Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Kącik artystyczny

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Hobby
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:17, 19 Mar 2008 Temat postu:

Aaach! Wzruszyłam się! Kiedyś miałam przyjemność zdobywać Srebrny Kamerton w Bydgoszczy Very Happy. Nie załapałam się wprawdzie na złote czasy Złotych Kamertonów chóru Cantemus, ale i tak byłam dumna będąc jego cząstką. To był jeden z najlepszych chórów amatorskich w Europie, chlip, chlip...

Kaileenka! Milknę i czekam w napięciu na ciąg dalszy. Bo jakże wydawać sądy o dobrze zapowiadającym sie dziele po przeczytaniu zaledwie wstępu? Cool. Na razie powiem tyle (znów kiwając Laughing) - ta miniaturka z drzewem jest genialna. Świetna metafora, bezbłędnie napisana. Inspirująca i poruszająca. Zapada w pamięć. Tego mi było brak w pierwszym tekście. No to ostrzę zęby na resztę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:43, 19 Mar 2008 Temat postu:

A ja teraz mogę? Zawstydzony Konwersacji ręki z okiem ciąg dalszy, dzisiaj przyniosłam dwa ptaszki. Very Happy

Dziób poprawiany a i tak za długi. Wrona jakaś wyszła, a nie szanujący się orzeł... Pierwszy raz się cieszę z niedoskonałości skanera, bo zjadł ślady poprawek.
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Z tego jestem bardziej zadowolona, bo lewe skrzydło nawet podobne do skrzydła, a w rysowaniu zanosiło się na katastrofę... O dziwo, nawet wyszło światło, czym już jestem ciężko zdumiona. Gorzej, że jakoś nie miałam lepszego pomysłu jak uciąć prawe skrzydło. W dodatku źle je osadziłam, więc grzbiet wyszedł za szeroki. Strasznie mi zależało, żeby nie spaprać tej cudnej puchatości kryzy, wyszło średnio, ech...
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]

Liczę na komentarze. Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizbeth Rackham
Artylerzysta


Dołączył: 08 Kwi 2007
Posty: 502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Helheim
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:58, 19 Mar 2008 Temat postu:

Mi się podoba... Fachowych opinii nie udzielę, bo sie nie znam za bardzo...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 22:23, 20 Mar 2008 Temat postu:

Aletheia - oba ptaki bardzo mi się podobają Very Happy
Drugi ma naprawdę dokładnie rozrysowany światłocień na skrzydłach - jak żywy Wink


Ostatnio zmieniony przez Mrs.Sparrow dnia Czw 22:44, 20 Mar 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Czw 22:33, 20 Mar 2008 Temat postu:

Kaileena - Niesamowity wstep. Wciągający i ciekawy. Nie mogę się doczekać ciągu daleszego. Zazdroszczę Ci talentu, właściwie tak wielu talentów, uzdolniona dziewczyno! Very Happy

Aletheia - Ładne ptaszki, ale mnie brakuje tam mocniejszych barw. Jakoś dla mnie są za białe.
Ale co ja mówię - jam laik totalny Smile Nie znam się.

I wiecie co ? Chyba dojrzałam do tego by zaprezentować swoją twórczość, choć w sumie twórczość to za duże słowo. Bardziej - coś, co napisałam, piszę.
Głupio mi tak trochę to robić, bo tyle mamy tu geniuszy i talentów, że aż szkoda to kalać moim tekstem, ale...pokażę się od tej strony, mimo konsekewncji Wink
Zadanie na j.polski. Absurdalny wiersz.

Śmiertelny spacer Śmierci

Ciemną ulicą podąża Śmierć,
ubrana w kolorowe ciuszki,
elegancka - choć bez muszki.
Uśmiechnięta.
Pędzi na bal maskowy,
Śmierć przebrana za Śmierć.
Wesoła.

Dalej, inna Śmierć podąża...
Ślepa na złość i nienawiść,
spogląda z zadowloeniem na kłótnię.
Głucha na klamstwo i morderstwo,
słyszy takowe zza okna.
Idzie Śmierć na bal maskowy
i wczuwa się w nadchodzący tragizm.
Uśmiechnięta - ironicznie.
W reku trzyma tępą kosę,
którą ścina łby - klasycznie.
Kocie łby uliczne.
Biedne koty...

Jedna z nich, ta wesoła,
patrząc na zegar, zamknęła oczy
- teraz już nic mnie zaskoczy!
Stojąc, ruszyła szybciej.
Czerwony kapelusz powiewal na wietrze.
Zbliża się północ, mroczna pora,
skręciła w lewo...
I zniknęła.
W objęciach drugiej damy cichnie...
Śmierć porwała Śmierć.
Bal maskowy u Lucyfera...
Tam prowadzi tylko jedna droga
- Śmiertelna.
To magiczna sfera.

Czerwony kapelusz leży w ciemnościach,
karta damy pikowej unosi się na wietrze.

Była Śmiercią ?
Przebierańcem ?
Nazywała się Ironia Śmierć,
wczoraj wieczorem szła na bal do Lucka.
Skręciwyszy w ul. Śmiertelną zniknęła.
Kim naprawdę była ?
Czy to wszystko sobie wyśniła ?

Ciemną ulicą podąża Śmierć,
ubrana w czarne ciuszki.
Smutna i samotna,
chwilowo bezrobotna.
Z czerwonym kapeluszem w dłoni
i z damą pikową.
Usta układają się w słowa:
Moje ziemskie alter-ego.
Mam już dosyć tego!

Takie cuś. Osobiście jestem z tego zadowlona, mimo niedoskonałości.
Lubię ten wiersz.
Enjoy Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 22:56, 20 Mar 2008 Temat postu:

Och! Ach! Aj! Jakie to bułhakowskie! Świetne, Elizabeth! Ja chcę więcej Twoich "absurdalnych" wierszy!

A! Jeszcze ptaszki Alethei Smile. Mniej żywe jakieś niż miś, ale jestem pod wrażeniem wierności odwzorowania. Pod wielkim wrażeniem!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 23:46, 20 Mar 2008 Temat postu:

Jest jakiś fajny nastrój w tym wierszu. Czuć, że to ma sens. Nie każcie mi tylko tłumaczyć jaki, późno już a ja po całym dniu w pracy. Very Happy Znaczy się, nic nie zrozumiałam, ale czułam że mi się podoba. Very Happy

Aha, a to mnie zachwyciło:
Elizabeth napisał:
Śmierć przebrana za Śmierć.

Cudo! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Pią 12:13, 21 Mar 2008 Temat postu:

Dziękuję serdecznie Embarassed

Może jeszcze tu kiedyś wrócę, z kolejną dawką wiersza Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 13:31, 21 Mar 2008 Temat postu:

Elizabeth - zatkało mnie - świetny wiersz Very Happy Ma niesamowity klimat.
Elizabeth napisał:
Idzie Śmierć na bal maskowy
i wczuwa się w nadchodzący tragizm.
Uśmiechnięta - ironicznie.
W reku trzyma tępą kosę,
którą ścina łby - klasycznie.
Kocie łby uliczne.
Biedne koty...

Jak dla mnie fragment - cud, miód i orzeszki Wink
No i ten absurdalny, wręcz ironiczny temat... A ostatnia zwrotka - świetna, pouczająca rymowanka o życiu Śmierci na ziemi Very Happy
Krótko mówiąc, Elizabeth - talent nie może się zmarnować, musisz stanowczo zacząć pisać wiersze! Very Happy


Wczoraj wieczorem, no właściwie już w nocy, dopadła mnie wena. Nie miałam lepszego pomysłu, niż przelać ją na papier. Oto jej skutek:

* * *

Otwieram drzwi na balkon. Jest chłodno.
Odnoszę wrażenie, ze wiatr zdążył zrzucić już wszystkie liście z pobliskich drzew. Wszystkie, oczywiście, na te cholerne balkonowe kafelki. O właśnie - kafelki. Musiałem być idiotą zgadzając się na ten kolor. Chociaż właściwie, jakby się zastanowić, świetnie pasują do mojego życia. Szare i brudne.
Przechodzę przez framugę. Stawiam stopę na jednym z kafelków. Zawiał wiatr. Nie - jest za zimno. Potrzebuję czegoś na rozgerzwkę. Odwracam się i wchodzę do pokoju. Balkon zostawiam otwarty. Wiatr - ten sam, który zrzucił liście na kafelki, teraz targa zasłonami. Czy nawet on nie może dać mi spokoju?
Przechodzę przez pokój. Butów nie zdejmuję - era, kiedy Ona za każdym razem upominała mnie, żebym nie brudził butami jasnego dywanu, już minęła. Kto w ogóle kupuje jasny dywan do salonu...?

Otwieram barek i szukam. Whisky. Taaak - jedyne czego teraz mi do szczęścia potrzeba. Zatrzymuję wzrok nad barkiem. Na mahoniowej półce stoi ramka. Beżowa - no tak, Ona była pedantką - ramka pod kolor dywanu, to coś na co dopiero teraz zwróciłem uwagę. W ramce zdjęcie. Na zdjęciu uśmiechnięta twarz. Ona. Znów Ona.
Nie pozostaje mi nic innego jak wybuchnąć ironicznym śmiechem. Kto by pomyślał, ze dorosłemu facetowi nawet taki głupi obrazek może wzburzyć krew w żyłach. To powinno być stosowane jako terapia. Czy mężczyzna jest zmęczony, ospały? - pokaż mu zdjęcie byłej żony. Voi la!

Zamykam barek, jednak nie mogę oderwać od Niej wzroku. Patrzy na mnie tymi samymi zielonymi oczyma, którymi spoglądała na mnie jeszcze dwa lata temu.
Zawsze sądziłem, że byliśmy dobrym małżeństwem. Tak - "sądziłem" - użyłem czasu przeszłego nie przez przypadek.
Pamiętam ten dzień jak dziś. Nie było za ciepło - liście zaczynały opadać. Od dłuższego czasu wiedziałem, ze sprawy z Nią nie układały się za dobrze - ale żeby rozwód? Chce mi się śmiać - przypomniałem sobię minę jej matki, kiedy usłyszała od Niej wieści o naszym rozstaniu. Ta jej paplanina na temat tego, że przysięgaliśmy sobie miłość przez Bogiem, a teraz po niechrześcijańsku zrywamy przysięgę. Nic tylko się śmiać.
Ale... o czym to ja mówiłem...? No tak - ten dzień, dzień rozwodu. To był czwartek. Oczywiście nie obyło się bez kłótni. Rozstaliśmy się i bezskutecznie wciąż, dzień po dniu, próbowaliśmy zamazywać naszą przeszłość. Dlaczego bezskutecznie? Niech dowodem będzie chociażby ta cholerna ramka w dywanowym kolorze. Ona była wszędzie. Ona jest wszędzie. Od tego się nie ucieknie. Chociaż...

Wziąłem whisky. Szukam szklanki. Nigdzie nie mogę jej znaleźć. A zresztą - po co mi szklanka? Znów podchodzę do otwartych na oścież drzwi balkonu. Jak na ironię - liści jest jeszcze więcej. Tak, tak wietrze - nie żałuj sobie!

Stoję w drzwiach. Pociągam pierwszy łyk z butelki. I kolejny. Powoli czuję, jak alkohol wędruje po moim ciele zostawiając miłe mrowienie. Achhh... znajome uczucie. Tak samo było wtedy, gdy Fred umarł. Fred - wiecie przecież - kumpel od podstawówki. Och, przepraszam - teraz już ex-kumpel. Nie, nie pokłóciliśmy się. Już nawet nie zdążyliśmy - teraz Fred wącha kwiatki od spodu. Niech Bóg ma go w swojej opiece...
Kiedy dowiedziałem się o jego śmierci pierwsze co przyszło mi do głowy to alkohol. Morze alkoholu. Śmierć przyjaciela - najlepsza okazja, żeby zalać się w trupa. Wtedy postanowiłam, ze zostanę alkoholikiem. Tak, tak - alkoholikiem. Skoro dzięki jakiemuś mocniejszemu trunkowi zapominam o Bożym świecie, to dlaczego nie zamienić tego w hobby? Ale, jak to z hobby bywa, z przyjemności przerodziło się w wojnę toczoną przeciwko samemu sobie.
Pamiętam dzień, kiedy powiadomiono mnie o wypadku Freda. Wracał nocą do domu. Nietrzeźwy. Wjechał w drzewo. Nie było szans na uratowanie. Ściślej mówiąc - nie było już nawet co zbierać z jezdni.
To było rok po tym jak rozstałem się z Nią. W ponury, deszczowy czwartek.

Przyszła pora, żeby przekroczyć próg balkonu. Stawiam prawą stopę na szarym kafelku. Potem lewa stopa. Hop - i jestem na balkonie. To nie było takie trudne. Podchodzę do czarnej balustrady. W dłoni wciąż ściskam butelkę. Spoglądam na nią i ze zdziwieniem stwierdzam, że mój stan wskazuje na to, iż powinna ona zawierać w sobie o wiele mniej alkoholu, niż zawiera obecnie. No ale cóż - przynajmniej w tym szczęście mi sprzyja - jak na razie wypiłem mniej, będzie więcej do wypicia za chwilę.
Zawiał wiatr. Echhh, zaczynam się z nim zaprzyjaźniać. Jako nowemu kumplowi wybaczę mu nawet liście na kafelkach. Jednak nie - on chyba jednak nie chce się ze mną przyjaźnić. Wieje coraz mocniej.
Czuje jak jego chłodne macki prześlizgują się po moim ciele. Poluzowałem krawat. Jeszcze tylko ostatni łyk z butelki. No dobrze - jeszcze jeden, ale obiecuję - ten był ostatni.
Widzę jak ptaki przefruwają z jednego drzewa na drugie. Jakie to piękne. Ile siły muszą mieć one w tych swoich skrzydłach. Echhh.. chyba zaczynam już bredzić.
Jeszcze bardziej poluzowałem krawat. Gdyby nie to, chyba bym się udusił. Czuję się uwięziony we własnym ciele.

Rozkładam ramiona. Otwieram dłonie. Butelka whisky wypada mi z prawej ręki. Złotawy płyn rozlewa się po kafelkach. Szkło rozprysło się na tysiące drobniutkich odłamków, błyszczących od odbijającego się w nich wrześniowego słońca. Zamykam oczy. Wiatr wciąż wieje. Czuję się jak ptak. Taki mały wśród otaczającego mnie zła. Jestem lekki jak piórko. Podnoszę głowę do góry. Chcę, żeby wiatr mnie porwał. Teraz, szybko, natychmiast! Chcę szybować, chcę wreszcie cieszyć się życiem. Ale nie, chwileczkę... Może skoro nie mogę cieszyć się życiem, mogę...
Rozchylam powieki i spoglądam w dół. Jestem przyciśnięty do barierki. Pod spodem rozciąga się alejka wysypana żwirem. I trawa. Mnóstwo trawy. Ale trawa to rzecz za przyziemna dla mnie. Dla ptaka. Ile mógłby trwać mój lot?
Cholera. Telefon dzwoni. Taka piękna chwila przerwana głupim sygnałem. Czar pryska. Otwieram oczy i sięgam do kieszeni. Spoglądam na wyświetlacz oczekując kolejnego telefonu od banku. W sprawie niezapłaconych rachunków, ma się rozumieć. Człowiek ma tyle na głowie - kto przejmowałby się głupimi bankowymi papierkami? Oczywiście miałem rację. Odrzucam połączenie.
Coś mnie kusi i z zaciekawieniem spoglądam na dzisiejszą datę wyświetlającą się na telefonie. 14 września. Czwartek.

Wiatr wieje jeszcze silniej. Hmmm.. na czym to ja skończyłem. Ach tak... ciekawe, ile mógłby trwać mój lot..?

* * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 14:37, 21 Mar 2008 Temat postu:

Jak ja się cieszę, że coraz tu więcej słowa obok obrazów! Ostatnio nawet jakby więcej słowa... Smile

Mrs.Sparrow, czy ja już mówiłam, że świetnie tworzysz klimat? Zmarzłam od tego wiatru Smile. Coraz bardziej podoba mi się to, jak piszesz. Gdybym wyłączyła zupełnie krytyczny zmysł, co mi sie uruchamia ilekroć widzę, że ktoś tu wstawił jakiś nowy tekst, to właściwie nie miałabym nic do dodania. Płynie się przez tę scenkę z zapartym tchem. Taki drobiazg, etiudka, namalowany paroma kreskami portret pewnego nieudacznika, a przyglądałam się uważnie każdemu szczegółowi i... stało się to właśnie, co - moim zdaniem - powinno się wydarzyć nad literaturą. Zaczęło mnie obchodzić, co się z tym człowiekiem stanie, choć tak niewiele o nim wiadomo.

A ujmując rzecz zmysłem krytycznym, popracuj nad wyważeniem pojedynczych zdań. Nad ich melodią. Nad tym, żeby nie było w nich ani za dużo, ani za mało. Żeby nie było nazbyt poetycko i mętnie, ani nazbyt ewidentnie i "szkolnie". Drobiazgi. Na przykład:

Mrs.Sparrow napisał:
Widzę jak ptaki przefruwają z jednego drzewa na drugie. Jakie to piękne. Ile siły muszą mieć one w tych swoich skrzydłach.


Tu jest, jak dla mnie, stanowczo za dużo słów. Jest jeszcze parę takich momentów, ale ogólnie rzecz biorąc - dobre! Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Pią 16:51, 21 Mar 2008 Temat postu:

Dziękuję Mrs. Sparrow Smile

Cytat:
Jeszcze bardziej poluzowałem krawat. Gdyby nie to, chyba bym się udusił. Czuję się uwięziony we własnym ciele.


Ogromnie mi się podoba. Uwięziony we własnym ciele. Kojarzy mi się z filmem "Motyl i Skafander". Nie oglądałam, ale tak mi się kojarzy...

Taak...jest klimat, mnie też się zimno zrobiło. Ładnie, ładnie - podoba mi się.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 18:15, 21 Mar 2008 Temat postu:

Naprawdę bardzo Wam dziękuję Very Happy
Wciąż staram się pozbyć tej "szkolnej sztywności" która pojawia się zawsze, ilekroć usiądzie się nad kartką. A co do budowy zdań i wciskanych do nich słów - na pewno nad tym popracuję Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karottka
Zejman


Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 11:21, 22 Mar 2008 Temat postu:

Życie bywa piękne, bywa też udręką
i uderza w nas jak narzędzie w sprawcy ręku.
Boisz się z domu wyjść - chociaż na chwilę,
zamykasz się w pokoju, gdy usłyszysz: ,,Zabiję"
wymawianych przez ludzi, którzy kipią agresją
i wyładowują się... W pracy... Z niewątpliwą pasją.
Mieszkasz w domku jednorodzinnym i wychodzisz,
jednak furtki otworzyć się boisz.
Dlatego życie to istna udręka,
którą uderzyło w ciebie narzędzie w sprawcy ręku.
A piękne? Czemuż takie ma być?
To dlatego, że każdy kocha żyć.
Jednak życie na plusach nie polega
ani na tym wszystkim, co do ciebie przynosi kolega.
O nie... Życie jest jednoznaczne, o dwuznacznym dwóch ciał pokroju...
Żyjesz po to, żeby umrzeć... Wiecznie spocząć w pokoju...

Scarlett uważa, że to jest rewelacyjny wiersz... Normalnie pierwszy raz spotykam sie z taka opinią xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 12:19, 22 Mar 2008 Temat postu:

Bo to prawda Very Happy bardzo mi się podoba Wink ja nigdy nie miałam cierpliwości do wierszy Laughing dlatego nigdy żadnego nie napisałam Very Happy bardziej wole książki i scenariusze Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karottka
Zejman


Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 14:16, 22 Mar 2008 Temat postu:

Ta... Ośmielę się powiedzieć, że to jedyny z prawie 9 wierszy, który został napisany z taką precyzją Wink.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 18:54, 22 Mar 2008 Temat postu:

To ja może wkleję tu swoje wypociny Very Happy pierwszy rozdział mojej nowej powieści Wink Licze na obiektywne i szczere opinię Wink :

1.

Lady Rochester stała w oknie wpatrzona w napływającą falę ludzi przybywający na debiut jej młodszej siostry Cecylli. Nie wiedziała czemu, ale odczuwała dziwne zdenerwowanie, które jeszcze nigdy jej nie towarzyszyło, przy tego typu zabawach. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę... - rzuciła przez ramię.
- Lady Rochester! Dlaczego pani jeszcze nie jest ubrana?! - spytała zdenerwowana pokojówka. Linette odwróciła się, patrząc w lustro. Dalej miała na sobie strój do jazdy konnej, a złote włosy opadały w nieładzie na delikatne ramiona.
- Och... tak masz rację Aline... jakoś nie wiedziałam za co się zabrać... - oparła dłonie na oparciu krzesła i starała się opanować drżenie, którego pochodzenia nie mogła zrozumieć. Aline westchnęła cicho, podeszła do szafy i wyciągnęła jadowito-zieloną suknie, z dość niewygodnym, ale strojnym gorsetem z aksamitnymi wstążkami. Pomogła się ubrać Linette i powoli zaczęła czesać jej długie złote loki, nie zdążyła jednak upiąć ich w koka, gdyż przyjęcie już się rozpoczęło. Lady Rochester wstała z krzesła, przeglądnęła się w lustrze i uśmiechnęła się nieznacznie.
- Dziękuje Aline. - powiedziała. Suknie miała wyjątkowo dobrze dobraną, głęboki dekolt podkreślał jej kształty, dzięki czemu wyglądała wyjątkowo. Niechętnie skierowała się do drzwi i zeszła do wielkiej sali, w której odbywało się przyjęcie.
*
Lady Rochester! Miło mi znów panią widzieć na salonach. - skłonił się ku niej Lord O'Conel, ojciec jednej z jej dobrych znajomych.
- No cóż milordzie, okres żałoby się już skończył, więc nie widziałam powodów dalej przesiadywać w pokoju... - odparła z czarującym uśmiechem. Jej, dwudziestopięcioletniej wdowie po znanym poecie, nie wypadało chodzić na przyjęcia, w okresie żałoby. Jednak teraz nie widziała powodu nie przyjść na debiut własnej siostry.
Skinęła delikatnie głową, po czym odeszła, bo w tłumie gości zobaczyła swoją młodszą o siedem lat siostrę. Ubrana była w brzoskwiniową zwiewną suknię, przewiązaną pod biustem szeroką, aksamitną wstęgą. Jasne włosy upięte miała na czubku głowy, gdzieniegdzie zdobione delikatnymi kwiatami. Była o wiele ładniejsza od Linette, miała subtelniejszą urodę, była jak pączek róży, który właśnie wszedł w okres kwitnięcia. Uśmiechnęła się na widok siostry, po czym obie mocno się przytuliły:
- Witaj kochana. - powiedziała Linette - Jak tam twój karnecik?
- Cały zapełniony - westchnęła - A nawet jeszcze nie podszedł do mnie Lord Arsher... - Linette zaśmiała się w duchu. Lord Arsher, był przystojnym, trzydziestoletnim mężczyznom, w którym podkochiwało się wiele debiutantek, w tym oczywiście Cecyllia. Kiedyś to samo odczuwała i Lady Rochester, jednak on nie pojawił się na jej debiucie, co skrzętnie wykorzystał Lord Rochester, który od samego początku był wyjątkowo chętny ożenku właśnie z nią. Nie miał zbyt dużego majątku, gdyż jego sztuki rzadko wystawiano w Londyńskich teatrach, ale i tak był zamożnym człowiekiem, dzięki czemu rodzice Linette zgodzili się na ten ślub.
- Wiesz... wydaje mi się, że Lord Arsher nie jest puki co zainteresowany ożenkiem.
- Och... - twarz Cecylli posmutniała
- Po za tym, Cee... zauważ, że cały twój karnecik jest wypełniony, nie zmieścił by się... O, zobacz kto do nas idzie... - dodała po chwili.
Do Linette i Cecylli podeszło dwóch mężczyzn. Jednym z nich, jak zauważyła Lady Rochester, był Lord Arsher, drugiego natomiast nie znała. Poczuła jak Cee delikatnie ściska jej łokieć.
- Witam, Lady Rochester - przywitał się Lord Arsher, wpatrując się w nią jak w obraz, nie zauważając w ogóle, tęsknego spojrzenia Cecylli. - Nie spodziewałem się, że tu panią spotkam.
- Ja również, nie wiedziałam, że pan będzie, lordzie. - odparła uśmiechając się do niego uroczo, co sprawiło, że mężczyźnie zadrgały nieznacznie kąciki ust.
- Tak... ale gdzie moje maniery. Panno Thorn - zwrócił się tym razem do Cee, całując jej małą dłoń, dziewczyna dygnęła drżąco. - A to, jest mój kuzyn Hrabia Pengreen. - hrabia skłonił się ku dwóm paniom, po czy wyciągnął rękę do Cecylli.
- Mogę panią prosić do walca? - spytał, na co dziewczyna z kwaśną miną popatrzyła na siostrę, która nieznacznie popchnęła ją ręką w stronę hrabiego, wciąż uśmiechając się uroczo. Nie mając wyboru, Cee podała rękę Pengreen'owi, po czym ruszyli razem na parkiet.
- A więc, zostaliśmy sami... - powiedział Lord Arsher
- No, jeśli pominąć około pięćdziesiąt gości, to owszem, zostaliśmy sami... - mężczyzna zaśmiał się pod nosem, na jej drobną zaczepkę.
- Tak... zatańczymy? - wypalił w końcu, nie mogąc się powstrzymać. Linette skinęła głową, podając mu rękę.
Lord na szczęście był znakomitym tancerzem i bez problemów prowadził Nettie, która po dłuższej przerwie, zapomniała niektóre kroki. Dla niej ten taniec mógłby trwać wieki, być w ramionach takiego mężczyzny, w jej wieku, to rzadkość. Skarciła się po chwili w duchu, była szanowaną w towarzystwie kobietą, na dodatek wdową, więc nie powinna nawet myśleć w ten sposób.
Gdy taniec się skończył, Linette z wypiekami na twarzy usiadła przy jednym ze strojnie udekorowanych stolików. Złapała za leżący koło niej wachlarz z długich piór, po czym zaczęła się nim wachlować. Całe szczęście jego właścicielki nie ma w pobliżu - pomyślała śmiejąc się w duchu z jej reakcji. Odłożyła go pospiesznie, żeby nie zaliczyć wpadki na jej pierwszym balu. Po chwili dosiadła się do niej jej siostra, również z wypiekami na twarzy, ale widać było, że nie jest tak samo podekscytowana co Lady Rochester.
- Nettie... nienawidzę go.. - wycedziła przez zęby
- Uspokój się... co się stało? Kogo nienawidzisz? - spytała zdziwiona Linette
- Hrabiego Pengreen'a... On jest okropny! Zdeptał mi palce, tak że nie mogę chodzić... Dlaczego mi kazałaś z nim zatańczyć, a sama byłaś z Lordem Arsherem?!
- No, wiesz Cee?! Przecież poprosił cię do tańca! Gdyby zrobił to Lord Arsher również bym cię w jego kierunku popchnęła. Jak w ogóle możesz być taka niesprawiedliwa? Dobrze wiesz, że nie szukam sobie nowego męża, tym bardziej w postaci Lorda Arshera! - syknęła ze złości, po czym wstała i skierowała się do wyjścia na balkon. Cecyllia chciała iść za nią, ale podszedł do niej jeden z zapisanych mężczyzn na jej karneciku i nie mogła odmówić. To by było w złym guście.
*
Lord Arsher spacerował powoli po dużym ogrodzie Thornów w towarzystwie swojego kuzyna, a zarazem najlepszego przyjaciela Hrabiego Pengreen'a. Przed chwilą rozstali się z grupą młodych dziewczyn, które miały niedawno swój debiut. Tego wieczoru księżyc świecił pełnym blaskiem, a rozgwieżdżone niebo sprawiało wrażenie nieskończonego piękna. Delikatny wietrzyk poruszał liśćmi drzew i krzewów.
- Moja matka uparła się, żebym poślubił młodą Thornównę... - powiedział po jakimś czasie Lord Arsher
- Oj Cedriku... za taką trzpiotkę... wiem co mówię, już sam taniec z nią to koszmar...
- Taak wiem, zresztą jej siostra nie lepsza... ale nie mam wyboru... znasz moją matkę... jak się uprze, to nie ma odwrotu... Dzisiaj wieczorem muszę się jej oświadczyć, potem pozostaje mi tylko zaprosić ja do siebie... z przyzwoitką oczywiście... ech... - Lord Arsher sprawiał wrażenie bardzo załamanego całą tą sytuacją, lecz nie zdawał sobie sprawy, że w tej martwej ciszy, całą ich rozmowę usłyszała siostra Cecylli stojąca w tym samym czasie na balkonie. Złapała się mocno marmurowej balustrady. Wciąż czuła pulsujące słowa w jej głowie: "Za taką trzpiotkę... - ...zresztą jej siostra nie lepsza...". Już ja mu pokaże trzpiotkę - pomyślała, a w myślach układała już przebiegły plan.

* * * * *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karottka
Zejman


Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 20:38, 22 Mar 2008 Temat postu:

Ah, wiesz, co myślę o twoich opowiadaniach... Są... Jakby to ująć...
BOSKIE! Kobieto, wydrukuj parę książek i seria paluszki lizać xD Mogłabyś być lepsza od Jane Austen, od Dan'a Brown'a! Wystarczy trochę entuzjazmu Wink
A po kilku latach będą filmy by you Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 20:39, 22 Mar 2008 Temat postu:

Hahaha, dzięki :* ale Dana Browna na stówę nie przerosnę xD on jest genialnym pisarzem, a tylko cztery książki napisał Sad a to wielki ból Sad
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 20:45, 22 Mar 2008 Temat postu:

Mnie się podoba Smile
Nie, serio, bardzo obrazowo jest ten bal przedstawiony, można się poczuć, jakby naprawdę się tam było Smile No i wciąga, a to chyba najważniejsze. Słowem - bardzo ciekawy początek Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Karottka
Zejman


Dołączył: 30 Gru 2007
Posty: 1239
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3
Skąd: Lublin
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 21:00, 22 Mar 2008 Temat postu:

Ano Marta ma rację Wink Czekamy na dalsze części Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Nie 15:45, 23 Mar 2008 Temat postu:

Karottka - Lekko błądzisz w niektórych momentach tego wiersza, gubiąc rytm i rym i sens (albo ja tego nie rozumiem Smile). Tematyka ciekawa, ale mocno abstrakcyjna. Ogólnie - nie jest źle. Pracuj Smile

Scarlett - Chętnie poczytam ciąg dalszy Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 16:48, 23 Mar 2008 Temat postu:

Przyniosłam coś na święta. Laughing
Powstało przedwczoraj, przy pomocy potwornej ilości cebuli i kompletu pilniczków do metalu. Prawą rękę dopiero drugiego dnia zaczęłam czuć... Obfotkowałam z trzech stron. Wesołych Świąt! Wink

[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Nie 18:42, 13 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 16:55, 23 Mar 2008 Temat postu:

Boooooskie!! Masz talent dziewczyno!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 16:59, 23 Mar 2008 Temat postu:

Świetne Smile Ale chyba nie ma prawdziwym jajku? Przecież to szkoda rozwalać Smile

Elizabeth napisał:
Łał. Wgięło mnie, nie spodziewałam się tu takich arcydziełek Very Happy Śliczne piórka Smile


Mrs.Sparrow napisał:
Aletheia - na prawdę podziwiam Very Happy
Pisanki są prześliczne. Na Twoim miejscu wzięłabym je, włożyła do ramki i powiesiła na ścianie Very Happy No, ostatecznie - zostawiłabym na przyszły rok Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 17:45, 23 Mar 2008 Temat postu:

Ależ jajko jak najprawdziwsze. Wink I nie żadne strusie, zwyczajne kurze. Miało polec dzisiaj rano na stole, ale mojej mamie było szkoda, więc ocalało. I to wbrew mnie, o dziwo. Very Happy Bo prawdopodobnie za rok zrobię podobne, piórka to mój ulubiony motyw od paru lat.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Hobby Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 26, 27, 28 ... 45, 46, 47  Następny
Strona 27 z 47


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin