Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Ludzie wokół nas

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Tawerna / Psyche
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Wto 16:10, 27 Mar 2007 Temat postu: Ludzie wokół nas

Rodzina
Znajomi
Przyjaciele
Wrogowie Twisted Evil

Ile dla Was znaczą ?
Jacy są ?
Czy czujecie się przez nich rozumiani, akceptowani ?
Jak się z nimi żyje ?
Jacy /Kim Cool / dla nich jesteście ?

czyli, ogólnie o ludziach nas otaczającyh, tych bliskich i dalekich, znajomych i nieznajomych Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KresKa
Piracki Lord


Dołączył: 04 Cze 2006
Posty: 1800
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Między Morzem Północnym a Karaibskim

PostWysłany: Wto 19:15, 27 Mar 2007 Temat postu:

Wspaniały temat i jak ostatnio mi bliski... To znaczy chyba każdemu jest bliski, ja po prostu ostatnio nieco o tym zaczęłam rozmyślać... Ad rem:
W natłoku codziennych spraw nie zastanawiamy się nad tymi wszystkimi, którzy nas otaczają - rodzicami, rodzeństwem, przyjaciółmi, którzy są z nami zawsze, znajomymi ze szkoły, z którymi często nie wiele nas łączy, o których tak naprawdę nic nie wiemy, sprzedawczynią w sklepie z pieczywem spotykaną codziennie rano, ale też tymi których widzimy raz pierwszy i ostatni - kimś spotkanym na ulicy, czy gdziekolwiek indziej o kim zapomnimy po chwili.... Ta egzystencja obok siebie, ze sobą jest bardzo trudna... Mi jest tym bardziej trudno zważając na fakt, iż jestem w wieku, jakim jestem i moje uczucia, odczucia i nastroje zmieniają się z prędkością światła.... Od razu muszę zaznaczyć, że ja tak z natury jestem bardzo trudna w codziennym obcowaniu. Jak mi coś "nie leży" u drugiej osoby to... może być nie za ciekawie... niestety... Podobno za bardzo się nie raz sprzeczam z nauczycielami (szczególnie jednym) i ogólnie ciężko ze mną wytrzymać - ciężko wytrzymać moje strasznie głośne zachowanie, niekontrolowane napady śmiechu oraz głupoty (Very Happy), czasami nielojalność, wredność, nieuczynność, wybuchowość... Ale ja przecież miałam pisać o ludziach jakich spotykam na swojej drodze, a nie o sobie....
Rodzina.... dla każdego chyba to ludzie bardzo ważni... Choć bywa różnie... Nie czuję się przez moją rodzinę do końca zrozumiana. Moi rodzice na ten przykład mają kilka cech, które to uniemożliwiają... Czasami jest nie tak, jak być powinno, bo zdarza się, że po prostu żyjemy obok siebie, a nasze problemy i odczucia schodzą na dalszy plan... Ja nie raz po prostu nie umiem szczerze porozmawiać z kimś z mojej rodziny. Ale czasami jest odwrotnie - dobrze się rozumiemy. Ale chyba tak naprawdę doceniamy naszych najbliższych dopiero, gdy np. ktoś znajomy traci kogoś bliskiego... Niestety... Ale choć są dla mnie nieraz surowi lub zachowują się zupełni inaczej niż inni rodzice, rodzeństwo są jednak tolerancyjni dla mnie, czego często nie doceniam.
Przyjaciele - są również dla mnie baardzo ważni. Jednak posiadam ich stosunkowo mało (liczy się jakość a nie ilość Wink). Mam dużo znajomych, kolegów, koleżanek, ale bardzo ostrożnie używam określenia "przyjaciel". Bardzo ostrożnie. Przyjaciel to dla mnie ktoś naprawdę szczególny. Bo jeśli rodzina nie do końca mnie rozumie, tak przyjaciele to ludzie, którzy rozumieją mnie w bardzo dużym stopniu, często - bez słów. Nie chodzi o to, że moja najlepsza przyjaciółka podziela moje wszelkie pasje (bo jest wręcz odwrotnie) ale przynajmniej stara się mnie zrozumieć i moje wszelkie dziwactwa akceptuje Wink Mam jeszcze kilka przyjaciółek, z którymi tworzymy zgraną paczkę, a może lepszym określeniem byłoby - wybuchową mieszankę. To ludzie, z którymi zawsze spędzam czas w sposób zwariowany i przyjemny Smile Jednakowoż wiem, że nie jestem dla nich zawsze w porządku.... Przez mój okropny charakter zdarza się, że jestem dla nich niemiła... pfff... "niemiła"! Okropna nie raz jestem i się wręcz zastanawiam jak oni jeszcze ze mną wytrzymują... Wiem, że mimo wszystko mogę na nich zawsze polegać, powierzyć swoje problemy i sekrety, że mnie nie zawiodą. Ja również staram się dla nich taka być. Wiem, że na pewno nie odwrócę się od nich w trudnej sytuacji. Przyjaciel płci męskiej w moim przypadku.... - hmmm.... jest jedna osoba, z którą bardzo dobrze mi się gada, z którą fajnie (zabójczo, szaleńczo... Very Happy Very Happy) spędza się czas i w ogóle... ale nie sądzę, żeby ten ktoś uważał mnie za swojego przyjaciele, choć ponoć tylko ja z tym kimś tyle rozmawiam itp. Wiem, że ten ktoś nie ma tak dobrze, jak ja. Choć ma wiele znajomych nie posiada kogoś, na kogo mógłby liczyć w 100%. I to jest powód moich wielu rozterek emocjonalnych, bo ten człowiek jest również trudny w obcowaniu, ale bardzo chciałabym mu pomóc. Sama się zastanawiam, czy aby przypadkiem nie wyolbrzymiam problemu, ale są osoby, które podzielają moje spostrzeżenia... Jak to określiła moja przyjaciółka, jestem idealistką i chcę zmieniać świat. Ja po prostu wiem, że ten człowiek jest kimś bardzo... fajnym Wink ...i zależy mi, żeby czuł się dobrze... O mamo...
Znajomi - to jest baaardzo szeroka grupa ludzi... Ludzie, których na co dzień spotykam w szkole, od święta w gronie niektórych organizacji, do jakich należę... Są znajomi bliżsi i dalsi... Dobrzy znajomi i ci, o których wiem stosunkowo mało. Na ogół STARAM SIĘ być dla każdego w jakiś sposób życzliwa i z każdym żyć na jak najbardziej przyjaznej stopie. Nie zawsze wychodzi. Na przykład moja społeczność klasowa... Uważam, że gdyby pominąć jakieś sześć osób w mojej klasie, byłaby ona całkowicie zgrana xD Cieszę się, że są jacy są, nie zamieniłabym ich na innych. Nie są "drętwi" i naprawdę świetnie się z nimi "bytuje". Aż mi się łezka w oku kręci, że za kilka miesięcy będziemy musieli się rozdzielić... Bo choć fajnie się nam razem żyje zdaję sobie sprawę, ze to tylko szkoła nas łączy, wiem, że być może już się więcej nie spotkamy, albo jeśli kiedyś zobaczymy się na ulicy, być może nie powiemy sobie nawet "cześć"... Smutne... Są też tacy, którym na pewno powiem część, gdy ich kiedyś tam spotkam, ale wiem, że już nigdy nie będzie nas łączyć tyle, co teraz... Ogólnie mam świetną klasę, choć zdarzają się gorsze sytuacje w naszym szkolnym życiu i różnie bywa. Wiem, że nie raz niektórzy mnie nienawidzą, a co gorsze, że z jako jedną z najlepszych osób w klasie liczą się tylko wtedy, gdy ktoś czegoś nie rozumie z matmy albo nie ma ostatniego tematu z historii... Również smutne.
Wrogowie - nie posiadam. Są ludzie, których nie trawię, których zachowanie mnie irytuje, którzy nie trawią mnie i których denerwuje moje zachowanie, którzy nie mają do mnie ani krzty szacunku... Tych ostatnich ignoruję... Ci, którzy mnie denerwują i irytują - nie jestem wobec nich tolerancyjna często.... Muszę po prostu moje frustracje z siebie wyrzucić, co nazywa się obgadywaniem, ale staram się tego unikać. Jak również kontaktu z tymi ludźmi, jeśli nie jestem do tego zmuszana. Po prostu egzystuję z dala od nich i chyba im też to pasuje.
To na razie tyle. Przy jakimś najbliższym przypływie weny nie omieszkam czegoś dodać Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 2:01, 28 Mar 2007 Temat postu:

Ja i ludzie to temat rzeka. Uwielbiam ludzi! Na dłuższą metę, nie potrafiłabym bez nich istnieć. Nie o to chodzi, że nie umiem być sama. Wprost przeciwnie - na co dzień najlepiej się czuję w samotności... Ale uwielbiam ludzi poznawać, uczyć się od nich i równie mocno uwielbiam te chwile, w których mogę im coś dać... Cóż za sprzeczność! Very Happy No ale wiedźmy tak mają Cool.
Gdybym miała opowiadać o ludziach w moim otoczeniu w potocznym, dosłownym znaczeniu tego słowa, musiałabym stwierdzić, że na dzień dzisiejszy to jest tylko jedna osoba. Bardzo bliska mi i droga, ktoś na kogo zawsze mogę liczyć, niezawodny przyjaciel, wspaniały kompan. Nie chcę pisać o tej osobie wiele, bo chyba by sobie tego nie życzyła. To w każdym razie jedyna mi bliska istota na moim końcu świata... są dni, że mam wrażenie, że to w ogóle jedyny człowiek na moim końcu świata Very Happy (nie licząc Wujka, z którym pozostaję w relacji kocio-obiadowej, ale nadal nie mogę zaakceptować tego faktu i tak mi już chyba zostanie Very Happy).
Nie zawsze tak było. Niegdyś były wokół mnie takie tłumy ludzi (przyciągam ich jak magnes Very Happy), że czasem trudno było mi zachować równowagę pomiędzy nimi, a niezbędną mi do życia jak powietrze samotnością. W gruncie rzeczy - nie zmieniło się wiele. Żyjemy w globalnej wiosce i odbywam dziś jeszcze więcej spotkań dziennie niż niegdyś. W tym sensie moi bliscy to przede wszystkim Wy! i jeszcze kilku starych przyjaciół. Ale to dość metaforyczne znaczenie pojęcia "ludzie wokół mnie", więc nie będę się nad nim rozwodzić. Wszak każdy z nas miałby wówczas to samo do powiedzenia Smile.
Ponieważ na moim końcu świata jest pusto (w porywach materializuje się tu Sean czy Szuwaks Very Happy), opowiem jak było kiedyś, i jak - mam nadzieję! - jeszcze kiedyś będzie. Mój koniec świata traktuje bowiem jako przejściowy Smile.
Rodzinę mam... tę najbliższą i tę nieznaną. Nie wiem czy to normalne, ale jak chodzi o ciotki, wujków, kuzynostwo czy nawet dziadków, nigdy nie było - poza wyjątkami - więzi między nimi a mną. Ot, dwa razy do roku spotkanie przy świątecznym stole, kurtuazyjne. Nie znam swojej rodziny (ani ona nie zna mnie), czego co najmniej raz przyszło mi słono żałować. Ale na co dzień w ogóle się nad tym nie zastanawiam. Całkiem inaczej jest z najbliższą rodziną, czyli z rodzicami, z siostrą. Z każdym z nich mam nieco inną płaszczyznę relacji, ale jedno je łączy - to są bardzo mi drodzy, kochani ludzie, którym mogę w pełni zaufać, na których zawsze mogę polegać. Co więcej - to moi przyjaciele, z którymi lubię spędzać czas. Zawsze tak było, choć wiele zmieniło się przez lata w jakości tej relacji. Dla kilka lat starszej siostry byłam niegdyś żywa lalką, potem - utrapieniem Very Happy. Jak się nietrudno domyślić, ona była dla mnie niegdyś drugą mamą, potem - wredną jędzą Very Happy. Dziś jesteśmy przyjaciółkami, które żyją w dwóch światach, mają inne problemy, ale ilekroć się spotykamy (rzadko niestety) odnajdujemy w sobie mnóstwo podobieństw (ach! te geny Very Happy), zawsze mamy o czym rozmawiać i czuję między nami siostrzaną więź Smile. Relacje z rodzicami zawsze miałam dobre i korzystając z okazji chciałam im podziękować za ciepły, pełen miłości dom. Kiedyś - jak chyba dla większości dzieci - byli dla mnie absolutnym punktem odniesienia. Mogłam się z nimi bawić, śmiać, dzielić problemami czy kłócić, ale w każdej sytuacji - miej lub bardziej świadomie - szukałam w nich wzoru, wskazówek. Przy czym mama była przyjaciółką-powierniczką, autorytetem od spraw ducha, tata zaś kompanem, który wiedział o mnie tyle, co powiedziała mu mama Very Happy, za to był dla mnie niekwestionowanym źródłem wiedzy i opinii o otaczającej rzeczywistości, od fizyki po politykę Smile. Kiedy się usamodzielniłam, wyprowadziłam z domu, nabrałam do rodziców dystansu, odkryłam w nich całkiem innych ludzi niż ci, których znałam do tej pory. Już nie czuję, że są nieomylni, nie odwołuję się do ich autorytetu. Dostrzegam ich słabości, ich błędy. Bywa, że ja jestem dla nich autorytetem Wink. I teraz naprawdę się przyjaźnimy. Wspaniałe uczucie - odnaleźć partnera w rodzicu gdy się już nie jest od niego zależnym Smile.
Znajomych mam... chyba setki Very Happy. Skoro jedna impreza-niespodzianka Wink potrafiła zgromadzić około 40 osób z jednego ze środowisk, w którym się obracałam, to znaczy, że co najmniej z setkę ich mam Smile. Oczywiście nie ze wszystkimi utrzymywałam regularne kontakty, nie ze wszystkimi bliskie, ale w tak ogromnej liczbie mniej lub bardziej drogich mi osób, dla których często byłam jedną z najbliższych osób (nie wszyscy z tych setek znali się nawzajem, ani nie mieli setki swoich znajomych Very Happy), miałam i nadal mam sporo przyjaciół. Przyjaciół przez małe "p", czyli bliższych niż kolega ze szkoły, sąsiadka czy znajomy z wakacji, ale nie tych "od serca", niezawodnych. Z takimi przyjaciółmi przegadałam długie godziny i zjadłam niejedną beczkę soli, ale nie są to ludzie, od których oczekuję lojalności, którym ufam bezgranicznie i którzy mnie nigdy nie zawiedli. To ludzie, z którymi jestem blisko raz na jakiś czas, zwykle w jakichś ważnych, przełomowych momentach, po to, by coś sobie dać. To serdeczne, życzliwe mi istoty gdzieś w świecie, o których wiem, że ciepło o mnie myślą i zawsze chętnie ze mną porozmawiają czy pomogą na ile będą w stanie - i wzajemnie. Takich osób znam kilkanaście. Ale Przyjaciela to mam tylko jednego. Jedną osobę, która mnie rozumie w całej rozciągłości, która pewnie dałaby się za mnie pokroić i wzajemnie. Najbratniejszą duszę, z którą łączą mnie wspólne pasje, wspólne wspomnienia, taka sama wrażliwość i sposób widzenia rzeczywistości. Dzieli nas tylko odległość i ona stwarza dystans, który czasem w rozmowie przez łącza trudno pokonać. Ale ilekroć się spotykamy, wszystko natychmiast wraca do normy Smile.
Dość paradoksalnie, niektóre spośród najbliższych mi osób - drogich, wpisanych w moją codzienność - są w moim życiu... nieobecne. To są zwykle anioły Wink. Istoty, które inspirują, popychają do działania samym swoim istnieniem. Albo istoty, których obecność czuję w jakimś metafizycznym wymiarze, osoby, o których wiem, że też o mnie myślą. Więzi metafizyczne Cool. Bez rozmowy, bez kontaktu, bez widzenia się, czasem bez znania się, czasem wręcz bez istnienia... Ach, te wiedźmy! Very Happy No ale przecież kosmos tętni energią! Very Happy
Wrogowie? Wielu ludzi mnie nie lubiło, wielu odnosiło się do mnie cokolwiek sceptycznie. Wszak jestem ufokiem Wink. Ze swoją spontanicznością, szczerością, wrażliwością i resztą ufoczych cech, w wielu środowiskach byłam traktowana z dystansem. Ludzie zwykle są bardziej "na pokaz", a im starsi, tym bardziej interesowni, obłudni, ostrożni, nieufni, poranieni. Na ufoka patrzą podejrzliwie, bo w najlepszym razie wydaje się naiwny, dziwaczny, śmieszny, egzaltowany. Często - paradoksalnie! - podejrzewa się go o nieszczerość, pozerstwo. Czasem ignoruje. W skrajnych przypadkach, dochodzi do wniosku, że ufok gra, bo ma w tym jakiś interes. Zawsze chodzi o to, że to co niezrozumiałe jest potencjalnie niebezpieczne. Co przenikliwszy nie-ufok dostrzeże nawet, że ufok jest w całej rozciągłości silniejszy od niego - bo autentyczny. Tak więc - wszędzie miałam wokół siebie ludzi co najmniej nieufnych, czasem wrogich. Kiedyś mnie to bolało. Z czasem przestałam się przejmować. Pojęłam, że jestem dobra taka jaka jestem. Pojęłam, że nie zadowolę wszystkich i nie zdołam się ze wszystkimi zaprzyjaźnić, więc znacznie lepiej inwestować energię w te relacje, które mi się udają, niż w te, które wiodą donikąd. Tym sposobem, mało mnie interesuje to, czy ktoś jest wrogi wobec mnie. Dopóki nie robi mi krzywdy, mnie czy moim bliskim, jestem ponad to. Czy ja jestem wrogo wobec kogoś nastawiona? Nie wszystkich lubię tak samo, ale zasadniczo wobec wszystkich jestem życzliwa, każdemu daję kredyt sympatii i zaufania, każdy wydaje mi się w jakimś sensie interesujący - wszak każdy ma swoją historię. Wiele osób mnie irytuje, niektóre szybko mnie nudzą, z pewnymi zupełnie nie mogę znaleźć wspólnego języka. Ale nikomu źle nie życzę, nie bywam złośliwa, wroga, mściwa. Na wielu ludziach się w życiu zawiodłam, ale zawsze wybaczam i daję "kolejną szansę". Zdarzyło mi się dawać takich szans absurdalnie dużo Very Happy. Nie wybaczyłam w życiu jednej osobie. Nie żywię do niej nienawiści - to zupełnie obce mi uczucie. Nie czuję nawet żalu czy złości (już nie). Nie życzę jej źle i w gruncie rzeczy dobrze tę osobę rozumiem. Pewnie podałabym jej rękę na ulicy. Ale nie wybaczyłam.
Matko! Jak się rozgadałam! Ja się nie kontroluję! Very Happy. Elizabeth! Chyba trochę zbyt obszerny ten temat Laughing. Idę spać, by ocalić Was przed dalszym słowotokiem Very Happy. Dobranoc!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Wto 20:43, 10 Kwi 2007 Temat postu:

No, nareszcie się zebrałam do napisania postu we własnoręcznie założonym temacie. Więc... Cool Otacza mnie bardzo duże grono ludzi, znajomych, kolegów, przyjaciół. Wszyscy w jakiś sposób wplywają na moje zachowanie i w ogóle moją egzystencje. Jedni mają na to większy wpływ, inni mniejszy, jedni zmieniają mnie na lepsze, inni starają się pogrążyc mnie w cieniu. I jednym i drugim zasadniczo się to udaje. Otoczenie mimo wszystko wywiera na mnie wpływ, z jednej strony im za to dziękuje, a z drugiej niekoniecznie. Po pierwsze: "people are strange" (piosenka Doors'ów). Nawet sobie często nie zdajemy sprawy jak ludzie są dziwni, każdy inny, z własnym dziwactwem i światopoglądem. Każdy w jakimś sensie ciekawy. Ja właściwie boję się ludzi, nie potrafię byc taka bezpośrednia i otwarta. Zazywczaj jestem skryta, ale jak już zacznę zwierzenia to brnę i opowiadam nie widząc końca. Otwieram się na maxa, niestety nie zawsze mowię to ludzią, ktorym powinnam i na to zasługują. W chwilach beznadziejności potrafię otworzyc się każdemu i wyrzucic swoje lęki, myśli. Najczęściej gorzko tego później żałuje, widząc jak ludzie pokazują mnie palcem Rolling Eyes . Znajomi odbierają mnie bardzo różnie. Dla niektórych jestem osobą niezrozumiałą i dziwną, zazwyczja to właśnie ci mnie nie akceptują, uważają mnie za wroga i uciekają przede mną. Dla nich nie jestem nic warta jak i oni dla mnie także (równowaga Smile). Mam wielu kolegów, koleżanki. Oni są zawsze obecni w moim życiu, czy tego chcę czy nie chcę. Są i zapewne będą. W sumie to nie znaczą dla mnie wiele, spotykam się z nimi na codzień, chodzę z nimi do szkoły, lecz...nie mam z nimi głębszego kontatktu. Są blisko, lecz daleko. Czasami potrafią wywrzec na mnie wplyw, sprawic że przez ich obecnośc się zmieniam lub wiecej się zastanawiam nad swym zachowaniem, ale sprawia to tylko ich obecnośc, sama dochodze do zmiany. Przyjaciele...istoty bez których życie nie byłoby życiem. Osoby nadajace cel, sens tego wszystkiego, wspierają, wysłuchują, saą z nami zawsze i wszędzie. Posiadam dwojga przyjaciół, ale takich najbliższych memu sercu. To oni mnie wzmacniają i pomagają wyjśc z prawie nieustającej chandry. To oni są zawsze przy mnie w chwilach smutku i radości. To z nimi najlepiej spędzam czas. To głównie dzięki nim się zmieniam i rosnę w siłę. Oni rozwijają moje poglądy na świat i różne sprawy. Zmuszają do refleksji. Nie wyobrażam sobie życia bez nich. To oni nadają memu życiu głębszy sens. Istnieją również osoby, ktore należą do przyjaciół jakby "drugiego kalibru", sa rownież dla mnie ogromnie ważni, ale już nasza przyjaźń opiera się na innych zasadach. Inaczej to wszystko wyglada, inaczej na mnie wpływają. Rodzina...wychowuje, kształci, opiekuje, wywiera ogromny wpływ na to kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Rodzina jest dla mnie bardzo ważna, to taka ostoja, czasami ucieczka od okrucieństw i niesprawideliwości, to dom, dach pod którym można się skryc. Uśmiech mamy, widok taty, rodzeństwo - spokój Smile To oni mnei pierwsi wychowują i kształcą. Rodzina jest wielkim darem, który często lekceważymy, ale to w sumie dzięki nim istniejemy. Ogromnie dużo zawdzięczam i prawdopodobnie jeszcze zawdzięczac będę rodzinie. Wrogowie...myślę, ze ich nie posiadam i mam nadzieje, ze sama dla nikogo nim nie jestem. Staram się byc tolerancyjna i mało konfliktowa (co nie zawsze wychodzi Wink) więc, jako takich wrogów miec nie powinnam. Ale ...jak to każdy ufok (Wink) nie zawsze jestem akceptowana. Często spotykam się ze złym nastawieniem do mojej osoby. Mało jest ludzi, którzy mnie tak naprawdę, całkowicie rozumieją i przyjmują taką jaka jestem. Mimo wszystko jestem inna niż typowi rowieśnicy, mam inne zainteresowania, slownictwo, zachowanie...samo to - często jest powodem nieporozumien. Życie wśród ludzi nie jest moją mocną stroną. Cechuje mnie samotnośc, nie lubię tlumów, choc niektórzy twierdzą, że je przyciągam. Z reguły jestem samotnikiem i w gruncie rzeczy nie jest mi z tym źle Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizzie
Artylerzysta


Dołączył: 23 Lip 2006
Posty: 568
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z pięknej krainy...o nazwie Kowalewo

PostWysłany: Czw 14:33, 12 Kwi 2007 Temat postu:

Ale się rozpisujecie tutaj! Ja na pytania nie umiem długo odpowiadać, takie życie! Rodzina, znajomi i przyjaciele są dla mnie bardzo ważni. Zazwyczaj to właśnie przyjaciele pomagają mi w trudnych chwilach, zawsze kiedy mam smutną minę robią wszystko żeby mnie rozweselić, albo chociaż mnie wkurzyć żebym bynajmniej się odezwała Very Happy Kiedy mam jakiś problem pomagają mi jak tylko mogą. Muszę przyznać, że kiedyś miałam problem z porozumieniem się z ludźmi, byłam bardzo wstydliwa, ale teraz się zmieniłam: jestem bardziej otwarta i lubię rozrabiać Very Happy Dzięki tej zmianie przyjaciół i przyjaciółek/kolegów i koleżanek mam o wiele więcej. Kłótnie z nimi jeśli się zdarzają to trwają najdłużej kilka minut. Nie lubię kiedy wolne trwa dłużej niż dwa dni, bo wtedy nie widzę tych których lubię(poza tymi którzy mieszkają niedaleko ode mnie), ale przecież od czego są telefony! Współczuję moim przyjaciółkom, bo u nich czytają ich sms-y, u mnie na szczęście nie, ale tak na wszelki wypadek regularnie je usuwam Very Happy A jak mnie widza inni? Do końca nie wiem. Myślę, że tak : trochę zwariowana, w miarę spokojna, optymistyczna, nieco ciekawska, sympatyczna, pomocna. Są wśród mnie osoby, które uważają mnie za koleżankę, ale ja ich nie lubię, no cóż może po prostu nie potrafię być zawsze szczera.Gdyby nie te osoby którym się zwierzam, które powierzają mi swoje sekrety, osoby z którymi się przyjaźnię/koleguję to chyba bym umarła...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
KlEo
Gość





PostWysłany: Czw 18:48, 10 Maj 2007 Temat postu:

Cóż, powiem tylko tyle, że przyjaciół to mam mało, ale jak się znajdzie, to może będzie dobrze. Wrogów to mam powyżej linii wzrostu. O rodzinie się nie wypowiem, bo to drażliwy temat (info w temacie: Las do krzyczenia)... Chociaż bardzo kocham ludzi i darzę ich zaufaniem, a sama jestem dla nich... sama nie wiem, kim Sad ...
Powrót do góry
Beh.
Majtek


Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ze skrzynki bez klamki

PostWysłany: Czw 19:38, 10 Maj 2007 Temat postu:

Nie, wokół mnie jest niewielu ludzi. Nie jestem "magnesem", nie potrafię przyciągnąć i utrzymać ich przy sobie. Pewnie wynika to z tego, że mam raczej trudny charakter, trzeba się do mnie przyzwyczaić. To dlatego otaczają mnie osoby najbardziej wytrwałe i wyrozumiałe z tych wszystkich, których spotykam. Takie, które potrafią albo podnieść mnie z doła, albo ściągnąć na ziemię.
Przyjaciół nie mam, bo nie widzę potrzeby. Wystarczą mi koledzy, znajomi, z którymi łączą mnie wspólne tematy albo zainteresowania. Jacy są? Odpowiedzialni, samodzielni, z dużym poczuciem humoru i poglądami, które podzielam. Nie zawsze mnie akceptują, nie zawsze mnie rozumieją, ale nie mogę tego od nich wymagać, skoro sama siebie nie rozumiem i nie akceptuję, ne?
Jestem za to pełna bezbrzeżnego podziwu dla mojej jednoosobowej "rodziny", bo męczy się ona ze mną już długo i chyba ciągle nie ma mnie dość ;) Co do rodziny dalszej to - o ile liczbą krewnych pochwalić się nie mogę - jest to naprawdę fascynująca zbieranina. Uwielbiam ich.
Moi wrogowie to głównie pustogłowe pindy z mojej szkoły, którym kiedyś powiedziałam kilka przykrych słów prawdy i od tamtej pory próbują się mścić. Czuję się bardzo dowartościowana gdy patrzę na ich pyskówki, bo nie korci mnie, aby zniżyć się do ich poziomu. Jedno celne słówko i milkną.

Uf, rzeczywiście temat obszerny. Już dawno się tak nie rozpisałam :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mari
Sternik


Dołączył: 19 Sie 2006
Posty: 616
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z żagli

PostWysłany: Czw 20:11, 10 Maj 2007 Temat postu:

O, jaki przyjemny temat...

Rodzina - tworzą ją moi rodzice i 15letni pies. Jak jest między nami? Różnie, raz lepiej raz gorzej. Do idealnych nie należymy i każde z nas ma swój charakterek. Dochodzi między nami do spięć, zazwyczaj są to jednak krótkotrwałe sprzeczki. Kocham moją rodzinę bo wiem, że mogę na nią liczyć zawsze, choć nie dokońca mnie rozumie. Zresztą moja mam twierdzi, że taką wariatkę jak ja trudno zrozumieć. Oboje zaś powtarzają mi często, że mam trudny charakter typu albo się go lubi albo nienawidzi. Cóż oni nie mają wyjścia i kochają i starją się akceptować większość moich pogrzanych pomysłów za co jestem im wdzięczna. Nigdy nie mogłam narzekać na ich zainteresowanie moją osobą, czasami wręcz uważam że to zainteresowanie jest nabyt intensywne. Rodzice starali się mnie nauczyć czym jest miłość, przyjaźń i lojalność. Jak odróznić dobro od zła i starać się nie ranić innych, czy im się udało? Po części tak, ale to jest moje życie i mimo ich przestróg odnośnie ich własnych błędów podążam własną drogą, a oni... Oni starają się to akceptować i pomagać mi, choć czasami okazują to nie tak jak powinni. Nie zmienia to faktu, że i tak ich kocham Smile

Przyjaciele - grupa ludzi o podobnych zainteresowaniach, fascynacjach, poglądach... Choć czasami bywa wręcz odrotnie. Osoby, któym można powierzyć największe tajemnice, szczere czasami do bólu, lojalne i zawsze obecne jak nie duchem to ciałem. W moim przypadku nie jest to liczna grupa osób. Przyjaciel jest dla mnie kimś szczególnym i staram się nie nadużywać tego słowa. Tych najbliższych jest zaledwie kilka osób, jednak wiem że na nich mogę liczyć w każdej sytuacji. Są to ludzie tolerancyjni, którzy akceptują mnie taką jaką jestem. Najlepsi kompani do każdej zabawy, ludzie potrafiący rozśmieszyć do łez, potrafiący znieść każdy mój humor (a potrafię być naprawdę nieznośna i okropna). Umieją pocieszyć jak nikt inny, nie tylko słowem ale i getem. Grupa ludzi, z któymi mogłabym konie kraść i pójść w najdalszy zakątek tego świata.

Znajomi - ogromna rzesza ludzi, z którymi czas spędza się codziennie. Dawni znajomi ze szkoły, uczelni, obozów, koloni czy też ludzie poznani przez kolegów i koleżanki. Dobre towarzystwo, ale nie do końca umiejące zaakceptować wszystkich takimi jakimi są.

wrogowie - pare panienek z liceum, któym powiedziało się parę przykrych słów, lub krzywo spojrzało gdy one robiły z siebie największe cierpiętnice, ale tak jak to Beh powiedziała, jedna celna uwaga i panienek nie było.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Tawerna / Psyche Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin