Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

"On Stranger Tides"- wrażenia, opinie. SPOILERY!

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Emocje, nadzieje, wrażenia...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Spiryt
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pirat

PostWysłany: Czw 13:02, 19 Maj 2011 Temat postu: "On Stranger Tides"- wrażenia, opinie. SPOILERY!

Nie wiem czy mi można założyć taki temat, ale zaryzykuję.

Stało się! Po długich oczekiwaniach (około 4 lata) na wielkim ekranie możemy ponownie delektować się przygodami Kapitana Jacka Sparrowa. Pierwsze seanse przedpremierowe rozpoczynają się już dziś popołudniu. Oficjalna premiera jutro rano.
Zachęcam do dyskusji o "On Stranger Tides". Jakie są wasze pierwsze wrażenia, odczucia? Uważacie, że 4 część piratów jest dobrą kontynuacją? Co się wam podobało w filmie, a co nie? Co was zaskoczyło, a co rozczarowało?
Ogólnie wszystko co się wam nasunie na język (właściwie na klawiaturę) po obejrzeniu filmu. Very Happy

yo ho!


ps. Jutro późno w nocy lub z rana napiszę parę słów od siebie odnośnie filmiu.


EDIT by Marta:
Dodałam ostrzeżenie o spoilerach.


Ostatnio zmieniony przez Spiryt dnia Czw 13:06, 19 Maj 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_daysi
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 14 Maj 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 21:10, 19 Maj 2011 Temat postu:

Uff, jestem właśnie po seansie Very Happy
Dla mnie film był po prostu wspaniały - choć czuje się brak Elizabeth i Willa i oczywiście Perły Very Happy Nie zmienia to jednak faktu, że na Filmwebie dałam ocenę 10/10!
Ale mi brakowało Jacka! Dosłownie uśmiechałam się jak głupia, gdy pojawił się na ekranie Very Happy Przebranie za sędziego - genialne! To tylko Jack Sparrow może być tak bezczelny Very Happy
Scena w pałacu i beza wisząca na żyrandolu - imponująca Very Happy Richard Griffith, w robi króla bardzo mi się podobał.
Hektor z tą kulawą nogą nie do przebicia:D Można było się domyślić, że to przykrywka z tym pływaniem pod sztandarami króla - prawdziwy pirat nigdy się nie zmienia Very Happy Świetne było, gdy obaj z Jackiem byli przyplątani do palmy i i "wspinaczka" Jacka po palmie "D
Czarnobrody, misjonasz i Serena jakoś nie zrobili na mnie wrażenia - po prostu ich osobowości nie przyciągały tak bardzo jak Jack Sparrow, czy nawet Angelika. Zresztą Angelika przebrana za Jacka Sparrowa, parodiująca świetnie jego ruchy, była niesamowita.
Wiecie kogo mi brakowało - PINTELA i RAGETTI! Ta dwójka przez 3 części wnosiła sporą dawkę humoru - szkoda, że ich zabrakło.
Co mnie najbardziej zaskoczyło w 4? JACK SPARROW Smile To osobowość, która ciągle ewoluuje. W najnowszej odsłonie jakby zwolnił bieg, nie starał się zdobyć coś dla siebie za wszelką cenę - tak było z samą Fontaną. Jakby nieco dojrzał. Nieco Smile Odniosłam wrażenie, że patrzył na wszystko z dalszej perspektywy. Już samo to, że przybył do Londynu i narażał tyłek, żeby ratować Gibbsa -już na początku mnie zdziwiło. I gdy postawił Czarnobrodemu warunek, żeby nie robił krzywdy Angelice. I samo przyznanie się Gibbsowi (choć niechętne), że "coś" do niej czuł! Scena na końcu, owo wyznanie miłości też świetne Very Happy Tak samo, jak ucieczka i pozostawianie Angeliki w bardzo jackowym stylu Smile
Podsumowując: syreny, piękne statki, olśniewająca Penelope Cruz, wszystkie efekty specialne - naprawdę robią wrażenie. Ale najjaśniejszym punktem tej produkcji jest i zawsze będzie - JACK SPARROW. Ja osobiście wyszłam z kina po raz kolejny szczerze nim zachwycona!


Ostatnio zmieniony przez lady_daysi dnia Czw 21:12, 19 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 21:49, 19 Maj 2011 Temat postu:

Jeszcze nie ochłonęłam i na razie nie mam opinii co do całości. Klapy nie ma, to na pewno.

Po pierwsze - Perła! Gdy Barbossa powiedział, że została zatopiona, serce mi na chwilę stanęło. Potem pomyślałam, że nie, przecież to niemożliwe i tego postanowiłam się trzymać. Statek w butelce - domyśliliśmy się! Tylko czemu nie wróciła do swoich rozmiarów na koniec, czemu?!

W ogóle odniosłam wrażenie, że OST to bardziej opowieść o Barbossie. Gdy dowiedziałam się, w jaki sposób stracił nogę... to było mocne. Najmocniejsze chyba w całym filmie. Biedny Hector. Dobrze, że dostał QAR, ale scenie, w której gładzi ster jak Jack w CBP Perłę, mówię stanowcze nie. Nie będziesz mi, reżyserze, szargał świętości! Bałam się, że film tak właśnie się skończy, na szczęście nie.

Podobało mi się nawiązanie do Elizabeth palącej rum (nie bardzo rozumiem tylko, dlaczego Jack zostawił Angelicę na wyspie?) i "Have I threatened you before?", i tekst o zjawiskach nadprzyrodzonych. Nie doczekałam się zamachu na Jackową twarz - wycięli scenę? Do wody też nic go nie wciągnęło, a było w zwiastunie. Dziwne.

Na początku filmu miałam wrażenie, że jest za dużo pojedynków. Ledwo się zaczęło, już się biją. Ledwo przestali, to następni. Scena w powozie jakaś strasznie przegadana. Potem był już kawał dobrej przygodówki, im dalej, tym lepiej. Sam Londyn jakoś tak średnio. Może dlatego, że bez morza, a co to za film o piratach (coraz mniej "z Karaibów") bez morza. Miejsce, w którym była Fontanna - piękne. Takie widoki chcę oglądać, a nie jakiś Londyn. Kukły z powieszonymi piratami - brr.


Jack i jego tajemniczy klon Laughing Na początku myślałam, że to jakiś brat Jacka, ten, co o nim mówili w, że zagra go Zac Efron Laughing Nie poznałam panny Czarnobrodzianki Very Happy Scenę pojedynku najbardziej chcę obejrzeć jeszcze raz, żeby zobaczyć, jak bardzo Angelica naśladuje Jacka Very Happy

Duużo humoru. Gdy mieli sądzić Jacka, zdejmują worek, a tam Gibbs, cała sala wybuchnęła śmiechem Very Happy Jack jako sędzia - dobre, choć żałuję trochę, że jego wejście było tak... inne? Że nijak nie nawiązali do trylogii. A zastanawiałam się, jak to będzie. Gdy Jack nalewał wodę do kielichów, wiedziałam, co wywinie Pan Broda Laughing ale Jacka "Moment, a może to było odwrotnie" i tak mnie rozwaliło Very Happy Palma strasznie nierealistyczna, ale fajna. Hector pijący herbatę, pozujący na hrabiego co najmniej, bawił przez cały film. Bunt i teoria "nie ma na pokładzie Czarnobrodego" - genialna Very Happy Gdy okazało się, że Jack jednak wiedział o C. - jeszcze lepiej Very Happy

Dobrze, że nie zapomnieli o mapie. Gdy Gibbs ją spalił, zdziwiłam się, że nikt nawet nie próbuje jej uratować, przecież minęła chwila, zanim spłonęła. Gibbs pokazał, że też liczy się w całej grze i stał się postacią bliżej pierwszego planu. Ale nawet w królewskiej Navy pozostał w starych ciuchach Very Happy

Dziwna, ale ciekawa ta Syrena. Niesiona przez szlachetnego zastępcę Willa (bez złośliwości, fajny był!), nie doznała żadnego uszczerbku na zdrowiu, z kolei przebywanie częściowo w wodzie, a częściowo nie, mogło ją zabić.

Laleczka voodoo... zawsze trochę się tego bałam. Scena po napisach bardziej mnie więc zaniepokoiła niż rozbawiła.

Angelica, Czarnobrody - świetne postacie. Nie mam nic do dodania. Misjonarz też całkiem, całkiem. Nie przypominał Willa i bardzo dobrze.

Co mi się nie podobało, to muzyka. Kawałek z "Up is down" w takim momencie? Coś tam było ostro nie tak. Ten motyw Czarnobrodego nieźle się wpisał w film, motywu Angeliki nie zauważyłam, ale "stare" fragmenty... nie zawsze pasowały. I za bardzo czasem to wszystko było epickie, podniosłe. Trochę luzu.

Przyznaję, że przegapiłam Gillete'a. Dojrzałam go dopiero w napisach końcowych.

Jestem na tak, ale idealnie nie było. Niemniej czeka mnie chyba niedługo kolejny seans. Film potrzebował czasu, żeby się rozkręcić, ale były momenty po prostu świetne. Fabuła faktycznie dość prosta, ale te dialogi! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 0:19, 20 Maj 2011 Temat postu:

Bardzo bliskie mi jest to wszystko, co napisałaś, Marta... Żałuję, że jutro znów budzik o 6-tej rano i do pracy, bo nie rozwinę przez to żadnej z myśli, ale wrażeniami na gorąco podzielić się muszę!

Tak nie ma klapy, czego bałam się okropnie. Bałam się, że Ron Howard nie udźwignie tego, co z taką lekkością przyszło Verbinskiemu, że ten film będzie jak ciężkostrawny deser po pyszny obiedzie, który zostawi niesmak, uczucie przesytu i zmyje wspomnienie wykwintnej uczty. Tak się na szczęście nie stało choć OST to już całkiem inna historia, jak zresztą sama nazwa wskazuje. Inna, ale garściami czerpiąca z trylogii, co ma swoje wady i zalety. Bo czy byłoby tak zabawnie gdyby nie cytaty? Ale z drugiej strony, czy film nie zmierzał niekiedy niepokojąco w stronę bezmyślnego remiksu z poprzednich odsłon?... No zmierzał, ale bawiłam się świetnie. Nie zabrakło przecież świeżych pomysłów, niewymuszonego dowcipu - i tu ponownie biję czołem w podłogę przed geniuszem Deppa i Rusha, który cały film skradli dla siebie. Poza tym przewinęła się przezeń plejada dość bezbarwnych postaci, do których z rozczarowaniem zaliczam też Czarnobrodego i jego córkę. Nie, nie to, że mi się nie podobali. Ale - choć uwielbiam Penelope Cruz - Angelica jest nijaka przy Ragettim choćby. A już wątek syreny Sereny i misjonarza - och, po co... No cóż, wspaniale było spotkać choć kilku starych znajomych w doskonałej kondycji Smile.

OST jest jak... ost. Oryginal Soundtrack. Hans zrobił z muzyką dokładnie to, co spółka Howard, Elliott i Rossio z fabułą. Pocięte, poklejone, parę nowych chwytliwych motywów (jaka szkoda że nie ma wielu takich latynoamerykańskich perełek, jak "Angelica"), smacznie w danej chwili, bo przecież z najlepszych składników, ale całość nieprzemyślana, niedopracowana, bez harmonii... Racja, Marta, wykorzystali nasze ukochane motywy w najdziwniejszych momentach. No i nie było Wejścia Jacka przy stałym na wejście utworze! Ech...

Martwi mnie, że ta zajmująca - mimo wszystko - historia, zmierzała znikąd donikąd, że tym razem motywy bohaterów były pozbawione wielowymiarowości, kontekstu. Jakiegoś drugiego dna chyba próżno szukać. Ucieszyłam się jednak niewymownie, że Hector pozostał sobą, I cieszy mnie to, co najważniejsze - Jack. Chyba nic lepszego nie można było do jego losu dopisać. Żadnych wstrząsów, zwrotów - po prostu wyruszył bez celu na kolejną przygodę, po to tylko, by poczuć jej smak. Tym razem o nic nie zabiegał - po prostu znalazł się w centrum wydarzeń, tak jak lubi najbardziej. A pirate's life for me, powiedział, i na tym to chyba polega. On już niczego nie musi udowadniać, o nic walczyć. Ma swój skarb, który odnalazł wreszcie w AWE. Ma prostą radość i pasję istnienia i do tego wystarczy trochę zamieszania oraz - genialne! - Perła w butelce. Nie, Jack nie zawiódł mnie ani trochę. Dojrzał, racja. Ale nie zmieniły mu się priorytety. I dlatego dziś zasnę spokojnie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stasia
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Pią 9:27, 20 Maj 2011 Temat postu:

Ja tak na szybko - próbowałam słuchać się w muzykę w poszukiwaniu nowych motywów muzycznych i znlazłam całe dwa. Może słuch już nie ten, ale nie wydaje mi się, żeby było ich więcej.
Też mnie irytowało to pocięcie poprzednich soundtracków. Momentami pasowała idealnie, ale czasami aż się prosiło o jakąś lżejszą nutę. Przesłucham cały soundtrack, obejrzę film po raz kolejny i dopiero wydam ostateczny osąd Wink.

Mówiłam to już Gochnie wczoraj, podczas seansu, że czuję się, jakby niektóre scenerie z trylogii przenieśli do OST. Może nie w całości, ale taki nawiązania. Począwszy od walki z Angelicą, która mi do złudzenia przypominała starcie z Willem w Kuźni z Klątwy - zwłaszcza potyczka pod sufitem, poprzez bieg po plaży (brakowało mi tylko goniących Jacka kanibali Wink ) do wraku statku, aż po przeciskanie się po moczarach w poszukiwaniu Fontanny - czy Wam to czegoś nie przypomina?
Miałam trochę niesmaku, że to wszystko gdzieś już widziałam.

Żeby nie było tak, że widzę same minusy - był ogrom scen, które mi się bardzo podobały, przykładowo szarża syren,bardzo efektownie zrobiona, a i same syreny były śliczne.

Więcej dopiszę wieczorem:).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gochna
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 10:45, 20 Maj 2011 Temat postu:

A zatem kamraci, teraz czas na moją opinię. Trudno będzie to do końca nazwać "moją" opinią, gdyż, jak wiedzę, sporo z nas ma podobne zdanie.

Na sam początek sobie ponarzekam.
Owszem, tak jak to było już wspominane, sporo scen było nieudolnymi kopiami scen z części poprzednich. Jedyne co było inne to bohaterowie sceny i odrobinę sceneria.
Co do bohaterów poprzednich części Piratów, to owszem, brakowało mi ich. Pintela, Raggetti, niemowy z papugą o niewyparzonym dziobie, karzełka. Aż mi się smutno zrobiło, bo przecież w poprzedniej części oni byli na Perle z Hektorem, a co za tym idzie musieli zginąć podczas ataku Czarnobrodego...
Miłość klechy do syreny? Momentami mnie to raziło. Poza tym "syrena Serena" to już w ogóle Laughing. Ok, wiem, że w angielskim "mermaid Serena" brzmi całkiem normalnie.
W kilku momentach także bałam się, że film przerodzi się w kiepskie romansidło, ale muszę przyznać, że Jack wyszedł z tego obronną szablą i butelką rumu. "Gdybyś miała siostrę i psa, wybrał bym psa" Laughing.
Zastanawiałam się natomiast skąc ta blizna na twarzy Jacka, gdyż nie było to w żaden sposób wyjaśnione.
Muzyka... Brakowało mi nowych utworów. I to bardzo. Jak już Stasia wspomniała, tylko kilka motywów było nowych. Reszta to te same utwory z części poprzednich, z inną nazwą, żeby nie było.
Jeżeli idzie o końcową scenę, to także mnie zaniepokoiła, i to bardzo, poza tym była "trochę" naciągana. Skąd nagle laleczka wzięła się na otwartym morzu i przydryfowała akurat do Angelici?

Co mi się podobało?
Jack Sparrow oczywiście. Dobry, poczciwy Jack Sparrow, który nie zmienił się ani trochę, jedynie przybyło mu parę lat i parę przygód więcej. Te parę lat faktycznie sprawiły, że dojrzał, co jednak nie sprawiło, że przestał być tym samym zwariowanym Jackiem którego tak bardzo lubimy. To jest wielki, wielki plus. Smile
Barbossa. Jego historia także mi się podobała, i było mi przykro jak opowiadał co się stało z nim i z Perłą. Ale także wiedziałam, że to całe korsarstwo u króla to pc na wodę. Gdzieżby taki stary łotr i szubrawiec nagle się zmienił i stał się pupilkiem króla? Nigdy! Very Happy

To narazie tyle ode mnie. Póki co krzątam się po mieszkaniu, ale jak coś jeszcze wymyślę, to możecie być pewni, że tu wrócę, aby to dopisać. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stasia
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Pią 13:15, 20 Maj 2011 Temat postu:

Gochna napisał:
Skąd nagle laleczka wzięła się na otwartym morzu i przydryfowała akurat do Angelici?


Jeden z zombie-baddasów Czarnobrodego wrzucił ją do rzeki, żeby przekonać Jacka, że nie zejdzie z tego świata, kiedy skoczy do rzeki. Sama rzeka musiała mieć ujście do oceanu i voila Wink.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gochna
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 14:25, 20 Maj 2011 Temat postu:

No tak, ale jednak chodzi im o to, ze to troszkę naciągane. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_daysi
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 14 Maj 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 14:51, 20 Maj 2011 Temat postu:

Stasia napisał:
Począwszy od walki z Angelicą, która mi do złudzenia przypominała starcie z Willem w Kuźni z Klątwy

Miałam to samo skojarzenie !

Niestety nie zostałam po napisach końcowych i nie widziałam ostaniej scenki. Ale z tego co słyszę, Biedny Jack - nie wyszedł z tego, wcale tak zwycięsko jak wcześniej myślałam. Już Angelika da mu się we znaki...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gochna
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 16:56, 20 Maj 2011 Temat postu:

lady_daysi napisał:
Niestety nie zostałam po napisach końcowych i nie widziałam ostaniej scenki. Ale z tego co słyszę, Biedny Jack - nie wyszedł z tego, wcale tak zwycięsko jak wcześniej myślałam. Już Angelika da mu się we znaki...


http://www.youtube.com/watch?v=cL5S4xiF4-A

Tutaj masz. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 17:30, 20 Maj 2011 Temat postu:

Anajulia napisał:
Martwi mnie, że ta zajmująca - mimo wszystko - historia, zmierzała znikąd donikąd, że tym razem motywy bohaterów były pozbawione wielowymiarowości, kontekstu. Jakiegoś drugiego dna chyba próżno szukać.

Mnie też tego brakowało. Atmosfera w AWE była tak ciężka, że wprowadzenie do OST lekkości wydawało się świetnym pomysłem, czasem żałowałam jednak, że takie to wszystko proste, trochę nijakie. Nikt nie goni za wielkim marzeniem, nikt nikogo nie ratuje, a to, kto zginie jest strasznie przewidywalne. Mogli sobie darować choć tę przepowiednię, istniałby choć cień ryzyka, że zemsta Hectora nie dojdzie do skutku...

Jeśli chodzi o Jacka, podobał mi się i uśmiałam się setnie z tego, co mówił, jednak żałuję trochę, że z jego ust nie padły słowa, które wbiłyby mnie w fotel albo skłoniły do jakiejś refleksji. Na poziomie przygodowo-rozrywkowym świetnie (przypuszczam, że w przyszłości nawet Londyn docenię, podczas seansu byłam po prostu spragniona morskich widoków), ale CBP też była pod tym względem świetna, a ile mądrych słów padło pomiędzy tym wszystkim, ot tak, przy okazji...

Gochna napisał:
Aż mi się smutno zrobiło, bo przecież w poprzedniej części oni byli na Perle z Hektorem, a co za tym idzie musieli zginąć podczas ataku Czarnobrodego...

Mnie też. Od razu więc wymyśliłam, że po tym, gdy się okazało, że Barbossa nie ma map, część załogi, w tym Pintel, Ragetti, Marty, Cotton i panowie M&M opuścili załogę w najbliższym porcie i postanowili przyłączyć się do sprytniejszego, czyli do Jacka. Czy do niego dotarli i co ich spotkało, niech już jakiś fikopisarz opisze, ale na pewno nie było ich na Perle podczas ataku pana Brody, bo na to się nie godzę.

Gochna napisał:
W kilku momentach także bałam się, że film przerodzi się w kiepskie romansidło, ale muszę przyznać, że Jack wyszedł z tego obronną szablą i butelką rumu.

[kiwa głową] Obawiałam się o scenę, w której zaczęły padać wyznania, ale pięknie Jack z tego wyszedł Smile

Gochna napisał:
"Gdybyś miała siostrę i psa, wybrał bym psa"

Laughing Laughing Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
lady_daysi
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 14 Maj 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 17:48, 20 Maj 2011 Temat postu:

Gochna napisał:
lady_daysi napisał:
Niestety nie zostałam po napisach końcowych i nie widziałam ostaniej scenki. Ale z tego co słyszę, Biedny Jack - nie wyszedł z tego, wcale tak zwycięsko jak wcześniej myślałam. Już Angelika da mu się we znaki...


http://www.youtube.com/watch?v=cL5S4xiF4-A

Tutaj masz. Wink


Bardzo dziękuje!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KresKa
Piracki Lord


Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 1800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Między Morzem Północnym a Karaibskim

PostWysłany: Pią 23:33, 20 Maj 2011 Temat postu:

No cóż... Bardzo da się odczuć "pustkę egzystencjalną" w tej części... Oczywiście, jest masa fajerwerków, humoru, pięknych scenerii, zadziwiających efektów specjalnych, ale jak już wiele z was pisało brakuje drugiego dna... Szkoda. Ale chyba aż tak bardzo mnie to nie uderzyło po pierwszym seansie. Obawiałam się, że już nic mnie zaskoczy, że Jack może (o zgrozo) będzie mi się wydawał takim pustym "piratem o chwiejnym kroku, który gada czasem od rzeczy, ale jak on wygląda łiiiiiiiiiii....", bałam się, że już nie czuję "Piratów", ale na szczęście Jack nie zawiódł Smile Oczywiście świetnie się bawiłam, np odnajdywanie nawiązań, cytatów, motywów z poprzednich części było bardzo przyjemne Wink Co mnie strasznie wkurzyło, to właśnie muzyka. Momentami kompletnie nie pasowała, odczułam, że twórcy poszli trochę na łatwiznę, tu się zawiodłam. Ale w muzyce były też plusy: podobały mi się te piosenki na gitarce, w takim trochę folkowym i hiszpańskim stylu Very Happy
Ja to się jakoś chyba coraz mniej wymagająca robię, bo poza tą muzyką, to chyba nic więcej mnie już nie wkurzyło.... Ręce mi trochę opadły przy tej Serenie, ale to w sumie nic wielkiego, nawet ten misjonarz mnie tak nie raził... Syreny... Jestem pod ogromnym wrażeniem, jak został ten motyw wykorzystany i jak zrobiony, na serio: wielkie WOW. Trochę wstyd, ale jakoś za starą załogą Black Pearl nie zatęskniłam za bardzo, dziwne to...
Czuję się trochę jakbym łyknęła całą tę komercyjną papkę... Confused

Ale jednak muszę wejść w małą polemikę:
Anajulia napisał:
Poza tym przewinęła się przezeń plejada dość bezbarwnych postaci, do których z rozczarowaniem zaliczam też Czarnobrodego i jego córkę. Nie, nie to, że mi się nie podobali. Ale - choć uwielbiam Penelope Cruz - Angelica jest nijaka przy Ragettim choćby.


Tu bym się nieco nie zgodziła.... Uważam, że Angelica na swój sposób była bardzo.... głęboką postacią? Nie potrafię do końca sprecyzować, o co mi chodzi, no ale na nijaką się nie zgodzę, wg mnie wniosła coś ważnego do filmu, choć może fakt, nie do końca Penelope Cruz to udźwignęla? Może scenariusz na to nie pozwolił? Angelica wg mnie była własnie taka ludzka, taka prawdziwa kobieta w końcu i to mi się podobało. Elizabeth przy niej to dla mnie taka neurotyczka, zdesperowana dziewczynka, która na złość wszystkim chce być piratem., tak trochę od czapy, no i nie przemawia do mnie. A Angelica.... Ja w niej widzę taką prawdziwą kobietę, która kocha... Kocha Jacka i to jest strasznie zgubne dla niej, bo ona chciałaby go ustakować, pragnie tego, przeżywa ogromnie każdy moment, kiedy ten wykazuję w stosunku do niej zainteresowanie, troskę. To mnie uderzyło i dla mnie to było prawdziwe. No ale na ten temat to chyba będzie jeszcze okazja pogadać przy analizowaniu poszczególnych postaci, tutaj miały być pierwsze wrażenia Razz
No, a Jack mnie zachwycił i uderzył taką swoją... pokorą, gdy na samym końcu szedł z Gibbsem brzegiem morza i wyznał, że to lepiej nie wiedzieć, która chwila będzie twoją ostatnią. Oj, zmienił się trochę Jack i nie zmienił jednocześnie, cieszę się bardzo Smile
Ahoj !
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 14:21, 21 Maj 2011 Temat postu:

No dobra, na wstępie chciałabym napisać, że właściwie niedługo po rejestracji przestałam udzielać się na forum, co nie oznacza, że go nie odwiedzałam Laughing. W każdym razie, nadszedł taki czas, że wyszłam z kina po OST i najzwyczajniej w świecie muszę się z kimś podzielić wrażeniami Kwadratowy.
Kończę offtop i przechodzę do recenzji. Smile

Po pierwsze, trochę denerwuje mnie fakt, że sporo osób porównuje OST do poprzednich części (nie mówię tu o Was, tylko ogólnie o tym, co czytałam w sieci). No dobra, to jestem jeszcze w stanie zrozumieć, ale sądzenie, że czwarta część jest słabsza doprowadza mnie do szaleństwa Laughing. Tamta trylogia zakończyła się efektownym wypadem Davy'ego oraz Elizabeth i Willa i koniec kropka. OST to zupełnie inna bajka, więc musi też być w innym klimacie, chociaż twórcy filmu sporo ryzykowali.
Przyznaję, że nie brakowało mi Keiry i Orlando. Oczywiście uwielbiam ich w CBP, DMC i AWE, są niezastąpieni, ale ich wątek się skończył i nie było jak ich wcisnąć do tego filmu, zwłaszcza, że nowi bohaterowie byli już potrzebni. Nie twierdzę jednak, że nikogo mi nie brkowało. Bardzo tęskniłam za całą załogą. Za Ragettim, Pintelem, Cottonem i całą resztą. Został tylko Gibbs i odmieniony przez cały film Barbossa, a nowi ludzie, których w ogóle nie kojarzyłam mnie irytowali.
Właśnie, Barbossa! Laughing Naprawdę bałam się, że mu odbiło i Perła zatonęła. Perła. No właśnie, mogli ją wyjąć z butelki!
Aha, i skoro jestem przy temacie starej, dobrej perły i jej członków:

[quote=Gochna]Co do bohaterów poprzednich części Piratów, to owszem, brakowało mi ich. Pintela, Raggetti, niemowy z papugą o niewyparzonym dziobie, karzełka. Aż mi się smutno zrobiło, bo przecież w poprzedniej części oni byli na Perle z Hektorem, a co za tym idzie musieli zginąć podczas ataku Czarnobrodego...[/quote]
Przyszła mi do głowy dość nierealna myśl, że może są w butelce z Perłą? Rolling Eyes Co prawda było widać tam tylko małpę, ale może siedzieli w kajucie?

Postać Angelici oceniał bardzo na plus. Zgadzam się z KresKą, prawdziwa kobieta, która wie, czego chce, no i jeszcze ta jej wzajemna miłość do Jacka... To mnie rozbrajało
Czarnobrody trochę mnie zawiódł, powiniec być bardziej... groźny? Był, tak jak Jack powiedział - tchórzem, co udowodnił w scenie przy źrodle.

Co do Jacka, bardzo się zmienił, co było widać zresztą w przeciągu wszystkich części i na końcu AWE. Może odrobinę... dojrzał? Przyznam, że trochę za mało było jego nieprzewidywalnych, szalonych pomysłów i wydawał się... mądrzejszy. No i co zauważyłam, Depp był chyba trochę "starzej" ucharakteryzowany i miał inną perukę - ciut jaśniejsze włosy.

Z takich drobiazgów:
*bardzo podobał mi się statek Czarnobrodego
*brakowało mi słonecznych Karaibów, Tortugi i Port Royal
*mina Jacka i sposób w jaki wypowiedział słowa "Black Pearl in the bottle? Why is the Black Pearl in the bottle?" to stary, dobry Jack Smile
*"Jestem przy nadziei. Z tobą" - hahaha ! To było boskie. Gdyby jeszcze to była prawda... Wink (chociaż teorytycznie rzecz biorąc, jakby kręcili kolejne części to dziecko, żeby było sensowne, musiało by być starsze, a kolejny przeskok czasowy to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej).
*ulżyło mi, jak zobaczyłam Barbossę w normalnym stroju i w kapeluszu Laughing
*Jack i Angelica razem są po prostu nieziemscy. Oboje tak samo pokręceni. Very Happy

I na koniec powiem, że bardzo chciałabym, aby OST było pierwszą częścią kolejnej trylogii. Wiem, że jak zwykle znajdzie się sporo osób, którzy będą narzekać na przesyt, ale sposób, w jaki zakończyli OST (odzyskanie perły, Jack, który zdaje sobie sprawę, że coś "czuje" i wyznający miłość... No i oczywiście jego wspaniała ucieczka i Angelica na wyspie z laleczką) aż prosi się o kontynuację!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KresKa
Piracki Lord


Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 1800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Między Morzem Północnym a Karaibskim

PostWysłany: Sob 14:52, 21 Maj 2011 Temat postu:

Kontynuacja - proszę bardzo. Twórcy udowodnili, ze w temacie 'coś' jeszcze da się wycisnąć, mają wiele pomysłów, które da się wykorzystać no i bardzo dobrze, że odcięli się od trylogii, która jest definitywnie zakończona. Ale jak 'znam' scenarzystów, to jeszcze mogą namącić i wątki z trylogii wykorzystać w możliwej kontynuacji. Czuję, że ją zrobią, bo jak na razie udowadniają, ze Piraci z Karaibów, to kopalnia kasy...

Teoria z załogą zamkniętą wraz z Czarną Perłą w butelce - jestem za, bardzo możliwe Wink

No i znowu wejdę w polemikę xD :
Calypso napisał:
Czarnobrody trochę mnie zawiódł, powiniec być bardziej... groźny? Był, tak jak Jack powiedział - tchórzem, co udowodnił w scenie przy źrodle.


Oczywiście, postać można byłoby rozbudować, nadać jej więcej charakteru, ale tak sobie myślę, że tak jak Angelica, tak Czarnobrody był dla mnie CZŁOWIEKIEM. Mógł być kolejnym demonicznym, niezrównoważonym, przerażajacym piratem w poczcie przeklętych, ale ja w nim widziałam prawdziwego czlowieka, który np gdy został wszczęty bunt i po raz pierwszy ujawnił się swojej załodze, ukazał się jako wg mnie ktoś zniechęcony życiem, przygnębiony, niosący brzemię znajomości swojego przeznaczenia. Tak bym go odczytywała, ale każdy widzi co innego w takim filmie, na miarę tego, co się obecnie dzieje w jego życiu. Czarnobrody był taką tzw. 'przepieprzenia' własnego życia, gdy dowiedział się, że jego koniec jest bliski, zorientował się, jaka pustka go otacza, jak to wszystko co robił jest bez sensu, nic nie znaczy no i desperacko chciał śmierci uniknąć, bynajmniej nie dlatego, żeby się zmienić, nawrócić, zrobić coś dobrego, ale po prostu dlatego, że wpadł w swego rodzaju panikę i nie chciał odchodzić z tego świata. To by tłumaczyło jego bardzo chamskie zachowanie w stosunku do Angeliki przy rytuale wypicia wody ze źródla.
Może się to wydać naciągane, może jest, ale tak to wszystko interpretuję. Zresztą wbrew temu, czego nas w szkole uczą, możliwości jest wiele i każdy ma prawo nawet do najbardziej naciąganej i nieprawdopodobnej interpretacji Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 15:38, 21 Maj 2011 Temat postu:

Dopiero co byliśmy zaskoczeni wieścią, że jednak kręcą i nagle... to już? Po? Dziwnie się teraz czuję, z różnych powodów, które jednak wszystkie zawierają się w "po".

OST postrzegam jako zdecydowanie odcięty od CBP-AWE. Jeśli będą dalsze, stawiam butelkę po rumie, że przyjmie się "stara trylogia" i "nowe". Co do wrażenia ogólnego, niepokojące jest, że OST... nie "zostaje"? Brak tego co w poprzednich łapało za gardło. I to tyle, bo poza tym OST jednoznaczenie ocenić się nie da, trzeba wjechać w detale.

Wobec OST miałam dwa wymagania.
1. Jack. Prawdziwy. Nieco mniej pajaca na sznurku, a więcej Kapitana za sterem, jeśli można...
2. Prawdziwe PotCowe COŚ. Coś co ma cenę i jest warte tej ceny.

Co do pierwszego, Jack is back! Dziękuję, nie mam zastrzeżeń. To znaczy owszem, dlaczego Sędziego bardziej zasugerowali niż pokazali! Ja chciałam więcej! No i teraz już wiemy, że tak, przynajmniej częściowo planuje. Laughing A w ogóle, Jack, cenisz się, niechżesz cię...! Brylanty za jednego całusa, no...! Rolling Eyes Czyli miałyśmy rację, że jesienią trzymał coś w zębach. Very Happy
Co do Jacka, poważne zastrzeżenie mam nie tyle do niego, co do jego miejsca w całości. Brakło tego, co dla mnie tam było kluczowe - i tu przechodzimy do punktu drugiego - nie było ceny, nie było decyzji. Dla Jacka. Decyzja była między Angelicą a Blackbeardem, Jacka właściwie nie dotycząc. Sorry, Teague, poćwicz profetyzm, spudłowałeś. Rolling Eyes

Fabuła faktycznie wygląda jak lekcja po AWE, bo zamiast jednego wielkiego ??? jest A --> B --> C, z kilkoma pomniejszymi dziurami, wyglądającymi jak "tu była scena usunięta". Nie czepiam się. Czepiam się postaci. Szkoda, bo na liście odmownie odfajkowały mi się prawie wszystkie, które miałam zamiar polubić.

Widocznie musi być jakieś ???, bo jak fabuła jest OK, to w OST nie mogę nadążyć za Angelicą. Ludzie, czego ta baba właściwie chce? Aha, wygląda, że wkręciła się na etat córeczki tatusia, który ma rychło zemrzeć, bardzo uprzejmie z jego strony, na co ona wydaje się czekać. Pewnie jej zależy na QAR. Ciekawe po co jej Fontanna? Może w ramach wizerunku Dbającej Córeczki, no nic, zobaczymy. Zaraz, co w końcu, to ona jednak faktycznie za tym tatusiem tak...?! I mam uwierzyć, że jej się to wzięło z "bo nigdy tatusia nie miałam"...? Żeby chociaż była z nim od początku... I na czym ta jej łokropna odJackowa deprawacja polega? Że kiecki nie nosi? Gorset na wierzchu?
Co do Penelope, mimo wszystko zaczynam rozumieć tych co usilnie przyklejają Jackowi Elizabeth. Angelica wygląda świetnie, ale Kobietę, Która Zawróciła W Głowie Jackowi bardziej przyjęłam do wiadomości, niż zobaczyłam i uwierzyłam. A to już mi się nie podoba...

Blackbeard. Czemu wszyscy mówią, że to Barbossę wyrzucili z piekła? Toć to wredne pomówienie. Może wyleciał za włóczenie wszędzie ze sobą jabłek, ale na pewno nie za najczarniejsze serce. Najwyżej solidnie podgniłe, no naprawdę. Blackbeardem byłam zachwycona do dziesięciu minut przed końcem. Trzecia najlepsza kreacja w filmie, serio. I mówię tu nawet bardziej o detalach, drobnych sekundach, niż o ogólnym wrażeniu. Przez prawie dwie godziny uwielbiałam Lucyfera z jedyną słabością na punkcie córki. A potem się okazał jednak faktycznie tchórzem. Eee no, ja się tak nie bawię. To nie jest to, do czego mnie przyzwyczaiło PotC i czego oczekuję. Confused

Teoretycznie, w "misjonarzu i piekielnej potworze" jest nawet większy potencjał niż w "kowalu i córce gubernatora", ale nie został wykorzystany. Coś tu nie zaskoczyło jak trzeba, głównie w samych postaciach... Nie wiem, nadal mam wrażenie, że to by można uratować, ale... fandom z nich zrobi coś ciekawszego niż zrobił film, niniejszym przepowiadam. I to się, o zgrozo, odnosi też to Angeliki i Jacka - to odwrotny przypadek niż Philip i Syrena. W tym pierwszym, postacie wyszły lepiej niż relacja między nimi, w tym drugim odwrotnie.

Scrum. No, przynajmniej jego mogłam z czystym sumieniem polubić za to co dostałam, a nie za to co chciałam dostać. I to mimo, że był nieco inny niż się spodziewałam słysząc o nim pierwszy raz.

Syreny. Hymmm... Nnno... OK, uszły. Na plus zapisuję, że postarano się podkreślić ich obcość - głosy, wymowa, spojrzenia... Miło, że aktorki zbiorowo zajarzyły o co chodzi. Widać Marshall umie przekazać o co idzie. Co do ich och ach drapieżności, trochę była na pół gwizdka, mimo wszystko. Może mam wygórowane wymagania. Najbardziej przekonujące były, gdy rozrywały poszycie szalup. Ale tonący HMS? Miało być tragiczne, było groteskowe, na krawędzi śmieszności. Bo właściwie co, trójmasztowiec był dla nich łatwiejszy niż szalupy? Goniły załogę po wantach? Syreny goniły, nie szalupy. Taaaka, panie, ławica przypłynęła i trzęsła statkiem aż gwoździe wylatywały? Albo załoga się darła ze strachu, chociaż ich jeszcze nic nie gryzło, zwiali wszyscy na maszty i przeważyło...? Dobrze, że chociaż Groves ratował nastrój, bo byłaby kompletnie spalona scena.

Jerzy II, a niech go Hanower strzeli, zabierzcie go ode mnie. Przekarykaturowany. Tyle się da o nim powiedzieć.

Hiszpanie byli po to, żeby król zaświecił klatą oraz do rozbót rozbiórkowych, co nie? A, jeszcze żeby zaprezentować jak szanujący się wilk morski, których chyba paru mieli na składzie, skoro tam przypłynęli morzem, NIE używa stu metrów liny. No chyba, że chodziło o przywalenie samym ciężarem...
W wyglądzie hiszpańskiego admirała jestem zakochana na śmierć. Wyłącznie w wyglądzie. Służbista cholerny z maszem flagowym zamiast kręgosłupa, szarpana jego koronka...

No i jak wynika z powyższego, można liczyć wyłącznie na starą gwardię. Ale jak!!! Very Happy Barbossa lepszy niż kiedykolwiek. No dobrze, przynajmniej niż w AWE. Jabłko w plasterkach! Żabki! Oczywiście, że Jack odkorkuje Perłę, przecież Barbossa musi dostać małpkę. Chociaż nie wyglądał na stęsknionego, drań.

Gibbs! Też coraz lepszy. I nawet myśli...! Jeśli Jack jakimś cudem w końcu dotrze do zaświatów, spędzi tam setkę lat o samej wodzie, za pomiatanie Gibbsem, zobaczycie...

PotC ma niepokojąco wysokie zużycie Navies, od AWE wręcz lawinowe. Może nieco szacunku dla gatunku tępionego w takim tempie, co... I ja wszystko rozumiem, tylko czy zawsze muszą umierać tak... nie fair? I głupio? To zwyczajnie nie było w porządku. A zresztą... Gillette? Dla Barbossy?! Co, ten bulgoczący dźwięk? To Norrington przewraca się w mokrym grobie...

Pomniejsze uwagi i czepialstwa.

O ile śmierć Blackbearda była, hmm, dość spektakularna, to zajęła mu okropnie długo. Angelice zresztą też. Bardzo porządnie przebity i starannie otruty - swoją drogą Barbossa ma coś do przebijania ludzi - i umiera, i umiera, i umiera... aha, Hiszpanie najpierw muszą zwinąć interes... i umiera.... Jack, nie rozpraszaj się, tak to prędzej je zrobisz od nowa niż znajdziesz... a ten umiera i umiera... przyzwyczaił się chyba, może żabki były przeterminowane... i umiera... Barbossa, pospieszyłeś się z tym wychodzeniem, klient chyba wymaga poprawki... i umiera... Jack, wiesz co, szkoda tej wody, jak ktoś wyraźnie nie potrzebuje... o, chyba umarł wreszcie. Ahaaa, to tą wodą trzeba go dopiero było...! No bym nie wpadła.

Dobrze, że Angelica poinformowała, że Fontanna jest taaaka piękna. Sama bym nie zauważyła... W sumie wtedy też nie zauważyłam. Takie plenery mieć i scenografię spaprać... Confused

Palmy. Z mojego kołka z niewiarą zaczęło się sypać próchno, chociaż rozleciał się ostatecznie dopiero przy Cholernie Odpornym Blackbeardzie (i córeczce, musi faktycznie rodzona). Nie mówię, że to nie było fajne, te palmy znaczy, ale jednak... wolę młyńskie koło. Chociaż właściwie jak już się przełknęło przewlekanie palmie wokół zielonej czuprynki Wielkiej Kupy Sznura z Piratem w Zestawie, to potem już się wszystko brało na luzie.

Dlaczego Jack wlecze Angelicę na wysepkę, zamiast ją zostawić... no, gdzieś tam, gdzie się chciał oderwać od przeciwnika. Przy Fontannie. Na wybrzeżu. Zgubić w dżungli. Bo tylko wysepka gwarantowała, że go nie da rady gonić? No faktycznie, wysepki mają ten wpływ na kobiety, wiemy przecież. Rolling Eyes Jakby jej zwyczajnie powiedział "Adieu" na większym lądzie, to by za nim szła, bardzo uparcie. A na wysepce tylko robi wrzask i wysuwa Nieskuteczne Argumenty, chociaż na zapleczu tawerny przyzwoicie radziła sobie z cięższymi i ostrzejszymi argumentami. To pewnie przez te dolepione wąsy...

Dlaczego Jack nagle uważa, że zombie jest takim świetnym źródłem informacji w zakresie perspektyw przeżywalności? I co miała do rzeczy lalka? Gdyby wylądowała na skałach, to do widzenia, ale jeśli chlupnęła to OK?

O ile poprawnie przyswajam, mam przyjąć, że Barbossa uciapał sobie całkiem porządną, chociaż krzywą, kudłatą i używaną nogę, kiedy złapała go lina Perły? Czy dostanę słowo wyjaśnienia, czemu nie zaczął od liny? I czemu bez nogi zwiał łatwiej niż z nogą... Nawiasem mówiąc, pełnia szczęścia nastaje, gdy Barbossa zostaje znowu Barbossą. Moment później, Straszliwy Jatagan Mocy nieco mi psuje to szczęście...

Dlaczego Jack zniszczył latarnię? Ale nie, chodzi mi o inny cel, niż skok z ognistą iluminacją... Nie ma? E, nie zalewajcie... Sad

Dlaczego syrena niesiona przez dżunglę jest całkiem zdrowa choć wkurzona, ale przywiązana w dżungli szybko robi się niezdrowa? I po co im te nogi, jeśli nie działają? Może potrzebowała chwilę poćwiczyć?

Dlaczego gwardzista goniący Jacka zostawia muszkiet i po co Jack go zabiera?

Jack zostawił kapelusz i płaszcz w Londynie? Bo kord leży w zatoce syren... O dwóch pistoletach ani wspominać nie warto, skoro nie zostały wspomniane.

Dlaczego w materiały promocyjne wstawiają sceny wycięte?! Wrr...

Z pozytywów - nie wiem czy nie najlepsza jak dotąd scena po napisach. [wieje zabarykadować się w ładowni przed Frakcją Romantyków]

Dobra, idę czytać Wasze. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 15:41, 21 Maj 2011 Temat postu:

Calypso napisał:
Zgadzam się z KresKą, prawdziwa kobieta, która wie, czego chce, no i jeszcze ta jej wzajemna miłość do Jacka...

Gdy to czytałam, zapaliła mi się lampka alarmowa. Nie można zaprzeczyć (skoro nawet Jack przed Gibbsem nie zaprzeczył Very Happy), że on coś (dawno!) do niej czuł, ale z tą aktualną miłością byłabym ostrożna. Widziałam film dopiero raz, ale jestem zdania, że nie ma w filmie jednoznacznych dowodów na to, że Jack Angelikę kocha. Nie zamierzam się oczywiście wdawać w jakieś spory Smile bo
KesKa napisał:
każdy ma prawo nawet do najbardziej naciąganej i nieprawdopodobnej interpretacji

Kropka Smile

KersKa napisał:
Może się to wydać naciągane, może jest, ale tak to wszystko interpretuję.

Dla mnie nie jest. Nie powiem od razu, że się zgadzam, ale swoimi słowami poszerzyłaś mi trochę spojrzenia na Czarnobrodego, a zwłaszcza na sens przepowiedni.


EDIT
O, Aletheia, myślałam, że jeszcze Cię tu trochę nie zobaczymy Smile [leci czytać]


Aletheia napisał:
jeśli będą dalsze, stawiam butelkę po rumie, że przyjmie się "stara trylogia" i "nowe".

Jak "Gwiezdne wojny". I ze skrajnie różnych opinii, które czytałam, wnioskuję, że wyłonią się fani starej trylogii, jak i miłośnicy nowej.

Aletheia napisał:
Czyli miałyśmy rację, że jesienią trzymał coś w zębach.

Ile to się jednak da ze zdjęć wyczytać... Smile
(tak w ogóle, byłam w "Spoilerach" - strasznie dużo było wiadomo przed premierą, cieszę się, że części nie wiedziałam.)

Aletheia napisał:
nie było ceny, nie było decyzji. Dla Jacka.

Też o tym pomyślałam. Nie wiem, czy to nie gra z konwencją, że właśnie tego wszyscy by się spodziewali, a tu niespodzianka. Zresztą Jack samym Źródłem nie był specjalnie zainteresowany, najbardziej chyba w AWE. Gdy pomiędzy filmami pływał i odkrywał, musiał sobie sprawę przemyśleć i dojść do wniosku, który wygłasza pod koniec OST.

Aletheia napisał:
I na czym ta jej łokropna odJackowa deprawacja polega?

Nad tym, że wcześniej była cnotliwa i w klasztorze, a potem zasmakowała pirackiego życia, i spodobało jej się to, ale zostały jej wyrzuty sumienia, że tak nie można?

Mnie bardziej ciekawi, jak Jack ją wykorzystał, skoro "nie pamiętam, żebyśmy..." Very Happy Nie no, wiem, że nie musieli, ale co w takim razie znaczyły słowa o "technice"? Całe kino się śmiało, a to tylko kissing?

Aletheia napisał:
Angelica wygląda świetnie, ale Kobietę, Która Zawróciła W Głowie Jackowi bardziej przyjęłam do wiadomości, niż zobaczyłam i uwierzyłam. A to już mi się nie podoba...

Mnie przekonała. Zaradna, temperamentna, wygadana, bezczelna, a w dodatku uprawia w życiu to, co Jack, czyli próbuje być uczciwa w pirackim świecie. No i jeszcze przez parę lat będzie do rzeczy Laughing

Aletheia napisał:
Czemu wszyscy mówią, że to Barbossę wyrzucili z piekła?

To miałam na myśli, gdy mówiłam o zmienianiu obrazu rzeczywistości. Barbossa z "tego złego" stał się ofiarą. Z jednej strony poruszająca historia, z drugiej trochę za bardzo przypomina to, co Hektor wcześniej zrobił Jackowi.

Aletheia napisał:
Co do ich och ach drapieżności, trochę była na pół gwizdka, mimo wszystko.

Było takie zdjęcie gdzieś w temacie o kontynuacji, z syreną pod wodą, która wyglądała groźniej. Może musieli złagodzić ich wizerunek, żeby film był od 13 lat?

Aletheia napisał:
W wyglądzie hiszpańskiego admirała jestem zakochana na śmierć.

Wiedziałam, że o czymś zapomniałam. No to jest nas dwie Laughing

Aletheia napisał:
co miała do rzeczy lalka? Gdyby wylądowała na skałach, to do widzenia, ale jeśli chlupnęła to OK?

Też mi to zgrzytnęło. Człowiek ma przecież kości i różne takie, a ta lalka to tylko kawał materiału. I jest dużo lżejsza, więc Jacka mogło ponieść inaczej, na przykład na skały.

Aletheia napisał:
Dlaczego syrena niesiona przez dżunglę jest całkiem zdrowa choć wkurzona, ale przywiązana w dżungli szybko robi się niezdrowa?

Bo może być albo w wodzie, albo poza wodą. Opcji pół na pół nie przewidziano.

Aletheia napisał:
I po co im te nogi, jeśli nie działają? Może potrzebowała chwilę poćwiczyć?

Wydaje mi się, że musiałaby się nauczyć chodzić jak każde dziecko. A to trochę by trwało.


Ostatnio zmieniony przez Marta dnia Sob 16:34, 21 Maj 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 17:08, 21 Maj 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Calypso napisał:
Zgadzam się z KresKą, prawdziwa kobieta, która wie, czego chce, no i jeszcze ta jej wzajemna miłość do Jacka...

Gdy to czytałam, zapaliła mi się lampka alarmowa. Nie można zaprzeczyć (skoro nawet Jack przed Gibbsem nie zaprzeczył Very Happy), że on coś (dawno!) do niej czuł, ale z tą aktualną miłością byłabym ostrożna. Widziałam film dopiero raz, ale jestem zdania, że nie ma w filmie jednoznacznych dowodów na to, że Jack Angelikę kocha. Nie zamierzam się oczywiście wdawać w jakieś spory Smile bo
KesKa napisał:
każdy ma prawo nawet do najbardziej naciąganej i nieprawdopodobnej interpretacji

Kropka Smile


Oczywiście jednoznacznych nie ma, ale... W końcu przecież wyznał, że ją kocha "Od zawsze. Na zawsze" - tak, wiem, wiem - bardzo wiarygodne w ustach Jacka.Laughing Zresztą, nie chodziło mi o jakąś wieeelką, romantyczną miłość typu Lizzy - Will. Zdaję mi się, że Jack naprawdę podkochuje się w Angelice, tylko na swój, Jackowy sposób. Jak na niego to i tak chyba największa "miłość" w życiu.


Ostatnio zmieniony przez Isabella dnia Sob 17:09, 21 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 17:20, 21 Maj 2011 Temat postu:

To zdaje się, że myślimy podobnie. Nie neguję, że lubi przebywać w jej towarzystwie i obchodzi go jej los Smile

Niewiele zostało tu napisane o efektach 3D. Moim zdaniem OST na tym stracił, bo efekt nie był specjalnie porywający, a oglądanie filmu przez okulary sprawia wrażenie sztuczności. Zwłaszcza w filmach z epoki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 18:36, 21 Maj 2011 Temat postu:

lady_daysi napisał:
Zresztą Angelika przebrana za Jacka Sparrowa, parodiująca świetnie jego ruchy, była niesamowita.

Bawiło mnie właśnie, że można ich odróżnić w ujęciach z góry, po ciemku. Dopiero wtedy widać, że wbrew pozorom Jack nie jest tak "effeminate" jak się powszechnie uważa. Laughing

Marta napisał:
Tylko czemu nie wróciła do swoich rozmiarów na koniec, czemu?!

Khm. 5? Gwizdze..
Strasznie mi się podobało, że nie jest tak po prostu tam wetknięta, tylko uwięziona w środku burzy, nadal płynie, cały czas. W ogóle koncepcja zabutelkowanej Perły jest jedną z lepszych w OST. Wreszcie nikt nie będzie próbował mu jej odebrać. Laughing

Marta napisał:
W ogóle odniosłam wrażenie, że OST to bardziej opowieść o Barbossie.

OST jest dla mnie odrębny i w tym sensie, że Jack i Gibbs wydają mi się tam w jakiś sposób guest stars, jakby to nie-do-końca był PotC. A Barbossa nie, on tam pasuje idealnie...

Marta napisał:
Biedny Hector. Dobrze, że dostał QAR, ale scenie, w której gładzi ster jak Jack w CBP Perłę, mówię stanowcze nie. Nie będziesz mi, reżyserze, szargał świętości! Bałam się, że film tak właśnie się skończy, na szczęście nie.

[kiwa] Brr... PotC ma się kończyć błyskiem Jackowych zębów w słońcu. OK, zaliczono OST.

Marta napisał:
Na początku filmu miałam wrażenie, że jest za dużo pojedynków. Ledwo się zaczęło, już się biją. Ledwo przestali, to następni. Scena w powozie jakaś strasznie przegadana.

Co do pojedynków, podobało mi się, że były z energią, na serio. Z Angelicą w tawernie Jack się nie patyczkował. W przeciwieństwie do gwardzistów... To wyglądało, jakby po słowach o peruce Barbossy tylko zamarkował uderzenia, a tamtych zgięło odruchowo.
Co do przegadania - ja odwrotnie. Cieszyłam się, że jest obszerniejszy i głębszy dialog, że nie próbują ograniczyć PotC do zabili go i uciekł. I podobnie podobało mi się, że potem na QAR poświęcili choć trochę uwagi morskiej codzienności. I dalej znowu odwrotnie - uwwwielbiam Londyn!!! Very Happy liczyłam na to od pierwszych wieści. Fontannę uwielbiam, khm, niekoniecznie...

Marta napisał:
Na początku myślałam, że to jakiś brat Jacka, ten, co o nim mówili w, że zagra go Zac Efron

Dobrze Ci tak! Widzisz na czym polegają korzyści z ulegania kuszeniu? Twisted Evil Nie musiałam się obawiać Efrona.

Marta napisał:
Jack jako sędzia - dobre, choć żałuję trochę, że jego wejście było tak... inne? Że nijak nie nawiązali do trylogii. A zastanawiałam się, jak to będzie.

Prawda, to było słabe. I to nie jako pomysł (ten był świetny!), ale jako realizacja.

Marta napisał:
Gdy Jack nalewał wodę do kielichów, wiedziałam, co wywinie Pan Broda

A ja wiedziałam, że Jack wie, że wywinie i od początku im podaje odwrotnie niż mówi. Postawię na to kapelusz i ogon! Very Happy

Marta napisał:
Bunt i teoria "nie ma na pokładzie Czarnobrodego" - genialna

Narada przedbuntowa, z tą serią pytań i odpowiedzi - zdecydowanie jedna z najlepszych scen, w całym PotC. Very Happy

Marta napisał:
Kawałek z "Up is down" w takim momencie?

W ogóle za dużo recyklingu...

Marta napisał:
motywu Angeliki nie zauważyłam

Scram im brzęczał do tańca?

Marta napisał:
Przyznaję, że przegapiłam Gillete'a.

Sprawa Gillette'a, i Grovesa zresztą też, to w ogóle... Confused Aaa, zresztą idę się zalać na smutno. Albo ze złości.

Anajulia napisał:
Ron Howard

Yyy...? Niepewny

Anajulia napisał:
tym razem motywy bohaterów były pozbawione wielowymiarowości, kontekstu.

Otóż to, zgrzytało mi to wszystko psychologicznie, motywacyjnie. I przede wszystkim to:
Anajulia napisał:
Jakiegoś drugiego dna chyba próżno szukać.

Brakło czegoś MOCNEGO. Jak Elizabeth zostawiająca Jacka Krakenowi. Jak Jack oddający serce Davy'ego Willowi. Nie mówię, że nie ma czego porozgryzać, jak choćby ostatni dialog Jacka z Gibbsem, ale... Marta pytała jak tu łzy ocierać przy 3D. W głowie nam nie postało, że nie będzie czego ocierać. Jak dla mnie, jedyny smutniejszy moment to Gillette właśnie i Groves.

Stasia napisał:
bieg po plaży (brakowało mi tylko goniących Jacka kanibali Wink)

Też mi się skojarzyło! Very Happy

Gochna napisał:
Pintela, Raggetti, niemowy z papugą o niewyparzonym dziobie, karzełka. Aż mi się smutno zrobiło, bo przecież w poprzedniej części oni byli na Perle z Hektorem, a co za tym idzie musieli zginąć podczas ataku Czarnobrodego...

Angielski fandom przypuszcza, że mogą być w butelce. Liczę na to.
[po przeczytaniu dalej] O, właśnie, Calypso. Smile

Gochna napisał:
Poza tym "syrena Serena" to już w ogóle Laughing . Ok, wiem, że w angielskim "mermaid Serena" brzmi całkiem normalnie.

Ona oryginalnie jest... Syrena. Krzywiłam się widząc, że po polsku zrobili Serenę... W ogóle, to dziwna sprawa. Czy one mają imiona? Pierwsza, która przypływa do szalupy, ponoć nazywa się Tamara. Ma imię, chociaż jest potrzebne tylko po to, żeby aktorka miała co sobie wpisać do CV. Za to ta najważniejsza pozostaje bezimienna? Philip jak wszyscy milcząco zakłada, że jest. Uderzyło mnie, że nie zapytał jej o imię. Sam ją nazwał.

Marta napisał:
Obawiałam się o scenę, w której zaczęły padać wyznania, ale pięknie Jack z tego wyszedł

W ogóle uważam, że za daleko z tym doszli. Już nie mówię, że nie uwierzyłam za grosz (a jeśli już, to że Jack w duchu dodał "jak tyle innych, mniej lub bardziej"), ale jakieś to... tanie było. Confused To już ostatnia scena Philipa i Syreny była ciekawsza.

KresKa napisał:
Obawiałam się, że już nic mnie zaskoczy, że Jack może (o zgrozo) będzie mi się wydawał takim pustym "piratem o chwiejnym kroku, który gada czasem od rzeczy, ale jak on wygląda łiiiiiiiiiii...."

O, rozpoznaję hiszpańskiego admirała... Nie licząc chwiejności.

KresKa napisał:
podobały mi się te piosenki na gitarce, w takim trochę folkowym i hiszpańskim stylu

Duo "Rodrigo y Gabriela". Po prawdzie, więcej tam ich roboty niż Zimmera...

Calypso napisał:
*"Jestem przy nadziei. Z tobą" - hahaha ! To było boskie. Gdyby jeszcze to była prawda... Wink (chociaż teorytycznie rzecz biorąc, jakby kręcili kolejne części to dziecko, żeby było sensowne, musiało by być starsze, a kolejny przeskok czasowy to nie jest to, co tygryski lubią najbardziej).

Nieee...!!! O rany, tylko nie dzieci! Przestraszony Very Happy Fanfiki zostawmy tam gdzie ich miejsce. Laughing Ale poza tym, tak, to był jeden z lepszych momentów. I najlepsza w tym była odpowiedź Jacka, że aż tak pijany nie był nigdy. Laughing

Co do kontynuacji, scenariusz 5 istnieje co najmniej od miesiąca albo dwóch, ale tym razem Johnny zatrzymał sprawę. Niekoniecznie całkowicie, ale chce przerwy.

Marta napisał:
Jak "Gwiezdne wojny". I ze skrajnie różnych opinii, które czytałam, wnioskuję, że wyłonią się fani starej trylogii, jak i miłośnicy nowej.

Mam nadzieję, ze analogie pójdą dalej, i że pierwsza część "nowej" trylogii okaże się najsłabsza. Wink

Marta napisał:
Nad tym, że wcześniej była cnotliwa i w klasztorze, a potem zasmakowała pirackiego życia, i spodobało jej się to, ale zostały jej wyrzuty sumienia, że tak nie można?

Niecnoty górą. QED. Angelica powinna być z Philipem, Jackowi zostawimy Syrenę. Laughing

Marta napisał:
Mnie bardziej ciekawi, jak Jack ją wykorzystał, skoro "nie pamiętam, żebyśmy..."

Założyłam od razu, że mówi tylko o okresie od spotkania w Londynie. Very Happy

Marta napisał:
Było takie zdjęcie gdzieś w temacie o kontynuacji, z syreną pod wodą, która wyglądała groźniej. Może musieli złagodzić ich wizerunek, żeby film był od 13 lat?

Chcę director's cut od 18! Przy okazji załatwimy deprawację Angeliki... Laughing A co do zdjecia, nie masz na myśli tamtego concept arta? Bo jeśli idzie o wyszczerzoną Tamarę, to w wersji kinowej też była.

Marta napisał:
Bo może być albo w wodzie, albo poza wodą. Opcji pół na pół nie przewidziano.

Testujemy jak będzie ogonem w górę? Laughing

Marta napisał:
Wydaje mi się, że musiałaby się nauczyć chodzić jak każde dziecko. A to trochę by trwało.

Czyli to pewnie w ogóle był jej pierwszy raz na lądzie? Think

Calypso napisał:
Zdaję mi się, że Jack naprawdę podkochuje się w Angelice, tylko na swój, Jackowy sposób. Jak na niego to i tak chyba największa "miłość" w życiu.

O, to mi bardziej pasuje. I nie pytam ile było tych innych największych... Laughing

Marta napisał:
Niewiele zostało tu napisane o efektach 3D. Moim zdaniem OST na tym stracił, bo efekt nie był specjalnie porywający, a oglądanie filmu przez okulary sprawia wrażenie sztuczności. Zwłaszcza w filmach z epoki.

Miałam napisać i zapomniałam (o czym ja jeszcze zapomniałam...). To było wyłącznie po to, żeby umieścić wielkie 3D!!! na plakatach. Pływające w powietrzu napisy nie są mi potrzebne do szczęścia, a wytrzeszczać się przez to ciężkie świństwo ponad dwie godziny tylko dla wystających z ekranu kling i bagnetów...?! Poza tym obraz był za ciemny. Ludzie o tym wspominali, ale nie sądziłam, że aż tak...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Spiryt
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 15 Maj 2011
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: pirat

PostWysłany: Sob 23:21, 21 Maj 2011 Temat postu:

Ahoj

Widzę wszyscy się rozpisują jak mogą, napiszę trochę krócej, ja też jeszcze nie ochłonąłem po filmie. Ale z czystym sercem mogę powiedzieć, że film pierwsza klasa! Dużo Jacka to na pewno, myślę, że to drobny zabieg rekompensujący brak Willa i Elizabeth, ale nie ma co narzekać postać Jacka w tym filmie według mnie przebiła wszystkie poprzednie części z jego udziałem. Przed seansem byłem sceptycznie nastawiony co do Angeliki, nie wiem czemu, lecz szybko zmieniłem zdanie, Angelika zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie tak samo jak Czarnobrody. Barbossa również świetny, jak kiedyś stracę nogę (mam nadzieje, że nie stracę) to każe sobie zrobić taką z magicznym płynem w środku. Fabuła według mnie trochę bardziej przemyślana i przejrzysta. Nie chcę teraz analizować całego filmu dokładnie, bo po prostu nie mam siły, ale jedyną rzeczą dla mnie nie zrozumiałą jest zachowanie Hiszpanów, którzy zniszczyli źródło, nie wierze, że wierzyli tak bardzo by wierzyć, że Bóg tylko może uczynić człowieka nieśmiertelnym, i że nie pojawiło się w nich ani trochę żądzy wiecznego życia (no nie do końca wiecznego). Scena pojedynku Jacka i jego "klona" świetna, mi również przypomniała się walka w kuźni, również wino na statku z Angelika i przygrywkami kapitalne, przyznanie się Gibbsowi, że Jack prawie coś czuł dziwne ale normalne jak na Kapitana Jacka Sparrowa, końcowe wyznanie miłości bomba, takich świetnych scen było całe mnóstwo ale na największą pochwałę zasługuje końcówka filmu, jakieś lekkie sugestie się nasuwają co do następnej części ale niczego nie można być pewnym, zwłaszcza po intrygującej scenie po napisach (zemsta?). Jednego jestem pewien następni piraci, będą równie dobrzy co OST.
Nie czytałem jeszcze wszystkich waszych opinii, więc jeśli się powtórzy pytanie i wyżej jest na nie odpowiedź to bardzo mi przykro Wink

Jak myślicie ile lat po AWE toczy się akcja w OST?
Obstawiam z 10 lat, mniej więcej w czasie pierwszego powrotu Willa na ląd, takie mam przeczucie. Między AWE a OST trochę się działo, więc myślę, że 10 lat to dość trafny czas, pewnie się mylę ale.

Jak misjonarz (swoją drogą, bardzo dobra postać, niby raczej mało znacząca ale bardzo zauważalna) przeżył pierwszy "zabójczy" cios? Siła miłości?

ps Jeszcze jedno, scenografia i kostiumy wprost niemożliwe, niesamowity piracki klimat, nie ma słów, które opiszą wygląd statku Czarnobrodego pod pokładem. Muzyka również dobra lecz wydaje mi się, że odrobinę gorsza niż w poprzednich częściach (mało nowych motywów, wypatrzyłem, a raczej wysłuchałem). Co do wersji 3D w moim kinie była bardzo dobra, lepsza jakość obrazu i "czucie" filmu, nie zauważyłem żadnych minusów oprócz lekkiego pieczenia oczu Smile.


Ostatnio zmieniony przez Spiryt dnia Nie 15:49, 22 Maj 2011, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 23:39, 21 Maj 2011 Temat postu:

Nie ogarnę... Przerażające te cytaty cytatów Very Happy Tyle mam do powiedzenia, a czasu brak... Spróbujmy.

Stasia napisał:
Ja tak na szybko - próbowałam słuchać się w muzykę w poszukiwaniu nowych motywów muzycznych i znalazłam całe dwa. Może słuch już nie ten, ale nie wydaje mi się, żeby było ich więcej.
Też mnie irytowało to pocięcie poprzednich soundtracków. Momentami pasowała idealnie, ale czasami aż się prosiło o jakąś lżejszą nutę.


Jak zwykle zaczęłam oglądanie od soundtracku, bo ja przecież filmów słucham Wink. I uważam, że to, co muzyką uczyniono, to jedna z największych zbrodni popełnionych na OST. Już nawet nie chodzi o ten brak nowych motywów, ale o bezładność tego muzycznego recyklingu, wrażenie łomotu, a nie klimatu (ach, gdzież ta aura z AWE...), nie wspominając już o tak nieadekwatnym, że aż obrazoburczym wykorzystaniu danych tematów. Słowem, zgadzam się z przedmówczynią. Muszę jednak zaznaczyć, że owe całe dwa nowe motywy są po prostu bajeczne. Pierwszy to nawet nie motyw, lecz - do bólu niewykorzystany, palce lizać - utwór, który "Scram brzęczał do tańca". Nazywa się "Angelica", więc miałam nadzieję, że to właśnie będzie jej motyw, powracający w scenach z jej udziałem. Nie powrócił, o ile dobrze zauważyłam, ani razu Sad. Drugie cudo jest recyklingowe, bo wyjęte z "At Wit's End". Które wielbię nad wszystkie POTCowe utwory, więc, musiałam zakochać się z miejsca. I tak się pięknie złożyło, że to bodaj główny motyw filmu, od pierwszej minuty. "Mermaids", "South Of Heaven's Chanting Mermaids", ach, słucham na okrągło.


Stasia napisał:
JMówiłam to już Gochnie wczoraj, podczas seansu, że czuję się, jakby niektóre scenerie z trylogii przenieśli do OST. (...) Miałam trochę niesmaku, że to wszystko gdzieś już widziałam.


No właśnie. I nie ma nic złego w cytatach, przeciwnie w 2 i 3 części trylogii zbudowały gros sytuacyjnego humoru. Ale co innego subtelne mrugnięcie okiem, a co innego kalka. Dla mnie w OST jest za dużo kalki, od pierwszego starcia Jacka z Angelicą (toż to walka z Willem w kuźni z CBP) poczynając, a skończywszy na Barbossy triumfalnym chwyceniu za ster QAR (jakże mogli powielić nawet pomysł z kapeluszem! racja, Marta, nie wolno tak szargać świętości!). I po co? Przecież fantastyczne dialogi w OST dowodzą, że Elliottowi i Rossio wciąż nie brak nowych pomysłów.

Gochna napisał:
Aż mi się smutno zrobiło, bo przecież w poprzedniej części oni byli na Perle z Hektorem, a co za tym idzie musieli zginąć podczas ataku Czarnobrodego...


Dołączam do wielbicieli teorii, że co najmniej Pintel, Ragetti, Cotton, Marty, no i jeszcze Murtogg i Mullroy Very Happy, są w butelce Smile.

Gochna napisał:
W kilku momentach także bałam się, że film przerodzi się w kiepskie romansidło


Ja się bałam od pierwszej wzmianki o udziale Penelope Cruz. Nie dlatego, że w ogóle nie kupuję Jacka w wątkach miłosnych czy paramiłosnych. Jego relacja z Elizabeth to dla mnie - jak wszyscy zapewne pamiętają - jeden z najmocniejszych wątków trylogii. I najważniejszych. Ale perfekcyjny przez to, że niedopowiedziany, niespełniony. Ale gdy zobaczyłam pierwsze fotosy z OST i usłyszałam pierwsze wzmianki o piratce, dawnej miłości Jacka, przeraziłam się, że utopią POTC w jakiejś całkowicie banalnej historii. Na szczęście Jack woli psa Laughing I wyszło omalże przepysznie. Ale o tym więcej w osobnym topicu. Co do relacji Philipa z Sereną - dla mnie porażka. W miłosnym wątku Willa i Lizzie było miejsce na dowcip, gorycz, groteskę. Tu mamy tylko landrynki, a ja nie lubię cukierków.

Gochna napisał:
Skąd nagle laleczka wzięła się na otwartym morzu i przydryfowała akurat do Angelici?


A to akurat zupełnie bez znaczenia - nie ważne, czy możliwe, czy naciągane. Mina Penelope - bezcenna Very HappyVery Happy

No dobrze, więcej dziś nie dam rady, a przecież przede mną posty Alethei... Z tydzień, do dwóch, i się wypowiem Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 0:51, 22 Maj 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
Bawiło mnie właśnie, że można ich odróżnić w ujęciach z góry, po ciemku.

Następnym razem zwrócę na to uwagę Smile

Generalnie zgadzam się z tym, że ten pojedynek był zgapiony z CBP. Co mnie najbardziej zdziwiło, to fakt, że to Jack jako pierwszy wyciągnął szpadę, co powinno mi od razu powiedzieć, że Jack doskonale wie, kto się czai w ciemnościach. Ale po tekście "Przyszedłem się odzyskać" dostałam jakiegoś zaćmienia Laughing

Aletheia napisał:
OST jest dla mnie odrębny i w tym sensie, że Jack i Gibbs wydają mi się tam w jakiś sposób guest stars, jakby to nie-do-końca był PotC.

O, to to. Najpierw myślałam, że to przez Lodnyn, że ląd. A jednak Hektor się wpasował. Sądzę, że znaczenie ma tu zmiana perspektywy. Wcześniej widz był mniej więcej na miejscu Willa i Elizabeth i wiedział to, co oni, Jack był jakby z boku, nawet jak obecny, to jakoś ukryty. Tu chodził po pierwszym planie, dużo mówił, ale jakoś mało myślał. Ech, chyba nie potrafię do końca ubrać w słowa tego, co mam na myśli.

Aletheia napisał:
I podobnie podobało mi się, że potem na QAR poświęcili choć trochę uwagi morskiej codzienności.

Ja się z tego też cieszę Smile Szorowanie pokładu, brutalne obudzenie bardzo mi się podobało i nie miałam nic przeciwko temu, żeby sobie trochę Jack popracował. Raz królem, to i raz majtkiem, żeby średnia wyszła "kapitan" Laughing Jedyne, co mi się nie podobało, to przejście od pierwszego do piątego dnia żeglugi, jakieś mało naturalne to było.

Aletheia napisał:
Widzisz na czym polegają korzyści z ulegania kuszeniu? Nie musiałam się obawiać Efrona.

Samego Efrona się nie bałam, ale jakiegoś bliźniaka - tak. Bo nie przypuszczałam, że ta scena będzie tak wcześnie, wbiłam sobie do głowy, że to się pojawi przy Fontannie i byłam tak zaskoczona, że zaczęły mi do głowy przychodzić najgłupsze myśli Laughing A połowę spoilerów i tak zapomniałam podczas oglądania Very Happy

Aletheia napisał:
A ja wiedziałam, że Jack wie, że wywinie i od początku im podaje odwrotnie niż mówi.

Pewnie to nie wynika z mojej wcześniejszej wypowiedzi, ale też się tego domyśliłam Very Happy I nie przyjęłabym do wiadomości, że Jack mógłby się pomylić.

Aletheia napisał:
Marta pytała jak tu łzy ocierać przy 3D. W głowie nam nie postało, że nie będzie czego ocierać.

I to jest mój główny zarzut wobec OST. Drugi to muzyka. Reszta jest związana albo z jednym, albo z drugim.

Aletheia napisał:
Czy one mają imiona?

Ta, która miała uderzyć Jacka, miała na imię Marina. Było w trailerze. Więc chyba miały imiona.

Aletheia napisał:
Jackowi zostawimy Syrenę.

Mam wizję, uwaga! Jack uczy Syrenę chodzić. Tak jak on. Laughing

Aletheia napisał:
Założyłam od razu, że mówi tylko o okresie od spotkania w Londynie.

No tak, zapomniałam o tym, że między scenami mijały przecież dni. OST dział się dla mnie na razie w ciągu jednego dnia.

Aletheia napisał:
A co do zdjecia, nie masz na myśli tamtego concept arta?

Nie jestem pewna, co mam na myśli Very Happy Jakieś zdjęcie, screen z gazety to był? Musiałabym poszukać w temacie. Któraś z syren pod wodą, cała, ale bardziej demoniczna niż pamiętam z filmu.

Aletheia napisał:
Testujemy jak będzie ogonem w górę?

Jak w górę, to chyba nogami? Laughing

Aletheia napisał:
Czyli to pewnie w ogóle był jej pierwszy raz na lądzie?

Tak mi się zdaje. Nie wyglądała, jakby miała większe pojęcie o chodzeniu i o ludziach w ogóle.

Spiryt napisał:
Barbossa również świetny, jak kiedyś stracę nogę (mam nadzieje, że nie stracę) to każe sobie zrobić taką z magicznym płynem w środku.

Przemknęło mi którymś momencie przez głowę, że brakuje rumu. A tu taki niekonwencjonalny pomysł Very Happy Brawa dla scenarzystów Very Happy Choć... nie chlupało mu?

Spiryt napisał:
Jak myślicie ile lat po AWE toczy się akcja w OST?

Rok, dwa? Cztery? Wink Trochę czasu na pewno musiało minąć, ale nie sądzę, żeby aż tak znowu dużo. Jack oprócz zblondnienia części włosów wygląda tak samo. I nie, żebym chciała to zmieniać, ale ile lat on już w swoich ciuchach chodzi? Koszulę mógłby wymienić, ale w butach to chyba przechodzi całe życie, w płaszczu też Smile

Anajulia napisał:
Drugie cudo jest recyklingowe, bo wyjęte z "At Wit's End".

Gdy wyszły kawałki soundracku, byłam sceptycznie nastawiona do faktu, że do taktu "At Wit's end" będą pływały syreny, ale muszę przyznać, że to akurat mi nie przeszkadzało. Fajnie wyszło.

Anajulia napisał:
jakże mogli powielić nawet pomysł z kapeluszem!

Jeszcze brakowało tylko "bring me that horizon" Rolling Eyes No dobra, to zasługuje na osobny, trzeci zarzut.

Anajulia napisał:
Z tydzień, do dwóch, i się wypowiem

Ale wiesz, że przez ten tydzień czy dwa uzbiera się lawina nowych postów? Wink


Aletheia, fajne ćwiczenie na cytowanie, prawda? Już nie musimy cytować wyłącznie siebie nawzajem, Perła płynie pełną parą Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Marta dnia Nie 0:53, 22 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gochna
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1859
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 12:19, 22 Maj 2011 Temat postu:

Offtop.
Tak czytam i czytam, i jakże się cieszę, że nasza stara dobra Perełka znów nabrała wiatru w żagle i rozmowy się napędzają. Very Happy
Koniec offtopa.

Póki co nie mam za dużo czasu na porozpisywanie się, więc tylko wtrącę, że w takim razie i ja mam nadzieję, że cała załoga jest w butelce. Very Happy

Do usłyszenia i rozpisania!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 15:10, 22 Maj 2011 Temat postu:

Spiryt napisał:
Jak myślicie ile lat po AWE toczy się akcja w OST?
Obstawiam z 10 lat, mniej więcej w czasie pierwszego powrotu Willa na ląd, takie mam przeczucie. Między AWE a OST trochę się działo, więc myślę, że 10 lat to dość trafny czas, pewnie się mylę ale.

Obstawiam kilka lat, ale nie więcej niż dwa-trzy. Jak się bardzo uprzeć, to można zinterpretować słowa Barbossy o ataku koło Hispanioli tak, że ledwo zdążyli wypłynąć wtedy z Tortugi. Trochę mu jednak musiało zająć obstalowanie nogi i wkręcenie się w Jerzowe łaski...

Spiryt napisał:
Jak misjonarz (swoją drogą, bardzo dobra postać, niby raczej mało znacząca ale bardzo zauważalna) przeżył pierwszy "zabójczy" cios? Siła miłości?

Zgadzam się, postać potencjalnie świetna, ale wykonanie tak nie do końca...
Masz na myśli pirata, który mu "poderżnął" gardło na oczach Syreny? Tak naprawdę zamarkowali to, przejechał mu przez pierś i jednocześnie popchnął. Zastanawiam się za to jak interpretować ich ostatnią scenę - postąpiła z nim jak syrena, zabierając na dno, czy jednak tylko przeniosła pod wodą w bezpieczniejsze miejsce?

Anajulia napisał:
utwór, który "Scram brzęczał do tańca". Nazywa się "Angelica", więc miałam nadzieję, że to właśnie będzie jej motyw, powracający w scenach z jej udziałem

Spodziewałam się tego samego, licząc jednocześnie, że do tańca będzie coś całkiem odrębnego. Byłam zaskoczona, gdy się okazało, że jednak... Zdziwiony

Anajulia napisał:
Co do relacji Philipa z Sereną - dla mnie porażka. W miłosnym wątku Willa i Lizzie było miejsce na dowcip, gorycz, groteskę. Tu mamy tylko landrynki, a ja nie lubię cukierków.

Prawda, też sobie myślałam, że w tym pierwszym przypadku było bardziej wielowymiarowo, z odrobiną humoru. Ale landrynki to też jeszcze nie to właściwe określenie dla drugiego. To raczej właśnie ten brak humoru, lekkości, wszystko to takie strasznie sieriozne - klimat zupełnie niePotCowy. Przynajmniej jak dotąd, bo właściwie... czemu tym razem nie może być poważniej? Gdyby tak się to miało wlec znowu przez trzy filmy, to owszem, bez sensu. Ale na razie - ot, drugoplanowy wątek. I jak wspomniałam, fandom z nich jeszcze zrobi coś ciekawszego, mogę na to postawić. Bo potencjał jest, moim zdaniem. Był od początku. Sama nie wiem czemu nie do końca wypaliło, nie chciałabym zwalać wszystkiego na aktorów...

Anajulia napisał:
Mina Penelope - bezcenna Very Happy Very Happy

[kiwa zajadle] A jaka, ahem, obiecująca!

Anajulia napisał:
przede mną posty Alethei... Z tydzień, do dwóch, i się wypowiem Very Happy

Parę elementów anatomii mi opadło... Ale wiesz, nowe się produkują! Posty, nie elementy. Laughing

Marta napisał:
Sądzę, że znaczenie ma tu zmiana perspektywy. Wcześniej widz był mniej więcej na miejscu Willa i Elizabeth i wiedział to, co oni, Jack był jakby z boku, nawet jak obecny, to jakoś ukryty. Tu chodził po pierwszym planie, dużo mówił, ale jakoś mało myślał. Ech, chyba nie potrafię do końca ubrać w słowa tego, co mam na myśli.

Albo sedno może tkwić w tym, co wcześniej mówiłaś, to w gruncie rzeczy Hector story. I tym co Anajulia - że tym razem Jack właściwie o nic dla siebie nie walczy. Właściwie on sie tam nie pchał, został pressganged na pokład QAR, a nie wierzgał tylko dlatego, że spał. Perła staje się celem dopiero gdy Jack się dowiaduje, że ona jest na QAR, a i wtedy sprawa Perły nic nie ma do głównego wątku, czyli Fontanny. A Barbossa odwrotnie - sam się pcha za QAR, ściga Blackbearda i próbuje w to jeszcze wciągnąć Jacka. Inna sprawa, że Barbossy Fontanna też właściwie nie obchodzi. Rozwiązanie głównego wątku wydaje się wskazywać, że w zamierzeniach to była raczej Angelica & Blackbeard story, ale to jak dla mnie nie wypaliło.

A tak w ogóle, to mnie się podobał pojedynek tawerniany. Wisi mi, czy był kalką, czy nie. Belki podsufitowe odczytałam jako cytat, mało nachalny. Przy rynnie z beczkami cieszyłam jak gópia. Widać zawsze musi być w fandomie jeden obrońca jakiegoś ogólnie uznanego badziewia... Zawstydzony

Marta napisał:
Raz królem, to i raz majtkiem, żeby średnia wyszła "kapitan"

Powinniśmy zebrać księgę cytatów Perłowych. To musiałoby się tam znaleźć obowiązkowo. Very Happy Mnie się spodobało, że gdy ląduje na deskach, odpowiada na "majtka" zupełnie odruchowo, jeszcze nie całkiem obudzony, a dopiero po chwili "...?" Dowód, że spędził w ten sposób znaczący kawał życia. Laughing

Marta napisał:
Jedyne, co mi się nie podobało, to przejście od pierwszego do piątego dnia żeglugi, jakieś mało naturalne to było.

Ja w ogóle zinterpretowałam to jako "przespał pięć dni". Ale to jednak dość długo... A poza tym nie wierzę, że po tych pięciu dniach od portu stan załogi znacząco by się zmienił. Laughing Najpierw musiałby się znacząco zmienić W CZASIE gdy byli w tym porcie, w przypadku tych, którzy wrócili z poprzedniego rejsu. Albo musiałby być odmienny od rejsowego, w przypadku tych, którzy do Londynu nie przypłynęli. Laughing

Marta napisał:
I nie przyjęłabym do wiadomości, że Jack mógłby się pomylić.

O to to. Absolutnie wykluczone. Very Happy

Marta napisał:
Ta, która miała uderzyć Jacka, miała na imię Marina. Było w trailerze. Więc chyba miały imiona.

No właśnie, czyli to jednak Philip cymbał, że nie zapytał. Czyli tak naprawdę nie wiemy jak nazywa się Syrena. Very Happy Ale Marina...? A to nie była ta sama co przy łodzi, to znaczy Tamara / Gemma Ward?

Marta napisał:
Mam wizję, uwaga! Jack uczy Syrenę chodzić. Tak jak on. Laughing

Jedno ratuje w moich oczach te elementy OST, których się czepiłam (no, dobrze pół OST) - są przynajmniej inspiracjogenne. Laughing

Marta napisał:
No tak, zapomniałam o tym, że między scenami mijały przecież dni. OST dział się dla mnie na razie w ciągu jednego dnia.

Właśnie, i to niedobrze, że musimy to raczej wiedzieć na logikę (Londyn --> tropiki, nawet jeśli nie Floryda), niż rzeczywiście to poczuć i zobaczyć. Powinni byli o to zadbać.

Marta napisał:
nie chlupało mu?

Było pod zakrętkę. Dopiero od wtedy zaczęło chlupać. Laughing

Marta napisał:
I nie, żebym chciała to zmieniać, ale ile lat on już w swoich ciuchach chodzi? Koszulę mógłby wymienić, ale w butach to chyba przechodzi całe życie, w płaszczu też

Bardzo porządne buty, widziałaś ile wody się mieściło? Mr. Green Wylewał, i wylewał, i wylewał. Kamizelka jest nowa, a z płaszczem to pewnie się pożegnał tym razem, jak pisałam wyżej. I z kapeluszem? Nieee! Shocked

Marta napisał:
Aletheia, fajne ćwiczenie na cytowanie, prawda?

Mam tylko nadzieję, że jeśli to teraz to ćwiczenie, to przyda się później. Laughing

I popieram Gochnę, dobrze, że znowu jest wielokolorowo! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Emocje, nadzieje, wrażenia... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 1 z 6


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin