Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Kompas Jacka

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Interpretacje, analizy, polemiki...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Camille
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 22:43, 03 Kwi 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
Racja, Camille, kompas powinien wskazać na morze.
Zatem czemu nie wskazuje?
Wymyśliłam coś, co mi się coraz bardziej zaczyna podobać... A jeśli kompas nie pokazuje morza bo... w Luku nie ma morza? Zanim się rzucicie do wykazywania, że gadam bzdury, najpierw doczytajcie dalej, proszę o cierpliwość! Very Happy Możecie sobie odpuścić wklejanie screenów, aż takiej sklerozy nie mam, pamiętam plażę, wodę i horyzont. Ale przypominam, że wokół Jacka widzimy najpierw TYLKO pustynię. Czy nie byłoby ze strony Jonesa wyjątkowo okrutną perfidią uwięzić Jacka w miejscu gdzie morze w ogóle nie istnieje? Dosłownie wyrwał Jacka z jego miejsca, jego żywiołu, środowiska. W takim razie skąd jednak bierze się tam morze? Uważam, że pojawiło się tam razem z "oddziałem ratunkowym". Zwróćcie uwagę, że Jones nie wie o ich zamiarach - wkradli się do Luku tylnymi drzwiami i bez pukania. I jakby przywlekli morze ze sobą, jako element "żywego" świata. Łącznik z "żywym" światem. W jaki sposób? Podejrzewam udział Calipso - jako uosobienie morza, nie może się chyba zbytnio od niego oddalać? Z pewnością ma też możliwości, by bez pozwolenia Jonesa majstrować w Luku. W końcu to ona dała mu jego władzę, jest wyższą "instancją" niż Jones. Zresztą przecież choćby kraby są jej sprawką. A że Jack jest ich widokiem zaskoczony, zatem pojawiły się dopiero razem z Calipso - morskie stworzenia i samo morze. Co o tym sądzicie? Wink


Hmm - mi się wydaje iż znaczące są te mapy, które prowadzą poza granice świata, ale przede wszystkim: pozwalają wydostać się z owej krainy śmierci, jednak poprzez rozwiązanie zagadki (w związku z tą zagadką, mam wrażenie, jak już pisałam, że Jack sam ją musi rozwiązać, ale to głównie moje wrażenie, zwłaszcza, że ta mapa od początku jest zagadkowa). No i dostanie się do Luku jest niejako przez morze, nie ma innej możliwości, tak samo jak powrót z Luku jest przez morze...

Twoja koncepcja... To chyba też byłby wyjątek od reguły (bo morze GDZIEŚ w końcu musi być nawet jeśli poza Lukiem z którego Jack nie mógłby się wydostać, no i Jones jest panem MORZA i śmierci ale na morzu. Wychodzi na to, że jakiś kierunek kompas powinien wskazać, bo cel jasny to i z kierunkiem problemu być nie powinno. Nie wiem, wydaje mi się to mniej racjonalne niż "mój" wyjątek od reguły działania kompasu (tzn. że kompas tam po prostu nie działa) Smile.

Wg mnie w Luku jest morze - przecież kiedy ratownicy się pojawiają, a chwilę później Jack na Perle to nie wiadomo jak długo on "płynął po pustyni" tym statkiem, a może być to długo bo przecież biała pustynia przemienia się w piaszczystą pustynię, czy raczej nawet plażę. I zdążył w tym czasie w dodatku dogonić ten swój statek (kiedy zaczyna za nim biec, nie wydaje się że tak szybko go dogoni Wink) i usadowić się na godnym miejscu Laughing. Mam myśl, że kraby (ale, na dobrą sprawę toż to po prostu ożywione kamienie bardziej xD) pojawiają się po tym jak Kalipso i spółka przekraczają "bramy" Luku, w końcu te kamienie to niewątpliwie dzieło Kalipso.

W związku z tym uważam, że równie mocną karą dla Jacka może być to, iż czuje, że gdzieś tam jest to morze, ale jednocześnie nie chce opuścić Perły, nie spuszcza jej z oczu. Może on ciągnął statek, nie tyle dlatego by ten zmienił swoje położenie o 5 cm, ile dlatego, że chciał zaciągnąć Perłę na morze [to byłoby w jego przypadku całkiem sensowne, zważywszy na to, że pragnie jedynie płynąć po morzu]? Tak czy siak: jest to akt niewątpliwej desperacji, czyli nie zmienia tego, iż Jack ma schizy, no bo wykazując taką pomysłowość widać, że nie myśli racjonalnie, mimo jasnego celu. Nie chce zgubić statku z oczu (taak, to jego Pierwsza Dama niewątpliwie, jej by nie zostawił), ale jednocześnie chce płynąć nią po morzu, choć morza na horyzoncie ani widu ani słychu. No to ciągnie bo swojego statku nie zostawi (no i przecież chce nią płynąć po morzu: i chce do niego dotrzeć koniecznie z Perłą), choć myślę, że nie wie w jakiej odległości to morze się znajduje (i myślę, że dość daleko, zwłaszcza jak na próbę ciągnięcia ogromnego statku przez jedną osobę: niewykonalne byłoby i jrest nawet kilka cm, lae myślę, że dla niego bólem jest także to, że nie widzi tego morza i nie zobaczy go bo bez Perły się nie ruszy). Sądzę, że to też byłaby dotkliwa kara, bardzo dotkliwa bo najstraszniejsza dla Jacka - no bo popatrz, Jack ze świadomością, że to-morze-gdzieś-tam-musi-być-ale-jest-dla-mnie-nieosiągalne musi strasznie cierpieć - bo gdyby morza nie było no to dla mnie kłóciłoby się to trochę z wizerunkiem Jonesa (pan mórz, pan życia i śmierci na morzu, kiedy go poznajemy to jest już bardziej stworzeniem morskim niż człowiekiem, no i cała kraina zmarłych na morzu jest jednak hmm na morzu...a i sam Luk jest dla tych, którz na MORZU zostali zesłani tam przy pomocy Krakena, jeśli się nie mylę xD) i samym dostaniem się do Luku (no nie wiem, wyczarowywane morze? xD). No i gdyby nie było tam tego morza, to gdybym była pewna, że go tam faktycznie nie było, ta scena zamieniłaby się w czyściutki komizm (mówię konkretnie o tym ciągnięciu statku), a tak zionie desperacją, która jednak w ogólnej wizji ma jakiś sens. I wtedy też chyba dogłębniej współczuje się Sparrowowi - bo wcześniej dla nas sytuacja jest komiczna, a w tym momencie widać jaki Jack jest bezradny i jak bardzo nie radzi sobie z przyjęciem do wiadomości tego, że statku jeden człowiek nigdzie nie zaciągnie... Gdyby tam nie było morza, czułabym się oszukana.
No i morze jest dla Jacka całym życiem - co prawda pełnia szczęścia to być w statku na morzu płynącym gdzie on chce, ale morze samo w sobie jest dla niego baardzo ważne, czyli świadomość, że ono musi tam być i jest przy tym nieosiągalne może nawet boleć bardziej niż gdyby w ogóle go tam nie było.

Rozpisałam się i wiem, że gdzieniegdzie wychodzi masło maślane, ale nie chcę być źle zrozumiana Smile. No i mi zwyykle musi tak wyjść, że pół tekstu to powtórzenia, zwłaszcza o wpół do dwunastej w nocy Wink.

Ogółem - nadal podtrzymuję, iż w Luku następuje wyjątek od reguły działania kompasu, ponieważ kompas tam po prostu nie działa Laughing. Uzasadnia to, dlaczego w wyjściu z Luku oraz krainy śmierci pomocne są tylko mapy w dodatku z zagadką, bo sam kompas nic nie da, ponieważ po prostu nie wskaże kierunku w którym trzeba płynąć aby się stamtąd wydostać [pamiętajcie, że kraina śmierci, a Luk to dwa rózne miejsca - ktoś zesłany do Luku jak Jack może mieć inne największe pragnienie niż wydostanie się stamtąd, ponieważ jest poddawany działaniu tego czego najbardziej się obawia; natomiast w krainie śmierci kiedy jest się w niej żywym (martwi w niej albo znaleźli spokoj albo są tymi duszami które zaniedbał Jones) można już właściwie mysleć tylko o tym, jak się z niej wydostać i to dość szybko żeby nie być skazanym na wieczne pływanie na granicy śmierci i życia, czyli nietrudno sobie wyobrazić jakie będzie największe pragnienie bo reszta wręcz naturalnie schodzi na drugi plan...]

Aletheia napisał:
Camille napisał:
Albo, że Luk jest jakby osobnym piekłem dla każdego tam zesłanego, tak, że nawet gdyby pokonali karę to nie byliby w stanie się odnależć.

Tak, właśnie tak to widzę. Dla każdego "zesłanego" Luk "tworzy się" na nowo, skrojony wedle jego osobowości. Dla kogoś innego, ten sam Luk mógłby być choćby bagnem albo właśnie oceanem bez brzegu.


Oo, pięknie wyraziłaś co myślę Smile. Zastanawiające może być w jaki sposób Kalipso i spółka trafiła do "właściwej wersji" (Jackowej wersji xD) Luku (bo przecież takich "wykreowanych" pod kogoś Luków i to w tym samym miejscu bo kraniec świata jest tylko jeden, może być mnóstwo, a za każdym razem inna bajka i inny "mieszkaniec" xD). Ja uważam, że trafili właśnie do tej wersji bo to właśnie jego chcieli uratować Smile. dla mnie w takim wypadku, to najprostsze i zadowalające rozwiązanie.


Ostatnio zmieniony przez Camille dnia Czw 22:47, 03 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 13:52, 04 Kwi 2008 Temat postu:

Camille napisał:
Wg mnie w Luku jest morze (...) W związku z tym uważam, że równie mocną karą dla Jacka może być to, iż czuje, że gdzieś tam jest to morze, ale jednocześnie nie chce opuścić Perły, nie spuszcza jej z oczu. Może on ciągnął statek, nie tyle dlatego by ten zmienił swoje położenie o 5 cm, ile dlatego, że chciał zaciągnąć Perłę na morze (...) Sądzę, że to też byłaby dotkliwa kara, bardzo dotkliwa bo najstraszniejsza dla Jacka - no bo popatrz, Jack ze świadomością, że to-morze-gdzieś-tam-musi-być-ale-jest-dla-mnie-nieosiągalne musi strasznie cierpieć

A gdyby założyć, że morza nie ma, ale Jack o tym nie wie? Ma nadzieję, że gdzieś tam, za wzgórzami... To już byłby szczyt przewrotnego draństwa ze strony Jonesa.

Camille napisał:
No i gdyby nie było tam tego morza, to gdybym była pewna, że go tam faktycznie nie było, ta scena zamieniłaby się w czyściutki komizm (mówię konkretnie o tym ciągnięciu statku), a tak zionie desperacją, która jednak w ogólnej wizji ma jakiś sens.

Ja nie odebrałabym tego jako komiczne, tylko bardziej dramatyczne właśnie - zostałby przecież dodatkowo oszukany. Oszukałaby go własna nadzieja. Wtedy to byłaby dopiero desperacja... Bo przecież mozemy chyba założyc, że pierwszy raz widzi morze dopiero z masztu sunącej Perły, wcześniej tylko o nim myślał, racja?

Camille napisał:
no nie wiem, wyczarowywane morze?

Najprawdopodobniej wyczarowana pustynia, niewątpliwie wyczarowane kamienne kraby... Czemu nie morze? Pustynię wyczarował lęk Jacka "doładowany", "urzeczywistniony" wolą Jonesa. Morze wyczarowałaby podświadomość przypływającej ekipy (od początku zakładali, że do Luku można dopłynąć) "doładowana" wolą i mocą Calipso. Ja od samego początku, od pierwszego ujrzenia przyjęłam, że Luk nie należy do rzeczywistego świata, nie jest kolejną wysepką na Karaibach czy gdziekolwiek, ale jest rodzajem "zaświatu". Tylko tak szerokiego jak zasięg świadomości (wzroku, wiedzy) Jacka. W ogóle mogło nie istnieć żadne "za wzgórzami". Mogło zostać "pojawione" razem z tamtymi.

Camille napisał:
gdyby morza nie było no to dla mnie kłóciłoby się to trochę z wizerunkiem Jonesa (pan mórz, pan życia i śmierci na morzu, kiedy go poznajemy to jest już bardziej stworzeniem morskim niż człowiekiem, no i cała kraina zmarłych na morzu jest jednak hmm na morzu...a i sam Luk jest dla tych, którz na MORZU zostali zesłani tam przy pomocy Krakena

Jack też jest stworzeniem zdecydowanie morskim. Wink Właśnie dlatego trafia w suche miejsce, co już przecież uzgodniłyśmy. A Jones wrzucił tam Jacka i więcej nie zaglądał. Gdyby zajrzał, może i on "przywlókłby" morze? Tak jak, według mnie, "przywlokła" je Calipso.

Camille napisał:
Ja uważam, że trafili właśnie do tej wersji bo to właśnie jego chcieli uratować . dla mnie w takim wypadku, to najprostsze i zadowalające rozwiązanie.

Dla mnie też, tu chyba nie ma co kombinować. Tym bardziej, że Jones nie wiedział, że mu się tam plączą. Gdyby zwrócił na nich uwagę, wtedy może Luk zacząłby się "kreować" dla każdego z nich, według ich lęków, a nie chęci? Można też przyjąć wersję, że w danej chwili, w Luku Jack był jedynym więźniem, więc trafili po prostu na jego wyłączna wersję. Ale to już trochę dziurawy pomysł, bo ja uważam, że w Luku czas nie płynie.

Myślałam raczej, że wytkniesz inną lukę w mojej wizji - gdy morze już "zaistniało", kompas wiruje nadal (tak? czy nie? Gdy Jack go zatrzaskuje i zerka w bok, to dlatego że spojrzał za wskazaniem, czy wskazania nie było a on po prostu spojrzał na nich?). Ale to tłumaczyłabym faktem, że morze wtedy już było pragnieniem osiągniętym, więc zeszło ze "szczytu listy". A zamiast niego została ta ogólna gonitwa myśli, o której pisałam wcześniej, więc kompas nadal by szalał. Jak Jack.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 16:35, 04 Kwi 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
Do tego, zastanówmy się, co właściwie mógłby wskazać kompas w Luku, czyli czego tam chce Jack?


Moim zdaniem na początku, czyli zanim Perła ruszyła z miejsca, największym pragnieniem Jacka jest popłynięcie po morzu - wskazuje na to błaganie o wiatr (Jack mówi, że za małe tchnienie oddałby duszę, a raczej wie, jakie zaprzedanie duszy może mieć skutki Smile ) i desperacja, z jaką w pojedynkę próbuje przeciągnąć Perłę (tak swoją drogą, ładnie mu ją Jones ustawił - w odpowiednim kierunku Very Happy ).

Nie pragnie wydostać się z Luku, bo myślę, że nie wie, że w nim jest - dopiero Gibbs mu to uświadamia, a uwierzył w to chyba po zobaczeniu Elizabeth, której widok, zdaje się, że przypomniał mu, jak się jego życie skończyło.

Jak widzi tego kraba, to sprawia wrażenie, jakby sobie chciał dać w łeb, "tego już za wiele", kompletnie bez sił się przewraca na ten piasek.
Ale chwilę później, jak tylko się wdrapał na maszt i zobaczył morze, wraca mu dawna mina Smile Pragnienie morza, to co mu nie dawało spokoju, się spełniło.

Potem, podczas rozmowy z "ekipą ratującą" dowiaduje się, że jest w Luku. Tamci przyszli po niego, więc można z niego wyjść, inaczej by nie płynęli. Dają mu jeszcze skrót wydarzeń i już Jack myśli logicznie, przejmuje inicjatywę, wybiera załogę i wydaje rozkazy. Teraz pragnie wydostać się z Luku. Spogląda tylko na kompas, żeby wyznaczyć kierunek - a tu pomimo jasno określonego celu kompas wariuje. Bo nie ma "linearnej drogi" (spodobało mi się określenie Smile) do świata żywych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 21:15, 06 Kwi 2008 Temat postu:

O rrrany! Very Happy Widzę, że duch Eddie funkcjonuje w tym temacie nawet wówczas, gdy ona się wyłączy z dyskusji Very Happy. Na szczęście uwielbiam przegryzać się przez szalone koncepcje Eddie Laughing

Ależ skomplikowałyście! Ja nie twierdzę, że moje pomysły są jedynie słuszne, ale przynajmniej oparte o prosty zestaw przesłanek Very Happy. Morze, którego nie było, Luk kreujący się na bieżąco... Rolling Eyes

Pozwolę sobie przypomnieć w skrócie koncepcję, jaką - zgodnie i niezależnie - przedstawiłyśmy z Aletheią na początku tych rozważań o działaniu kompasu w Luku. O czym Alethieia, o dziwo, zapomniała trzy posty dalej Shocked

Aletheia napisał:
Wymyśliłyśmy, że z Luku nie ma, wedle słów Anajulii, linearnej drogi wyjścia, dlatego kompas wiruje.


Ależ nie! Kompas wiruje, bo Jack NIE WIE czego chce! Miał z tym problemy już w DMC, kiedy to Jacków w Jacku było dwóch Wink. Może trzech. W Luku - jak nam pokazują twórcy filmu - Jacków jest 12! Albo i więcej. A kompas już się nie waha - ześwirował zupełnie. I można skonstruować każdą teorię na temat tego, czemu kompas zachowuje się tak osobliwie (może popsuł go Kraken? Very Happy), ale tylko ta z wielością Jacków znajduje umocowanie w znanych nam z DMC zasadach działania kompasu.

Skoro kompas wiruje, Jack nie ma żadnego "największego pragnienia". Jest już nie rozdarty, a rozbity. Miesza mu się w głowie. Można bronić tezy, że najmocniej pragnął znaleźć się znów na morzu (gdyby mógł się skupić i dobrze zastanowić, pewnie właśnie takie by wypowiedział życzenie), ale równie dobrze można dowodzić, że chciał zjeść fistaszka czy zbałamucić tę biedną kozę Very Happy.

Linearne wyjście z Luku - czy raczej jego brak - to już inna historia. Hipotetycznie zakładamy, że Jack w Luku to Jack z CBP, który wie dokładnie czego pragnie i znajduje to odzwierciedlenie w kompasie. Założenie to jest fałszywe, wewnętrznie sprzeczne, bo kara w Luku (przynajmniej ta, która spotkała Jacka) polega na tym właśnie, że dręczą go jego własne demony. Perła bezużyteczna, brak wiatru, o morzu nie wspominając, to tylko jedne z nich. No ale tezą o nielinearnej drodze do świata żywych wzmocniłyśmy z Aletheią teorię, że kompas nie miał prawa zadziałać w Luku i że nie był to żaden wyjątek od reguł jego działania.

...i może wzmocniłyśmy niepotrzebnie, bo wbiłyśmy sobie samobója Very Happy. Dowodzimy tym samym, że w Luku kompas jest rzeczywiście bezużyteczny i nie działa jak należy. Camille postawiła jeden naprawdę mocny kontrargument - gdyby kompas mógł w Luku zadziałać, to w celu odnalezienia drogi do świata żywych (czy choćby najdrobniejszej wskazówki, jak tego dokonać) posłużył by się nim ktokolwiek (oprócz zeschizowanego Jacka). A nikt nawet nie próbował...

Myślę, że w tym miejscu zaczynamy zjadać własny ogon Very Happy. Powyżej przedstawiona przyczyna wirowania kompasu wydaje mi się dobrze uargumentowana. Teza o nielinearnym wyjściu też jest mocna i wyjaśnia, dlaczego w Luku następuje odstępstwo od zasad działania kompasu, jak chciałaby Camille. Te dwa wyjaśnienia nie są sprzeczne na pierwszy rzut oka, ale podstawą pierwszego jest założenie, że nie ma żadnych wyjątków od reguł działania kompasu, a drugi implikuje stwierdzenie, że jednak jakieś wyjątki się zdarzają. Myślę, że każdy może wybrać to wyjaśnienie, które lubi bardziej. I głębiej bym nie wnikała, by nie doprowadzić tej dyskusji do absurdu. Bo właśnie trafiłyśmy na lukę w logice filmu Very Happy. Można wprawdzie wysnuć teorię o morzu, którego nie było, albo o Jacku, który po tym, co wydarzyło się w DMC, już za nic nie chciał nikomu powierzyć swojego kompasu... ale i tak będą to nasze hipotezy, a wręcz myślenie życzeniowe oparte o własną wizję POTC. A sprawa z kompasem w Luku to po prostu skrót myślowy. Scenarzyści chcieli nam pokazać, w jakim stanie ducha znajduje się Jack u progu AWE, ale nie zastanawiali się nad przydatnością kompasu w zaświatach. Albo przeciwnie, chcieli nas poinformować, że w Luku kompas na nic się nie zda, ale nie wnikali przy tym w stan ducha Jacka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Camille
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 16:21, 08 Kwi 2008 Temat postu:

Anajulia napisał:

Dowodzimy tym samym, że w Luku kompas jest rzeczywiście bezużyteczny i nie działa jak należy. Camille postawiła jeden naprawdę mocny kontrargument - gdyby kompas mógł w Luku zadziałać, to w celu odnalezienia drogi do świata żywych (czy choćby najdrobniejszej wskazówki, jak tego dokonać) posłużył by się nim ktokolwiek (oprócz zeschizowanego Jacka). A nikt nawet nie próbował...


A Barbossa przywdział od razu swój super uśmieszek do zapytania "Dokąd chcesz się wybrać?" i pokazując mapy, jakby wiedział, że Jackowi kompas nie zadziała.
Poza tym - zastanówmy się. W chwili, kiedy Jack otwiera kompas w Luku a ten wiruje, wydaje mi się, iż ma on bardzo jasny cel - tzn. wypłynąć w morze, możliwe też, że wydostać się z Luku /i tak wszystko jedno, kierunek ten sam/ bo przecież to jest już PO TYM jak uświadamia sobie gdzie jest /jeśli wcześniej nie wiedział albo nie przyjął do wiadomości/. Wie też, że ma statek na wodzie i załogę z krwi i kości i może wydostać się z Luku /a nawet musi/. Gdyby przyjąć, że kompas nie działa bo Jack jest schizowany, to według mnie właśnie w tym momencie Jack przestał być schizowany /przecież potem, kiedy płyną przez krainę zmarłych, jest całkiem "normalny" o ile Jack Sparrow może być normalny Very Happy/, a nawet jeśli nie - to przestał być "rozszczepiony" na Bóg-wie-ile-części pragnących fistaszka albo kozy /Razz/ więc powinno być okej.

Anajulia napisał:
Myślę, że w tym miejscu zaczynamy zjadać własny ogon Very Happy. [...] Myślę, że każdy może wybrać to wyjaśnienie, które lubi bardziej. I głębiej bym nie wnikała, by nie doprowadzić tej dyskusji do absurdu. Bo właśnie trafiłyśmy na lukę w logice filmu Very Happy. Można wprawdzie wysnuć teorię o morzu, którego nie było, albo o Jacku, który po tym, co wydarzyło się w DMC, już za nic nie chciał nikomu powierzyć swojego kompasu... ale i tak będą to nasze hipotezy, a wręcz myślenie życzeniowe oparte o własną wizję POTC. A sprawa z kompasem w Luku to po prostu skrót myślowy. Scenarzyści chcieli nam pokazać, w jakim stanie ducha znajduje się Jack u progu AWE, ale nie zastanawiali się nad przydatnością kompasu w zaświatach. Albo przeciwnie, chcieli nas poinformować, że w Luku kompas na nic się nie zda, ale nie wnikali przy tym w stan ducha Jacka.


Zgadzam się całkowicie Very Happy.
Bo naprawdę tworzą nam się teorie życzeniowe, moja dla mnie jest zupełnie logiczna mimo wyjątku od reguł kompasu Laughing. Ale pewnie bardziej chcę, żeby tak było, bo wg mnie najprawdopodobniej twórcy filmu nie roztrząsali tego aż tak jak my Very Happy. Może raczej: chcieli, żeby były mapy, no bo kurczę jakoś fabułę bez kompasu Jacka trzeba rozkręcić /Very Happy/ więc wymyslili mapy. A potem po wielu pięknych słowach Barbossy o tym, że do krainy smierci łatwo się dostać, a problemem jest wydostanie się z niej, musieli jakoś "unieszkodliwić" kompas bo gdyby działał, to mapy można by wyrzucić i nici z zagadki Laughing.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 17:26, 08 Kwi 2008 Temat postu:

Anajulia napisał:
Pozwolę sobie przypomnieć w skrócie koncepcję, jaką - zgodnie i niezależnie - przedstawiłyśmy z Aletheią na początku tych rozważań o działaniu kompasu w Luku. O czym Alethieia, o dziwo, zapomniała trzy posty dalej

Nie tyle zapomniała, co uznała to za uzupełnienie. Pisząc te ostatnie posty, myślałam o tamtej tezie, ale... Chcę powiedzieć, że nie tyle odrzucam wersję wielości Jacków, zastępując ją wersją nielinearności wyjścia, co uważam, że jedna drugiej nie wyklucza, mogą obowiązywać jednocześnie. Choć przyznaję, że nieźle to wszystko poplątane, do czego się mocno przyczyniam. Laughing

Natomiast jednak w pewnym punkcie mam wątpliwości...
Anajulia napisał:
W Luku - jak nam pokazują twórcy filmu - Jacków jest 12! Albo i więcej. A kompas już się nie waha - ześwirował zupełnie.

Zastanawiam się, na ile widmowe Jacki są bytami niezależnymi. Każdy z nich jest okrojoną wersją tego właściwego, jedną z jego warstw, jednym elementem. Zatem błyskająca mi myśl "ale tylko jeden, właściwy Jack trzyma kompas i wskazuje on dla niego, nie "czując" pozostałych" jest raczej nieistotna, skoro właściwy Jack "zawiera" wszystkich pozostałych (sądzę, że znacznie więcej niż 12, o ile pamiętam, w szerokich ujęciach widać właściwie pełna obsadę sporej załogi, należałoby ich raczej liczyć w dziesiątkach), a zatem kompas ma jednoczesne "połączenie" ze wszystkimi. Tylko tak sobie myślę, przecież właściwie zawsze ich "zawierał"? Trudno się dziwić, że widok własnej, "rozbitej", kłębiącej się wokół osobowości doprowadził do szaleństwa samego Jacka, ale kompas powinien być raczej przyzwyczajony (w sensie - nie zmieniać znacząco odczytu), dla niego wiele się nie zmieniło. Wink A może jednak zmieniło...? Jack "poukładany", a nawet ten z DMC, jak każdy w miarę zdrowy na umyśle miał coś w rodzaju "hierarchii myśli" (nie wiem jak to nazwać i czy w ogóle dobrze mi się zdaje, nie jestem psychologiem), zawsze jakaś część osobowości dominowała, więc kompas nie miał problemu z ustaleniem "dla którego Jacka wskazywać". W Luku hierarchia się rozleciała. Każdy "poziom Jacka" dochodzi do głosu jednocześnie, albo wymieniają się tak szybko, że kompas nie nadąża. Jack właściwy próbuje trzymać jakieś pozory opanowania (wręcz symboliczne jest to jak rządzi tamtymi, poza tym później jego "Wiem gdzie jestem!" jest dziwnie podobne do "Wiem czego chcę!"), ale kompasu nie oszuka. Zatem wygląda na to, że jednak sama sobie potwierdziłam poprawność tezy Anajulii. Smile

Natomiast drugie wyjaśnienie...
Anajulia napisał:
...i może wzmocniłyśmy niepotrzebnie, bo wbiłyśmy sobie samobója . Dowodzimy tym samym, że w Luku kompas jest rzeczywiście bezużyteczny i nie działa jak należy.

E tam, zaraz samobója... Rolling Eyes Owszem, bezużyteczny, ale to wcale nie znaczy, że nie działa. W DMC też był (dla Jacka) bezużyteczny, a jednak to właśnie było potwierdzeniem zasady jego działania. Luku także nie uważam za żaden wyjatek od jego technicznej reguły. Kompas wiruje bo nie ma czego wskazać (wszystko jedno - nieistniejacego morza, zdecydowanego celu, czy drogi wyjścia), a nie dlatego że nawalił, albo przestał "czuć" właściciela. Jest różnica między kompasem niewskazującym niczego, bo leży między dziesięcioma magnesami, a niewskazującym niczego, bo go ktoś rozbił. Albo dokleił mu dziesięć igieł, z których połowa reaguje na napięcie dodatnie, a połowa na ujemne i to z różną siłą.

Anajulia napisał:
Camille postawiła jeden naprawdę mocny kontrargument - gdyby kompas mógł w Luku zadziałać, to w celu odnalezienia drogi do świata żywych (czy choćby najdrobniejszej wskazówki, jak tego dokonać) posłużył by się nim ktokolwiek (oprócz zeschizowanego Jacka). A nikt nawet nie próbował...

Musiałby zacząć od próby wyrwania go Jackowi. Wink Uważali, ze mają mapę i to wystarczy. Choć i tą odczytał przecież dopiero Jack. Weszli do Luku, nie sprawdziwszy najpierw czy znają drogę odwrotu.

Anajulia napisał:
drugi implikuje stwierdzenie, że jednak jakieś wyjątki się zdarzają

Czyli nielinearność wyjścia? Właściwie nie dostrzegam tu wyjątku. Co mógłby wskazać kompas Jackowi, który zdecydował, że chce wyjść? Mapę? Mapa nie była wyjściem, to byłoby za mało... Obstaję przy wersji, że i tu kompas po prostu nie widział celu.

Anajulia napisał:
A sprawa z kompasem w Luku to po prostu skrót myślowy. Scenarzyści chcieli nam pokazać, w jakim stanie ducha znajduje się Jack u progu AWE, ale nie zastanawiali się nad przydatnością kompasu w zaświatach. Albo przeciwnie, chcieli nas poinformować, że w Luku kompas na nic się nie zda, ale nie wnikali przy tym w stan ducha Jacka.

Co jak co, ale w nadinterpretacjach jesteśmy dobre. Laughing Też mi się zdaje, że to już klasyczny przypadek komplikowania rzeczy prostej. Dodam tylko, że skłaniam się do pierwszego Twojego zdania - użyli kompasu jako obrazu Jackowego ducha, nie przyklejając nieszczęsnemu urządzeniu żadnych uszkodzeń, poza uszkodzeniem właściciela (trzeba pamiętać o tym co jest istotą działania tego szczególnego kompasu - właściciel jest elementem mechanizmu). To dopiero my zaczęłyśmy wiercić i wyszły nam pozorne wyjątki.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 16:45, 15 Kwi 2008 Temat postu:

Anajulia napisał:
Eddie, skup się, błagam . Możesz się ostatecznie nie zgodzić i uprzeć, że kompas jednak ma wąsy, ale zarejestruj treść wywodu na tyle, by nie mówić, że powiedziałam coś, czego nie powiedziałam (cóż za konstrukt! ), na przykład sugerować, że w mojej (naszej) interpretacji są jakieś wyjątki od reguły działania kompasu!


Sorki - rzeczywiście Ty tego nie powiedziałaś, tylko Aletheia, ale naprawdę padły takie słowa. No i mój błąd, że potraktowałam to co piszecie jako jedną argumentację. Ale też - twierdziłyście, że się ze sobą zgadzacie - więc trochę mną zakręciłyście Very Happy. Ja oczywiście rozumiem to co starasz się mi przekazać - tylko po prostu się z tym nie zgadzam Very Happy.

To jest w ogóle dość zabawne - bo punktem wyjścia w moich teoriach na temat kompasu jest właśnie założenie, że wskazuje on kierunek - czyli to co zawarłaś w punkcie czwartym Very Happy. A więc pokazywanie kierunku do "tego co się pragnie najbardziej" de facto będzie pokazywaniem drogi do czegoś tam "na żądanie". Bo takie pragnienia pragnienia (o jakich piszesz w punkcie pierwszym) w rzeczywistości bardzo często są totalnie abstrakcyjne, w związku z czym kompas rzadko kiedy umiałby je pokazać - no bo niech spróbuje pokazać mi szczęście - ciekawe jak to zrobi Rolling Eyes. W związku z czym u mnie obowiązuje opcja "na żądanie" - znajduje drogę do czegoś czego szukam - czyli spełnia swoją zasadniczą funkcję jako urządzenie typu kompas - wskazuje kierunek Very Happy.

Anajulia napisał:
no przykro mi, Eddie, że nawet w disneyowskiej baśni nie ma - jak byś sobie życzyła - kompasu, który by za nas myślał


A skoro "na żądanie" - to raczej nie jest to kompas, który miałby za mnie myśleć. To ja tu jestem szefem Laughing. Za to u Ciebie w ostatecznym rozrachunku chyba właśnie taki wychodzi - myślący, za którego wskazaniami użytkownik sobie po prostu bezwolnie podąża - jak to opisałaś w przykładzie. Razz

Anajulia napisał:
No bo przypuśćmy, że zakochałam się na zabój w mężczyźnie, z którym rozmawiałam 10 minut w autobusie. Nie mam pojęcia, jak się nazywa, gdzie mieszka, nic. I chcę go po tygodniu odszukać. Biorę kompas Jacka i wyruszam w podróż. Idę dwa dni nie zmrużywszy oka, popijając tylko mineralną. No to w końcu kompas wskaże mi spożywczy czy najbliższy motel, żebym nie padła nim dotrę do tej swojej miłości .


Później piszesz tak:

Anajulia napisał:
Kompas wskazuje to najsilniejsze w danej chwili pragnienie. Dlatego Jackowi w szalupie wskazał rum (a co tam, Cele mogą poczekać, dzień piękny, słońce świeci, jak mawiał mój znajomy żeglarz - nikt przy zdrowych zmysłach nie wypuszcza się na morze na trzeźwo ...), a Elizabeth na Tortudze - skrzynię. Na drodze do Celu niekiedy stoją cele pomniejsze, ale jednak niezbędne do osiągnięcia, by można dotrzeć do tego właściwego.


No to skoro Jack najbardziej pragnął w tej chwili rumu - to jakim cudem udało mu się wyznaczyć kurs na źródło młodości zanim się go napił? W świetle Twoich teorii - żeby kompas mu wyznaczył drogę do źródła - najpierw powinien się napić - żeby w ten sposób "zwolnić" miejsce dla źródła młodości. A tam się dzieje dokładnie na odwrót. Chyba, że założymy, że Jacka usatysfakcjonowało już samo potrzymanie butelki - ale w to to ja nie uwierzę Laughing.

O, no właśnie - Elizabeth na Tortudze - chyba z tej sceny bierze się całe nieporozumienie. Bo Ty traktujesz to co tam mówi Jack dosłownie, a ja to jego "It points to the thing you want most in this world" dzielę przez dwa. Uważam, że po prostu nie powiedział wtedy całej prawdy - przemilczał to, że jego kompas pokazuje właśnie "na żądanie" - bo chciał ukryć przed Liz fakt, że posługuje się nią do realizacji własnych planów Laughing. Bo gdyby powiedział jej prawdę - czyli, że ma kompas, który pokazuje na żądanie - to w tym momencie - żeby uwierzyła w szczerość jego intencji - sam powinien wyznaczyć kierunek na skrzynię, dzięki której uratują Willa. No ale nie mógł go wyznaczyć - bo zasadniczo miał z tym problem Laughing. Więc mydli jej oczy - udaje, że konkretnie jemu to na skrzyni nie zależy - ale tak w ogóle - to jest sobie gdzieś taka skrzynia, którą by się można posłużyć do zaszantażowania Jonesa, no ale on jej nie namierzy, bo sam ma inne pragnienia... no ale wiesz, Lizzie, nic straconego - jak wyznaczysz kurs - to możemy popłynąć w tamtym kierunku, znaleźć skrzynię i uratować Willa... Trele morele Laughing. A tak naprawdę za tym jego "pokazuje to czego pragniesz najmocniej" kryje się "pokazuje to czego zażądasz" - tylko Jack nieco to zaciemnił Laughing.

Tak samo w Luku - Jack szykuje się do wypłynięcia - co tam, że nie ma żadnej mapy - ma swój cudny kompas, dzięki któremu znajdzie drogę, bo zażąda kierunku na wyjście - problem tylko w tym, że "there's no way out" - nie ma właśnie "linearnej" drogi wyjścia, którą kompas mógłby pokazać - a więc zonk Laughing. Nie dam się przekonać, że kompas wtedy zawirował, bo Jack nie wiedział czego chce. Oczywiście, że wiedział - chyba umie myśleć - ma statek, wybrał sobie załogę, wydaje już rozkazy - chciał wydostać się z Luku, w związku z czym zamierzał użyć swojego kompasu do wyznaczenia kursu - na żądanie - dlatego na niego spojrzał Very Happy.

I w ogóle opcja "na żądanie" jest bardziej normalna - bo nie trzeba kombinować z jakimiś absurdalnymi granicami - kiedy zaczyna się jedno pragnienie a kończy drugie - albo z jakimś absurdalnym "wygrzebywaniem" pragnień - żeby to, o które mi chodzi (w sensie - to, co chcę żeby pokazał mi kompas) znalazło się "na wierzchu" Rolling Eyes. Przy czym - jeśli kompas wskazuje to czego zażądam - to nadal można odnieść tutaj te słowa Jacka "It points to the thing you want most in this world" - bo to jest w pewnym sensie tożsame. Czyli to było kłamstwo, ale takie nie do końca Laughing. Takie jest moje zdanie Very Happy.


Ostatnio zmieniony przez Eddie dnia Wto 16:48, 15 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 20:34, 15 Kwi 2008 Temat postu:

Potwierdzam, to ja użyłam słowa "wyjątek". Post z 1 kwietnia, 22:23.
Cytat:
A ja bynajmniej nie uważam, że kompas służy do wskazywania CZEGO się chce , tylko GDZIE jest to coś czego się chce. Wyjątkiem, a nie regułą jest ten jeden odczyt Elizabeth (bo dostała wynik, którego nie oczekiwała, pragnienie było półświadome, ale na tyle mocne, że kompas zareagował - i dopiero on jej w pełni uświadamia jej pociąg do Jacka). Wyjątkiem, a nie regułą jest też butelka w AWE. To był, jak piszę, test. Jack wyjatkowo wiedział CZEGO chce (w danym momencie - rumu) i GDZIE to jest (trzymał go przecież).

Ale podkreślam, że od początku, takze wtedy, szło mi o wyjątek w intencjach trzymającego/trzymającej kompas, a nie o wyjątek od jego technicznej zasady działania. Dokładnie tak, jakby kto wkręcił żarówkę nie w celu oświetlenia pokoju, ale by sprawdzić czy w danym gniazdku jest prąd. To nie jest zwykłe przeznaczenie żarówki, ale zadziała w zwykły sposób i TO właśnie czyni z niej dobry tester gniazdka. Czy to jest zrozumiałe?

Eddie napisał:
no bo niech spróbuje pokazać mi szczęście - ciekawe jak to zrobi

E, to akurat proste. Wink W CBP dla Jacka szczęście = wolność = Perła. Z tym akurat kompas nie miał żadnych kłopotów, bo nie miał ich (z decyzją czego chce) i Jack.

Eddie napisał:
u mnie obowiązuje opcja "na żądanie" - znajduje drogę do czegoś czego szukam - czyli spełnia swoją zasadniczą funkcję jako urządzenie typu kompas - wskazuje kierunek (...) A skoro "na żądanie" - to raczej nie jest to kompas, który miałby za mnie myśleć. To ja tu jestem szefem

Taa... Rolling Eyes Niewątpliwie Jack aż promienieje szefowością, gdy nie potrafi zmusić kompasu do wskazania, co? Twisted Evil Masz tu sprzeczność, Eddie - jeśli kompas wskazuje na żądanie i nie myśli na własną rękę (wskazówkę...?), to nie może być też zdolny do kłótni z właścicielem. A przecież w kółko powtarzasz, że uparcie pokazuje Jackowi Elizabeth, a nie zamówioną Skrzynię (Dobra! Już się nie czepiam jak Jack odróżnia te n-i-e-o-p-i-s-a-n-e n-a t-a-r-c-z-y kierunki, niech Ci będzie że ma jakieś tajemnicze jasnowidzenie...), ale w takim razie to właśnie Twoja sugestia byłaby wyjątkiem. Wszystkich kompas grzecznie słucha, a akurat w rękach Jacka odkrywa, że ma własne zdanie? Wink

Eddie napisał:
Chyba, że założymy, że Jacka usatysfakcjonowało już samo potrzymanie butelki - ale w to to ja nie uwierzę

Może nie doceniamy siły jego wyobraźni... Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 23:26, 15 Kwi 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
Ale podkreślam, że od początku, takze wtedy, szło mi o wyjątek w intencjach trzymającego/trzymającej kompas, a nie o wyjątek od jego technicznej zasady działania. Dokładnie tak, jakby kto wkręcił żarówkę nie w celu oświetlenia pokoju, ale by sprawdzić czy w danym gniazdku jest prąd. To nie jest zwykłe przeznaczenie żarówki, ale zadziała w zwykły sposób i TO właśnie czyni z niej dobry tester gniazdka. Czy to jest zrozumiałe?


Tak nie bardzo, ale nieważne. No ale test - okej. Jack siedzi w szalupie, najbardziej pragnie źródła młodości i dostaje jakiś kierunek - strzałka nieruchomieje - nie chybocze się. Czyli wszystko jest w porządku. No to powinien tam popłynąć będąc pewnym, że doprowadzi go to do źródła młodości. A jednak ta scena tak nie wygląda. Jack dostaje kierunek i się dziwi - bo dostaje jakiś dziwny kierunek - wie, że to nie jest źródło młodości - to nie jest to co zamawiał - tylko coś innego.

Aletheia napisał:
E, to akurat proste. W CBP dla Jacka szczęście = wolność = Perła. Z tym akurat kompas nie miał żadnych kłopotów, bo nie miał ich (z decyzją czego chce) i Jack.


Ja akurat uważam, że wolność to Jack zdefiniował sobie w DMC - w rozmowie z Lizzie - "You long for freedom. You long to do what you want to do because you want it. To act on selfish impulse..." bla bla bla, ale nieważne - nie róbmy off-topa Laughing. W CBP, kompas - tak jak zawsze, zdrowemu na umyśle człowiekowi (czyli nie zeschizowanemu), wskazywał na żądanie - bo wskazuje to co się zamówi - Czarną Perłę, Isla de Muerta - cokolwiek.

Aletheia napisał:
Taa... Niewątpliwie Jack aż promienieje szefowością, gdy nie potrafi zmusić kompasu do wskazania, co? Masz tu sprzeczność, Eddie - jeśli kompas wskazuje na żądanie i nie myśli na własną rękę (wskazówkę...?), to nie może być też zdolny do kłótni z właścicielem. A przecież w kółko powtarzasz, że uparcie pokazuje Jackowi Elizabeth, a nie zamówioną Skrzynię (Dobra! Już się nie czepiam jak Jack odróżnia te n-i-e-o-p-i-s-a-n-e n-a t-a-r-c-z-y kierunki, niech Ci będzie że ma jakieś tajemnicze jasnowidzenie...), ale w takim razie to właśnie Twoja sugestia byłaby wyjątkiem. Wszystkich kompas grzecznie słucha, a akurat w rękach Jacka odkrywa, że ma własne zdanie?


Problem robi się dopiero w DMC - dlatego, że Jack ma schizy. No ja uważam, że ta wskazówka mu stoi. A wie, że nie wskazuje zamówionej skrzyni, tak samo jak pod koniec AWE od razu wiedział, że kompas nie wskazał (zamówionego) źródła, tylko coś innego. Różnica jednak jest taka, że Jack z końcówki AWE nie ma schiz - więc może sobie bez problemu przestawić strzałę na źródło (zanim się napije!) - czyli kompas grzecznie pokazuje mu to czego żąda. Natomiast w DMC neguje to swoje pragnienie (Liz) - ma schizy - a więc nie może wyznaczyć kursu na skrzynię - wskazówka cały czas wraca do tego położenia na Liz - dlatego jest to chybotanie - w momentach kiedy walczy z kompasem. Ale myślę, że kiedy z tym nie walczy to mu stoi Laughing.

To nie jest sprzeczność - nie ja wymyśliłam, że kompas się zacina kiedy użytkownik schizuje - tylko scenarzyści Laughing.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 21:59, 16 Kwi 2008 Temat postu:

Eddie napisał:
Jack dostaje kierunek i się dziwi

Jakoś nie pamiętam, ale na mojej pamięci sprzed prawie roku lepiej się nie opierać, więc na razie punkt dla Ciebie. (Tylko się nie przyzwyczajaj do niego za bardzo Twisted Evil )

Eddie napisał:
Ja akurat uważam, że wolność to Jack zdefiniował sobie w DMC - w rozmowie z Lizzie

Tak dokładnie to tam leciało...
"One word, love: curiosity. You long for freedom. You long to do what you want to do because you want it. To act on selfish impulse. You want to see what it’s like. One day… you won’t be able to resist."
I to było pod jej adresem, więc to niekoniecznie musi być pełna i dokładna definicja wolności by Jack. Mógł po prostu mówić co myśli o JEJ marzeniach. Wink
"Jedno słowo, kochanie: ciekawość. Pragniesz wolności. Pragniesz robić co chcesz, dlatego że tego chcesz. Działać spontanicznie. Chcesz zobaczyć jak to jest. Pewnego dnia... nie będziesz zdolna się oprzeć".
Zgadza się, czy namieszałam? Kariery w przekładach raczej nie zrobię... Eddie, błagam, jeśli sięgasz po takie argumenty, to zlituj się nad moim anglijskim i rzuć jakie robocze tłumaczenie... Kto tu w końcu jest w tym dobry, bo przecież nie ja. Wink

Eddie napisał:
Problem robi się dopiero w DMC - dlatego, że Jack ma schizy.

Czyli kompas dla zdrowego na umyśle działa grzecznie i bezmyślnie, a w rękach rozkojarzonego dostaje nagle ataku samodzielnego myślenia? Łomatko z dzieciami, ale koncepcja - Jackowe schizy obudziły ducha w maszynie... Rolling Eyes I Ty mi mówisz, że ja wymyślam wyjątki! Laughing Toż wersja Anajulii i moja nie wymaga żadnej zmiany zasad działania, pozwala wytłumaczyć DMC na gruncie CBP, a TO...?! Laughing Dobra, niech Ci będzie, jeśli przyjąć takie, zatrącające zresztą prawie o deus ex machina, założenie, to trzyma się to kupy nieco bardziej... Co nie znaczy, że całkiem, ale o przeklętej nieopisanej tarczy wolę zapomnieć, bo czuję że już sama schizów dostaję... Rolling Eyes

Eddie napisał:
nie ja wymyśliłam, że kompas się zacina kiedy użytkownik schizuje - tylko scenarzyści

Owszem, wymyśliłaś. Wink I nie odwołam tego nawet, gdy mi pokażesz urywek DMC, w którym Jack trzyma kompas, na którym WIDAĆ nieruchomą wskazówkę. I jeszcze żeby ta wskazówka kierowała się na stojącą przed Jackiem Elizabeth, a ignorowała leżącą obok Skrzynię. Podkreślam, to ma być POKAZANE! konkretnym, wyraźnym ujęciem. Bo dedukować to sobie możemy wszystko...
Bo i wtedy uznałabym najwyżej, że rację ma Anajulia z Elizabeth-Celem, a nie Ty z Teorią Samodzielnego Kompasu, bo i to byłoby zgodne z naszym rozumieniem technicznej zasady kompasu.
No chyba, że "zacinanie" zdefiniujemy jako "stałą chwiejność wskazówki, poruszanej wpływem kilku, równorzędnych celów". Tak przecież zachowanie kompasu wyjaśnia nasza teoria... I tu sie zgodzę, to faktycznie wymyślili scenarzyści. Bo już w CBP wymyślili zasadę działania kompasu, a w DMC są tylko konsekwentni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:19, 18 Kwi 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
Jakoś nie pamiętam, ale na mojej pamięci sprzed prawie roku lepiej się nie opierać, więc na razie punkt dla Ciebie. (Tylko się nie przyzwyczajaj do niego za bardzo )


Cieszę się, że się zgadzasz Very Happy. Tym bardziej, że to tak naprawdę automatycznie rozwiązuje również problem nieopisanej tarczy, który Cię tak dręczy Razz. Bo skoro Jack się dziwi, że dostał zły kierunek - to znaczy, że jednak da się jakoś rozpoznać czy kompas pokazuje to czego żądasz, czy nie. Nie trzeba żadnych neonów. Dostrzegasz to, mam nadzieję? Very Happy

Aletheia napisał:
Tak dokładnie to tam leciało...
"One word, love: curiosity. You long for freedom. You long to do what you want to do because you want it. To act on selfish impulse. You want to see what it’s like. One day… you won’t be able to resist."
I to było pod jej adresem, więc to niekoniecznie musi być pełna i dokładna definicja wolności by Jack. Mógł po prostu mówić co myśli o JEJ marzeniach.
"Jedno słowo, kochanie: ciekawość. Pragniesz wolności. Pragniesz robić co chcesz, dlatego że tego chcesz. Działać spontanicznie. Chcesz zobaczyć jak to jest. Pewnego dnia... nie będziesz zdolna się oprzeć".
Zgadza się, czy namieszałam? Kariery w przekładach raczej nie zrobię... Eddie, błagam, jeśli sięgasz po takie argumenty, to zlituj się nad moim anglijskim i rzuć jakie robocze tłumaczenie... Kto tu w końcu jest w tym dobry, bo przecież nie ja.


Rany - offtop Rolling Eyes. Laughing. Bardzo ładnie sobie poradziłaś z tłumaczeniem Very Happy. Ale dobrze, będę też pisać po polsku Very Happy. No i racja - to co on sądzi o jej marzeniach też tam jest - to, że i tak przejdzie na jego stronę, to że się nie będzie mogła oprzeć. Ale samo "You long to do what you want to do because you want it" jest definicją wolności - tak jak rozumie ją Jack. I tak jak, jego zdaniem, rozumie ją również Lizzie - bo generalnie w tej scenie Jack przekonuje ją że są do siebie bardzo podobni - i ta wolność miała tu być argumentem rozstrzygającym. Że ona też - hołduje tak pojmowanej wolności - więc niech oleje Willa i da się namówić na mały "mariaż" Laughing. Definicja prosta - ale po co komu skomplikowańsza? Ta jest bardzo trafna Very Happy.

Aletheia napisał:
Czyli kompas dla zdrowego na umyśle działa grzecznie i bezmyślnie, a w rękach rozkojarzonego dostaje nagle ataku samodzielnego myślenia? Łomatko z dzieciami, ale koncepcja - Jackowe schizy obudziły ducha w maszynie... I Ty mi mówisz, że ja wymyślam wyjątki! Toż wersja Anajulii i moja nie wymaga żadnej zmiany zasad działania, pozwala wytłumaczyć DMC na gruncie CBP, a TO...?! Dobra, niech Ci będzie, jeśli przyjąć takie, zatrącające zresztą prawie o deus ex machina, założenie, to trzyma się to kupy nieco bardziej... Co nie znaczy, że całkiem, ale o przeklętej nieopisanej tarczy wolę zapomnieć, bo czuję że już sama schizów dostaję...


Nieopisana tarcza, jak rozumiem, nie jest już problemem Very Happy. I teraz tak - generalnie kompas pokazuje na żądanie, a dziwnych ataków to dostaje nawet u zdrowych na umyśle - Jackowi szukającemu źródła młodości nagle wyjechał z rumem. Ale - jako że pod koniec AWE Jack już nie jest poschizowany - to może sobie przesunąć wskazówkę z rumu na źródło. I w DMC właśnie cały czas próbuje tak robić - chce przesunąć strzałkę z Lizzie na skrzynię - ale nie daje rady - strzałka tylko mu się chybocze - nie zatrzymuje się, nie wskazuje tego czego żąda - czyli skrzyni. Jednakże nie zmienia to faktu, że tak normalnie, kierunki można zamawiać. I nawet jak kompas wyskoczy z jakąś niespodzianką typu rum - to i tak użytkownik jest szefem. Zaszefować nie może tylko jak ma schizy. I te zasady w żaden sposób nie zaprzeczają temu co działo się w CBP - Jack sobie tam po prostu - tak jak zawsze odkąd ma kompas - wyznaczał drogę dokądś tam na żądanie. To samo chce zrobić w scenie gdy przygotowuje się do wypłynięcia z Luku. I tak btw - schizy Jacka nie są wyjątkiem w PotC - Beckett w AWE przez swoje schizy (takie same jak miał Jack w DMC) nie może wyznaczyć sobie drogi do Shipwreck Cove Laughing.

Aletheia napisał:
Owszem, wymyśliłaś. I nie odwołam tego nawet, gdy mi pokażesz urywek DMC, w którym Jack trzyma kompas, na którym WIDAĆ nieruchomą wskazówkę. I jeszcze żeby ta wskazówka kierowała się na stojącą przed Jackiem Elizabeth, a ignorowała leżącą obok Skrzynię. Podkreślam, to ma być POKAZANE! konkretnym, wyraźnym ujęciem. Bo dedukować to sobie możemy wszystko...
Bo i wtedy uznałabym najwyżej, że rację ma Anajulia z Elizabeth-Celem, a nie Ty z Teorią Samodzielnego Kompasu, bo i to byłoby zgodne z naszym rozumieniem technicznej zasady kompasu.
No chyba, że "zacinanie" zdefiniujemy jako "stałą chwiejność wskazówki, poruszanej wpływem kilku, równorzędnych celów". Tak przecież zachowanie kompasu wyjaśnia nasza teoria... I tu sie zgodzę, to faktycznie wymyślili scenarzyści. Bo już w CBP wymyślili zasadę działania kompasu, a w DMC są tylko konsekwentni.


W Piratach generalnie połowa rzeczy nie jest pokazana, więc trzeba sobie dedukować Laughing.

A "zacinanie" definiujemy (znaczy się - ja definiuję) jako niemożność korzystania z podstawowej i zasadniczej opcji, czyli - "wskazywanie na żądanie" Laughing. Działania kompasu nie zaburzają - tak jakbyś chciała - równorzędne cele - w ostatniej scenie Jack ma właśnie takie równorzędne pragnienia w jednym momencie - źródło młodości i rum - a jednak wszystko jest w porządku. Wyznacza sobie pożądany kierunek na źródło - zanim napije się rumu. Ten kompas to po prostu taki szukacz drogi do tego czego się szuka - wskazuje zamawiane kierunki. Dlatego Jack w DMC chce go wykorzystać do odnalezienia klucza i skrzyni, ale uniemożliwia mu to jego schiza - to, że wie czego chce ale wzdraga się przed uznaniem tego za swoje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 18:40, 18 Kwi 2008 Temat postu:

Eddie napisał:
Cieszę się, że się zgadzasz

To nie tyle zgoda na Twoje koncepcje, co coś w stylu "Zdziwił się? Kurczę, nie pamiętam, więc nie będę się kłócić. A jak odświeżę pamięć, to się będę zastanawiać... O ile to się faktycznie potwierdzi."

Eddie napisał:
Nie trzeba żadnych neonów. Dostrzegasz to, mam nadzieję?

Sam fakt kumam. Cały czas mnie tylko męczy JAK... Ja bywam upierdliwa w kwestiach technicznych. Laughing

Eddie napisał:
Nieopisana tarcza, jak rozumiem, nie jest już problemem

JEST! Technicznym, bo technicznym, ale jednak... A czepiam się, bo to jest błąd logiczny w Twojej teorii, jak brakująca cegła w murze. Owszem, jeśli założymy, że Jack "jakoś tam" rozróżnia kierunki bez żadnej informacji, to dziury nie będzie. Ale ja, Ty, ani nikt nam znany nie potrafiłby odczytać wskazań instrumentu bez żadnego opisu, racja? Czyli co, przypisujemy Jackowi jakieś nadprzyrodzone zdolności? Jakoś u niego żadnych dotąd nie dostrzegłam, jeśli nie liczyć nadludzko błyskawicznego trzeźwienia po całonocnym ochlaju i ewentualnie pływania ze związanymi rękami. A to oznacza, że aby teoria trzymała się kupy, musimy założyć dodatkową przesłankę, niepokazaną w filmie. Racja, że i tak sporo dedukujemy, ale jednak naszą teorię da się wyprowadzić z tego co zostało pokazane dosłownie, bez dodatków z naszej strony. No, może jedynym dodatkiem byłby hipotetyczny wpływ Elizabeth na kompas, ale ja tej części naszej teorii nie podzielam. Wink

Elizabeth napisał:
I tak btw - schizy Jacka nie są wyjątkiem w PotC - Beckett w AWE przez swoje schizy (takie same jak miał Jack w DMC) nie może wyznaczyć sobie drogi do Shipwreck Cove

A Elizabeth? Wink Czy ona "zamówiła" kierunek --> Jack? Przecież jest wyraźnie zszokowana i to akurat pamiętam dobrze. To jeden z koronnych dowodów naszej teorii - że kompas wskazuje po prostu pragnienie, nawet jeśli trzymajacy go nie zdaje sobie z tego pragnienia sprawy. A jak sobie nie zdaje sprawy, to jak ma zamówić? Dobra, wiem, jak jest zeschizowany to zamawianie się psuje, tak? I wtedy kompas przełącza się na tryb "ja wiem lepiej", tak? No cóż, w naszej teorii nie trzeba żadnego przełączania, kompas nie dostaje ataków samodzielności. Jedyne co potrafi, to wskazywać kierunek pragnienia, uświadomionego czy nie, bez różnicy.

A przy okazji, nasunęłaś mi jeszcze coś, Twoim pytaniem jak kompas ma wskazać szczęście. Ha! Właśnie, masz rację! Very Happy To przecież naturalne dla ludzkiego umysłu, że sobie "wizualizuje" idee. Człowiek potrzebuje zwykle jakiejś widzialnej i namacalnej postaci abstrakcyjnych pojęć, zgodzisz się? Dla Jacka w CBP postacią wolności jest Perła, a dla Lizzie..? Uważamy, że kompas wskazał Jacka bo Lizzie zwyczajnie czuła miętę, ale mogło się jej domieszać jeszcze coś - ona też chciała wolności, nawet Jack to mówi, a dla niej wcieleniem wolności jest przecież... Jack. Very Happy Nawet pisałyśmy gdzieśtam, że Lizzie zakochała się nawet nie tyle w Jacku jako takim, co w tym, co on reprezentuje, o czym marzyła od zawsze.


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pią 18:43, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 17:36, 19 Kwi 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
To nie tyle zgoda na Twoje koncepcje, co coś w stylu "Zdziwił się? Kurczę, nie pamiętam, więc nie będę się kłócić. A jak odświeżę pamięć, to się będę zastanawiać... O ile to się faktycznie potwierdzi."


No serio serio - zdziwiło go to wskazanie Very Happy. Na nieopisanej tarczy! Twisted Evil

Aletheia napisał:
Sam fakt kumam. Cały czas mnie tylko męczy JAK... Ja bywam upierdliwa w kwestiach technicznych.


Widzę Laughing. Ale myślę, że to taka sama kategoria jak cały ten kompas w ogóle - obojętnie jak się go potraktuje - w sensie - czy odzwierciedla pragnienia czy też wskazuje rzeczy na żądanie - tak czy siak musi mieć jakieś połączenie z mózgiem użytkownika Very Happy. Mózg Very Happy.

Aletheia napisał:
JEST! Technicznym, bo technicznym, ale jednak... A czepiam się, bo to jest błąd logiczny w Twojej teorii, jak brakująca cegła w murze. Owszem, jeśli założymy, że Jack "jakoś tam" rozróżnia kierunki bez żadnej informacji, to dziury nie będzie. Ale ja, Ty, ani nikt nam znany nie potrafiłby odczytać wskazań instrumentu bez żadnego opisu, racja? Czyli co, przypisujemy Jackowi jakieś nadprzyrodzone zdolności? Jakoś u niego żadnych dotąd nie dostrzegłam, jeśli nie liczyć nadludzko błyskawicznego trzeźwienia po całonocnym ochlaju i ewentualnie pływania ze związanymi rękami. A to oznacza, że aby teoria trzymała się kupy, musimy założyć dodatkową przesłankę, niepokazaną w filmie. Racja, że i tak sporo dedukujemy, ale jednak naszą teorię da się wyprowadzić z tego co zostało pokazane dosłownie, bez dodatków z naszej strony. No, może jedynym dodatkiem byłby hipotetyczny wpływ Elizabeth na kompas, ale ja tej części naszej teorii nie podzielam.


No ja bym potrafiła Laughing. Bo jak coś zamawiam i dostaję coś innego - to raczej się orientuję, że ktoś mi kity wciska Laughing. Tym bardziej jeśli kompas ma być (tak jak to jest w mojej interpretacji) podporządkowany mojej woli - więc łatwo wyczuć czy pokazuje to czego żądam czy coś tam świruje. Jack się kapnął w szalupie, że ustrojstwo sobie z niego bezczelnie drwi i wcale nie wskazuje źródła młodości Laughing.

Aletheia napisał:
A Elizabeth? Czy ona "zamówiła" kierunek --> Jack? Przecież jest wyraźnie zszokowana i to akurat pamiętam dobrze. To jeden z koronnych dowodów naszej teorii - że kompas wskazuje po prostu pragnienie, nawet jeśli trzymajacy go nie zdaje sobie z tego pragnienia sprawy. A jak sobie nie zdaje sprawy, to jak ma zamówić? Dobra, wiem, jak jest zeschizowany to zamawianie się psuje, tak? I wtedy kompas przełącza się na tryb "ja wiem lepiej", tak? No cóż, w naszej teorii nie trzeba żadnego przełączania, kompas nie dostaje ataków samodzielności. Jedyne co potrafi, to wskazywać kierunek pragnienia, uświadomionego czy nie, bez różnicy.


Elizabeth nie jest zeschizowana - właśnie dlatego, że korzysta z opcji na żądanie. Są dwie sceny gdzie kompas pokazuje jej Jacka. Pierwsza - na Perle. Oczywiście, że tutaj go zamówiła - to było tuż po rozmowie z Norringtonem, kiedy ten zasugerował jej, że Will trafił na Holendra przez Sparrowa - a więc postanowiła to sprawdzić - bo nie wiedziała czy ma mu znowu aż tak bardzo ufać. Gdyby było - tak jak Ty chcesz - że pokazujący pragnienia kompas właśnie zidentyfikował jej rzeczywiste pragnienie - to by jej wskazówka już z tego Jacka nie zlazła - i w tym momencie zakończyłoby się poszukiwanie skrzyni Laughing. A tymczasem - Lizzie za pomocą kompasu lokalizuje konkretne miejsce na wyspie gdzie jest ona zakopana - wniosek z tego, że przesuwa sobie tę wskazówkę z Jacka z powrotem na skrzynię. Czyli widać na kilometr, że kompas pokazuje na żądanie Razz. No i dalej - masz scenę na wyspie - Lizzie idzie prosto przed siebie - tak jak prowadzi ją kompas - aż dochodzi do skrzyni - i w tym momencie wskazówka zaczęła jej świrować. Ale nie dlatego, że tak naprawdę najbardziej pragnęła Jacka, tylko dlatego, że sierota przeszła miejsce w którym skrzynia była zakopana - no to wskazówka jej się odwróciła i ją cofnęło - no i tak biedna zaczęła krążyć w te i nazad nie wiedząc o co chodzi i w pewnym momencie "pokazało" jej Jacka (bo przez przypadek znalazł się na linii strzały) - no i foch Laughing. Rzuciła kompasem i usiadła po turecku - i strzałka znów jej się odwróciła - bo znów się zmieniło tak jakby takie względne położenie kompasu i skrzyni. Kompas przez cały czas pokazywał na skrzynię, a świrował dlatego, że łaziła wkół miejsca gdzie była (skrzynia) zakopana. Liz to po prostu źle zinterpretowała - bo Jack jej wcześniej naściemniał, że to kompas, który pokazuje pragnienia - łuuuu - no a jej się Sparrow podobał, więc uznała to wskazanie za znaczące - no i stąd te fochy - bo przecież kochała Willa - i tu nagle "obiektywnie" wychodzi na kompasie, że jest względem niego (Willa) nie w porządku, bo się za bardzo interesuje innym. Tymczasem - to co "pokazał" jej kompas - w sensie, że Jacka - w żaden sposób nie było wiążące. Niemniej - i tak właśnie obiektywnie wyszło, że rzeczywiście tak trochę zalęgły jej się w głowie wróbelki - bo naprawdę - mocno się przejęła tym wskazaniem Laughing.

Aletheia napisał:
A przy okazji, nasunęłaś mi jeszcze coś, Twoim pytaniem jak kompas ma wskazać szczęście. Ha! Właśnie, masz rację! To przecież naturalne dla ludzkiego umysłu, że sobie "wizualizuje" idee. Człowiek potrzebuje zwykle jakiejś widzialnej i namacalnej postaci abstrakcyjnych pojęć, zgodzisz się? Dla Jacka w CBP postacią wolności jest Perła, a dla Lizzie..? Uważamy, że kompas wskazał Jacka bo Lizzie zwyczajnie czuła miętę, ale mogło się jej domieszać jeszcze coś - ona też chciała wolności, nawet Jack to mówi, a dla niej wcieleniem wolności jest przecież... Jack. Nawet pisałyśmy gdzieśtam, że Lizzie zakochała się nawet nie tyle w Jacku jako takim, co w tym, co on reprezentuje, o czym marzyła od zawsze.


No ja nie uważam, żeby kompas rzeczywiście kiedykolwiek wskazał wskazał (w sensie wskazał jako takie pragnienie pragnienie Laughing) Lizzie Jacka - tak jak napisałam w akapicie wyżej. Jak idzie o samego Jacka - to w moich interpretacjach przez całą trylogię (nawet w CBP) ma tę samą definicję wolności - tą z DMC. Chociaż rzeczywiście zgodziłabym się z tym, że Jack z CBP wizualizował sobie wolność - bo Perła faktycznie miała dla niego szczególne znaczenie. Liz też ma, moim zdaniem, taki moment, że wizualizuje sobie wolność jako Jacka właśnie - ale zdecydowanie nie przy okazji scen z kompasem. W ogóle ta koncepcja wizualizacji nie klei mi się do kompasu - który u mnie pokazuje na żądanie jakieś tam przedmioty / miejsca - a więc nie musi sobie radzić z abstrakcyjnymi pojęciami - zawsze dostaje konkretne zlecenie Very Happy. Za to u Ciebie w tym momencie w przypadku Liz wychodzi myślący kompas - bo dokonuje za nią tej wizualizacji - a ona może się tylko domyślać o co chodzi. W ogóle taka zasada działania kompasu - że prowadzi mnie do tego co najbardziej pragnę wydaje mi się podejrzana - bo praktycznie zdaję się w całości na maszynę - tym bardziej, jeśli istnieje ryzyko, że bez mojej wiedzy i zgody doprowadzi mnie do czegoś czego sobie nie uświadamiam. U mnie jest tak, że wszystko trzeba wymyślać samemu - cały plan - a kompas jest pomocą tylko w takim zakresie, że można dzięki niemu namierzyć jakieś ukryte przedmioty - typu klucz czy skrzynia - ma do wskazania konkretny kierunek, a nie jakąś abstrakcję. Tak samo Beckett - sam sobie uknuł plan przejęcia władzy nad morzami - to było jego głównym celem. No i wysłał Willa po kompas po to, żeby mógł z jego pomocą odnajdywać potrzebne mu do tego rzeczy (skrzynia) czy miejsca (Shipwreck Cove). No ale jak już go w końcu dostał w swoje ręce, to ustrojstwo mu się zacięło - ze względu na negowane pragnienie - czyli Jacka Laughing. Ale lord kozaczy, że niby kompas mu dobrze działa - "Jack, I've just recalled. I've got this wonderful compass which points to whatever I want. So for what do I need you?" ("Jack, właśnie sobie przypomniałem. Mam ten cudowny kompas, który wskazuje cokolwiek zechcę. Więc nie jesteś mi do niczego potrzebny") i myśli, że nastraszy tym Jacka i że ten go zaraz zacznie błagać "Nie, proszę, tylko mnie nie zabijaj, już nie będę piratem, przydam ci się, będę służył Kompanii, będę ci wierny" Laughing. Ale Jack ma generalnie z niego bekę: raz - gdyby rzeczywiście nie był mu do niczego potrzebny (Jack lordowi), to by tyle nie gadał (lord) - tylko po prostu wyjął tę spluwę i go z miejsca odstrzelił; dwa - za dobrze zna Becketta i trzy - za dobrze zna swój kompas Laughing - dlatego od razu odwraca kota ogonem i zbija sobie punkty. Bo ten kompas jest właśnie taki pomieszany, że - wskazuje to czego się zażąda / to czego najbardziej się pragnie (u osób negujących pragnienia). I tak samo jak Beckettowi wskazywał w AWE Jacka, tak samo Jackowi w DMC wskazywał Liz - tak myślę. Tak naprawdę opisana tarcza nie jest tu potrzebna - bo jeśli ktoś oszukuje samego siebie, to robi to świadomie - w sensie - wie jaki jest problem, wie co neguje - a więc wie co pokazuje kompas - dlatego Jack nie leciał sprawdzać dokąd doprowadzi go strzała - czy przypadkiem nie do skrzyni. Dobrze wiedział, że wskazuje Liz - bo negował to uczucie - a żeby coś negoeać to trzeba mieć świadomość rzeczy negowanej. Liczyło się tylko to, znaczy się - wkurzało go, że przez tę swoją schizę nie mógł przesunąć wskazówki i namierzyć klucza i skrzyni na żądanie. Tak, uważam, wygląda jego problem z kompasem. Tak samo Beckett - nie mógł namierzyć SC - bo Jack zaburzał mu działanie kompasu. W dokładnie taki sam sposób, jak Jackowi w DMC zaburzała Liz. Dla mnie to są analogiczne przypadki Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 19:00, 19 Kwi 2008 Temat postu:

Eddie napisał:
musi mieć jakieś połączenie z mózgiem użytkownika

Zwrotne?! Laughing Rozumiem, że kompas "czyta" użytkownika, ale żeby jeszcze i użytkownik "czytał" kompas jakoś inaczej niż z tarczy? To już wydaje mi się strasznie przekombinowane.

Eddie napisał:
No ja bym potrafiła . Bo jak coś zamawiam i dostaję coś innego - to raczej się orientuję, że ktoś mi kity wciska

E, weź nie wciskaj! Very Happy Kitu, znaczy. Przecież, żeby wiedzieć, że dostałaś inne niż zamówiłaś, to musisz to właśnie ocenić, czyli jakoś ZOBACZYĆ. Przypuśćmy, patrzysz na zwykły kompas zamawiając północ (bo zwykły kompas i tak nic innego nie pokaże... jeśli działa!). Jeśli wskazówka celuje w kierunek opisany wielkim N, no to jesteś uspokojona, wszystko gra, no nie? Już wiesz, gdzie ta północ, dostałaś zamówione. A jeśli kompas wskazuje na E albo W, to co pomyślisz? No zepsuł się, złom skubany, żeby go rdza zeżarła... Tak czy nie? Zatem tylko jeśli masz opis, jesteś w stanie ocenić, czy dostajesz zamówione czy nie. A jak nie ma opisu a wskazówka stoi? Są dwie możliwości - 1. Nie podejrzewasz, że mógł nawalić i przyjmujesz co pokazał, myśląc że tam jest północ, no bo jak się nie zepsuł, to co ma pokazywać, jak nie północ? 2. Wiesz z góry, że nawalił i nie wierzysz w jego wskazanie. No to jak nie wierzysz, to po co w ogóle na niego patrzysz? Próbujesz go "naprawić" siłą woli, tak jak według Ciebie próbuje Jack, tak? A jakim cudem rozróżnisz, kiedy się "naprawił" i zszedł na ten właściwy kierunek? Tym jakimś tajemniczym "pozatarczowym" połączeniem? Wybacz, ale ta Twoja teoria coraz bardziej wygląda jak mur, tak dziurawy, że potrzebuje podpierania jakimiś dodatkowymi rusztowaniami.

Eddie napisał:
Są dwie sceny gdzie kompas pokazuje jej Jacka.

Tak, ja miałam właśnie na myśli ten przypadek na Perle. Na wyspie sytuacja była prosta, co miało nieszczęsne ustrojstwo zrobić, skoro nie potrafiło wskazać w dół? Jakby człowiek stanął dokładnie na magnetycznym biegunie. Tutaj się z Tobą całkowicie zgadzam.
Ale mam rozumieć, że według Ciebie, dla Lizzie Jack w ogóle nie był celem, w sensie wykrywalnym przez kompas (w mojej wersji)? Mówisz, że popatrzyła na kompas myśląc "pokaż Jacka" i kompas posłusznie zadziałał? I byłoby tak samo, gdyby pomyślała "pokaż grotmaszt/kotwicę/tamtego albatrosa"?

Eddie napisał:
Tymczasem - to co "pokazał" jej kompas - w sensie, że Jacka - w żaden sposób nie było wiążące. Niemniej - i tak właśnie obiektywnie wyszło, że rzeczywiście tak trochę zalęgły jej się w głowie wróbelki - bo naprawdę - mocno się przejęła tym wskazaniem

W Twojej wersji trochę wychodzi, że nieszczęsny Jack zginął za niewinność. Laughing Ale jeśli się przejęła, to znaczy że kompas wskazał wbrew jej oczekiwaniom, takim w stylu "Mnie, przyzwoitej lady, żadne wróbelki się nigdzie lęgnąć nie mogą!". A skoro tak, utrzymując Twoją wersję, na pewno nie "zamówiła" Jacka. Znowu masz paradoks podważający teorię! I znowu potwierdza to naszą teorię - że kompas wskazuje pragnienie, bez specjalnego zamawiania i nawet BEZ ŚWIADOMOŚCI, ŻE JEST CO ZAMAWIAĆ!

Eddie, wydaje mi się, że zapominasz, że człowiek ma świadomość i podświadomość, które czasem (a nawet często...) się kłócą. A raczej nie zapominasz, tylko to odrzucasz, świadczą o tym Twoje słowa...
Eddie napisał:
W ogóle taka zasada działania kompasu - że prowadzi mnie do tego co najbardziej pragnę wydaje mi się podejrzana - bo praktycznie zdaję się w całości na maszynę - tym bardziej, jeśli istnieje ryzyko, że bez mojej wiedzy i zgody doprowadzi mnie do czegoś czego sobie nie uświadamiam.

Tak, właśnie dokładnie tak Anajulia i ja widzimy zasadę działania kompasu. A że to podejrzane... Że strach się tak zdawać na maszynę, tak? Wyjaśniam - nie na maszynę, a na własną podświadomość. Dlatego, że kompas jest takim obrazem tej podświadomej części osobowości. A podświadomość, intuicja, instynkt, czy jak tam jeszcze to zwać jest często mądrzejsza od tej "wierzchniej części". Oczywiście można się z tym nie zgadzać, jak Ty. W sumie normalne, bo wszyscy na co dzień staramy się kierować tą świadomą, racjonalną częścią. Ale ten wybór, to już osobna sprawa - Ty mówisz, ze nie zaufałabyś takiemu kompasowi, który wskazuje Ci nieuświadamiane, Anajulia odwrotnie - pisała, że dałaby wiele za taki kompas, który potrafi podpowiedzieć, a więc w istocie wydobyć na wierzch nieuświadamiane pragnienia. Zatem...
Eddie napisał:
Za to u Ciebie w tym momencie w przypadku Liz wychodzi myślący kompas - bo dokonuje za nią tej wizualizacji - a ona może się tylko domyślać o co chodzi.

Kompas jest właśnie bezmyślny - bo nie zastanawiał się, czy jego wskazanie spodoba się Lizzie, czy się nie wkurzy i nie grzmotnie go za burtę. Żadna maszyna się nie zastanawia i właśnie dlatego im ufamy, bo nie potrafią kombinować. Lizzie dostała po prostu wizualizację swojej podświadomości i zszokowało to jej świadomą część. Przecież to naturalne - człowieka często zaskakuje, to co w nim siedzi. Eddie, używasz określenia "schizy", a przecież takie zaburzenie polega właśnie na "rozjechaniu się" tych warstw bardziej niż zwykle i nieprzyznawaniu się do tego, szczególnie przed sobą.

Eddie napisał:
compass which points to whatever I want

To jeden z przypadków, gdy niedoskonałość języka zmusza nas do własnej interpretacji, zarówno w oryginale jak po polsku. Ty interpretujesz to jako "wskazuje pomyślane życzenie", ja interpretuję jako "wskazuje to czego się (podświadomie) pragnie mocniej niż czegokolwiek innego, choćby się to (świadomie) negowało". Wskazówka stoi, gdy pragnienia świadome i podświadome się pokrywają - człowiek jest uczciwy sam ze sobą. Dlatego Jack dostawał stały odczyt w CBP, a nie mógł go dostać w DMC.


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Sob 19:06, 19 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Nie 23:32, 20 Kwi 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
Zwrotne?! Rozumiem, że kompas "czyta" użytkownika, ale żeby jeszcze i użytkownik "czytał" kompas jakoś inaczej niż z tarczy? To już wydaje mi się strasznie przekombinowane.


No to wyjaśnij mi w jaki sposób Jack z nieopisanej tarczy wyczytał, że kompas wcale nie pokazuje na źródło młodości. Albo jak Beckett z nieopisanej tarczy wyczytał, że strzała wcale nie wskazuje mu Shipwreck Cove? Jeżeli nie dałoby się tego weryfikować w momencie uzyskania wskazania to powinni płynąć za tym co pokazuje kompas i sprawdzać do czego ich to doprowadzi - tak myślę Very Happy. A tymczasem Jack się dziwi, że mu maszyna kity wciska, a Beckett też nigdzie nie płynie, bo wie, że wskazówka go do SC nie doprowadzi. Tylko do jego największego zanegowanego pragnienia - czyli Jacka Laughing. Urocze Laughing.

Aletheia napisał:
E, weź nie wciskaj! Kitu, znaczy. Przecież, żeby wiedzieć, że dostałaś inne niż zamówiłaś, to musisz to właśnie ocenić, czyli jakoś ZOBACZYĆ. Przypuśćmy, patrzysz na zwykły kompas zamawiając północ (bo zwykły kompas i tak nic innego nie pokaże... jeśli działa!). Jeśli wskazówka celuje w kierunek opisany wielkim N, no to jesteś uspokojona, wszystko gra, no nie? Już wiesz, gdzie ta północ, dostałaś zamówione. A jeśli kompas wskazuje na E albo W, to co pomyślisz? No zepsuł się, złom skubany, żeby go rdza zeżarła... Tak czy nie? Zatem tylko jeśli masz opis, jesteś w stanie ocenić, czy dostajesz zamówione czy nie. A jak nie ma opisu a wskazówka stoi? Są dwie możliwości - 1. Nie podejrzewasz, że mógł nawalić i przyjmujesz co pokazał, myśląc że tam jest północ, no bo jak się nie zepsuł, to co ma pokazywać, jak nie północ? 2. Wiesz z góry, że nawalił i nie wierzysz w jego wskazanie. No to jak nie wierzysz, to po co w ogóle na niego patrzysz? Próbujesz go "naprawić" siłą woli, tak jak według Ciebie próbuje Jack, tak? A jakim cudem rozróżnisz, kiedy się "naprawił" i zszedł na ten właściwy kierunek? Tym jakimś tajemniczym "pozatarczowym" połączeniem? Wybacz, ale ta Twoja teoria coraz bardziej wygląda jak mur, tak dziurawy, że potrzebuje podpierania jakimiś dodatkowymi rusztowaniami.


To co napisałaś w przypadku 1 - tak powinni zrobić niczego nie podejrzewający Jack i Beckett - właśnie iść i sprawdzić myśląc, że doprowadzi ich to do źródła / SC - ale jednak nie przyjmują tego co pokazał kompas. Wniosek z tego, że z miejsca możesz weryfikować czy kompas pokazuje to czego żądasz czy też nie. I jeżeli dostajesz zamówiony kierunek to po prostu tam idziesz i szukasz tej rzeczy, a jeśli dostajesz inny to masz problem Laughing. Jack (tam w szalupie Very Happy) ma mniejszy - bo nie ma schizów i może sobie spokojnie ustawić strzałę zgodnie z życzeniem - co też jest pokazane na ekranie - bo najpierw ją sobie przestawia a dopiero potem chleje, ale Beckett to ma naprawdę pecha Laughing. Takiego jak Jack w DMC Very Happy. Wtedy trzeba kombinować jak by tu odnaleźć drogę do czegoś tam (SC / skrzyni) bez użycia kompasu Laughing. Jack w DMC stara się tak jakby oszukać kompas - udaje, że wszystko jest z nim w porządku, że wcale niczego nie neguje, że nie ma schizy no i cały czas zamawia skrzynię - pokaż mi złomie to czego chcę, bo jak nie to w ryj - ale bardzo to nieefektywne - bo kompasu nie oszukasz Laughing.

Aletheia napisał:
Tak, ja miałam właśnie na myśli ten przypadek na Perle. Na wyspie sytuacja była prosta, co miało nieszczęsne ustrojstwo zrobić, skoro nie potrafiło wskazać w dół? Jakby człowiek stanął dokładnie na magnetycznym biegunie. Tutaj się z Tobą całkowicie zgadzam.
Ale mam rozumieć, że według Ciebie, dla Lizzie Jack w ogóle nie był celem, w sensie wykrywalnym przez kompas (w mojej wersji)? Mówisz, że popatrzyła na kompas myśląc "pokaż Jacka" i kompas posłusznie zadziałał? I byłoby tak samo, gdyby pomyślała "pokaż grotmaszt/kotwicę/tamtego albatrosa"?


No według mnie Jack nie był dla Lizzie celem pokazanym przez kompas, bo w mojej wersji kompas nie pokazywał jej żadnych życiowych celów tylko po prostu kierunki na żądanie. Patrzyła na kompas myśląc "pokaż winowajcę" - bo Norrington przed chwilą poczynił dość ewidentną aluzję, że to Jack wrobił Willa na Holendra - więc chciała to sprawdzić. Czym był dla Lizzie Jack? Ja w swojej interpretacji oceniam to zupełnie abstrahując od tych wskazań kompasu Very Happy. Za to jeżeli u Ciebie był wykrytym przez kompas rzeczywistym pragnieniem - to odpowiedz mi na pytanie jakim sposobem ostatecznie trafiła do skrzyni? Bo w takim wypadku raczej nie powinna już tam (do tego miejsca na Isla Cruces) dojść - bo skrzynia przestała już być tym czego pragnie najbardziej - teraz był już Jack - więc taki kompas z Twojej interpretacji powinien już tylko konsekwentnie pokazywać tę niewygodną prawdę - bo pragnienie to pragnienie - sama pisałaś - nieważne czy uświadamiane czy nie. No a ona jednak odnajduję tą skrzynię - i to jest dopiero nielogiczne Very Happy. W Twojej teorii - bo nie w mojej, of course, gdzie sobie zamawia kierunki Very Happy.

Aletheia napisał:
W Twojej wersji trochę wychodzi, że nieszczęsny Jack zginął za niewinność. Ale jeśli się przejęła, to znaczy że kompas wskazał wbrew jej oczekiwaniom, takim w stylu "Mnie, przyzwoitej lady, żadne wróbelki się nigdzie lęgnąć nie mogą!". A skoro tak, utrzymując Twoją wersję, na pewno nie "zamówiła" Jacka. Znowu masz paradoks podważający teorię! I znowu potwierdza to naszą teorię - że kompas wskazuje pragnienie, bez specjalnego zamawiania i nawet BEZ ŚWIADOMOŚCI, ŻE JEST CO ZAMAWIAĆ!


Jack zginął dlatego, że Lizzie się kapnęła, że to jego ściga Kraken - więc sobie wydedukowała, że zostawiając go na pastwę ośmiornicy ocali siebie i Willa i resztę załogi - to raz. Dlatego, że ogólnie ją wkurzał - bo wstrętny oszust (wrobił Willa na Holendra, bezczelnie posłużył się nią do odszukania skrzyni, którą od początku zamierzał wykorzystać do własnych celów, a nie do ratowania Willa - jak to nakłamał na Tortudze) mącił jej myśli, a przecież naprawdę kochała Willa - więc postanowiła usunąć Jacka z widoku - to dwa. Może jeszcze dlatego, że chciała spróbować jak smakuje - to trzy Laughing. Nie podkopałam swojej teorii - przecież nie pisałam, że go zamawiała na tej wyspie - wręcz przeciwnie - pisałam, że wyszedł jej tam przez przypadek - nawet się z tym zgodziłaś Very Happy. Zamawiała go na Perle - bo chciała sprawdzić czy to rzeczywiście on - tak jak zasugerował Norrington - posłał Willa na Holendra. No i okazało się, że to prawda - wyszło, że Jack jest - podobnie jak Sweeney Todd - wrednym dziadem Very Happy. A więc zginął słusznie Laughing.

Aletheia napisał:
Eddie, wydaje mi się, że zapominasz, że człowiek ma świadomość i podświadomość, które czasem (a nawet często...) się kłócą. A raczej nie zapominasz, tylko to odrzucasz, świadczą o tym Twoje słowa...
Eddie napisał:

W ogóle taka zasada działania kompasu - że prowadzi mnie do tego co najbardziej pragnę wydaje mi się podejrzana - bo praktycznie zdaję się w całości na maszynę - tym bardziej, jeśli istnieje ryzyko, że bez mojej wiedzy i zgody doprowadzi mnie do czegoś czego sobie nie uświadamiam.


No mi się to wydaje podejrzane głównie dlatego, że człowiek jest bardzo skomplikowaną wewnętrznie istotą i uważam że urządzenie typu kompas z jedną strzałką tak naprawdę nie jest w stanie odzwierciedlać jego zawiłej psychy i to jeszcze na dodatek w kontekście jakiegoś tam świata zewnętrznego - w sensie - w obliczu jakichś tam sytuacji, w których jednostka się aktualnie znajduje, a które też są zazwyczaj mocno pogmatwane. To wszystko to są zbyt skomplikowane i zbyt abstrakcyjne rzeczy jak dla kompasu, który zasadniczo wskazuje po prostu kierunki - tak sądzę Very Happy. Taki przykład - załóżmy, że Jack w DMC nie ma problemu z Liz - czyli nie ma tego czynnika, który zaburza działanie kompasu. W takim wypadku jego najsilniejszym pragnieniem jest zachowanie życia - przetrwanie. I co? I kompas pokaże mu jakiś kierunek, a on poleci za strzałą Rolling Eyes. I nie wiadomo dokąd dojdzie - może wprost na Holendra - bo przecież kluczem do wybrnięcia z całej sytuacji, w której się znajduje jest wykiwanie Jonesa i wykpienie się z układu - no więc oto jest - przed obliczem mackogłowego i może go sobie teraz kiwać Laughing. Bez sensu - u mnie jest tak, że trzeba wszystko wymyślać samemu - cały plan - a kompas jest pomocą jedynie o tyle, że można sobie odnajdywać różne rzeczy i miejsca. Bo na przykład tak jak jest w Twojej wersji - w przypadku Elizabeth - to jest kompletnie bez sensu - bo chce znaleźć skrzynię, a kompas niby (bo ja się z tym nie zgadzam) doprowadza ją do jakiegoś nieuświadomionego Jacka - no i co? no i koniec - nie wiadomo co dalej zrobić Rolling Eyes. Bo kompas za nią pomyślał i się robi jeden wielki bezsens - chciała ratować Willa a tu jej wychodzi, że ma go olać Rolling Eyes. Co tam jeszcze - twierdzisz, że Jackowi w łódce - przełomowy moment - w końcu kompas przestaje wirować i pokazuje nieuświadamiane pragnienie - no i bieży za strzałą - no i super - rzeczywiście się nie zawiódł na tym wskazaniu Laughing. Kompas bardzo mądrze mu pokazał - połknął go Kraken Laughing. U mnie tu jest zupełnie inaczej - to była decyzje podjęta przez Jacka - to że wraca - jakkolwiek bardzo trudna - z punktu widzenia sytuacji w jakiejś się wówczas znalazł i jeszcze dodatkowo z tymi wszystkimi pomieszanymi uczuciami jakie nim targały - ale to on ją podjął - nie tam, że kompas za niego właśnie wymyślił - przestał wirować - to on od razu z klapkami na oczach leci za tym co pokazuje strzała Rolling Eyes. Tam w DMC problemem Jacka nie jest to, że on nie wie, czy nie słyszy tego co mówi mu podświadomość - tylko to, że neguje swoje największe pragnienie - tak wynika z filmu ogólnie Very Happy. Ja nie zapominam o tym, ani tym bardziej nie zaprzeczam temu, że człowiek ma podświadomość - wręcz przeciwnie - zawsze uwzględniam to w swoich interpretacjach - ale kompas nie będzie mi się tym rządził - to jest pokazywacz kierunków, a nie zwierciadło duszy. Ma zbyt ograniczone możliwości by pełnić taką funkcję.


Aletheia napisał:
Eddie, używasz określenia "schizy", a przecież takie zaburzenie polega właśnie na "rozjechaniu się" tych warstw bardziej niż zwykle i nieprzyznawaniu się do tego, szczególnie przed sobą.


Wiem, że piszę o tych schizach - ale zasadniczo nie jest to zbyt fortunne sformułowanie. Jackowi w DMC psycha się nie rozjeżdża - on się tak jakby - no nie wiem co - no po prostu neguje jakieś tam swoje pragnienie. Tia Dalma tak komentuje fakt, iż Jack nie jest w stanie namierzyć klucza - "Jack Sparrow does not know what he wants. Or do you know but are loath to claim it as your own?". No i zgadnijmy teraz który to będzie przypadek - oczywiście, że ten drugi Very Happy. W ogóle sam fakt, że z pomocą kompasu Jack mógłby sobie odnaleźć ten klucz - widać na kilometr, że ten kompas to zasadniczo szukacz - bo jakim absurdem byłoby założenie, że jakiś durny klucz - jeśli ktoś chce go namierzać - powinien być jego / jej najważniejszym pragnieniem Rolling Eyes. Żeby go odszukać trzeba by było zapomnieć o wszystkich swoich życiowych planach, marzeniach, pragnieniach (których człowiek ma zawsze bardzo wiele i wszystkie są ważne) i myśleć tylko o kluczu - bez sensu Rolling Eyes. Nieważne - w każdym razie - zaburzenia kompasu, co do zasady, występują w dwóch przypadkach - 1. kiedy człowiek nie wie czego chce; i 2. kiedy wie czego chce, lecz wzdraga się przed uznaniem tego za swoje (btw - to jest tłumaczenie cytatu Razz). I teraz tak - masz na końcu AWE pokazane - Jack szuka źródła - i nagle wyskakuje mu rum - czyli nie wie, nie uświadamia sobie, że chce się napić rumu - i kompas mu to pokazuje - ale to w żaden sposób nie zaburza jego (kompasu) pracy - bo Jack bezproblemowo namierza sobie źródełko. Czyli wniosek stąd, że posiadanie wielu różnych pragnień w tym samym momencie nie jest czymś co by powodowało problemy z kompasem. Czyli Jack może sobie pragnąć w tym samym momencie - klucza, skrzyni, Elizabeth, rumu, może pragnąć być wolnym, szczęśliwym, może pragnąć uratować skórę - to w niczym nie przeszkadza - nadal mógłby sobie namierzać do woli - bo to namierzanie odbywa się tak jakby poza hierarchią pragnień. Kompas wskazuje drogę do tego co mu każesz - niekoniecznie musi to być najważniejsze pragnienie. Sam fakt, że ma się wiele różnych pragnień nie oznacza jeszcze, że człowiek nie wie czego chce od życia. Problem pod tytułem "nie wiem czego chcę" występuje dopiero wtedy gdy ktoś każe kompasowi wskazać określoną rzecz, której - jednocześnie - chce i nie chce Laughing. I to to są dopiero regularne schizy Laughing. Kurde - nie wiem czy powinnam o tym pisać - w sensie - dawać przykład - bo tym samym dołożę kolejny czynnik i zrobi się jeszcze większy chaos Laughing. Chyba lepiej nie - tym bardziej, że to też nie jest pokazane na ekranie wprost Laughing. Nieważne - lepiej napiszę o przypadku 2. To jest właśnie ta negacja - to, że Jack wie czego pragnie, ale nie chce uznać tego za swoje. Mówię, że ma schizy - ale tak naprawdę to określenie jest nieco na wyrost - po prostu oszukuje samego siebie - bo neguje coś co jest dla niego w życiu najważniejsze. Właśnie dlatego mu się ten kompas zablokował - przy czym - on dobrze znał powód tego stanu rzeczy ("a może wiesz, lecz wzdragasz się przed uznaniem tego za swoje") - wiedział, że chodzi o Liz. Pamiętasz to jego "It points to the thing you want most in this world"? On wtedy oczywiście okłamywał Elizabeth, ukrywał przed nią fakt, że kompas pokazuje na żądanie, ale jednocześnie mówił o sobie - i tak się na nią patrzył - i to jest dopiero koronny dowód Laughing. Czyli, że kompas - kiedy zaneguje się coś najważniejszego na świecie (w tym przypadku myślę, że hierarchia pragnień ma znaczenie) - uparcie tę rzecz wskazuje. Ten sam problem miał Beckett - negował swoje największe pragnienie - czyli Jacka - dlatego nie mógł wyznaczyć Shipwreck Cove - ale na tym negowanym pragnieniu (Jacku) strzałka mu się cały czas trzymała - bo przecież trafia później do SC z pomocą kompasu - bo ten cały czas wskazuje mu Sparrowa - który płynie tamże Very Happy. Dobra - podsumowując - dla 1 - kompas wiruje tak na maxa dookoła (z tym, że musi to być takie bardzo specjalne "nie wiem czego chcę" o jakim pisałam, a nie po prostu wielość pragnień), a dla 2 - strzała stoi - i nie da się jej przestawić (a jak próbuje się to robić to tylko się chybocze Very Happy).

Aletheia napisał:
To jeden z przypadków, gdy niedoskonałość języka zmusza nas do własnej interpretacji, zarówno w oryginale jak po polsku.


Ale przecież "whatever" to znaczy "cokolwiek" Very Happy. Cokolwiek; wszystko co; co tylko; czego by nie - bez kitu - aż sprawdziłam w słowniku Very Happy. A jak "cokolwiek" to raczej nie "to co najmocniej" - tak to by było - "what I want most" czy "the thing I want most" Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:05, 21 Kwi 2008 Temat postu:

Eddie napisał:
No to wyjaśnij mi w jaki sposób Jack z nieopisanej tarczy wyczytał, że kompas wcale nie pokazuje na źródło młodości.

Już mówiłam, że odkładam tą sprawę na bok, bo nie pamiętam.

Eddie napisał:
Jeżeli nie dałoby się tego weryfikować w momencie uzyskania wskazania to powinni płynąć za tym co pokazuje kompas i sprawdzać do czego ich to doprowadzi - tak myślę

Bardzo miło, że tak myślisz, bo to właśnie między innymi próbowałam Ci powiedzieć od początku tego wątku... Rolling Eyes Z tego właśnie płynie mój wniosek, że Jackowi w DMC kompas musi wirować, przynajmniej w tawernie. W tym świetle jego zdziwienie (hipotetyczne! bo to co odebrałaś jako zdziwienie, ja mogłabym odebrać inaczej) byłoby faktycznie podejrzane, ale powtarzam, że muszę sobie to powtórzyć i dopiero zacząć rozgryzać.

Eddie napisał:
Jack w DMC stara się tak jakby oszukać kompas - udaje, że wszystko jest z nim w porządku, że wcale niczego nie neguje, że nie ma schizy no i cały czas zamawia skrzynię - pokaż mi złomie to czego chcę, bo jak nie to w ryj - ale bardzo to nieefektywne - bo kompasu nie oszukasz

Ależ ja się z tym jak najbardziej zgadzam! Very Happy Cały czas! Jedyna różnica u mnie to brak zdecydowanego wskazania, a nie złe wskazanie. U Ciebie, Jack chce zmusić kompas, żeby odczepił się od Elizabeth i zajął Skrzynią. U mnie - żeby wreszcie stanął i wskazał COKOLWIEK, najprawdopodobniej Skrzynię...

Eddie napisał:
Patrzyła na kompas myśląc "pokaż winowajcę" - bo Norrington przed chwilą poczynił dość ewidentną aluzję, że to Jack wrobił Willa na Holendra - więc chciała to sprawdzić.

Czyli jak mówiłam, kompas posłusznie zadziała choćby na dowolnego albatrosa? Laughing Jakby pomyśleć "pokaż śledzie" to posłusznie wskaże najbliższą beczkę, choćbym śledzi nie znosiła i "zamówiła" je tylko żeby wypróbować kompas, tak? Eee, o kant tyłka potłuc taki "cudowny" gadżet... Nie przyjmę Twojej wersji, choćby dlatego, że w niej za grosz romantyzmu. Wink Mnie się podoba kompas, który "wydobywa" podświadomość na wierzch, i przy nim zostanę.

Eddie napisał:
Za to jeżeli u Ciebie był wykrytym przez kompas rzeczywistym pragnieniem - to odpowiedz mi na pytanie jakim sposobem ostatecznie trafiła do skrzyni?

Tu bym węszyła wpływ tej kolejności pragnień... Tak ogólnie, ona jednak jest zdecydowana na Willa, a Jack namieszał jej przelotnie. Zresztą pamiętaj, że ja stoję na stanowisku, że Jack nie może w DMC wydusić z kompasu NICZEGO, a nie że wybiera między Elizabeth a Skrzynią. Zatem schizy to ma prędzej Lizzie niż on... Ją szarpie między dwoma facetami, a jemu się po prostu żyć odechciało, już go podrywa tylko bezpośrednie zagrożenie w rodzaju widelca ludożerców. Laughing A ona ma plany na życie, podparte silnym charakterem. Może po prostu bardziej od niego potrafiła wziąć się w garść, stąd dostaje od kompasu konkretne wyniki.

Eddie napisał:
Jack zginął dlatego, że Lizzie się kapnęła, że to jego ściga Kraken - więc sobie wydedukowała, że zostawiając go na pastwę ośmiornicy ocali siebie i Willa i resztę załogi - to raz. Dlatego, że ogólnie ją wkurzał - bo wstrętny oszust (wrobił Willa na Holendra, bezczelnie posłużył się nią do odszukania skrzyni, którą od początku zamierzał wykorzystać do własnych celów, a nie do ratowania Willa - jak to nakłamał na Tortudze) mącił jej myśli, a przecież naprawdę kochała Willa - więc postanowiła usunąć Jacka z widoku - to dwa. Może jeszcze dlatego, że chciała spróbować jak smakuje - to trzy

No to jakoś zaskakująco jej posmakował, jak na wkurzającego, wstrętnego oszusta. Twisted Evil Kraken jej się przydał jako definitywne rozstrzygnięcie trudnej sytuacji, ale na pewno nie zrobiła tego tak całkiem na zimno. I nie bez żalu. Wink

Eddie napisał:
A więc zginął słusznie

A jakże. Laughing Ale jakkolwiek można by mu wypisać listę przewin dłuższą chyba jeszcze niż na szafocie w Port Royal, to coś mi się zdaje, że zginął tylko za jedno - namieszanie w głowie Szanującej Się Damie i stawanie na drodze jej poukładanemu szczęściu. Kiedy jak kiedy, ale w tamtym momencie z pewnością nie myślała o aferze z Willem (w sensie - "to ten drań, co wrobił mojego najmilejszego"), nawet jeśli z myślą o Willu wcześniej podjęła decyzję. Wink

Eddie napisał:
u mnie jest tak, że trzeba wszystko wymyślać samemu - cały plan - a kompas jest pomocą jedynie o tyle, że można sobie odnajdywać różne rzeczy i miejsca

No i się przecież zgadza. Ty mówisz "plan", ja mówię "sens życia". Kompas za człowieka ani nie złoży planu, ani mu nie wynajdzie sensu, któremu ten plan miałby służyć. W CBP Jack ma swój sens - wolność, której obrazem jest Perła. No i kompas posłusznie go prowadzi do Perły. A jak ją zdobyć, tego już przecież Jack nie szuka w kompasie - bierze plan z własnej pokrętnej i solidnie w intrydze wprawionej psyche. Wink Za to w DMC Jack gubi sens. Kompas mu tego sensu nie wymyśli, więc nie pokazuje niczego.

Eddie napisał:
twierdzisz, że Jackowi w łódce - przełomowy moment - w końcu kompas przestaje wirować i pokazuje nieuświadamiane pragnienie - no i bieży za strzałą - no i super - rzeczywiście się nie zawiódł na tym wskazaniu . Kompas bardzo mądrze mu pokazał - połknął go Kraken . U mnie tu jest zupełnie inaczej - to była decyzje podjęta przez Jacka - to że wraca - (...) nie tam, że kompas za niego właśnie wymyślił - przestał wirować - to on od razu z klapkami na oczach leci za tym co pokazuje strzała

No nie... Teraz będę rąbać, strzelać, drapać i gryźć... Wsciekly Ile razy ja tu powtórzyłam, że kompas sam NIE MYŚLI!!! Niczego nikomu nie nakazuje! A już najmniej Jackowi. Wyobrażasz sobie Jacka idącego potulnie za rozkazem?! I to głupiej maszynki?! Oczywiście, że to była całkowicie własna decyzja Jacka. Czy inaczej miałoby to wartość?! Kompas, powtórzę po raz nie wiem który, zrobił to co zawsze - pokazał obraz podświadomości, tyle że tym razem Jack to zrozumiał i przyjął. Kompas "powiedział" (Zauważasz ten cudzysłów? Powtarzam, kompas nie mówi i nie myśli dosłownie! Myśli właściciel!) "właśnie na tym ci zależy, to jest twoim sensem - Perła i wolność". A że zarazem oznaczało to Krakena...? Jak już pisałam nie raz, choć nie tutaj, wolność w przypadku Jacka miała swoją cenę.

Eddie napisał:
jakim absurdem byłoby założenie, że jakiś durny klucz - jeśli ktoś chce go namierzać - powinien być jego / jej najważniejszym pragnieniem

Jeśli sprowadzimy to do takiego absurdu - kawałek pogiętego metalu jako szczyt marzeń, to faktycznie. Ale przecież to jest klucz DO CZEGOŚ. Za jego pomocą coś ma być osiągnięte. A to już nie absurd.

Eddie napisał:
Nieważne - w każdym razie - zaburzenia kompasu, co do zasady, występują w dwóch przypadkach - 1. kiedy człowiek nie wie czego chce; i 2. kiedy wie czego chce, lecz wzdraga się przed uznaniem tego za swoje

Przecież i z tym się zgadzam. Pierwszy przypadek zachodzi u Jacka, drugi u Lizzie.

Eddie napisał:
Czyli Jack może sobie pragnąć w tym samym momencie - klucza, skrzyni, Elizabeth, rumu, może pragnąć być wolnym, szczęśliwym, może pragnąć uratować skórę - to w niczym nie przeszkadza - nadal mógłby sobie namierzać do woli - bo to namierzanie odbywa się tak jakby poza hierarchią pragnień. Kompas wskazuje drogę do tego co mu każesz - niekoniecznie musi to być najważniejsze pragnienie.

Mam wrażenie, że zaprzeczasz sama sobie - przecież Jack jednak nie może zmusić kompasu do współpracy. Czy to miałoby znaczyć, że w Twojej wersji, wielość pragnień nie zaburza działania kompasu, pod warunkiem, że wszystkie są świadome i kontrolowane? OK, czemu nie - tak przecież według mnie jest pod koniec AWE.

Eddie napisał:
Ale przecież "whatever" to znaczy "cokolwiek" . Cokolwiek; wszystko co; co tylko; czego by nie - bez kitu - aż sprawdziłam w słowniku . A jak "cokolwiek" to raczej nie "to co najmocniej" - tak to by było - "what I want most" czy "the thing I want most"

Ale przecież to może oznaczać (i według mnie, oznacza) że celem najmocniejszego pragnienia może być właśnie cokolwiek. Ludzie są różni i chcą różnych rzeczy. To nie zmienia faktu, że kompas "napędza" tylko to pragnienie ze szczytu hierarchii (w momencie spojrzenia).


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Pon 20:06, 21 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 14:09, 25 Kwi 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
Już mówiłam, że odkładam tą sprawę na bok, bo nie pamiętam.


Dobrze - powtórz sobie Jacka Very Happy. A Beckett? Dlaczego nie leci za strzałką i nie sprawdza gdzie go doprowadzi - czy przypadkiem nie do Shipwreck Cove?

Aletheia napisał:
Bardzo miło, że tak myślisz, bo to właśnie między innymi próbowałam Ci powiedzieć od początku tego wątku... Z tego właśnie płynie mój wniosek, że Jackowi w DMC kompas musi wirować, przynajmniej w tawernie. W tym świetle jego zdziwienie (hipotetyczne! bo to co odebrałaś jako zdziwienie, ja mogłabym odebrać inaczej) byłoby faktycznie podejrzane, ale powtarzam, że muszę sobie to powtórzyć i dopiero zacząć rozgryzać.


W tawernie mu się chybocze - bo próbuje przestawić strzałkę. Ja pisałam, że wskazówka mu stoi kiedy nie walczy z kompasem. A w tawernie walczy - czyli tam mu się chybocze Very Happy.

Aletheia napisał:
Ależ ja się z tym jak najbardziej zgadzam! Cały czas! Jedyna różnica u mnie to brak zdecydowanego wskazania, a nie złe wskazanie. U Ciebie, Jack chce zmusić kompas, żeby odczepił się od Elizabeth i zajął Skrzynią. U mnie - żeby wreszcie stanął i wskazał COKOLWIEK, najprawdopodobniej Skrzynię...


Jak to najprawdopodobniej? Sugerujesz, że Jack nie wie, że chciałby odnaleźć skrzynię? To trochę dziwne - bo generalnie całe DMC jest o tym, że tej skrzyni szuka - układa plan i w ogóle Very Happy.

Aletheia napisał:
Czyli jak mówiłam, kompas posłusznie zadziała choćby na dowolnego albatrosa? Jakby pomyśleć "pokaż śledzie" to posłusznie wskaże najbliższą beczkę, choćbym śledzi nie znosiła i "zamówiła" je tylko żeby wypróbować kompas, tak? Eee, o kant tyłka potłuc taki "cudowny" gadżet... Nie przyjmę Twojej wersji, choćby dlatego, że w niej za grosz romantyzmu. Mnie się podoba kompas, który "wydobywa" podświadomość na wierzch, i przy nim zostanę.


No jak ktoś ma potrzebę wypróbowywania kompasu co 5 minut to może sobie tak zamawiać Laughing. Myślę, że Jack w szalupie pod koniec DMC robi taki test - w momencie kiedy postanowił, że już nie będzie negował tego co najbardziej pragnie - chciał sprawdzić czy kompas mu się odblokował i czy pokaże cokolwiek na żądanie - ale to nie jest śmieszne, bo robi to w uzasadnionych okolicznościach Very Happy. Ale zasadniczo mój kompas służy do namierzania nieznanych lokalizacji - których przecież w PotC pełno. I to bardzo fajnie - tak odnajdywać miejsca, które są poza zasięgiem i do których nigdy nie powinno się dotrzeć Very Happy.

Aletheia napisał:
Tu bym węszyła wpływ tej kolejności pragnień... Tak ogólnie, ona jednak jest zdecydowana na Willa, a Jack namieszał jej przelotnie. Zresztą pamiętaj, że ja stoję na stanowisku, że Jack nie może w DMC wydusić z kompasu NICZEGO, a nie że wybiera między Elizabeth a Skrzynią. Zatem schizy to ma prędzej Lizzie niż on... Ją szarpie między dwoma facetami, a jemu się po prostu żyć odechciało, już go podrywa tylko bezpośrednie zagrożenie w rodzaju widelca ludożerców. A ona ma plany na życie, podparte silnym charakterem. Może po prostu bardziej od niego potrafiła wziąć się w garść, stąd dostaje od kompasu konkretne wyniki.


To też jest dziwne - Jack od początku DMC kombinuje jak może żeby ocalić skórę - i co? Dlatego, że mu się żyć nie chciało? Rolling Eyes A Lizzie? Miała schizy i dlatego Jack stwierdził, że może się nią posłużyć do namierzenia skrzyni? To bez sensu Rolling Eyes.

Aletheia napisał:
A jakże. Ale jakkolwiek można by mu wypisać listę przewin dłuższą chyba jeszcze niż na szafocie w Port Royal, to coś mi się zdaje, że zginął tylko za jedno - namieszanie w głowie Szanującej Się Damie i stawanie na drodze jej poukładanemu szczęściu. Kiedy jak kiedy, ale w tamtym momencie z pewnością nie myślała o aferze z Willem (w sensie - "to ten drań, co wrobił mojego najmilejszego"), nawet jeśli z myślą o Willu wcześniej podjęła decyzję.


Bez przesady znowu - po prostu nie miała ochoty żeby Kraken ją zeżarł - ją i Willa - taki instynkt samozachowawczy - to był główny motyw. Reszta była tak w tle - takie dodatkowe argumenty "za" - za tym, żeby jednak zabić Jacka. Na pewno nie uknuła sobie tego planu wcześniej - to po prostu nielogiczne, żeby już wtedy na Perle czy na wyspie se umyśliła "No, Jack Sparrow, dezintegrujesz mi obraz świata, więc pozbędę się ciebie, tylko poczekam na jakiś fajny pretekst". Nie! Very Happy

Aletheia napisał:
No i się przecież zgadza. Ty mówisz "plan", ja mówię "sens życia". Kompas za człowieka ani nie złoży planu, ani mu nie wynajdzie sensu, któremu ten plan miałby służyć. W CBP Jack ma swój sens - wolność, której obrazem jest Perła. No i kompas posłusznie go prowadzi do Perły. A jak ją zdobyć, tego już przecież Jack nie szuka w kompasie - bierze plan z własnej pokrętnej i solidnie w intrydze wprawionej psyche. Za to w DMC Jack gubi sens. Kompas mu tego sensu nie wymyśli, więc nie pokazuje niczego.


To co? Jack z DMC nie ma żadnego sensu? Przecież jego celem jest ratowanie własnej skóry - to chyba oczywiste. I na dodatek ma plan jak to zrobić. To wszystko jest tam pokazane. Czyli - jak widzisz - to nie jest facet który nie wie czego chce Very Happy. Wychodzi na moje Razz.

Aletheia napisał:
No nie... Teraz będę rąbać, strzelać, drapać i gryźć... Ile razy ja tu powtórzyłam, że kompas sam NIE MYŚLI!!! Niczego nikomu nie nakazuje! A już najmniej Jackowi. Wyobrażasz sobie Jacka idącego potulnie za rozkazem?! I to głupiej maszynki?! Oczywiście, że to była całkowicie własna decyzja Jacka. Czy inaczej miałoby to wartość?! Kompas, powtórzę po raz nie wiem który, zrobił to co zawsze - pokazał obraz podświadomości, tyle że tym razem Jack to zrozumiał i przyjął. Kompas "powiedział" (Zauważasz ten cudzysłów? Powtarzam, kompas nie mówi i nie myśli dosłownie! Myśli właściciel!) "właśnie na tym ci zależy, to jest twoim sensem - Perła i wolność". A że zarazem oznaczało to Krakena...? Jak już pisałam nie raz, choć nie tutaj, wolność w przypadku Jacka miała swoją cenę.


No to masz kompas-potwierdzacz Razz. Jack autonomicznie podejmuje decyzję i choćby nie wiem co będzie realizował to co postanowił - zgadzasz się ze mną - bez względu na to co jakaś durna maszyna ma do powiedzenia w tym temacie Very Happy. No ale patrzy na kompas - tylko w takim razie po co? - żeby się spytać - "czy dobrze?" Laughing. Bo tutaj zasadniczo niczego nie musiał szukać (tak jak na przykład Perły w CBP) - wszystko było w zasięgu wzroku Razz. I jeszcze jedno - skoro uważasz, że sensem Jacka w DMC była Perła to jak w swoich interpretacjach radzisz sobie z faktem, że Jack wraca na statek tylko na chwilę, a zaraz potem zamierza go opuścić? Twisted Evil To przecież zupełnie nielogiczne - tak w kontekście Twojej wizji. A poza tym - w takim ujęciu - z całego DMC robi się odcinanie kuponów od CBP. Jak dla mnie taka interpretacja jest po prostu nie do przyjęcia Very Happy. Już pomijając fakt, że nic takiego w ogóle nie wynika z tego co jest przedstawione na ekranie - tam jest tyle nowych pomysłów na Jacka! Very Happy Perła jest totalnie ograniczona (w sensie, że zmarginalizowany wątek) - na końcu tylko jest jakiś taki przebłysk - kiedy Jack musi się z nią pożegnać - widać wtedy, że naprawdę zawsze bardzo kochał swój statek - no ale - tak czy inaczej - to tylko statek - jak sam przecież powiedział Very Happy.

Aletheia napisał:
Jeśli sprowadzimy to do takiego absurdu - kawałek pogiętego metalu jako szczyt marzeń, to faktycznie. Ale przecież to jest klucz DO CZEGOŚ. Za jego pomocą coś ma być osiągnięte. A to już nie absurd.


A mówiłaś, że Jack w DMC stracił sens życia i nie wie czego chce. A tu mówisz, że jednak ma jakiś cel - coś co chce osiągnąć... To jak to w końcu jest? Znów wychodzi na moje Very Happy.

Aletheia napisał:
Przecież i z tym się zgadzam. Pierwszy przypadek zachodzi u Jacka, drugi u Lizzie.


U Lizzie nic nie zachodzi - bo skoro Jack się nią skutecznie posługuje do odnalezienia skrzyni, to znaczy, że nie mogą u niej występować żadne zaburzenia. Tak to by nic nie znalazła - bo przecież by jej kompas wirował (skoro nie uznajesz stojącej wskzówki). Za to u Jacka z DMC zachodzi zdecydowanie ten drugi przypadek - czyli - wie czego chce ale wzdraga się przed uznaniem tego za swoje. I czy tu może chodzić o Czarną Perłę? Rolling Eyes Nieeeeeeeeeee Very Happy. A więc coś innego dręczy Jacka Very Happy. No więc co to takiego? Twisted Evil

Aletheia napisał:
Mam wrażenie, że zaprzeczasz sama sobie - przecież Jack jednak nie może zmusić kompasu do współpracy. Czy to miałoby znaczyć, że w Twojej wersji, wielość pragnień nie zaburza działania kompasu, pod warunkiem, że wszystkie są świadome i kontrolowane? OK, czemu nie - tak przecież według mnie jest pod koniec AWE.


Nie zaprzeczam. Kompasu nie można zmusić do współpracy (czyli zmusić do pokazywania na żądanie) w dwóch przypadkach. Kiedy się samemu nie wie czego się chce - przy czym absolutnie nie chodzi tu o wielość pragnień! (to chyba logiczne - bo skoro na żądanie to żadna wielość, tak jakby z samej definicji, nie może stanowić problemu) - tylko o samowykluczanie się - wtedy wskazówka wiruje dookoła. I gdy neguje się swoje największe pragnienie - wtedy wskazówka się na nim zatrzymuje i nie chce wyznaczyć niczego innego - a jak się próbuje to robić to się chybocze. To jest spójne - w obu przypadkach zablokowane jest zamawianie kierunków wedle życzenia Very Happy. Och - chyba w ogóle właśnie w ten sposób wpadłam na ten pomysł Very Happy. Na taką interpretację - znaczy się Very Happy. Właśnie stwierdziwszy, że kompas w przypadku Jacka próbującego namierzyć klucz i skrzynię będzie tak samo bezużyteczny jeśli ta wskazówka będzie stała Very Happy. Na początku uważałam, że obie wersje - ta z wirującą i ta ze stojąca strzałką - są w porządku - no ale teraz już muszę się wykłócać Very Happy.

Aletheia napisał:
Ale przecież to może oznaczać (i według mnie, oznacza) że celem najmocniejszego pragnienia może być właśnie cokolwiek. Ludzie są różni i chcą różnych rzeczy. To nie zmienia faktu, że kompas "napędza" tylko to pragnienie ze szczytu hierarchii (w momencie spojrzenia).


No pragnienie ze szczytu hierarchii to napędza ten kompas zasadniczo tylko wtedy kiedy się je zaneguje. A tak to to jest po prostu zwykły szukacz Very Happy. Po co Beckett w DMC posłał za nim (kompasem) aż 3 osoby? Po to, żeby sobie potwierdzić, że ma schizę na tle Jacka i że to jego najbardziej pragnie? Laughing Chyba skecz! Very Happy Dlatego, żeby sobie znaleźć to co mu potrzebne do realizacji szatańskiego planu przejęcia władzy nad morzami i unicestwienia piractwa mwahahahahaaaa Laughing. Miał w sumie farta (lord), że Norrington jest bystry i się pokapował, że tak naprawdę chodzi o serce i że już odpuścił ten kompas - bo tak to generalnie by wyszła lipa Laughing. Jasne, że najbardziej można se pragnąć czegokolwiek - Liz na przykład najbardziej pragnęła Willa, a jednak spoko znalazła skrzynię - bo kompas szuka czegokolwiek co się zażąda - niekoniecznie musi to być to największe pragnienie Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 17:45, 28 Kwi 2008 Temat postu:

Eddie napisał:
A Beckett? Dlaczego nie leci za strzałką i nie sprawdza gdzie go doprowadzi - czy przypadkiem nie do Shipwreck Cove?

Hmm, to też musiałabym powtórzyć. A nie było przypadkiem tak, że patrząc na kompas miał Jacka w zasięgu wzroku?

Eddie napisał:
Aletheia napisał:
żeby wreszcie stanął i wskazał COKOLWIEK, najprawdopodobniej Skrzynię...

Jak to najprawdopodobniej? Sugerujesz, że Jack nie wie, że chciałby odnaleźć skrzynię?

Miałam na myśli, że jemu pewnie chodzi o Skrzynię, kiedy próbuje zmusić kompas do wskazania. Czyli moje "najprawdopodobniej" wyrażało raczej moją wątpliwość, nie jego. Albo nie tyle wątpliwość, co... Uch, potraktuj to jako stwierdzenie w rodzaju "jeśli Jack trzyma butelkę, to w środku jest najprawdopodobniej rum (oczywiście o ile nie trzyma jej dłużej niż od dziesięciu minut)" Wink Czyli - "nie widziałam zawartości, ale mam 99,99% pewności".

Eddie napisał:
Myślę, że Jack w szalupie pod koniec DMC robi taki test - w momencie kiedy postanowił, że już nie będzie negował tego co najbardziej pragnie - chciał sprawdzić czy kompas mu się odblokował i czy pokaże cokolwiek na żądanie

Ależ ja się z tym zgadzam. Czy to nie ja przypadkiem pisałam o "teście"? Tylko nadal mamy tą różnicę - u Ciebie "na zamówienie", u mnie - kompas działa bez specjalnego zamawiania, napędzany wyłącznie aktualnym marzeniem/pragnieniem. W mojej wersji, Jack sprawdzał swoją "kompatybilność" Wink z kompasem. Dostał konkretny odczyt, zatem to było potwierdzenie, że już z nim wszystko psychicznie OK. Z samym Jackiem. Ja kumam Twoją wizję (chyba...), tylko po prostu się z nią nie zgadzam.

Eddie napisał:
To też jest dziwne - Jack od początku DMC kombinuje jak może żeby ocalić skórę - i co? Dlatego, że mu się żyć nie chciało?

Hmm, to już bardziej złożony problem. Pisałam o tym w wątku AWE, w Demaskacji i już sama nie wiem gdzie jeszcze...

Eddie napisał:
A Lizzie? Miała schizy i dlatego Jack stwierdził, że może się nią posłużyć do namierzenia skrzyni? To bez sensu

Ejże! Very Happy Ale czy on wiedział o jej uczuciowym zakręceniu? Po pierwsze, gdy po raz pierwszy jej wręcza kompas, Lizzie ma cel wyraźny. Widać to po niej! I sama o tym mówi! I to Jackowi!!! Stanęła przed nim panienka z dobrego domu, która z tego domu uciekła w przebraniu, zmagała się z tysiącznymi przeciwnościami itepe, wlazła w środek Tortugi... No generalnie świeciło z niej taką determinacją, że Jackowi musiało się samo nasunąć - jeśli kompasu nie zatrzyma TAKA siła pragnienia, to już nic mu nie da rady. Teraz tylko ją przekonać, ze cel Jacka jest jej celem... A to mu już przyszło łatwo, mieszanie ludziom w głowach to w końcu Jackowa specjalność. Wink A kompas też nie od razu zaczął pokazywać Lizzie rzeczy... oburzające. Wink

Eddie napisał:
to po prostu nielogiczne, żeby już wtedy na Perle czy na wyspie se umyśliła "No, Jack Sparrow, dezintegrujesz mi obraz świata, więc pozbędę się ciebie, tylko poczekam na jakiś fajny pretekst". Nie!

Oj, pewnie że nie! Very Happy Ja jej bynajmniej nie przypisuję takiego wyrachowania. Musiała na to wpaść w ostatnich chwilach, na pewno już po tym, gdy zobaczyła go uciekającego i gdy potem wrócił.

Eddie napisał:
No ale patrzy na kompas - tylko w takim razie po co? - żeby się spytać - "czy dobrze?" . Bo tutaj zasadniczo niczego nie musiał szukać (tak jak na przykład Perły w CBP) - wszystko było w zasięgu wzroku

Ha! Właśnie! Very Happy Widział cel, wiedział co wybiera. Decyzję podjął mając wszystko czarno na białym, bez żadnych wątpliwości. Dlaczego w ogóle otwierał kompas, tak? Owszem, tak jak piszesz, dla potwierdzenia. Ale przecież nie pytał kompasu tylko siebie, jak każdy kto podejmuje jakąkolwiek decyzję. Kiedy coś narysujesz i, jak pisałaś w Kąciku, drzesz bo uznałaś, że nie jest warte zachowania, czy nie patrzysz przedtem na rysunek choć przez chwilę? nie zastanawiasz się ani ułamka sekundy? Jack zwiał w pierwszym odruchu, ale jednak podświadomość zaczyna mu się dobijać do uwagi. Wtedy się zaczyna wahać i wtedy sięga po kompas, jako pomoc w rozstrzygnięciu. Ale przecież nie widzimy tarczy, racja? Może kompas wskazał Perłę, a może nadal wirował? Może Jack wrócił, bo zrozumiał, że jeśli będzie wiecznie uciekał, to kompas nigdy się nie zatrzyma. Bo cel można mieć tylko dążąc DO, a nigdy uciekając OD.

Eddie napisał:
I jeszcze jedno - skoro uważasz, że sensem Jacka w DMC była Perła to jak w swoich interpretacjach radzisz sobie z faktem, że Jack wraca na statek tylko na chwilę, a zaraz potem zamierza go opuścić?

A o tym pisałam w Demaskacji! Very Happy Poza tym, nie uważam, że sensem Jacka w DMC była Perła. Uważam, że przez większość DMC NIE MIAŁ swojego sensu. Ale to już bardziej złożona sprawa. Dodam tylko, że moim zdaniem, pod "zamierzał go opuścić" kryje się niezła plątanina myśli, motywacji, decyzji, wątpliwości... Wcale mu to nie przychodziło tak lekko i jednoznacznie.

Eddie napisał:
Aletheia napisał:
Jeśli sprowadzimy to do takiego absurdu - kawałek pogiętego metalu jako szczyt marzeń, to faktycznie. Ale przecież to jest klucz DO CZEGOŚ. Za jego pomocą coś ma być osiągnięte. A to już nie absurd.

A mówiłaś, że Jack w DMC stracił sens życia i nie wie czego chce. A tu mówisz, że jednak ma jakiś cel - coś co chce osiągnąć... To jak to w końcu jest? Znów wychodzi na moje

O rrrany, przecież mnie o Lizzie chodziło... No ale dobra, Jack też szuka po kolei klucza, Skrzyni, serca - wszystkiego co pomoże mu zaszachować Jonesa. Tylko że cel Lizzie to: Skrzynia --> życie Willa --> ślub --> i żyli długo i szczęśliwie. A u Jacka to jest: Skrzynia --> władza nad Jonesem --> pozbycie się długu --> i... No właśnie, co dalej? On nie widzi żadnego "i żył długo i szczęśliwie", bo Perłę już zdobył, pływa gdzie chce i co mu z tego przyszło? On nie ma żadnego celu w sensie "dalej", brak mu celu jako sensu życia. Dlatego kompas nie pokazuje mu niczego konkretnego. Czyli właśnie pokazuje jego brak celu, sensu.

Eddie napisał:
Za to u Jacka z DMC zachodzi zdecydowanie ten drugi przypadek - czyli - wie czego chce ale wzdraga się przed uznaniem tego za swoje. I czy tu może chodzić o Czarną Perłę? Nieeeeeeeeeee . A więc coś innego dręczy Jacka . No więc co to takiego?

Co Perłę, jaką Perłę, czy ja co o Perle mówiłam?! Perłę już przecież ma. I nie wie co dalej. I TO właśnie go dręczy! Twisted Evil
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 20:53, 09 Maj 2008 Temat postu:

Aletheia napisał:
Hmm, to też musiałabym powtórzyć. A nie było przypadkiem tak, że patrząc na kompas miał Jacka w zasięgu wzroku?


No nie Very Happy. Chociaż tak naprawdę, to nie ma żadnej sceny na ten temat Laughing. W sensie - nie ma sceny z Beckettem patrzącym na kompas Laughing. Ale Jacka w zasięgu wzroku nie miał - bo całe ich spotkanie jest pokazane i nie sprawdza sobie ukradkiem kompasu pod biurkiem czy coś tam Laughing. Wiadomo tylko, że tak w ogóle to spoglądał (Beckett na kompas) - bo inaczej po co by go kazał zabierać Jackowi i przynosić sobie przed spotkaniem z Jackiem - a więc - stąd wniosek, że zdarzenie pod tytułem Beckett patrzący na kompas na pewno zaistniało. Dalej - wynika to też z ich (Jacka i Becketta) rozmowy - tutaj jest też dodatkowe info - że Beckett ma stały odczyt, a nie na przykład kręcącą się strzałę (co jest jeszcze później potwierdzone - no bo w końcu trafia do Shipwreck Cove z użyciem tegoż kompasu). I w ogóle cały ten konstrukt - w sensie logika tych wydarzeń - dowodzi tego, że kompas tak normalnie pokazuje na żądanie - bo Beckett kazał odebrać Jackowi kompas po to, żeby wyznaczyć sobie kurs na Shipwreck Cove - bo przecież nie na Jacka, którego już przecież miał - czyli - na to czego zażąda, a nie na swoje największe pragnienie. No ale nastąpił ogólny zonk i się lordowi kompas zaciął - przez Jacka Laughing. Tak jak Jackowi w DMC przez Elizabet Razz.

Aletheia napisał:
Miałam na myśli, że jemu pewnie chodzi o Skrzynię, kiedy próbuje zmusić kompas do wskazania.


I widzisz - jesteś już o krok od stwierdzenia, że kompas pokazuje na żądanie Very Happy. No bo skoro zmusza się tę maszynę do wskazania czegoś konkretnego... Very Happy

Aletheia napisał:
Ależ ja się z tym zgadzam. Czy to nie ja przypadkiem pisałam o "teście"?


O tym jeszcze nie gadałyśmy Very Happy. Pisałaś o teście, ale w odniesieniu do sceny w szalupie w AWE Very Happy. Ale okej - w DMC mówisz, że też test... Very Happy

Aletheia napisał:
Ejże! Ale czy on wiedział o jej uczuciowym zakręceniu? Po pierwsze, gdy po raz pierwszy jej wręcza kompas, Lizzie ma cel wyraźny. Widać to po niej! I sama o tym mówi! I to Jackowi!!! Stanęła przed nim panienka z dobrego domu, która z tego domu uciekła w przebraniu, zmagała się z tysiącznymi przeciwnościami itepe, wlazła w środek Tortugi... No generalnie świeciło z niej taką determinacją, że Jackowi musiało się samo nasunąć - jeśli kompasu nie zatrzyma TAKA siła pragnienia, to już nic mu nie da rady. Teraz tylko ją przekonać, ze cel Jacka jest jej celem... A to mu już przyszło łatwo, mieszanie ludziom w głowach to w końcu Jackowa specjalność. A kompas też nie od razu zaczął pokazywać Lizzie rzeczy... oburzające.


Ale tu chodzi o to, że ona doszła do tej skrzyni. Jakby była jakaś zakręcona, albo nawet jeśli by się jakoś zakręciła jakoś w połowie na punkcie Jacka, to by tam po prostu nie doszła, bo by jej kompas zaczął świrować - i ona na wyspie myśli, że tak właśnie się dzieje - ale tam się nic nie działo - tylko właśnie doszła do skrzyni. No i generalnie w jej przypadku również widać, że kompas pokazuje na żądanie. Lizzie jest zakochana w Willu i jak ktoś jest zakochany to zazwyczaj ta druga osoba jest tym największym pragnieniem. A jej kompas pokazuje wszystko czego zażąda - najpierw skrzynię, potem na Perle Jacka i potem znowu skrzynię - wszystko tak naprawdę w zupełnym oderwaniu od jej ukochanego i najważniejszego na świecie Willa. Tak jak mówisz - sama powiedziała Jackowi - "Jack, all I want is to find Will" - czyli jej największym pragnieniem, powodem dla którego robiła to wszystko co robiła od początku do końca był Will - i tak naprawdę Jack tu niczego nie zmienił. Tylko po prostu troszeczkę ją wykorzystał Laughing. Ale na pewno nie zaczarował jej tak, że zmieniła przedmiot swoich pragnień - opowiedział jej po prostu o tej skrzyni, żeby uznała, że to jest coś co jej się przyda i żeby wiedziała czego konkretnie szukać - wtedy może wypowiadać żądanie, wskazówka nieruchomieje no i jesteśmy w domu Very Happy. Zeschizowana nie była, ani później też się nie stała Very Happy.

Aletheia napisał:
Ha! Właśnie! Widział cel, wiedział co wybiera. Decyzję podjął mając wszystko czarno na białym, bez żadnych wątpliwości. Dlaczego w ogóle otwierał kompas, tak? Owszem, tak jak piszesz, dla potwierdzenia. Ale przecież nie pytał kompasu tylko siebie, jak każdy kto podejmuje jakąkolwiek decyzję. Kiedy coś narysujesz i, jak pisałaś w Kąciku, drzesz bo uznałaś, że nie jest warte zachowania, czy nie patrzysz przedtem na rysunek choć przez chwilę? nie zastanawiasz się ani ułamka sekundy? Jack zwiał w pierwszym odruchu, ale jednak podświadomość zaczyna mu się dobijać do uwagi. Wtedy się zaczyna wahać i wtedy sięga po kompas, jako pomoc w rozstrzygnięciu. Ale przecież nie widzimy tarczy, racja? Może kompas wskazał Perłę, a może nadal wirował? Może Jack wrócił, bo zrozumiał, że jeśli będzie wiecznie uciekał, to kompas nigdy się nie zatrzyma. Bo cel można mieć tylko dążąc DO, a nigdy uciekając OD.


No ja się z tym nie zgadzam, bo moim zdaniem kompas zasadniczo pokazuje kierunki a nie żadne tam cele życiowe - to jest zbyt skomplikowane dla maszynki z jedną strzałką. Ale abstrahując od tego - to jak jest w końcu w Twojej wersji - bo wcześniej w swoim poście napisałaś, że robił test czy już mu działa kompas, a tutaj piszesz, że używał go jako pomoc w podjęciu decyzji i rozstrzygnięciu - no to albo albo Razz. Na rysunek patrzę - ale w celu zidentyfikowania czy to aby na pewno ta kartka - żebym nie podarła karty ocen na przykład przez przypadek Laughing. Och - ja bardzo lubię drzeć i wyrzucać rzeczy Very Happy. Później czasem żałuję i stwierdzam, że coś co wywaliłam jeszcze by mi się przydało Laughing - ale, niemniej - bardzo łatwo przychodzi mi pozbywanie się wszystkiego Very Happy. Rupiecie wywalam, a jakieś bardziej przydatne rzeczy oddaję Very Happy. Lubię też kasować pliki z dysku, i kontakty z telefonu i gadu Very Happy. To takie oczyszczające uczucie Very Happy.

Aletheia napisał:
A o tym pisałam w Demaskacji! Poza tym, nie uważam, że sensem Jacka w DMC była Perła. Uważam, że przez większość DMC NIE MIAŁ swojego sensu. Ale to już bardziej złożona sprawa. Dodam tylko, że moim zdaniem, pod "zamierzał go opuścić" kryje się niezła plątanina myśli, motywacji, decyzji, wątpliwości... Wcale mu to nie przychodziło tak lekko i jednoznacznie.


No to muszę doczytać Very Happy. Ale przecież od samego początku DMC jest pokazane, że Jack szuka klucza i skrzyni - w celu zaszantażowania Jonesa - czyli ma jakiś swój cel / sens - więc taka interpretacja, jak dla mnie, i tak odpada. No a opuszczenie Perły nie przyszło mu łatwo - to prawda - widać, że jest bardzo związany ze swoim statkiem - to jest nawet całkiem wzruszające jak się tak odwraca żeby się pożegnać, jednak nie zmienia to faktu, że pod "zamierzał go opuścić" zasadniczo kryje się "zamierzał go opuścić" Very Happy. Gibbs mu mówi - "Jack, the Pearl!", a on na to "She's only a ship, mate", zamiast na przykład "Yes, that's why I'm staying". I nawet jeśli jeszcze na tym etapie nie zamierzał przyznawać się do tego swojego jakże heroicznego zamiaru, to już powinien był to zrobić chwilę później - w scenie z Elizabeth - ona do niego "Thank you, Jack" - no po prostu idealny moment - jeszcze by miał dużą szansę na pocałunek na do widzenia Very Happy. A on tymczasem - "We're not free yet, love" - ewidentnie chce zwiewać Very Happy. Poza tym gdyby zamierzał zostać (w sensie - na statku) to nie żegnałby się z Perłą - tylko raczej z załogą Laughing.

Aletheia napisał:
O rrrany, przecież mnie o Lizzie chodziło... No ale dobra, Jack też szuka po kolei klucza, Skrzyni, serca - wszystkiego co pomoże mu zaszachować Jonesa. Tylko że cel Lizzie to: Skrzynia --> życie Willa --> ślub --> i żyli długo i szczęśliwie. A u Jacka to jest: Skrzynia --> władza nad Jonesem --> pozbycie się długu --> i... No właśnie, co dalej? On nie widzi żadnego "i żył długo i szczęśliwie", bo Perłę już zdobył, pływa gdzie chce i co mu z tego przyszło? On nie ma żadnego celu w sensie "dalej", brak mu celu jako sensu życia. Dlatego kompas nie pokazuje mu niczego konkretnego. Czyli właśnie pokazuje jego brak celu, sensu.


Ale tamta wypowiedź Tii o możliwości odszukania klucza przy pomocy kompasu odnosiła się do Jacka, a nie do Lizzie!!! Lizzie nigdy nie miała szukać klucza!
A jeśli tak patrzeć na całą sprawę (w sensie - tak z tymi strzałkami) - to właśnie po pozbyciu się długu Jack by miał dopiero i żyli długo i szczęśliwie - bo by mógł robić co chce Razz. A tu na początku w DMC miał zonka, ale nie dlatego, że nie ma w życiu nowego celu, tylko dlatego, że minęło to 13 lat - co oznacza, że Jones się lada moment o niego upomni. No a poza tym sama widzisz - takie cele i motywacje są bardzo złożone - więc raczej trudno, żeby kompas mógł je odzwierciedlać. Kompas może tylko wskazywać kierunek - w sensie szukać czego się zażąda (bo jest magiczny - full wypas, a nie tylko północ Laughing) - a w Piratach pełno jest miejsc / rzeczy, które nie wiadomo gdzie się znajdują - jakimś cudownym sposobem to się razem zgrywa, pasuje, czyż nie? Very Happy

Aletheia napisał:
Co Perłę, jaką Perłę, czy ja co o Perle mówiłam?! Perłę już przecież ma. I nie wie co dalej. I TO właśnie go dręczy!


Wie co dalej! Twisted Evil Musi wyrolować Jonesa i wie jak to zrobić - to jest, moim zdaniem, nieodwołalne! Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 13:51, 17 Maj 2008 Temat postu:

Eddie napisał:
Wie co dalej! Musi wyrolować Jonesa i wie jak to zrobić - to jest, moim zdaniem, nieodwołalne!

Ja miałam na myśli coś jeszcze szerszego. Coś co miałoby być PO pozbyciu się problemu z Jonesem. Zresztą musiałabym dokładniej wyjaśnić o co mi chodzi. A gdzieś o tym pisałam, sama już nie wiem gdzie... W każdym razie przy którejś okazji, gdy rozgryzałam przejście CBP-DMC.

Ale to tak na marginesie, bo w ogóle to pozwól że odpowiem Twoimi słowami Wink

Eddie w temacie Cuttler Beckett napisał:
Ale tak seryjnie, to sama już nie wiem o co mi chodzi, lekko się zamotałam. Trzeba się nad tym wszystkim jeszcze raz zastanowić od początku, ale mi się już mózg zrolował.


Mnie już też... Szczególnie że opieram się nie tyle na filmie, co na mojej pamięci o filmie. Może później do tego wrócę, na razie pasuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Sob 14:20, 17 Maj 2008 Temat postu:

Poczytam sobie dziś i jutro Demaskację - może to będzie tam Very Happy. Wtedy nabiję sobie kolejnego posta w dziale Film i skasują mi się zaległości w jednym temacie Very Happy. Super, tylko kto za mnie przeczyta i pójdzie zaliczyć lektury? Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 13:11, 08 Mar 2009 Temat postu:

No dobra, załoga. Alert dla jeszcze zainteresowanych. Wink Świeża krew się rejestruje i... na tym w zasadzie kończy. Może dlatego, że przychodzą na forum pirackie, po czym widzą, że dział filmowy leży i nie żyje. Apeluję o reanimację. I dodam pod adresem nowych majtków i apaczy - jak temat martwy, to nie znaczy że nie możecie go sami ożywić. Wink

Dlatego zacznę tutaj, i celowo prowokacyjnie. Twisted Evil

Eddie, ustaliłyśmy co następuje:
"Mój" kompas działa na podświadomość, ujawnia głębokie pragnienia. Wariuje gdy trzymającemu brak pragnień na tyle silnych, by go ruszyć (czyli: kompas nie widzi celu do pokazania). Czasem może trzymającego zaskoczyć, gdy ten nie zdaje sobie sprawy z siły i/lub kierunku swoich pragnień i/lub tłumi je.
"Twój" kompas działa na życzenie w rodzaju "pokaż gdzie jest [tu wstaw zamawiany cel]". Wariuje gdy trzymający próbuje świadomie przestawić wskazanie, zaprzeczając pragnieniu. Wie, że to nie to co chciał, bo ma jakieś sprzężenie zwrotne z kompasem (nadal tego nie przyswajam, ale OK). Popraw, jeśli coś pochrzaniłam.

Wobec tego pytam: Na nabrzeżu Port Royal, co pokazał kompas Norringtonowi?

Jedyne co wiemy na pewno, to że nie północ. Pytanie, czy kompas wirował, czy stanął? Prywatnie przypuszczam, że jednak dał jakiś odczyt, bo Norrington spojrzał tylko przez chwilę. Wystarczyło mu, żeby stwierdzić, że to szmelc. Gdyby wirował, musiałby się upewnić dłużej, że się nie zatrzyma. Dość naciągane rozumowanie, przyznaję, taka argumentacja oparta na stoperze... Co o tym ogólnie sądzicie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 3:06, 09 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
Wariuje gdy trzymający próbuje świadomie przestawić wskazanie, zaprzeczając pragnieniu


Wariuje gdy trzymający ma problem ze sobą i wmawia sobie, że coś nie jest dla niego ważne, podczas gdy akurat tak się składa, że ta rzecz jest dla niego najważniejsza na świecie. Tak jest bardziej precyzyjnie. Kluczowa jest ta schiza u trzymającego - bo jeśli trzymający jest normalny, to kompas bez żadnych fochów pokazuje mu co tylko chce - kompletnie bez uwzględniania hierarchii pragnień - mogą to być rzeczy zupełnie z kosmosu.

Aletheia napisał:
Wie, że to nie to co chciał, bo ma jakieś sprzężenie zwrotne z kompasem (nadal tego nie przyswajam, ale OK)


No bo trzymający wie, że kompas mu ściemnia. Np. Beckett nie płynie za wskazaniem kompasu do Zatoki Rozbitków, bo wie, że strzałka wskazuje na Jacka, a nie na kryjówkę piratów - nie idzie tego sprawdzać - on to po prostu wie. Albo Jack na końcu w AWE w szalupie - zamwia źródło i dostaje odczyt, ale się krzywi, bo wie, że to nie to co zamówił - więc się ogląda zdziwiony - i nagle wszystko jasne - rum! Widzisz - nie zdawał sobie sprawy, że w danej chwili najbardziej na świecie pragnie rumu - ale doskonale wiedział, że kompas nie pokazał mu tego co zamówił.

Aletheia napisał:
Na nabrzeżu Port Royal, co pokazał kompas Norringtonowi?


No nie wiem - żeby wyjechać tu z jakąś konkretną interpretacją, musiałabym zajrzeć jak ta scena wygląda - ile sekund się gapi na kompas, czy może przypadkiem tam czego nie widać Laughing, itp. Tak teraz to bym powiedziała, że skoro James nie zamówił niczego, to wskazówka wahnęła się ze dwa razy i może zatrzymała na jakimś punkcie, czekając na życzenie, albo cały czas się majtała - nie wiem - w każdym razie nie pokazała północy Very Happy. Zresztą wątpię, żeby jakiekolwiek wnioski, które można by wyciągnąć z tej sceny rozstrzygnęły cokolwiek - bo przecież CBP miało być jedynym PotC, a całą intrygę z kompasem wymyślili dopiero przy DMC...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:36, 09 Mar 2009 Temat postu:

Aha, zgadza się. Znaczy moja pamięć co do Twojego kompasu. Ja to tak maksymalnie skrótowo pisałam, ale to co dopisujesz pamiętam.

Eddie napisał:
Np. Beckett nie płynie za wskazaniem kompasu do Zatoki Rozbitków, bo wie, że strzałka wskazuje na Jacka, a nie na kryjówkę piratów - nie idzie tego sprawdzać - on to po prostu wie.

Uważam, że wie w ten sam sposób co Jack w CBP o Perle - zna siebie na tyle, że wie czego się spodziewać (nie ma znaczenia, że Jacka w tym wypadku wynik cieszył, a Becketta raczej wkurzał). A nie, że ma jakiś dodatkowy "czujnik kompasowy".

Co do Jacka w końcu AWE... nadal nie jestem przekonana, nie zobaczyłam tego w ten sposób. Confused Chyba kiedyś specjalnie sprawdzę tylko ten fragment parę razy pod rząd.

Eddie napisał:
bo przecież CBP miało być jedynym PotC, a całą intrygę z kompasem wymyślili dopiero przy DMC...

Z jednej strony racja, to tłumaczy ewentualne dziury logiczne. To z punktu widzenia filmu-jako-procesu-produkcyjnego. Ale z punktu widzenia filmu-jako-uniwersum, przy CBP trzeba brać pod uwagę też DMC-AWE (nie da się ich pominąć choćby w wątkach "P" Jacka, albo... no właśnie kompasu, wskazującego Isla de Muerte, co w CBP nie dostaje cienia wyjaśnienia). A swoja drogą, nasuwasz mi możliwą interpretację / pytanie - a może kompas faktycznie jest tylko martwym szmelcem w rękach kogoś nieświadomego, albo niewierzącego w jego zdolności? Ahh, piękne! Very Happy To mi się miło wpasowuje w mój kompas. Co na to Anajulia?


Ostatnio zmieniony przez Aletheia dnia Wto 0:40, 10 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 17:56, 10 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
Uważam, że wie w ten sam sposób co Jack w CBP o Perle - zna siebie na tyle, że wie czego się spodziewać (nie ma znaczenia, że Jacka w tym wypadku wynik cieszył, a Becketta raczej wkurzał). A nie, że ma jakiś dodatkowy "czujnik kompasowy".


Ale wtedy by nie obskubywał w AWE Jacka z kompasu - skoro i tak zdawał sobie sprawę z tego co mu wskaże. Przecież to by było kompletnie bez sensu - bo Jacka i tak praktycznie już miał - nie musiał go ścigać po siedmiu czy nie wiadomo ilu morzach Rolling Eyes. On to robi, bo kompas to maszynka do pokazywania żądanych kierunków i po prostu chce z tego skorzystać - mając nadzieję, że wszystko będzie fajnie Laughing.

Aletheia napisał:
Chyba kiedyś specjalnie sprawdzę tylko ten fragment parę razy pod rząd.


Polecam Very Happy.

Co do tej sceny w Port Royal - wymóżdżyłam następującą teorię. Skoro w CBP kompas występuje po prostu jako urządzenie naprowadzające na Isla de Muerta, to zapewne cały czas na nią wskazuje. Zatem Norrington musiał zobaczyć taki właśnie odczyt. I widocznie - wyspa znajdowała się akurat w kierunku innym niż na północ od miejsca, w którym stali - dlatego stwierdził, że kompas to szmelc. Okej, a więc tam na nabrzeżu mamy nieruchomą strzałę - i to musi zostać. Czyli w mojej interpretacji - po dodaniu założeń dotyczących funkcjonowania kompasu z DMC - kompas pokazuje stały odczyt zanim wypowie się życzenie. Przy czym - jest on bzdurny - w sensie, że nie północ - tylko, dajmy na to wschód. I teraz - ktoś może go uznać za szmelc i wyrzucić albo poznać się na jego magiczności i używać Very Happy. Tak naprawdę również jako zwykłego kompasu - wystarczy zamówić północ Laughing. Ale fajnie Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Interpretacje, analizy, polemiki... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4  Następny
Strona 2 z 4


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin