Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

"On Stranger Tides"- wrażenia, opinie. SPOILERY!

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Emocje, nadzieje, wrażenia...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
megg19
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Gru 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 6:49, 25 Maj 2011 Temat postu:

Calypso napisał:

No tak. Ona miała złożyć śluby czystości, a wtem pojawił się Jack, który nie dość, że zawrócił jej w głowie, to i czystość gdzieś znikła .

Przecież mówiłam, że mu się z burdelem pomyliło ona mu powiedziała, że nie miała wcześniej kontaktów z mężczyznami, że nie znała ich a on do niej, że jak na "pierwszy raz" to miała wrodzony talent I Jackowi było zapewne trudno uwierzyć czy to był jej rzeczywiście ten pierwszy raz hahaha
Calypso napisał:
Kusząca myśl Laughing. Ale mam wrażenie, że to nie o to chodziło. Wtedy to o kochaniu wypowiedziałby takim tonem jakim mówił o psie, a nie nachylał się to niej i szeptał "Od zawsze... Na zawsze.."
Aczkolwiek pewności nie mam. Idę w piątek lub w sobotę jeszcze raz i zwrócę na to uwagę.

Dla mnie też żaden dowód hehe, znam Jacka i nawet jeśli "coś" czuje do Angelici (jak się przyznał sam Gibbsowi i nawet nie chciał tego uczuciem nazwać ) to na 100% nie powiedziałby jej tego...sądzę, że Angelica zrozumiała go wtedy opacznie o co właśnie Jackowi chodziło Smile

Calypso napisał:
Co do ostatniej sceny - zastanawiałam się, czy nawiążą do niej w następnej części. Aż wstydzę się mówić, ale miałam dziwny sen, w którym Angelica tak jakby ryła jakąś szpilką (?) napisy na rączkach lalki, a Jack potem miał blizny w kształcie tych słów Laughing. Może to dobry patent? Rolling Eyes

No i dlatego wcześniej napisałam, że moim zadaniem 5 cz zacznie się od poszukiwania laleczki voodoo bo Jack zacznie zauważać, że coś jest nie tak z nim A kapelusz jak zwykle znajdzie się przypadkiem

MARTA Smile proszę napisz gdzie było nawiązanie do Elizabeth z rumem Bo mi umknęło
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:18, 25 Maj 2011 Temat postu:

megg19 napisał:
MARTA proszę napisz gdzie było nawiązanie do Elizabeth z rumem

Nie napiszę dokładnie, jak to szło, ba pamięć mam dobrą, ale krótką, ale jestem pewna, że gdy odstawiał Angelikę na wyspę, to była mowa o dawaniu sygnału Smile I może nawet coś o rumie, ale za to głowy nie dam Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
megg19
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Gru 2010
Posty: 34
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 8:31, 26 Maj 2011 Temat postu:

Marta napisał:

Nie napiszę dokładnie, jak to szło, ba pamięć mam dobrą, ale krótką, ale jestem pewna, że gdy odstawiał Angelikę na wyspę, to była mowa o dawaniu sygnału Smile I może nawet coś o rumie, ale za to głowy nie dam Smile

oj mi chyba zaczyna coś świtać Ale też dokładnie bym tego nie powtórzyła Dzięki za naprowadzenie:) a teraz pozostaje mi tylko czekać aż wyjdzie DVD by dokładnie oglądnąć to jeszcze raz...z pewnością nie zauważyłam wielu ciekawych rzeczy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 18:43, 29 Maj 2011 Temat postu:

Nawet nie czytam tego, co się wydarzyło przez ostatni tydzień, bo wiem, że ten ogrom zniechęci mnie do pisania - bo po co zaczynać skoro i tak nie zdążę. Przeprasza więc z góry jeśli poruszę kwestie po trz.ykroć już tu rozpracowane. Potraktujcie to po prostu jak moje pierwsze wrażenia, wypowiedziane w nawiązaniu do Waszych

Marta napisał:
wprowadzenie do OST lekkości wydawało się świetnym pomysłem, czasem żałowałam jednak, że takie to wszystko proste, trochę nijakie. Nikt nie goni za wielkim marzeniem, nikt nikogo nie ratuje, a to, kto zginie jest strasznie przewidywalne. Mogli sobie darować choć tę przepowiednię, istniałby choć cień ryzyka, że zemsta Hectora nie dojdzie do skutku... (...) Jeśli chodzi o Jacka, podobał mi się i uśmiałam się setnie z tego, co mówił, jednak żałuję trochę, że z jego ust nie padły słowa, które wbiłyby mnie w fotel albo skłoniły do jakiejś refleksji.


Ot co. Świetnie, że seria, zatoczywszy koło, powróciła do przygody, kolorów (choć te kolory to akurat większość czasu marne jakoś były Sad), szalonych pomysłów. Ciąg dalszy tego egzystencjalnego ciężaru, jaki mieliśmy w AWE, zaprzeczyłby jego puencie, rozstrzygnięciom, po których wszyscy bohaterowie, zwłaszcza Jack, znaleźli sobie przysłowiowe miejsce w życiu, dowiedzieli się kim są i jak mają dalej postępować. Teraz nastał czas by konsumować owoce tamtych poszukiwań i Jack, ze swoim stosunkiem do całej intrygi, znakomicie wpisał się w tę ideę. On już o nic nie walczy - on po prostu cieszy się swoim pirackim życiem. Ale czy to znaczy, że należało nakreślić historię miałką, do bólu przewidywalną, pozbawioną smaczków, które z taką radością miesiącami analizowaliśmy po premierach kolejnych części POTC?. Gdzie te wbijające w fotel zwroty akcji, cudowne elementy zaskoczenia, od których zapierało dech? A sam Jack? Jak zawsze zabawny, błyskotliwy, ale to, że nie zabiega o nic konkretnego, nie oznacza jeszcze, że wolno mu bezkarnie sypać gagami z rękawa, nie niosąc nam żadnej głębszej myśli. O nie, panowie scenarzyści! Jack jest nośnikiem idei w POTC, nawet jeśli ta ideą jest przygoda i butelka rumu. Ratuje sytuację tylko parę perfekcyjnych kwestii, które Jack wypowiada w zakończeniu. Ech, szkoda.

KresKa napisał:
Uważam, że Angelica na swój sposób była bardzo.... głęboką postacią? Nie potrafię do końca sprecyzować, o co mi chodzi, no ale na nijaką się nie zgodzę, wg mnie wniosła coś ważnego do filmu, choć może fakt, nie do końca Penelope Cruz to udźwignęla? Może scenariusz na to nie pozwolił? Angelica wg mnie była własnie taka ludzka, taka prawdziwa kobieta w końcu i to mi się podobało. Elizabeth przy niej to dla mnie taka neurotyczka, zdesperowana dziewczynka, która na złość wszystkim chce być piratem., tak trochę od czapy, no i nie przemawia do mnie. A Angelica.... Ja w niej widzę taką prawdziwą kobietę, która kocha...


No tak, tu mamy zalążek dyskusji o poszczególnych bohaterach, ale rozwinę jeszcze swoje pierwsze wrażenie w odpowiedzi na odpowiedź Wink. Otóż nijakość postaci, o której pisałam wcześniej, wynika niewątpliwie ze scenariusza, jak słusznie zauważyła KresKa. Angelica to postać, w której tkwi wielki potencjał i znakomicie dobrano do tej roli Cruz, ale niestety nie dane nam jest jej poznać, zachwycić się. Przynajmniej mnie nie ujęła. Nikt nie nie ujął, bo nikt nie został nakreślony interesująco, wielowarstwowo. Możemy się tylko domyślać, jaką Angelica jest kobietą - niewątpliwie charakterną, waleczną, a przy tym wrażliwą. Ale postać córki Czarnobrodego poprowadzona została tak, że jej los był mi całkowicie obojętny i nie byłam szczególnie ciekawa jej motywów, niejasnych i zbyt prostych zarazem. O ileż bardziej fascynujące było śledzenie wszystkich metamorfoz i dylematów tej neurotyczki Elizabeth Wink.

KresKa napisał:
Oczywiście, postać można byłoby rozbudować, nadać jej więcej charakteru, ale tak sobie myślę, że tak jak Angelica, tak Czarnobrody był dla mnie CZŁOWIEKIEM. Mógł być kolejnym demonicznym, niezrównoważonym, przerażajacym piratem w poczcie przeklętych, ale ja w nim widziałam prawdziwego czlowieka, który np gdy został wszczęty bunt i po raz pierwszy ujawnił się swojej załodze, ukazał się jako wg mnie ktoś zniechęcony życiem, przygnębiony, niosący brzemię znajomości swojego przeznaczenia.


Interesująca interpretacja, tak właśnie mogło być. Ale znów - to nie wynika z filmu, moim zdaniem. Możemy sobie dopisać do Czarnobrodego każdą historię i każda będzie równo uprawniona. Niemniej nie ma w tej postaci czegoś, co nadałby jej głębię, tajemnicę. Davy Jones był okrutnikiem, ale miał swoją pozytywkę, co czyniło go fascynującym i pięknym na swój sposób. Demoniczny Barbossa w CBP miał swoje jabłko, w którym zapisane zostało 10 lat jego historii. Czarnobrodego nie wyposażono w nic, co skłoniłoby mnie do refleksji o jego człowieczeństwie, o powodach jego okrucieństwa czy samotności. Nie, nie ujął mnie niczym, niestety.

cdn.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:27, 29 Maj 2011 Temat postu:

Anajulia napisał:
Angelica to postać, w której tkwi wielki potencjał i znakomicie dobrano do tej roli Cruz, ale niestety nie dane nam jest jej poznać, zachwycić się. Przynajmniej mnie nie ujęła. Nikt nie nie ujął, bo nikt nie został nakreślony interesująco, wielowarstwowo. Możemy się tylko domyślać, jaką Angelica jest kobietą - niewątpliwie charakterną, waleczną, a przy tym wrażliwą. Ale postać córki Czarnobrodego poprowadzona została tak, że jej los był mi całkowicie obojętny i nie byłam szczególnie ciekawa jej motywów, niejasnych i zbyt prostych zarazem.

Nic dodać nic ująć. Znowu krystalizujesz moje myśli w słowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camille
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 22:26, 31 Maj 2011 Temat postu:

dawno mnie tu nie było - co prawda wyłącznie pod kątem pisania, poza tym zaglądałam dość często, przeglądając przy tym wątek o PotC OST tylko pobieżnie. Smile

obejrzałam dopiero dzisiaj (trochę zbrodnia - ale matury, a ostatnie miałam akurat dość późno i trochę pomaturalnego zamieszania), w wersji 2D; wersji 3D raczej nie uraczę spojrzeniem.

ciężko mi pisać cytując Was, choć oczywiście, tu i ówdzie, się zgadzam z Wami, gdzieniegdzie mam inne zdanie, itd. - ja sama muszę to sobie do kupy złożyć, więc po prostu się podzielę refleksjami. Smile

------------------------------------------------------------

otóż:
czuję się nieco rozdarta.
dla mnie ta część otwiera coś nowego - zupełnie pozafabularnie otwiera. dla mnie PotC, od momentu pojawienia się drugiej części, mogło istnieć jako trylogia, coś spójnego i ładnie zamkniętego.
teraz powstała czwarta część - i w ogólności cztery części mi "nie brzmią", mam nadzieję, że łapiecie, o co mi chodzi. Smile czwarta część otwiera jakiś nowy ale inny cykl, o. bo jest tu wszakże nieco Jacka z CBP, nieporozdzieranego żadnymi wewnętrznymi bojami.
wobec powyższego - mam nadzieję, że piąta i szósta część powstaną, oraz że nie powstanie nic ponad to. Wink

tak sobie myślę, że w pewnym sensie, to OST pod kątem Jacka i tego, że powiedzmy, dogadał się z samym sobą, mogłoby w ogóle być pierwszą częścią, istnieć samodzielnie. nie uważacie? w CBP też można było powiedzieć, że nie ma w nim większych wewnętrznych konfliktów.
może dlatego mam jakiś niedosyt i uważam, że źle by było, gdyby PotC miało się tak skończyć.

------------------------------------------------------------

wrażeniowo:
- scena walki Jacka z sobowtórem-Angelicą... och, od razu stanęła mi przed oczami scena w kuźni. taki zgrzyt: "i co, teraz co chwilę, niczym króliki z kapelusza, będzie wyskakiwało coś, co już widziałam?"
- Blackbeard & Angelica mnie w ogóle nie ujęli, nie wczułam się... pamiętam, że nawet w CBP byłam przejęta historią Barbossy, tutaj: kompletnie nic. poza tym rozczarowałam się tym, że Angelica ostatecznie naprawdę chciała dla tatusia dobrze... pasowałoby mi to wszystko, gdyby ona była wierutną oszustką pod kątem tego, że jest córeczką... a tak? jakoś chyba nie odczułam tego zdeprawowania przez Jacka (nosz, do choinki - może i była w klasztorze, może i była dobra, ale wierzę głęboko, zwłaszcza po napomknięciach Jacka nawet niepewnego, czy był pierwszy Wink i po jej ognistym temperamencie, że tak jak w Willu płynęła piracka krew po tatusiu, tak i w niej; czyli dla mnie to ona ewentualnie wykazywała dużą podatność na zdeprawowanie i jeśli już, to Jack wcale szczególnie starać się nie musiał, tym bardziej posiadając taki urok osobisty... Wink ostatecznie też, myślę, że zdeprawowałaby się i bez jego pomocy, choć może później).
- też miałam wrażenie, że wszystko dzieje się w ciągu jednego dnia, czego przy poprzednich częściach nie odczułam.
- misjonarz i syrena: nie, nie, nie. nie podobało mi się, landrynki, cukierki i jakoś tak bez polotu. przede wszystkim: dla mnie on chciał wierzyć i z góry założył, że ona jest inna od pozostałych syren. czy tylko ja mam wrażenie, że on mówił o jej inności, kiedy to, jaka ona jest, mogło się dopiero okazać? nie uroniła łzy, gdy myślała, że go mordują na jej oczach - i niby okej, bo "nie zapłaczę, żeby im w ten sposób pomóc osiągnąć cel, jeśli mi go tu na moich oczach mordują", ale to jednak... chciałam napisać "nieludzkie" i pewnie to właśnie idealne określenie. Wink to syrenie. a jeśli syrenie, to wcale nie wskazuje, że jest inna od pozostałych syren. dlatego ja sobie życzeniowo uważać będę, że wciągnęła misjonarza pod wodę w iście syrenich celach, o. Smile może jeszcze mi się odmieni, nie wiem, w każdym razie cieszę się, że interpretację zostawiono widzowi. każdy ma, co chce w tym kawałku opowieści.
- nie umiem się zdecydować, czy podoba mi się to, że Jack w zasadzie bez składu i ładu został wplątany w akcję i sam dla siebie nie szukał niczego - ale mogę docenić, że ładnie został wplątany (podobały mi się krążące pogłoski i cała akcja sobowtórcza - bo przecież Jack musi - inaczej nie byłby Jackiem - zainteresować się swoim drugim ja, które podobno zbiera załogę Wink).
- hm, Barbossa. można chyba powiedzieć, że Barbossa aspirował do bycia takim sobie Blackbeardem, ostatecznie jednak okazał się być mniejszym kalibrem. Wink w przejście na stronę "dobrych korsarzy" nie uwierzyłam. a zemsty... no cóż, dość popularne w pirackim światku. mimo to, bawi taka swoista ciągłość: Barbossa robi krzywdę Jackowi, Jack mści się i go zabija. Blackbeard robi krzywdę Barbossie, Barbossa mści się i go zabija. Wink może dlatego też ta część jest dla mnie otwarciem nowego cyklu i może, no właśnie, w jakimś tam stopniu powtórzeniem akcji...
- Angelica & Jack. ciężka sprawa. i nie chce mi się jej rozstrzygać, zostawię to na razie dla siebie, poza tym, klaruje mi się dopiero, o.
- okropnie brakuje mi drugiego, trzeciego i dziesiątego dna w tej części. wszystko jest takie jakieś oczywiste, a jeśli zagmatwane, to przez chwilę, bo za chwilę zostaje pięknie wyjaśnione. Angelica mnie chyba naprawdę rozczarowała prawdziwą miłością do tatusia. Wink

------------------------------------------------------------

na razie tyle, może potem więcej, bo czytając Was i tak znów coś wpadnie. Wink


Ostatnio zmieniony przez Camille dnia Wto 22:28, 31 Maj 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 23:57, 31 Maj 2011 Temat postu:

Do licha, nudno się robi, bo znowu właściwie chyba ze wszystkim się zgadzam... Laughing

Czytaj, czytaj, też liczę, że coś Ci wpadnie. Very Happy Zresztą nie tylko tutaj. Gdyby Ci się wyklarowało, to temat Angeliki mamy skandalicznie krótki na razie. Prace wydłużeniowe mile widziane. Wink

A poza tym, dobrze Cię widzieć znowu. Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Isabella
Kanaka


Dołączył: 29 Sty 2010
Posty: 117
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 9:47, 01 Cze 2011 Temat postu:

Camille napisał:

dlatego ja sobie życzeniowo uważać będę, że wciągnęła misjonarza pod wodę w iście syrenich celach, o. Smile może jeszcze mi się odmieni, nie wiem, w każdym razie cieszę się, że interpretację zostawiono widzowi. każdy ma, co chce w tym kawałku opowieści.


Tak się zaczęłam zastanawiać (po obejrzeniu OST po raz drugi) czy rzeczywiście chodziło o wolną interpretację. Na początku tak mi się wydawało, ale zwróciłam uwagę na scenę, w której Scrum i reszta siedzą w łodzi oczekując syren. Któryś z piratów wspomina o legendzie, z której wynika, że pocałunek syreny ratuje przed śmiercią. A czy Syrena właśnie nie pocałowała Philipa? Wink
Taki scenariusz wydaje mi się teraz chyba najbardziej prawdopodobny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camille
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 11:51, 01 Cze 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
Do licha, nudno się robi, bo znowu właściwie chyba ze wszystkim się zgadzam... Laughing

Czytaj, czytaj, też liczę, że coś Ci wpadnie. Very Happy Zresztą nie tylko tutaj. Gdyby Ci się wyklarowało, to temat Angeliki mamy skandalicznie krótki na razie. Prace wydłużeniowe mile widziane. Wink

A poza tym, dobrze Cię widzieć znowu. Wink


dzięki. Smile
postaram się potem, Angelica na razie mi się układa i mi chyba ostatecznie coś z nią nie gra, Lizzie wg mnie była ciekawszą postacią i chyba jakoś bardziej pasowała mi do Jacka, nie wiem, nooo. Smile i było między Lizzie i Jackiem więcej takiej, czy ja wiem, niewymuszonej chemii? bo Angelica i Jack, jasne, widać było, że coś jest na rzeczy, ale to wszystko bardziej działo się bo oni chcieli żeby się działo, niż przypadkowo i mimo wszystko. a z Lizzie... Jack pojawiał się w zasięgu metra i było napięcie, kuszące bo, powiedzmy, zakazane i może właśnie dlatego jakieś takie bardziej rzucające się w oczy. Smile

Calypso napisał:
Camille napisał:

dlatego ja sobie życzeniowo uważać będę, że wciągnęła misjonarza pod wodę w iście syrenich celach, o. Smile może jeszcze mi się odmieni, nie wiem, w każdym razie cieszę się, że interpretację zostawiono widzowi. każdy ma, co chce w tym kawałku opowieści.


Tak się zaczęłam zastanawiać (po obejrzeniu OST po raz drugi) czy rzeczywiście chodziło o wolną interpretację. Na początku tak mi się wydawało, ale zwróciłam uwagę na scenę, w której Scrum i reszta siedzą w łodzi oczekując syren. Któryś z piratów wspomina o legendzie, z której wynika, że pocałunek syreny ratuje przed śmiercią. A czy Syrena właśnie nie pocałowała Philipa? Wink
Taki scenariusz wydaje mi się teraz chyba najbardziej prawdopodobny.


ale z drugiej strony - Serena nie tylko misjonarza pocałowała, ona go także wciągnęła głęboko pod wodę. i mi to wyglądało jakoś tak trochę... złowieszczo. bo jednak głębiny to dla ludzi niekoniecznie najlepsze miejsce, nawet jeśli zagoją się rany.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 19:19, 01 Cze 2011 Temat postu:

Camille napisał:
było między Lizzie i Jackiem więcej takiej, czy ja wiem, niewymuszonej chemii? bo Angelica i Jack, jasne, widać było, że coś jest na rzeczy, ale to wszystko bardziej działo się bo oni chcieli żeby się działo, niż przypadkowo i mimo wszystko. a z Lizzie... Jack pojawiał się w zasięgu metra i było napięcie, kuszące bo, powiedzmy, zakazane i może właśnie dlatego jakieś takie bardziej rzucające się w oczy.

Racja, coś w tym jest. Think Z Angeliką są sobie tak okropnie przeznaczeni, że to działa aż przeciwnie. Właściwie to dziwne, bo trzeźwo patrząc, rzeczywiście do siebie pasują - Angelica jest solidnie "zrobiona" jako postać, wygląda przekonująco i w ogóle... a jednak coś nie zaiskrzyło do końca. Myślę, że to częściowo kwestia nastawienia przedfilmowego, tyle było trąbienia o tym "equal" i Kobiecie Dla Jacka, że człowiek nabiera nastawienia "taa? dobra, no to pokażcie". Z Lizzie wyszło bardziej niezamierzenie, a przez to naturalniej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 20:51, 01 Cze 2011 Temat postu:

Camille napisał:
bo Angelica i Jack, jasne, widać było, że coś jest na rzeczy, ale to wszystko bardziej działo się bo oni chcieli żeby się działo, niż przypadkowo i mimo wszystko.

Bo też Angelica była naprawdę zainteresowana i dość zdeterminowana, a Lizzie rzucała tylko ukradkowe spojrzenia i sama nie wiedziała, co czuje. Elizabeth poznała Jacka lepiej, głębiej, widziała go zupełnie inaczej niż Angelica, te dwie relacje mają ze sobą tak naprawdę niewiele wspólnego.

Aletheia napisał:
tyle było trąbienia o tym "equal" i Kobiecie Dla Jacka, że człowiek nabiera nastawienia "taa? dobra, no to pokażcie".

Jack i Angie kłócą się jak stare, dobre małżeństwo, miło się to ogląda, ale to wszystko. Angelica to - według mnie - na pewno nie Kobieta Dla Jacka, Lizzie zresztą też nie. Etat pozostaje na razie nieobsadzony Very Happy

Camille napisał:
a jeśli syrenie, to wcale nie wskazuje, że jest inna od pozostałych syren.

O, właśnie. Naiwnie i na wyrost to stwierdził, bez żadnych podstaw, pomyślałam. Nie, żeby mi to przeszkadzało, bardzo wiarygodne, jeśli chodzi o postać Smile

Camille napisał:
bawi taka swoista ciągłość: Barbossa robi krzywdę Jackowi, Jack mści się i go zabija. Blackbeard robi krzywdę Barbossie, Barbossa mści się i go zabija.

Mnie to zgrzytnęło, za podobne było. Jakby ktoś niepostrzeżenie chciał zrobić Barbossę ofiarą i przerzucić na "właściwą" stronę. Przykro mi, nie kupuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 21:19, 01 Cze 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Bo też Angelica była naprawdę zainteresowana i dość zdeterminowana, a Lizzie rzucała tylko ukradkowe spojrzenia i sama nie wiedziała, co czuje. Elizabeth poznała Jacka lepiej, głębiej, widziała go zupełnie inaczej niż Angelica, te dwie relacje mają ze sobą tak naprawdę niewiele wspólnego.

O nie nie, protestuję. Nie wiemy w jakich sytuacjach widziała go Angie, wiemy za to, że mieli dość bogatą przeszłość. Co do ukradkowych spojrzeń, Angelica jest po prostu ogólnie starsza, dojrzalsza, nieporównywalnie bardziej doświadczona... U Lizzie to jest takie "chciałabym i boję się". Natomiast czy Angelica rzeczywiście była zainteresowana? W jakimś momencie z pewnością, to wynika z ich przeszłości. Ale w OST, większość jej determinacji ma raczej przeciwny wektor - "I hate you!" Wink Przynajmniej deklaratywnie. Co prawda tak ostro to wygląda dopiero pod koniec, a wcześniej widać u niej raczej takie "eeech, niereformowalny... no próbuj, próbuj, nawet rozrywkowy z tym jesteś", ale jest też stara uraza na tle okołoklasztornym. Ogólnie, Angelica też się trochę waha. Jej wahanie ma inne zabarwienie niż u Lizzzie, ale jakby to rzec, nieco podobną treść.

Marta napisał:
Etat pozostaje na razie nieobsadzony Very Happy

I tak naprawdę, jego obsadzenie nie zależy od jakości kandydatki. To miejsce jest i pozostanie puste z definicji. Chyba, że rozszerzymy definicję kandydatki na damy z żaglami. Laughing

Marta napisał:
Naiwnie i na wyrost to stwierdził, bez żadnych podstaw, pomyślałam. Nie, żeby mi to przeszkadzało, bardzo wiarygodne, jeśli chodzi o postać Smile

Will się wycwanił, etat gorliwie dobrego chłopiny potrzebował obsadzenia...
Ich postacie (i wątek) uważam za bardzo wygodnie otwarte, dopuszczające dowolne interpretacje. Każdy może sobie podłożyć co mu bardziej w duszy gra. Możemy stwierdzić, że Syrena jednak go chrupnęła, ale możemy też bez większego wysiłku wybronić - że na przykład to było jej pierwsze polowanie, wcześniej to tylko rybki (skąd wiemy jak długo one żyją i po czym widać wiek?) i z łapaniem ludzi jakoś jej nie szło, a na drugim końcu wodnego tunelu już światło prześwituje... Jak mówię, co kto lubi. Wink

Marta napisał:
Mnie to zgrzytnęło, za podobne było. Jakby ktoś niepostrzeżenie chciał zrobić Barbossę ofiarą i przerzucić na "właściwą" stronę.

Mówicie, że Barbossa za sterem QAR to profanacja w odniesieniu do CBP, ale dla mnie jeszcze większą profanacją było, gdy przebijając Blackbearda mówi, że to za Perłę. Tak, jasne, twoja była, stary capie jeden... Evil or Very Mad Za swoją nogę go mógł, a nie za cudzą Perłę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 21:40, 01 Cze 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
Nie wiemy w jakich sytuacjach widziała go Angie, wiemy za to, że mieli dość bogatą przeszłość.

No raczej nie w takich jak Lizzie. Cała przygoda DMC-AWE była ekstremalna nawet jak na Jackowe standardy. Poza tym, Jack się nie odsłania przed pierwszą lepszą osobą, w dowolnej sytuacji. Rozmowa na wyspie w CBP to jeden z naprawdę rzadkich momentów, gdy Jack zrzucił wszystkie swoje maski - i to dlatego, że nie widział już dla siebie ratunku. "Bogatą przeszłość" można różnie rozumieć, ja tego nie widzę jako "znają się jak łyse konie, lata ze sobą spędzili", a bardziej jako epizod. Zrobił, co chciał i w dogodnej chwili się ulotnił. Przecież oni się od tamtego porzucenia nie widzieli.

Aletheia napisał:
Natomiast czy Angelica rzeczywiście była zainteresowana?

Nie podeprę się cytatem, ale moim zdaniem tak, na pewno bardziej niż Jack. Uraza swoją drogą, ale ile można komuś coś wyrzucać, widząc, że skutek jest żaden? Chyba tylko po to, żeby zwrócić na siebie uwagę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:23, 01 Cze 2011 Temat postu:

Marta napisał:
No raczej nie w takich jak Lizzie. Cała przygoda DMC-AWE była ekstremalna nawet jak na Jackowe standardy.

Tego nie wiemy. No owszem, nie codziennie go pewnie krakeny zjadają, ale nie trzeba aż krakenów, żeby widzieć kogoś w sytuacjach podbramkowych, z nożem na gardle, albo z nożem na czyimś gardle... A na wyspie nie tyle nie widział ratunku, co widział dno butelki. Rolling Eyes Nie tylko jedna Lizzie wiedziała co on czuje do Perły i jak się zapatruje na wolność itede. Widzę to raczej jako jego dyżurną opowieść do kielicha, każdy słyszał, wszyscy się po cichu podśmiewają, nikt nie wierzy, że kiedyś mu się uda.

Marta napisał:
Bogatą przeszłość" można różnie rozumieć, ja tego nie widzę jako "znają się jak łyse konie, lata ze sobą spędzili", a bardziej jako epizod. Zrobił, co chciał i w dogodnej chwili się ulotnił. Przecież oni się od tamtego porzucenia nie widzieli.

Znów, nie wiemy. Sądzę, że mogli się mijać i zawadzać o siebie życiowo od czasu do czasu. Gibbs ją znał, a przynajmniej o niej słyszał, niekoniecznie w powiązaniu z epizodem klasztornym. Nie no, co ja gadam, na pewno nie w powiązaniu, skoro Jack mu dopiero teraz mówi, że w związku z tą jedną, co ją Gibbs wie, to coś tam więcej było, co Gibbs do tej pory nie wie! Mogło być trochę jak z Anamarią. Oho, znowu Jack na horyzoncie, już ja wiem, że coś kombinuje.

Marta napisał:
Nie podeprę się cytatem, ale moim zdaniem tak, na pewno bardziej niż Jack.

A kto wino przyniósł i grajka zorganizował? Laughing Kto tu był persuaded a kto persuading? Laughing Nawet jeśli to było tylko w celach czysto podstępnych... O rany, jak to brzmi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camille
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 23:40, 01 Cze 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Camille napisał:
bo Angelica i Jack, jasne, widać było, że coś jest na rzeczy, ale to wszystko bardziej działo się bo oni chcieli żeby się działo, niż przypadkowo i mimo wszystko.

Bo też Angelica była naprawdę zainteresowana i dość zdeterminowana, a Lizzie rzucała tylko ukradkowe spojrzenia i sama nie wiedziała, co czuje. Elizabeth poznała Jacka lepiej, głębiej, widziała go zupełnie inaczej niż Angelica, te dwie relacje mają ze sobą tak naprawdę niewiele wspólnego.


ależ ja nie twierdzę, że relacje są podobne, ja sobie luźno o chemii piszę. Wink
może inaczej: w przypadku Lizzie i Jacka ja chemię widziałam i przeczuwałam w filmie, o. w przypadku Angelicy i Jacka ja o tej chemii ciągle słyszałam, bo przecież klasztor, zdeprawowanie i w ogóle. a poza tym widziałam raczej coś, no właśnie, zdeterminowanego w nich, ale czy koniecznie wypływającego z wzajemnego przyciągania... hm. Very Happy
to takie sobie moje odczucia, coś mi sztucznością zajechało i nie mogę się z tym pogodzić, ot. Very Happy i myślę, że to w dużej części "wina" aktorów, może Penelope po prostu nie pasowała w tym akurat miejscu, bo jakoś ja naprawdę czułam większe napięcie między Liz, a Jackiem, czyli Keirą, a Deppem.

Marta napisał:

Camille napisał:
a jeśli syrenie, to wcale nie wskazuje, że jest inna od pozostałych syren.

O, właśnie. Naiwnie i na wyrost to stwierdził, bez żadnych podstaw, pomyślałam. Nie, żeby mi to przeszkadzało, bardzo wiarygodne, jeśli chodzi o postać Smile


postaci pasuje, kwestia raczej tego, jak-z-Sereną-było-naprawdę. Very Happy a że to raczej nie do rozstrzygnięcia - w mojej wersji inna od pozostałych nie jest, za mało przesłanek żeby jej inność przylepić. wg mnie. Very Happy

Marta napisał:
Camille napisał:
bawi taka swoista ciągłość: Barbossa robi krzywdę Jackowi, Jack mści się i go zabija. Blackbeard robi krzywdę Barbossie, Barbossa mści się i go zabija.

Mnie to zgrzytnęło, za podobne było. Jakby ktoś niepostrzeżenie chciał zrobić Barbossę ofiarą i przerzucić na "właściwą" stronę. Przykro mi, nie kupuję.


mnie to raczej rozbawiło, poza tym Barbossa jednak w pewnym sensie nie jest aż taki jak Blackbeard. tak samo, jak Jack nie jest aż taki jak Barbsossa. chyba. Very Happy

------------------------------------

odnośnie przeszłości Jacka i Angelicy - ja myślę, że się stykali epizodycznie. i może właśnie dlatego to "uczucie" przetrwało? Very Happy
no bo - to takie wieczne nienasycenie sobą. Very Happy i sentyment, oczywiście. Very Happy mimo rozgoryczenia po porzuceniu, itd. Very Happy
ale nie wiem sama, w sumie. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 15:11, 02 Cze 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
No owszem, nie codziennie go pewnie krakeny zjadają, ale nie trzeba aż krakenów, żeby widzieć kogoś w sytuacjach podbramkowych, z nożem na gardle, albo z nożem na czyimś gardle... A na wyspie nie tyle nie widział ratunku, co widział dno butelki.

Nie mam na myśli tylko fizycznego niebezpieczeństwa, a zakręt życiowy, na jakim Jack się wtedy (w DMC i AWE) znalazł. Na wyspie, gdyby widział jakąś szansę, zaraz by zaczął kombinować, pociągając z butelki nie bardziej niż zwykle. Nie widział, to co mu pozostało? Wysuszył buty i pistolet, czynności się skończyły. Wtedy sięgnął po rum.
Aletheia napisał:
Nie tylko jedna Lizzie wiedziała co on czuje do Perły i jak się zapatruje na wolność itede.

Ale ona jest jedną z niewielu osób, którym to powiedział wprost. Wiele rzeczy można wywnioskować z jego zachowania, coś można usłyszeć od kogoś i jakiś ogólny obraz sobie wyrobić, ale ona miała obraz trochę głębszy niż ogólny.

Aletheia napisał:
Widzę to raczej jako jego dyżurną opowieść do kielicha, każdy słyszał, wszyscy się po cichu podśmiewają, nikt nie wierzy, że kiedyś mu się uda.

O nie, na pewno. Jack owszem, o Perle opowiada, jaka to jest piękna, szybka i najlepsza, ale nigdy w kontekście siebie i swojej historii - to jest jego prywatna zemsta i prywatne marzenie. Tamtą scenę na wyspie widzę jako wyjątkowy moment, wyznanie, które nie nastąpiłoby, gdyby nie ich aktualne położenie i rozgoryczenie porażką planu, który miał realną szansę powodzenia. Nie tylko rum i ładne widoki.

Aletheia napisał:
Sądzę, że mogli się mijać i zawadzać o siebie życiowo od czasu do czasu.

A ona mu cały czas wypomina pierwsze spotkanie? No to niesamowicie monotematyczny rozmówca.

Camille napisał:
ależ ja nie twierdzę, że relacje są podobne, ja sobie luźno o chemii piszę.

Ja nie twierdzę, że Ty twierdzisz, ja piszę, co mi się nasunęło po przeczytaniu Twojego i Alethei postów o tych relacjach Wink

Camille napisał:
coś mi sztucznością zajechało i nie mogę się z tym pogodzić, ot.

Może znaczenie ma też to, że relację Jack-Lizzie widzieliśmy od początku, obserwowaliśmy jej rozwój, a Angelicę musieliśmy kupić wraz z jej przeszłością i znamy ją z jej punktu widzenia, a nie z obiektywnej perspektywy widza.

Camille napisał:
Barbossa jednak w pewnym sensie nie jest aż taki jak Blackbeard. tak samo, jak Jack nie jest aż taki jak Barbsossa.

Barbossa nie miał Blackbeardowi za złe samego ataku - sam też niejednokrotnie napadał na inne okręty - a granie nie fair, czyli wykorzystywanie magicznych mocy ("our own ship turned against us"). Co, nawiasem mówiąc, Hektor też robił, będąc pod wpływem klątwy w CBP, więc w jego przypadku nie ma walki o sprawiedliwość - jak u Jacka, dla którego bunt i zdrada są naruszeniem zasad - a po prostu vendetta. Dlatego nie podoba mi się czynienie z Barbossy ofiary, bo on jako pirat jest dokładnie taki sam jak Blackbeard. Jako człowiek już niekoniecznie, bo Blackbeard ma być totalnym egoistą, zupełnie pozbawionym ludzkich uczuć, a Hektor taki nie jest.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 19:57, 02 Cze 2011 Temat postu:

Chyba po prostu inaczej widzimy PotC jako wydarzenie w życiach postaci. Ty postrzegasz to jako wyjątkowy epizod dla wszystkich, ja - jako z pewnością wyjątkowy i przełomowy dla Elizabeth i Willa, ale jeden z wielu dla Jacka, choć owszem, jeden z najważniejszych. Na pewno też inaczej postrzegamy Elizabeth - Ty uważasz, że jest dla Jacka kimś jedynym w swoim rodzaju, wyjątkowo ważnym; ja niekoniecznie. Z jednej strony to oznacza, że inne też mogą o nim wiedzieć coś, co wie Elizabeth, z drugiej - że nawet przed Elizabeth nie odsłonił się całkowicie. No i trzecia rzecz, która prawdopodobnie interpretujemy inaczej, to Angelica - dobrze rozumiem, że Ty uważasz, że ich pierwsze klasztorne spotkanie było jedynym? Ja nie, i dżunglowo-nocna rozmowa z Gibbsem to potwierdza, ale teraz dosłownie nie zacytuję... A że mu wypomina klasztor... a jakoś im się tak zgadało, Laughing pewnie miała na wierzchu myśli, w związku z ratowaniem tatusia. Bo z tego by ogólnie wynikało, że ona uważa to zbawianie tatusiowej duszy za coś w zamian za jej spiracenie, czy cuś?

Marta napisał:
nie podoba mi się czynienie z Barbossy ofiary, bo on jako pirat jest dokładnie taki sam jak Blackbeard. Jako człowiek już niekoniecznie, bo Blackbeard ma być totalnym egoistą, zupełnie pozbawionym ludzkich uczuć, a Hektor taki nie jest.

I to też w sumie dziwne, bo trzeźwo patrząc, Hectorowe uczucia składają się z jabłek i małpki, podczas gdy Blackbeardową słabością jest córka - a przynajmniej chciałam w to wierzyć. A jednak to Barbossa da się lubić, a nie Blackbeard. Chociaż, gdyby jednak...

No właśnie, teraz tak sobie myślę, że byłoby ciekawiej, gdyby Blackbeard jednak świadomie wybrał życie dla Angeliki... tylko zastanawiam się jaka wtedy byłaby rola Jacka. Myślę, że to zakończenie by można przekombinować lepiej, tylko na razie nie wiem jak. Think
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 20:57, 02 Cze 2011 Temat postu:

Aletheia napisał:
Na pewno też inaczej postrzegamy Elizabeth - Ty uważasz, że jest dla Jacka kimś jedynym w swoim rodzaju, wyjątkowo ważnym;

Z tym "wyjątkowo ważnym" bym nie przesadzała. Poznała go lepiej niż większość ludzi, których spotkał na swojej drodze, on ją zresztą też. A więc wyjątkowym - tak, ważnym - nie w sensie ogólnożyciowym Wink

Aletheia napisał:
dobrze rozumiem, że Ty uważasz, że ich pierwsze klasztorne spotkanie było jedynym?

Z tego muszę się wycofać, było jeszcze jedno, na Saint Dominique, kiedy chciała go zabić. Podejrzewam, że choć intensywne, to raczej krótkie Smile

Aletheia napisał:
Bo z tego by ogólnie wynikało, że ona uważa to zbawianie tatusiowej duszy za coś w zamian za jej spiracenie, czy cuś?

Coś w tym rodzaju. Robi to chyba i dla niego, i dla siebie.

Obejrzałam film drugi raz, więc wrócę jeszcze do paru kwestii.

Aletheia napisał:
A kto wino przyniósł i grajka zorganizował? Kto tu był persuaded a kto persuading?

Nawet Angelica się domyśliła, że cały ten trud zadał sobie tylko po to, żeby od niej wyciągnąć szczegóły rytuału. A to, że jakoś strasznie przy tym nie cierpiał... Laughing

Zostawienie Angeliki na wyspie - Jack zostawia jej pistolet, żeby strzeliła, wysyłając sygnał dla przepływającego statku - a statku się spodziewa, bo to uczęszczany szlak handlowy. Aż dziwne, że nie pomyślał o ognisku, rumu może nie było, ale drewno powinno wystarczyć...

A Angelika strzela za nim Laughing Laughing Laughing

Co robi dość ciężki kawałek z bitwy w AWE w lekkiej scenie z powozami? I utwór śmierci Becketta z syrenami? Muzyka denerwuje mnie nadal.

Angelika parodiująca Jacka wyszła świetnie Very Happy Zresztą nie tylko jego ruchy tam naśladuje, czynności też Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 21:29, 02 Cze 2011 Temat postu:

Marta napisał:
Zresztą nie tylko jego ruchy tam naśladuje, czynności też Very Happy

A jak go to wkurza...! Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 21:47, 03 Cze 2011 Temat postu:

Miałam na myśli również styl walki Very Happy

W ogóle, chcę już dorwać dvd i zatrzymać sobie film na tym papierze, co go ktoś pionowo trzymał w Londynie. Jestem ciekawa, co to jest, widać tam jakieś punkty, może wymienione winy Jacka? Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 22:44, 03 Cze 2011 Temat postu:

Pojawiało się to jako fotos już wczesną jesienią i zdaje mi się, że tam były nazwiska. A raczej tak się wszyscy wtedy domyślali, bo to dość niewyraźne było. Dlatego byłam zdziwiona, kiedy ostatecznie się okazało, że ta cała impreza jest tylko z powodu Jacka. Och, oczywiście on nie miałby nic przeciwko. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 23:03, 03 Cze 2011 Temat postu:

O, to faktycznie dziwne. Lista nazwisk trochę studzi mój zapał, ale... może przynajmniej był pierwszy? Laughing
Gdybyś kiedyś przypadkiem zawadziła o to foto, to wiesz... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 23:10, 03 Cze 2011 Temat postu:

Jest w tym temacie, co go unikałaś nie unikając, Laughing ale dzisiaj już się muszę odmeldować. Dobranoc!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 23:22, 03 Cze 2011 Temat postu:

Znalazłam Very Happy Nic, kurczę, nie widać, ale faktycznie wygląda to na nazwiska. (dla ciekawych - post z 5 listopada. Wczesna jesień Mr. Green)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
loQ
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 23 Maj 2011
Posty: 45
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Podkarpacie
Płeć: pirat

PostWysłany: Sob 14:36, 04 Cze 2011 Temat postu:

Uhu hu- ależ długi temat,. A ja w ogóle przegapiłem jakimś cudem cały ten dział. xD

Aż mi się nie chce czytać w całości tego tematu. Może potem dokończę.

Co do samego imienia "Serena" to celowo dano je przez "E" bo jeśli by zachować oryginalne imię, czyli mermaid Syrena (ciekawe skąd wzięli to imię ), to u nas było by syrena Syrena. xD Więc dali przez "E". Ale ogólnie Serena wg mnie całkiem dobrze brzmi. Wink

W każdym razie - film słabszy od poprzednich trzech, a do AWE to wg mnie w ogóle nie ma startu. W ogłe ten film był jakiś taki przewidywalny, powtarzalny - wszystko to już gdzieś widzieliśmy tak naprawdę. Fabuła też jakaś genialna nie była. Ratuje ją tylko totalnie nieprzewidywalne zakończenie. To ostatnie było fajne. I w ogóle to zakończenie było takie najbardziej zamknięte niż wszystkie poprzednie - zostało znacznie mniej wątków otwartych niż w poprzednich częściach - nie wygląda to tak, jakby chcieli robić kontynuację. A w poprzednich dwóch tak to wyglądało. W każdym razie tak mi się wydaje. Mimo wszystko wątek Sereny i Philipa zostawili otwarty i to mnie cieszy. Wink Ciekaw jestem co autor naskrobał w tym scenariuszu do piątej części (bo podobno już gotowy jest).

Wspomniałem już o postaciach, więc może dokończę. Jak powiedziałem w powitaniu nie ubolewam ani trochę nad brakiem Turnerów, bo IMO Serena i Philip są dużo fajniejsi. Ale to tylko moja opinia. Angelica - nie pasuje mi tu. Nie wiem czy to wina Penelopy czy ogólnie zaprojektowania postaci, ale ona mi nie pasuje do Piratów z Karaibów. Za to Czarnobrody jak najbardziej. Pewnie autorzy znowu pokuszą się o cudowne zmartwychwstanie i powróci on w 5 czy 6 części (zakładając, że powstaną).

Co do spraw technicznych, to poza Penlopą Cruz, to nie mam filmowi nic do zarzucenia. Wink Jak mówiłem ta Angelica wyszła tak nijako. A reszta była w porządku - muzyka, efekty specjalne itd. No - może trochę brakowało jakiejś fajnej sceny na morzy, walki czy coś takiego. Wink

Ogólnie 6,5/10, czyli jest dobrze, ale mogło być duuużo lepiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Emocje, nadzieje, wrażenia... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6  Następny
Strona 3 z 6


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin