Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Ulubione seriale

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 21:39, 11 Sty 2015 Temat postu:

Uduszę, no! To ja jej w kółko powtarzam, żeby przestała truć o tym suficie, bo wszyscy ją wielbią za te zdjęcia i chcą więcej, a ta mi tu z krecią robotą... Very Happy

Dla mnie to nie był szmat czasu, a nie potrafiłabym powiedzieć... Jakoś stopniowo wyszło, bez konkretnego punktu. W każdym razie kop Castielowy do mnie się nie odnosi. U mnie raczej rozczarowanie Castielowe.

Też nie podzielam tego fandomowego (a raczej Cathiowego; w fandomie nie jest powszechny) zachwytu koncepcją wspomnieniowego Nieba. Szczególnie, że właśnie kanoniczna realizacja wcale nie była różowa. Co prawda, potem się okazało, że to był przypadek nietypowy, reżyserowany przez anioły. Były też lepsze, ale jakoś tak się składa, że najbardziej pozytywnym było przedstawienie Nieba pewnego autystyka. Nic dziwnego, skoro każda dusza ma swoje osobne Niebo i nie może się kontaktować z innymi.

Mogę Ci dać rozpiskę czwartościanową, jeśli motyw Cię interesuje.

Co do Becky i nabijania z fanów - w tej drugiej książce, którą opisywałam, ktoś zwraca uwagę, że przecież Dean ma podobne momenty i też wypada w nich, hm, niespecjalnie poważnie, ale jednak to nie jest negatywne. W jednym wypadku znajduje wskazówkę właśnie dlatego, że jest fanem.

Kaczuszki to był chyba przypadek pracownika, który nie wiedział co czyni, rzucając wyzwanie fandomowi. (Misha za to eksperymentuje z pełną świadomością.) Jedną przysłaną(?) wykorzystali w jednym odcinku. [link widoczny dla zalogowanych]
------------------------

Marta napisał:
nie musielibyśmy się też wzdragać trzy razy po wrzaskopiskach towarzyszki (z drugiej strony, postęp, były tylko trzy!)

To przed postępem one w ogóle mają czas robić coś innego? Very Happy

Marta napisał:
Oficjalnie doszliśmy do punktu, w którym opowiadanie o odcinku postronnym osobom sprawia, że opowiadający brzmi jak wariat. Witamy w serialu.

[poklepuje ze współczuciem] Spoko, w SPN mamy pluszowe misie z próbami samobójczymi. Może powinien być osobny Serialkon na takie seriale...

Marta napisał:
Czy to była telefonistka? Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek widziała telefonistkę w telewizji.

Takie stworzenie, co siedzi przed tablicą z wtyczkami i kablami i przełącza? Ja widziałam! Very Happy Nie pamiętam gdzie... Może to w filmach było?

Marta napisał:
dlaczego Barbara wbrew jakiemukolwiek zdrowemu rozsądkowi do samego końca nie powiedziała nikomu, że dotknęła trucizny.

Bo była Dzielna i nie chciała być słabą kobietką i przeszkadzać w Ważniejszych Sprawach, strzelam.

Marta napisał:
(na melodię RMF FM) Ex-teer-mi-na-te!

Teraz będzie za mną chodzić, to Twoja wina... (Ale lepsze niż RMF Laughing)

Marta napisał:
Jej, chyba z dziesięć ludzi w kadrze! Budżet skoczył!

Dalekowie przejechali obok Doktora i go nie zauważyli. Gdyby stanął przed nimi, nosząc sztuczne wąsy, to by go pewnie nie poznali. Albo Doktor ich. A teraz muszę wyrzucić z głowy Daleka w sztucznych wąsach.

Kosmita okazał się człowiekiem. W New Who co drugi człowiek okazuje się kosmitą.

Gdy wyjeżdżam nad morze się opalać, zawsze jedną stronę mam bardziej opaloną niż drugą. Oto odpowiedź na moje problemy – planeta z dwoma słońcami.

Mr. Green

Marta napisał:
sam Doktor dziwi się, gdy zostaje nazwany „doktorem Foremanem” – „Doctor who?”

To dlatego "Doctor Who"? To było w pierwszym odcinku?

Fajny ten fanart.

Marta napisał:
„The Web Planet” i „The Crusade” sobie daruję

Dlaczego wyglądało, że nie warto?

Ten drugi fanart też, Laughing ale ten pierwszy bardziej.


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Nie 22:36, 11 Sty 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 1:18, 12 Sty 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Mogę Ci dać rozpiskę czwartościanową, jeśli motyw Cię interesuje.

Poproszę Smile

Aletheia napisał:
w tej drugiej książce, którą opisywałam, ktoś zwraca uwagę, że przecież Dean ma podobne momenty i też wypada w nich, hm, niespecjalnie poważnie, ale jednak to nie jest negatywne.

Dean może, bo jest cool? Ale dobry motyw z tą wskazówką.

Ile. Tam. Jest. Kaczek.



Aletheia napisał:
To przed postępem one w ogóle mają czas robić coś innego?

Jedna nam powiedziała, co oznacza skrót TARDIS, bo Pierwszy był przez cały pierwszy sezon obrażony, że mu ludzie do niej wleźli i nic nie tłumaczył.

Aletheia napisał:
[poklepuje ze współczuciem]

Ale ja się cieszę! Very Happy

Aletheia napisał:
Spoko, w SPN mamy pluszowe misie z próbami samobójczymi.

To nie jest w porządku. Pluszowe misie powinny być wesołe.

Aletheia napisał:
Bo była Dzielna i nie chciała być słabą kobietką i przeszkadzać w Ważniejszych Sprawach, strzelam.

Też mi się tak z początku wydawało, ale potem Ważne Sprawy się skończyły. Doczytałam, że ta historia miała się składać z czterech odcinków, ale w końcu ją przepisali na trzy, najwyraźniej nie chciało im się starać, bo kto to będzie oglądał. Laughing

Aletheia napisał:
Teraz będzie za mną chodzić, to Twoja wina...

Twisted Evil

Aletheia napisał:
To dlatego "Doctor Who"? To było w pierwszym odcinku?

Tak. Tytuł ma zwracać uwagę na tajemniczość Doktora, a pytanie "Doctor Who?" wielokrotnie wraca później jako żart, z różnymi wariacjami. A potem przyszedł Moffat i uczynił je "najstarszym pytaniem we wszechświecie" Laughing
Jest pewne zamieszanie związane z tym, że pierwszych trzech Doktorów jest w napisach końcowych podpisanych jako "Doctor Who", przez co niektórzy sądzą, że takie jest imię postaci; później zostało to zmienione na The Doctor, tak, jak wszyscy się do niego zwracają i aktualnie nazwać go "Doctor Who" to jeden z największych grzechów. Gdy się ogląda wywiady z aktorami, od razu widać, kto nie zna serialu, bo mówi na przykład "you play Doctor Who" Wink

Aletheia napisał:
Dlaczego wyglądało, że nie warto?

W "The Crusade" dwa z czterech odcinków są zaginione (BBC nagrywała na starych taśmach nowe rzeczy i kilkadziesiąt odcinków Doktora się nie zachowało), są co prawda rekonstrukcje, ale to jest rzecz naprawdę dla wytrwałych i jeszcze mi tak bardzo nie odbiło; "The Web Planet" już mi się nie chciało, a nie znalazłam informacji, żeby było tam coś ważnego dla mitologii serialu, więc poszłam dalej. I tak obejrzałam więcej niż mi się wydawało, że obejrzę Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 21:57, 14 Sty 2015 Temat postu:

Detalicznie o czwartej ścianie jest [link widoczny dla zalogowanych], ale to też tylko te najważniejsze rzeczy. Do tego jeszcze dochodzą mnogie mrugnięcia i easter eggsy. (Np. w dziesiątym sezonie Sam mówi "I'm lactose intolerant." Jared ponoć naprawdę jest. Takie drobiazgi są praktycznie w każdym odcinku). Gdyby maksymalnie odcedzić i zostawić tylko najważniejsze:
1. 4.18 The Monster at the End of This Book i 5.01 Sympathy for the Devil, czyli seria książek "Supernatural", Chuck i Becky.
2. 5.09 The Real Ghostbusters, czyli konwent fandomu serii książkowej.
3. 6.15 The French Mistake, czyli po czwartej ścianie już nie ma co zamiatać... Pod kątem wyzwania aktorskiego, najlepiej opisał to Jensen. Gdybym miała okroić jeszcze bardziej, do jednego i tylko jednego punktu, to zostałoby właśnie to. Dla odmiany, tutaj trzeba znać nie tyle fandom, co ekipę i kulisy. Ten odcinek to jedyny przypadek, który skłonił mnie do szukania RPFów. Jeśli obejrzysz, to zrozumiesz czemu ciśnie się pytanie "A gdzie byli...?" Wink (Wynik poszukiwań: ilościowo nieźle; jakościowo zaskakująco słabo. Odkryłam, że mało kto potrafi i w ogóle się stara o utrzymanie aktorów in character. Na ogół wychodzą bezbarwniejsze wersje postaci, które grają, co w przypadku SPN jest poważnym błędem i czyta się beznadziejnie...)
4. 10.5 Fan Fiction, oczywiście. Masz próbkę.
5. Nie wymienili tego w tym zalinkowanym spisie, ale w 6.20 The Man Who Would Be King Castiel na początku zwraca się wprost do kamery. Dopiero pod koniec odcinka okazuje się, że przełamanie ściany było pozorne, bo mówił do Boga. Natomiast w 9.18 Meta Fiction anioł Metatron już rzeczywiście zwraca się do widza i mówi o narracji. Potem jeszcze w "Fan Fiction" Dean patrzy wprost w kamerę, chociaż bez słów.
6. 5.08 Changing Channels może nie przełamuje ściany dosłownie, nie w takim stopniu i w taki sposób, jak te wyżej, ale zwykle jest liczony jako meta odcinek, bo jest o... yyy, telewizji. Całej. Serio, tam jest wszystko. Nie liczę tego do ulubionych odcinków (jak właściwie wszystkich powyższych), ale technicznie i koncepcyjnie to jest jeden z kilku must see całego serialu.
Jeśli miałabyś obejrzeć tylko jeden, to "The French Mistake". Jeśli tylko dwa, "The French Mistake" i "Changing Channels".

Marta napisał:
Dean może, bo jest cool?

Wtedy przestaje być. Mr. Green Może pamiętasz, w pierwszym sezonie pisałam, że coolistość Deana ciężko znieść i niechżesz mu ktoś wreszcie pinezkę na krzesło... No więc jego momenty fanowe należą do tych, które w tym wypadku nazywam pinezkowymi. Laughing Ale podkreślam, nie ośmieszającymi (inaczej niż przy Castielu), tylko raczej obliczonymi jako aww. Zachowanie Becky się w gruncie rzeczy nie różni (pomijając nieuchronne różnice stylu samych aktorów, też zresztą nie takie wielkie w tych scenach) i tak myślę, że jeśli jednak jest odbierana z podejrzeniem kpiny, to - interesujące! - może to pokazywać nie tyle intencję twórców, co raczej autopostrzeganie fandomu, któremu pokazano lustro, nawet niekoniecznie krzywe. Może to właśnie przykład działania Pierwszej Zasady. W tych aferach konwentowych to właśnie fandom dużo ostrzej ścina wychylających się - od razu na sali i potem w Necie - niż sami "zaatakowani" aktorzy.

Marta napisał:
Ile. Tam. Jest. Kaczek.

Oddychaj. Laughing Nie wiem, czy tam czytałaś, czy kaczki Cię od razu poraziły, ale piszą, że Jared potem wyjaśniał, że na planie jest pełno rzeczy nisko nad głową, więc zaczęli na tym wieszać kaczuszki, jako ostrzeżenie, żeby się uchylać (duck). No i szybko brakło kaczek, więc... Laughing

Marta napisał:
Jedna nam powiedziała, co oznacza skrót TARDIS

A co oznacza? Very Happy

Marta napisał:
To nie jest w porządku. Pluszowe misie powinny być wesołe.

Jeszcze jak. To ogromnie dramatyczny wątek był. Very Happy

Marta napisał:
później zostało to zmienione na The Doctor, tak, jak wszyscy się do niego zwracają i aktualnie nazwać go "Doctor Who" to jeden z największych grzechów. Gdy się ogląda wywiady z aktorami, od razu widać, kto nie zna serialu, bo mówi na przykład "you play Doctor Who" Wink

[gorączkowo notuje] Jak to człowiek nigdy nie wie, gdzie natrafi na informacje ratujące życie...

Marta napisał:
(BBC nagrywała na starych taśmach nowe rzeczy i kilkadziesiąt odcinków Doktora się nie zachowało)

[dramatycznem gestem] Nielitościwy wietrze historii... Ciekawe co nagrali. I ciekawe, kiedy potomność zacznie odczytywać magnetyczne palimpsesty. Very Happy A bezpośredni technik odpowiedzialny pluje sobie w brodę, że nie zrobił kopii na lewo i nie zatajniaczył do dzisiaj.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 19:31, 15 Sty 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Pod kątem wyzwania aktorskiego, najlepiej opisał to Jensen.

Przypomniał mi się Andrew Scott grający Moriarty'ego grającego aktora (ale nie Scotta) grającego Moriarty'ego Very Happy

Aletheia napisał:
Dla odmiany, tutaj trzeba znać nie tyle fandom, co ekipę i kulisy.

Przyjdę się później zapytać Very Happy

Aletheia napisał:
Ten odcinek to jedyny przypadek, który skłonił mnie do szukania RPFów.

Natknęłam się kiedyś na RPF z "nieoczekiwaną zamianą miejsc", czyli aktor w świecie serialu i postać w prawdziwym - chodziło o Cumberbatcha i Sherlocka. Było całkiem fajnie (Sherlock dziwił się, że taksówki nie podjeżdżają posłusznie, ilekroć się zbliży do jezdni, a Benedict odkrywał te części mieszkania 221b, które nie istnieją jako plany filmowe), dopóki nie okazało się, że ważnym elementem fabuły jest romans tego drugiego... z Tomem Hiddlestonem. To był mój początek i koniec z fikami RPF.

Aletheia napisał:
Jeśli miałabyś obejrzeć tylko jeden, to "The French Mistake". Jeśli tylko dwa, "The French Mistake" i "Changing Channels".

Obejrzę te dwa, a potem zobaczę. Dzięki za listę z bogatymi komentarzami Smile

Aletheia napisał:
No więc jego momenty fanowe należą do tych, które w tym wypadku nazywam pinezkowymi. Laughing Ale podkreślam, nie ośmieszającymi (inaczej niż przy Castielu), tylko raczej obliczonymi jako aww. Zachowanie Becky się w gruncie rzeczy nie różni (pomijając nieuchronne różnice stylu samych aktorów, też zresztą nie takie wielkie w tych scenach) i tak myślę, że jeśli jednak jest odbierana z podejrzeniem kpiny, to - interesujące! - może to pokazywać nie tyle intencję twórców, co raczej autopostrzeganie fandomu, któremu pokazano lustro, nawet niekoniecznie krzywe.

Czyli twórcy wcale nie pokazali fandomu w pigułce, tylko fandom tak pomyślał...

Aletheia napisał:
Nie wiem, czy tam czytałaś, czy kaczki Cię od razu poraziły, ale piszą, że Jared potem wyjaśniał, że na planie jest pełno rzeczy nisko nad głową, więc zaczęli na tym wieszać kaczuszki, jako ostrzeżenie, żeby się uchylać (duck). No i szybko brakło kaczek, więc...

Nie dotarłam, ale Te dwa słowa już zawsze będą dla mnie powiązane Very Happy

Aletheia napisał:
A co oznacza?

Time And Relative Dimension In Space. Podobno wnuczka Doktora jako pierwsza zaczęła go używać i to jest jej cały wkład w serial Very Happy

Aletheia napisał:
A bezpośredni technik odpowiedzialny pluje sobie w brodę, że nie zrobił kopii na lewo i nie zatajniaczył do dzisiaj.

Były ponoć apele do widzów o udostępnienie nagranych kopii, gdy już się połapali, że lepiej byłoby skasować co innego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 23:26, 15 Sty 2015 Temat postu:

Marta napisał:
Przyjdę się później zapytać Very Happy

Czekam. Laughing

Marta napisał:
Było całkiem fajnie (Sherlock dziwił się, że taksówki nie podjeżdżają posłusznie, ilekroć się zbliży do jezdni, a Benedict odkrywał te części mieszkania 221b, które nie istnieją jako plany filmowe)

Faktycznie fajnie.

Marta napisał:
dopóki nie okazało się, że ważnym elementem fabuły jest romans tego drugiego... z Tomem Hiddlestonem. To był mój początek i koniec z fikami RPF.

Dlatego opisy się pilnie czyta. Laughing Chyba że to na Tumblrze było, to zwracam honor... Kwasny

Co ciekawe, odnoszę wrażenie, że, hm, bezpośrednie obiekty uważają rozróżnienie RPF/reszta za o wiele mniej istotne niż uważa sam fandom, to jest, jak już pozbierają się z pierwszego szoku odkrycia fików jako ogólnej masy. W tamtej książce było o tym dużo. Eric Kripke opowiadał autorkom (tej książki), że raz czytał RPFa o zakulisowej ekipie i się obśmiał, bo autorka (fica) totalnie przestrzeliła z charakterami i ogólnie atmosferą i treścią dialogów (co dziwnym nie jest, skoro ekipa zakulisowa jest o wiele mniej i trudniej widoczna niż aktorzy). A potem pomyślał, że sam pisał choćby Edisona albo Eliota Nessa i zwisało mu, na ile trafia w realne postacie, byle opowieść grała, więc dlaczego fic-autorki miałyby nie pisać, co im pasuje. Ot, kolejny rodzaj fikcji. (No cóż, Real Person Fiction). Jensen z kolei zwrócił uwagę, że nawet out of character, na konwentach i wszędzie, oni przecież i tak wszyscy wciąż grają, tylko co innego - swoje wersje publiczne. Autorki (książki) zresztą kilkakrotnie piszą, że autorki (RPFów) doskonale o tym wiedzą i nie udają, że produkują cokolwiek bliższego real niż fiction (autorki książki same do nich należą). Choć jak widuję niektóre posty blogowe, to osobiście mam wrażenie, że przeceniły część fandomu... Laughing Poza tym pleni się jedna bardzo marginalna, ale jednak istniejąca plaga - i o tym już w książce nie było wspomniane - mianowicie posty pisane jak relacje ("Przypadkiem spotkałam/zauważyłam"), ale będące technicznie rzecz biorąc RPFami, tylko nie oznaczonymi jako fic. Bywa, że autorka potem wyznaje "Och, tak sobie napisałam, nie sądziłam, że ktoś to weźmie serio i przekaże dalej". No cóż, jak dla mnie to jedno z tych zjawisk, przy których człowiekowi przewijają się myśli, że głupota powinna być karalna... Rolling Eyes

Marta napisał:
Czyli twórcy wcale nie pokazali fandomu w pigułce, tylko fandom tak pomyślał...

To by zresztą nie było możliwe w jednej fance. Żaden fandom w końcu nie jest monolitem, co widać już choćby w odbiorze samej Becky.

Marta napisał:
Time And Relative Dimension In Space.

I wszystko jasne - sądząc po nazwie, to projekt Leonarda z Quirmu...

Marta napisał:
Były ponoć apele do widzów o udostępnienie nagranych kopii, gdy już się połapali, że lepiej byłoby skasować co innego.

I nikt nie miał? (Och, oczywiście piractwo zgubą kultury, nieprawdaż? Razz )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 17:58, 17 Sty 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Dlatego opisy się pilnie czyta.

Właśnie w opisie nie było, że to będzie romans, chyba autorka uznała, że to będzie świetny twist. Rolling Eyes

Aletheia napisał:
Co ciekawe, odnoszę wrażenie, że, hm, bezpośrednie obiekty uważają rozróżnienie RPF/reszta za o wiele mniej istotne niż uważa sam fandom, to jest, jak już pozbierają się z pierwszego szoku odkrycia fików jako ogólnej masy.

Interesujące. Aczkolwiek nie jestem pewna, czy oni wiedzą, jak działa fanfiction w fandomie.

Aletheia napisał:
A potem pomyślał, że sam pisał choćby Edisona albo Eliota Nessa i zwisało mu, na ile trafia w realne postacie, byle opowieść grała, więc dlaczego fic-autorki miałyby nie pisać, co im pasuje.

Nie zgadzam się z jego punktem widzenia Smile Wydaje mi się, że ważne są intencje. Jeśli ktoś umieszcza w opowieści Hitlera dla efektu komediowego, to nikt się nie spodziewa, że to będzie historycznie poprawne odwzorowanie; tak samo, gdy aktor gra w filmie samego siebie to nie gra siebie, tylko jakąś cząstkę tego, jak jest postrzegany. Tymczasem fik RPF próbuje nam jednak sprzedać, że coś jest prawdą, więc powinien starać się o zgodność z charakterami.

Inną sprawą jest to, że o ile Edisonowi najgłupsza historia raczej nie zaszkodzi, o tyle fiki RPF będące romansami przyczyniają się do nierozumienia przez niektórych granicy między związkiem postaci a związkiem aktorów - i w tym widzę największe zagrożenie fików RPF, zwłaszcza, że co innego napisać sobie taką historię do szuflady, a co innego rozklejać po forach albo wysyłać aktorom.

Aletheia napisał:
Autorki (książki) zresztą kilkakrotnie piszą, że autorki (RPFów) doskonale o tym wiedzą i nie udają, że produkują cokolwiek bliższego real niż fiction (autorki książki same do nich należą). Choć jak widuję niektóre posty blogowe, to osobiście mam wrażenie, że przeceniły część fandomu...

Też myślę, że przeceniły. Ale mogę po prostu nie znać tej części, która doskonale zdaje sobie sprawę, bo w końcu nie siedzę w RPFach.

Aletheia napisał:
mianowicie posty pisane jak relacje ("Przypadkiem spotkałam/zauważyłam"), ale będące technicznie rzecz biorąc RPFami, tylko nie oznaczonymi jako fic.

Nie spotkałam się z niczym, czego by się nie dało z miejsca zaklasyfikować jako RPF, więc może bagatelizuję - zdarzało się, że z nieodróżnienia wynikała jakaś afera?

Aletheia napisał:
To by zresztą nie było możliwe w jednej fance.

Nie, ale zawsze można zasygnalizować zróżnicowanie, a pokazując jednego przedstawiciela, sugeruje się, że on jest przedstawicielem wszystkich. Aczkolwiek zgadzam się, że całości się nie pokaże, bo za dużo czasu byłoby trzeba.

Aletheia napisał:
I wszystko jasne - sądząc po nazwie, to projekt Leonarda z Quirmu...

Laughing

Aletheia napisał:
I nikt nie miał?

Niektóre dało się odzyskać, ale część pozostała zaginiona. Próbowano je w różny sposób rekonstruować, ale na razie tego nie widziałam, więc nie wiem, jak wyszło.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 21:15, 17 Sty 2015 Temat postu:

Marta napisał:
Właśnie w opisie nie było, że to będzie romans, chyba autorka uznała, że to będzie świetny twist.

To zaszkodziła i sobie i czytelnikom, brak ostrzeżenia z jednej i reklamy z drugiej... Confused

Marta napisał:
Aczkolwiek nie jestem pewna, czy oni wiedzą, jak działa fanfiction w fandomie.

Zależy kto. Nie wiem, czy któryś wszedł na tyle głęboko, żeby zyskać orientację przeciętnego fana, ale niektórzy są naprawdę zainteresowani. Richard Speight (Gabriel) [link widoczny dla zalogowanych] poleca jeden ficów związanych z "The French Mistake" (jeden z dwóch, które w mojej opinii faktycznie dawały się czytać). Autorki "Fangasmu" piszą, że myślały, że wywiad z Jimem Beaverem w 2008 zajmie z pół godziny. Zajął cztery, bo Jim sam ciągle pytał i pytał.

Kathy & Lynn napisał:
“The first time somebody online mentioned that they had read a piece of fanfiction about Bobby, I was dumbstruck,” he said casually, thereby solving our dilemma.
We were, we admit, a little caught off guard. “Oh, so you know about that, huh?”
Jim smirked. “I was actually reading some Supernatural fanfiction the other night. I’ve only read three or four, but both in fanfiction and to an extent at the conventions it seems like there’s a role-playing kind of engagement with the characters. I think that applies to a lot of the fantasy-slashsupernatural-slash-science fiction.” He paused, with a mischievous look on his face, then went on. “And I don’t mean ‘slash’ in the way of fanfiction.
No way we could stop the gobsmacked look on our faces that time. “Wait, you know about slash?!”
At our surprised expressions, Jim remarked dryly, “My vocabulary is expanding. (...) But this is the thing I’m mystified by. When I first started hearing about Wincest, it didn’t jive with my idea of who the fans were. Now, my image of who the fans are might be widely skewed, but my impression is that the majority of Supernatural fans are women between twenty-eight and fifty. That doesn’t seem to me the kind of group that would gravitate toward that interpretation.”
(...)
“That’s because fans would never admit it to you— even if it’s true!” Kathy finally said. She added, “It’s not all fans, though.”
“I’m not thinking about the brother part,” Jim said, still confused. “Just the homosexual part! I had no idea we had so many gay fans.”
This was our cue to give Jim Beaver a “brief history of slash,” going back to the days of Kirk/Spock, including the fact that it’s mostly written by women and, perhaps more importantly, for women— straight women, queer women, bisexual women, all kinds of women. Of course, we didn’t mention that we were two of them.
“This is bewildering,” Jim said, clearly surprised. “I would have bet the farm that romantic/erotic fan fiction for this show would have involved one or the other of the guys and a damsel in distress. This gives me a clearer notion—it really helps me understand a little more the negative response to Ruby and Bela. It makes sense, especially since it seems the majority of fans are women.”

Krótko potem [link widoczny dla zalogowanych] przyszedł na konwent. Ze sceny ściemniał, że dostał to od fanki i nie wie co to znaczy. Dopiero w książce go wsypały, że to był jego pomysł, zapoczątkowany w trakcie tego wywiadu. Wink

Marta napisał:
Wydaje mi się, że ważne są intencje. Jeśli ktoś umieszcza w opowieści Hitlera dla efektu komediowego, to nikt się nie spodziewa, że to będzie historycznie poprawne odwzorowanie; tak samo, gdy aktor gra w filmie samego siebie to nie gra siebie, tylko jakąś cząstkę tego, jak jest postrzegany. Tymczasem fik RPF próbuje nam jednak sprzedać, że coś jest prawdą, więc powinien starać się o zgodność z charakterami.

Inną sprawą jest to, że o ile Edisonowi najgłupsza historia raczej nie zaszkodzi, o tyle fiki RPF będące romansami przyczyniają się do nierozumienia przez niektórych granicy między związkiem postaci a związkiem aktorów - i w tym widzę największe zagrożenie fików RPF, zwłaszcza, że co innego napisać sobie taką historię do szuflady, a co innego rozklejać po forach albo wysyłać aktorom.

Widzę to mniej więcej podobnie i o ile zgadzam się z autorkami książki, że pisanie ze świadomością (autorów i czytelników) czysto umownej zabawy jest OK, to jednocześnie, jak mówię, zdaje mi się, że przeceniają tę świadomość u pewnej części fandomu, traktującej to wręcz chorobliwie serio i uparcie szukającej "dowodów". Rozklejanie po forach mi nie przeszkadza (a już na pewno po archiwach; po to są) pod warunkiem rzetelnych oznaczeń (jak widać po Twoim wdepnięciu w Hiddlestona z Nienacka), natomiast wysyłanie komukolwiek, kto nie zamawiał... Nie. Do bani... Niezależnie od ratingu. Jeszcze fanart, to co innego, choć też zależy jaki. Co do niezrozumienia granicy, aktorom się zarzuca uprzedzenia i niezrozumienie, a fani się czują pokrzywdzeni, ale Jensen zwrócił uwagę, że bywa też odwrotnie. Nigdy z Jaredem nie zaprzeczali, że coś do siebie czują - przeciwnie, otwarcie pokazują i wielokrotnie deklarowali, że są bardzo blisko zaprzyjaźnieni. Tylko że fandom na to reaguje "Aww, ale my was wepchniemy do łóżka, bo to za mało." I z tego co on mówił, ta milcząca implikacja "To się nie liczy", jest raniąca.

Kathy & Lynn napisał:
“It almost turns into art imitating life, or life imitating art,” Jensen agreed. “We play brothers on screen , but we’re kinda brothers off screen as well. It’s a brotherly love that he and I have and it’s kind of disappointing to me that people would mistake that for a sexual kind of love.” So for Jensen, it wasn’t a matter of being disturbed by the content of fan practices but by a culture that has trouble accepting friendship between men for the lovely thing it is all by itself.

Z tego co cytują dalej, też jednak nie wyglądało, żeby był jakoś strasznie oburzony, czy coś. Prezentował raczej zrozumienie z garścią przemyśleń co do psychologicznych powodów zjawiska, nawet jeśli dalekie od zachwytu.

Marta napisał:
Nie spotkałam się z niczym, czego by się nie dało z miejsca zaklasyfikować jako RPF, więc może bagatelizuję - zdarzało się, że z nieodróżnienia wynikała jakaś afera?

Afera w sensie ogólnonetowego szumu, jak w przypadku incydentów konwentowych, raczej nie, ale to są rzeczy dokładające się do potencjalnych afer, w razie gdyby zostały potraktowane jako "dowody", że ktośtam cośtam kiedyśtam. To mniej więcej ten poziom oddziaływania, co ten przypisywany Jackowi cytat, o który niedawno pytała Snukraina. Teraz sobie wyobraź nie apokryficzny cytat, ale wyrosłą z czyjegoś Tumblra czy LJa opowieść, że "mój brat widział, jak Jared robił czy mówił X albo Y". Żałuję, że nie mam pod ręką przykładu, w tej chwili tylko pamiętam, że widziałam jeden czy dwa...

Marta napisał:
Aczkolwiek zgadzam się, że całości się nie pokaże, bo za dużo czasu byłoby trzeba.

I na to była szansa raczej w odcinku konwentowym, a potem w "Fan Fiction". W tym pierwszym przypadku wykorzystana szkoda gadać jak. W castingu mieli chyba wyobrażenie o fandomie mniej więcej jak Jim Beaver zanim dostał okazję bezpośredniego dopytania.

Marta napisał:
Niektóre dało się odzyskać, ale część pozostała zaginiona. Próbowano je w różny sposób rekonstruować, ale na razie tego nie widziałam, więc nie wiem, jak wyszło.

Może gdzieś jeszcze leży zapomnianie na strychu w czyjejś masie spadkowej. Ale jak ma się objawić, to lepiej prędzej niż później, nie wiadomo ile wytrzymuje taśma... Neutral (Celuloidowe filmy podobno się sypią po stuleciu. Widziałam zdjęcia.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:05, 19 Sty 2015 Temat postu:

Świetny ten wywiad z Beaverem. Z jednej strony pokazuje, że jednak fandom nie jest tak bezpiecznie zamknięty we własnym gronie, jak myśli, a z drugiej widać, że bez przewodnika to i przy największej otwartości i ciekawości można nie wszystko zrozumieć.

Cytat:
“This is bewildering,” Jim said, clearly surprised. “I would have bet the farm that romantic/erotic fan fiction for this show would have involved one or the other of the guys and a damsel in distress.

I teraz z kolei zdziwili się fani.

Ciekawe, na ile wiedza i postawa Beavera jest wyjątkowa.

Aletheia napisał:
Jeszcze fanart, to co innego, choć też zależy jaki.

Fanarty trudniej zabezpieczyć przed oglądnięciem kogoś, kto sobie tego nie życzy, ale nie uważam, żeby nie należało próbować.

Aletheia napisał:
Nigdy z Jaredem nie zaprzeczali, że coś do siebie czują - przeciwnie, otwarcie pokazują i wielokrotnie deklarowali, że są bardzo blisko zaprzyjaźnieni. Tylko że fandom na to reaguje "Aww, ale my was wepchniemy do łóżka, bo to za mało." I z tego co on mówił, ta milcząca implikacja "To się nie liczy", jest raniąca.

Tak, przecież ci wszyscy ludzie często są sobie bardzo bliscy, a tymczasem nieraz muszą uważnie dobierać słowa mówiąc o swoich przyjaźniach, żeby się nie zaczęły aluzje, uśmieszki...

Cytat:
It’s a brotherly love that he and I have and it’s kind of disappointing to me that people would mistake that for a sexual kind of love.” So for Jensen, it wasn’t a matter of being disturbed by the content of fan practices but by a culture that has trouble accepting friendship between men for the lovely thing it is all by itself.

Moja reakcja, gdy odkryłam "shipy", była mniej więcej podobna - dlaczego niektórzy ludzie każdy rodzaj relacji zamieniają na miłość romantyczną? Nagle się okazało, że prawie cały fandom House'a go z kimś łączy, a ja zostałam jako fanka jedynego jego związku kanonicznego, do tego z przeszłości i w dodatku wcale nie chciałam, żeby ten związek w serialu zaistniał. Johnlock wydaje mi się strasznym ograniczeniem i spłyceniem relacji Sherlocka z Watsonem. A niedawno oglądając program Grahama Nortona dowiedziałam się, że wspaniała przyjaźń dwójki bohaterów w Broadchurch kipi od "sexual tension", a przynajmniej Graham gdzieś wyczytał, że ludzie tak sądzą. Byłam tak zdziwiona jak aktorzy. Naturalnie, że takie fanfiki powstają, czemu miałyby nie powstawać, ale skala tego jest taka, że - no właśnie - przyjaźń, miłość braterska i inne relacje są odbierane jako "gorsze" od miłości romantycznej.

Aletheia napisał:
Prezentował raczej zrozumienie z garścią przemyśleń co do psychologicznych powodów zjawiska, nawet jeśli dalekie od zachwytu.

Bardzo mnie ciekawi kwestia, dlaczego tak się dzieje, czemu tyle tego powstaje? I te różne rodzaje i nasilenia "shipowania", jak to jest, że jedni "szukają dowodów", inni "wiedzą, że tak nie jest, ale lubią myśleć, że jest", a jeszcze inni w swoich preferencjach oddzielają wyraźnie kanon od fanonu.

Aletheia napisał:
Teraz sobie wyobraź nie apokryficzny cytat, ale wyrosłą z czyjegoś Tumblra czy LJa opowieść, że "mój brat widział, jak Jared robił czy mówił X albo Y". Żałuję, że nie mam pod ręką przykładu, w tej chwili tylko pamiętam, że widziałam jeden czy dwa...

Mhm. To może być faktycznie problem.

Aletheia napisał:
Ale jak ma się objawić, to lepiej prędzej niż później, nie wiadomo ile wytrzymuje taśma...

Coś się ponoć niedawno odnalazło w Nigerii - więc nigdy nie wiadomo Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 1:28, 20 Sty 2015 Temat postu:

Marta napisał:
Z jednej strony pokazuje, że jednak fandom nie jest tak bezpiecznie zamknięty we własnym gronie, jak myśli, a z drugiej widać, że bez przewodnika to i przy największej otwartości i ciekawości można nie wszystko zrozumieć.

Otóż to. Fandom się tak trochę miota, bo chciałby a boi się... Chciałby uznania i jest w siódmym niebie, kiedy je dostaje z najmniej spodziewanej strony (a warczy, kiedy ktoś wyraża uczucia mniej niż entuzjastyczne), a jednocześnie boi się tego otwarcia, "no bo powiedzą, że no tak, fangirle to świry".

Marta napisał:
I teraz z kolei zdziwili się fani.

Ale to z kolei też świetnie pokazuje, co myśli "tamta strona". W tych wszystkich krzykach o "reprezentację", "stereotypy" i co tam jeszcze, przewija się takie milczące lub wypowiadane założenie/przekonanie, że twórcy (scenarzyści, reżyserzy, producenci, pisarze) to podłe konserwy, co nam wszystkim taaakim postępowym widzom/czytelnikom/graczom nie chcą dać porządnych postaci, tylko nam pchają te damsele w distresach, na pewno na złość. Tymczasem z tego widać, że oni szczerze mogą uważać, że przecież tego widownia chce, zawsze się sprzedawało, nie? I mainstreamowy romans, dokładnie tak wyglądający, też się sprzedaje. "Oburzeni postępowi" uwielbiają się wszędzie dopatrywać wszystkofobii, izmów i mizoginii, ale w istocie tam wcale nie musi być złej woli, tylko nieświadomość istnienia pewnej niszy klientów.

Marta napisał:
Ciekawe, na ile wiedza i postawa Beavera jest wyjątkowa.

Z książki wynikałoby, że był jednym z najbardziej zainteresowanych (z innych źródeł wiem, że czytał też samą książkę po wydaniu, podobnie jak Jared), ale nie jedynym. Właściwie większość ekipy mniej czy bardziej się interesuje fandomem (szczególnie, jeśli liczymy nie tylko fanfiction, ale całokształt), najbardziej chyba Misha Collins. Zdaje się, że on socjologię studiował i fandom go intryguje jako zjawisko. Z niewymienionych w książce (wywiady były przeprowadzane parę lat temu i od tego czasu przybyło aktorów w kolejnych sezonach) jeszcze na przykład Osric Chau (prorok Kevin, sezony 7-9), sam [link widoczny dla zalogowanych], i to dobry, przychodzi przebrany na każdy konwent, choć rzadko SPNowo. A na konwencie parę dni temu, słyszę, Felicia Day (Charlie) pozytywnie mówiła o fanfikach.

Marta napisał:
Fanarty trudniej zabezpieczyć przed oglądnięciem kogoś, kto sobie tego nie życzy, ale nie uważam, żeby nie należało próbować.

I dlatego krzywo patrzę na Tumblr, który nie ma LJowej kultury umieszczania wszystkiego za blokadami i ostrzeżeniami, przez które trzeba się przeklikać, żeby nikt potem nie mógł powiedzieć, że go napadło wbrew woli i zgwałciło w oczy. Na Tumblrze za to wszystko leży otwarte i wymieszane... Natomiast co do mojego zdania, że fanarty to trochę co innego, idzie mi o to, że w przeciwieństwie do fanfika, fanart nie musi dokładać niczego nowego, może być po prostu stuprocentowo kanonicznym portretem i zresztą takie fanarty często są przynoszone do autografów. Zauważyłam, że popularne jest dawanie oryginału podpisującemu w prezencie, a dla siebie zabieranie podpisanego wydruku. (Nie dałabym! Laughing)

Marta napisał:
Tak, przecież ci wszyscy ludzie często są sobie bardzo bliscy, a tymczasem nieraz muszą uważnie dobierać słowa mówiąc o swoich przyjaźniach, żeby się nie zaczęły aluzje, uśmieszki...

A z drugiej strony... [link widoczny dla zalogowanych], [link widoczny dla zalogowanych]. No cóż, jak powiada Dean tarmoszony przez diablicę, "We going to fight or make out, 'cause I'm getting some real mixed signals here." Razz

Marta napisał:
dlaczego niektórzy ludzie każdy rodzaj relacji zamieniają na miłość romantyczną? (...) Naturalnie, że takie fanfiki powstają, czemu miałyby nie powstawać, ale skala tego jest taka, że - no właśnie - przyjaźń, miłość braterska i inne relacje są odbierane jako "gorsze" od miłości romantycznej.

Nie mam nic przeciwko, jeśli dobrze napisane, to czytuję, ale widzę to podobnie - też gra mi na nerwach, że fandom będzie shipował nawet krzesło ze stołem, szczególnie, gdy to jest zamieniane w jakąś manifestację, nieledwie wojnę - jeśli deklaracja, że woli się gen i bromance (nawet nie ogólnie, tylko w jakimś konkretnym przypadku) ściąga na człowieka gromy i jest odbierana jako atak na shipujących, to coś tu już poważnie nie gra. Wygląda na to, że mentalność tłumu nie znosi współistnienia różnych opcji. Patrząc pod tym kątem, fandom wcale nie jest bardziej otwarty i tolerancyjny od mainstreamu, tylko ciągnie w przeciwnym kierunku - mainstream tabuizuje seksualność, za to fandom wszystko seksualizuje.

Marta napisał:
Bardzo mnie ciekawi kwestia, dlaczego tak się dzieje, czemu tyle tego powstaje?

Cytując znowu Jensena: "I think it stems from - and you can probably help me out with this - that it might stem from their love of the two characters and how much they have invested in these two characters, and there are really no other characters that they want coming into that realm. They don’t want anyone to interfere. They want it to be just the two of them, all the time, and I think that’s where it stems from..." Owszem, to przynajmniej jedna przyczyna. Zapytany kiedyś o to, co zrobić, żeby SPN miał więcej męskiej widowni, odpowiedział, że trzeba więcej kobiet w kanonie. Ale też chyba od razu dodał, że aktualny fandom utrąca wszelkie próby. (Dodam od siebie, że jednocześnie zarzucając mizoginię twórcom. Razz ) A co do kwestii dlaczego tyle różnych stopni od zabawy do głębokiego świra... Myślę, że odpowiedź będzie w tym samym miejscu, co ta dla pytania "dlaczego wyznawcy religii są tak różni". Smile

Marta napisał:
Coś się ponoć niedawno odnalazło w Nigerii - więc nigdy nie wiadomo Smile

Wygląda na to, że archeologia Afryki to bardzo szerokie pojęcie. Very Happy

EDIT
[link widoczny dla zalogowanych]

Drugi EDIT
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Czw 23:25, 29 Sty 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 18:17, 30 Sty 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Fandom się tak trochę miota, bo chciałby a boi się... Chciałby uznania i jest w siódmym niebie, kiedy je dostaje z najmniej spodziewanej strony (a warczy, kiedy ktoś wyraża uczucia mniej niż entuzjastyczne), a jednocześnie boi się tego otwarcia, "no bo powiedzą, że no tak, fangirle to świry".

I czy fandom nie byłby taki wyczulony na to, jak jest przedstawiany, gdyby gdzieś z tyłu głowy nie miał myśli "a co, jeśli faktycznie jesteśmy świrami?"? Zresztą wydaje mi się, że główna batalia jest nie o to, że "o nie, twórcy tak nas widzą!" (bo, jak się okazuje, ich wiedza może być bardzo duża), tylko o to, jaki portret fana jest utrwalany w "zbiorowej świadomości". Gdy przestaniemy pojedynczego fana-bohatera serialu traktować jako reprezentanta całego fandomu, to sytuacja zrobi się o wiele mniej napięta.

Aletheia napisał:
Ale to z kolei też świetnie pokazuje, co myśli "tamta strona". W tych wszystkich krzykach o "reprezentację", "stereotypy" i co tam jeszcze, przewija się takie milczące lub wypowiadane założenie/przekonanie, że twórcy (scenarzyści, reżyserzy, producenci, pisarze) to podłe konserwy, co nam wszystkim taaakim postępowym widzom/czytelnikom/graczom nie chcą dać porządnych postaci, tylko nam pchają te damsele w distresach, na pewno na złość. Tymczasem z tego widać, że oni szczerze mogą uważać, że przecież tego widownia chce, zawsze się sprzedawało, nie?

Bo fajnie się myśli, że twórcy piszą to, co sami uważają za dobre, dzielą się z nami kawałkami duszy, przedstawiają historię od początku będącą w ich głowach... a nie przefiltrowują pomysły przez sitko zbiorowej akceptacji i na bieżąco dostosowują fabułę.
Poza tym, mogą mieć rację z tym, że część widowni właśnie tego chce i wkurza się tylko ta część, która chce czegoś innego, tylko nie znać proporcji. Czy gdy Supernatural zaczynało, mierzyło w target "kobiety w wieku 18-30" czy trochę inaczej go zdefiniowało? W przypadku Doktora Who tym bardziej nie da się powiedzieć, czego chce widownia obejmująca zarówno 10-letnie dzieci jak i ludzi oglądających serial od 30 lat. Zawsze ktoś będzie twierdził, że czarnoskóry aktor nie może grać Bonda albo ten film jest zły, bo nie jest zgodny z książką, a pytanie brzmi, co ktoś chce mieć w serialu/filmie i do jakich ludzi go kieruje. Przy czym nie mam pojęcia, jak się ustala przewidywany target, skoro ludzie są tacy różni i uproszczenia działają tylko do pewnego stopnia, jeśli w ogóle.

Aletheia napisał:
I mainstreamowy romans, dokładnie tak wyglądający, też się sprzedaje. "Oburzeni postępowi" uwielbiają się wszędzie dopatrywać wszystkofobii, izmów i mizoginii, ale w istocie tam wcale nie musi być złej woli, tylko nieświadomość istnienia pewnej niszy klientów.

No ale właśnie - czy to na pewno jest nisza? I czy mainstreamowy romans na pewno sprzedaje się w innych produkcjach? Akurat w Supernatural wydaje mi się, może błędnie, że "nisza" przerosła liczbowo "mainstream".

Aletheia napisał:
Właściwie większość ekipy mniej czy bardziej się interesuje fandomem

Wyobrażam sobie, że jeśli ktoś się znajdzie w środku czegoś tak dużego jak na przykład Supernatural, to musi się zainteresować...

Aletheia napisał:
Natomiast co do mojego zdania, że fanarty to trochę co innego, idzie mi o to, że w przeciwieństwie do fanfika, fanart nie musi dokładać niczego nowego, może być po prostu stuprocentowo kanonicznym portretem i zresztą takie fanarty często są przynoszone do autografów.

A, w tym sensie, jasne. Nikomu taki szkic krzywdy nie zrobi.

Aletheia napisał:
Zauważyłam, że popularne jest dawanie oryginału podpisującemu w prezencie, a dla siebie zabieranie podpisanego wydruku. (Nie dałabym! Laughing)

Też bym miała opory Laughing Raz by mi coś wyszło i tak oddać... Very Happy

Aletheia napisał:
A z drugiej strony... 1, 2.

Nom. Tylko dla nich to jest pięć sekund zabawy, a w fandomie zostaje na lata Wink

Aletheia napisał:
Patrząc pod tym kątem, fandom wcale nie jest bardziej otwarty i tolerancyjny od mainstreamu, tylko ciągnie w przeciwnym kierunku - mainstream tabuizuje seksualność, za to fandom wszystko seksualizuje.

Tak.

Jensen A. napisał:
"I think it stems from - and you can probably help me out with this - that it might stem from their love of the two characters and how much they have invested in these two characters, and there are really no other characters that they want coming into that realm. They don’t want anyone to interfere. They want it to be just the two of them, all the time, and I think that’s where it stems from..."

To mnie przekonuje.


Aletheia napisał:

To chyba pierwszy przypadek, żeby mammografia uratowała życie facetowi.

? Very Happy

Aletheia napisał:
Dlaczego gapienie się na tyłki kelnerek jest tylko i wyłącznie złe? I dlaczego dobro jest rozczochrane?

Bo już nie musi się gapić? Very Happy

Charlie jest tak na dłużej, gościnnie czy nie wiadomo? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 23:51, 30 Sty 2015 Temat postu:

Marta napisał:
I czy fandom nie byłby taki wyczulony na to, jak jest przedstawiany, gdyby gdzieś z tyłu głowy nie miał myśli "a co, jeśli faktycznie jesteśmy świrami?"?

Otóż to, w punkt. (Już mam trochę dość powtarzania "W książce o tym też jest." Ty masz pewnie dość potrójnie. Mr. Green )

Marta napisał:
o to, jaki portret fana jest utrwalany w "zbiorowej świadomości". Gdy przestaniemy pojedynczego fana-bohatera serialu traktować jako reprezentanta całego fandomu, to sytuacja zrobi się o wiele mniej napięta.

Tak, dokładnie. Jak zresztą w każdej kwestii "reprezentacyjnej". Ciekawe wydaje mi się, że następuje tu często jakby "przeniesienie perspektywy". Oskarżający filmowców, pisarzy etc. o brzydkie poglądy i szerzenie stereotypów praktycznie zawsze i od razu zakładają, że to, do czego akurat się przyczepili, było przez danego twórcę zaplanowane jako encyklopedyczny portret "typowy przedstawiciel grupy X". Tymczasem on mógł nawet nie myśleć o "przedstawianiu grupy", ot, potrzebował fabularnego pionka, z grubsza nakreślił i dłużej sobie nie zawracał głowy, mając większe problemy do rozwiązania w danym dziele. Pokażcie mi dowolny film lub książkę, gdzie wszystkie postacie są nietypowe i nie mają ani jednej popularnie kojarzonej z "ich" grupą cechy. Tak właściwie, takie dzieło byłoby kompletnie niezrozumiałe, nie nadające się do odbioru. To raczej oskarżający oglądają/czytają z tabelką do odhaczania wpadek i o każdej postaci myślą po pierwsze jako o przedstawicielu jakiejś grupy, zamiast o zwyczajnym, pojedynczym kimś. O ironio, przypisują to jednak wyłącznie twórcom, zamieniając po drodze w zarzut. A co do Becky, to na początku z pewnością jest "typowa", była zamierzona w taki sposób, co najwyżej w wersji "egzemplarza o cechach typowych szczególnie mocnych" (taki krokodyl z trochę dłuższymi zębami Wink), ale w końcu w ten sposób robi się większość postaci we wszystkim, najczęściej są "zwyczajne ale jednak wyjątkowe". Za to w jej ostatnim (jak dotąd) odcinku, gdzie Becky całkiem urwało od hamulców, mówi jednocześnie, że inni w fandomie byli "grumpy and overly literal", i cała jej wypowiedź brzmi tak, jakby czuła się przez fandom odrzucona.

Marta napisał:
Poza tym, mogą mieć rację z tym, że część widowni właśnie tego chce i wkurza się tylko ta część, która chce czegoś innego, tylko nie znać proporcji.

Wydaje mi się, że odbiorcy też ich nie znają. Nie wiem, czy ktokolwiek naprawdę zna. Krytyczna część widowni (nie tylko SPN, ale ogólnie odbiorców kultury) jest głośna, to część definicji bycia krytycznym. Pozostali, mniej krytyczni, "niezaangażowani", bardziej bierni, lubiący to co już znają - jeśli jest ich więcej, to nawet nie muszą nic mówić, ich głos po prostu widać w kasie i jest decydujący. I nawet trudno mieć o to do twórców pretensje, to ich pasja, owszem, ale też PRACA. A człowiek pracuje, żeby jeść, o ile nie jest dziedzicem rodowego majątku z ekscentrycznymi ciągotami artystycznymi. A nie mając żadnych twardych danych na poświadczenie przewagi liczbowej "zaangażowanych", na czuja muszę powiedzieć, że tak, to biernych i lubiących tradycyjne jest więcej. Myślisz, że jak często bibliotekarz słyszy "co macie z niestereotypowymi bohaterami i jakąś niekliszową fabułą?", a jak często "coś lekkiego bym chciała... tylko żeby nie było jakieś dziwne"? Wink Zmierzchy i Greye nie są wykupywane przez podstawionych agentów autorek i nie zostały nam wciśnięte inwazją z kosmosu. Ani nawet przez ogólnoświatowy spisek Tradycjonalistycznych Twórców z.o.o. Większości ludzi się podobają, nieważne ile feministek będzie rwać włosy i niezależnie od tego ile racji mają bądź nie mają feministki (i reszta krytyków). Dlatego osobiście uważam oryginalne, niekliszowe rzeczy nie za jakąś powinność, bez dopełnienia której nie dopuszczą do druku/na ekran, tylko za cenne znaleziska. Generalnie w sprawie "reprezentacji" wszelakich wolę krytykę pozytywną - zauważanie rzeczy fajnych, zamiast wyłapywania mniej fajnych. Smile Nie żebym tej drugiej odmawiała racji bytu, tylko pierwsza wydaje mi się lepsza na dłuższą metę, bo bardziej konstruktywna. Definiowanie przez negację do niczego nie prowadzi. No bo jak się bez przerwy słyszy, że to złe, tamto niedobre, owamto oburzające, to w końcu człowiek chce wiedzieć, dobra, więc JAKIE ma być! Przykłady! Laughing

Marta napisał:
Czy gdy Supernatural zaczynało, mierzyło w target "kobiety w wieku 18-30" czy trochę inaczej go zdefiniowało?

Kripke był ponoć przekonany, że puka do wytwórni ze scenariuszem dla facetów. No bo co, samochody, rock, giwery... Nie wziął pod uwagę dwóch atrakcyjnych samców w centrum tego wszystkiego. Laughing Czytałam gdzieś angielską dyskusję "Będąc mężczyzną w fandomie SPN" (otwierał ją [link widoczny dla zalogowanych]. Wielu tam mówiło o swoim zaskoczeniu, gdy się zorientowali, że to w ogóle chcą oglądać kobiety i to tyle kobiet.

Marta napisał:
W przypadku Doktora Who tym bardziej nie da się powiedzieć, czego chce widownia obejmująca zarówno 10-letnie dzieci jak i ludzi oglądających serial od 30 lat.

Jakiś czas temu czytałam czyjś komentarz, że to jest serial, który w całej swojej historii trafia w inny target niż akurat celuje. Very Happy

Marta napisał:
Zawsze ktoś będzie twierdził, że czarnoskóry aktor nie może grać Bonda albo ten film jest zły, bo nie jest zgodny z książką, a pytanie brzmi, co ktoś chce mieć w serialu/filmie i do jakich ludzi go kieruje.

Plus jeszcze ten sam element (czarnoskóry Bond, Kili/Tauriel, dowolna z SPNowych kobiet, dowolny Doktor) będzie chwalony przez jednych i wyklinany przez drugich.

Marta napisał:
No ale właśnie - czy to na pewno jest nisza? I czy mainstreamowy romans na pewno sprzedaje się w innych produkcjach? Akurat w Supernatural wydaje mi się, może błędnie, że "nisza" przerosła liczbowo "mainstream".

Jak mówię, Zmierzchy się sprzedają. A co do nisz w fandomach, myślę, że trzeba raczej wziąć pod uwagę, że fandom jako całość jest niszą w mainstreamie, który powoli dopiero zaczyna się orientować, że mu coś pod bokiem wyrosło. Fandom tworzą właśnie ludzie, którym w mainstreamie było za ciasno, to są w większości ci krytyczni i zaangażowani (plus plankton fangirlowy, idący za nurtem, tyle różnicy, że złapał go nurt fandomu), więc w rezultacie proporcje są odwrócone w stosunku do mainstreamu - fandom tworzy własne klisze, które zaczynają dominować. A do tego ma też nisze i w ten sposób klisza "dużego mainstreamu" (np. harlekin z białym księciem na koniu i damselą w distresie) może zostać niszą w fandomowym mainstreamie, czyli slashu. (Zresztą widziałam gdzieś statystykę dla SPN, nie wiem na ile wciąż aktualną, i gen wcale nie był niszą, tylko rzetelną połową, co najmniej. Po prostu o genie tyle się nie wrzeszczy, więc można odnieść wrażenie, że te fangirle to nic ino porno, a za kawałek postaci kobiecej w ficu wyrzucają z fandomu. Szczególnie, że do tej pory większość mainstreamowych artykułów o fandomach jako zjawisku skupia się na tym, co dla mainstreamu jest najbardziej egzotyczne. Kto by czytał o pogłowiu krów i bezdomnych psach. Trzeba napisać o tygrysie, najlepiej takim, co zjadł człowieka.)

Marta napisał:
Wyobrażam sobie, że jeśli ktoś się znajdzie w środku czegoś tak dużego jak na przykład Supernatural, to musi się zainteresować...

Paradoks polega na tym, że jeśli ktoś nie trafi na fandom, to nie ma pojęcia, że uczestniczy w czymś dużym, szczególnie, jeśli nie siedzi w tym od pięciu sezonów. Very Happy Wspominający swój pierwszy raz na konwencie mówią o zaskoczeniu rozmiarem imprezy i ilością fanów. Wszyscy, dosłownie wszyscy aktorzy SPN są gwiazdami tylko w obrębie fandomu, poza nim to po prostu aktorzy w kraju uginającym się od aktorów, przeważnie bezrobotnych. Mówią, że jeśli ktoś ich rozpoznaje na ulicy, to zawsze jest fan SPN.

Marta napisał:
Raz by mi coś wyszło i tak oddać... Very Happy

Właśnie. To są godziny roboty. I żeby mi jeszcze po tym bazgrał? Very Happy A skan nigdy nie oddaje naprawdę idealnie wyglądu oryginału. Jak już, to prędzej ksero... Tworzący cyfrowo mają w tym punkcie lepiej, w takim wypadku to już w ogóle o czym innym rozmawiamy.

Marta napisał:
Nom. Tylko dla nich to jest pięć sekund zabawy, a w fandomie zostaje na lata Wink

Z licznym i przyrastającym potomstwem... Myślę tylko, że jeśli już rzucają fandomowi kość, to powinni brać następujące po tym merdanie i obślinianie na klatę. Smile Jensen szczególnie nadaje "mixed signals"...

Marta napisał:
To mnie przekonuje.

Szczególnie, że jeśli to działa w każdym fandomie (w końcu do shipowania wystarczy, że dwie postacie istnieją Laughing), to co dopiero w SPN, gdzie nawet kanon mówi, że Winchesterowie zachowują się jak stare małżeństwo i są "psychotically, irrationally, erotically codependent on each other" (OK, trzeba przyznać, że to był anioł, któremu zależało, żeby ich obsmarować. Co nie przeszkadza, że miał w większości rację.) Tak z ręką na sercu, to fandom Wincestami dopisuje mniej niż nieraz w innych fandomach z innymi pairingami, bo tylko jeden, erotyczny, element. Cała reszta już jest. Rolling Eyes

Marta napisał:
?Very Happy

Deanowym wątkiem do rozwiązania w tym sezonie jest wyrywająca się spod kontroli agresja. W tym odcinku wziął się ostro do dzieła - odstawił wszystko mocniejsze od herbatki ziołowej, smaży omlety bledsze od cementu, do kanapek wsadza same liście i zamienił rocka na wykłady o medytacji. Trzeba przyznać, że nie można powiedzieć, żeby nie było żadnego efektu, bo łazi coraz bardziej wściekły i ponury. Ciekawe dlaczego... Laughing W poczekalni u agenta nieruchomości tak się zaczytał w artykule o mammografii, że sekretarka go musiała wołać trzy razy. To był jedyny moment w całym odcinku, kiedy coś go cieszyło. Laughing Nareszcie, bo już żal było patrzeć.

Marta napisał:
Bo już nie musi się gapić? Very Happy

Mówi, że już nie chce. I nostalgicznie wzdycha. Ale może racja, że to dlatego. Laughing

Marta napisał:
Charlie jest tak na dłużej, gościnnie czy nie wiadomo? Smile

Poprzedni jej odcinek machał jej na pożegnanie i dość definitywnie zamykał za nią drzwi. (Ale że w SPN nie ma rzeczy definitywnych...) Ten odcinek zostawia ją na statusie "do przyszłego ewentualnego wykorzystania", jak Szeryf Jody.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 16:12, 31 Sty 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Już mam trochę dość powtarzania "W książce o tym też jest." Ty masz pewnie dość potrójnie.

Nie, chociaż cichutki głosik mówi mi "najpierw przeczytaj, potem pisz" Smile

Aletheia napisał:
Oskarżający filmowców, pisarzy etc. o brzydkie poglądy i szerzenie stereotypów praktycznie zawsze i od razu zakładają, że to, do czego akurat się przyczepili, było przez danego twórcę zaplanowane jako encyklopedyczny portret "typowy przedstawiciel grupy X". Tymczasem on mógł nawet nie myśleć o "przedstawianiu grupy", ot, potrzebował fabularnego pionka, z grubsza nakreślił i dłużej sobie nie zawracał głowy, mając większe problemy do rozwiązania w danym dziele.

To się wiąże. Jeśli ktoś sięgnął po pierwsze, co było pod ręką, czyli po stereotyp, to bądź co bądź świadomie się tym stereotypem posłużył. Ale:

Aletheia napisał:
To raczej oskarżający oglądają/czytają z tabelką do odhaczania wpadek i o każdej postaci myślą po pierwsze jako o przedstawicielu jakiejś grupy, zamiast o zwyczajnym, pojedynczym kimś. O ironio, przypisują to jednak wyłącznie twórcom, zamieniając po drodze w zarzut.

Tu się zgadzam, że to czasami brnie w obsesję.

Aletheia napisał:
Za to w jej ostatnim (jak dotąd) odcinku, gdzie Becky całkiem urwało od hamulców, mówi jednocześnie, że inni w fandomie byli "grumpy and overly literal", i cała jej wypowiedź brzmi tak, jakby czuła się przez fandom odrzucona.

Interesujące, a jeżeli fani nie poświęcili temu wiele uwagi, skupiając się wyłącznie na żalu o to, jak są przedstawiani, to faktycznie pokazuje wpływ autopostrzegania na odbiór.

Aletheia napisał:
Wydaje mi się, że odbiorcy też ich nie znają.

Tak, masz rację. Człowiek będący w środku fandomu zapomina, że świat poza nim wygląda inaczej.

Aletheia napisał:
Pozostali, mniej krytyczni, "niezaangażowani", bardziej bierni, lubiący to co już znają - jeśli jest ich więcej, to nawet nie muszą nic mówić, ich głos po prostu widać w kasie i jest decydujący. I nawet trudno mieć o to do twórców pretensje, to ich pasja, owszem, ale też PRACA.

Tak, jasne. Z drugiej strony, "niezaangażowani" nie jeżdżą na konwenty; nie wykupują 32-dyskowych DVD; nie robią produkcji darmowej reklamy... Nie wiem, jak się rozkładają zyski Ludzi z Pieniędzmi, ale głosy fanów też chyba "widać w kasie"?

Aletheia napisał:
Zmierzchy i Greye nie są wykupywane przez podstawionych agentów autorek i nie zostały nam wciśnięte inwazją z kosmosu. Ani nawet przez ogólnoświatowy spisek Tradycjonalistycznych Twórców z.o.o. Większości ludzi się podobają, nieważne ile feministek będzie rwać włosy i niezależnie od tego ile racji mają bądź nie mają feministki (i reszta krytyków).

Ja bym tu dodała wpływ reklamy i efekt lawiny; jakby zrobić porządną ankietę, komu się ostatecznie podobało, to nie wiem, co by wyszło Smile Ale ok, można czasem zapomnieć, że dzieło nie jest robione (wyłącznie) dla fana i taki "odbiorca-duch", który w fandomie nie jest zauważalny, liczy się dla twórcy.

Aletheia napisał:
Dlatego osobiście uważam oryginalne, niekliszowe rzeczy nie za jakąś powinność, bez dopełnienia której nie dopuszczą do druku/na ekran, tylko za cenne znaleziska.

A ja będę się starała odróżniać to, co widzę od tego, co autor miał na myśli. Swoją drogą, czy to się nie wiąże z niezgodą na współistnienie różnych wizji/interpretacji? Ja coś widzę, więc to na pewno tam jest?

Aletheia napisał:
Generalnie w sprawie "reprezentacji" wszelakich wolę krytykę pozytywną - zauważanie rzeczy fajnych, zamiast wyłapywania mniej fajnych.

Krytyka pozytywna jak najbardziej - niech inni patrzą i się uczą.

Aletheia napisał:
Definiowanie przez negację do niczego nie prowadzi.

Uświadamia, że jest problem, to jakiś początek. Jak dla mnie obie krytyki są równie ważne i się dopełniają.

Aletheia napisał:
Kripke był ponoć przekonany, że puka do wytwórni ze scenariuszem dla facetów.

To wyjaśnia serialowy konwent składający się z mężczyzn.

Aletheia napisał:
Czytałam gdzieś angielską dyskusję "Będąc mężczyzną w fandomie SPN" (otwierał ją ten gifek. Laughing). Wielu tam mówiło o swoim zaskoczeniu, gdy się zorientowali, że to w ogóle chcą oglądać kobiety i to tyle kobiet.

Nie masz gdzieś linka? Very Happy
Moje pierwsze wrażenie, po reklamach w telewizji, było właśnie takie - "męski" serial, ciężka akcja, potwory, samochód, broń i dwóch facetów. Postanowiłam spróbować, gdy mi powiedziano o wątku rodzinnym, ale gdy zaczęłam oglądać, to się okazało, że wrażenie po reklamach miałam słuszne.

Aletheia napisał:
Jakiś czas temu czytałam czyjś komentarz, że to jest serial, który w całej swojej historii trafia w inny target niż akurat celuje.

Chętnie przeczytałabym coś więcej na ten temat Smile Wydaje mi się, że zawsze oscylował wokół familijnego...

Aletheia napisał:
Plus jeszcze ten sam element (czarnoskóry Bond, Kili/Tauriel, dowolna z SPNowych kobiet, dowolny Doktor) będzie chwalony przez jednych i wyklinany przez drugich.

Tak. Więc należy się zdecydować, co się chce pokazać i z hejtem której strony się pogodzić.

Aletheia napisał:
A co do nisz w fandomach, myślę, że trzeba raczej wziąć pod uwagę, że fandom jako całość jest niszą w mainstreamie, który powoli dopiero zaczyna się orientować, że mu coś pod bokiem wyrosło.

Podsumowując - nie ma dla produkcji nic gorszego niż fandom, który ma często zupełnie inne oczekiwania, krytycznie patrzy na każdy przecinek, a normalnych odbiorców dezorientuje jakimiś teoriami, AU i OTP. Trochę zaczynam rozumieć LZP; tak łatwo zapomnieć, że istnieją widzowie spoza fandomu i trudno mi sobie wyobrazić, że stanowią większość, skoro fandomy wydają się ogromne.

Aletheia napisał:
Wszyscy, dosłownie wszyscy aktorzy SPN są gwiazdami tylko w obrębie fandomu, poza nim to po prostu aktorzy w kraju uginającym się od aktorów, przeważnie bezrobotnych.

Jak kręcą SPN od 10 lat po 9 miesięcy w roku, to ja się wcale nie dziwię Very Happy

Mark Sheppard jest znany też w innych fandomach, jako aktor, który był przez chwilę w każdym serialu Very Happy

Aletheia napisał:
Tak z ręką na sercu, to fandom Wincestami dopisuje mniej niż nieraz w innych fandomach z innymi pairingami, bo tylko jeden, erotyczny, element. Cała reszta już jest.

In canon they have never met. I con't care, I ship it.
W sumie racja. Z drugiej strony, pisanie "od zera" wydaje się rozwinięciem pewnego potencjału (mniejsza, czy ktoś inny niż autor go w dziele widzi), a właśnie to "poprawianie", "uzupełnianie" istniejącej już relacji do romantycznej sprawia, że każda inna wydaje się "gorsza".

Aletheia napisał:
W poczekalni u agenta nieruchomości tak się zaczytał w artykule o mammografii, że sekretarka go musiała wołać trzy razy. To był jedyny moment w całym odcinku, kiedy coś go cieszyło.

I to jest ten moment, w którym okazuje się, że spokój jednak szkodzi. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 21:02, 31 Sty 2015 Temat postu:

Marta napisał:
cichutki głosik mówi mi "najpierw przeczytaj, potem pisz" Smile

Ale wiesz, nie słuchaj go przesadnie, w razie gdyby to miało oznaczać, że odłożysz pisanie na "po przeczytaniu", na które nigdy nie znajdziesz czasu. Laughing

Marta napisał:
Jeśli ktoś sięgnął po pierwsze, co było pod ręką, czyli po stereotyp, to bądź co bądź świadomie się tym stereotypem posłużył.

Czasami świadomie (i wtedy to się określa jako grę sterotypem), ale myślę, że najczęściej jednak nieświadomie, w sensie - nie poświęcając temu refleksji pod tym kątem. Wydaje mi się, że bardziej myśli się w sposób "czy ta postać jest wiarygodna". I jest bardziej prawdopodobne, że pójdzie się w stereotyp niż jego przełamanie, bo każda oryginalność jest siłą rzeczy mniej czy bardziej dziwna, zaskakująca. Choćby kobieta, której się podoba serial z samochodami i mordownią, jest dla wielu zaskakująca i "niekobieca", a więc "nieprawdziwa", mimo że naprawdę istnieje, i to nie jako wyjątek. Niezliczone zastępy istnieją. A zatem, jeśli jest się twórcą, można:
A. Napisać kobietę według własnego wyobrażenia o realistycznych kobietach (podkreślam, że nie musi być zgodne z rzeczywistością, mimo że twórca nie robi tego "złośliwie"). Dostanie wtedy po głowie od oburzonych feministek, ale odbiorcy (płci dowolnej) podzielający jego wyobrażenie nie zauważą niczego, co by im nie pasowało (poza ewentualnie nie odpowiadającą im urodą aktorki).
B. Mając świadomość, że kobieta niestereotypowa też może być realistyczna, napisać jednak stereotypową, zdecydowawszy, że lepiej zaryzykować oburzenie feministek niż klęskę w kasie (bo wierzący w "prawdziwość" stereotypu odbiorcy będą omijać "dziwne" dzieło, jak wynika z mojego doświadczenia, jakkolwiek niezbyt szerokiego).
C. Zaryzykować, z nadzieją, że dzieło okaże się należeć do tych popularnych właśnie ze względu na oryginalność i może nawet otworzy nowy nurt. Każda klisza w końcu kiedyś się zaczęła.
Jak widać, świadome posłużenie się (lub zanegowanie) stereotypem wchodzi w grę tylko przy B i C. W przypadku A, stereotyp jest widoczny dla niektórych odbiorców, ale dla twórcy w momencie tworzenia był niejako przezroczysty, użyty nieświadomie. Napisał, bo "tak się pisze" i już. Oczywiście, to mu nie wystawia dobrego świadectwa jako artyście, ale przecież ogromna większość każdego nurtu kultury to po prostu rzemieślnicze robienie rzeczy, które ludzie chcą kupować (a ludzie lubią to, co znają). Nawet jeśli każdy chciałby być artystą i modliłby się do oryginalności, to nie dla każdego jest osiągalna (nawet dla najlepszych artystów raczej bywa niż jest stale).

Marta napisał:
Tu się zgadzam, że to czasami brnie w obsesję.

Co nieraz prowadzi do klecenia chochołów... Typowe dla fanfiction jest, że robi z twardzieli pluszowych misiów, co nie? Ku mojemu ciężkiemu zdumieniu odkryłam, że niektóre fanfiki robią Deana bardziej macho niż kanon, bo taki jest potrzebny autorkom, żeby mogły pokazać jakie są "społecznie świadome" i "krytyczne". Podobnie robi Tumblr i inni ultra-zaangażowani - piszą meta-analizy używając podejścia "jeśli fakty nie pasują do teorii, to tym gorzej dla faktów". A że za rękę ich może złapać tylko ktoś faktycznie znający kanon, no to fani z krótką pamięcią, a co dopiero ludzie spoza fandomu, przyjmują to za dobrą monetę. No i potem idzie fama, że SPN to jest "problematyczny" twór z poważnymi "issues". Jestem pewna, że o wiele więcej dzieł ma dorabianą gębę w ten sposób. Wszystko to się składa na nasze ogólne wrażenie, że cała kultura jest "problematyczna". Tymczasem prawdziwym problemem jest to, że kultura zaczęła przyznawać punkty popularności za gorliwość w tropieniu uchybień. Tak właśnie powstaje grunt, na którym rosną polowania na czarownice.

Marta napisał:
Interesujące, a jeżeli fani nie poświęcili temu wiele uwagi, skupiając się wyłącznie na żalu o to, jak są przedstawiani, to faktycznie pokazuje wpływ autopostrzegania na odbiór.

Myślę też, że to było za mało podkreślone (jeśli w ogóle istniała taka intencja, a nie, że to ja się czegoś dopatruję). Nie było wyraźnie powiedziane "powiedzieli, że jestem psychofanką i psuję fandom", nawet jeśli z urazą. Pomija się też, że Becky w tym odcinku jednak się reflektuje, że posunęła się za daleko i stara się to naprawić.

Marta napisał:
Człowiek będący w środku fandomu zapomina, że świat poza nim wygląda inaczej.

W jednej dyskusji o social warriors znalazłam bardzo celną wypowiedź: "...many SJWs exist in a bubble where everyone they meet online is genderfluid or truscum or what have you, and since their online circles tend to be larger than their IRL ones, they wind up convinced that the fuzzy edge is a lot bigger than it really is."

Marta napisał:
Z drugiej strony, "niezaangażowani" nie jeżdżą na konwenty; nie wykupują 32-dyskowych DVD; nie robią produkcji darmowej reklamy... Nie wiem, jak się rozkładają zyski Ludzi z Pieniędzmi, ale głosy fanów też chyba "widać w kasie"?

Do ósmego sezonu włącznie, 20% odcinków przechodzi test Bechdel (co ponoć jest niezłym wynikiem ogólnie, a zaskakującym jak dla serialu "o facetach"). W dziesiątym sezonie przechodzi już większość odcinków, a prawie wszystkie kręcą się w mniejszym czy większym stopniu wokół kobiet jako głównych lub równoległych wątków. "Fan Fiction" nosi fandom na poduszce i bije mu pokłony do ziemi. Poza tym Castiel i Mr.C wciąż są w użyciu. Tak, powiedziałabym, że głosy fanów widać w kasie. Rolling Eyes Ale znów, trudno powiedzieć, które z tych rzeczy są inspirowane / zyskały aprobatę / zostały przemycone cichcem pod czujnym okiem LZP, może poza przedłużaniem kontraktów Mishy Collinsa i Marka Shepparda. Wink

Marta napisał:
Ja bym tu dodała wpływ reklamy i efekt lawiny; jakby zrobić porządną ankietę, komu się ostatecznie podobało, to nie wiem, co by wyszło Smile

Musiałaby zawierać też punkt: "Czytałam dla beki" Laughing A także "Chciałam napisać recenzję" i "Chciałam sprawdzić, czy to prawda co mówią".

Marta napisał:
Swoją drogą, czy to się nie wiąże z niezgodą na współistnienie różnych wizji/interpretacji? Ja coś widzę, więc to na pewno tam jest?

Tak, to częsta przypadłość "zaangażowanych" analiz. Stąd też, myślę, płyną pretensje do twórców, że nie chcą wpisać do kanonu czegoś, co w fandomie jest popularne (i niespójne z kanonem, ale kto by się przejmował). Dla mnie to nie jest chęć poprawienia kanonu, tylko uwiąd wyobraźni - nie wystarczy, ze napiszę fanfik, jeszcze muszę zobaczyć, jak staje się oficjalny, no bo przecież jest jedynie słuszny. Rolling Eyes Dla mnie to sprzeczne z ideą fanfiction jako zabawy milionem współistniejących możliwości.

Marta napisał:
Uświadamia, że jest problem, to jakiś początek. Jak dla mnie obie krytyki są równie ważne i się dopełniają.

A, słusznie. Gdyby oba podejścia były równie popularne, nie miałabym problemu. Nie podoba mi się tylko to, że krytyka negatywna szerzy się jak pożar lasu, a pozytywną ledwo znaleźć. Może negatywna jest łatwiejsza? Neutral Do tego mam wrażenie, że ludzie się trochę boją chwalić, bo a nuż ktoś przyjdzie i im wytknie, że chwalą coś, co "tak naprawdę" jest "problematyczne", no a potem już z górki: podobało ci się coś, co JA uważam za seksistowskie? Ty parszywy seksisto, a masz! Więc każdy we wszystkim na wszelki wypadek szuka uchybień, żeby nie było, że o nie nie dba i nie dostrzega. Surowość jest "poważna" i poważana.

Marta napisał:
To wyjaśnia serialowy konwent składający się z mężczyzn.

Też sobie to mówię, ale do licha, to był piąty sezon, po trzech latach realowych konwentów! Very Happy Mam jeszcze hipotezę, że pasowało, żeby na tym konwencie było jak najwięcej przebranych za Winchesterów, a na etapie piątego sezonu jeszcze nie zauważyli, że płeć cosplayera nie jest przeszkodą. Przy "Fan Fiction" już tak.

Marta napisał:
Nie masz gdzieś linka? Very Happy

Ja teraz mam podkładki i dokumentację na wszystko. Cool (No dobra, nie zawsze. Laughing) [link widoczny dla zalogowanych] (Gifka nie widać, bo jest schowany jako link w otwierającym poście, ten portal technicznie tak ma).

Marta napisał:
Moje pierwsze wrażenie, po reklamach w telewizji, było właśnie takie - "męski" serial, ciężka akcja, potwory, samochód, broń i dwóch facetów. Postanowiłam spróbować, gdy mi powiedziano o wątku rodzinnym, ale gdy zaczęłam oglądać, to się okazało, że wrażenie po reklamach miałam słuszne.

No bo to jest odpowiedź (nie wiem czy "zwykle", ale na przykład "Fangasm" udziela takiej), gdy ktoś pyta, dlaczego to kobiety to lubią - że przez cały emocjonalny towar. Poza tym, z perspektywy całości, powiedzieć, że SPN ma wątek rodzinny, to tak jakby powiedzieć, że PotC ma wątki o wolności i piratach. Ale jeśli ktoś podejdzie z takim nastawieniem, to faktycznie może się odbić, bo wierzchnia warstwa to jest to wszystko, co wymieniasz. Tylko od razu znów jest założenie, że to nie może być atrakcyjne dla kobiet, więc koniecznie trzeba szukać "prawdziwych" wyjaśnień. Rolling Eyes Tymczasem emocjonalny towar z pewnością jest tym, co fanki (i wielu fanów też, bo czemu nie) zatrzymuje na dłużej i co zdobyło SPNowi sławę kopalni angstu, ale wiele z nich bawią też właśnie te "męskie" elementy. Jakoś nigdy nie widziałam, żeby fanka napisała "Pół odcinka przewinęłam, pół się przenudziłam, ale opłaciło się wytrzymać te wszystkie strzelaniny i jeżdżenie w te i wewte, bo było też trochę płakania i powiedzieli sobie, że wybaczają". Raczej odwrotnie, codziennie spotykam opinie "akcja z potworem tym razem była fajna i wreszcie trochę humoru, bo już nie szło znieść tego potopu angstu w zeszłym tygodniu" z ilustrującym post "Impala porn", czyli efektownym ujęciem samochodu. Przy tym, co do oczekiwań i odbijania się, cały pierwszy sezon to są odcinki MotW (Monster of the Week), praktycznie bez nadrzędnego wątku. Coś tam się czasem truje o zaginionym Tatce, ale nic się w tym kierunku nie dzieje. Dopiero w kolejnych sezonach (gdzieś tak od połowy drugiego) stopniowo zaczyna się zarysowywać główny story arc (zakończony z piątym sezonem, a wszystkie kolejne to coraz gorzej udane próby dopisania nadrzędnych wątków). A teraz jesteśmy na etapie, kiedy ludzie (Cathia, na przykład) mówią, że chcieliby powrotu do modelu pierwszych sezonów i więcej odcinków MotW, bo już nie mogą z pogłębiającą się bezcelowością odcinków "ciągłych". Są i tacy, co porzucili oglądanie w drugim-trzecim sezonie, bo pierwszy im się podobał, a potem ich zdaniem się zepsuło.

Marta napisał:
Chętnie przeczytałabym coś więcej na ten temat Smile

No to jednak nie mam dokumentacji na wszystko... Sad Z tego co pamiętam, to było w sensie, że zaczynał jako naiwna historyjka dla dziewięciolatków, a oglądali starsi. Z czasem serial zaczął poważnieć, a współcześnie jest świadomą grą z dojrzałymi geekami, ale oglądają też nastolatki. Czy jakoś tak...

Marta napisał:
Podsumowując - nie ma dla produkcji nic gorszego niż fandom, który ma często zupełnie inne oczekiwania, krytycznie patrzy na każdy przecinek, a normalnych odbiorców dezorientuje jakimiś teoriami, AU i OTP. Trochę zaczynam rozumieć LZP; tak łatwo zapomnieć, że istnieją widzowie spoza fandomu i trudno mi sobie wyobrazić, że stanowią większość, skoro fandomy wydają się ogromne.

[kiwa] Nic gorszego i nic lepszego jednocześnie, zarówno dla kasy, jak i jakości artystycznej... Laughing

Marta napisał:
Jak kręcą SPN od 10 lat po 9 miesięcy w roku, to ja się wcale nie dziwię Very Happy

No, w tej sytuacji są raczej tylko obaj J (fandomowo: J2) i w mniejszym stopniu Misha. Laughing Pozostali więcej czasu spędzają na konwentach niż na planie, szczególnie, jeśli nie żyją od pięciu sezonów...

Marta napisał:
Mark Sheppard jest znany też w innych fandomach, jako aktor, który był przez chwilę w każdym serialu Very Happy

To właśnie casus "pojedycznych odcinków innych seriali". Laughing Nie no, Misha grał przez (chyba) dłuższy czas jakiegoś czarnego charaktera w "24", Jensen miał drugi plan w "Smalville", Tatko Winchester jest główną gwiazdą "Grey's Anatomy" (sparodiowanego w SPN jako ulubiony serial Deana), Timothy Omundson i Tahmoh Penniket zjawili się w aurze "a wiecie kogo ściągnęli w tym sezonie do SPN??? wow!!!", Sheppard był wszędzie... więc coś tam by się nazbierało pozaSPNowej rozpoznawalności, ale to są właśnie takie wyjątki, a i tak to wciąż przykłady "ludzi o zawodzie aktora", a nie gwiazd. Mówi się na przykład, że jest mało prawdopodobne, żeby Tatko Winchester wrócił, bo teraz jest za drogi (całe szczęście Razz ).

Marta napisał:
Z drugiej strony, pisanie "od zera" wydaje się rozwinięciem pewnego potencjału (mniejsza, czy ktoś inny niż autor go w dziele widzi), a właśnie to "poprawianie", "uzupełnianie" istniejącej już relacji do romantycznej sprawia, że każda inna wydaje się "gorsza".

Zgadzam się. Dla mnie osobiście granica, ta do ewentualnego posuwania się za daleko, leży między traktowaniem niekanonicznych shipów jako alternatywy a upieraniem się, że "przecież w czternastej minucie patrzyli sobie w oczy całe pięć sekund, więc to jest kanon, jak można tego nie widzieć!!!", i że ta wersja jest "właściwą", bo taką, jakiej podły mainstream nie dopuści.

Marta napisał:
I to jest ten moment, w którym okazuje się, że spokój jednak szkodzi. Laughing

Deanowi z pewnością. Poza tym, uspokajanie Deana sałatą...? Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
CrazyJoanne14
Majtek


Dołączył: 27 Cze 2013
Posty: 260
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Wyspy Wyobraźni
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 18:37, 05 Lut 2015 Temat postu:

Ja mam dwa ulubione seriale- "Dr House" i "Rodzina Borgiów". To drugie obejrzałam przez trzy dni. W jeden dzień jeden sezon a potem bezsenna noc i mętlik w głowie. Świetne! Zaczęłam oglądać niedawno, i aż się dziwię, że tego nie znałam wcześniej. Piękna muzyka, sceneria, niesamowite kostiumy, niezwykła, wciągająca atmosfera. Nie mogłam się od tego oderwać. Oglądał ktoś? Chyba sobie przeczytam w ferie książkę, też o tym tytule.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 20:37, 05 Lut 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Ale wiesz, nie słuchaj go przesadnie, w razie gdyby to miało oznaczać, że odłożysz pisanie na "po przeczytaniu", na które nigdy nie znajdziesz czasu.

Właśnie nie słucham... Very Happy

Aletheia napisał:
Ku mojemu ciężkiemu zdumieniu odkryłam, że niektóre fanfiki robią Deana bardziej macho niż kanon, bo taki jest potrzebny autorkom, żeby mogły pokazać jakie są "społecznie świadome" i "krytyczne".

Zaraz, jak to pokazuje, że są "społecznie świadome", "krytyczne", wobec czego?

Aletheia napisał:
Nie było wyraźnie powiedziane "powiedzieli, że jestem psychofanką i psuję fandom", nawet jeśli z urazą.

Aha, okej.

Aletheia napisał:
Do ósmego sezonu włącznie, 20% odcinków przechodzi test Bechdel (co ponoć jest niezłym wynikiem ogólnie, a zaskakującym jak dla serialu "o facetach").

Dla Supernatural wydaje mi się zaskakujące, że w co piątym odcinku są co najmniej dwie kobiety Laughing

Aletheia napisał:
Dla mnie to nie jest chęć poprawienia kanonu, tylko uwiąd wyobraźni - nie wystarczy, ze napiszę fanfik, jeszcze muszę zobaczyć, jak staje się oficjalny, no bo przecież jest jedynie słuszny. Rolling Eyes Dla mnie to sprzeczne z ideą fanfiction jako zabawy milionem współistniejących możliwości.

Zgadzam się.

Aletheia napisał:
Może negatywna jest łatwiejsza?

Łatwiej się nasuwa? Pozytywnych rzeczy można czasem nie dostrzec, bo "powinny takie być". Albo negatywna krytyka łatwiej zdobywa uwagę, więc się szerzy?
Nie czytam dużo, zwłaszcza oficjalnych recenzji, ale nie widzę, żeby ta pozytywna była tak rzadka w porównaniu z negatywną.

Aletheia napisał:
Do tego mam wrażenie, że ludzie się trochę boją chwalić, bo a nuż ktoś przyjdzie i im wytknie, że chwalą coś, co "tak naprawdę" jest "problematyczne", no a potem już z górki: podobało ci się coś, co JA uważam za seksistowskie? Ty parszywy seksisto, a masz!

"...ale mi się naprawdę podobało... Idę się rzucić z mostu za niedostrzeganie seksizmu." KTOŚ się doszukał, więc na pewno tam jest.

Aletheia napisał:
Mam jeszcze hipotezę, że pasowało, żeby na tym konwencie było jak najwięcej przebranych za Winchesterów, a na etapie piątego sezonu jeszcze nie zauważyli, że płeć cosplayera nie jest przeszkodą.

Możliwe Smile

Aletheia napisał:
Ja teraz mam podkładki i dokumentację na wszystko. Cool (No dobra, nie zawsze. Laughing) Proszsz.

Dzięki. Wow, mityczna część fandomu przemówiła, dowodząc swojego istnienia Smile

Aletheia napisał:
Tylko od razu znów jest założenie, że to nie może być atrakcyjne dla kobiet, więc koniecznie trzeba szukać "prawdziwych" wyjaśnień.

Nie wątpię, że dla niektórych jest, ale gdy x podobnych seriali nie miało takiej reakcji, nie dziwię się, że próbując wyjaśnić fenomen szuka się czegoś jeszcze. Z tym, że strasznie ciężko jest wyjaśnić fenomen.

Aletheia napisał:
"Pół odcinka przewinęłam, pół się przenudziłam, ale opłaciło się wytrzymać te wszystkie strzelaniny i jeżdżenie w te i wewte, bo było też trochę płakania i powiedzieli sobie, że wybaczają"

Brzmi trochę jak ja na wczesnym etapie Doktora Who Laughing

Aletheia napisał:
Raczej odwrotnie, codziennie spotykam opinie "akcja z potworem tym razem była fajna i wreszcie trochę humoru, bo już nie szło znieść tego potopu angstu w zeszłym tygodniu" z ilustrującym post "Impala porn", czyli efektownym ujęciem samochodu.

Mhm. Z tym, że to już są opinie regularnego fana, który wiele rzeczy lubi "wtórnie", a ja się zastanawiam, co jest tymi elementami, które wciągają do świata, każą odrzucić inne seriale i obejrzeć dziewięć sezonów w parę tygodni. Wiem, że nigdy nie ma jednej odpowiedzi, ale zastanawiam się.

Aletheia napisał:
Z tego co pamiętam, to było w sensie, że zaczynał jako naiwna historyjka dla dziewięciolatków, a oglądali starsi. Z czasem serial zaczął poważnieć, a współcześnie jest świadomą grą z dojrzałymi geekami, ale oglądają też nastolatki.

Very Happy Muszę sobie poczytać o historii serialu. Znam początki i według filmu dokumentalnego "Adventure in Time and Space" dzieciom się spodobał, o dorosłych nic nie było Smile Ale natknęłam się też na artykuł zbierający nawiązania do prawdziwych wydarzeń/postaci, których dzieci raczej nie wyłapali, wcześnie z nimi zaczęli. Wydaje mi się, że zawsze oscylował wokół familijnego, może z odchyleniami w różnych latach? Gdy upadał w latach 80., ponoć dzieci nie chciały oglądać i zostali tylko starzy, wytrwali widzowie. Nie podejmuję się stwierdzenia, dla kogo piszą go obecnie Very Happy (To znaczy wiem - dla ludzi, którzy będą go pisać za dwadzieścia lat. Very Happy) Ale do takiego eklektyzmu gatunków i stylów pasuje eklektyczny target.

Aletheia napisał:
Pozostali więcej czasu spędzają na konwentach niż na planie, szczególnie, jeśli nie żyją od pięciu sezonów...

Widziałam coś podobnego w Pamiętnikach Wampirów. Zastanawiałam się, po co? Faceta nie ma w serialu od trzech lat, jego postać nie była uwielbiana, czy on naprawdę nie ma co robić, tylko jeździć po konwentach? Nie chcą go nigdzie?
Brytyjczycy: "Nie mamy tego problemu" Laughing

Aletheia napisał:
Poza tym, uspokajanie Deana sałatą...?

Rozumiem, jakby mu to zalecił ktoś, kto go nie zna. Ale on sam...?


*******

CrazyJoanne, oglądałam pierwszy sezon Borgiów jako następców "The Tudors". Wtedy mi się podobało (Jeremy Irons! Kostiumy!), ale gdy po przerwie zaczęłam drugi, jakoś przestało mnie to bawić. I nie pomogły nawet loczki pięknego Cesarego.
House to był mój ulubiony serial przez długi czas Smile


*******
Z kolei to, co teraz oglądam na bieżąco i z wypiekami na twarzy to drugi sezon "Broadchurch". Gdy mi się wydawało, że pierwszy był najlepszym sezonem ever, to no, wydawało mi się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 1:11, 07 Lut 2015 Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Marta napisał:
Zaraz, jak to pokazuje, że są "społecznie świadome", "krytyczne", wobec czego?

Wszystkiego... (Najpierw napisałam to żartobliwie, a potem sobie uświadomiłam, że to nawet śmieszne nie jest. Jak gdzieś przeczytałam, żeby najkrócej scharakteryzować mentalność Tumblrowo-warriorową - albo zdobyć szacun na Tumblrowej dzielni, co kto woli - należy wziąć dowolne angielskie słowo i dokleić -ism albo -phobia. Co też w zasadzie miało być żartem, który się robi coraz mniej śmieszny...) Czekaj, bo wygląda na to, że za dużo skrótów myślowych władowałam w poprzedni post i powinnam to jakoś dokładniej i po kolei... Pisanie ficów na ogół opiera się na fanserwisie i idealizowaniu, tak? (Jak nie, to wołaj, no! Very Happy) Stąd moje zaskoczenie, gdy odkryłam, że niektóre fanautorki zamiast wycmokiwać sobie księcia z żaby, zamieniają żabę w pryszczatego ropucha. I nie dlatego, że to ich najmniej ulubiona postać, której chcą dokopać, tylko żeby im pasował do tezy - "SPN is problematic and has serious issues" (przepraszam, że się powtarzam do znudzenia, ale ten slang też jest charakterystyczny). Zatem żeby rozwinąć o co pytasz: autorki ficów i meta-analiz chcą pokazać, że są świadome społecznych problemów (mizoginii, rasizmu, homofobii, itede) i krytyczne wobec zjawisk, które uważają za związane z nimi / podtrzymujące je / będące ich przejawami (kultura machismo, fabularne damsele w distresach, whitewashing, itede). W zasadzie świetnie, póki nie zamienia się to w "krytykę" w wykonaniu kogoś, kto się nauczył garści słów i powtarza je jak wykuty wierszyk, jak partyjny aparatczyk albo świątobliwy dewot. Zobacz, jaka to jest ironia losu - ludzie, którzy gorliwie chcą zwalczać stereotypy... w istocie tworzą kolejne! Rolling Eyes Problem, jak myślę, pojawia się w ten sam sposób, co każdy stereotyp, czyli poprzez myślenie uprawiane jako transakcja wiązana. Mamy jedną cechę i automatycznie zakładamy, że z nią zawsze związana jest kolejna. "Czarny jest leniwy." "Kobieta jest z natury lękliwa i lubi dzieci." "Nosi różowe koszule, więc jest gejem." "Lubi rock i samochody, więc jest niedojrzałym chłopaczkiem, który gardzi kobietami." Itede. W przypadku SPN, Dean okazał się łatwym celem, ale w dość dziwny sposób - a to ktoś pisze, że to rasista, mizogin i jeszcze z pięć modnych zarzutów (wszystko jako punktowaną listę bez argumentów, więc do tej pory nie rozumiem, o co chodziło i żałuję, że wtedy tego nie zachowałam), a to w fiku czytam, że Dean zaciska zęby i warczy w myślach, że nie będzie płakał, bo to taaakie niemęskie (to więcej niż out of character, to łamie jeden z podstawowych tropów postaci i fandomu; nawet "Fan Fiction" to uwzględnia, a to jest odcinek pomyślany jako "SPN w pigułce"). Oczywiście, da się napisać analizę SPN pod tym kątem i jak kto się uprze, to i choćby tę mizoginię wygrzebie - dlaczego tylko 20% odcinków, a nie 100%? dlaczego konwent prawie bez fanek? dlaczego archanioł Rafael jako mężczyzna jest władczy i sprowadza wrogów do parteru, a jako kobieta zalicza sromotne porażki i wychodzi na głupią? dlaczego Dean Winchester mówi jak ilustracja seksisty, ale nie przekłada się to na zachowanie wobec rzeczywistych ludzi? - ale może w tym rzecz, że trzeba się uprzeć, bo tego wszystkiego trzeba by się dogrzebywać, jako zarzuty jest relatywnie słabe i do tego często bardziej zastanawiające niż jednoznaczne. Łatwiej napisać "W SPN wszystkie kobiety giną" i liczyć, że nikt nie sprawdzi. (Dwie fanki w końcu się wkurzyły, usiadły i [link widoczny dla zalogowanych], odkrywając nie tylko, że najbardziej oklepany zarzut wobec SPN jest fałszywy, ale - ku własnemu i mojemu także zaskoczeniu - że wychodzi akurat odwrotnie, w SPN częściej giną mężczyźni. Choć zgadzam się z komentującymi, że przydałaby się dodatkowo korelacja "zaistnienie a umieralność", oprócz wielkości bezwzględnych.) Wścieka mnie, że ktoś pozuje na tropiciela uchybień, robiąc to w sposób nieuczciwy. Raz, że to zwyczajnie obrzydliwe, jak każdy fałsz, dwa, że to szkodzi wszystkim, bo nakręca histerię (bo jak mówię, w ten sposób odnosimy wrażenie, że cała kultura jest "problematyczna" i nie sposób znaleźć już niczego, w co jakiś sprawiedliwy nie rzucił kamieniem). Sądzę zresztą, że ludzie to robią w dobrej wierze - większość tych "bezkompromisowych krytyków" musi być przekonana, że ma rację, po prostu oglądają dane dzieło przez własny filtr i stosują "jeśli fakty nie pasują do teorii etc." nieświadomie - ostatecznie wszelkie rasizmy i inne izmofobie biorą się z tego samego. Dopuszczam też możliwość, że piszą obejrzawszy pięć odcinków na krzyż, ale to ich tym bardziej nie usprawiedliwia - co jak co, ale pisząc krytyczną analizę wypada zabrać się do rzeczy rzetelnie. Albo zastrzec, że się widziało pięć odcinków.

Marta napisał:
Dla Supernatural wydaje mi się zaskakujące, że w co piątym odcinku są co najmniej dwie kobiety Laughing

Zdaje się, że to dopiero pierwszy punkt i nie zalicza testu, muszą być jeszcze dalsze dwa... Laughing

Marta napisał:
Łatwiej się nasuwa? Pozytywnych rzeczy można czasem nie dostrzec, bo "powinny takie być". Albo negatywna krytyka łatwiej zdobywa uwagę, więc się szerzy?

Niby racja, ale to z kolei tworzy paradoks - przecież jeśli tak trudno znaleźć dzieło wolne od "problematic issues", to jeśli już jakieś się niepojętym cudem trafi, powinno tak przykuwać uwagę, że człowiek skacze i krzyczy? Łatwiej zapamiętuję rzeczy, które mi się podobały... Stawiam na to ostatnie - negatywna krytyka ma taką "łatwą" atrakcyjność.

Marta napisał:
Nie czytam dużo, zwłaszcza oficjalnych recenzji, ale nie widzę, żeby ta pozytywna była tak rzadka w porównaniu z negatywną.

Oficjalnych w sensie profesjonalnych, a nie na prywatnych blogach, forach itepe? Tak, powiedziałabym, że tych pierwszych to jest bardziej wyrównane (chociaż też nie czytam tak wiele), ale też w prywatnych grajdołkach emocje są bardziej spolaryzowane - więcej rozanielonego fanpisku, ale i więcej "unoszenia się słusznym gniewem". Swoją drogą, mówisz, że zaskakują Cię SPNowe przykłady krytyki pozytywnej (wynik Bechdel, moja wcześniejsza wyliczanka postaci kobiecych), co by mogło świadczyć, że w tym konkretnym przypadku właśnie spotykasz się głównie bądź wyłącznie z krytyką negatywną, nie będąc zarazem świadomą jej przekłamań. Byłam w tej samej sytuacji, gdy nie miałam możliwości zweryfikowania tego. (Stąd zresztą moje własne zaskoczenia.)

Marta napisał:
Wow, mityczna część fandomu przemówiła, dowodząc swojego istnienia Smile

Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę na jeden z postów: "For me it was refreshing to see men portrayed as the caring, loving, and sensitive people we really are." Cała ta rozkmina "dlaczego kobiety oglądają... a dlaczego mężczyźni coś tam..." wydaje się mieć coraz mniej sensu. Może zamiast celować w "target kobiecy" lub "target męski" lepiej po prostu ustalić "target ludzi, którzy lubią kiczowatą mordownię, klasycznego rocka, klasyczne samochody, ładnych facetów i pół na pół płakania ze śmiechem"? Jeśli chcę sprzedać serial, to kluczowe jest czy mają telewizor i wolny czas, a nie zawartość ich majtek i treść dowodu osobistego...

Marta napisał:
Z tym, że strasznie ciężko jest wyjaśnić fenomen.

Otóż to. Częściowo SPN jest modny, bo jest modny. Sama zaczęłam oglądać z tego powodu (to, że nie z tego mi się spodobało, to inna sprawa). Natomiast co do "czegoś jeszcze", to myślę, że jeśli chce się dojść do głębszej odpowiedzi (załóżmy przez chwilę, że nie jest tak naprawdę dla każdego inna Laughing), to trzeba szukać głębiej niż powierzchowne "a bo ładni aktorzy", "a bo ładne samochody", bo jak słusznie zauważasz, nie jeden serial na świecie z ładnymi samochodami, a ładnych aktorów jak mrówków. Zresztą nawet w tych "prawdziwych" powodach widać raczej powielanie stereotypów - "Dlaczego faceci oglądają SPN, mimo że fandom jest babski? Bo samochody i strzelanka." "Dlaczego kobiety oglądają SPN, mimo że samochody i strzelanka? Bo ładni aktorzy i uczucia." W ten sposób tylko kręcimy się w kółko... (W tamtym wątku jedna kobieta ironicznie zauważa, że tak, jasne, przez dziewięć lat ogląda serial, bo ładni aktorzy, gdzieżby oglądała z innych powodów.) Ktoś tam też wspomina, że rzeczywista oglądalność płciowo rozkłada się mniej więcej równo. Byłoby miło zobaczyć jakieś źródło, ale jeśli to prawda, to może zadajemy niewłaściwe pytanie - zamiast "dlaczego kobiety oglądają SPN", raczej "dlaczego głównie kobiety tworzą aktywny fandom".

Marta napisał:
Brzmi trochę jak ja na wczesnym etapie Doktora Who Laughing

Wiesz, zdechłabym z nudów na samych strzelaninach, ale na samym płakaniu też... Laughing

Marta napisał:
Z tym, że to już są opinie regularnego fana, który wiele rzeczy lubi "wtórnie", a ja się zastanawiam, co jest tymi elementami, które wciągają do świata, każą odrzucić inne seriale i obejrzeć dziewięć sezonów w parę tygodni. Wiem, że nigdy nie ma jednej odpowiedzi, ale zastanawiam się.

Nie jestem pewna, czy potrafię znaleźć własną odpowiedź, więc tym bardziej trudno mi się wypowiadać o cudzych. Ale klasyfikowanie tych elementów jako wyłącznie wtórne jest grubym uproszczeniem - mnie na przykład jako powód "pierwotny" prędzej złapie humor niż angst, bo do tego drugiego muszę się solidnie zaangażować w postacie, czyli poniekąd już lubić je "wtórnie".

Marta napisał:
To znaczy wiem - dla ludzi, którzy będą go pisać za dwadzieścia lat. Very Happy

Chyba żaden inny element popkultury nie hoduje sobie przyszłych pokoleń fanów. Może poza Biblią. Very Happy

Marta napisał:
czy on naprawdę nie ma co robić, tylko jeździć po konwentach? Nie chcą go nigdzie?

Chcą! Na konwentach! Very Happy
Nie no, wiesz, jeśli na czyjś panel pchają się tłumy, to jasne, że zaproszą go znowu, czemu mają nie zaprosić. Poza tym, dla wielu z nich to właśnie konwenty stały się tym kolejnym miejscem, gdzie mają co robić. Richard Speight prowadzi wieczory karaoke w otwierający dzień i robi konferansjerkę w kolejne. Rob Benedict (prorok Chuck) lideruje zespołowi robiącemu tło na panelach. Poza tym, jak słusznie zauważasz, tylko Brytyjczycy nie wiedzą, co to bezrobocie. Laughing Jensen, zapytany, czy nie ma dość tej samej postaci przez tyle lat, powiedział, że skąd, jest zadowolony, że ma pracę. Jasne, nie powie przecież, że ma potąd i chce zwiać, ale sformułował to właśnie w ten sposób, "I have a job" (nie mam pod ręką cytatu). A to jest bardzo "techniczny" aktor o stosunkowo (w porównaniu do reszty ekipy) sporej rozpoznawalności, który jak go wywalą z telewizji, to pójdzie do teatru, czego nie można powiedzieć o wielu pozostałych. Tym bardziej ja tam im się nie dziwię. Rachunki się same nie zapłacą...

******

A Wy obie jesteście okropne. Ledwo z jednym serialem wyrabiam, a jeszcze mi podsuwacie więcej. Smile Chociaż z historycznych chciałam raczej Wikingów albo Garrow's Law zamiast Borgiów...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 21:09, 07 Lut 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Czekaj, bo wygląda na to, że za dużo skrótów myślowych władowałam w poprzedni post i powinnam to jakoś dokładniej i po kolei...

To ja chyba nie powiedziałam, że Tumblr to dla mnie a) miejsce, z którego pochodzi 95% gifów i obrazków i b) źródło met zawierających głównie teorie spiskowe, ale fajnie się je czyta.

Aletheia napisał:
Pisanie ficów na ogół opiera się na fanserwisie i idealizowaniu, tak?

Tak.

Aletheia napisał:
Stąd moje zaskoczenie, gdy odkryłam, że niektóre fanautorki zamiast wycmokiwać sobie księcia z żaby, zamieniają żabę w pryszczatego ropucha. I nie dlatego, że to ich najmniej ulubiona postać, której chcą dokopać, tylko żeby im pasował do tezy - "SPN is problematic and has serious issues" (przepraszam, że się powtarzam do znudzenia, ale ten slang też jest charakterystyczny).

Czyli zamiast pisać na przykład Deana takiego, jakim go widzą albo "poprawiać" wedle swojego gustu, tworzą go takiego, żeby było po nim widać te "issues", które inni w nim widzą?

Teraz się mogę zgodzić z tym:
Aletheia napisał:
A że za rękę ich może złapać tylko ktoś faktycznie znający kanon, no to fani z krótką pamięcią, a co dopiero ludzie spoza fandomu, przyjmują to za dobrą monetę. No i potem idzie fama, że SPN to jest "problematyczny" twór z poważnymi "issues". Jestem pewna, że o wiele więcej dzieł ma dorabianą gębę w ten sposób. Wszystko to się składa na nasze ogólne wrażenie, że cała kultura jest "problematyczna". Tymczasem prawdziwym problemem jest to, że kultura zaczęła przyznawać punkty popularności za gorliwość w tropieniu uchybień. Tak właśnie powstaje grunt, na którym rosną polowania na czarownice.

Zaczęłam googlać sobie słowa "problems", "issues", "racism" i co mi przyszło do głowy w połączeniu z Sherlockiem; łatwo ludziom przychodzą oskarżenia.

Aletheia napisał:
Zdaje się, że to dopiero pierwszy punkt i nie zalicza testu, muszą być jeszcze dalsze dwa...

No właśnie, więc tym większe zdziwienie, że być może pierwszy punkt przeszło jeszcze więcej odcinków! Very Happy

Z testem Bechdel mam trochę problem. Wydaje mi się, że stosowany "globalnie", dla wielu produkcji dość wyraźnie mówi, że jest problem, ale na ile ma sens badanie nim pojedynczego filmu czy serialu? Czy te 20% Supernatural to dużo czy mało?

Aletheia napisał:
Niby racja, ale to z kolei tworzy paradoks - przecież jeśli tak trudno znaleźć dzieło wolne od "problematic issues", to jeśli już jakieś się niepojętym cudem trafi, powinno tak przykuwać uwagę, że człowiek skacze i krzyczy?

Wracamy do "a co, jeśli coś pochwalę, a okaże się, że "issues" są?"

Aletheia napisał:
Swoją drogą, mówisz, że zaskakują Cię SPNowe przykłady krytyki pozytywnej (wynik Bechdel, moja wcześniejsza wyliczanka postaci kobiecych), co by mogło świadczyć, że w tym konkretnym przypadku właśnie spotykasz się głównie bądź wyłącznie z krytyką negatywną, nie będąc zarazem świadomą jej przekłamań.

Chyba masz rację. Nie mogę sobie przypomnieć, żebym słyszała o Supernatural krytykę pozytywną - tylko o fandomie Smile Nie, przepraszam, słyszałam o "momentach wykraczających poza schematy stosowane w telewizji". Żałuję, że nie dopytałam.

Aletheia napisał:
Byłam w tej samej sytuacji, gdy nie miałam możliwości zweryfikowania tego. (Stąd zresztą moje własne zaskoczenia.)

Wiedziałaś o tych "issues" zanim zaczęłaś oglądać serial? Czy masz na myśli to, co głuchym telefonem doleciało ode mnie? Smile

Aletheia napisał:
Może zamiast celować w "target kobiecy" lub "target męski" lepiej po prostu ustalić "target ludzi, którzy lubią kiczowatą mordownię, klasycznego rocka, klasyczne samochody, ładnych facetów i pół na pół płakania ze śmiechem"?

"Panie, co mi pan z takim opisem, skąd ja mam wiedzieć, czy tacy ludzie istnieją i ile ich jest?".
"Target męski" i "target żeński" nie są akuratne, ale...
...gdy tak czytam, powtarzają się dwa rodzaje reakcji: "to to oglądają też kobiety?" i "to to oglądają też mężczyźni?", równe zdziwienie.

Aletheia napisał:
Natomiast co do "czegoś jeszcze", to myślę, że jeśli chce się dojść do głębszej odpowiedzi (załóżmy przez chwilę, że nie jest tak naprawdę dla każdego inna Laughing), to trzeba szukać głębiej niż powierzchowne "a bo ładni aktorzy", "a bo ładne samochody", bo jak słusznie zauważasz, nie jeden serial na świecie z ładnymi samochodami, a ładnych aktorów jak mrówków.

Trzeba, trzeba. Dlatego nie twierdzę, że odpowiedzią jest fakt, że tak naprawdę wszystkie kobiety sekretnie uwielbiają samochody. Albo, może mniej sekretnie, tony angstu.

Aletheia napisał:
Ktoś tam też wspomina, że rzeczywista oglądalność płciowo rozkłada się mniej więcej równo. Byłoby miło zobaczyć jakieś źródło, ale jeśli to prawda, to może zadajemy niewłaściwe pytanie - zamiast "dlaczego kobiety oglądają SPN", raczej "dlaczego głównie kobiety tworzą aktywny fandom".

Widziałam, zaintrygowało mnie. I jak najbardziej popieram pytanie, jeśli to prawda.
Aletheia napisał:
Ale klasyfikowanie tych elementów jako wyłącznie wtórne jest grubym uproszczeniem - mnie na przykład jako powód "pierwotny" prędzej złapie humor niż angst, bo do tego drugiego muszę się solidnie zaangażować w postacie, czyli poniekąd już lubić je "wtórnie".

Wiem, że to uproszczenie. Może za bardzo dzielę ciało na kawałki, starając się odpowiedzieć na pytanie, jak to możliwe, że ono żyje. Ale tak bardzo bym chciała wejść komuś do głowy i zobaczyć, jak u niego przebiega proces stawania się fanem. A potem komuś innemu. A potem jeszcze komuś. Very Happy

Aletheia napisał:
Nie no, wiesz, jeśli na czyjś panel pchają się tłumy, to jasne, że zaproszą go znowu, czemu mają nie zaprosić.

Czemu zapraszają, rozumiem, czemu przyjeżdżają - mniej. W ucieczce przez bezrobociem tym bardziej powinni latać po castingach i odcinać się od wcześniej granych postaci...

Aletheia napisał:
Jensen, zapytany, czy nie ma dość tej samej postaci przez tyle lat, powiedział, że skąd, jest zadowolony, że ma pracę.

A teraz wyobraźmy sobie, że aktorzy mogą odchodzić bez (aż tak dużych) obaw o pracę; ile seriali skończyłoby się wcześniej?

Aletheia napisał:
A Wy obie jesteście okropne. Ledwo z jednym serialem wyrabiam, a jeszcze mi podsuwacie więcej. Chociaż z historycznych chciałam raczej Wikingów albo Garrow's Law zamiast Borgiów...

Przyganiał kocioł garnkowi, czemu mi przypominasz o Garrow's Law... Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 21:29, 08 Lut 2015 Temat postu:

Marta napisał:
To ja chyba nie powiedziałam, że Tumblr to dla mnie a) miejsce, z którego pochodzi 95% gifów i obrazków i b) źródło met zawierających głównie teorie spiskowe, ale fajnie się je czyta.

Co do gifów, nadal próbuję rozgryźć, czy Tumblr częściej jest pierwotnym źródłem, czy tylko reblogowalnią. Laughing Chociaż może jednak coraz częściej tym pierwszym, sądząc po tym, ilu artystów (fanartów i oryginalnych) ma tam od jakiegoś czasu swoje główne albo jedyne galerie...

Marta napisał:
Czyli zamiast pisać na przykład Deana takiego, jakim go widzą albo "poprawiać" wedle swojego gustu, tworzą go takiego, żeby było po nim widać te "issues", które inni w nim widzą?

Innymi słowy, "pogarszają" według cudzego gustu? Nie, to byłoby już zbyt pokręcone. (Chyba?) Sądzę, że to raczej "pogarszanie" według... no, własnego gustu to może niewłaściwe określenie w tym wypadku. Lepszą analogią będzie patrzenie przez czarne okulary zamiast różowych. Dean nie jest idealny - zresztą ideał byłby beznadziejną postacią. Woli przemilczać problemy i zamiatać pod dywan zamiast o nich mówić; zdenerwowany uderza wręcz odruchowo; popisuje się jakby był przekonany, że zaszczyca świat swoją obecnością; ma poczucie humoru sześciolatka i jednocześnie obsesję na tle "to czy tamto jest niemęskie"... ogółem jest niemożebnie wnerwiający, szczególnie w pierwszych sezonach. (Wspominałam o moich metaforycznych pinezkach, prawda? I o tym, że polubiłam go w szóstym dopiero sezonie, kiedy zaprezentował wreszcie konkretną dojrzałość.) Jak się ktoś chce przyczepić, to jest do czego. Ale wygląda na to, że te zarzuty są zbyt lekkie. W końcu cóż to za wada "bycie wkurzającym typem", to zbyt subiektywne. Za to się nie dostanie orderu wojownika o sprawiedliwość społeczną (czyli kilkuset reblogów na Tumblrze, czy gdzie tam). Żeby się przebić, trzeba walić z grubszej rury i pod nagłówkiem "Dean Winchester jest bucem bo:" wpisać rasizm, homofobię, mizoginię i co jeszcze do głowy wpadnie. Nieważne, że kanon tego nie tylko nie potwierdza, ale nieraz otwarcie przeczy. Tu też właśnie wchodzi w grę myślenie stereotypami: "sypia codziennie z kim innym i mówi "prawdziwi mężczyźni nie robią czegoś tam" = 100% macho = gardzi kobietami = do tego rasista". Tymczasem rzeczywistość - oraz postacie rozwijane przez dziesięć lat - nie jest tak jednoznaczna. Ale większość Internetu - większość ludzi - woli mieć wszystko uproszczone. Może inaczej nie umieją się zdecydować, czy kogoś/coś lubią, czy nie. Razz

Marta napisał:
Zaczęłam googlać sobie słowa "problems", "issues", "racism" i co mi przyszło do głowy w połączeniu z Sherlockiem; łatwo ludziom przychodzą oskarżenia.

Zaprawdę, powiadam Ci, nie googlaj Cumberbatch + transphobia...
EDIT
Czekaj, skoro już przy tym jesteśmy... Tumblrowy i Tumblropodobny folklor jest tak powalający, że niektórzy [link widoczny dla zalogowanych] (na dole postu; moim prywatnym faworytem jest apel o zaprzestanie używania hiszpańskiego z powodu niewłaściwego wyglądu na zdjęciach). [link widoczny dla zalogowanych] z kolei mamy piękny okaz w naturalnym środowisku. Są nawet całe [link widoczny dla zalogowanych] i [link widoczny dla zalogowanych] o tym, także [link widoczny dla zalogowanych]. Jest zabawnie do czasu, aż pewnego dnia widzisz [link widoczny dla zalogowanych]...

Marta napisał:
Z testem Bechdel mam trochę problem. Wydaje mi się, że stosowany "globalnie", dla wielu produkcji dość wyraźnie mówi, że jest problem, ale na ile ma sens badanie nim pojedynczego filmu czy serialu? Czy te 20% Supernatural to dużo czy mało?

Doctor Who [link widoczny dla zalogowanych]. Sherlock [link widoczny dla zalogowanych]. Po prawdzie, przytoczyłam tamten link nie tyle dlatego, żebym sama uważała Bechdel za strasznie istotny, tylko bardziej dlatego, że jest jednym ze Świętych Graali właśnie tych polujących na czarownice - "To nie przeszło testu Bechdel, więc jest problematyczne!". W istocie jednak, jak każde narzędzie statystyczne, Bechdel działa sztywno jak robot, bez świadomości kontekstu. Weźmy aktualny sezon SPN. 10.06 Ask Jeeves przechodzi test, ledwo, ale przechodzi. Jednak wszystkie kobiety to 1. matka o dość wątpliwych metodach wychowawczych, wspominana, ale nie pojawiająca się w czasie odcinka; 2. pierwsza ofiara, której jedynym zadaniem jest bycie zabitą; 3. potwór odcinka; 4. dwie salonowe kretynki myślące tylko o facetach i będące przerywnikiem komicznym. Natomiast najbardziej jak dotąd babski odcinek sezonu (i chyba całego serialu), 10.05 Fan Fiction, składający się (poza Winchesterami) wyłącznie z kobiet i w całości poświęcony kobiecemu punktowi widzenia (nie licząc krótkich scen na opadanie Winchesterowych szczęk) najprawdopodobniej nie przejdzie trzeciego punktu, bo te wszystkie kobiety cały czas omawiają musical o Winchesterach...

Marta napisał:
Wracamy do "a co, jeśli coś pochwalę, a okaże się, że "issues" są?"

Nie ma opcji, żeby nie było. Mr. Green W tym rzecz...

Marta napisał:
Nie mogę sobie przypomnieć, żebym słyszała o Supernatural krytykę pozytywną - tylko o fandomie Smile

Teraz to ja jestem zaskoczona - więc można usłyszeć coś pozytywnego o fandomie? Nie siedząc w nim? Very Happy Domyślam się, że to mogło być coś o działalności charytatywnej...

Marta napisał:
słyszałam o "momentach wykraczających poza schematy stosowane w telewizji". Żałuję, że nie dopytałam.

Też jestem ciekawa, bo schematy bywają różne, może chodziło o nietypową "wpływalność" fandomu na kanon, a może o coś innego...

Marta napisał:
Wiedziałaś o tych "issues" zanim zaczęłaś oglądać serial? Czy masz na myśli to, co głuchym telefonem doleciało ode mnie? Smile

Zanim zaczęłam oglądać, miałam podobne nastawienie jak Ty - coś zawierającego samych facetów. Może tylko moje było bardziej mgliste, bo Ty oglądasz więcej, a ja słabiej się orientuję w serialach w ogólności, więc nie miałam żadnego "może to będzie inne niż wszystkie", raczej miałam "zobaczmy dlaczego to jest popularne". Po czym w oglądaniu okazało się, że są też kobiety, dużo kobiet, choć oczywiście większość jednorazowo (formuła serialu siłą rzeczy mnoży postacie jednorazowego użytku - dowolnej płci, rasy i gatunku (człowiek, nieczłowiek) - w znacznie większych ilościach niż "recurring characters"), ale nie zwracałam na to większej uwagi - nie oglądam niczego z tabelką do odhaczania, do licha, oglądam serial i już - dopóki nie zaczęłam wpadać na ociekające oburzeniem mety i drobniejsze rzeczy w rodzaju demotywatorów "SPN lacks strong women", a potem też fanfiki, takie jak opisałam wyżej. Wiele meta-analiz jest oczywiście sensownych, ale jakoś tak się często składa, że im coś krótsze, tym bardziej bezpodstawne. I wpadając na takie rzeczy miałam "ale że co...? może jest jakiś inny SPN i ja oglądam ten niewłaściwy, bo przecież tu się nic nie klei z tym kanonem, co widzę...". Nie mówię oczywiście o interpretacjach ("Charlie to straszna Mary Sue"), bo to po prostu opinie i mają prawo być różne, tylko o suchych, weryfikowalnych faktach ("Wszystkie kobiety w SPN giną." "W SPN są sami biali.").

Marta napisał:
"Panie, co mi pan z takim opisem, skąd ja mam wiedzieć, czy tacy ludzie istnieją i ile ich jest?".

Telewizja to jest firma, a firmy myślą w kategoriach biznesplanu. Laughing Wiesz, ja przypuszczam, że Kripke wcale nie myślał "Napiszę coś dla facetów, o czym by tu...". Wyobrażam sobie raczej, że napisał po prostu pomysł, który mu wpadł, a potem musiał to jakoś określić, żeby w ogóle z nim chcieli gadać w studiu. Chyba większość twórców zaczyna od pomysłu, a nie od targetu, no chyba, że już całkiem traktują to jako maszynkę do zarabiania i nic więcej. Target to pojęcie biznesowe, nie pisarskie. No i wygląda na to, że to się okazuje ślepym zaułkiem - skoro celujemy w jeden target, a trafiamy w inny, to właściwie co nam przyszło z całego określania targetu? Poza dezorientacją. Pod tym kątem SPN ma coś wspólnego z Doktorem Who, tyle że pierwszy się rozmija z domyślną płcią widzów, a drugi z wiekiem.

Marta napisał:
Dlatego nie twierdzę, że odpowiedzią jest fakt, że tak naprawdę wszystkie kobiety sekretnie uwielbiają samochody. Albo, może mniej sekretnie, tony angstu.

Powiedziałabym, że dla części odpowiedzi kluczowe może być to "sekretnie". Powszechnie się uważa, że kobiety uwielbiają angst, więc jest wielkie zdziwko, że mogą też uwielbiać samochody. A zarazem mężczyźni mają "prawo" uwielbiać samochody (wręcz obowiązek), ale uwielbianie angstu to już dla nich sfera sekretu. Może więc zamiast szukać odpowiedzi na to, czemu niektóre kobiety okazują się lubić samochody, a niektórzy mężczyźni angst, lepiej zapytać, czemu się temu dziwimy?

Marta napisał:
I jak najbardziej popieram pytanie, jeśli to prawda.

A w "Fangasmie" o tym też było, znaczy, dlaczego to kobiety częściej tworzą fandomy... Gwizdze.. Mr. Green [zwiewa]

Marta napisał:
Może za bardzo dzielę ciało na kawałki, starając się odpowiedzieć na pytanie, jak to możliwe, że ono żyje.

Nie zaprzeczę... Laughing

Marta napisał:
Ale tak bardzo bym chciała wejść komuś do głowy i zobaczyć, jak u niego przebiega proces stawania się fanem. A potem komuś innemu. A potem jeszcze komuś. Very Happy

Obstaję przy przekonaniu, że u każdego to byłoby trochę inaczej, ale popieram myśl. Very Happy To byłby całkiem sensowny kierunek badań - przeprowadzić jak najwięcej wywiadów / zebrać jak najwięcej autoanaliz pojedynczych fanów, zestawić to do kupy i spróbować wyłowić najbardziej powtarzające się wzory...

Marta napisał:
Czemu zapraszają, rozumiem, czemu przyjeżdżają - mniej. W ucieczce przez bezrobociem tym bardziej powinni latać po castingach i odcinać się od wcześniej granych postaci...

No ale zaproszenie to kasa, która już przyszła, a casting to kasa, która może będzie jak się uda...

Marta napisał:
A teraz wyobraźmy sobie, że aktorzy mogą odchodzić bez (aż tak dużych) obaw o pracę; ile seriali skończyłoby się wcześniej?

Trochę/wiele, być może, ale jednak nie wszystkie, bo przecież jednak aktorzy też się zwyczajnie przywiązują do postaci (najbardziej obsesyjny fan nie jest z postacią bliżej niż aktor) i jeśli spojrzymy na to jak na każdy inny zawód, to pewnie tak samo część ludzi w nim to niespokojne duchy stawiające przede wszystkim na poszukiwania i rozwój, a część ceni sobie rutynę i stabilizację.

Marta napisał:
Przyganiał kocioł garnkowi, czemu mi przypominasz o Garrow's Law... Very Happy

Jakoś ciągle nie mogę się zebrać, żeby zacząć z kolejnymi... Zawstydzony

EDIT
[link widoczny dla zalogowanych]

EDIT 2
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Czw 23:31, 19 Lut 2015, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 20:44, 21 Lut 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Chociaż może jednak coraz częściej tym pierwszym, sądząc po tym, ilu artystów (fanartów i oryginalnych) ma tam od jakiegoś czasu swoje główne albo jedyne galerie...

Ku mojemu (i moich kolekcji na dA) żalowi.

Aletheia napisał:
Ale wygląda na to, że te zarzuty są zbyt lekkie. W końcu cóż to za wada "bycie wkurzającym typem", to zbyt subiektywne. Za to się nie dostanie orderu wojownika o sprawiedliwość społeczną (czyli kilkuset reblogów na Tumblrze, czy gdzie tam). Żeby się przebić, trzeba walić z grubszej rury i pod nagłówkiem "Dean Winchester jest bucem bo:" wpisać rasizm, homofobię, mizoginię i co jeszcze do głowy wpadnie. Nieważne, że kanon tego nie tylko nie potwierdza, ale nieraz otwarcie przeczy.

Aha, ok.

Aletheia napisał:
Zaprawdę, powiadam Ci, nie googlaj Cumberbatch + transphobia...

Wiesz, co się dzieje, jak ktoś napisze "nie zaglądaj" Very Happy
Ale dzięki temu znalazłam stronę [link widoczny dla zalogowanych], która [link widoczny dla zalogowanych] (ten język jest okropny) między innymi przeczytanie przez Cumberbatcha słów piosenki "Genius" w stylu teatralnej recytacji.

Aletheia napisał:
Tumblrowy i Tumblropodobny folklor jest tak powalający, że niektórzy kolekcjonują co lepsze eksponaty (na dole postu; moim prywatnym faworytem jest apel o zaprzestanie używania hiszpańskiego z powodu niewłaściwego wyglądu na zdjęciach).

Chciałam wybrać swój ulubiony, ale mi się nie udało. Chociaż "I was born in a wrong mental state" dało moim brwiom niezłą gimnastykę.

Aletheia napisał:
Tutaj z kolei mamy piękny okaz w naturalnym środowisku.

O. Kej. Taak, wiesz co, dochodzę do wniosku, że moje życie jest tak pięknie "nieproblematyczne"...

Aletheia napisał:
Jest zabawnie do czasu, aż pewnego dnia widzisz taki post...

Brzmi strasznie, prawie jak sekta, faktycznie.

Aletheia napisał:
Doctor Who ma dużo wyższy wynik. Sherlock "failed badly".

Stąd mój brak "wiary" w dowodzenie czegokolwiek samym testem. Sherlock ma co najmniej dwie świetnie skonstruowane kobiece postacie, podczas gdy Doktor Who cierpi miejscami na syndrom "przeszarżowania", jeśli chodzi o "silne" bohaterki.

Aletheia napisał:
W istocie jednak, jak każde narzędzie statystyczne, Bechdel działa sztywno jak robot, bez świadomości kontekstu.

Właśnie.

Aletheia napisał:
Teraz to ja jestem zaskoczona - więc można usłyszeć coś pozytywnego o fandomie? Nie siedząc w nim?

Można usłyszeć, że to fajni i inteligentni ludzie, niekoniecznie zaraz ślepo wpatrzone w Sama i Deana piętnastolatki. W przeciwieństwie do fandomu Pamiętników Wampirów (*wzdycha*). A przynajmniej to słyszałam te trzy, cztery lata temu, gdy zaczęłam się przyglądać serialom fantastycznym.

Aletheia napisał:
No i wygląda na to, że to się okazuje ślepym zaułkiem - skoro celujemy w jeden target, a trafiamy w inny, to właściwie co nam przyszło z całego określania targetu?

Wniosek, że procedury określania targetu nie zawsze działają?

Aletheia napisał:
A w "Fangasmie" o tym też było, znaczy, dlaczego to kobiety częściej tworzą fandomy...

Czekam. Na razie, gdybym nie znała już cytatów, które przytoczyłaś, zostałabym kupiona fragmentem mówiącym o niepewności, czy przyznawać się do bycia fanem, a jeśli tak, to czy oznajmiać to dumnie i radośnie, czy przepraszająco.

Aletheia napisał:
To byłby całkiem sensowny kierunek badań - przeprowadzić jak najwięcej wywiadów / zebrać jak najwięcej autoanaliz pojedynczych fanów, zestawić to do kupy i spróbować wyłowić najbardziej powtarzające się wzory...

To jeszcze trzeba znaleźć kogoś, kto się tym zajmie. Very Happy

Aletheia napisał:
No ale zaproszenie to kasa, która już przyszła, a casting to kasa, która może będzie jak się uda...

Tak, ale kasa jednorazowa.

Aletheia napisał:
Trochę/wiele, być może, ale jednak nie wszystkie, bo przecież jednak aktorzy też się zwyczajnie przywiązują do postaci (najbardziej obsesyjny fan nie jest z postacią bliżej niż aktor) i jeśli spojrzymy na to jak na każdy inny zawód, to pewnie tak samo część ludzi w nim to niespokojne duchy stawiające przede wszystkim na poszukiwania i rozwój, a część ceni sobie rutynę i stabilizację.

Ciekawy zawód sobie wybrali w takim razie Smile Zawód aktora jest jednym z tych bardzo uromantycznionych, ale wydaje mi się, że brak stabilizacji jest w niego wpisany.



Aletheia napisał:
Niedobrze ze mną, prawie każdy odcinek mi się podoba.

Tylko nie zaglądaj w internety, bo pryśnie Very Happy

Aletheia napisał:
Dostałam chyba dziesięciokrotną roczną dawkę patosu jaką ustawa przewiduje. Ma ktoś tabletki z jodem?

Jod na przedawkowanie patosu? Smile

Aletheia napisał:
Ciekawe, czy Castiel schował Ostrze w tym samym miejscu, co anielską cegłę…

Co to jest anielska cegła? Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 1:03, 22 Lut 2015 Temat postu:

Marta napisał:
Ku mojemu (i moich kolekcji na dA) żalowi.

NIE TYLKO TWOJEMU, O NIE!!!

Marta napisał:
Aha, ok.

Co ciekawe, Tatko Winchester też jest "pogarszany", bo z kanonicznego gościa, który by nie dostał tytułu Ojca Roku, ale też nie był jakimś skrajnym zbirem, robi się typa jak z czytanki dla początkujących pracowników opieki społecznej: alkoholizm, molestowanie i znęcanie psychiczne i fizyczne... Ale da się zauważyć, że, jakby to ująć, zastosowanie tego pogarszania jest inne, bo służy pogłębieniu biedności Winchesterów, szczególnie Deana, natomiast nie spotkałam się jeszcze z zarzutem "SPN is problematic, cause it presents bad figure of father."

Marta napisał:
Wiesz, co się dzieje, jak ktoś napisze "nie zaglądaj" Very Happy

Mogło mi to przemknąć przez myśl... Laughing

Marta napisał:
(ten język jest okropny)

[link widoczny dla zalogowanych], uhum. Istnieje nawet [link widoczny dla zalogowanych]. Laughing

Marta napisał:
Chociaż "I was born in a wrong mental state" dało moim brwiom niezłą gimnastykę.

Patrz, a mówią, że siedzenie przed komputerem nie jest zdrowe. Laughing

Marta napisał:
O. Kej. Taak, wiesz co, dochodzę do wniosku, że moje życie jest tak pięknie "nieproblematyczne"...

To źle!!! Very Happy To znaczy, że masz "privileges"!!! As in, "check your privileges"!!! I to się nawet [link widoczny dla zalogowanych]. Chociaż na razie jeszcze ludzkość nie zna odpowiedzi na to, jak właściwie robi się to "checking", szczególnie jeśli "daily"... Co przytomniejsi zauważają, że: people just make up these goofy labels on Tumblr because nobody wants to be classified as "cis scum" or "het scum", so they do all kinds of mental gymnastics in order to classify themselves as not cis or not straight. "I like wearing pants some days, so I must be genderqueer!"
Chyba pierwszy mój kontakt z SJW (tylko wtedy jeszcze nie znałam tej nazwy i nie wiedziałam, że to większe zjawisko), to była jedna dyskusja, gdzie ktoś otworzył wątek pytaniem, czy może w swojej powieści napisać głównego złego jako geja, bo ma powody takie, że A, B i C, i jakie jest ryzyko, że to będzie odczytane homofobicznie. Większość komentarzy wyglądała typowo dla potencjalnie kontrowersyjnego wątku z angielskojęzycznymi uczestnikami - najpierw parę linijek zastrzeżeń, że nie chce się nikogo obrazić i przeprosin na wypadek, gdyby się jednak obraziło, po czym bardzo ostrożna opinia - większość sprowadzała się do "no jeśli naprawdę musisz... ale bardzo uważaj jak to robisz". Wyjątkiem był chyba najkrótszy post, cytuję z pamięci i oczywiście w przekładzie, ale mniej więcej dokładnie: "Jestem gejem i nie widzę w twoim zamiarze niczego, co by mi uwłaczało. Pisz i nie przejmuj się. Niektórzy już naprawdę przesadzają z tą obrażalskością." Po czym przyszedł inny komentujący i wsiadł na tego pierwszego: "A mnie bardzo niepokoi, że nie jesteś tym obrażony, bo powinieneś". Szczena mię wtedy opadła. Teraz się dowiaduję, że to typowe dla SJW: biała podchodząca do mieszanej pary i opieprzająca czarną dziewczynę za to, że "pozwala, żeby biały uprzywilejowany ją fetyszyzował", bo przecież absolutnie nie może jej zwyczajnie kochać, albo kobiety oskarżające inne kobiety o niedostateczny feminizm i podlizywanie się facetom (bo na przykład mają stereotypowo męskie hobby). Ale przynajmniej miło było zobaczyć, że tamten facet w dyskusji był odporny na takie manipulacje i w średnio uprzejmych słowach zasugerował temu "zatroskanemu", żeby pilnował swojego nosa, zamiast dyktować jemu co ma myśleć.

Marta napisał:
Brzmi strasznie, prawie jak sekta, faktycznie.

Wielu ludzi słusznie zauważa, że w sumie nie warto może aż tak panikować, bo to po prostu kolejna młodzieżowa moda - wyrosną z tego, a zresztą większość nie robi nic poza "walką za sprawę" na Tumblrze, reblogując do upadłego. Ale z drugiej strony, wielu SJW już jest dorosłych i jakoś im nie przeszło. Ten język stopniowo też przejmują profesjonalne media, a razem z nim mentalność, nawet jeśli stonowaną. Coraz więcej ludzi przenosi to też w real - czytałam coś o przypadku kobiety, która pracowała w jakiejś komórce odpowiedzialnej za przyjmowanie zgłoszeń do szkoły wyższej i komuś otwarcie przyznała, że odrzuca "privileged" a przepuszcza "minorities". A poza tym, nawet jeśli to "tylko" Tumblr*, to dla wielu ludzi to istotny kawał życia, mocno ryjący psychikę - jak widać choćby w tej sektopodobnej opowieści.
* Dla ścisłości, SJW to forma życia spotykana też poza Tumblrem, a jednocześnie nie cały Tumblr jest przecież zryty - sama zbieram sensowne Tumblry, choćby z przekory i dla udowodnienia sobie i innym, że istnieją - ale Tumblr stał się symbolem tej mentalności, bo tam najbujniej to kwitnie.

Marta napisał:
Stąd mój brak "wiary" w dowodzenie czegokolwiek samym testem. Sherlock ma co najmniej dwie świetnie skonstruowane kobiece postacie, podczas gdy Doktor Who cierpi miejscami na syndrom "przeszarżowania", jeśli chodzi o "silne" bohaterki.

Tak, test to jeszcze żaden "dowód", w którąkolwiek stronę. Zawsze wolę zobaczyć kontekst. Inna sprawa, że doceniam pracę tych, którzy usiedli i to przeprowadzili, bo przydaje się mieć twarde dane do wręczenia tym, którzy upierają się przy myśleniu statystycznym, i pokazania - o ironio - że często ich ukochana statystyka wcale nie chce wspierać ich teorii.

Marta napisał:
W przeciwieństwie do fandomu Pamiętników Wampirów (*wzdycha*).

[skrobie się za uchem, próbując sobie przypomnieć jakiś napotkany stereotyp o fandomie Pamiętników jako całości] Właściwie to poza Tobą znam chyba tylko jedną fankę, która też dorosła i raczej sensowna... Ogólniejszego obrazu podłapanego od innych chyba nie mam. Think

Marta napisał:
Wniosek, że procedury określania targetu nie zawsze działają?

Też. Chciałabym wiedzieć, jak właściwie to robią albo zrobili w tym konkretnym przypadku... Rolling Eyes

Marta napisał:
Czekam.

Jakby co, to mam na myśli głównie wzmiankę o męskich i kobiecych wzorcach reakcji na stres, jak już do tego dojdziesz.

Marta napisał:
Tak, ale kasa jednorazowa.

Ehm, SPN ma średnio kilkanaście konwentów rocznie... Laughing

Marta napisał:
Zawód aktora jest jednym z tych bardzo uromantycznionych, ale wydaje mi się, że brak stabilizacji jest w niego wpisany.

Owszem, ale to zarazem szansa i niepewność. Jeśli komuś trafi się stabilizacja - serial ciągnięty przez lata albo kolejne sequele filmu - to stopniowo może mieć dość, a z perspektywy czasu uznać, że to go ograniczyło i odebrało inne okazje, ale w trakcie...? Poza tym, im dłuzej się w czymś tkwi, tym trudniej z tym zerwać, o ile człowiek nie ma momentu iluminacji "dość, pora coś zmienić!". A jeszcze, łatwo być artystą i wychwalać rozwój, jeśli się nie ma trzech gąb do wykarmienia i posłania na studia...

Marta napisał:
Tylko nie zaglądaj w internety, bo pryśnie Very Happy

Część fandomu, której się trzymam (czyli nie SJW), jest tym odcinkiem bardziej zachwycona niż ja. Laughing Na przykład jestem jedyna, której się nie podobało aktorstwo wszystkich głównych poza Omundsonem.

Marta napisał:
Jod na przedawkowanie patosu? Smile

Przysięgam, że to promieniowało. Ekran mi świecił po ciemku, powiadam Ci. *kiwa złowieszczo*

Marta napisał:
Co to jest anielska cegła? Very Happy

W siódmym sezonie na jakimś archeologicznym stanowisku zostaje wykopana tabliczka - [link widoczny dla zalogowanych] - która się okazuje boskim notatnikiem. Bóg stwarzał świat i dyktował notatki, które zapisywał anioł Metatron. Na tej na zdjęciu jest napisane o lewiatanach, ale w ósmym sezonie pojawia się cegła diabelska, a potem anielska. Metatronowa stenografia musiała pierwszorzędnie kompresować bity, bo nie uwierzyłabyś, czego się stamtąd nie można dowiedzieć. Rolling Eyes Jak zabić lewiatana, jak zobaczyć niewidzialne hellhoundy, jak zamknąć Piekło i Niebo... Pod koniec ósmego sezonu anielską tabliczkę ma Castiel, a próbuje ją dostać ówczesna szefowa Nieba, anielica Naomi. Wysłani w pościg pomagierzy raportują jej, że nie wiadomo, gdzie ukrył tabliczkę, a jego samego nie mogą złapać, bo bezustannie teleportuje się między barami tej samej sieci, które są oczywiście identyczne, więc ścigający od tego kręćka dostają i nie potrafią go namierzyć. (Grr, śliczny przykład niespójności postaci, bo Castiel przejawia nieszablonowe myślenie oparte na celnej "teorii umysłu" przeciwnika - co mi sie zresztą bardzo podobało - chociaż normalnie zachowuje się jak autystyczna owca.) Potem się okazuje, że tabliczkę ukrył w sobie - [link widoczny dla zalogowanych].
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 18:50, 07 Mar 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
NIE TYLKO TWOJEMU, O NIE!!!

Porozsiewają się po necie i zbieraj, człowieku, fanarty. Dużo sobie ściągam na dysk z nazwą autora albo strony w nazwie i potem muszę googlać, gdy chcę gdzieś podlinkować.

Aletheia napisał:
Istnieje nawet generator warriorowych inwektyw.

Przeczytaj trzy kolejne, to tak jakbyś przeczytał wszystkie. Laughing

Aletheia napisał:
To znaczy, że masz "privileges"!!! As in, "check your privileges"!!! I to się nawet da policzyć.

Zrobiłam i wcale nie jestem taka privileged, jak myślałam. Uff, mogę iść oskarżać innych! Very Happy

Aletheia napisał:
Co przytomniejsi zauważają, że: people just make up these goofy labels on Tumblr because nobody wants to be classified as "cis scum" or "het scum", so they do all kinds of mental gymnastics in order to classify themselves as not cis or not straight. "I like wearing pants some days, so I must be genderqueer!"

No jasne. Tyle fajnych określeń, skomplikowanych słów, a ja mam być domyślną wartością?

Aletheia napisał:
Ale przynajmniej miło było zobaczyć, że tamten facet w dyskusji był odporny na takie manipulacje i w średnio uprzejmych słowach zasugerował temu "zatroskanemu", żeby pilnował swojego nosa, zamiast dyktować jemu co ma myśleć.

Rozsądny facet.

Aletheia napisał:
[skrobie się za uchem, próbując sobie przypomnieć jakiś napotkany stereotyp o fandomie Pamiętników jako całości]

Stereotypowy fan: 13 lat, fanka Zmierzchu, zakochana w Somerhalderze. Gdy zaczynałam oglądać Pamiętniki, uderzyło mnie, jak wielka była różnica w postrzeganiu Pamiętników i SPN przez ludzi z zewnątrz, różnica, której nie rozumiałam, bo seriale wydawały mi się podobne, a ludzie, z którymi miałam styczność, często oglądali i to, i to. Ale z jakiegoś powodu wrzucenie gifa z Damonem i Eleną spotykało się z hejtem i Bosz, ile ty masz lat, a z Deanem i Castielem z pozytywnymi komentarzami.

Aletheia napisał:
Też. Chciałabym wiedzieć, jak właściwie to robią albo zrobili w tym konkretnym przypadku...

A jak to robią w ogóle?
Czytam sobie "The Writer's Tale" - wymianę maili między Russellem T Daviesem a dziennikarzem o pracy nad Doktorem Who i w ogóle procesie twórczym, i Davies mówiąc o swoich pomysłach kilka razy wspominał o "ośmioletnim dziecku" jako odbiorcy serialu. Jednocześnie rozwodził się nad psychologią bohaterów i rzeczami wykraczającymi poza rozumienie ośmiolatka, i nie widziałam w tym żadnej sprzeczności. Tak więc wydaje się, że target trzeba określać inaczej niż przez wiek albo płeć.

Aletheia napisał:
Metatronowa stenografia musiała pierwszorzędnie kompresować bity, bo nie uwierzyłabyś, czego się stamtąd nie można dowiedzieć.

Laughing

Aletheia napisał:
Wysłani w pościg pomagierzy raportują jej, że nie wiadomo, gdzie ukrył tabliczkę, a jego samego nie mogą złapać, bo bezustannie teleportuje się między barami tej samej sieci, które są oczywiście identyczne, więc ścigający od tego kręćka dostają i nie potrafią go namierzyć.

Sprytne Smile Szkoda, że OOC.

Aletheia napisał:
Potem się okazuje, że tabliczkę ukrył w sobie - wewnątrz własnego vessela.

Ugh. Nie chcę wiedzieć, jak ją wydostali.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 21:45, 07 Mar 2015 Temat postu:

Marta napisał:
Dużo sobie ściągam na dysk z nazwą autora albo strony w nazwie i potem muszę googlać, gdy chcę gdzieś podlinkować.

Ja od lat wrzucam adres w info o pliku, ale to działa tylko z jpg i tylko od Visty w górę. Gorzej, że na Tumblrze poszczególne blogi strasznie często znikają i wygląda na to, że to kolejna rzecz, za którą częściowo możemy podziękować SJW - ostatnio co rusz czytam, jak ktoś mówi "usunąłem/łam albo przeniosłem/łam bloga, bo mnie na starym zaszczuli".

Marta napisał:
Przeczytaj trzy kolejne, to tak jakbyś przeczytał wszystkie. Laughing

...a każdy wywołuje dokładnie takie samo "ale... co?" Laughing

Marta napisał:
Zrobiłam i wcale nie jestem taka privileged, jak myślałam. Uff, mogę iść oskarżać innych! Very Happy

Błąd!!! Very Happy Teraz masz siedzieć i patrzeć, jak SJW dzielnie wojują z Twoimi privileged opressors. Znaczy, możesz ich poprzeć, ale niech Cię ręka przynależnego Twojej kulturze bóstwa broni przed wyrażeniem sprzeciwu, bo to będzie niezawodnie znaczyć, że masz internalized cośtam. (Znaczy, nie żebym uważała, że uwewnętrzniona mizoginia, rasizm i podobne nie istnieją jako zjawisko, już choćby sami SJW to ewidentnie ciężkie przypadki 'white guilt', ale internalized [insert whatever] to jest u nich taki wytrychowy argument przeciw każdemu, kto deklaruje, że jest z grupy przez nich "bronionej" i się z nimi nie zgadza.)

Marta napisał:
No jasne. Tyle fajnych określeń, skomplikowanych słów, a ja mam być domyślną wartością?

Żeby to było "To tak fajnie brzmi, ja też chcę!", to by było pół biedy, ale sama już wcześniej miałam wrażenie (i z cytatu by wynikało, że nie tylko ja), że te wszystkie lingwistyczne manewry i kolekcjonowanie "mniejszościowo-prześladowanych" etykietek to takie wyrabianie sobie Kennkarty na legalne istnienie w Tumblrowym środowisku. A że większość ludzi jednak jest najzupełniej nudnie normalna (jeśli przyjąć Tumblrowe pojęcie "opresyjnej normalności"), to jeśli nie chcą zwyczajnie łgać, muszą albo naciągać te etykietki na siłę ("Przeczytałam w Wikipedii o depresji i na pewno to mam, bo nie chciało mi się dzisiaj wstawać i iść do szkoły!"), albo wymyślać nowe, czyli po prostu kategoryzować całkiem zwyczajne indywidualne cechy (jak to kiedyś w innej dyskusji ujęłam, kiedyś się lubiło kolor niebieski, nie znosiło salcesonu i leciało na blondynów; teraz jesteś blondseksualną bluefilką z salcesofobią...). W tej ostatniej opcji ma się bonusowo prawo do jęczenia nad byciem niezauważaną przez społeczeństwo mniejszością, która nie ma reprezentacji w kinie. ("It's erasing our unique experiences and struggles!") SJW mają pełne gęby "diversity", ale w praktyce niczego tak nie znoszą, jak indywidualności - wszystko muszą mieć w zdefiniowanych (siłą rzeczy coraz ciaśniejszych i jednocześnie liczniejszych) szufladkach, na wszystko potrzebują tych nieszczęsnych etykietek i każdego postrzegają przede wszystkim przez ich pryzmat. I jednocześnie twierdzą, że są przeciw rasizmowi, seksizmowi i innym takim. O święta ironio... Rolling Eyes
(Robimy osobny temat dla SJW?)

Marta napisał:
Stereotypowy fan: 13 lat, fanka Zmierzchu, zakochana w Somerhalderze.

Huh... O ile odniesienie do Zmierzchu mogę zrozumieć, to gatunkowo też bym uważała SPN i Pamiętniki za zbliżone... No, w Pamiętnikach spodziewałabym się więcej romansu i glamouru, ale to wszystko. Hej, swoją drogą, z ożenienia SPN z Pamiętnikami wyjdzie True Blood - wampiry i reszta menażerii + amerykańska prowincja. Laughing A reakcje "ile ty masz lat" są nie fair. (Szczególnie, że nawet Zmierzch to jest Young Adult. W polskiej kategoryzacji bibliotecznej tzw. czwarty poziom młodzieżowy, czyli od 15 lat w górę. Very Happy) Poza tym czytanie Muminków będąc-starym-koniem (albo oglądanie My Little Pony) jest cool i trendy, ale uwielbianie ładnych wampirów z automatu ma być szczeniackie? Rolling Eyes A zakochanie w którym bądź aktorze pierwszego planu jest zupełnie normalną składową bycia fanką, więc stawianie tego po stronie obciachu, to jak mówienie "Ten wariat nie dość, że pojechał do Zakopanego, to jeszcze łaził całymi dniami po wertepach".

Marta napisał:
A jak to robią w ogóle?

Część ogólnej dziedziny badania rynku, jak sądzę... Inna część, ta ze sprawdzaniem, czy istnieje konkurencja, wydaje mi się jasna i zrozumiała w sensie metod, ale określanie targetu wydaje mi się mieć więcej wspólnego z wyobrażaniem niż sprawdzaniem. Confused

Marta napisał:
kilka razy wspominał o "ośmioletnim dziecku" jako odbiorcy serialu. Jednocześnie rozwodził się nad psychologią bohaterów i rzeczami wykraczającymi poza rozumienie ośmiolatka, i nie widziałam w tym żadnej sprzeczności.

Wielowarstwowość. Ośmiolatek ma się dobrze bawić, ale zawrzemy też elementy zrozumiałe dla starszego widza. Przy czym jeśli temu ośmiolatkowi przemkną nad głową niezauważone, to nie szkodzi, ale jeśli ich niezrozumienie będzie przeszkodą w odbiorze całości, to robimy to źle. Może o to chodziło? Ośmiolatek jako test stopnia przystępności? Takie coś jak "Shrek".

Marta napisał:
Tak więc wydaje się, że target trzeba określać inaczej niż przez wiek albo płeć.

Czyli wracamy do "ludzi, którzy lubią A, B i C". Laughing Na razie to mi wygląda tak, jakby w ostatecznym rozrachunku twórca po prostu wrzucał na rynek dzieło, jakie tam jest to jest, a target określa się potem sam... A że bywa zaskakujący dla samego twórcy, to inna sprawa.

Marta napisał:
Szkoda, że OOC.

Wiesz jaki jest dla mnie dobry fanfik z Castielem? Laughing Taki, gdzie Castiel myśli. I jest generalnie bardziej ogarnięty niż kanoniczny. Przy czym to, że większość takich ficów w gruncie rzeczy nie sprawia wrażenia OOC (i nie jest pisana zamierzenie jako OOC), według mnie dowodzi, że Castiel jako postać miał potencjał, który został zmarnowany...

Marta napisał:
Ugh. Nie chcę wiedzieć, jak ją wydostali.

Z tego zalinkowanego screena już właściwie wiesz. Mr. Green W anielsko-demonicznej chirurgii subtelność i precyzja nie są priorytetami... (Przy czym to właśnie Mr.C był pierwszym, który wpadł na to, gdzie szukać. Dwa sezony temu też jeszcze umiał myśleć...)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 0:06, 08 Mar 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
Ja od lat wrzucam adres w info o pliku

Dobry pomysł, będę stosować Smile

Aletheia napisał:
Gorzej, że na Tumblrze poszczególne blogi strasznie często znikają i wygląda na to, że to kolejna rzecz, za którą częściowo możemy podziękować SJW - ostatnio co rusz czytam, jak ktoś mówi "usunąłem/łam albo przeniosłem/łam bloga, bo mnie na starym zaszczuli".

Jak warriors, to warriors...

Aletheia napisał:
...a każdy wywołuje dokładnie takie samo "ale... co?"

"Chyba mnie obrażają, ale w zasadzie nie wiem, co mówią."

Aletheia napisał:
Teraz masz siedzieć i patrzeć, jak SJW dzielnie wojują z Twoimi privileged opressors. Znaczy, możesz ich poprzeć, ale niech Cię ręka przynależnego Twojej kulturze bóstwa broni przed wyrażeniem sprzeciwu, bo to będzie niezawodnie znaczyć, że masz internalized cośtam.

Aaa. W takim razie idę rysować transparenty dziękczynne dla moim obrońców. I po popcorn.

Aletheia napisał:
Żeby to było "To tak fajnie brzmi, ja też chcę!", to by było pół biedy, ale sama już wcześniej miałam wrażenie (i z cytatu by wynikało, że nie tylko ja), że te wszystkie lingwistyczne manewry i kolekcjonowanie "mniejszościowo-prześladowanych" etykietek to takie wyrabianie sobie Kennkarty na legalne istnienie w Tumblrowym środowisku.

Nikt Cię nie będzie słuchał, jeśli będziesz "normalny"? Plus skoro nieprześladowany staje się z automatu prześladującym...

Aletheia napisał:
SJW mają pełne gęby "diversity", ale w praktyce niczego tak nie znoszą, jak indywidualności - wszystko muszą mieć w zdefiniowanych (siłą rzeczy coraz ciaśniejszych i jednocześnie liczniejszych) szufladkach, na wszystko potrzebują tych nieszczęsnych etykietek i każdego postrzegają przede wszystkim przez ich pryzmat. I jednocześnie twierdzą, że są przeciw rasizmowi, seksizmowi i innym takim. O święta ironio...

[kiwa]

Aletheia napisał:
Robimy osobny temat dla SJW?

Jak zrobimy, to się pewnie rozmowa urwie Laughing

Aletheia napisał:
O ile odniesienie do Zmierzchu mogę zrozumieć, to gatunkowo też bym uważała SPN i Pamiętniki za zbliżone...

Nie zliczę, ile razy od razu po wymienieniu tytułu spiesznie dodawałam: "Ale to nie jest jak Zmierzch!". Jakby wprowadzenie wampirów od razu czyniło z czegoś drugi Zmierzch. A przecież Pamiętniki to, kurczę, na początku nawet nie był romans, była normalna fabuła, historia miasta, wątki społeczne, rodzina, rozwój postaci. Klimatem bliższe SPN niż Zmierzchowi.

Aletheia napisał:
Hej, swoją drogą, z ożenienia SPN z Pamiętnikami wyjdzie True Blood - wampiry i reszta menażerii + amerykańska prowincja.

Laughing

Aletheia napisał:
A reakcje "ile ty masz lat" są nie fair.

Zawsze. Ale ciekawa jest kwestia, które fandomy dostają etykietkę: "X lat".

Aletheia napisał:
Poza tym czytanie Muminków będąc-starym-koniem (albo oglądanie My Little Pony) jest cool i trendy, ale uwielbianie ładnych wampirów z automatu ma być szczeniackie?

Bo wampiry to Zmierzch, a Zmierzch to katastrofa również estetyczna, więc tamte wampiry z serialu też nie są ładne i macie spaczone gusta. A przynajmniej tak mi się wydaje, że o to chodzi, bo obsada jest wyglądowo jak obsada każdego serialu dla młodzieży (young adults? dlaczego nie ma kategorii YA dla seriali), piękni, trzydziestoletni, ogoleni. Chyba że każdy serial z etykietką "młodzieżowy" spotyka się z takim potępieniem, a ja oglądam tylko jeden, więc nie wiem.

Aletheia napisał:
Ośmiolatek ma się dobrze bawić, ale zawrzemy też elementy zrozumiałe dla starszego widza. Przy czym jeśli temu ośmiolatkowi przemkną nad głową niezauważone, to nie szkodzi, ale jeśli ich niezrozumienie będzie przeszkodą w odbiorze całości, to robimy to źle.

Chciałabym zobaczyć świat Doktora Who oczami ośmiolatka Smile Co taki ośmiolatek naprawdę wynosi z serialu. Mam nadzieję, że podobają mu się te wszystkie elementy, które mnie nudzą, bo głupio by było, gdyby miałyby tam być bez sensu Laughing

Aletheia napisał:
Może o to chodziło? Ośmiolatek jako test stopnia przystępności?

Wydaje się, że coś takiego ma w głowie Moffat. (Chcę taką książkę też o nim.) Davies zabrał nas w paru odcinkach dalej i głębiej (przypadkiem to moje ulubione odcinki)... Chyba, że nie doceniam ośmiolatków.

Aletheia napisał:
Na razie to mi wygląda tak, jakby w ostatecznym rozrachunku twórca po prostu wrzucał na rynek dzieło, jakie tam jest to jest, a target określa się potem sam...

I fajnie, starczy go potem zmierzyć i wyciągnąć wnioski z ewentualnego zdziwienia. Smile

Aletheia napisał:
Przy czym to, że większość takich ficów w gruncie rzeczy nie sprawia wrażenia OOC (i nie jest pisana zamierzenie jako OOC), według mnie dowodzi, że Castiel jako postać miał potencjał, który został zmarnowany...

Albo fanfiction trochę przekształciło jego zbiorowe wyobrażenie? To się zdarza Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 20:06, 21 Mar 2015 Temat postu:

Marta napisał:
A przecież Pamiętniki to, kurczę, na początku nawet nie był romans, była normalna fabuła, historia miasta, wątki społeczne, rodzina, rozwój postaci. Klimatem bliższe SPN niż Zmierzchowi.

No to w takim razie oficjalne plakaty przekłamują Pamiętniki jeszcze bardziej niż SPN (przy którym plakaty w gruncie rzeczy wiele nie fałszują, co najwyżej nie uwzględniają niczego poza pierwszym planem. Może pierwszym i pół). Przy okazji to by znaczyło, że serial NAPRAWDĘ nie ma wiele wspólnego z książkami, które już na pierwszych stronach mają praktycznie wypisane "Zmierzch, tylko bardziej jak bad fic". Przyznaję, że nie wiem, co było dalej, bo mhrocznie-marysójczy imperatyw stylistyczno-narracyjny pokonał mnie już na początku. Laughing

Marta napisał:
Zawsze. Ale ciekawa jest kwestia, które fandomy dostają etykietkę: "X lat".

Te, których kanon ma opinię słabego?

Marta napisał:
obsada jest wyglądowo jak obsada każdego serialu dla młodzieży (young adults? dlaczego nie ma kategorii YA dla seriali), piękni, trzydziestoletni, ogoleni. Chyba że każdy serial z etykietką "młodzieżowy" spotyka się z takim potępieniem, a ja oglądam tylko jeden, więc nie wiem.

W takim razie nie wiem też, na jakiej podstawie samym kanonom przydzielane są młodzieżowe etykietki... Winchesterowie zaczynają mając 20+, a SPN ma być mniej młodzieżowy od Pamiętników? Może "młodzieżowa" jest sama kombinacja "wampiry + romans"? Wampiry klasyczne, takie do odstrzału, widać są już w szufladce "dorosłej"...

Marta napisał:
Mam nadzieję, że podobają mu się te wszystkie elementy, które mnie nudzą, bo głupio by było, gdyby miałyby tam być bez sensu Laughing

Które konkretnie, które? Very Happy

Marta napisał:
Albo fanfiction trochę przekształciło jego zbiorowe wyobrażenie? To się zdarza Smile

Nie, raczej nie. Wydaje mi się, że zbiorowe wyobrażenie jest bliższe raczej temu ściśle kanonicznemu, bo przynajmniej dla mnie każdy taki fanfik jest mikrozaskoczeniem z gatunku przyjemnych odkryć, a same autorki też nieraz piszą, że chciały wyprostować to, co kanon stopniowo wykoleił i zgubił (co się pokrywa z moją opinią o Castielu kanonicznym). Na przykład [link widoczny dla zalogowanych], która ma wyjątkowo obszerne (i bardzo fajne!) notki odautorskie, gdzie między innymi wyjaśnia, że interpretuje go nie jako niepozbieranego pajaca (w kierunku którego poszedł kanon), tylko osobnika z zupełnie odmiennego od ludzi gatunku, "obcego w obcym kraju", inteligentnego ale zagubionego w obcej sobie kulturze.

[link widoczny dla zalogowanych]

A poza tym popełniłam [link widoczny dla zalogowanych].
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 17:34, 22 Mar 2015 Temat postu:

Aletheia napisał:
No to w takim razie oficjalne plakaty przekłamują Pamiętniki jeszcze bardziej niż SPN

Plakatów do tego serialu nigdy nie mogłam zrozumieć. Gdy pokazywali całą obsadę, to bez jakiegokolwiek pomysłu i w hiperdziwnych stylizacjach (pamiętam, jak raz spędziłam dobre dziesięć minut nad jedną osobą, zastanawiając się, kto to jest?! W końcu doszłam drogą eliminacji), a te z główną trójką mogłyby - no właśnie - reklamować książki, a nie serial.

Aletheia napisał:
Przyznaję, że nie wiem, co było dalej, bo mhrocznie-marysójczy imperatyw stylistyczno-narracyjny pokonał mnie już na początku.

Czytałam któreś dwie środkowe, chyba trzecią i czwartą - było trochę ciekawej akcji i humoru Smile Początku się faktycznie nie dało, a kolejne kartkowałam, gdy wychodziły i patrzyłam na zakończenia: Damon - Stefan - Damon - Stefan i tak dalej Laughing
Mówiłam, że serial nie ma nic wspólnego z książkami! Very Happy No, tytuł i parę imion.

Aletheia napisał:
Winchesterowie zaczynają mając 20+, a SPN ma być mniej młodzieżowy od Pamiętników? Może "młodzieżowa" jest sama kombinacja "wampiry + romans"?

Najwyraźniej.

Aletheia napisał:
Które konkretnie, które?

Strzelanie. Potwory wyglądające jak Shrek, tylko mniej sympatycznie. Momenty w stylu "zrobilibyśmy to w sekundę, ale musimy wymienić parę cool tekstów". Strzelanie. Very Happy

Aletheia napisał:

Wydaje mi się, że zbiorowe wyobrażenie jest bliższe raczej temu ściśle kanonicznemu, bo przynajmniej dla mnie każdy taki fanfik jest mikrozaskoczeniem z gatunku przyjemnych odkryć, a same autorki też nieraz piszą, że chciały wyprostować to, co kanon stopniowo wykoleił i zgubił (co się pokrywa z moją opinią o Castielu kanonicznym).

Mhm. No tak, to w końcu jeden z najważniejszych powodów, z jakich powstaje fanfiction. Poprawa kanonu, zwłaszcza przywracanie tego, co było wcześniej, a potem się zepsuło.

Aletheia napisał:
A poza tym popełniłam obrazkową metę.

Pamiętasz naszą rozmowę o komentarzach, a raczej ich niewielkiej ilości? Wygląda na to, że znalazłaś rozwiązanie Laughing

Aletheia napisał:
Super economical costumes made of badges only. You know what this all means? Lots and lots of Winchester sewing time. *g* And ripping off, later.

Pewnie tak przyszywają, żeby łatwo było oderwać. Gorzej jakby im odpadło w akcji Very Happy

Aletheia napisał:
2 or 3 SWATs vs 1 Winchester resulting in the score 0:2 or 0:3 is nothing special in comparison to the truly supernatural (and, sadly, unshown on the screen) process of transfer of these fancy garbs in presumably less than five minutes.

O, tak, chciałabym to zobaczyć Very Happy

Aletheia napisał:
And when YogaInstructor!Sam lands looking cool (and smug of that), KitchenHelp!Dean… not so much (and unhappy of that). At least he has plenty of food to keep him company.

Siatkę na włosy ma. Profesjonalista. Nawet jeśli nieszczęśliwy Very Happy

Aletheia napisał:
The irony of being taken for costumed when actually being not

Na planie musiało być parę pomyłek Very Happy

Aletheia napisał:
4.17 It’s a Terrible Life

A tu mnie samej zaczęło się podobać Very Happy Grał pan, panie Ackles, w takich biurowych ciuchach w jakimś filmie? Gwizdze..


[link widoczny dla zalogowanych].
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 16, 17, 18  Następny
Strona 13 z 18


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin