Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Teatr

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Hobby
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 19:07, 30 Paź 2008 Temat postu: Teatr

Bardzo długo zastanawiałam się, gdzie mogłabym umieścić taki temat jak ten i twierdzę, że Tawerna jest do tego odpowiednim miejscem Very Happy Po tytule łatwo się już domyślić o czym będzie... Wink
Ostatnio teatr jest jedyną rzeczą dzięki której jeszcze udaje mi się w jakikolwiek sposób odreagować szarą codzienność Wink Nigdy nie spodziewałam się, że będzie to miejsce w którym aktualnie najchętniej mogłabym zamieszkać Laughing

Jedną z widzianych przeze mnie ostatnio sztuk jest „Baal” w reżyserii Anny Augustynowicz, grana w Teatrze Współczesnym.
Szłam do teatru po przeczytaniu przychylnych recenzji, nie spodziewałam się jednak, że sztuka ta zrobi na mnie aż tak ogromne wrażenie. Idąc, nastawiałam się już na typową „sztukę dla sztuki” - nie myślałam o niej jako o historii mającej swój początek i koniec, ale jako o nagromadzeniu uczuć uwolnionych na scenie.
W „Baalu” przedstawiona zostaje historia głównego (jak i tytułowego) bohatera. Powoli poznajemy jego życie, coraz mocnej zatapiając się w szczegółach. Od problemów z matką, konfliktu z przyjacielem, aż do, na czym skupia się duża część sztuki, jego kontaktów z kobietami. Wszystko to rozgrywa się w prawie nie widocznej na pierwszy rzut oka, złożonej z cieniutkich białych linii, klatce. Daje to sztuce wyjątkowy wyraz. Dzięki temu możemy poczuć hermetyczność i wyizolowanie się głównego bohatera. Nie są to jednak jedyne uczucia – nad wszystkim, co widzimy na scenie, musimy się zastanowić. Przytłacza nas ogromne nagromadzenie alegorii – od czarnego parasola, po wielkie, weneckie lustro stojące przez cały czas na scenie.
Do widza przemawiają same barwy spektaklu – na scenie pojawiają się jedynie czerń, biel i odcienie szarości.
Poza tym, co chyba jest jedną z najlepszych metod przemówienia do widza – muzyka w sztuce. Genialne połączenie wyklaskiwanego przez aktorów rytmu ze skrzypcami i małą orkiestrą siedzącą z tyłu sceny.
Według mnie „Baal” to niepokojące balansowanie między dobrym smakiem, a przekroczeniem jego granicy. Wędrówka od sacrum do profanum, którą polecam każdemu.

A co Wy sądzicie o współczesnym teatrze? Wink Jakie są Wasze przemyślenia, recenzje, opinie? No i przede wszystkim, najbardziej chyba nurtujące pytanie – kino czy teatr? Smile


Ostatnio zmieniony przez Mrs.Sparrow dnia Czw 19:12, 30 Paź 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Łapka
Nawigator


Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Shreveport, LA ;)
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 0:48, 31 Paź 2008 Temat postu:

Również od pewnego czasu chodziło mi po głowie, że na naszej kochanej Perle brakuje tematu właśnie o teatrze Smile Czyżbyś czytała w moich myślach (lub odwrotnie Wink ) Mrs.Sparrow?
Powiem szczerze, że pomimo usilnych chęci, w Szczecinie nie ma za bardzo gdzie pójść na spektakl. Chociaż nie. Inaczej. Pójść gdzie jest, tylko problem jest, że nie ma za bardzo na co.
Ostatnim spektaklem na jakim byłam było "Zdążyć przed Panem Bogiem". Byłam na tym razem ze szkołą w klasie maturalnej. Polonistka zabrała nas, żebyśmy nie musieli czytać lektury (choć ja już wcześniej przeczytałam ów książkę, jako że była mi potrzebna do prezentacji). Powiem, że nie udało się to aktorom, a było ich dwoje. Kobieta, grająca rolę Hanny Krall, oraz mężczyzna wcielający się w postać Marka Edelmana. Na początku aktorka pomyliła przyciski na pilocie i zamiast wywiadu z prawdziwym Markiem Edelmanem, z radia popłynęła bardzo skoczna muzyka. To pierwszy minus. Drugi minus to wyjątkowa sztywność. Widać było doskonale, że aktorzy nie odrobili chyba tej lekcji, kiedy mieli się nauczyć wcielać prawidłowo w poszczególne role. "Hanna" ani razu nie wstała z miejsca, tak jakby wrosła w krzesełko, a jej gra była strasznie sztuczna. Jej partner nie był wcale lepszy, choć ten już próbował coś zrobic, by jednak jakoś to wyglądało. Przechadzał się po scenie, próbował wciągnąć widzów w to co sie działo na scenie, częstując ciasteczkami, zadając pytania lub dając do przeczytania wiersz. Ostatnim minusem jaki pamiętam (i chyba najważniejszym - moim zdaniem) było to, że aktorzy strasznie pędzili z przedstawieniem. Starali się to jak najbardziej skrócić, co spowodowało, że spektakl zamiast prawie dwóch godzin trwał troszkę ponad godzinę. Przez to bardzo wiele istotnych w powieści faktów im umknęło. Aktorzy tłumaczyli się na koniec, że musza na pociąg zdążyć. Marna wymówka...
Nie podobało mi się to. Powieść zawarta w książce, tak ciekawa dla mnie, na scenie przeobraziła się w nudną historię, która nie trzymała się całości...

To tak tyle tytułem wstępu Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 2:07, 31 Paź 2008 Temat postu:

A może lepiej do "Hobby"? A jak się rozwinie to kto wie, kto wie...

W odpowiedzi na pytanie "kino czy teatr?" - zdecydowanie KINO!!! Z całym szacunkiem do teatru. Bezwzględnie gra sceniczna wymaga znacznie więcej od aktora i wspaniale jest mieć do czynienia z żywymi emocjami, choć to jednak luksus trafić na taką sztukę, taki seans. Wszak aktorzy też mają swoje dobre i złe dni. Czasem więcej w grze rzemiosła niż oddania duszy roli. Ale niewątpliwie pod tym względem teatr ma nad kinem przewagę - widz znajduje się w środku, często wręcz współtworzy to elektryzujące napięcie, jakie wyzwala się w półmroku sali. Ale - jak chodzi o moje oczekiwania wobec sztuki - na tym koniec prymatu teatru nad kinem. Z całym szacunkiem, jeszcze raz podkreślam. Lubię teatr. Ale tylko lubię. Teatr, ze swoimi ograniczeniami, nie jest w stanie dokonać tego, za co kino kocham najmocniej - tworzyć Światów. Alternatywnych rzeczywistości złożonych z malowniczych kadrów wyjętych czy to z innej epoki, czy to z rzeczywistości, która w realnym świecie w ogóle nie ma prawa się zdarzyć, z muzyki, z dynamiki akcji nieosiągalnej na deskach teatru (co nie znaczy, że nie lubię kina kameralnego, skoncentrowanego na dialogach - patrz "Libertyn"), z tych wszystkich drobnych detali, których na scenie po prostu nie da się wyczarować, a w kinie mają swoje znaczenie, które niepostrzeżenie wdziera się w życie... Kino jest magiczną sztuczką Wink.

Spośród spektakli teatralnych, które miałam przyjemność "na żywo" oglądać, najlepiej wspominam "Zabawę w koty". Główna bohaterka to kobieta mniej więcej 50-letnia, która od lat kocha pewnego mężczyznę - niespecjalnie nią zainteresowanego i niespecjalnie interesującego. Niemniej to z jego powodu nigdy nie ułożyła sobie życia, o co mają pretensje dorosłe córki. A ona kocha i już... I wyzwala przy tym na scenie tyle emocji, że wówczas, po raz pierwszy i ostatni, zalewałam się w teatrze rzewnymi łzami. Nie ja jedna zresztą. Owacjom na stojąco nie było końca... Chciałabym kiedyś jeszcze raz tę sztukę zobaczyć. Gdyby ktoś... gdzieś... wiecie, ja na moim końcu świata, odcięta od cywilizacji Very Happy. Dajcie mi znać!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizbeth Rackham
Artylerzysta


Dołączył: 08 Kwi 2007
Posty: 502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Helheim
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:59, 12 Lis 2008 Temat postu:

Teatr to obecnie jedno z moich największych zmartwień.
Przeczytałam ostatnio wymogi rekrutacyjne na PWST w Krakowie i moja pewność, że sobie poradzę, zachwiała się...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 11:48, 23 Lis 2008 Temat postu:

Łaał, Lizbeth - wybierasz się na krakowskie PWST? Shocked Kurczę - wymogi są tam straszne, ale jeśli masz taki cel - gratuluję i zarazem zazdroszczę odwagi. Skończyć tę uczelnię - to jest coś Wink Trzymam za Ciebie wszystkie moje kciuki! Very Happy

A teraz jeszcze wracając do tematu...
Wczoraj w niesamowity wręcz sposób (dzięki jednemu telefonowi Laughing) udało mi się wejść na jedyny grany we Wrocławiu spektakl "Cavewoman – Kobieta jaskiniowa". Co najśmieszniejsze mając okazję wybrać się ze znajomą, która po prostu dostała bilety na spektakl, do samego końca nie wiedziałam na co idziemy. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam plakat... Laughing
Biję się w pierś, że jako zdeklarowana fanatyczka Teatru Współczesnego nie miałam pojęcia co w tej chwili grane jest w Teatrze Polskim, więc moje zdziwienie było podwójne. A sam spektakl... Szczerze powiedziawszy spodziewałam się każdej dowolnej formy, ale nie tej. Pani Hanna Śleszyńska prowadząca monolog przez całe półtorej godziny była niesamowita Very Happy Nie było chyba nikogo, kto by się nie ubawił. Co prawda spektakl jest kierowany hmmm... jakby to powiedzieć... szczególnie do płci pięknej, jednak druga płeć bawiła się na nim równie dobrze Mr. Green Wszelkie porównania mężczyzny do rozsławionej przez spektakl elastycznej francuskiej bagietki powalały w swojej prostocie Laughing Tytułowa Cavewoman była rozgadana, pozytywna, a zarazem dzieląca się na scenie swoimi wszystkimi problemami i ośmieszająca osobników płci przeciwnej z którymi dane jej było w przeszłości obcować. I co chyba najśmieszniejsze - to właśnie ta płeć najgłośniej biła brawa Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savvy
Piracki Lord


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Desolation Row
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 14:47, 23 Lis 2008 Temat postu:

Uch... Ja mam jakiś uraz do T. Współczesnego - pewnie przez beznadziejną "Cafe Panikę", którą tam widziałam. Za to jeśli chodzi o inne sceny wrocławskie to uwwwwielbiam tą Na Świebodzkim Teatru Polskiego. Nie chadzam za często do teatru (finanse), ale nigdy mi się jeszcze nie zdarzyło, żeby sztuka wystawiana Na Świebodzkim mną nie wstrząsnęła, nie zachwyciła. Moje dwie ulubione - "Wszystkim Zygmuntom między oczy!" i "Mary Stuart".

A o teatrze ogólnie mogę powiedzieć, że lubię, ale z pewnością to nie on jest moją ukochaną Sztuką. Przede wszystkim, dlatego że zawsze, choćby nie wiem jak świetni byli aktorzy, choćby nawet było to zamierzone, czuję coś jakby hmmm posmak sceniczności Question Smile, jakiś dystans. Paradoksalnie, bo przecież teatr szczyci się tym, że nawiązuje bezpośredni kontakt z widzem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 15:07, 23 Lis 2008 Temat postu:

Savvy napisał:
Uch... Ja mam jakiś uraz do T. Współczesnego - pewnie przez beznadziejną "Cafe Panikę", którą tam widziałam.

Łoł... jak ja chciałam iść na ten spektakl! Shocked
Większość recenzji, które o nim przeczytałam, były pozytywne - że jest naprawdę niezła obsada i ponoć fajny klimat. Tak więc z ciekawości spytam - dlaczego beznadziejny? Wink (pytam, bo - jak to się mówi - nie wszystko napiszą w recenzji Laughing) Jak już mówiłam, sama niestety jeszcze go nie widziałem, ale z niecierpliwością czekam na styczniowy repertuar, tak że może jeszcze uda mi się wyrobić finansowo i nadrobić zaległości Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savvy
Piracki Lord


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Desolation Row
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 16:08, 23 Lis 2008 Temat postu:

Niestety, nie pomogę Ci, bo... nie pamiętam dlaczego mi się nie podobało Laughing Byłam na tym kilka lat temu i zostało mi w głowie tylko rozczarowanie, wspomnienie nudy i niechęć do Teatru Współczesnego, ale żadnych faktów, które mogłabym wykorzystać jako rzeczowe argumenty Wink Pamiętam jeszcze, że też się naczytałam o tej sztuce, dlatego miałam wobec niej wysokie oczekiwania i się gorzko rozczarowałam.

edit: Jako że nie mam (prawie) w ogóle pojęcia o teatrach krakowskich, mam prośbę o kilka słówek od Krakusów Smile Ciekawi mnie przede wszystkim charakterystyka scen/ teatrów, czyli czy grają klasykę, więcej nowoczesnych sztuk, a może są eksperymentalne? Zaintrygował mnie ostatnio Teatr Ludowy, który wystawia "Opowieść o zwyczajnym szaleństwie" Zelenki i nie wiem czego się spodziewać - w końcu to teatr w Hucie... Very Happy Coś mi mówi jednak, że niesłusznie tak niepochlebnie o nim myślę.

P.S. Pozwoliłam sobie przenieść temat, bo jak to tak, żeby się Teatr poniewierał w tawernie...? Wink


Ostatnio zmieniony przez Savvy dnia Nie 16:22, 23 Lis 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Nie 17:18, 30 Lis 2008 Temat postu:

A to ja sobie pogadam Wink.
Trzeba zacząć od tego, że na prawdziwy teatr dopiero teraz się otwieram. Wcześniej oczywiście bywałam na jakiś kukiełkowych sztukach ze szkołą, no ale jakoś mnie to nie fascynowało specjalnie. Ot, przeciętna rozrywka. Dopiero teraz zaczęłam się tym całym szumem wokól spektakli interesować. Od razu jednak zaznaczę, że generalnie teatr nie jest dla mnie jakimś ósmym cudem świata. Nie przekonuje mnie do końca, rzadko kiedy porywa i wciąga w swój wir przekazu. Brakuje mi tego filmowego realizmu, scenerii, akcji. Oglądając sztukę, traktuję ją dosyć lekko, swobodnie - nigdy nie podeszłam do żadnego spektaklu z uczuciem (nooo, poza jednym, jedynym w swoim rodzaju - ale o tym zaraz).
Reasumując - teatr na TAK, ale nic poza tym; żadnego zachwytu.
Jeśli chodzi o moje teatralne doświadczenia świadome, to jest tego może ze cztery. Bardzo mile wspominam sztukę o bodajże XVIII wiecznej Moskwie. Humorystyczna, z klasą i miłym klimacikiem. Dużo śmiechu i zabawy. Teatr STU się kłania Smile. Jakoś niedawno byłam rownież na "Romeo i Julii", rownież w STU, ale tym razem się zawiodłam. Historia uwspółcześniona i jak dla mnie zupełnie bez żadnego czaru. To mnie lekko podłamało. Bardzo świeżym doświadczeniem jest wczorajszy wypad do sławnego teatru im. Juliusza Słowackiego na "Wesele". Pomijając sam zachwyt nad teatrem to polecam sztukę. Ja co prawda, nie znając perfekcyjnie fabuły byłam troszku zdezorientowana, ale przedstawienie jak dla mnie bardzo udane. Z werwą zrobione! Smile.
Jednak najważniejszym doświadczeniem z tego zakresu kultury było dla mnie uczestnictwo w polowej sztuce, w Suwałkach - "Czas Matek" teatru Ósmego Dnia. Ach, wciąż brak mi słow by opisać tamto przeżycie. To było coś obłednego, nienormalnie fantastycznego, niemalże dotknięcie Absolutu. Teatr pod gołym niebem, z gwiazdami nad głową, ograniczona ilość słów - muzyka, gesty, uczucia porywały człowieka. Ach! Cudowna chwila, oby takich więcej.
Savvy, mimo mojego stałego zamieszkania w Krakowie, nie czuję się kompetentna by odpowiedzieć na Twoje pytania w kwestii teatrów krakowskich. Za mało się znam...Często bywam w teatrze STU, na rożnorodnych sztukach. Bardzo lubię ich salę, gdzie widownia siedzi z trzech stron, scena jest jakby w środku. Ma się wrażenie, że JEST się w tej sztuce, co jest bardzo ciekawym uczuciem. W Ludowym nigdy nie byłam, ale nie razilabym się jego umiejscowieniem. Słowacki polecam - przynajmniej po to by zobaczyć wnętrze. Bagatela i Groteska to bardziej dziecięce, ale i tam się znajdzie coś ciekawego. No, a Teatr Stary też jest póki co dla mnie obcy.
Tyle wiem (przepraszam, ze tak maławo) Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 18:53, 20 Mar 2009 Temat postu:

"Sztuka Kaspar nie pokazuje, jak JEST NAPRAWDĘ czy BYŁO NAPRAWDĘ z Kasparem Hauserem. Pokazuje ona, co JEST MOŻLIWE z kimś. Pokazuje, jak można mówieniem doprowadzić kogoś do mówienia"
Didaskalia sztuki "Kaspar" Petera Handkego

W ramach przypomnienia - Kaspar Hauser to znaleziony w XIX wieku w Norymbergi jeden z pierwszych przykładów tzw. dzikiego dziecka. Nie umiał mówić, prawidłowo się poruszać. Jedynym zdaniem które wypowiadał to "Chce być jeźdźcem jak mój ojciec". Prócz tego potrafił jeszcze krzyczeć: "Koń, koń!" i podpisywać się. Wkrótce, po odnalezieniu, podano go procesowi socjalizacji. Kiedy nauczył się już wystarczająco mówić, opowiedział swoją historię. Przez całe swoje życie trzymany był w piwnicy, jedyne co miał to figurka drewnianego konika, którym się bawił. Kiedy ktoś chciał ściąć mu włosy, przebrać go, wykąpać - podawano mu środek nasenny, tak, że nigdy nie widział nikogo, kto się nim "zajmował". Gdy po raz pierwszy wyprowadzony został na światło dzienne, zemdlał z szoku.
Jego śmierć nastąpiła w bardzo dziwnych okolicznościach. Pewnego dnia, kiedy Kaspar "potrafił już żyć" zwabiono go do ogrodu. Zabito go wbijając mu nóż w brzuch. Koło ciała znaleziono czarną portmonetkę z karteczką z napisem "Kaspar by mnie rozpoznał" i inicjałami. Do tej pory nie wiadomo, kogo tak naprawdę potrafiłby rozpoznać Kaspar.

Wracając jednak do teatru - co najważniejsze - teatralny "Kaspar" nie jest opowieścią historyczną. To historia o zagubionym mężczyźnie, który ma swoje jedno zdanie "Chcę stać się taki, jaki był kiedyś ktoś inny.". Za tym zdaniem Kaspar może się schować, po nim można go rozpoznać, dzięki niemu znajduje odpowiedź na swoje własne pytania. Dzięki niemu żyje. I wcale nie jest nieszczęśliwy. Ma coś dzięki czemu wie, że jest Kasparem. Mówiąc "Chcę stać się taki, jaki był kiedyś ktoś inny." może spytać się o pogodę, może powiedzieć jak się czuje i opisać otaczający go świat.
Jednak w sztuce, prócz Kaspara pojawia się również trójka podpowiadaczy, którzy niczym nauczyciele uczą Kaspara mówić. Co ważne jednak, uczą go słów, nie tłumacząc mu ich. Kiedy Kaspar widzi śnieg, wszystko inne, co jest białe, jest dla niego śniegiem.
Na początku podpowiadacze igrają z mężczyzną. Wołają go po imieniu, powtarzają jego zdanie przeinaczając słowa. Sprawiają, że Kaspar zaczyna się gubić.
Następuje przełomowy moment. Kspar zaczyna operować słowami. W tym momencie, wspomniany autor sztuki, jak i pani reżyser (Barbara Wysocka) pokazują czym tak naprawdę jest słowo. Nie jest dźwiękiem, tylko przybraną weń emocją. Kaspar zaczyna używać słów, których nie rozumie. Plącze się, nieprawidłowo składa zdania, używa wyrazów nie mających sensu. Poznaje świat.
W końcu, dzięki podpowiadaczom, Kaspar się zmienia. Zaczyna rozumieć co mówi. Poznaje coraz więcej słów, dociera do niego coraz więcej treści. W końcu sam zaczyna mówić. Teraz jest już to mowa prawidłowa. Kaspar myśli i mówi to co myśli. Potrafi się przedstawić, wymienić swoje zalety, opowiedzieć o swym życiu, uśmiechać się, gawędzić. Wybielił swoją osobowość. Teraz jest kimś, kim jest każdy. Jego droga przez naukę słów osiąga apogeum. Teraz Kaspar, w oczach innych, nie jest już zwierzęciem. Teraz jest człowiekiem. Zyskał w oczach podpowiadaczy tym, że potrafi porozumiewać się słowami.
Jednak z całej sztuki wypływa jedno pytanie: czy warto było?

Jeśli chodzi o oprawę spektaklu - jeszcze nigdy nie zawiodłam się na WTW - i nie zawiodłam się również tym razem. Jako, że "Kaspar" grany jest na Scenie na Strychu, jak zwykle wprowadzona została pewna innowacja. Tym razem widzowie siedzą wzdłuż sali przez, co scena rozciągnięta na najdłuższej ścianie nabiera zupełnie innego kształtu.
Dekoracje ograniczono do minimum. Za aktorami rozciągał się dwukondygnacyjny metalowy stelaż, a rozciągnięta na jego środku zielona siatka sprawiła, że wyglądało to jak fragment budowy. Prócz tego, na scenie zagościł stary adapter, dwa stoły, kilka krzeseł, lodówka i cztery mikrofony. Po raz kolejny ograniczone rekwizyty pozwoliły skupić się na emocjach, a nie kazać wypatrywać aktora z porozstawianych na scenie mebli.

Jeśli natomiast chodzi o aktorów... W mojej skromnej opinii, rola Kaspara jest NAJLEPSZĄ w dorobku Szymona Czackiego. To co pokazał na scenie powaliło na kolana. Trudno jest widzowi wyjść z podziwu nad emocjami nad którymi świetnie panował. Dzięki niemu Kaspar był postacią rozmazaną i zarazem nakreśloną niesamowicie grubą linią. Kasparowskie słowotoki w ustach p. Czackiego brzmiały naturalnie. Szokowały swoją niewinnością, kiedy to z widowni obserwowaliśmy jak słowa "każdy powinien" zamieniły się na słowa "każdy musi".
Tomasz Cymerman - jako jeden z podpowiadaczy - zagrał postać która mimo naturalnego bycia w cieniu Kaspara, momentami wybijała się na pierwszy plan. Trudno jest mi nie powiedzieć, że rola ta zagrana była niesamowicie "charakterystycznie". Nie jest to jednak, broń Boże, wada. Mówiąc "charakterystycznie" mam na myśli "z odpowiednimi sobie smaczkami". Wystarczyło aby w odpowiednim momencie przestawił butelkę z jednego miejsca na drugie, czy wzruszył ramionami, żeby dzięki jego osobie przez widownie przemknął lekki chichot. Trudno jest mi być obiektywną w mojej ocenie, zważywszy, że jest to mój ulubiony aktor. Niemniej jednak, dodam jeszcze, że oczekiwałam jego popisu i nie zawiodłam się.
Marta Malikowska-Szymkiewicz okazała się dla mnie miłą niespodzianką. Wcześniej widziałam ową panią na scenie tylko raz, więc ponowna obserwacja jej gry aktorskiej była przyjemnością. Jako jedna z podpowiadaczy, najbardziej zbliżyła się do Kaspara. Uspokajała go, pokazywała mu świat, pozwoliła aby się jej zwierzył. To właśnie jej Kaspar wyznał swoje myśli. Jako podpowiadacz ukazała dwa oblicza - kobiety delikatnej, roztaczającej opiekę nad Kasparem oraz wyrachowanej nauczycielki, która wyzbywszy się uśmiechu, tłumaczy mężczyźnie jak poprawnie używać słów. To również od jej "monologu" (recytowanych didaskaliów) zaczyna się sztuka co daje widzom uczucie ciągłości. Aktorka mówi już gdy widzowie wchodzą i zajmują miejsca. Jej głos nie jest jednak wyraźnie słyszany w sali bo głośniki ustawione są na korytarzu przez co mamy uczucie otaczających nas zewsząd słów.
Jeśli chodzi o ostatniego z aktorów, trzeciego podpowiadacza - Macieja Prusaka, od początku był on największym zaskoczeniem. Jako aktor Wrocławskiego Teatru Pantomimy, znany jest raczej z gestu niż ze słowa. Niestety nie jestem w stanie porównać jego występu do żadnego innego z jego występów poprzednich. Wiem jednak, że jego rola w "Kasparze" przysparza konfliktów - dla jednych pokazał on klasę i udowodnił, że prócz mowy ciała, umie również zajmować się słowem. Według innych natomiast po prostu "mu nie wyszło". Ja jednak twierdzę, że jego rola w niczym nie odbiegała "od standardów" wyznaczonych przez pozostałych podpowiadaczy. Od samego początku aktor pokazał silny charakter i - moim zdaniem - udowodnił, że słowem operuje równie sprawie jak gestem.

Podsumowując już: trzymiesięczne oczekiwanie na premierę zostało wynagrodzone. I to z nadwyżką. "Kaspar" to jedna z NAJLEPSZYCH sztuk, które dane mi było zobaczyć. Teraz z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie bez przyczyny drugim tytułem spektaklu jest "Tortura mówienia". Jest to najwspanialsza tortura, jaką Wrocławski Teatr Współczesny mógł zaserwować.

Zwiastun Kaspara:
http://www.youtube.com/wteatrw

Informacje o sztuce:
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Mrs.Sparrow dnia Pią 18:56, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 18:18, 26 Wrz 2009 Temat postu:

Savvy napisał:
Uch... Ja mam jakiś uraz do T. Współczesnego - pewnie przez beznadziejną "Cafe Panikę", którą tam widziałam.


Achhhh, Savvy - jestem prawie "świeżo" po "Cafe Panice" (22.09) i... jestem nią zachwycona! Oczarował mnie jej klimat. Pierwszy raz zobaczyłam w WTW aktorów śpiewających na żywo (zazwyczaj jak już ktoś śpiewał był to jakiś zespół np. Mass Kotki w "Księdze Rodzaju 2"). Spektakl okazał się dla mnie najlepszym rozpoczęciem nowego sezonu jakie tylko mogłam sobie wymarzyć Smile Energia, muzyka, lekki absurd i tona surrealizmu - mniam! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 21:36, 12 Lut 2010 Temat postu:

Będzie zło, bo będzie double-post! Twisted Evil
No nic - z takiej okazji można Laughing

Wczoraj udało mi się w końcu pójść na "HAIR" do wrocławskiego teatru Capitol (teatr muzyczny). Luuuudzieee! Biletów na pierwsze sektory nie było już do końca marca (a dzwoniłam pod koniec stycznia), ale się fuksem udało! Twisted Evil
Powiem szczerze, że bardzo, ale to bardzo się bałam tego spektaklu - nie chciałam zmasakrować świętości Smile Ale powiem... nie było źle Wink A nawet... było tak maksymalnie pozytywnie! Na koniec wszyscy (łącznie z publicznością, of course!) zaczęli śpiewać! Achhhh! Rolling Eyes

Mimo że fabuła była inna (kilka rzeczy było zmienionych, bohaterzy nieco "przemieszani") to jednak nie wyszło to na złe. A piosenki przetłumaczone na polski też nie okazały się katastrofą Wink Znalazły się tam translatorskie smaczki, a energia grupy i prze-prze-przecudowna dekoracja zrobiła swoje Wink

Jeśli ktoś ma szansę - polecam się wybrać. Rzeczywiście, nie jest to to co film, ale ogląda się (i słucha!) naprawdę przyjemnie Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Mrs.Sparrow dnia Pią 21:38, 12 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 12:12, 13 Lut 2010 Temat postu:

Ach! Zazdroszczę, choć obawy miałam podobne. Niestety, nie dane mi było ich rozwiać, bo wyjechałam z Wrocławia na dzień czy dwa przed premierą (a tak niewiele brakowało! utknęłam tam przecież na 3 tygodnie przez ten śnieg). Skoro polecasz, to na pewno nie omieszkam się wybrać do Capitolu jeśli w czasie mej następnej wizyty w Breslau nadal będą mieć "Hair" w repertuarze Smile

A przy okazji - wszyscy znajomi z moich stron polecają mi "Niżyńskiego". Nie wiem, czy ten monodram wystawiają na wrocławskich deskach - podobno zdarza się gościnnie w innych miastach (w Łodzi w Teatrze Jaracza). Gdybyś miała, Mrs Sparrow, okazję, to chyba warto zobaczyć. Głupio polecać coś, czego się nie widziało, ale ja się z tym "Niżyńskim" ciągle mijam, to może Ty będziesz mieć więcej szczęścia - i podzielisz się wrażeniami Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Hobby Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin