Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Ulubione seriale

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 19:16, 15 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Ładne?

Piękna. Aktualnie choruję na koszulkę z TARDIS... znaczy szukam sobie najładniejszej Smile

Aletheia napisał:
Sam głównie cierpiętniczo wzdycha, najczęściej w tonie dającym do zrozumienia "och, nawet nie wiem od czego zacząć, no ale... no wiesz, no powinieneś wiedzieć".

Powiedzenie, że jest coś do powiedzenia, wymaga najwyraźniej nieludzkich wysiłków Very Happy

Aletheia napisał:
To było stwierdzenie natury ogólnej, nie odnoszące się (jak miałam nadzieję) do tego konkretnego tekstu.

To dobrze, bo się lekko zdziwiłam Smile

Aletheia napisał:
Odczuciowe zero to jest takie coś jak teoria z "to tylko teoria".

Very Happy
Chodziło mi raczej o to, że matematyczne zero jest dla mnie wystarczająco "odczuciowe", nie muszę mieć specjalnego Smile

Aletheia napisał:
Nie podoba mi się taka dyktatura.

Mnie też, zarówno z samego założenia, jak i konkretnie w odniesieniu do Moffata. Cenię go jako scenarzystę i za to, że ma wizję, ale dobrze by mu zrobiło, gdyby musiał czasem przedyskutować z innymi swoje pomysły. Jak w Sherlocku, gdzie Moffat z Gatissem ponoć najważniejsze rzeczy ustalają wspólnie, a potem każdy pisze scenariusz do swojego odcinka. Julie Plec z Pamiętników Wampirów bardzo mi go przypomina - po odejściu Kevina Williamsona wyraźnie brakowało kogoś, kto by ograniczył wątki miłosne i czasem jej podszepnął, że dane rozwiązanie jest bez sensu. Ostatecznie dostała własny spin off i się do niego - z moim błogosławieństwem Very Happy - wyniosła.

Aletheia napisał:
SPN nie przyglądałam się pod tym kątem tak dokładnie, ale przekaz od twórców wydaje się promieniować taki, że całość, jako pomysł wyjściowy i zarys zamkniętej historii pierwszych pięciu sezonów, miała jednego ojca założyciela, który przez pewien czas był głównym szefem (Eric Kripke), a po nim przejęło to kilku kolejnych ojców i jedna matka, którzy zaczynają jako scenarzyści, reżyserzy i co tam jeszcze, po czym przechodzą na stołek głównego producenta, a potem przekazują go kolejnemu, ale zostają w zespole i wciąż mają coś tam do powiedzenia.

Ciekawe, jak to wygląda w praktyce, bo brzmi rozsądnie Smile

Aletheia napisał:
Jak już, to kilku wynoszonych równolegle (Kripke jako Ten Pierwszy; producent Robert Singer, po którym nazwali moją ulubioną postać; zmarły parę lat temu reżyser Kim Manners, którego imieniem później oficjalnie ochrzcili studio w Vancouver).

Przypuszczam, że Kripke ma podobny status do Russella T Daviesa, którego, jak przeczytałam gdzieś wśród wyznawców Moffata, należy wielbić przynajmniej za przywrócenie Doktora na ekrany i wprowadzenie go w XXI wiek. Ale odkładając na bok religie, RTD nie przewodził serialowi sam i to było widać. Jest taki cudny filmik całej ekipy, nagrany po czwartym sezonie, gdy śpiewają i się bawią; RTD i Julie Garnder dostali też balladę dziękczynną od trójki aktorów. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś coś takiego zrobił Moffatowi.

Aletheia napisał:
A to już kompletnie bez sensu, bo na rozum powinno być odwrotnie - komputer daje więcej możliwości.

Ale najwyraźniej kusi, by stwarzać dinozaury i dinozaurpodobne bestie, a ja zawsze lubiłam, gdy kosmici nie przypominali ani ludzi, ani zwierząt, ani potworów, a potem okazywali się bardzo ludzcy.

Aletheia napisał:
Wyrazy współczucia.

Zaakceptowałam jako część serialu.

[link widoczny dla zalogowanych] Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:23, 15 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Aktualnie choruję na koszulkę z TARDIS... znaczy szukam sobie najładniejszej Smile

Przynieś jak znajdziesz. Very Happy

Marta napisał:
Chodziło mi raczej o to, że matematyczne zero jest dla mnie wystarczająco "odczuciowe", nie muszę mieć specjalnego Smile

Ale Ty jesteś w tej mniejszej części ludzkości, która ma specjalne uczucia już dla matematycznego zera. Very Happy

Marta napisał:
Ostatecznie dostała własny spin off i się do niego - z moim błogosławieństwem Very Happy - wyniosła

Ale jeszcze trzeba, żeby na jej miejsce przyszedł ktoś lepszy. Przyszedł? Very Happy

Marta napisał:
Ciekawe, jak to wygląda w praktyce, bo brzmi rozsądnie Smile

Jak wygląda, to widać w dziewięciu (i kawałku) sezonach. Fandom czepia się, narzeka, jęczy wniebogłosy... ale jakoś ogląda dalej, ciekawe czemu. Rolling Eyes A jak wygląda od strony pracy, czy ja wiem... trochę się chyba przesącza na konwentach, gdzie na scenie i poza sceną fraza "Supernatural family" byłaby odmieniana przez wszystkie przypadki, gdyby angielski miał przypadki...

Marta napisał:
RTD i Julie Garnder dostali też balladę dziękczynną od trójki aktorów. Trudno mi sobie wyobrazić, żeby ktoś coś takiego zrobił Moffatowi.

Hm... Mieć serial dobry czy fajny, oto jest pytanie, tak? Kurczę, to nie powinna być alternatywa.

Marta napisał:
Ale najwyraźniej kusi, by stwarzać dinozaury i dinozaurpodobne bestie

Była jubileuszowa wyprzedaż w ILMie? Laughing

Marta napisał:
ja zawsze lubiłam, gdy kosmici nie przypominali ani ludzi, ani zwierząt, ani potworów

Ale to ani bloby i tryfidy nie zostają... Very Happy

Marta napisał:
Znowu nowa czołówka? Akurat jak się człowiek przyzwyczaił do poprzedniej.

SPN mi to robi co sezon. Rolling Eyes Znaczy, to ma być niby atrakcja i poniekąd jest, ale tylko jeśli to nowe jest faktycznie fajniejsze...

Marta napisał:
To jakieś meta-coś i gdy poznamy imię Doktora, skończy się serial? Moffat nigdy na to nie odpowie, tylko będzie coraz bardziej plątał, prawda?

Mr. Green

Marta napisał:
(to jest jeden z tych rzadkich momentów, w których przechodzi mi przez klawiaturę nazywanie Jedenastego Doktorem)

Od momentu, gdy zaczyna się warczeć i hodować świętą urazę na tle "co mi z tym zrobili!!!", jest się PrawdziwymFanem(TM). Laughing

Marta napisał:
Statua Wolności jest Płaczącym Aniołem

Ale przecież nie płacze. Neutral

Marta napisał:
Ja bym mu nawet złotej rybki nie dała w opiekę.

Nie nawet, tylko szczególnie. Rybka nie może uciec. Very Happy

Ładny ten kadr, gdzie piszesz, że nie wiesz, czy nie najlepsza scena.

Marta napisał:
Szachy mają w sobie coś takiego, że gdy grają w nie geniusze, od razu widać, że są geniuszami.

Grają szybciej? Very Happy

Marta napisał:
Słyszy się czasem, że Doktor nie jest dla ludzi, którzy nie lubią zmian

O, to ja. (Jestem ciężko zdumiona, że w dzisiejszym nowym dA widzę zalety, nawet więcej niż wad. Chyba pierwszy raz mi się zdarzyło.)

Marta napisał:
Dalej, czytając wydarzenia z odcinków czy nawet opinie, bardzo trudno jest faktycznie wyobrazić sobie, o czym jest ten serial. O wielu rzeczach się nie pisze, tylko się je przeżywa

Nie no, to akurat uważam za absolutnie oczywiste. W mniejszym czy większym stopniu tak naprawdę przy każdym serialu/książce/filmie...

Marta napisał:
Zdaję sobie sprawę z tego, że te słowa są tak odkrywcze jak wzory skróconego mnożenia, ale jak się je samemu wyprowadzi, to nabierają szczególnego znaczenia.

Uniwersalne. Z książki, która tak poza tym mi się nie podobała: "Doświadczenie jest świecą, która oświetla tylko tego, kto ją trzyma".

Marta napisał:
gdy się ma na ekranie Dziesiątego, każda sekunda, w której nic nie robi, jest marnowaniem jego gigantycznego potencjału. Czuje się trochę, że on tam jest „guest star” i chociaż jego bierność można wytłumaczyć, nie jest to zachowanie, jakie chciałabym oglądać.

Miałam tak w jednej serii książkowej, tym bardziej, że ten mój też był przypadkiem takim jak piszesz o
Marta napisał:
Dziesiątym, którego dobrze oddaje ten cytat: He’s like fire and ice and rage. He’s like the night, and the storm in the heart of the sun. He’s ancient and forever. He burns at the center of time and he can see the turn of the universe.

Najpierw się człowiekowi dają zakochać, a potem zabierają... Not. Fair.

Marta napisał:
„I don’t want to go.” *zaznacza krzyżyk przy “trauma emocjonalna”*

Czyli masz już ten certyfikat sponiewierania? Very Happy

EDIT
[link widoczny dla zalogowanych]

A poza tym w końcu poszłam i sprawdziłam te skrzydła, i naukowo wyszło jednak całe piętnaście sekund. Jedno-dwusekundowych przebitek na inne ujęcia nie odliczałam, więc to wciąż zaokrąglenie. Mr. Green


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Czw 22:33, 16 Paź 2014, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 21:08, 17 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Przynieś jak znajdziesz.

Na razie moim faworytem jest [link widoczny dla zalogowanych], ale poszukuję takiej, którą zamówię pięć sekund po zobaczeniu, nie patrząc na cenę Very Happy


Aletheia napisał:
Ale Ty jesteś w tej mniejszej części ludzkości, która ma specjalne uczucia już dla matematycznego zera.

To są normalne uczucia, tylko inni mają dysfunkcję i nie czują Laughing

Aletheia napisał:
Ale jeszcze trzeba, żeby na jej miejsce przyszedł ktoś lepszy. Przyszedł?

Showrunnerem została jedna z głównych scenarzystek, ale wydaje mi się, że nie ma tam teraz takiej dyktatury jak wcześniej. Do spin offa odeszło też parę postaci, których obecność była przeciągana na siłę, więc po zmianach przyszło odświeżenie, a nowy sezon zapowiada się bardzo obiecująco.

Aletheia napisał:
Fandom czepia się, narzeka, jęczy wniebogłosy... ale jakoś ogląda dalej, ciekawe czemu.

Nie powiedziałabym, że ludzie oglądają = ludziom się podoba. Niektórzy rzucają, jak przestaje cieszyć, inni nie potrafią, jeszcze inni się dołączają w późniejszych sezonach i jakoś się kręci.

Aletheia napisał:
Hm... Mieć serial dobry czy fajny, oto jest pytanie, tak?

Aktualnie chyba tak. Wcześniej fajny nie znaczyło niedobry, ekipa za czasów RTD wydawała się bardzo zżyta, ale nie było czegoś takiego jak przetrzymywanie postaci w serialu, "bo fajnie się pracuje z aktorem". Jak się fajnie pracowało z aktorem, to szedł do jednego z dwudziestu spin offów, Very Happy ale w serialu był porządek. Teraz jest ogromny nacisk na fabułę, historie się potrafią ciągnąć przez trzy sezony, wymiar mają epicki i gdzieś się straciła ta lekkość i zabawa (to znaczy proponuje nam się humor, ale zupełnie inny niż wcześniej, ludzie mówią, że bardziej międzynarodowy i przez to niższych lotów).

Aletheia napisał:
Była jubileuszowa wyprzedaż w ILMie?

Albo pozatrudniali bezpłatnie stażystów i dostali kupę materiału Very Happy

Aletheia napisał:
Ale to ani bloby i tryfidy nie zostają..

Jeszcze mi tam tylko jakiegoś bloba brakowało... A tryfidy czemu nie, zdarzyło się coś takiego jak pół las, pół maszyna. Chodzi mi o to, żeby nie iść prostymi i oczywistymi ścieżkami, tylko by wymyślić kogoś takiego jak Płaczący Anioł albo [link widoczny dla zalogowanych].

Aletheia napisał:
Znaczy, to ma być niby atrakcja i poniekąd jest, ale tylko jeśli to nowe jest faktycznie fajniejsze...

W Doktorze też ma być fajniejsze, z różnym skutkiem Very Happy

Aletheia napisał:
Od momentu, gdy zaczyna się warczeć i hodować świętą urazę na tle "co mi z tym zrobili!!!", jest się PrawdziwymFanem(TM).

Ważne jest nastawienie, żeby automatycznie nie odrzucać wszystkiego, co jest inne, tylko najpierw uprzejmie i z otwartością obejrzeć, a potem stwierdzić: "miałam nadzieję, że tym razem rozwiną/odświeżą zamiast zepsuć, ale jak zwykle zepsuli". Very Happy

Aletheia napisał:
Ale przecież nie płacze.

Bo zastygła w swojej pozie, gdy jeszcze nie było innych Płaczących Aniołów w Nowym Jorku, więc nie musiała zakrywać oczu.

Aletheia napisał:
Ładny ten kadr, gdzie piszesz, że nie wiesz, czy nie najlepsza scena.

W nowych sezonach jest dużo ładnych kadrów. Dlatego ciężko nie oglądać, nawet gdy dużo innych elementów denerwuje.

Aletheia napisał:
(Jestem ciężko zdumiona, że w dzisiejszym nowym dA widzę zalety, nawet więcej niż wad. Chyba pierwszy raz mi się zdarzyło.

Są bardziej subtelne niż w LC. Ale mimo to - nie podoba mi się Very Happy

Aletheia napisał:
Nie no, to akurat uważam za absolutnie oczywiste.

Czyli tylko ja mam obsesję szczegółowego odpowiadania na pytanie "co widzę w tym serialu" i rozpisywania scen, które mnie zachwyciły? Nie sądzę, ale takie rzeczy nie leżą tak bardzo na wierzchu i nie będąc w fandomie, trudno je znaleźć.


Aletheia napisał:
"Doświadczenie jest świecą, która oświetla tylko tego, kto ją trzyma".

Dobre.

Aletheia napisał:
Miałam tak w jednej serii książkowej

W jakiej, jeśli mogę spytać? Smile

Aletheia napisał:
Najpierw się człowiekowi dają zakochać, a potem zabierają... Not. Fair.

[kiwa] Chlip.

W Pamiętnikach Wampirów zabrali mi takiego jeszcze boleśniej, bo bez potrzeby fabularnej. Dwa sezony później poszli po rozum do głowy i go wskrzesili, ale i tak nie wybaczę.

Aletheia napisał:
Grają szybciej?

Rozmawiają podczas gry, a ona sama staje się reprezentacją Starcia Umysłów Smile

Aletheia napisał:
Czyli masz już ten certyfikat sponiewierania?

Trzask pękającego serca było słychać na drugim końcu miasta.

Aletheia napisał:
Reichenbach

Ciekawy tytuł, jak się ma do treści odcinka? Bo wygląda, jakby ktoś wpisując tytuły pomylił tabelki Very Happy

Aletheia napisał:
„…increase our demon conversion rate by 0.03%”



Aletheia napisał:
Co przy okazji rozwiązuje zagadkę Castielowego tajemniczego wzmożenia talentów okołoludzkich. Ktoś musi być ogarnięty, żeby nieogarniętym na jego tle mógł być ktoś.

Nie cierpię, jak coś takiego się zdarza w serialach.

Aletheia napisał:
Następny odcinek jest trzeci, czyli będzie komediowy i najgorszy w sezonie

Jest taka reguła? Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 23:51, 17 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
poszukuję takiej, którą zamówię pięć sekund po zobaczeniu, nie patrząc na cenę Very Happy

Wiem o co chodzi. Laughing Chyba nawet modelka jest średnio przekonana... (Szkoda, że The Mountain nie robi fandomowych.)

Marta napisał:
To są normalne uczucia, tylko inni mają dysfunkcję i nie czują Laughing

Ja wcale nie zaprzeczam. Laughing

Marta napisał:
Nie powiedziałabym, że ludzie oglądają = ludziom się podoba. Niektórzy rzucają, jak przestaje cieszyć, inni nie potrafią, jeszcze inni się dołączają w późniejszych sezonach i jakoś się kręci.

A jeszcze inni dołączają, bo dopiero teraz zaczyna im się podobać. Laughing

Marta napisał:
ludzie mówią, że bardziej międzynarodowy i przez to niższych lotów

Dla wszystkich = dla nikogo, bo bez charakteru?

Marta napisał:
Jeszcze mi tam tylko jakiegoś bloba brakowało...

Nie znasz dnia ni godziny. Mr. Green Lasomaszyna brzmi bardzo interesująco. A co to jest Ood?

Marta napisał:
Ważne jest nastawienie, żeby automatycznie nie odrzucać wszystkiego, co jest inne, tylko najpierw uprzejmie i z otwartością obejrzeć, a potem stwierdzić: "miałam nadzieję, że tym razem rozwiną/odświeżą zamiast zepsuć, ale jak zwykle zepsuli". Very Happy

O to to. Mr. Green

Marta napisał:
Bo zastygła w swojej pozie, gdy jeszcze nie było innych Płaczących Aniołów w Nowym Jorku, więc nie musiała zakrywać oczu.

A wiadomo po co ma pochodnię?

Marta napisał:
Są bardziej subtelne niż w LC. Ale mimo to - nie podoba mi się Very Happy

Bo wygląd jest paskudny. Poszli w tę samą stronę, co wszyscy naokoło, czyli kanciasto i krowiasto, bo wszyscy jesteśmy ślepi, znaczy pardon, mamy tylko siedmiocalowe tablety i musimy sobie namacać. To po stronie minusów, podobnie jak całkiem już zakryte DD. Przesunięte do kąta konto jest w neutralnej działce "Uch, no dobra, kiedyś się przyzwyczaję, nie przeszkadza w praktyce". A po stronie plusów jest wyszukiwanie po tagach z pokrewnymi sugestiami, mniej bałaganiarskie i generalnie zajmujące mniej miejsca menu (oczywiście tylko do czasu, kiedy znowu wepchną tam reklamę), możliwość ukrycia bocznego paska (nie żeby taka potrzebna, ale gorąco pochwalam politykę dawania opcji zamiast narzucania jednej odgórnie), a przede wszystkim *fanfary* PRZEŁĄCZANIE MIĘDZY STRONAMI A NIESKOŃCZONYM ROZWIJANIEM!!! ...czyli w sumie najlepsze jest to, co pozwala na powrót do jeszcze starszego niż stare. Mr. Green

Marta napisał:
Czyli tylko ja mam obsesję szczegółowego odpowiadania na pytanie "co widzę w tym serialu" i rozpisywania scen, które mnie zachwyciły? Nie sądzę, ale takie rzeczy nie leżą tak bardzo na wierzchu i nie będąc w fandomie, trudno je znaleźć.

Ale zupełnie nie o to mi chodziło. Very Happy Jasne, że pierwsze co człowiek robi, to siada do roztrząsania detali, pisania met i czego tam jeszcze. Ale też rzecz w tym, że ile by się tego nie napisało (i ile nie przeczytało) zawsze pozostaje coś nieprzekazywalnego i niedosięgalnego, co człowiek chcąc nie chcąc może streścić tylko jako "jak obejrzysz, to zobaczysz". Przy czym wcale nie ma gwarancji, że jak ten ktoś obejrzy, to faktycznie zobaczy. Inaczej byśmy wszyscy fanowali to samo i mieli identyczne interpretacje. Przy czym, o ironio, to nieprzekazywalne jest właśnie najcenniejsze i stanowi o tym, dlaczego się akurat to a nie co innego fanuje...

Marta napisał:
Aletheia napisał:
Miałam tak w jednej serii książkowej
W jakiej, jeśli mogę spytać? Smile

"Urban Magic" Kate Griffin, której desperacko próbuję/próbowałam zrobić fandom, bo ten co istnieje składa się na oko z dziesięciu fanów na krzyż, z czego trzem czwartym już przeszło. A ja będę uparcie twierdzić, że wszyscy popularniejsi w tym gatunku winni są jej odstąpienie tronu i ukłon, bo nawet jeśli nie sprzedaje takich nakładów i nie wymiata fabularnie, to dopiero ona napisała prawdziwe urban fantasy, które jest prawdziwie urban, a inni przed nią (i po niej) używali nazwy na wyrost. Pisałam o (między innymi tym, dlaczego urban) [link widoczny dla zalogowanych]. I [link widoczny dla zalogowanych]. I jeszcze [link widoczny dla zalogowanych]. I o okładkach, [link widoczny dla zalogowanych]. No co, nie strzelać, już się zamykam. Mr. Green (I jeszcze [link widoczny dla zalogowanych], kto bogatemu zabroni.)

Marta napisał:
W Pamiętnikach Wampirów zabrali mi takiego jeszcze boleśniej, bo bez potrzeby fabularnej. Dwa sezony później poszli po rozum do głowy i go wskrzesili, ale i tak nie wybaczę.

Wybaczyć? No przecież to całe dwa sezony BEZ. Cokolwiek by nie zrobili, przepadło. Rolling Eyes

Marta napisał:
Ciekawy tytuł, jak się ma do treści odcinka? Bo wygląda, jakby ktoś wpisując tytuły pomylił tabelki Very Happy

No coś słyszałam, że w sąsiednim fandomie były przypadki zawałów... Laughing Rzecz dotyczy konfrontacji Deana z gościem, któremu zabił ojca i który go tropił przez pół życia.

Marta napisał:
Nie cierpię, jak coś takiego się zdarza w serialach.

Co gorsza, spodziewam się, że jak tylko przestanie być potrzebne, Castiel wróci do poprzedniego stanu...

Marta napisał:
Jest taka reguła? Very Happy

Po dziewiątym sezonie obawiam się, że tak. Laughing I siódmym, chociaż tamten nie był komediowy. Z drugiej strony, 6.03 był komediowy i najlepszy w całym serialu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 15:16, 19 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Chyba nawet modelka jest średnio przekonana...

Też uważam, że w czymś takim się powinno pozować koniecznie z szerokim uśmiechem na twarzy. Smile

Aletheia napisał:
Szkoda, że The Mountain nie robi fandomowych.

Szkoda, bo ma cudne.

Aletheia napisał:
A jeszcze inni dołączają, bo dopiero teraz zaczyna im się podobać.

I czasem nie rozumieją, gdy inni narzekają, że to już nie to samo.

Aletheia napisał:
Dla wszystkich = dla nikogo, bo bez charakteru?

Właśnie. Wydaje mi się, że brytyjski humor jest bardziej wyrafinowany i choć nie zawsze wszystko łapię, bo nie siedzę aż tak w kulturze, to jednak bardziej mnie bawi niż niektóre "uniwersalne" żarty.

Cytat:
A co to jest Ood?

Podlinkowałam, ale zapomniałam podkolorować. [link widoczny dla zalogowanych] jest Ood naturalny, na zewnątrz ma część mózgu odpowiedzialną za emocje i przez to jest stworzeniem bardzo delikatnym. [link widoczny dla zalogowanych] jest Ood "przetwrzony" przez ludzi, ze wstawionym urządzeniem do komunikacji z innymi rasami (Oodowie są telepatami) w miejsce tej zewnętrznej części mózgu, co zrobiło z nich bezwolnych niewolników. Oprócz wyglądu Oodów podoba mi się właśnie ich koncepcja i gdy kiedyś użyto Ooda jako comic relief, otworzył mi się nóż w kieszeni.

Aletheia napisał:
A wiadomo po co ma pochodnię?

A tego już fani nie wymyślili, więc nie. To raczej jeden z tych pomysłów "zachwycajcie się, jaki fajny i nie szukajcie w tym sensu", które się ostatnimi czasy zdarzają.

Aletheia napisał:
czyli w sumie najlepsze jest to, co pozwala na powrót do jeszcze starszego niż stare

Czy nie zawsze tak jest Very Happy

Aletheia napisał:
Jasne, że pierwsze co człowiek robi, to siada do roztrząsania detali, pisania met i czego tam jeszcze. Ale też rzecz w tym, że ile by się tego nie napisało (i ile nie przeczytało) zawsze pozostaje coś nieprzekazywalnego i niedosięgalnego, co człowiek chcąc nie chcąc może streścić tylko jako "jak obejrzysz, to zobaczysz".

Tak, na pewno. Tylko często można sobie do pewnego stopnia wyobrazić, co fani widzą w danej produkcji, nawet jeśli się jej nie ogląda; w przypadku Doktora coś tam wcześniej wiedziałam, ale po pierwszych odcinkach zamiast reakcji a) aha, to tym się zachwycają, ja też się zachwycam! albo b) aha, to tym się zachwycają, mnie nie bierze, miałam jedno wielkie "że co??".

Aletheia napisał:
Przy czym wcale nie ma gwarancji, że jak ten ktoś obejrzy, to faktycznie zobaczy.

"Bo oglądasz to źle!" Very Happy Nie ma nic lepszego niż gdy ktoś po poleceniu wraca "zarażony", ale to mi się zdarza niezwykle rzadko. Najczęściej jest takie "noo, nawet fajne, ale znasz może coś innego?".

Aletheia napisał:
"Urban Magic" Kate Griffin, której desperacko próbuję/próbowałam zrobić fandom, bo ten co istnieje składa się na oko z dziesięciu fanów na krzyż, z czego trzem czwartym już przeszło.

Kiepsko fanić i nie mieć z kim, nawet przez Internet.

Aletheia napisał:
Rzecz dotyczy konfrontacji Deana z gościem, któremu zabił ojca i który go tropił przez pół życia.

Czyli Ostateczna Konfrontacja? Wydaje mi się strasznie naciągane i obliczone właśnie na te zawały...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 18:33, 19 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Szkoda, bo ma cudne.

Ceny mniej cudne...

Marta napisał:
I czasem nie rozumieją, gdy inni narzekają, że to już nie to samo.

O to to.

Marta napisał:
Podlinkowałam, ale zapomniałam podkolorować.

Nie wpadłam, żeby pomacać. Laughing Hm, ale w większości nadal są humanoidalni...
Marta napisał:
ja zawsze lubiłam, gdy kosmici nie przypominali ani ludzi, ani zwierząt, ani potworów

Dla mnie by podpadali pod wszystkie trzy kategorie.

Marta napisał:
po pierwszych odcinkach zamiast reakcji a) aha, to tym się zachwycają, ja też się zachwycam! albo b) aha, to tym się zachwycają, mnie nie bierze, miałam jedno wielkie "że co??".

Kiedyś [link widoczny dla zalogowanych] o burzy, którą wywołał ktoś, kto miał podobne "że co", tylko wyraził je, hm, mniej oględnie. Co mnie wtedy natomiast zaskoczyło, to podejście "powiedzcie co mam zrobić i od którego miejsca oglądać, żeby mi się jednak spodobało". Nie mówię, że złe, ale zdecydowanie inne od mojego, bo ja w takim wypadku próbuję dalej albo zwyczajnie daję sobie spokój - zresztą sama zrobiłaś podobnie. Nie pomyślałabym, żeby prosić innych o przepchnięcie mnie dalej jak zdechły samochód. Ale też nie wpuściłabym do własnego domu projektanta wnętrz i nie dałabym się zawlec do żadnego "Znajdziemy ci nowy styl przed kamerą", ile by nie płacili... Jednak to zaskakująco popularna postawa. [link widoczny dla zalogowanych] ktoś prosi dosłownie "Please help me like the Dresden Files! ...can somebody help me appreciate the books, and entice me to get further into the series?" Ludzie podeszli do zadania bardzo poważnie, ale osobiście trochę nie widzę sensu w samej prośbie. Człowieku, przecież nie musisz, to nie lektura. Sam najlepiej wiesz, czy ci się podoba i jak nie bierze, to nie. Szczególnie, że tam widać, że to prowadzi do pomysłów w stylu "Zacznij od siódmej części, bo się dobrze czyta". Tak, i ciężko zaspoileruj sobie szóstą, nie łapiąc przy tym połowy mechaniki uniwersum, genialna rada...

Marta napisał:
"noo, nawet fajne, ale znasz może coś innego?"

Ale czujesz ten niezłomny optymizm? Nie podobało mi się, co mi poleciła pierwsze, więc o następne zapytam tej samej! Laughing

Marta napisał:
Kiepsko fanić i nie mieć z kim, nawet przez Internet.

Myślałby kto, że niemożliwe, nie? Rolling Eyes (Dla ścisłości, znam parę fanek, w tym większość nawet w Polsce, a jednej czy dwóm sama sprzedałam, ale jakieś wszystkie mało wyrywne do dyskusji...)

Marta napisał:
Czyli Ostateczna Konfrontacja? Wydaje mi się strasznie naciągane i obliczone właśnie na te zawały...

W sensie przyklejenia akurat tego tytułu, tak? No owszem, na to wygląda. Co prawda, wątek sam w sobie też mocno trzeszczy na obrzeżach... Laughing Facet go zdołał zidentyfikować zobaczywszy raz, przez chwilę, mając trzynaście lat - i nic nie wskazuje, żeby Dean odchodząc uprzejmie zgubił prawo jazdy - po czym śledził przez następne dziesięć lat z okładem i twierdzi, że wie o Deanie wszystko, ale drobiazgi w rodzaju duchów i wampirów zdołał przeoczyć... (Chociaż to jest w miarę wytłumaczalne, Cudowna Identyfikacja zgrzyta mi znacznie bardziej.)


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Nie 18:38, 19 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 0:21, 20 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Ceny mniej cudne...

Raz by się człowiek wykosztował. Raz... do następnego serialu Laughing

Aletheia napisał:
Hm, ale w większości nadal są humanoidalni...

W porównaniu do innych i tak odstają Wink Niektórzy są prawie ludźmi, tylko na przykład czerwoni. Albo niscy. Albo czerwoni i niscy. Spuścizna po klasyce, gdzie ograniczenia były dużo większe, i taki styl.

Aletheia napisał:
Kiedyś czytałam o burzy, którą wywołał ktoś, kto miał podobne "że co", tylko wyraził je, hm, mniej oględnie.

Po przeczytaniu dziwię się, że tamta wypowiedź została grzecznie zignorowana, bo mnie by puściły nerwy niezależnie od tego, o który z "moich" fandomów by chodziło.

Aletheia napisał:
Co mnie wtedy natomiast zaskoczyło, to podejście "powiedzcie co mam zrobić i od którego miejsca oglądać, żeby mi się jednak spodobało". Nie mówię, że złe, ale zdecydowanie inne od mojego, bo ja w takim wypadku próbuję dalej albo zwyczajnie daję sobie spokój - zresztą sama zrobiłaś podobnie.

Pomijając styl wypowiedzi, dla mnie takie pytanie byłoby zrozumiałe, gdyby nie było Internetu i żadnych wiadomości i opinii na temat serialu, które można byłoby sobie poczytać. Doktor Who jest może szczególnym przypadkiem, bo od 2005 roku to co najmniej dwa, jak nie cztery różne seriale i nie wiem, czy gdzieś indziej występuje aż takie wielkie CO? - ale w ramach takiego dysonansu poznawczego aż się prosi wgooglać serial i sprawdzić parę informacji zamiast od razu pytać innych (nawet najgrzeczniej). Ale ja jestem z tych, którzy zanim zadzwonią/podejdą do informacji upewniają się pięć razy, czy dana informacja jest na stronie/w ogłoszeniu Smile

Aletheia napisał:
Tutaj ktoś prosi dosłownie "Please help me like the Dresden Files! ...can somebody help me appreciate the books, and entice me to get further into the series?"

To jest coś takiego, co próbowałabym jednym okiem (uważając na spoilery) wyłapać z rozmów z innymi ludźmi i czytania opinii, niczego nie biorąc oczywiście za więcej niż informację przydatną w podjęciu własnej decyzji.

Aletheia napisał:
Szczególnie, że tam widać, że to prowadzi do pomysłów w stylu "Zacznij od siódmej części, bo się dobrze czyta". Tak, i ciężko zaspoileruj sobie szóstą, nie łapiąc przy tym połowy mechaniki uniwersum, genialna rada...

Ludzie zawsze chcą iść na skróty, widać czasem potrzebują, by im powiedzieć, że nie zawsze się da.

Aletheia napisał:
Ale czujesz ten niezłomny optymizm? Nie podobało mi się, co mi poleciła pierwsze, więc o następne zapytam tej samej!

Z grzeczności, drugiego już nie obejrzę i wymówię się brakiem czasu Laughing

Aletheia napisał:
Myślałby kto, że niemożliwe, nie?

Właśnie. Że w Polsce, bywa, ale na świecie?

Aletheia napisał:
Facet go zdołał zidentyfikować zobaczywszy raz, przez chwilę, mając trzynaście lat - i nic nie wskazuje, żeby Dean odchodząc uprzejmie zgubił prawo jazdy

Przez google grafikę znalazł Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 1:32, 20 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Ale ja jestem z tych, którzy zanim zadzwonią/podejdą do informacji upewniają się pięć razy, czy dana informacja jest na stronie/w ogłoszeniu Smile

Ja też. Hm, może faktycznie to jedna z przyczyn mojego "ale po co prosić o przekonywanie"... Chociaż podstawową jednak w moim przypadku pozostaje ta, że mój odbiór jest mom odbiorem i choćby się dało magicznie przeszczepić mi cudzy, to właściwie bym nawet nie chciała. Chociaż jednak widzę sens takiego "powiedzcie" w jednym przypadku - gdy seria jakoś diametralnie się zmienia w którymś punkcie, więc warto ostrzec "nie oceniaj po pierwszym, sprawdź czwarte". Masz rację, że taki skok jakościowy należy do rzeczy sprawdzalnych, ale często one nie leżą na tyle na wierzchu, żeby dały się sprawdzić równie łatwo jak daty wydań, kolejność i inne takie. Często trzeba się dopiero wgryźć w fandom, a kto się będzie wgryzał na etapie pierwszego kontaktu z kanonem? Może więc to kwestia sformułowania? "Przekonajcie mnie, żeby czytać dalej" wydaje mi się trochę głupie, ale "Przeszkadza mi to i to, powiedzcie, czy dalej są jakieś zmiany treściowe/jakościowe/jakie-tam-jeszcze" już brzmi sensowniej.

Marta napisał:
Ludzie zawsze chcą iść na skróty, widać czasem potrzebują, by im powiedzieć, że nie zawsze się da.

Tak, tylko że tam było akurat odwrotnie. Gość zaczął po bożemu, trochę się rozczarował, na co mu poradzili, że skoro chce motywacji, to niech oleje kolejność i przeskoczy od razu tam, gdzie akcja akcja! AKCJA!!! ...no mnie by tam się nie chciało czytać najakcyjniejszego akcyjniaka, gdybym połowy nie łapała, ale widać niektórzy mają inaczej. Szczególnie, że w DF akurat natężenie akcyjności jakoś specjalnie się nie zmienia. W ten sposób sprowadza się to do zwyczajnej polecanki "przeczytaj moją ulubioną część". Rolling Eyes

Marta napisał:
Właśnie. Że w Polsce, bywa, ale na świecie?

Wiesz, jeśli ma się takie fanaberyjne wymagania jak dyskusja, a nie tylko reblogowanie gifów na Tumblrze... Laughing Zresztą ileż tego reblogowania, cały fandom ma góra kilkadziesiąt fanartów i może ze dwadzieścia ficów... Nie "dobrych". Wszystkich.

Marta napisał:
Przez google grafikę znalazł Laughing

Mówisz, że przy pierwszym spotkaniu miał fotoaparat w kieszeni piżamy? Musiałam przeoczyć. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 16:19, 20 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Chociaż podstawową jednak w moim przypadku pozostaje ta, że mój odbiór jest mom odbiorem i choćby się dało magicznie przeszczepić mi cudzy, to właściwie bym nawet nie chciała.

Przeszczepić to może nie, ale zazdrość może brać, wy macie taką frajdę, a ja nie, powiedzcie, co robię źle.

Aletheia napisał:
Chociaż jednak widzę sens takiego "powiedzcie" w jednym przypadku - gdy seria jakoś diametralnie się zmienia w którymś punkcie, więc warto ostrzec "nie oceniaj po pierwszym, sprawdź czwarte".

W zależności od tego, co uznamy za diametralną zmianę, sporo serii książek, filmów i seriali może się w tym zmieścić. Odchodząc od krańcowych przypadków, samo PotC ma kolosalną różnicę między jedynką a czwórką. Pamiętniki Wampirów mają pierwsze pięć odcinków w trochę innym stylu niż resztę, i też się cieszę, że ktoś mi o tym powiedział. Ale to nie tak, że wlazłam do fandomu, stanęłam na środku i powiedziałam, że zamierzam oglądać to i to, i słucham rad i ostrzeżeń. O, widzisz, to mnie najbardziej denerwuje, postawa "uwaga, zaczynam oglądać!" i domaganie się uwagi.
Ale wracając do diametralnej zmiany,
Aletheia napisał:
taki skok jakościowy należy do rzeczy sprawdzalnych, ale często one nie leżą na tyle na wierzchu, żeby dały się sprawdzić równie łatwo jak daty wydań, kolejność i inne takie

Tak. Zwłaszcza, że to jest oczywiście bardzo subiektywna sprawa i to, przez co jedna osoba rzuci serial, druga uzna za najlepszy wątek ever. Ale to tylko dowodzi, że nie ma sensu się pytać: "czy drugi sezon jest lepszy niż pierwszy?", chyba że dołączymy do tego jakieś kryterium mierzenia "lepszości" albo trafimy na kogoś, o kim już wiemy, że ma podobny odbiór co my.

Aletheia napisał:
Często trzeba się dopiero wgryźć w fandom, a kto się będzie wgryzał na etapie pierwszego kontaktu z kanonem?

Z mojego punktu widzenia ten pierwszy kontakt z kanonem rzadko jest naprawdę pierwszy, na dzień dobry mam już sporo informacji z różnych źródeł. Może dlatego inaczej na to patrzę.

Aletheia napisał:
Może więc to kwestia sformułowania? "Przekonajcie mnie, żeby czytać dalej" wydaje mi się trochę głupie, ale "Przeszkadza mi to i to, powiedzcie, czy dalej są jakieś zmiany treściowe/jakościowe/jakie-tam-jeszcze" już brzmi sensowniej.

Jeśli wystarczająco konkretnie i faktycznie nie da się tego sprawdzić po dwóch minutach z wyszukiwarką, to takie pytanie rozumiem.

Aletheia napisał:
Tak, tylko że tam było akurat odwrotnie. Gość zaczął po bożemu, trochę się rozczarował, na co mu poradzili, że skoro chce motywacji, to niech oleje kolejność i przeskoczy od razu tam, gdzie akcja akcja! AKCJA!!!(...)W ten sposób sprowadza się to do zwyczajnej polecanki "przeczytaj moją ulubioną część".

No, czyli on chciał na skróty, gdy się okazało, że droga długa, a polecający poszli na skróty, polecając swoją ulubioną część (na pewno czytałaś Zwierza o polecaniu seriali, na okrągło spotykam się z tym, że jeszcze ktoś nie skończy pytania, a zaczynają się wrzaski, który fandom głośniejszy).
Aletheia napisał:
no mnie by tam się nie chciało czytać najakcyjniejszego akcyjniaka, gdybym połowy nie łapała, ale widać niektórzy mają inaczej.

Z drugiej strony, może faktycznie mają inaczej? Odchodząc od Dresden Files (w książkach też raczej nie lubię nie wiedzieć), gdy już człowiek siedzi w fandomie, ciężko mu spojrzeć na uwielbiany często twór z perspektywy osoby, która dopiero poznaje kanon, nie mówiąc już o tym, że każdy ma inne wrażenia. Właśnie dlatego lubię sobie zapisywać swoje wrażenia w miarę zagłębiania się w coś, żeby potem sobie do tych notatek wrócić i przekonać się, ile rzeczy odbieram inaczej, gdy już mi wyewoluował emocjonalny stosunek i przywiązanie. Ile osób potrafi oddalić się od swojego punktu widzenia na tyle, by rzeczywiście poradzić komuś coś, co nie będzie zawierało "bo ja miałem tak, że"?

Aletheia napisał:
Zresztą ileż tego reblogowania, cały fandom ma góra kilkadziesiąt fanartów i może ze dwadzieścia ficów...

Bidnie. Żeby przeczytać coś, na co masz ochotę, trzeba samemu napisać. Very Happy
Aletheia napisał:
Mówisz, że przy pierwszym spotkaniu miał fotoaparat w kieszeni piżamy?

Albo to, albo prawo jazdy. Jasnowidz ewentualnie? W sumie serial fantastyczny Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:49, 20 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Przeszczepić to może nie, ale zazdrość może brać, wy macie taką frajdę, a ja nie, powiedzcie, co robię źle.

No, może zazdrość to nie do końca to o co chodzi, ale owszem, nie zliczę ile razy żałowałam, że w czymś nie jestem, tylko dlatego, że tam byli/są znajomi ludzie i w ogóle fajny fandom. Ale z doświadczenia wiem, że u mnie to nie działa od tej strony - mogę spróbować i próbuję, ale jeśli nie chwyci samo z siebie, to nie wlezę na siłę, nieważne czy próbuję przodem czy tyłem, oknem albo kominem. Dość popularne jest wchodzenie od strony fandomu - "bo naczytałam się fanfików i chciałam w końcu sprawdzić źródło" - ale jak dotąd sama zawsze wchodzę od strony kanonu. To jest, zdarza mi się "przewinęło mi się i chciałam w końcu sprawdzić o co cho" (przeważnie przy crossoverach, choć i te, nie znając kanonu, czytuję tylko wyjątkowo), ale nawet wtedy rzadko działa. Jak dotąd, moim przypadkiem najbliższym wejścia od fandomu ("bo wszędzie się o to potykam i na pewno mają tyle fajnego") jest właśnie SPN... przy którym przecież marudzę, że się zakochałam tylko na pół gwizdka. Rolling Eyes

Marta napisał:
W zależności od tego, co uznamy za diametralną zmianę, sporo serii książek, filmów i seriali może się w tym zmieścić.

Tak, i o ile zgadzam się, że zmiany w seriach istnieją i że warto je zauważać i omawiać, to dla mnie prywatnie nie są w praktyce aż tak istotne. To jest, są - jeśli jestem fanką i śledzę serię. Nie są - jeśli mam na ich podstawie decydować, czy wchodzę dalej. W pierwszym przypadku to jest właśnie "co mi z tym zrobili!!!", Wink w drugim natomiast, "co mi za różnica, jeśli całość nie podchodzi". Z tego co widzę, wielu innych może mieć inaczej, ale ja z reguły wiem na czym stoję już po pierwszej próbie, bo dla mnie najważniejszy jest klimat, charakterystyczny styl całości, a to się aż tak nie zmienia. Późny Discworld różni się od wczesnego, ale Pratchettowość widać od początku, racja? Podobnie czwarte PotC jest inne od pierwszego, ale to wciąż PotC, a nie Wyspa Skarbów. Dlatego zresztą nie uważam, żeby skok jakości Dresden Files był aż tak istotny, choć fandom w tej kwestii jest wyjątkowo zgodny i każdemu mówi, żeby nie oceniał po dwóch pierwszych. No cóż, ja oceniłam i nie padłam z zachwytu, ale też nie uciekłam, co się później opłaciło. Ale jeśli ktoś ucieknie, to nie uważam, żeby było warto gonić i siłą ciągnąć z powrotem. Z drugiej strony, nie wykluczam, że wyjątkowo mogą zdarzać mi się wyjątkowe wyjątki, bo pierwsza powiem, że Jo Nesbo nie należy zaczynać od początku...

Marta napisał:
O, widzisz, to mnie najbardziej denerwuje, postawa "uwaga, zaczynam oglądać!" i domaganie się uwagi.

Prawda! Very Happy No zaczynasz, to co, mamy po piętach całować? Prywatnie, jeśli zamierzam wejść aktywnie w jakikolwiek fandom, to staram się coś przynieść. Inaczej jakoś łyso, no bo z czym żeś przyszedł? A, z sobą... no to ten, fajnie, miło poznać i w ogóle, ale co dalej? Fandom to nie inwentaryzacja dusz, ani ćwiczenie ze statystyki... Dlatego właśnie nie uważam się za część aktywnego fandomu Dresden Files, bo nie szłam się zgłaszać "Hej, to ja!", nie dołączyłam do dyskusji, nie pisałam, nie fanartowałam... A przecież to było już PO moim zaliczeniu kanonu, który zresztą mi się podobał. A ten przyłazi, jeszcze dobrze nie zaczął, ale zróbcie ze mnie fana...

Marta napisał:
Tak. Zwłaszcza, że to jest oczywiście bardzo subiektywna sprawa i to, przez co jedna osoba rzuci serial, druga uzna za najlepszy wątek ever. Ale to tylko dowodzi, że nie ma sensu się pytać: "czy drugi sezon jest lepszy niż pierwszy?", chyba że dołączymy do tego jakieś kryterium mierzenia "lepszości" albo trafimy na kogoś, o kim już wiemy, że ma podobny odbiór co my.

Zgadzam się w pełni.

Marta napisał:
gdy już człowiek siedzi w fandomie, ciężko mu spojrzeć na uwielbiany często twór z perspektywy osoby, która dopiero poznaje kanon, nie mówiąc już o tym, że każdy ma inne wrażenia.

Słusznie, tym bardziej, że zaczyna się też różnie, więc przypominanie sobie własnego wejścia może pomóc, ale nie musi.

Marta napisał:
Właśnie dlatego lubię sobie zapisywać swoje wrażenia w miarę zagłębiania się w coś, żeby potem sobie do tych notatek wrócić i przekonać się, ile rzeczy odbieram inaczej, gdy już mi wyewoluował emocjonalny stosunek i przywiązanie.

Rozumiem i potwierdzam. Przy czym z niektórymi mediami to wychodzi lepiej - serial, długa seria książek - ale już na przykład z nieseryjnym filmem/książką wszystko dostaje się od razu, więc można co najwyżej porównać wrażenia zaraz po i po jakimś czasie. Chociaż, prawda, zapomniałam, że Ty możesz obejrzeć najpierw pół filmu. Laughing

Marta napisał:
Ile osób potrafi oddalić się od swojego punktu widzenia na tyle, by rzeczywiście poradzić komuś coś, co nie będzie zawierało "bo ja miałem tak, że"?

Ten element będzie chyba zawsze wpleciony, mniej czy bardziej, ale przynajmniej zaczęłabym od zapytania, czego pytający szuka, co mu przeszkadza, co mu pasowało...

Marta napisał:
Bidnie. Żeby przeczytać coś, na co masz ochotę, trzeba samemu napisać. Very Happy

Weź mnie nie dobijaj, jeszcze się do końca nie wygrzebałam z mojego kryminału PotCowego! Mr. Green Poza tym jak się samemu, to nie całkiem to... Kwadratowy

Marta napisał:
Jasnowidz ewentualnie? W sumie serial fantastyczny Laughing

Ty patrz, możliwe! Jeszcze nie wiadomo za co tatuś został zaciukany i co syn mógł odziedziczyć. Laughing

EDIT
Nadal nie wiadomo za co...
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 20:44, 24 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 17:09, 25 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
nie zliczę ile razy żałowałam, że w czymś nie jestem, tylko dlatego, że tam byli/są znajomi ludzie i w ogóle fajny fandom

Też mi się zdarzało.

Aletheia napisał:
Ale z doświadczenia wiem, że u mnie to nie działa od tej strony - mogę spróbować i próbuję, ale jeśli nie chwyci samo z siebie, to nie wlezę na siłę, nieważne czy próbuję przodem czy tyłem, oknem albo kominem.

U mnie niezależnie od tego, co robię i ile wiem wcześniej, gdy przychodzi do oglądania, wszystko sprowadza się do tego, czy "zaskoczy", czy nie.

Aletheia napisał:
To jest, zdarza mi się "przewinęło mi się i chciałam w końcu sprawdzić o co cho"

Głównie uprawiam coś takiego Very Happy

Aletheia napisał:
Z tego co widzę, wielu innych może mieć inaczej, ale ja z reguły wiem na czym stoję już po pierwszej próbie, bo dla mnie najważniejszy jest klimat, charakterystyczny styl całości, a to się aż tak nie zmienia.

Naprawdę jestem ciekawa, co byś w takim razie powiedziała o Doktorze Who. Wink

Dla mnie najważniejsze jest rozwijanie (a przynajmniej nie psucie) pewnych elementów, które mnie do dzieła przyciągnęły i uważam je za kluczowe (jak mam szczęście, to są one również kluczowe dla twórców); nad wieloma rzeczami jako fanka przejdę (po standardowej dawce narzekania) do porządku dziennego, ale gdy mi zaniedbać albo rozwalić "jądro", to się możemy pożegnać.

Aletheia napisał:
Podobnie czwarte PotC jest inne od pierwszego, ale to wciąż PotC, a nie Wyspa Skarbów.

Tak, ale jeśli w moim "jądrze" jest głównie postać Jacka z CBP, to OST nie jest już PotC, tylko czymś, co się podszywa pod PotC.

Aletheia napisał:
Prywatnie, jeśli zamierzam wejść aktywnie w jakikolwiek fandom, to staram się coś przynieść. Inaczej jakoś łyso, no bo z czym żeś przyszedł? A, z sobą...

Tu mam inne zdanie. Przyszłam z sobą: ze swoim entuzjazmem, wrażeniami, teoriami, przewidywaniami, życzliwością i charakterem. Jak jest zwyczaj, że wejście tylko z ciastkami, to przyniosę, ale nie uważam, że na miejsce w fandomie trzeba specjalnie zasługiwać.

Aletheia napisał:
ale już na przykład z nieseryjnym filmem/książką wszystko dostaje się od razu, więc można co najwyżej porównać wrażenia zaraz po i po jakimś czasie.

Tak. Ale, co ciekawe, po czasie nie tylko z powodu zmian, jakie nam w życiu zaszły, lecz też po czasie uczestnictwa w fandomie i na przykład poznaniu fanfiction Smile

Aletheia napisał:

Chociaż, prawda, zapomniałam, że Ty możesz obejrzeć najpierw pół filmu.

Jak takie długie je kręcą! Laughing Poważnie, nie wiem, czy kiedykolwiek obejrzałam w całości którykolwiek LotR albo Troję... Wszystko, co ma ponad dwie godziny, wygodnie ogląda mi się po połowie. Jak w teatrze, tylko z długością przerwy bywa różnie Wink

Żeby nie było - nie wypowiadam się o filmie, jeśli widziałam tylko połowę Very Happy

Aletheia napisał:
Ten element będzie chyba zawsze wpleciony, mniej czy bardziej, ale przynajmniej zaczęłabym od zapytania, czego pytający szuka, co mu przeszkadza, co mu pasowało...

Jasne, że próbować jakoś się zbliżyć i wczuć w sytuację drugiej osoby zawsze można, chodzi mi tylko o to, żeby obie strony były świadome, że zawsze jest to do pewnego stopnia zgadywanie. Co może się wydawać oczywiste, ale z drugiej strony czasem może się wśród okrzyków zachwytu wydawać, że wszyscy fani myślą o kanonie to samo.

Aletheia napisał:
Poza tym jak się samemu, to nie całkiem to...

Ja mam tak, że jeśli mogłabym coś napisać (w sensie wiem, co chcę napisać, tylko brakuje mi warsztatu), to bez sensu to czytać. Czytam fanfiction właśnie dlatego, żeby poznać coś, czego sama bym nie wymyśliła Very Happy


Aletheia napisał:
Co prawda, możliwe, że wciąż są o level nad nim, a mianowicie wiedzą o unikaniu mówienia, ale unikają mówienia o unikaniu mówienia.



Aletheia napisał:
I cokolwiek SPN ma spapranego, to jedno ma mocniejsze niż w czymkolwiek fabularnym mi znanym: wymowne, dobitne i realistyczne (sic!) pokazanie, że niczego się nie kocha i jednocześnie nienawidzi mocniej niż rodziny.

Miałam okazję załapać się na kawałek konferencji naukowej o kulturze fanowskiej (najciekawsza rzecz, jaka mi się zdarzyła w tym roku na uniwersytecie Very Happy) i ktoś zapytał prelegentkę, czy SPN będąc dziesięciosezonowym serialem ma jeszcze coś fabularnie do zaoferowania. Odpowiedź była taka, że raz na jakiś czas pojawia się w SPN coś tak łamiącego schematy, tak zaskakującego jeśli chodzi o telewizję, że warto dla takich odcinków obejrzeć wiele słabszych. Konkretów nie było z powodu braku czasu oraz antyspoilerowej polityki, ale bardzo mnie to zainteresowało. Też pisałaś o "momentach", prawda?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 19:24, 25 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
U mnie niezależnie od tego, co robię i ile wiem wcześniej, gdy przychodzi do oglądania, wszystko sprowadza się do tego, czy "zaskoczy", czy nie.

Podpisuję się.

Marta napisał:
Naprawdę jestem ciekawa, co byś w takim razie powiedziała o Doktorze Who. Wink

Który się zmienia, jak mniemam? Laughing Nie no, z czymś, co ma pół wieku, to jednak inny kaliber zmieniania... To jest chyba bliższe adaptowaniu "Trzech muszkieterów" (Baśni 1001 nocy, Księgi dżungli, Biblii, Szekspira... wiesz o co idzie) od nowa i od nowa. Niby to samo, ale zawsze inaczej. W takim wypadku "wpada się" (bądź nie) w daną wersję raczej niż cały zbiór. Jak się zdaje, z Doktorem Who zmiana to raczej metoda i sedno sprawy, a nie uboczny efekt? Trochę jak antologia tematyczna?

Marta napisał:
Tu mam inne zdanie. Przyszłam z sobą: ze swoim entuzjazmem, wrażeniami, teoriami, przewidywaniami, życzliwością i charakterem.

No to chyba jednak niekoniecznie masz, bo przecież to wszystko już jak najbardziej jest "czymś"! Very Happy Na wyrażenie myśli stać każdego, to już jest jak dla mnie minimum "bycia w fandomie" (w sensie tej aktywnej, widocznej części). Nie chodzi o jakieś specjalne ciastka (nie każdy musi umieć), ale o jakiekolwiek zaznaczenie swojej obecności, bodaj odpowiadaniem na pytania "co myślicie o...". To już jest wkład w fandom i wcale nie musi być gorszy od wypasionych ciastek (nieraz dwa zdania oryginalnej interpretacji albo wskazanie czegoś, co przeoczają inni, jest ciekawsze od całej galerii fanartów). Ale mówiłam to we wcześniejszym kontekście. Porównuję po prostu podejście "przeczytałem i myślę A, B i C" z postawą "chcę być fanem, przekonajcie mnie". Nie chodzi o "zasługiwanie". Mnie samą irytuje dzielenie fanów na mniej i bardziej prawdziwych. Owszem, niektórzy wnoszą więcej, są bardziej widoczni, ale tylko sam fan może decydować o tym, czy jest fanem.

Marta napisał:
Ale, co ciekawe, po czasie nie tylko z powodu zmian, jakie nam w życiu zaszły, lecz też po czasie uczestnictwa w fandomie i na przykład poznaniu fanfiction Smile

Tak, zdecydowanie.

Marta napisał:
Jak takie długie je kręcą! Laughing

I coraz dłuższe! Laughing

Marta napisał:
Poważnie, nie wiem, czy kiedykolwiek obejrzałam w całości którykolwiek LotR albo Troję... Wszystko, co ma ponad dwie godziny, wygodnie ogląda mi się po połowie. Jak w teatrze, tylko z długością przerwy bywa różnie Wink Żeby nie było - nie wypowiadam się o filmie, jeśli widziałam tylko połowę Very Happy

Tajest, zanotowano. Laughing Wszystkie LotRy najpierw widziałam w kinie, więc trochę trudno by było... Laughing U mnie to działa raczej tak, że nie lubię być "wybijana" z wciągnięcia (możesz się domyślić, jak kocha(ła)m przerywanie reklamami). Hm, w tym kontekście interesujące jest, że także książki lepiej mi się czyta jednym ciągiem. Nie jestem z tych, co mogą po pół godziny dziennie albo kwadrans między przystankami... (Czytałaś [link widoczny dla zalogowanych] Toroj? Trochę mnie wkurzył.)

Marta napisał:
Co może się wydawać oczywiste, ale z drugiej strony czasem może się wśród okrzyków zachwytu wydawać, że wszyscy fani myślą o kanonie to samo.

Swoją drogą, to specyficznie fajne uczucie, trafić na ten jeden głos odmienny. O dziwo, zauważyłam, że nawet kiedy się go niekoniecznie podziela. Very Happy A jeśli to jest przypadek "O rany, myślałam, że jestem jedyną czarną owcą w tym fandomie!" no to już w ogóle euforia. Laughing

Marta napisał:
Ja mam tak, że jeśli mogłabym coś napisać (w sensie wiem, co chcę napisać, tylko brakuje mi warsztatu), to bez sensu to czytać. Czytam fanfiction właśnie dlatego, żeby poznać coś, czego sama bym nie wymyśliła Very Happy

Ja prosta jestem i czytam, bo mi mało... Laughing Ale nie, serio, to lubię oba przypadki - zaskoczenia i "chciałabym o tym i o tym, pójdę poszukać".

Marta napisał:
kawałek konferencji naukowej o kulturze fanowskiej (najciekawsza rzecz, jaka mi się zdarzyła w tym roku na uniwersytecie Very Happy)

Powiedz co jeszcze tam było!!! Very Happy

Marta napisał:
Odpowiedź była taka, że raz na jakiś czas pojawia się w SPN coś tak łamiącego schematy, tak zaskakującego jeśli chodzi o telewizję, że warto dla takich odcinków obejrzeć wiele słabszych. Konkretów nie było z powodu braku czasu oraz antyspoilerowej polityki, ale bardzo mnie to zainteresowało. Też pisałaś o "momentach", prawda?

Udusiłabym. Znaczy, za ten brak konkretów. Zgadzam się odnośnie łamania schematów, ale zaraz nasuwa mi się mnóstwo niepewności - co ja wiem o schematach we współczesnej telewizji? Coś tam pewnie pisałam, ale teraz będę siedzieć i okropnie myśleć, jakie to mogłyby być rzeczy... Plątały mi się spostrzeżenia i przemyślenia, których nawet nigdzie nie zapisywałam, bo jakoś tak nie było okazji, ale co na przykład ona mogła mieć na myśli...? Neutral


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Sob 19:29, 25 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 23:05, 25 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Który się zmienia, jak mniemam? Laughing Nie no, z czymś, co ma pół wieku, to jednak inny kaliber zmieniania...

*rozgląda się czujnie* Oglądałam tylko nowe odcinki, od 2005, ale ciii, bo chociaż większość osób tak robiła, nie wolno się do tego otwarcie przyznawać Laughing

Aletheia napisał:
To jest chyba bliższe adaptowaniu "Trzech muszkieterów" (Baśni 1001 nocy, Księgi dżungli, Biblii, Szekspira... wiesz o co idzie) od nowa i od nowa. Niby to samo, ale zawsze inaczej. W takim wypadku "wpada się" (bądź nie) w daną wersję raczej niż cały zbiór.

I tutaj, wydaje mi się, są dwa obozy. Pierwszy, na czele z Moffatem, traktujący Doktora Who właśnie jako taki ciąg niepowiązanych ze sobą wersji - mogę zmieniać co mi się podoba - i drugi, pamiętający, że jednak te wszystkie serie układają się w pewną historię, a każdy kolejny Doktor ma wspomnienia poprzedników i pewne uniwersalne cechy (przy czym nie ma zgody o to, które nimi są). Ten pierwszy obraz wydaje się właściwszy, ale to takie frustrujące, gdy jedna wersja robi tak wiele dobrych rzeczy, a kolejna puszcza to wszystko w niepamięć.


Aletheia napisał:
Jak się zdaje, z Doktorem Who zmiana to raczej metoda i sedno sprawy, a nie uboczny efekt?

Moja znajomość klasycznego Doktora wyniesiona z materiałów dokumentalnych mówi, że tak, tak było od początku.

Aletheia napisał:
No to chyba jednak niekoniecznie masz, bo przecież to wszystko już jak najbardziej jest "czymś"!

W takim razie nie zrozumiałam właściwie Twoich słów o przynoszeniu. Dla mnie to oczywiste, że przychodzę z tym wszystkim, co wymieniłam i nie ogłaszam przy wejściu, że przyniosłam swoje opinie Very Happy

Aletheia napisał:
Ale mówiłam to we wcześniejszym kontekście. Porównuję po prostu podejście "przeczytałem i myślę A, B i C" z postawą "chcę być fanem, przekonajcie mnie".

Okej, rozumiem Smile

Aletheia napisał:
Mnie samą irytuje dzielenie fanów na mniej i bardziej prawdziwych. Owszem, niektórzy wnoszą więcej, są bardziej widoczni, ale tylko sam fan może decydować o tym, czy jest fanem.

Zgadzam się.

Aletheia napisał:
U mnie to działa raczej tak, że nie lubię być "wybijana" z wciągnięcia (możesz się domyślić, jak kocha(ła)m przerywanie reklamami).

Ja też nie lubię, a gdy jestem w trybie fana, nienawidzę - ale gdy mogę sama zdecydować, czy i kiedy robię sobie przerwę, to zupełnie co innego. W telewizji, jeśli już coś oglądam, to nigdy "na żywo". Stawiać się o określonej godzinie przed telewizorem i jeszcze pozwalać sobie przerywać w punkcie kulminacyjnym? Nie mogę uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu tak robiłam.

Aletheia napisał:
Hm, w tym kontekście interesujące jest, że także książki lepiej mi się czyta jednym ciągiem. Nie jestem z tych, co mogą po pół godziny dziennie albo kwadrans między przystankami...

Czytam niekoniecznie jednym ciągiem, ale bez długich przerw - jeśli mogę coś odłożyć na więcej niż tydzień, to albo nie wrócę w ogóle, albo - gdy jednak było interesujące, ale naprawdę nie miałam czasu - zacznę od początku. Chodzi raczej o to, by myślami być przy książce nawet jeśli danego dnia przeczytam jeden, dwa rozdziały.

Aletheia napisał:
Czytałaś wpis Toroj? Trochę mnie wkurzył.

Nie czytałam, dzięki za link Wink

Najbardziej nie podoba mi się postawa "ja tak mam/umiem/robię, więc wszyscy powinni tak mieć/umieć/robić". Otóż ja nie potrafię czytać z pozycji stojącej, z zajętymi obiema rękami; nie potrafię czytać, gdy ktoś obok mnie głośno rozmawia przez telefon; nie potrafię czytać, gdy muszę co chwilę sprawdzać, czy mój przystanek się nie zbliża (zazdroszczę wieloletniego pokonywania drogi "w ustalonym czasie"); nie potrafię czytać, gdy muszę uważać, by nikt mi nie zmoczył parasolem torebki. Czy czytam w autobusie? Jasne, że tak. Czy czytam w autobusie codziennie? Jasne, że nie.

Poza tym uważam, że są książki do czytania w autobusie, nawet takim całkowicie idealnym, i takie, którym trzeba oddać całą swoją uwagę, wprowadzić się w odpowiedni nastrój i tak dalej.

Aletheia napisał:
Swoją drogą, to specyficznie fajne uczucie, trafić na ten jeden głos odmienny. O dziwo, zauważyłam, że nawet kiedy się go niekoniecznie podziela.

Podzielam. To jest zawsze otwarcie nowej perspektywy, poznanie innego punktu widzenia i porównanie z nim swojego Smile

Aletheia napisał:
A jeśli to jest przypadek "O rany, myślałam, że jestem jedyną czarną owcą w tym fandomie!" no to już w ogóle euforia.

"Pójdź w me ramiona!" Laughing Zdecydowanie tak.

Aletheia napisał:
Ale nie, serio, to lubię oba przypadki - zaskoczenia i "chciałabym o tym i o tym, pójdę poszukać".

Naprawianie czy uzupełnianie kanonu swoją drogą - takich rzeczy szukam, ale jeśli mam do wyboru fanfik z niekanonicznym romansem, który potrafię sobie wyobrazić i taki z romansem, którego przebiegu "nie widzę", ale wydaje mi się interesujący (albo fanfik mi polecono jako dobry), to raczej wybieram ten drugi.

Aletheia napisał:
Powiedz co jeszcze tam było!!!

Zwierz ma jutro pisać Very Happy W ogóle dowiedzieć się, że na twoim uniwersytecie dzieją się takie rzeczy od blogerki z dalekiego miasta... Szczyt Rolling Eyes

Ze względu na zajęcia i możliwości załapałam się na jeden panel (program całej konferencji [link widoczny dla zalogowanych]), szczęśliwie tak jak chciałam, ten ze Zwierzem Very Happy Ale akurat Zwierz nie powiedział mi nic nowego (choć bardzo przyjemnie spędziłam czas), niespodziewanie interesujące było słuchanie o Firefly - którego historia jest fascynująca i większość obecnych na sali jej nie znało, więc zaciekawienie było ogromne - oraz o Supernatural, przy którym był śmiech od samego początku, gdy prowadząca zapytała, kto z obecnych na sali zna serial i wszyscy albo prawie wszyscy podnieśli ręce. Byłam bardzo zdziwiona, że sala nie była wypełniona po brzegi, bo wydarzenie jak z konwentu, a trzy z czterech osób okazało się wspaniałymi mówcami (czwarty miał świetny tekst wypowiedzi, ale czytał go z kartki), ale najwyraźniej inni mieli te same problemy, co ja, czyli a) brak informacji o konferencji i b) zajęcia.

Aletheia napisał:
Udusiłabym. Znaczy, za ten brak konkretów.

Autorka pytania rzuciła SPN po dwóch sezonach, więc może prowadząca miała nadzieję, że jeszcze wróci Laughing A poza tym jej prezentacja była o Castielu, więc to raczej nie był czas i miejsce na takie szczegółowe wypowiedzi.

Aletheia napisał:
Coś tam pewnie pisałam, ale teraz będę siedzieć i okropnie myśleć, jakie to mogłyby być rzeczy... Plątały mi się spostrzeżenia i przemyślenia, których nawet nigdzie nie zapisywałam, bo jakoś tak nie było okazji, ale co na przykład ona mogła mieć na myśli...?

Ojej, wkopałam Cię. Może jakoś dotrzesz przez Zwierza?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 1:06, 26 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
I tutaj, wydaje mi się, są dwa obozy. Pierwszy, na czele z Moffatem, traktujący Doktora Who właśnie jako taki ciąg niepowiązanych ze sobą wersji - mogę zmieniać co mi się podoba - i drugi, pamiętający, że jednak te wszystkie serie układają się w pewną historię, a każdy kolejny Doktor ma wspomnienia poprzedników i pewne uniwersalne cechy (przy czym nie ma zgody o to, które nimi są). Ten pierwszy obraz wydaje się właściwszy, ale to takie frustrujące, gdy jedna wersja robi tak wiele dobrych rzeczy, a kolejna puszcza to wszystko w niepamięć.

To ja bym była chyba za tym drugim... To jest, podobałoby mi się zmienianie klimatu, wypróbowywanie nowych konwencji, gatunków (SPN ma coś takiego w niektórych odcinkach), jako ogólna idea, nawet jeśli niekoniecznie kochałabym wszystkie rezultaty, natomiast chciałabym utrzymania spójności przyczynowo-skutkowej - fabuła, postacie itede. Jeśli coś byłoby zmieniane - choćby w charakterze postaci - chciałabym mieć to z uzasadnieniem.

Marta napisał:
Dla mnie to oczywiste, że przychodzę z tym wszystkim, co wymieniłam i nie ogłaszam przy wejściu, że przyniosłam swoje opinie Very Happy

Ogłaszać to może nie, ale niektórzy naprawdę zachowują się jak w spisie powszechnym - "Hej, jestem nowa!" ...i na tym się fanowanie kończy. Laughing Chociaż pewnie to dlatego, że im po prostu przeszło, po tygodniu... Poza tym o ile, jak mówię, nie przydzielałabym wejściówek innym na takiej podstawie, to osobiście wolę się odezwać dopiero, gdy już mam coś gdzieś napisanego/zrobionego, bodaj tę opinię... Zatem bez ciastek bym nie wyrzuciła, ale sama wolę przyjść z ciastkami. Laughing

Marta napisał:
Aletheia napisał:
Mnie samą irytuje dzielenie fanów na mniej i bardziej prawdziwych. Owszem, niektórzy wnoszą więcej, są bardziej widoczni, ale tylko sam fan może decydować o tym, czy jest fanem.

Zgadzam się.

Tu bym jeszcze dodała, że zasada "tylko sam fan decyduje" jest dla mnie istotna dlatego, że patrząc z zewnątrz nie da się tego ocenić. Bo po czym oceniać? Po typowych przejawach fanowania? No cóż, to jedyne czym się dysponuje nie siedząc w czyjejś głowie, ale można się na tym przejechać. Połowa mojego fanowania SPN to wytykanie słabości i jęczenie nad rozczarowaniami. Z drugiej strony, wyławiam co lepsze fanarty Temeraire, jednocześnie nie czując się fanką, bo kanon mnie nie powalił.

Marta napisał:
Stawiać się o określonej godzinie przed telewizorem i jeszcze pozwalać sobie przerywać w punkcie kulminacyjnym? Nie mogę uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu tak robiłam.

O, więc nie tylko ja się dziwię, ile się zmieniło... Laughing

Marta napisał:
Czytam niekoniecznie jednym ciągiem, ale bez długich przerw - jeśli mogę coś odłożyć na więcej niż tydzień, to albo nie wrócę w ogóle, albo - gdy jednak było interesujące, ale naprawdę nie miałam czasu - zacznę od początku. Chodzi raczej o to, by myślami być przy książce nawet jeśli danego dnia przeczytam jeden, dwa rozdziały.

Tak, mam podobnie, nawet "czas odłożenia" mniej więcej się zgadza (no, może do dwóch tygodni). Ale ten jeden-dwa rozdziały to i tak dużo. Mnie raczej przeraża wizja jednej-dwóch stron. A jak wynika z tekstu Toroj, niektórzy tak mają... Najlepiej mi jednak wchodzi po kilka godzin naraz - cała książka w dwóch-trzech gryzach. Albo jednym, jeśli bardzo krótka. Wtedy "widzę" to jako całość, wiem o czym to było, mam to "zanurzenie".

Marta napisał:
Najbardziej nie podoba mi się postawa "ja tak mam/umiem/robię, więc wszyscy powinni tak mieć/umieć/robić".

TAKKKK. Nic dodać, nic ująć. Kolnęło mnie dokładnie to samo. Też nie umiem w autobusach, z tym, że ja w ogóle, nawet trochę. Nie umiałabym w kawiarni, w parku, na plaży... W podwórkowych czasach próbowałam czytania na ławce albo na kocu (bo w książkach zawsze czytali na trawie pod drzewem), ale jedyne co zawsze zyskiwałam, to namolne osy i krąg dwa razy młodszych gapiów. Nie mieliśmy w mieście zoo, to nadał się każdy substytut... Przez większość życia czytałam z telewizorem włączonym trzy metry ode mnie, ale w miejscu publicznym, na otwartej przestrzeni, nie dam rady i już. Bo nie. A audiobooków nie tknę metrowym kijem. Od zawsze nie trawiłam powieści czytanych w radio - nie cierpię narzuconego tempa (jako całość stanowczo za wolno, za to nie mogę się zatrzymać na wybranych momentach) i aktorskiej interpretacji. A poza tym jestem skrajnym wzrokowcem - kiedy ktoś mi przynosi gazetę i mówi "Posłuchaj tego", to mu wyrywam i czytam sama. W szkole jak kazali coś przeczytać klasie, to potem szybko po cichu przelatywałam jeszcze raz, żeby wiedzieć o czym przed chwilą czytałam, bo własny głos mi to jakimś cudem blokował! Tak że ten, ja się naprawdę cieszę, że jest tyle sposobów na czytanie, poważnie. Ale ludzie są różne i nie wszystko jest dla wszystkich. I to nie znaczy, że coś jest z nimi nie tak. Każdy niech robi jak ma wypróbowane i jak mu najlepiej działa, i tyle. (Przypomina mi się, jak kiedyś ze zdumieniem czytałam komentarz dyslektyka, opisującego jak e-inkowe czytniki nareszcie umożliwiają mu sformatowanie tekstu w przyswajalny sposób, co z papierową książką jest oczywiście nieosiągalne. Paradoks leżał w tym, że ten pro-dyslektyczny tekst - nie więcej niż kilka słów widocznych naraz - dla mnie byłby właśnie tym, czym dla niego klasyczne formatowanie, totalną blokadą odbioru. Ludzie. Są. Różne. Toroj byłaby jedną z ostatnich osób, które bym wcześniej posądziła o niezrozumienie tego...) (Swoja drogą, zastanawiam się, czy tamten dyslektyk mógłby spróbować kartonika z wyciętym okienkiem do papierowych książek... Ale wielkość czcionki chyba też miała znaczenie.)

Marta napisał:
Poza tym uważam, że są książki do czytania w autobusie, nawet takim całkowicie idealnym, i takie, którym trzeba oddać całą swoją uwagę, wprowadzić się w odpowiedni nastrój i tak dalej.

Tak. Książki, na które czekałam, które są w jakiś sposób ważniejsze, zostawiam na weekend, na całkowicie prywatną przestrzeń i czas.

Marta napisał:
Zwierz ma jutro pisać Very Happy W ogóle dowiedzieć się, że na twoim uniwersytecie dzieją się takie rzeczy od blogerki z dalekiego miasta... Szczyt Rolling Eyes

Nie no, jeszcze trochę i zacznę rozważać powrót na studia, muszę posiedzieć i poczekać, żeby mi przeszło...

Obśliniłam się nad tym programem. Ale prelekcje po piętnaście minut? Co to, konferencja czy matura była? Zdziwiony

Marta napisał:
Ojej, wkopałam Cię. Może jakoś dotrzesz przez Zwierza?

E, jak nie odpowiedziała, to pewnie i Zwierz nie wie, a kontaktu bym specjalnie nie szukała (jestem patologicznie nieśmiała w takich sprawach, a poza tym mam dość roboty z przekopywaniem się przez wszystko SPNowe czego nie trzeba nawet szukać Laughing), ale będę myśleć raczej o zagadnieniu jako takim... No, bardziej niż do tej pory. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:03, 26 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
To jest, podobałoby mi się zmienianie klimatu, wypróbowywanie nowych konwencji, gatunków (SPN ma coś takiego w niektórych odcinkach), jako ogólna idea, nawet jeśli niekoniecznie kochałabym wszystkie rezultaty

Doktor Who bawi się z konwencjami i miesza gatunki z odcinka na odcinek, nie z serii na serię. Jasne, że nie wszystko wszystkich bawi tak samo, ale zgadzam się, że to daje gigantyczny potencjał i rzadko spotykany brak właściwie jakichkolwiek ograniczeń.

Aletheia napisał:
natomiast chciałabym utrzymania spójności przyczynowo-skutkowej - fabuła, postacie itede. Jeśli coś byłoby zmieniane - choćby w charakterze postaci - chciałabym mieć to z uzasadnieniem.

No ale jeśli każda wersja jest osobną wersją, to tej spójności być nie musi. W każdej pojawiają się nowe postacie i raczej o innych się dużo nie wspomina (Moffat powinien mieć zakaz wspominania i przywracania nieswoich postaci, bo je widzi zupełnie inaczej), w każdej jest inne przesłanie, a przesłaniu podporządkowana jest fabuła. Jasne, że jedne zmiany fabularne są bardziej sensowne niż inne, ale wszystko się według mnie sprowadza do tego, czy kupujemy nowe przesłanie. Jeśli nie, to będziemy się czepiać braku spójności; jeśli tak, to nie będziemy jej wymagać, "bo to są dwie różne wersje".

Aletheia napisał:
Ogłaszać to może nie, ale niektórzy naprawdę zachowują się jak w spisie powszechnym - "Hej, jestem nowa!" ...i na tym się fanowanie kończy.

Myślę, że nie wszyscy zanim ujawnią się w jakiejś społeczności najpierw obserwują ją przez miesiąc i zaznaczają tematy, w których się odezwą albo robią listę takich, które założą Very Happy Witają się, a potem eksplorują zasoby, poznają opinie... i może nagle okazuje się, że nie mają ochoty rozmawiać/czują, że nie zostaną w tej grupie zrozumiani/oczekiwali czegoś innego. Głupio wtedy skasować powitanie albo się głośno żegnać Very Happy

Aletheia napisał:
Tu bym jeszcze dodała, że zasada "tylko sam fan decyduje" jest dla mnie istotna dlatego, że patrząc z zewnątrz nie da się tego ocenić. Bo po czym oceniać? Po typowych przejawach fanowania?

A co to są typowe przejawy fanowania i czemu akurat typowe mają być definiujące? Very Happy Definicja fana siedzi moim zdaniem w głowie każdego z nich i tylko on wie, czy nim jest, czy nie jest.

Aletheia napisał:
Najlepiej mi jednak wchodzi po kilka godzin naraz - cała książka w dwóch-trzech gryzach.

U mnie wielkość "gryzów" różni się w zależności od lektury, czasem jeden rozdział to więcej do przetworzenia w głowie niż sto stron czegoś innego. Ale jedna-dwie strony to chyba tylko tekst matematyczny, a nie o tym mówimy. Smile

Aletheia napisał:
Przez większość życia czytałam z telewizorem włączonym trzy metry ode mnie, ale w miejscu publicznym, na otwartej przestrzeni, nie dam rady i już.

Ja z kolei nie potrafię przy telewizorze. Ile to razy, utknąwszy w jednym pokoju podczas wakacji z kimś, czyją ulubioną rozrywką było oglądanie telewizji musiałam tłumaczyć, że super, że ja ci z książką nie przeszkadzam oglądać, ale ty mi z telewizorem przeszkadzasz czytać... I znów się dziwię, jakim anachronizmem jest telewizor bez możliwości oglądania go ze słuchawkami w uszach - jakieś wejście na słuchawki może i jest, ale kabel za krótki jak na odległość do oglądania telewizji, chyba że sprzedają takie dłuższe.

Aletheia napisał:
A audiobooków nie tknę metrowym kijem. Od zawsze nie trawiłam powieści czytanych w radio - nie cierpię narzuconego tempa (jako całość stanowczo za wolno, za to nie mogę się zatrzymać na wybranych momentach) i aktorskiej interpretacji.

Dla mnie wrażenia z czytania i słuchania tego samego są tak różne, jakby to były dwie różne powieści. W testach na typu "czy jesteś wzrokowcem, słuchowcem czy kinestetykiem" wychodziło mi zawsze albo wszystko, gdy można było zaznaczać, ile odpowiedzi się chce, albo nic, gdy tylko jedną. Najlepiej się uczę, rozmawiając z drugą osobą (słuch) podczas pisania (ruch) na tablicy czy kartce (wzrok), więc... Rolling Eyes Ale. Audiobooki mają dla mnie wadę "za wolno", a zaletę odpowiedniej intonacji i takiej interpretacji, która w mojej głowie może by nie powstała. Cudownie mi się słuchało fragmentu "Ferdydurke" czytanego przez Macieja Stuhra, uwielbiam słuchać poezji, może dlatego, że specjalnie nie lubię (nie potrafię?) jej czytać. Różne takie rzeczy mam ponagrywane do słuchania również w autobusie, ale znów - nie słucham wszystkiego, bo niektóre rzeczy są do słuchania w odosobnieniu, a nie gdy musi przekrzyczeć czyjąś rozmowę przez telefon.

Aletheia napisał:
Ludzie. Są. Różne.

Amen.

Aletheia napisał:
Książki, na które czekałam, które są w jakiś sposób ważniejsze, zostawiam na weekend, na całkowicie prywatną przestrzeń i czas.

Albo filmy, albo wyjątkowe odcinki serialu. Wtedy nie ma już oglądania po połowie Very Happy

Aletheia napisał:
Nie no, jeszcze trochę i zacznę rozważać powrót na studia, muszę posiedzieć i poczekać, żeby mi przeszło...

Ja bardzo krytycznie spojrzałam na swój kierunek Laughing

Aletheia napisał:
Ale prelekcje po piętnaście minut?

Piętnaście minut to jest dobry czas: trzeba wyrzucić przydługie wstępy, dokładnie wiedzieć, co się chce powiedzieć, a jeśli nudzisz, to nikt nie wyjdzie w połowie, bo te parę minut przemęczy Very Happy
A poważnie, nie wiem, jaki czas jest zwyczajowo przyjęty, wiem, że na matematyce w piętnaście minut się nie przebrnie przed wstępne definicje Laughing

Aletheia napisał:
E, jak nie odpowiedziała, to pewnie i Zwierz nie wie, a kontaktu bym specjalnie nie szukała (jestem patologicznie nieśmiała w takich sprawach, a poza tym mam dość roboty z przekopywaniem się przez wszystko SPNowe czego nie trzeba nawet szukać Laughing), ale będę myśleć raczej o zagadnieniu jako takim... No, bardziej niż do tej pory.

Może znajdziesz wśród tego, czego nie trzeba szukać? Very Happy Jakby co, to daj znać, sama jestem ciekawa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 20:43, 26 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Jeśli nie, to będziemy się czepiać braku spójności; jeśli tak, to nie będziemy jej wymagać, "bo to są dwie różne wersje".

Prawdopodobnie musiałabym oceniać każdy przypadek niespójności z osobna. I nie wątpię, że dyskusje co jest niespójnością, a co niespójnością domniemaną, muszą robić pół tego fandomu. Laughing

Marta napisał:
Witają się, a potem eksplorują zasoby, poznają opinie... i może nagle okazuje się, że nie mają ochoty rozmawiać/czują, że nie zostaną w tej grupie zrozumiani/oczekiwali czegoś innego. Głupio wtedy skasować powitanie albo się głośno żegnać Very Happy

Z tym ostatnim się zgadzam, a co do pierwszego, to nie o mnie. Laughing To jest, zanim gdzieś wyjrzę i zamacham "Hej!", najpierw długo obwącenzuraę,* czy aby na pewno tu pasuję. Inna sprawa, że u mnie to najczęściej idzie w kolejności "kanon --> zapis pierwszych myśli --> fandom". Jeśli mam w planach coś napisać, to wręcz staram się zrobić to zanim pójdę sprawdzać cudze. Taka prywatna mini paranoja na tle "czystości wrażenia"...

* [po obejrzeniu podglądu] Właśnie się dowiedziałam, że mamy na forum filtr cenzurowy... o____o Taki więcej czujny niż enteligentny, nie? Mr. Green

Marta napisał:
A co to są typowe przejawy fanowania i czemu akurat typowe mają być definiujące? Very Happy

Prawdopodobnie rzeczy, o których mówią na takich konferencjach jak tamta... Laughing

Marta napisał:
Definicja fana siedzi moim zdaniem w głowie każdego z nich i tylko on wie, czy nim jest, czy nie jest.

Tak, choć ja patrzę na to raczej pod kątem "poczucia" niż "definicji". Czuję się fanem, uważam się za fana, czy nie? Swoją drogą, jeśli już myślimy o definicjach, to fan byłby jedną z tych rzeczy jak science fiction albo czas. Wiadomo co to jest, dopóki nie próbuje się zdefiniować...

Marta napisał:
U mnie wielkość "gryzów" różni się w zależności od lektury, czasem jeden rozdział to więcej do przetworzenia w głowie niż sto stron czegoś innego.

Tak, to zależy też od samej książki. Niektóre są napisane właśnie do podgryzania w krótkich podejściach, a inne są stosunkowo gorzej rozbijalne. To pierwsze, to częściej literatura faktu, te drugie to szczególnie powieści.

Marta napisał:
I znów się dziwię, jakim anachronizmem jest telewizor bez możliwości oglądania go ze słuchawkami w uszach - jakieś wejście na słuchawki może i jest, ale kabel za krótki jak na odległość do oglądania telewizji, chyba że sprzedają takie dłuższe.

Zaczęłam się zastanawiać, czy przypadkiem kiedyś kable słuchawkowe nie były dłuższe... Przysiągłabym, że naście lat temu dało się usiąść te dwa metry od telewizora i to były takie z pałąkiem i okrągłymi nausznikami z gąbką. A współczesne ear-plugi niby trzeba zawijać, jeśli się podłącza do czegoś w kieszeni, ale laptopa nie odsuniesz dalej niż poza kolana... A w ogóle, to już dawno we wszystkim powinny być bezprzewodowe. Ale to znowu problem z zasilaniem...

Marta napisał:
W testach na typu "czy jesteś wzrokowcem, słuchowcem czy kinestetykiem" wychodziło mi zawsze albo wszystko, gdy można było zaznaczać, ile odpowiedzi się chce, albo nic, gdy tylko jedną. Najlepiej się uczę, rozmawiając z drugą osobą (słuch) podczas pisania (ruch) na tablicy czy kartce (wzrok), więc... Rolling Eyes

Laughing Wszelkie testy osobowościowe zawsze przyjmowałam, hm, nieco sceptycznie, żeby ująć to delikatnie...

Marta napisał:
uwielbiam słuchać poezji, może dlatego, że specjalnie nie lubię (nie potrafię?) jej czytać.

Lubię poezję śpiewaną, ale czytanej niespecjalnie...

Marta napisał:
A poważnie, nie wiem, jaki czas jest zwyczajowo przyjęty, wiem, że na matematyce w piętnaście minut się nie przebrnie przed wstępne definicje Laughing

Ja też nie, ale prelekcja kojarzy mi się z czymś między pół a półtorej godziny... A jakby tak, o zgrozo, widownia miała pytania po tym kwadransie? Very Happy

Marta napisał:
Jakby co, to daj znać, sama jestem ciekawa.

Albo spiszę własne, jak mnie znowu wkurzy jakieś natrafione "W SPN nie ma tego czy tamtego." Mr. Green
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 21:21, 26 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
I nie wątpię, że dyskusje co jest niespójnością, a co niespójnością domniemaną, muszą robić pół tego fandomu.

A ile różnych headcanonów Very Happy

Aletheia napisał:
Właśnie się dowiedziałam, że mamy na forum filtr cenzurowy... o____o

Też jestem zdziwiona. Nigdy nie był potrzebny Very Happy

Aletheia napisał:
Taki więcej czujny niż enteligentny, nie?

Laughing

Aletheia napisał:
Prawdopodobnie rzeczy, o których mówią na takich konferencjach jak tamta...

Tylko na dłuższych Very Happy

Aletheia napisał:
Swoją drogą, jeśli już myślimy o definicjach, to fan byłby jedną z tych rzeczy jak science fiction albo czas. Wiadomo co to jest, dopóki nie próbuje się zdefiniować...

Tak. Ale coś czuję, że wojskowym by się udało wymyślić coś spektakularnego Laughing

Aletheia napisał:
Ja też nie, ale prelekcja kojarzy mi się z czymś między pół a półtorej godziny... A jakby tak, o zgrozo, widownia miała pytania po tym kwadransie?

Pytania były po wszystkich czterech. Też uważam, że gdyby dać dwa razy więcej czasu, to nie zapadłaby niezręczna cisza "oj, wyczerpaliśmy temat", ale może nie wolno na uczelniach tak długo mówić o rzeczach ekscytujących? Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 22:31, 26 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Ale coś czuję, że wojskowym by się udało wymyślić coś spektakularnego Laughing

Chcę!!! Very Happy

Marta napisał:
ale może nie wolno na uczelniach tak długo mówić o rzeczach ekscytujących? Laughing

Czuję, że odkryłaś straszny sekret, z gatunku tych, co to następnego dnia o świcie pukają smutni panowie. Jeśli od jutra znikniesz, będę wiedzieć dlaczego! Very Happy

EDIT
(Czy już wysyłać paczki do mamra?)

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Czw 22:12, 30 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 0:31, 31 Paź 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Czy już wysyłać paczki do mamra?

Uciekłam Laughing

Aletheia napisał:
Uch, tyle szumu, tyle zagęszczania napięcia i… dwusetny odcinek jest recyklingiem najnudniejszego?

A to dwusetny nie będzie następny? Coś słyszałam, że mieli go nazwać "Fanfiction"? Piętnaście minut prelekcji i próbuję uchodzić za eksperta Laughing Swoją drogą, rozmawiałam dziś z koleżanką na temat seriali* i po ustaleniu wspólnego frontu**, wymianie zachwytów i nostalgicznych komentarzy w stylu "teraz to już nie to samo" na temat Doktora Who ja jej poleciłam Sherlocka, a ona mi chciała sprzedać Supernatural - i po tym, jak wyprzedzałam jej komentarze dotyczące serialu nie chciała mi uwierzyć, że go nie oglądam. Czasem nie potrafiłam udowodnić nauczycielom, że przeczytałam lekturę, gdy naprawdę ją przeczytałam, a tu jest na odwrót Laughing


*Ile czasu trzeba spędzić z drugą osobą, by można było się niewinnie zapytać, czy "ogląda jakieś seriale", mając nadzieję, że jest szaloną fanką czegoś, a najlepiej szaloną fanką czegoś, co też oglądasz? Nigdy nie chcę wyjść na nienormalną, więc czekam na jakiś pretekst albo sama robię jakąś uwagę, licząc, że ktoś będzie może zainteresowany i zapyta. Utrudniam? Very Happy

**Chyba w każdym fandomie istnieją - a jeśli nie, to powinno się je ustalić Very Happy - podstawowe pytania, od których najczęściej zaczyna się rozmowę, identyfikując nową osobę jako współfana. W Doktorze Who trzeba na wstępie wskazać ulubionego Doktora, króciutko scharakteryzować swój stosunek do pozostałych, w tym aktualnego, wybrać ulubionego i najmniej ulubionego towarzysza/towarzyszy Doktora, koniecznie wyrazić swoją opinię o Rose, a w Internecie obowiązkowo powiedzieć coś o Moffacie - w sumie niewiele jak na serial o tak wielu zmiennych. W przypadku Pamiętników Wampirów wystarczy wymienić swoich ulubionych bohaterów, taki zestaw daje baaardzo wiele informacji. Sherlock jest interesujący, bo gdy się nie shipuje Johnlocka, trzeba od tego zaczynać całą rozmowę (nie wiem, jak wygląda rozmowa dwóch osób shipujących Johnlocka, ale myślę, że we wstępnym etapie poświęcają swojemu OTP mniej czasu niż dwie osoby z sekcji "just friends" poważnie przekonujące do niej, nie wiedzieć po co, siebie nawzajem), ale stosunkowo szybko przechodzi się do szczegółów, trzeba się tylko przyznać, od kiedy się serial ogląda - i uznać wyższość tej osoby, która ogląda dłużej. W przypadku Pottera brakuje mi możliwości delikatnego spytania o fanfiction; moje rozmowy zwykle krążyły między ulubionym tomem, tematem "książki a filmy" i ulubionymi postaciami; z ostatniego pytania często na próżno usiłowałam wywnioskować, na ile głęboko ktoś siedzi w tym fanfiction i do czego się mogę przyznać i nie zabrzmieć jak wariatka, a do czego nie Very Happy A podsumowując ten długi przypis westchnę tylko smutno, że nie pamiętam odbycia "fanowskiej" rozmowy "w realu" na temat PotC i jestem ciekawa, jak by przebiegła. Zaczęłoby się od razu od ulubionej/ych części i ustosunkowania się do pozostałych czy bardziej ogólnych "wiesz, nie oglądam filmów o piratach, ale..." lub "widziałam jeszcze X innych filmów z Deppem"? Smile

Aletheia napisał:
Do anielskiego NFZtu też są półroczne kolejki?

Laughing Jakieś nie bardzo zachęcające to niebo Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 1:46, 31 Paź 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Uciekłam Laughing

Uff! Jakby co, będę Cię kryć! W składanej wersalce! Very Happy

Marta napisał:
A to dwusetny nie będzie następny? Coś słyszałam, że mieli go nazwać "Fanfiction"?

No też mi się tak zdawało, ale wygląda na to, że Pilota różnie liczą. Wobec tego jeszcze jest nadzieja, bo ten jest dwusetny, a kolejny będzie dwusetny BARDZIEJ? Laughing Wniosek uboczny: im bardziej sprawdzam pewne rzeczy, tym bardziej mi się plączą. Mam koronny dowód, że nie umiem oglądać seriali. Laughing (Swoją drogą, setny nie był jakoś szczególnie specjalny...)

Marta napisał:
Ile czasu trzeba spędzić z drugą osobą, by można było się niewinnie zapytać, czy "ogląda jakieś seriale"

Nie wiem, ja w realu znam chyba tylko takich, co "M jak miłość"... Rolling Eyes

Marta napisał:
Chyba w każdym fandomie istnieją - a jeśli nie, to powinno się je ustalić Very Happy - podstawowe pytania, od których najczęściej zaczyna się rozmowę, identyfikując nową osobę jako współfana.

"Sam girl or Dean girl?" Pretty much irrelevant, Wysoki Sądzie. To jest dopiero freak... Laughing W PotC są same Jack girls,* więc pozostaje tylko "Trilogy or...?"

* No co, to sarkazm był. Mr. Green

Marta napisał:
Sherlock jest interesujący, bo gdy się nie shipuje Johnlocka, trzeba od tego zaczynać całą rozmowę

Pocieszasz mnie, bo z daleka to wygląda raczej, jakby takie wyznania czyniło się półgębkiem w tajnych klubach po północy. Very Happy

Marta napisał:
myślę, że we wstępnym etapie poświęcają swojemu OTP mniej czasu niż dwie osoby z sekcji "just friends" poważnie przekonujące do niej, nie wiedzieć po co, siebie nawzajem

Mr. Green

Marta napisał:
trzeba się tylko przyznać, od kiedy się serial ogląda - i uznać wyższość tej osoby, która ogląda dłużej.

To coś jak między StarWarsowcami. "Widziałem Starą Wersję w kinie".

Marta napisał:
W przypadku Pottera brakuje mi możliwości delikatnego spytania o fanfiction; moje rozmowy zwykle krążyły między ulubionym tomem, tematem "książki a filmy" i ulubionymi postaciami; z ostatniego pytania często na próżno usiłowałam wywnioskować, na ile głęboko ktoś siedzi w tym fanfiction i do czego się mogę przyznać i nie zabrzmieć jak wariatka, a do czego nie Very Happy

Przypuszczam, że tu dużo zależy od miejsca - w jednym HP (czy cokolwiek innego) jest "fandomem", więc żadne pytanie nie dziwi, a w innym to jest taka seria książek autorstwa pani takiej a takiej, które to książki można lubić albo nie. "Fanfiction? Co to jest fanfiction?" Pierwszego typu środowisk osobiście w realu nie znam, ale oczywiście to jest ten rodzaj nieznania ze świadomością, że codziennie się kogoś musi mijać na ulicy... Smile (Przypuszczam, że Twój rozmówca zawsze próbował wyczuć to samo... Laughing)

Marta napisał:
Zaczęłoby się od razu od ulubionej/ych części i ustosunkowania się do pozostałych czy bardziej ogólnych "wiesz, nie oglądam filmów o piratach, ale..." lub "widziałam jeszcze X innych filmów z Deppem"?Smile

Oba scenariusze możliwe z różnymi osobami, jak sądzę. Ale w Necie właściwie tak samo. Smile

Marta napisał:
Laughing Jakieś nie bardzo zachęcające to niebo Very Happy

Jak dotąd cały wątek anielski w dziesiątym sezonie jest o aniołach, które nie chcą wracać do Nieba. Laughing


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 1:55, 31 Paź 2014, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 20:52, 01 Lis 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Wobec tego jeszcze jest nadzieja, bo ten jest dwusetny, a kolejny będzie dwusetny BARDZIEJ?

Dwusetny teoretyczny i dwusetny praktyczny? Very Happy

Aletheia napisał:
Swoją drogą, setny nie był jakoś szczególnie specjalny...

Może dlatego, że do setnych sporo seriali dochodzi? Very Happy House swojego setnego chyba niczym nie wyróżnił (albo nie pamiętam Very Happy), Pamiętniki Wampirów poświęciły więcej miejsca lubianej postaci (swoją drogą, żeby do tego był potrzebny setny odcinek...), ale poza tym odcinek był dość "normalny". W Doktorze Who było podobno niedawno coś takiego, że jak wziąć odcinki od pewnego miejsca i je policzyć w specyficzny sposób, to wychodziło 250, co tylko dowiodło tego, że dla chcącego specjalnych odcinków widza zawsze się znajdzie jakiś okrągły numer Laughing

Aletheia napisał:
Nie wiem, ja w realu znam chyba tylko takich, co "M jak miłość"...

Współczuję, u mnie większość coś ogląda, ale nie fanuje do tego stopnia, co ja i już to mnie frustruje.

Aletheia napisał:
"Sam girl or Dean girl?" Pretty much irrelevant, Wysoki Sądzie. To jest dopiero freak...

Ostracyzm? Very Happy

Aletheia napisał:
W PotC są same Jack girls,* więc pozostaje tylko "Trilogy or...?"

Or what? Wszystkie cztery? Very Happy

Aletheia napisał:
* No co, to sarkazm był.

Jest taka legenda miejska, że są jakieś "Will girls". Może jedna. I niekoniecznie prawdziwa. Lizzie czy jakoś tak. Laughing

Aletheia napisał:
Pocieszasz mnie, bo z daleka to wygląda raczej, jakby takie wyznania czyniło się półgębkiem w tajnych klubach po północy.

Takie samo mam wrażenie, jeśli chodzi o "ale jak to Dean cię denerwuje?" Very Happy Może w grupie Johnlockerów jeden "odszczepieniec" musiałby swoje wyznanie czynić przepraszającym tonem, ale nie spotkałam się z ostracyzmem. Może po prostu obgadują za plecami czy coś Laughing

Aletheia napisał:
Pierwszego typu środowisk osobiście w realu nie znam, ale oczywiście to jest ten rodzaj nieznania ze świadomością, że codziennie się kogoś musi mijać na ulicy...

W moim przypadku trudno mówić o środowiskach, "w realu" wolę się poznawać z pojedynczymi osobami raczej niż z grupami.

Aletheia napisał:
Przypuszczam, że Twój rozmówca zawsze próbował wyczuć to samo...

Przypomina mi się gra w podchody dotycząca odgadywania zawodów rozmówców opisywana w "Przejrzeć Anglików" Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 22:29, 01 Lis 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Dwusetny teoretyczny i dwusetny praktyczny? Very Happy

Albo próba generalna. Very Happy

Marta napisał:
House swojego setnego chyba niczym nie wyróżnił (albo nie pamiętam Very Happy)

Może jak się kapnęli, to już było po ptokach. Mr. Green W SPN pewnie też.

Marta napisał:
W Doktorze Who było podobno niedawno coś takiego, że jak wziąć odcinki od pewnego miejsca i je policzyć w specyficzny sposób, to wychodziło 250

To jak kod biblijny... Laughing

Marta napisał:
Ostracyzm? Very Happy

Jeszcze nie wiem, nie miałam okazji sprawdzić. Laughing W ogóle to odkryłam, że paradoksalnie w ogromnym fandomie możesz mieć niewiele więcej okazji do pogadania niż w prawie nieistniejącym. Ciężko się przebić w takim tłumie z czymś swoim, uwagę dyskutujących ściągają rzeczy już wcześniej najpopularniejsze albo pojawiające się najszybciej po danym wydarzeniu, po czym mało którego interesują kolejne głosy i miejsca do dyskusji, bo większość już się czuje wygadana. Rozwiązaniem jest oczywiście pójście tam, gdzie już trwa dyskusja i zwyczajnie dołączenie, ale tam nieraz skupiają się na czym innym, więc trzeba by na dzień dobry wjechać z offtopem, a poza tym osobiście wolę pogadać z kilkoma stałymi ludźmi, z którymi się mniej więcej znamy i rozumiemy, niż z przypadkowymi nickami, których nigdy wcześniej i w większości nigdy później nie spotkam...

Marta napisał:
Or what? Wszystkie cztery? Very Happy

Na przykład. Very Happy Właśnie w tym rzecz, że tu mamy raczej "Trylogia albo [wstaw swoją opcję, nowo poznany fanie]" niż "Trylogia albo [cokolwiek określonego z góry]". Przy czym z każdą nową częścią to się robi mniej określalne z góry, bo po DMC były dwie opcje: "Biorę wszystko!" albo "Sequele nie istnieją". Do tego drugiego osobne grupy dyskusyjne powstawały. Very Happy

Marta napisał:
Jest taka legenda miejska, że są jakieś "Will girls". Może jedna. I niekoniecznie prawdziwa. Lizzie czy jakoś tak. Laughing

W dodatku się waha. Laughing

Marta napisał:
Może po prostu obgadują za plecami czy coś Laughing

Podejrzewam, że nie tracą na to czasu, który wolą przeznaczyć na zajmowanie się swoim shipem. Zdrowsze podejście. Laughing W ogóle interesująco byłoby zestawić więcej takich "fandom X z daleka, a fandom X w praktyce", podobnie jak te "pytania na początek". Trafiają się nieraz rzeczy (najczęściej fanarty) pod kątem "wyobrażenia o kanonie na podstawie fandomu a kanon faktyczny", ale to niezupełnie to. (Chociaż też uwielbiam. Parę lat temu widziałam post, gdzie w zaskoczeniach było między innymi "To Norrington nie jest po stronie pozytywnej?" Very Happy )

Marta napisał:
W moim przypadku trudno mówić o środowiskach, "w realu" wolę się poznawać z pojedynczymi osobami raczej niż z grupami.

Ja nie tylko w realu, stąd źle mi się dyskutuje w obcych tłumach i z doskoku... To zbawienie, że trochę znasz SPN i mam do kogo dziób otworzyć. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 1:09, 03 Lis 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
Albo próba generalna.

Gdy już wyemitują oba, oficjalnym dwusetnym zostanie ten, który się bardziej spodoba Laughing

Aletheia napisał:
Ciężko się przebić w takim tłumie z czymś swoim, uwagę dyskutujących ściągają rzeczy już wcześniej najpopularniejsze albo pojawiające się najszybciej po danym wydarzeniu, po czym mało którego interesują kolejne głosy i miejsca do dyskusji, bo większość już się czuje wygadana.

Tak, zdarza się. "Cześć, bo ja chciałam podyskutować o odcinku sprzed sześciu lat, który widziałam tydzień temu. Zauważyłam, że... [elaborat]"
*cisza*

Aletheia napisał:
Rozwiązaniem jest oczywiście pójście tam, gdzie już trwa dyskusja i zwyczajnie dołączenie, ale tam nieraz skupiają się na czym innym, więc trzeba by na dzień dobry wjechać z offtopem

Moja metoda. Przyłączam się, odpowiadam na aktualną kwestię, po czym staram się skierować dyskusję na temat, który mnie najbardziej interesuje Laughing Można tak czasem znaleźć równie "nowych" i dyskusja się toczy Very Happy

Aletheia napisał:
a poza tym osobiście wolę pogadać z kilkoma stałymi ludźmi, z którymi się mniej więcej znamy i rozumiemy, niż z przypadkowymi nickami, których nigdy wcześniej i w większości nigdy później nie spotkam...

Zawsze chętnie wysłucham nowej osoby, jeśli ma coś ciekawego do powiedzenia, ale lubię też, gdy rozmawiając z kimś nie muszę tłumaczyć pewnych rzeczy albo łagodzić niektórych wypowiedzi, żeby nie wybuchła wojna Smile

Aletheia napisał:
Właśnie w tym rzecz, że tu mamy raczej "Trylogia albo [wstaw swoją opcję, nowo poznany fanie]" niż "Trylogia albo [cokolwiek określonego z góry]".

Faktycznie, mniej określone jest. Choć tamto to oczywiście wciąż uproszczenia na początek Smile

Aletheia napisał:
Trafiają się nieraz rzeczy (najczęściej fanarty) pod kątem "wyobrażenia o kanonie na podstawie fandomu a kanon faktyczny"

Uwielbiam Very Happy Widziałaś coś takiego SPNowego? Very Happy

Aletheia napisał:
Parę lat temu widziałam post, gdzie w zaskoczeniach było między innymi "To Norrington nie jest po stronie pozytywnej?"

Jak to nie jest? Very Happy Ja mu kibicowałam Laughing

Aletheia napisał:
To zbawienie, że trochę znasz SPN i mam do kogo dziób otworzyć.

Polecam się Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 2:12, 03 Lis 2014 Temat postu:

Marta napisał:
Gdy już wyemitują oba, oficjalnym dwusetnym zostanie ten, który się bardziej spodoba Laughing

Jestem za! Very Happy

Marta napisał:
Tak, zdarza się. "Cześć, bo ja chciałam podyskutować o odcinku sprzed sześciu lat, który widziałam tydzień temu. Zauważyłam, że... [elaborat]"
*cisza*

No! [chlip] Powtórzone wielokrotnie działa cuda na samoocenę... A żeby było śmieszniej, akurat rewatchingi starych odcinków SPN na LJu ściągają co najmniej tyle samo ludzi, co komentarze do bieżących. Więcej, jeśli te ostatnie pojawią się później niż na drugi dzień po premierze. Drogie Bravo, co robię źle? Dodanie obrazków i spamowanie reklamą na fandomowych słupach ogłoszeniowych też nie pomogło, w końcu machnęłam ręką i odpuściłam sobie pisanie angielskich wersji, nie to nie. Gorzej, że pod polskimi też mi ostatnio ludzie zamilkli... Przy czym, taka ich mać, statystyki wyświetleń świadczą, że czytają - polskie i angielskie. Tylko odezwać się to już nie ma komu.

Marta napisał:
Zawsze chętnie wysłucham nowej osoby, jeśli ma coś ciekawego do powiedzenia, ale lubię też, gdy rozmawiając z kimś nie muszę tłumaczyć pewnych rzeczy albo łagodzić niektórych wypowiedzi, żeby nie wybuchła wojna Smile

Otóż to. W takich stadach przypadkowych obcych nieraz się oczywiście znajduje kogoś, kto stanie się właśnie "stałym do dyskusji", ale to z kolei lepiej działa na forach takich jak Perła. Na LJ jednak jest się prawie zawsze "u kogoś", u autora otwierającego postu i to z nim się przede wszystkim dyskutuje. I już widać, że nie wystarczy iść gdziekolwiek - żeby to naprawdę zaiskrzyło, trzeba trafić na naprawdę interesujący post, interesującego autora. A to już trudniejsze. Na przykład SPN ma jedną autorkę met, z którą chętnie bym pisała. Tej jesieni ogłosiła, że odpuszcza dziesiąty sezon i się wymeldowuje z interesu...

Marta napisał:
Widziałaś coś takiego SPNowego? Very Happy

...i próbuję od dłuższego czasu odszukać, bo nie odłożyłam na bok i mi wcięło. Rolling Eyes W międzyczasie masz tu pokrewny gatunek, czyli [link widoczny dla zalogowanych]. Laughing Lubię tę rysowniczkę, zrobiła [link widoczny dla zalogowanych] i ma mnóstwo drobiazgów z fajnym, celnym humorem.

Marta napisał:
Jak to nie jest? Very Happy Ja mu kibicowałam Laughing

Gdzieśmy to położyły tego avka... A, [link widoczny dla zalogowanych]. Laughing (A Gugiel sie nie zna. Proponuje głównie gwintowane akcesoria fotograficzne. Laughing)

Marta napisał:
Polecam się Wink

Wzajemnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 18:01, 04 Lis 2014 Temat postu:

Aletheia napisał:
A żeby było śmieszniej, akurat rewatchingi starych odcinków SPN na LJu ściągają co najmniej tyle samo ludzi, co komentarze do bieżących.

Ale jakieś zbiorowe rewatchingi czy indywidualne?

Aletheia napisał:
Przy czym, taka ich mać, statystyki wyświetleń świadczą, że czytają - polskie i angielskie. Tylko odezwać się to już nie ma komu.

Za mało chwalenia?

Aletheia napisał:
W takich stadach przypadkowych obcych nieraz się oczywiście znajduje kogoś, kto stanie się właśnie "stałym do dyskusji", ale to z kolei lepiej działa na forach takich jak Perła. Na LJ jednak jest się prawie zawsze "u kogoś", u autora otwierającego postu i to z nim się przede wszystkim dyskutuje.

Też nie lubię tak "u kogoś", dlatego ubolewam, gdy fandom, w który wchodzę, nie ma aktywnego polskiego forum. Pisanie długich wypowiedzi po angielsku jednak mnie przerasta, a gdziekolwiek indziej bym się nie udzielała, nie ma to jak forum.

Aletheia napisał:
Na przykład SPN ma jedną autorkę met, z którą chętnie bym pisała. Tej jesieni ogłosiła, że odpuszcza dziesiąty sezon i się wymeldowuje z interesu...

Ma dość? Wink
Gdy w końcu jestem na bieżąco z Doktorem Who i mogłabym uczestniczyć w dyskusjach dotyczących aktualnych odcinków, nie mam za bardzo na to ochoty. Gdzie myśmy były te X lat temu...

Aletheia napisał:
meme typu 'What we really do' o panach J.

Ja bym się łapała chyba pod myśli co-workerów Very Happy

Aletheia napisał:
A Gugiel sie nie zna. Proponuje głównie gwintowane akcesoria fotograficzne. Laughing)

Faktycznie Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 16, 17, 18  Następny
Strona 9 z 18


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin