Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Kto z was żył już?

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Tawerna / Psyche
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 22:24, 17 Lut 2007 Temat postu: Kto z was żył już?

Ja nie byłam Piratem, ja byłam żeglarzem...hiszpańskim...jeszcze dziś widzę wyraźnie blask fal w słońcu, we włosach wiatr i czuję czuję po prostu tę wędrówkę...Kto z Was tam był?...Anajulia była piratem, ale znałyśmy się o dziwo Very Happy
Moje odległe wspomnienia - 18 wiek
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 22:55, 17 Lut 2007 Temat postu:

Dobry temat - "przebitki" z poprzednich wcieleń Smile. Można w to (w reinkarnację) wierzyć lub nie, ale zapewne każdy z Was doświadcza czasem swoistego deja vu, poczucia, że pewne widoki czy okoliczności wydają się bardziej bliskie niż inne. Rzeczywiście, twierdzę, że musiałam być piratem, bo nie widze innego sposobu, by uzasadnić te tęsknotę, która towarzyszy mi ilekroć oglądam POTC. Być może tak właśnie należy to uzasadnić - fizyczną czy duchową chociaż obecnością w tamtych czasach, w takich miejscach.
Nasz Dama (witam WRESZCIE na Pokładzie! Very Happy) ma precyzyjną teorie na temat swoich poprzednich wcieleń. Ja, prawdę mówiąc, mam tylko te przebłyski. I wiem z całą pewnością, że coś mnie łączy z Wyspami (Zjednoczone Królestwo, Irlandia), bo wszystko - począwszy od mitologii a skończywszy na muzyce i krajobrazach - wywołuje we mnie wzruszenie, tęsknotę, odkąd pamiętam. A przecież nigdy tam nie byłam! Podejrzewam, że w średniowieczu byłam celtyckim (czy raczej - anglosaskim) bojownikiem o wolność i godność, i zginęłam tragicznie Very Happy.
A ludzie, których spotykacie? Nie macie niekiedy wrażenia, że znacie ich od zawsze? Że wiecie o kimś wszystko, choć widzicie się pierwszy raz w życiu? A co najmniej - w tym życiu... Cool.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 23:23, 17 Lut 2007 Temat postu:

Gdyby kogoś to interesowało to przedłożę moją teorię i opowiem o moich wizjach, ale podkreślam - gdyby to kogoś interesowało. To może być całkiem interesujące. Pomyślcie, czy nie czujecie jakiejś bliskości z określonym czasem w historii? Z jakimś krajem bardziej niż z innymi? Z niewytłumaczalnych przyczyn przyciąga Was jakaś wizja, jakiś obraz - coś przypomina, przywołuje z najdalszych zakamarków świadomości... Pomyślcie! A to, co się stało kiedyś rzutuje na to co dzieje się dziś. Niektórzy to wiedzą, niektórzy nie. Ale mówię wam - każdy z Was już żył i to wiele razy.
Ps - NIE JESTEM BUDDYSTKĄ NIC Z TYCH RZECZY
Ja po prostu wiem że tam byłam i gdzie byłam i co tam się stało...To jest wielka tajemnica...co też kryją poprzednie wcielenia... Zastanówcie się
_________________
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aayla Secura
Sternik


Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coruscant

PostWysłany: Nie 14:21, 18 Lut 2007 Temat postu:

Hehe, ja byłam Jedi Very Happy W końcu to było dawno temu Wink
A tak na serio, to chyba nie mam czegoś takiego. Chociaż widok miecza zawsze wywołuje we mnie jakieś emocje, no i godzinami mogłabym patrzeć na piękne, zielone łąki. Poza tym kocham konie. Do tego jeszcze jakoś tak fajnie się czuję, kiedy znajduję się w starych budowlach, szczególnie w zamkach. To wszystko mogłoby wskazywać na jakieś, eee, powiązania z daleką przeszłością. No i, choć mam prawo jazdy, nie lubię samochodów, wolałabym jeździć konno Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savvy
Piracki Lord


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Desolation Row
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 20:50, 18 Lut 2007 Temat postu:

Dama Pikowa napisał:
Niektórzy to wiedzą, niektórzy nie. Ale mówię wam - każdy z Was już żył i to wiele razy.

Ja poproszę w takim razie nowe okulary Smile Na serio, mnie to interesuje, nawet bardzo. Jestem ciekawa, czy będę w stanie Ci uwierzyć. Czas przełamać swoje ograniczenia, a jeśli się nie uda to chociaż wzbogacić moje rozstaje, może kiedyś wrócę na tą drogę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KresKa
Piracki Lord


Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 1800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Między Morzem Północnym a Karaibskim

PostWysłany: Nie 21:07, 18 Lut 2007 Temat postu:

Dama Pikowa napisał:
Ja po prostu wiem że tam byłam i gdzie byłam i co tam się stało...

Tak, tak, tak!!!!! Jeju, ja tu mam tyle do powiedzenia, a muszę zaraz się zmywać... Ludzie, dajcie mi nr gg tej kobiety bo w Mozilli mi sie nie wyświetla... x/ No cóż, ja też na pewno żyłam w poprzednim wcieleniu i to nie jednym i napiszę Wam o tym jutro jeśli mi się uda znaleźć czas.

Dodane po.. kilku minutach xD
Więc jednak mogę? Mogę?? No dobra..
Ad rem:
Z ogromną przyjemnością zapoznałabym się z Twoim, Damo Pikowa, obszerniejszym słowem na temat reinkarnacji. Tak w ogóle.. jak Kościół odnosi się do sprawy reinkarnacji? Potępiają to czy nie? No dobra... Pomijając wszelkiego pokroju odłamy religijne uznające reinkarnacje i tym podobne sprawy... Ja po prostu czuję... może to nie jest taka 100% pewność, ale wydaje mi się, że pewne wydarzenia z historii świata jakoś przemawiają do mnie są bardzo osobiste.. Po prostu, jak bym przez to już przechodziła.... Coś w tym musi być... I w ten sposób jestem święcie przekonana, że zginęłam w czasie katastrofy Titanica.. Tak, moi drodzy... Po prostu to wiem... Nie wiem, skąd, nie wiem, na jakiej podstawie, ale po prostu tak czuję... Jest jeszcze kilka okresów historycznych i wydarzeń tak mi bliskich... ale ten Titanic to niemal pewniak... Ja muszę pozbierać moje wszelkie myśli na ten temat, bo jakoś nie umiem sensownie tego wszystkiego sklecić... A przecież coś w tym jest... xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 0:00, 19 Lut 2007 Temat postu:

Ach! To już wiem czemu my się tak rozumiemy! Myśmy się spotkały na Titanicu!!!! Serio!! Że też ja zapomniałam o tej mojej śmierci! Musiałam żyć na przełomie XIX i XX wieku! A że całe wieki spędziłam na Wyspach (to się wszystko komponuje z rokiem 1888 i Kubą Rozpruwaczem Twisted Evil ), to oczywiście, że płynęłam z Irlandii do USA! Skąd pomysł, że to był Titanic? Powodów jest kilka. Ta tęsknota - to raz. Sam widok wraku przyprawia mnie o dreszcze. Nie dlatego, że to taka romantyczna i dramatyczna historia. Ja czuję, że jestem jej częścią! Zginęłam - to pewne. Sądząc po grozie, jaką od dziecka budzi we mnie widok tej części kadłuba statku, która na otwartym akwenie jest zanurzona, sądząc po tym irracjonalnym lęku przed śrubą na rufie, musiałam skończyć dość marnie Very Happy. Śmieję się zawsze, że wpadłam pod statek Laughing. Czemu po Ten statek? Jest mi na wskroś znajomy. Może dlatego, że Titanic był (i jest Smile) kultowy w moim rodzinnym domu. Wyssałam go z mlekiem ojca, że tak powiem Very Happy. Mój tata, odkąd pamiętam, rozprawia o Titanicu jakby sam nim płynął. Zna całą historię co do minuty. I sądzę, że to nie jest zwykłe hobby. To jakieś ...dziedzictwo. A wszystko dlatego, że mój dziadek (tata taty) rodził się w czasie, gdy Titanic tonął...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Beh.
Majtek


Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze skrzynki bez klamki

PostWysłany: Pon 18:28, 19 Lut 2007 Temat postu:

Ja również jestem w 100% pewna, że już kiedyś żyłam.
Cytat:
każdy z Was już żył i to wiele razy

Zgadzam się. Nie znam co prawda żadnych naukowych teorii dotyczących tego, ale ze swojej strony mogę powiedzieć tak: ludza świadomość, dusza innymi słowy jest czymś zbyt skomplikowanym i zbyt głębokim, aby zniknąć ze świata w momencie śmierci ciała. Pomyślcie - jak coś tak doskonałego może ot tak po prostu zniknąć?
Buddyzm mówi o reinkarnacji jako o podróży duszy człowieka w kierunku takiego mniej więcej buddystycznego nieba. Tyle, że w czasie kolejnych inkarnacji dusza musi się uczyć. Nabywać wiedzę o świecie. Kiedy zdobędzie, że tak powiem, całą wiedzę, jej podróż się kończy (poprawcie mnie, jeśli gdzieś się pomyliłam). No cóż, bez całej religijnej otoczki sens pozostaje taki sam - wzbogacanie duszy. I ja w to wierzę.
Z każdym życiem nasza świadomość jest jakby bogatsza, bardziej doświadczona. A ja czuję - w sposobie w jaki patrzę na świat - to doświadczenie.

Cytat:
Pomyślcie, czy nie czujecie jakiejś bliskości z określonym czasem w historii? Z jakimś krajem bardziej niż z innymi? Z niewytłumaczalnych przyczyn przyciąga Was jakaś wizja, jakiś obraz - coś przypomina, przywołuje z najdalszych zakamarków świadomości...

"Czuję bliskość" w wieloma historycznymi okresami. Ot, chociażby starożytny Rzym, XIV-wieczna Francja, Ameryka tuż po odkryciu Kolumba, czasy oświecenia ogólnie... Najmniej utożsamiam się z XIX wiekiem i ze współczesnością. Obraz? Amerykańska "czerwona" pustynia i tak "szaleńczo-obłąkańczo" niebieskie, bezchmurne niebo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:11, 20 Lut 2007 Temat postu:

Widzę, że wielu z Was dobrze wie, o czym mówię. Anajulio, Dira Ty moja, no właśnie, zapomniało nam się o Titanicu... Smile
Zacznę powoli i od początku tę moją reinkarnacyjną podróż... A więc - to się zaczęło już dawno, bo gdy byłam dzieckiem mniej więcej 4-5 letnim. Zawsze miałam jakieś wizje, odpływałam gdzieś wzrokiem i duszą. Gdy byłam dzieckiem mieszkałam w pięknej 19-wiecznej kamienicy w centrum miasta, zbudowanej przez moich przodków, tak więc w tych stylowych wnętrzach wizje jakoś nasuwały się same... Przychodziły falami.
Siedziałam na podłodze w wielkim pokoju, który miał chyba z 60m2, patrzyłam w niebo okrojone przez kwadrat oficyn, a wizje płynęły do mnie. Pierwsza wizja jaka do mnie przyszła była jak błysk - zobaczyłam plac skąpany w deszczu i czułam jakbym jechała powozem, taką bryczką, wiecie o czym mówię... Czułam smutek... Skąd we mnie coś takiego? Skąd taka wizja u 4-letniego dziecka? Ona powracała. I z roku na rok coraz silniejszy czułam związek z Anglią - pałałam do niej miłością wręcz obsesyjną przez szereg lat mojego życia, bez jakiegoś racjonalnego wytłumaczenia. Ten plac - znajdował się pewnie w Londynie. Ale musiało minąć jeszcze wiele lat zanim uderzyła mnie pewność, kim byłam wtedy, w tym 19-wiecznym Londynie... Poza tym od dziecka borykałam się z uczuciem, że jestem chłopcem Very Happy To znaczy, że więcej mężczyzny niż kobiety w moim mózgu, choć... całe życie kochałam się w mężczyznach, no, może z małymi paroma wyjątkami Embarassed Ale to się też tyczyło moich przeszłych wcieleń. Po prostu od dziecka zabawy samochodami, w wojnę, łażenie po drzewach itp. Codziennie kazałam nazywać siebie innym chłopięcym imieniem. Po co ja się tak spowiadam? A, bo to ważne dla całej tej opowieści! To przemożne poczucie że jestem mężczyzną w kobiecej skórze towarzyszy mi... do dziś... Połowa mnie jest mężczyzną... I już wiem nawet kim Smile Pamiętam dobrze moje ostatnie 3 wcielenia, oczywiście było ich więcej, ale te trzy są najważniejsze, bo rzucają cień na To obecne wcielenie.
Choć w połowie jestem kobietą - kochającą, kobiecą i czułą, drzemie we mnie On - Daniel... Takie mu nadałam imię. Budzi się w chwilach złości, jest tym diabłem we mnie, przypomina wszystkie grzechy przeszłości. Lata zajęło mi zdemaskowanie go. Zupełnie zamieniam się w niego już po paru kieliszkach Smile o czym Anajulia dobrze wie... bo widziała go we mnie nie raz Confused I wiele osób mówi mi, że gdy się napiję to sprawiam wrażenie jakbym była kimś zupełnie innym. No i po pijanemu zaczynam mówić po angielsku - to bardzo zabawne Very Happy Daniel - kim był? Urodził się mniej więcej w roku 1880 pod Londynem w posiadłości bogatych rodziców arystokratów. Był chłopcem utalentowanym, ale niesfornym. Pisał. Był poetą i podróżnikiem. Nigdy nie podporządkował się woli ojca i zawsze uciekał, zawsze był w drodze (wszystkie te motywy przewijają się przez moje obecne życie - odbijają się jak czkawką w wielu sytuacjach). Trwonił rodzinne pieniądze. Był birbantem, buntownikiem, szaleńcem, romantykiem, nieodpowiedzialnym... no, typ Jacka Sparrowa - określę to tak i już wiadomo o co chodzi, prawda? Smile Anajulia doskonale wie o jaki typ chodzi - ona sama była kiedyś kimś takim - wtedy, gdy była piratem...
Daniel był hedonistą - żył szybko i barwnie, jak motyl, chłonął życie i... ulegał wszystkim pokusom - hazard, mistyka, tajne Stowarzyszenia, alkohol (stąd po pijaku zawsze to wychodzi), opium... Był człowiekiem wrażliwym, ale jego największym grzechem było złe podejście do miłości... przez które cierpię do dziś... odkupuję swoje grzechy w ciele kobiety... Bo jako mężczyzna zawsze broiłem, a jako kobieta próbowałam to zawsze naprawić... Pamiętajcie o tej świętej zasadzie reinkarnacji - nic nie zostanie zapomniane [nothing is ever forgotten! - przepraszam, nie mogłam się oprzeć Embarassed, HM Anajulia]. Każde zło, jakie wyrządzicie, będziecie musieli odkupić w kolejnym wcieleniu. Każdy dług trzeba będzie spłacić. Każde cierpienie które zadaliście - doświadczycie go na sobie, by się NAUCZYĆ i nie robić tak nigdy więcej. Wędrówka dusz to nauka, nieustanna nauka. Ciągle też spotykamy te same dusze. W innych wcieleniach objawiają nam się ludzie, których znamy od wieków - to jest najbardziej fascynujące! Ciągle gramy razem, zmieniają się tylko dekoracje... Kim byliśmy dla siebie, gdzie się spotkaliśmy, co przeszliśmy razem, czy zawsze walczyliśmy po tej samej stronie barykady? Nadejdzie moment gdy ujrzymy wszystko na przestrzał - a teraz zbieramy jakby okruchy, szukamy po omacku, doświadczamy olśnień, przebłysków - na jawie i we snach dotykamy TAJEMNICY. Idziemy razem, ale ta podróż nie ma końca. Doskonalimy swoje dusze, by stać się podobnymi aniołom - a jako Aniołowie wracamy by pomagać innym w tej drodze. Ale nie ustajemy nigdy w wędrówce... Ach, rozpisałam się dygresyjnie, później to rozwinę.
Tak więc najgorszym grzechem Daniela było to, że lekko traktował miłość - rozkochał w sobie setki kobiet i łamał im lekkomyślnie serca, a one cierpiały przez niego, odbierały sobie życie. A on śmiał się mówiąc: Take it easy, take it easy... bo nigdy nie kochał naprawdę, choć wydawało mu się, że kochał. Był w wielu krajach - dużo czasu spędził w Rosji - w Moskwie i Petersburgu (o tym jeszcze opowiem), poznał smak przygód, zabawy. Aż trafił do Barcelony (wymieniam te miasta, bo CZUJĘ że to było tam - bo coś mnie tam od zawsze ciągnie), gdzie jego serce skradła cudowna kobieta. I wtedy pokochał pierwszy raz. Ale był już wtedy chory na jakąś chorobę, która szybko odbierała mu życie i nie dał jej tego, co chciał. Nie zdążył. Był bankrutem - przepił pieniądze i zmarnował swój talent. Choroba była efektem jego rozpustnego życia. Zmarł w Barcelonie w 1921 roku. Tak mi się to ułożyło mniej więcej przez lata doświadczeń i nawracających wizji i przemożnych przeczuć, nieodpartych...

Jaka płynie z tego nauka dla mnie dziś, jakie są konsekwencje życia Daniela w moim obecnym życiu? Kolosalne!!!!
Zakochiwałam się od początku życia, serio. Jestem kochliwa, ale jak już pokocham to na śmierć i życie. Miłość w moim życiu obecnym odgrywa bodaj najważniejszą rolę. Staram się by była ona taka jak z Listu Św. Pawła do Koryntian. Daję z siebie wszystko, płonę i nigdy się nie oszczędzam, nigdy. Anajulia była świadkiem tego wszystkiego, co w życiu przeszłam w związku z miłością. W tym życiu na pewno poznałam smak prawdziwej miłości - uczę się Prawdziwie Kochać. Przez 21 lat kochałam bez wzajemności - taka była kara. Cierpiałam okrutnie. Gdy miałam 21 lat, pokochałam z wzajemnością po raz pierwszy. Była to miłość wielka, ale bardzo trudna, wymagająca ode mnie największych poświęceń, wyrzeczeń, naznaczyła mnie zarówno największym szczęściem jak i największym możliwym cierpieniem. Przeszłam Raj i ...Piekło. Ale pokornie. Nie pytałam - dlaczego. Wiedziałam, czułam. Każdy tłumaczy sobie świat i to co mu się przytrafia na swój sposób - ja poprzez reinkarnację i ponoszenie kary za dawne przewinienia (gdy się cierpi). Nie mogłam być z tym mężczyzną. Kradłam każdą chwilę. Cieszyłam się byle drobiazgiem. Wierzyłam, że kiedyś będziemy razem, choć nadzieja była nikła. Dałam mu wszystko. On nie miał tyle odwagi serca co ja. Progres był jednak - byłam kochana. Ale nie mogłam z nim być.
On zmarł w zeszłym roku po strasznej chorobie. Uwierzcie mi, to piekło przeszłam cudem chyba. No i kochałam aż do grobowej deski - naprawdę. Nie da się słowami opisać uczucia gdy patrzy się w dól na trumnę, w której leży Ukochany Człowiek. Mówię wam o tym, bo to ważne dla całej historii. Czy był on wcieleniem tej dziewczyny która przeżyła moją śmierć w Barcelonie w 1921 roku? Być może. Smutek łagodzi wiara, że spotkamy się tam, gdzie wyjaśni się wszystko.
O jeju, ciężko się zrobiło... To chyba tyle na dziś. Są jeszcze dwie konsekwencje życia Daniela, które rzutowały na moje życie czyniąc mi ogromne przeszkody od samego początku. Przeszkody, które musiałam pokonać. Ale o tym - następnym razem.
Daniel Redgrave Twisted Evil
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 0:43, 21 Lut 2007 Temat postu:

Jako że powołałaś się na mnie, Dira, wielokrotnie, pozwolę sobie na parę zdań komentarza. Przede wszystkim pragnę potwierdzić, że Dama Pikowa nie jest szalona, ani nie jest mitomanką Very Happy. Wszystko o czym napisała, to nie są jakieś wizje po haszu Wink, tylko zapis skrupulatnie odtwarzanej przez całe życie historii swojego drugiego ja. A właściwie to drugiej części ja, bo nie są to przecież jakieś dwie dusze w jednym ciele, tylko jedna dusza, podzielona dramatycznie przez Siły Światła i Ciemności, także będące Jednym w gruncie rzeczy. Obserwowałam "narodziny" Daniela rok po roku, miesiąc po miesiącu, i wiem jak precyzyjne to puzzle. Wierzę też, że ludzie są zdolni przeniknąć myślą poza cztery znane nauce wymiary, mogą w olśnieniu uchwycić coś co niewidoczne dla oczu i przy odrobinie namysłu oraz swego rodzaju konsekwencji, przenieść takie doświadczenia na grunt dostępnej empirycznemu poznaniu rzeczywistości. Poświęcamy (ja i Dama) temu życie, tak jak inni szlifują języki czy doskonalą się w karate. My zawsze chciałyśmy przeniknąć przez to, co wymyka się potocznemu poznaniu. Ja odkryłam Absolut, pewną ontologię, która nadaje sens jednostkowym istnieniom. Dama Pikowa odkryła wędrówkę dusz i historię własnych wcieleń. Nie ma w tym nic z majaków szaleńca. To kwintesencja metodycznych poszukiwań. Oczywiście w sprawach wymykających się nauce nie ma naukowych dowodów, bo nie ma stricte naukowej metody. Można zatem postawić nad teorią Damy tysiąc znaków zapytania. Co nie zmieni faktu, że jej koncepcja "działa", sprawdza się w jej egzystencji, nadając jej pewien kierunek, a wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują na to, że jest on słuszny.

Dama Pikowa napisał:
To znaczy, że więcej mężczyzny niż kobiety w moim mózgu, choć... całe życie kochałam się w mężczyznach, no, może z małymi paroma wyjątkami Embarassed


Potwierdzam, że Dama jest na co dzień 100% kobieca pod każdym względem Very Happy. A z tą miłością do osobników płci obojga to jest tak (dodam, bo to ciekawe). Miłość, o której mowa, to miłość... karmiczna że tak powiem, choć nie chciałabym poruszać się w obszarze terminologii reinkarnacji, buddyzmu. Ja takie postaci w swoim życiu nazywam Aniołami. Nie tak dawno temu popełniłam o aniołach cały akapit więc przytoczę:

Anajulia napisał:
Anioły są ludźmi. Na swojej drodze ludzi spotykamy setki. Są tacy, których się kocha i dla których się żyje – partnerzy, dzieci, rodzice, rodzeństwo... Są też tacy, którzy pomagają nam żyć, dając dystans do samych siebie, do świata – nasi przyjaciele. Są ludzie, dzięki którym zaspokajamy nasze potrzeby w sferze materii – pracodawcy, współpracownicy, ci, którzy świadczą nam usługi i którzy potrzebują naszych. Są również tacy, których zaledwie znamy, tacy których ignorujemy, tacy którzy próbują nas zranić lub którym my nie życzymy dobrze i wreszcie tacy, którzy dla nas nie istnieją. I są też anioły – istoty tak odległe, że nieuchwytne zupełnie i tak bliskie, że potrafią zawładnąć naszym umysłem i jednym słowem zmienić całe życie. Niektórzy ich nie widzą. Nieliczni je widzą. Nieliczni chcą je widzieć. Bo anioły są trudne. Bo aniołów nie można dotknąć – tylko się ich słucha. Bo spośród wszystkich osób na ziemi najmocniej domagają się relacji, niekończącej się odpowiedzi. Odpowiedzi zupełnie samodzielnej i na własny koszt. Odpowiedzi, po której już nigdy nic nie będzie takie samo.
Anioła można spotkać wszędzie. Mogą przechadzać się obok nas, a mogą być w zapisanym na kartce wersie. Każdy z nas może być czyimś aniołem (...).


To ostatnie stwierdzenie jest kwintesencją mojej myśli dotyczącej cytatu z wypowiedzi Damy Pikowej. Miłujemy nasze anioły nie dla ich cech, ani z potrzeby miłowania po prostu, ale dla tego, co mają nam do powiedzenia. Miłość jest pragnieniem tego przekazu. I właśnie z tego względu płeć nie gra większej roli. Ja się wprawdzie często nieszczęśliwie zakochuję w swoich aniołach (nieszczęśliwie, bo anioły nie są po to, by z nimi żyć), ale to już taka moja skaza Wink. Można bez żadnych podtekstów pragnąć wszystkiego czym jest osobnik płci tej samej, pozostając przy tym przy heteroseksualnej orientacji Smile.

Dama Pikowa napisał:
(...) no, typ Jacka Sparrowa - określę to tak i już wiadomo o co chodzi, prawda?


Dodam jeszcze - typ Johna Wilmota Smile. Bohaterowie filmowi czy książkowi to niezły test na poprzednie wcielenia Smile. Którzy są Wam szczególnie bliscy, z nie do końca jasnej przyczyny? Jeśli wierzyć w wędrówkę dusz, to każdy z nas ma w sobie jakąś przeszłość, osobowość znacznie bardziej złożoną niż ta, którą poznaliśmy w toku aktualnego życia. A ponieważ film czy literatura przekraczają granice czasu i przestrzeni, to właśnie w nich najłatwiej odnaleźć swoja historię, swoje dawne lęki, niespełnione pragnienia, czy powody do wzruszeń. W których rejonach literatury/filmu czujecie się... znajomo?

Dama Pikowa napisał:
Ciągle też spotykamy te same dusze. W innych wcieleniach objawiają nam się ludzie, których znamy od wieków - to jest najbardziej fascynujące! Ciągle gramy razem, zmieniają się tylko dekoracje...


Też tak czuję. Doświadczałam tego na długo przed tym jak Dama Pikowa zainteresowała mnie wędrówką dusz. Mam dużą łatwość nawiązywania kontaktów. Przyciągam ciekawych ludzi i zwykle szybko znajduję z nimi wspólny język. Może to zdolność odnajdywania w każdym czegoś, co mnie samej jest bliskie, może umiejętność empatii, może jedno i drugie. Tak czy owak, potrafię się bez trudu zbliżyć do drugiego człowieka. Ale tylko czasem zdarza mi się spotkać kogoś, z kim czuję (i jest to uczucie tak przemożne, że nie da się go pomylić z innymi) głęboką więź i porozumienie niekiedy nie zamieniwszy nawet słowa, osobę, której nie muszę poznawać, by wiedzieć o niej wszystko co ważne. Czuję, że to ludzie, których przeznaczone mi było spotkać, że nie wolno mi ich ominąć. Może to właśnie te osoby, które znam od pokoleń?

Co do historii miłości, historii z obecnego życia, którą przedstawiłaś, Dira... ja nie będę nic cytować ani komentować, bo mi zaparło dech, gdy to wszystko przeczytałam. Że udało Ci się zamknąć te lata i cały ten dramat w kilku mocnych zdaniach. Że odważyłaś się powiedzieć o tym głośno i to w obliczu ludzi, których jeszcze nie znasz (ręczę za nich!!!). Że... no po prostu zaparło mi dech i się wzruszyłam. Powiem tylko, że to wszystko prawda. Że "w zeszłym roku" wcale nie było dawno temu i że Cię podziwiam.

I z tym zapartym tchem czekam na ciąg dalszy tej reinkarnacyjnej dyskusji.

PS Czy ktoś z Was czytał książkę Shirley MacLaine "Na krawędzi"? Świetna lektura do tego tematu. I świetnie się czyta. Cytuję krótką recenzję:

Cytat:
Burzliwy, potajemny romans z wpływowym politykiem staje się dla Shirley MacLaine impulsem intelektualnych poszukiwań. Podróże po świecie: do Szwecji, na Hawaje i w peruwiańskie Andy, są jednocześnie częścią nieustającej podróży w głąb samej siebie, w poszukiwaniu korzeni własnego istnienia.
Shirley z rzadką szczerością i odwagą analizuje swój intymny, miłosny związek z Gerrym, duchową przyjaźń z Davidem, głęboką fascynację, ukrytą za "zawodową" przyjaźnią z Peterem Sellersem. "Na krawędzi" (amerykański bestseller z roku 1983) jest jednak przede wszystkim relacją z niezwykłych doświadczeń, które zaowocowały nowym objawieniem, wiodącym od niewiary i zwątpienia do radosnej afirmacji życia.


Warto Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 15:15, 25 Lut 2007 Temat postu:

O! czemu zamilkła Kochana załoga?! Nie wierzę żeby nikt z Was nie czuł, że jużwcześniej stąpał po tym świecie. Co was tak zamurowała ta moja historia? Smile
To nie jest skomplikowane!
Sięgnijcie do wspomnień...wyciągnijcie wnioski...poopowiadajcie co zobaczyliście
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Nie 15:58, 25 Lut 2007 Temat postu:

Reinkarnacja jako temat obca mi nie jest. Kilka lat wstecz bardzo się nią interesowałam, tym bardziej, że jako osoba niewierząca nie czułam żadnych zahamowań wobec kościoła itd. Obecnie pasja ta nieco wyparowała, zajęłam się rzeczami zgoła innymi i ciężko się przestawić. Tym niemniej - to co piszesz, Damo, jest niezwykle intrygujące. Poszukiwanie drugiego ja, prawdziwego alter ego, które tkwi w każdym z nas to rzeczywiście sposób na zrozumienie siebie i tego co się nam w życiu przytrafia. Nie wiem jednak czy mam dość odwagi by sięgnąć do swoich wspomnień tak głęboko, by wydobyć z nich to co i mi mogło się przydarzyć w poprzednim życiu/życiach. Wiem, że kiedyś już tu byłam i, że musiałam zrobić coś bardzo złego. Może byłam Neronem i podpaliłam Rzym, może urodziłam się jako biedny, wenecki rybak, który później zdobył fortunę i nigdy nie podzielił się z nikim swoim bogactwem... Tak, tak właśnie czuję.
Aktualnie mam wszystko. Mam dach nad głową, kochającą rodzinę, pierwszą miłość, którą przeżywam dosyć burzliwie i bardzo szerokie perspektywy na przyszłość. Zastanawiam się, co było przedtem. Zjawiali się ludzie, którzy uświadamiali mi znaczenie pewnych symboli, które zazwyczaj przepływają tylko obok nas, niezauważone. Uczę się je rozpoznawać, by co jakiś czas odkryć kolejną tajemnice naszej egzystencji.
Myślę, że odkrywanie samego siebie wiążę się nieodłącznie z sensem życia, z jego celami i misją każdego z nas w tym świecie. Spotykamy ludzi, którzy wskazują nam drogę. Anioły, prawda? Tak, rzeczywiście można ich tak nazwać. Nie mówią ci jednak dokąd masz iść. Dają wskazówki.
Pamiętam jedno zdarzenie ze swojego dzieciństwa, kiedy bodajże miałam...4 lata? Dostałam pierwszy "duży" rower, wystawiłam go do ogrodu i zaczęłam jeździć na podjeździe przed domem. Przed bramą zatrzymał się wtedy pewien starszy mężczyzna w okularach. Obecnie nie przypominam sobie jego twarzy, kiedyś jeszcze mogłabym ją opisać. Spojrzał na mnie z uśmiechem, z jakąś taką... dumą, nie wiem jak to określić. Wodził za mną przez chwilę wzrokiem, a ja rozmyślałam skąd może mnie znać. Chciałam się z nim przywitać, ale w tym momencie on skinął lekko głową i odszedł. Nigdy więcej go nie widziałam, a kiedy zapytałam rodziców kim mógł być - oni także nie mieli pojęcia. Czułam z nim dziwną więź, tak jakbym podświadomie wiedziała, że kiedyś już go spotkałam, że znaliśmy się dobrze i on był dla mnie kimś bliskim, kimś kto powiedział mi wiele ważnych rzeczy i z kim dużo przeżyłam... Dziwne, prawda?
Uważam, że może mieć to pewien związek z reinkarnacją. Spotykałam tego człowieka w poprzednim życiu, a w tym on rozpoznał we mnie kogoś kto dla niego dużo znaczył. On nie spoglądał na mnie jak na czterolatkę w rudych kucykach cieszącą się z roweru... Patrzył niczym na osobę dorosłą, którą za coś podziwiał. Nigdy pewnie nie dowiem się kim był, a co najważniejsze - kiedy i gdzie był. Tamta scena jednak, na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Za to historia Daniela... pokuta za jego grzechy?

Czyżby, rzeczywiście czyściec był tutaj... na Ziemii?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 16:29, 25 Lut 2007 Temat postu:

Dama Pikowa napisał:
O! czemu zamilkła Kochana załoga?! (...) Co was tak zamurowała ta moja historia? Smile


Możliwe, że przytłoczył ciężar gatunkowy Smile. Ale nasza Załoga ma to do siebie, że choć czasem trudny temat musi chwilę potrawić, raczej nie ignoruje. Prawda, Załogo? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:21, 25 Lut 2007 Temat postu:

Czuję w Tobie bratnią duszę Kaileeno. Przeszedł mnie dreszcz. A może to był duch osoby bliskiej Ci w poprzednim wcieleniu, może Twój były mąż, którego opuściłas umierając, który pojawił się by zobaczyć Cie w nowym wcieleniu. Może bardzo się kochaliście i jego ostatnią wolą przed urodzeniem się ponownie było zobaczenie Ciebie?
Wierzę w takie historie. Właśnie takich wspomnień oczekuję po załodze Czarnej Perły. A może wśród załogantów odnajdą się bratnie dusze?
Wierzę w Światłóść - w energię która rządzi Wszechświatem. W energię inteligentną. Wierzę że Dusza ciągle wędruje i wędrować będzie bez końca - bo nic nie ma końca. Panta rhei. Dusza się doskonali, uczy, przechodzi różne poziomy - jednym z poziomów jest poziom ziemski, później wchodzi na jakiś inny doskonalszy , niepojęty dla nas w tej chwili. A życie jest podobne teatrowi, jest polem gry. Polem do popisu, miejscem do manewrów, nauki. Miejscem przejściowym, niedoskonałym - piekłem i czyśćcem jednocześnie. Przecież to tylko umowne symbole. Takie miejsca nie istnieją w odrealnieniu. Takie mam zdanie. Jeśli w poprzednim życiu napopełniamy błędów - one się nie "Zresetują" - trzeba będzie je naprawić, odpracować, odcierpieć - im szybciej to zrozumiemy tym lepiej, tym szybciej nam pójdzie to odpracowywanie. To taki ziemski czyściec- choć to złe określenie. To życie po prostu. To życie wynika z poprzedniego, nie jest osobną historią. Smierć to tylko przejście , to tylko drzwi - gdybyśmy je otworzyli - zobaczylibyśmy na przestrzał ciąg naszych wcieleń. Niektórzy mają dar, widzą więcej - jest m łatwiej. Ja mam tylko przebłyski, ale dobre i to. Jesteśmy tak naprawdę wszystkimi wcieleniami na raz, tylko że one drzemią w ukryciu. W każdym wcieleniu otrzymujemy jakiś talent, który powinniśmy wykorzystać - a jeśli go zmarnujemy to źle, to bardzo źle, bo wtedy ignorujemy to co najważniejsze - nasz duchowy rozwój. Dlatego warto szybko zrozumieć, że " to , co najważniejsze jest niewidoczne dla oczu", prawda??!! To , co najważniejsze nie jest tym co materialne i uchwytne. Uczmy się Patrzeć na przestrzał - uczmy się widzieć Drugie Dno rzeczywistości!!!
Jaki jest sens tego wszystkiego?
No właśnie...Tak trudno mi to przyjąć, ale skoro nie ma końca...Sensem jest sama droga. Sama wędrówka, zbieranie doświadczeń ,ale wędrówka świadoma, bo tylko taka nas wzbogaci. Sensem jest ciągła wędrówka w stronę horyzontu, czyż nie???
Pisz pisz Kochana Załogo!
Dziękuję za każdy post, który utwierdza mnie w przekonaniu że nie jestem odosobniona w swojej wierze i przekonaniach. Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Dama Pikowa dnia Nie 17:28, 25 Lut 2007, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:27, 25 Lut 2007 Temat postu:

No ja się przyznam szczerze, że mnie zdecydowanie przytłoczył Smile. Po przeczytaniu postów w tym temacie, stwierdziałam, że mój mózg nie operuje na takich poziomach, najprawdopodobniej dlatego, że jestem katoliczką i takie spojrzenie na rzeczywistość zupełnie nie mieści się w ramach mojego światopoglądu, może jestem trochę ograniczona, no ale cóż...

Co prawda, miewam czasem jakieś dziwne odczucia wobec niektórych miejsc, osób, rzeczy, ale nie rozpatruję tego jako ślady, które mogłyby doprowadzić mnie do odkrycia jakichś powiązań mojego obecnego "ja" z jego niebyłymi (tak piszę, bo przecież nie wierzę w ten koncept) przeszłymi wcieleniami. Poza tym często takie różne różności, które wydają mi się more appealing than others mocno nie pochodzą z tego świata. Bo np. czy mogłam kiedyś być jakąś gwiezdną istotą czy innym ufokiem, skoro odczuwam jakieś niewytłumaczalne więzi z przestrzenią kosmiczną? No nie wiem, nie wydaje mi się, żebym mogła tam kiedykolwiek, w jakiejkolwiek formie egzystować. Chyba, że przypisuję pojęciu reinkarnacja zbyt wąskie znaczenie... W każdym razie, zawsze mi się wydawało, że tego typu ciągoty czy tęsknota do niektórych obrazów czy kombinacji czynników, to po prostu sprawa konwencji - jedne rzeczy mi się wydają niezwykle pociągające, chciałabym być ich częścią, wręcz nie mogę się im oprzeć, a inne... cóż... dałabym za możliwość ich uniknięcia równie wiele co za szansę "dotykania" tych, które kocham.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 17:39, 25 Lut 2007 Temat postu:

Eddie, ja oczywiście szanuję Twoje poglądy!
Ja tylko wyrażam swoje zdanie, nie mówię jak jest NA PEWNO. Bo NIKT NIE WIE JAK JEST NA PEWNO,ale ludzie wierzą w różne rzeczy, bo każdy jakoś sobie chce ten świat wytłumaczyć. Chętnie wysłucham jak TY widzisz ten świat.
Piszesz, że mimo wszystko masz jednak niewytłumaczalne ciągoty do pewnych miejsc. Ja to odczytam zgodnie z tym, w co ja wierzę, pozwól Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 18:17, 25 Lut 2007 Temat postu:

Wiesz... musiałabym się głębiej nad tym zastanowić. W sumie to mogłabym nawet sama wysmarować wizję przedstawiającą moje tak jakby przeszłe wcielenia, bo po prostu lubię sobie czasem wyobrażać jakieś moje alternatywne niebyłe egzystencje w różnych wymiarach przestrzennych i czasowych, ale robię tak po prostu dla zabawy. Fakt, że okazuje się to być niekiedy bardzo wciągające i jak już tak buduję sobie w mojej głowie jakiś imaaaażż, to bywa, że zaczynam w niego wierzyć i to do tego stopnia, że taka fantastyczna teoria staje się później częścią mnie i potem już zawsze postrzegam siebie nie tylko w tych rzeczywistych, ale również w tych zmyślonych kategoriach.
Ale mówisz, że jesteś też w stanie tworzyć wizje dotyczące inkarnacji innych osób... to ciekawe... Tylko czy oby na pewno dobrze Cię zrozumiałam?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 23:01, 28 Lut 2007 Temat postu:

To nie są wizje ...to znaczy ja nie fantazjuję...ot tak sobie...ja czasem czuję tak silną energię danej osoby i gdy dłużej z nią rozmawiam zaczynam czuć że znałyśmy się już wcześniej...Miałam tak wiele razy i te osoby też mają to samo uczucie
Chętnie posłucham o Twoich wizjach:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KresKa
Piracki Lord


Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 1800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Między Morzem Północnym a Karaibskim

PostWysłany: Śro 23:09, 28 Lut 2007 Temat postu:

Ja nie miałam żadnych wizji nigdy... to znaczy wydaje mi się, że nie... Może miałam, ale wydaje mi się, że to tylko wytwory mojej wyobraźni?? W każdym razie... Pierwszy raz, tak na prawdę silnie odczułam, że skądś już znam pierwszy raz spotkaną osobę... w czasie mojej pierwszej rozmowy na gg z Anajulią. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie przeżyłam, bo było to przeżycie naprawdę głębokie... Rozmawiam z osobą, o której nic nie wiem, z którą nigdy wcześniej się nie zetknęłam... a ona po prostu czyta w moich myślach! Wyprzedza je, a jej myśli idą tym samym torem... Nigdy wcześniej nie spotkałam kogoś takiego... Oczywiście jest kilka osób, które rozumieją mnie bez słów, ale znam je od dawna. A Anajulia... niedawno się okazało, że spotkałyśmy się już wcześniej na Titanicu Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 19:12, 01 Mar 2007 Temat postu:

No właśnie...To od nas zależy , czy wizje, które pojawiają się pod powiekami potraktujemy jako wytwory wyobraźni czy ważne sygnały. Ja zawsze traktowałam poważnie swoje "widzenia" bo miałam je od dziecka - a skąd dziecko miałoby mieć pojęcie o czymś czego nigdy w obecnym życiu nie widziało? Te wizje nie są czymś co kreuje sama - one mi się narzucają, one są , od razu, nie wymyślone - gotowe obrazy, przebłyski. To nie snute fantazje i w tym sęk. dlatego w nie wierzę, chcę wierzyć.
Gdybyśmy nie lekceważyli wielu sygnałów pojawiających się w życiu, okazałóby się że byłó ich bardzo wiele!
Tak jak choćby Twoje, KresKo dotyczące Anajulii. A może właśnie Titanic??Mnie akurat tam nie było, ja panicznie boję się płomieni, płonących domów, obrazu płomieni wyzierających z okien...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sean Bucket
Kuk


Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin eeee... Dziwnów!!! Po prostu z MORZA
Płeć: pirat

PostWysłany: Śro 17:25, 07 Mar 2007 Temat postu:

AAA!!! ja mialem ostatnio deja vu!!! Tylko trudno to nazwać przebitką z poprzedniego życia... Bo... hmmm.... było zbyt współczesne. Siedziałem sobie spokojnie na seminarium dyplomowym, słucham gościa, który omawia przykład pisania pracy i podaje temat: Analiza oddziaływania strumienia zaśrubowego steru strumieniowego. I co?? ja wiem, że facet zaraz zacznie rozgadywać się i rozpisywać na tablicy o tych strumieniach itd. zamiast skupić się na konstrukcji i pisaniu pracy... i faktycznie tak było. Właściwie już wchodząc do sali miałem przeczucie, że byłem już na tych zajęciach, a patrząc na tablicę, że je tu już widziałem. Cholera... nawet nie wiedząc z kim bedę miał zajęcia widząc faceta wsiadającego ze mną do windy miałem przeczucie, że to on je będzie prowadził... Tylko skoro takie deja vu są przebitkami z poprzednich żyć to mi coś nie pasuje... zanim się urodziłem, sterów strumieniowych nie było, lub się dopiero powstawały, a część uczelni (pomimo, że budynek jest bardzo stary) w której miałem te zajęcia została dobudowana na pewno po moich narodzinach... jak to wytłumaczyć??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Dama Pikowa
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 02 Sty 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 20:59, 08 Mar 2007 Temat postu:

Very Happy Nie , no to akurat nie była przebitka...Przecież nie wszystko od razu da się podciągnąc pod przeszłe wcielenia... Smile
Ale takie rzeczy też się zdarzają i to często...Trudno mi odpowiedzieć na pytanie co się własciewie wydarzyło bo...zaraz otwiera się worek z pytaniami bez odpowiedzi...Moze to szczególny przypadek jasnowidzenia po prostu? Przecież często zdarzają się prorocze sny itd..Tyle jest niewyjaśnionych zagadnień że aż głowa boli...Ale to bardzo ciekawe, bardzo...Może masz zdolności o których nawet nie wiesz? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sean Bucket
Kuk


Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin eeee... Dziwnów!!! Po prostu z MORZA
Płeć: pirat

PostWysłany: Nie 23:26, 11 Mar 2007 Temat postu:

No takie rzeczy jak deja vu zdarzaja mi sie czasami, czasami sa silniejsze czasami slabsze, ale pamietam jeszcze jeden taki silny, dość już dawno temu, jak zwiedzalem z okazji dni morza okręt desantowy. Mialem wrażenie jakbym na nim już kiedyś był, jakbym znał tam (przynajmniej częściowo rozkład pomieszczeń, wiedziałem, co będzie za rogiem, a przecież byłem tam pierwszy raz. Niektóre takie przywołania z pamięci silniej rzucają się w oczy, czasem słabiej, bo nie mamy czasu ich zauważyć, albo zdroworozsądkowo-realistyczna część umysłu wytłumia jako nieprawdopodobne i niewarte uwagi, ale czasem pojawiają sie wyraźnie tak ze nie mamy watpliwosci ze cos takiego mialo miejsce.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 0:45, 12 Mar 2007 Temat postu:

Czy ktoś widział film "Deja Vu"? Ten, który niedawno był na ekranach. Dość naiwne science fiction, moim zdaniem - jak chodzi o samą koncepcję, bo ogląda się świetnie - ale film dał mi nieco do myślenia. Idea jest taka, że amerykańskie służby specjalne mają maszynkę, która pozwala im obserwować wydarzenia, jakie miały miejsce kilka dni wstecz. Wykorzystują przy tym zakrzywianie się czasu. Zakrzywianie się czasu... no właśnie. Jesteśmy nauczeni myśleć o dostępnej zmysłom rzeczywistości linearnie. Tymczasem przeświadczenie, że jesteśmy w stanie ogarnąć wszystko co istnieje metodą naukową jest z całą pewnością wyłącznie pobożnym życzeniem naukowców. Zwykła pokora, nie mówiąc już o doświadczeniu i zdrowym rozsądku, podpowiada, że na świecie jest wiele rzeczy i praw, które ludzie dopiero odkryją, ale i takich, których nigdy nie ogarną swoim ograniczonym z konieczności umysłem. Sądzę, że zjawisko deja vu należy do jednej z tych kategorii. Jestem przekonana, że możemy widzieć i wiedzieć rzeczy, które teoretycznie znajdują się poza granicami naszego zmysłowego czy dyskursywnego poznania. Istnieje wprawdzie teoria na temat funkcjonowania mózgu, która głosi, że w pewnych warunkach nasza percepcja przebiega w sposób wyjaśniający zjawisko deja vu. Podobno mózg może rejestrować obrazy zanim zaczniemy o nich myśleć pojęciowo. Dlatego właśnie pewne sytuacje wydają się znajome. Mózg "zobaczył" je na ułamki sekund przed tym, jak dotarły do naszej świadomości. Ale tą koncepcją nie da się wyjaśnić wszystkich paranormalnych przeżyć. A zatem... jest Nieznane. I w tej samej "przestrzeni", być może, istnieją nasze przyszłe i przeszłe wcielenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savvy
Piracki Lord


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Desolation Row
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 18:52, 12 Mar 2007 Temat postu:

Czytasz mi w myślach, a może poprostu mamy takie samo zdanie co do poznania i pokory Wink
"Deja vu" nie widziałam, ale moje poglądy mają, jak widzę co nieco wspólnego... Zacznę od tego, że czas jest dla mnie czwartym wymiarem i bynajmniej nie ostatnim. Einstein już dawno biadolił o zakrzywieniu czasoprzestrzeni, ale uznano najwyraźniej, że póki co nie będzie rewolucji w podręcznikach. Do tej jakże przyziemnej i na wskroś fizycznej 'teorii' dodam nutkę mistycyzmu, bo czy na prawdę muszą sobie przeczyć? Otóż nie mam absolutnie żadnych dowodów na istnienie wielu wymiarów, ale CZUJĘ, że takie są. W moich oczach Wasze wizje, czy uczucia, jakimi darzycie bratnie dusze mogą być przebłyskami z innych wymiarów. Mój pogląd właściwie nie różni się wiele od Damy Pikowej - powiedziałabym, że Ty rozpatrujesz wędrówkę dusz według czasu, linearnie, a ja międzywymiarowo Wink
Wizji nie miewam. Być może je ignoruję, albo nie potrafię dostrzec... Nie upierałabym się jednak, że takie MUSZĄ być (
Dama Pikowa napisał:
NIKT NIE WIE JAK JEST NA PEWNO
)

'Życie po życiu' zakłada istnienie duszy, więc z ciekawości zapytam czym według Was jest dusza? Czy istnieje nie pytam biorąc pod uwagę temat topicu Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Tawerna / Psyche Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin