Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

"Wrogowie publiczni"

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV / Filmy
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Camille
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 22:13, 17 Lip 2009 Temat postu: "Wrogowie publiczni"

Obejrzałam "Public Enemies" Very Happy.

Na razie jestem w fazie zachwytu. Nie tylko Johnny'm, choć zagrał rewelacyjnie oczywiście. Chociaż ja z Deppem mam zasadniczy problem, że zawsze gdzieś skądś wyziera mi myśl "to Johnny" i dopiero za którymś razem tak naprawdę oceniam na ile rewelacyjnie zagrał, czyli tu zrobię to za kilka miechów, jak się pojawi DVD , ale wiem już dziś, że kupię (w ogóle, mam ochotę kupić książkę, bo Dillinger mnie zachwycił) Wink. Bale bardzo, bardzo wczuł się w rolę i był bardzo autentyczny według mnie. Choć i już na temat Bale'a czytałam różne opinie, mnie zachwyciły niektóre zbliżenia na jego twarz Smile. Pasował mi do tej roli, nawet ze swojego wyglądu Razz.
Film częsciowo nakręcony techniką cyfrową 25 klatek/s. Nie znam się, wyczytałam wcześniej, że daje to żywszy obraz, mniej miękki. No i daje. Sceny pościgów były cholernie realistyczne, ta żywość mnie wbijała w fotel trochę i czułam się nieprzyzwyczajona, może to przez tę technikę+wielki ekran Razz, nie wiedząc gdzie umieścić wzrok Razz. Podobało mi się Razz.
Było kilka świetnych, śmiesznych scen, ale nie zdradzę jakich. Dwie utkwią mi w pamięci po wsze czasy Smile. Kilka innych też.

Ogólnie - myślę, że film o ciekawej postaci nie może być nieciekawy. A Dillinger - no cóż, gangster okradający banki, który był lubiany przez ludzi? To jest coś Smile.

Nooo.... To wyraziłam swą zupełnie subiektywną opinię. Nawet za subiektywną. Po prostu, prócz tego, że mi się naprawdę podobało,, sama nie wiem co by tu jeszcze napisać Smile. Na razie nawet dla mnie jest zbyt subiektywnie, bo pisane dość świeżo po seansie Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Sob 10:27, 01 Sie 2009 Temat postu:

No nie! Jak dla mnie to jest poważny skandal! Czyżby naprawdę tylko Camille obejrzała "Wrogów Publicznych"!? Na Perle ? Na forum, gdzie właściwie wszyscy są wielkimi fanami Johnnego Deppa!? Skandal nad skandale Laughing
A szczerze - jestem mocno zaskoczona! Chyba, że się ukrywacie...
Ja zaliczyłam premierę! Tylko od razu potem góry mnie zabrały i nie miałam okazji się podzielić wrażeniami. Już to robię:
Oczywiście od razu trzeba powiedzieć, że Depp gra rewelacyjnie. Każda scena z jego udziałem jest niepowtarzalnym ochem i achem z mojej strony. Niestety na tym się chyba kończy aplauz. Mało gangsterstwa, mało miłości i...mało filmu tak naprawdę. Bale zagrał przyzwoicie, ale nic specjalnego (poza jedną sceną!). Reszta obsady rownież jakby bez zarzutu. Co do fabuły...owszem, niektóre sceny są faktycznie genialne, ale ich niewiele. Film mija, a ja tak naprawdę nie wiem jak to się dzieje. Generalnie się rozczarowałam. Może za bardzo się nastawiłam na arcydzieło gangsterskie. A tu - no niestety.
Niemniej jednak trzeba zobaczyć. Niekoniecznie w kinie, ale warto na pewno. No proszę, wszak Depp zobowiązuje Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 11:40, 03 Sie 2009 Temat postu:

Elizabeth, Twój post zmusił mnie w końcu do zebrania się w sobie i napisania o "Wrogach publicznych" Laughing

Idąc do kina, przyznam, że miałam lekkie obawy - nie przepadam za filmami gangsterskimi. Stwierdziłam jednak, że skoro dla roli Johnny'ego Deppa obejrzałam "Doniego Brasco", to i "Wrogów" zobaczę Very Happy (Tak na marginesie - zdziwiona byłam długością filmu, bo dawno już nie zdarzyło mi się tyle siedzieć w kinie Laughing )
Z tego co udało mi się zapoznać z historią Dillingera i kilkoma recenzjami, historia przedstawiona w filmie jest uładzona, a sam John przedstawiony raczej jako bohater (chociaż w końcu w okresie największej popularności szajki Dillingera, rzeczywiście byli oni traktowani jak gwiazdy i bohaterzy buntujący się przeciwko złemu systemowi). Niemniej jednak, nie zawiodłam się. Przyznaję jednak, że John Dillinger made by Johnny Depp przemienił się z bezwzględnego gangstera na bohatera filmów akcji. W mojej opinii nie zaszkodziło to jednak filmowi - wręcz przeciwnie, raczej ożywiło obraz.
Christian Bale, mimo, że pozostawał w cieniu Johnny'ego zagrał naprawdę wiarygodnie. Takie role mi do niego pasują Smile No i oczywiście - muszę to powiedzieć, muszę! - Stephen Graham i jego przeboski angielski akcent! Laughing Ale rzeczą która mocno wbiła mi się w pamięć była muzyka, która towarzyszyła obrazowi. Cudeńko! Czuło się klimat filmu Wink
Tak więc podpisuję się pod słowami Elizabeth - film nie zwala z nóg, ale naprawdę warto zobaczyć Smile


Elizabeth napisał:
Bale zagrał przyzwoicie, ale nic specjalnego (poza jedną sceną!).

Jeśli chodzi o tę jedną scenę, to mi szczególnie zapadła w pamięć - co prawda bez Bale'a - scena, w której Dillinger "odbierał" Billie z szatni. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 19:55, 17 Sie 2009 Temat postu:

No, moje kino wreszcie raczyło się obudzić... Rolling Eyes

Camille napisał:
Film częsciowo nakręcony techniką cyfrową 25 klatek/s.

Hę?! To ja siedzę, patrzę i się zastanawiam, czy to tylko moje zwidy, czy faktycznie taśma co rusz przeskakuje na prędkość telewizyjną...? Shocked Kwasny Cyfrowa, nie cyfrowa, nie znoszę tego. Może i miało to dodać dynamiki czy czego tam, ale w praktyce taki film wygląda jak sieczka zlepiona z tego co leżało pod ręką i było tańsze. Nigdy nie lubiłam 25/s w fabułach, ale widywałam to dotąd tylko w jakimś tańszym badziewiu. Jeśli to nagle trafia do klasy A, to źle się dzieje w państwie hollywoodzkim... A jeśli do tego sprzedają to jako zamysł artystyczny, to raczej nieprzemyślany... Jak to obejrzeli gotowe, to już było za późno na poprawki, czy faktycznie tak im się strasznie podobało? Confused Wybaczcie, mnie nie.

Camille napisał:
Sceny pościgów były cholernie realistyczne, ta żywość mnie wbijała w fotel trochę i czułam się nieprzyzwyczajona, może to przez tę technikę+wielki ekran

Z tym się zgodzę, ale przypisałabym to raczej temu, że większość (także scen akcyjnych) jest na zbliżeniach. Z jednej strony wrzuca to widza w środek akcji, ten cel został osiagnięty, OK, ale z drugiej skutkuje lekką dezorientacją... momentami jest tylko huk i błyski, jakby człowiek miał lufę przed własnym nosem, aż chciałoby się zatkać uszy i wleźć pod jakiś stół... więc w sumie chyba o to chodziło? Laughing

Elizabeth napisał:
Bale zagrał przyzwoicie, ale nic specjalnego (poza jedną sceną!).

Niech zgadnę, jego pierwsza? Wink Bo jak dla mnie, miał świetne wejście, które dużo obiecuje i... to właściwie tyle. Neutral

Elizabeth napisał:
Mało gangsterstwa, mało miłości i...mało filmu tak naprawdę. (...) Film mija, a ja tak naprawdę nie wiem jak to się dzieje.

Najpierw z lekka mnie przeraziło te 140 minut, a potem... no, skończyło się i... o rany, to wszystko? Jakoś faktycznie, mało filmu w filmie. Z jednej strony, chwilami się dłuży, a z drugiej zlatuje nie wiedzieć kiedy i w sumie nie tak wiele zostawia. Confused

Jak pewnie wieje już z powyższego, ja też się raczej rozczarowałam. Co prawda, szczerze powiedziawszy, z filmów Johnnowych (a szczególnie ról), jakoś bardziej do mnie trafiają te fantastyczno-baśniowo... no, wiecie, inne. Laughing ...więc po kolejnym gangstersko-historyczno-biograficznym z początku nie spodziewałam się cudów, ale że "Public Enemies" wydaje się otaczać atmosfera "Mann znowu pokazał, że jednak stać go na arcydzieła!", to jednak zaczęłam oczekiwać... no, wduszenia w fotel i zostawienia tak na długo. I się nie doczekałam. Confused Spłynęło po mnie i tyle. Właściwie trudno, żeby inaczej, skoro spłynął po mnie sam Dillinger. Zaczyna mu się w końcu kibicować, ale raczej dlatego, że nie ma komu bardziej... Zresztą mam co do faceta mieszane uczucia, co prawdopodobnie oznacza, że jednak postać jest dobrze skonstruowana, jako niejednoznaczna. Laughing Swoją drogą, oryginalne podejście do kobiety, "Jesteś moja i koniec dyskusji". Do licha, ten to "zasługuje" bardziej niż Jack Sparrow... Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savvy
Piracki Lord


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Desolation Row
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 21:47, 19 Sie 2009 Temat postu:

Obejrzałam w końcu "Wrogów..." i mimo Johnnego, mimo Bale'a, mimo idealnego towarzystwa (przyjaciółki która podziela mój zachwyt nad obydwoma panami) - jestem rozczarowana. Podzielam zarzut Aletheii co do techniki - cyfrowe zdjęcia jak dla mnie moją tyle z realności co filmik z wakacji nakręcony amatorską kamerą. Kino to inny, alternatywny świat i nawet jeśli opowiada o postaciach, zdarzeniach które miały miejsce to oczekuję od niego wyjątkowej formy. Co nie znaczy, że musi być nierealistyczna! Namotałam? Laughing Ale zostawiając mniej istotne (dla mnie) kwestie... Okrutnie zmartwił mnie ten film. Po produkcjach z Johnnym, po jego postaciach oczekuję zawsze wieeele, na prawdę dużo. Idę do kina, albo siadam przed ekranem z nastawieniem, że przez następne dwie godziny będzie po mnie nieustannie jeździł walec emocjonalno-intelektualny Very Happy Tym razem wcisnęło mnie w fotel jeden, jedyny raz, a dokonał tego Dillinger śpiewając "Get along little doggies, get along..." po brawurowej ucieczce z więzienia.

Aletheia napisał:
jak dla mnie, miał świetne wejście, które dużo obiecuje i... to właściwie tyle. Neutral

O tak, pościg w sadzie był wystrzałowy Very Happy, ale potem jakby ktoś zapomniał o tym bohaterze. Niby wynurza się czasem z głównego nurtu, rozmawia z Dillingerem w więzieniu (co jak rozumiem ma być kluczowym momentem dla relacji tych dwojga), a potem znowu znika, żeby zostać kompletnie utopionym przez idiotyczne posłowie. Może umknął mi jakiś trop, ale raczej wątpię - nie za wiele jest ich do tropienia we "Wrogach...". Nie rozumiem dlaczego historia Purvisa ma się kończyć samobójstwem (i to po tylu latach). Z powodu tego co powiedział mu Dillinger? Może... ale nic tak na prawdę nie wskazuje na to żeby dzielny agent zaczął wątpić w swoją misję.

Jeszcze chciałabym zawiesić parę psów na wątku miłosnym Wink bo był beznamiętny niestety, ale za to z seansu wyniosę wrażenie nieustającego ślinotoku i wspomnienie wymieniania znaczących spojrzeń treści "aaa-johnny-w-garniaku", "mmm-johnny-w-poskoszulce" i tym podobne Very Happy

No i byłabym zapomniała - błogosławię ten film mimo wszystko. Za muzykę, a właściwie Muzykę. Perełka i "must have"! Jestem absolutnie zachwycona.

edit: Właśnie jej słucham (ach........... * * ) i kompozycje Elliota Goldenthala coś mi przypominają, nie wiem tylko co, ale na pewno inny soundtrack... Pomocy?


Ostatnio zmieniony przez Savvy dnia Śro 22:03, 19 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 22:50, 19 Sie 2009 Temat postu:

Savvy napisał:
cyfrowe zdjęcia jak dla mnie moją tyle z realności co filmik z wakacji nakręcony amatorską kamerą

Czyli aż za dużo. W sensie - nie czuje się w tych momentach filmowości. Wyłącznie telewizyjność, i to typu "Witamy państwa i łączymy się z naszym reporterem, który jest na miejscu właśnie trwającej strzelaniny..." Nieee, zdawało mi się że WYSZŁAM z domu i jestem w kinie...? Rolling Eyes

Savvy napisał:
Tym razem wcisnęło mnie w fotel jeden, jedyny raz, a dokonał tego Dillinger śpiewając "Get along little doggies, get along..." po brawurowej ucieczce z więzienia.

O rany, a ja i tutaj byłam w stanie myśleć tylko o jednym: "No, przynajmniej już ma praktykę..." Mr. Green

Savvy napisał:
jakby ktoś zapomniał o tym bohaterze

O, właśnie, odpowiednio to ujęłaś! To miał podobno być film "pojedynkowy", a tu kamera wisi głównie na Dillingerze (nie żebym bardzo narzekała Wink ), a Osławiony Pies Gończy... no, co właściwie? Tak szczerze, ludzie, co on tak konkretnie tam robi, poza stwierdzeniem, że jego ekipa nie daje rady, więc on chce paru teksaskich twardzieli? Rolling Eyes Wydaje się, że on tam jest, bo pojawił się w kronikach i nie bardzo było go jak wywalić ze scenariusza... Rolling Eyes Szkoda aktora i tyle.

Savvy napisał:
rozmawia z Dillingerem w więzieniu

Typowy przykład na to co napisałam przed chwilą. Po tej scenie zastanawiałam się tylko "Po co on właściwie przyszedł?" Obejrzeć sobie prawdziwego, żywego gangstera, bo nie widział, czy co? Bo konfrontacją trudno to nazwać. Nie mogę się pozbyć takiej wizji: "OK, Johnny skończył, Christian...? Kamera...? O rany, czekajcie, na tą scenę mieliśmy tylko pięć minut, stop! No trudno, Christian, może kiedy indziej..." Laughing

Savvy napisał:
Nie rozumiem dlaczego historia Purvisa ma się kończyć samobójstwem (i to po tylu latach).

Ja też nie. Wiadomo, typowe podsumowania filmów historyczno-biograficznych, OK, ale i tak wyskakuje to samobójstwo ni z gruszki, ni z buraka... Pewnie zakładają, że widz sobie poczytał wcześniej albo doczyta później, ale szczerze... nie chce mi się. Sama historia mi zwisa i powiewa, poszłam do kina dla Johnny'ego i już. A w kinie jestem widzem i psim obowiązkiem reżysera jest skleić film tak, żeby wszystko było jasne, a przynajmniej dało się rozgryźć w oparciu o dane TYLKO z filmu.

Savvy napisał:
[romans] beznamiętny niestety

Przyjdzie Anajulia i mnie zamorduje (no właśnie, przyjdzie wreszcie...?), bo lubi Marion, ale mnie się zdawała deczko lalkowata. Jej najlepszy moment, w moich oczach, to gdy Dillinger jej każe czekać, a ona z miną "Że co...? No nie, dość..." odchodzi. Jak w przypadku Bale'a, początek najlepszy. Ale ona przynajmniej miała do zagrania jeszcze coś potem.

Savvy napisał:
Za muzykę, a właściwie Muzykę. Perełka i "must have"!

Momentami zauważałam, więc pewnie była dobra. przewala oczami Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Pon 20:01, 31 Sie 2009 Temat postu:

A nikomu się nie podobał motyw w kinie...?? Kiedy w kronice filmowej ogłaszali, żeby się rozglądać na boki, bo bardzo możliwe, że gangster siedzi obok Ciebie. I w tym samym momencie cała sala: w lewo zwrot, w prawo zwrot. A Dillinger uśmiecha się uroczo.
To jedna z moich ulubionych scen w filmie Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:12, 31 Sie 2009 Temat postu:

Co do tego kina, to myślałam sobie, że jeszcze tylko brakowało, żeby w FBI, między tymi wszystkimi zdjęciami, trafił na plan akcji i poszedł jednak na Shirley Temple... A może jednak specjalnie NIE zmieniłby planów? Wink Rolling Eyes
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Wto 21:26, 15 Wrz 2009 Temat postu:

Koszmar, tragedia i czarna rozpacz po wyjściu z kina. Zawsze twierdziłam, że Mann to rzemieślnik z przypadku, ale po tym filmie kompletnie straciłam wiarę w to, że facet jest w stanie zrobić film przynajmniej znośny. Jestem wielką przeciwniczką filmowania z ręki (a kamera cyfrowa do filmu gangsterskiego, to już kompletna pomyłka!), więc nie muszę chyba przyznać, że byłam zniesmaczona tym, co działo się na ekranie. Czułam się, jak podczas oglądania wyjątkowo słabego przedstawienia z cyklu Teatr Telewizji. Dramat.
Depp mnie nie zachwycił, chociaż bez wątpienia był jednym z najmocniejszych (jeżeli o takowych można mówić w przypadku tego koszmarku) punktów całości. Bale, jak zwykle dobił mnie swoją drewnianą grą. Na scenach z nim miałam ochotę wyciągnąć z kieszeni telefon i poświęcić się grze w statki, czy fascynującemu procesowi wysyłania znajomym głupich sms-ów. O innych aktorach nie wspomnę, bo nikt mnie nie zachwycił/nie był tak rażąco słaby, żebym musiała poświęcić mu osobny akapit.
Potencjał i pomysł niewykorzystane. Jedynym prawdziwym plusem był odgłos strzałów oddawanych z legendarnych Tommy-gunów. To coś, co kocham. Ale dla jeszcze lepszego efektu, polecam grę w 'Mafię' - zapewniam, że opowieść jest dużo bardziej epicka i frapująca niż najnowsze 'dzieło' Manna, mimo iż mamy doczynienia z 'tylko' tworem komputera...

Rozczarowanie.
Chociaż na pewno nie ból, zgrzytanie zębami i jęki po wyjściu z sali, bo w przeciwieństwie do ponad dwóch tysięcy filmwebowiczów (tak imponujący wynik miał film przed premierą), podeszłam do sprawy na chłodno. Dostałam bardzo przeciętny film, który drażnił mnie każdą, kolejną sceną. Obiecanych 'Wrogów Publicznych' nie zobaczyłam, chociaż nastawiłam się na gangsterów w wydaniu 'filozoficznym'. Co gorsza - nie było tu ani drugiego, głębokiego dna, ani (przynajmniej) wartkiej akcji, która zrekompensowała by ból kręgosłupa, którego nabawiłam się siedząc w niewygodnym, kinowym fotelu.
Podsumowując - temu panu już dziękujemy (tak, tak - to do pana, panie Mann). Czekam na interpretację tematu na miarę jego wielkości i wielowymiarowości, a nie odcinanie kuponów od marnego 'Miami Vice' i nieco tylko lepszej 'Gorączki'...

Amen.


Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Wto 21:28, 15 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Oficer


Dołączył: 28 Lis 2007
Posty: 2975
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z własnego świata w D.G.
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 18:19, 04 Gru 2009 Temat postu:

Średnio mi się podobało. Może to po prostu kwestia dnia, ale nie wciągnęło mnie specjalnie i kilka razy chciałam film zatrzymać i zająć się czymś innym. Podobały mi się sceny napadów - dynamiczne, widać, że Dillinger zna się na tym, co robi i odwala fachową robotę Wink Dobra była jeszcze scena w kinie Smile Sam bohater nie zdołał wzbudzić mojej sympatii mimo ewidentnych starań twórców i uroku Deppa - z tym wąsem nie wyglądał dobrze Exclamation
Właściwie to po opisach i hasłach promujących trochę inaczej wyobrażałam sobie ten film: jako pojedynek dwóch 'gigantów', pełen zwrotów akcji, pościgów i fajnych dialogów między przeciwnikami. Pościgi były.
Podsumowując: poświęconych dwóch godzin mi nie szkoda, ale drugi raz raczej nie obejrzę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 21:17, 04 Gru 2009 Temat postu:

Marta napisał:
Podobały mi się sceny napadów - dynamiczne, widać, że Dillinger zna się na tym, co robi i odwala fachową robotę

Scena otwierająca dużo zapowiada - średnio wiadomo o co idzie, ale człowiek się czuje wrzucony w coś "żywego" i czeka na więcej. I... na oczekiwaniach rzecz się kończy. Analogiczne do pierwszej sceny Bale'a.

Marta napisał:
z tym wąsem nie wyglądał dobrze

Jak we wszystkich "realistyczno-biograficznych" rolach. Co prawda bezsensowne byłoby czynić z tego zarzut dla filmów, ale może i to jest powodem, dla którego te z jego ról lubię najmniej...? Podzielam Twoje odczucie.

Marta napisał:
Właściwie to po opisach i hasłach promujących trochę inaczej wyobrażałam sobie ten film: jako pojedynek dwóch 'gigantów', pełen zwrotów akcji, pościgów i fajnych dialogów między przeciwnikami. Pościgi były.

Chodź do tawerny, stawiam! Very Happy Tekst godny dobrej recenzji. Very Happy

(A propos recenzji, czemu jeszcze Anajulii nie ma w tym temacie?)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 12:04, 24 Gru 2009 Temat postu:

Też oglądałam i ryczałam jak bóbr na końcu Sad No ale to ja więc nie ma co się dziwić Very Happy . Obsady lepszej chybaby się im nie udało dobrać. Od razu po seansie, pobiegłam kupić książkę, która zachwyciła mnie z drugiej strony, choć z początku byłam rozczarowana, że nie poczytam sobie o losach bezpośrednio Dilingera Aczkolwiek gdy doszłam tak jakoś do setnej strony stwierdziłam, że książka też wymiata Very Happy
Swoją drogą ciekawa jestem, czemu we Wrogach skupili się głównie na postaci Dilingera, czy to przez fakt, że na główną rolę wpasował im się Depp czy nie... Bo trzeba przyznać, że wizualnie ma coś z Johna Dilingera Very Happy Choć może brak mu było tego cwaniackiego uśmieszku, którego nie szczędził w rzeczywistości Dilinger Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV / Filmy Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin