Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Osobowość Jamesa Norringtona

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Bohaterowie POTC
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 18:13, 30 Maj 2007 Temat postu:

Ja również uważam, że lepiej byłoby, gdyby to James został kapitanem Latającego Holendra. Wtedy przynajmniej by żył. No może nie tak dosłownie, ale zawsze jakoś Wink

Aayla Secura napisał:

(...) Turnerątkiem

Laughing Laughing Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aayla Secura
Sternik


Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coruscant

PostWysłany: Śro 18:27, 30 Maj 2007 Temat postu:

To by było po prostu cool Very Happy Ale chyba już skończę z tym wymyślaniem, bo jak sobie przypomnę, jak to wszystko wygląda w filmie, to mnie to trochę przygnębia.

Ach, ja zawsze uwielbiałam Willa Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 18:30, 30 Maj 2007 Temat postu:

Rzeczywiście. Nieco przygnębiająca wizja W każdym razie jest to kolejny powód, dla którego nie chcę czwartej części. (Pomijając fakt tego, że jak czwarta część zostanie nakręcona, to i tak będę się nią zachwycać Laughing)

Aayla Secura napisał:
Ach, ja zawsze uwielbiałam Willa Wink

A czy jest ktokolwiek, kto go nie uwielbia? Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizbeth Rackham
Artylerzysta


Dołączył: 08 Kwi 2007
Posty: 502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Helheim
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 19:19, 30 Maj 2007 Temat postu:

Już postanowione: od tej chwili będę oglądać ,,Piratów..." dla Cottona. Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stasia
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Śro 19:23, 30 Maj 2007 Temat postu:

Wyczaiłam offtopa...Pilnować się bo będę zmuszona dać warny *powiew grozy* Twisted Evil (Ach, jaka ja groźna jestem! Laughing ) .
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 23:05, 30 Maj 2007 Temat postu:

Po kolejnym obejrzeniu AWE, dochodzę do wniosku, że pomysł na Norringtona był bardzo dobry. Ale mógł mieć bardziej znaczącą rolę. Bo to ciekawa postać, z którą wszyscy sie zżyli. Spokojnie można było odpuścić pewne nowe wątki i na to konto pociągnąć ten z Davenportem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
jan_boruta
Kuk


Dołączył: 09 Maj 2007
Posty: 302
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Gabinet 23, korytarz B - Dziewiąty Krąg, Otchłań.

PostWysłany: Czw 13:12, 31 Maj 2007 Temat postu:

Anajulia napisał:
Po kolejnym obejrzeniu AWE, dochodzę do wniosku, że pomysł na Norringtona był bardzo dobry. Ale mógł mieć bardziej znaczącą rolę. Bo to ciekawa postać, z którą wszyscy sie zżyli. Spokojnie można było odpuścić pewne nowe wątki i na to konto pociągnąć ten z Davenportem.


Myślę, że wreszcie powinni byli wyeksponować jego talenty przywódcze (w końcu w Royal Navy się dochrapał tego komodora, nie?) i włączyć to w mega-super-ogromniasto-potworniastą bitwę morską, której mi doprawdy zabrakło (trailery z wielką flotą w tle po prostu nie sugerowały niczego innego). Oczywiście mógł zginąć w podobny sposób.

No i właśnie, bo takie np. wątki z Kalipso i tego typu pierduły zajęły czas (sam wątek z boginią i uczuciem z Jonesem zajął jakieś 15 cennych minut), bez nich możnaby spokojnie wrzucić tę bitwę. A skoro już się czepiam, to nierealnym jest, żeby "Endeavour" Becketta rozpadł się od zaledwie dwóch salw burtowych przestarzałych stateczków (east-indiamany, typu "Czarnej Perły", to pieśń XVII wieku, podczas gdy "Endeavour" to już pierwszorangowiec ze schyłku XVIII wieku, raczej w typie "Victory" admirała Nelsona... Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Czw 14:10, 31 Maj 2007 Temat postu:

No właśnie...Neutral
Jestem strasznie zwkurzona, że kochanego Jamesa tak nagle, niespodziewanie i beznadziejnie zabili, wrr...Very Happy Prawdę mówiąc nie zawsze go lubiłam, w "Klątwie" był mi obojętny, w "Skrzyni" facet zmienił sie w pirata i podbił me serce :p (bredzę xD) natomiast w AWE, podczas ostatniej chwili życia, kiedy rozmawiał z Liz - zauroczył mnie ponownie. I GO ZABILI! A tak się ładnie zapowiadało Very Happy (Co powiecie na zmianę obrotu sprawy, typu Liz/James Wink James oczywiście jako pirat z wybranką u boku, achhh to mi się podoba Smile Więc szkoda, naprawdę mi go szkoda Neutral
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aayla Secura
Sternik


Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coruscant

PostWysłany: Czw 16:23, 31 Maj 2007 Temat postu:

Liz zabiła Jamesa pocałunkiem(i nie tylko jego!) Wink

Davenport to świetny aktor i w serialu "Coupling" jego monologi zwalają z nóg(między innymi taki jeden o bezużyteczności ozdobnych poduszek). A w POTC równie dobrze poradził sobie z rolą zupełnie innej, dosyć poważnej postaci.

Ach, ten Sao Feng zabrał tyle czasu niepotrzebnie, a mogli się trochę bardziej skupić na Norringtonie(a jak już nie na nim, to chociaż jedną akcję z Krakenem by dali).

Tak jak Jan Boruta uważam, że Norrington powinien był wykazać się umiejętnościami w potężnej bitwie morskiej. I gdzieś w trakcie tej bitwy mógłby zmienić stronę i wtedy zginąć.
Jutro muszę iść na film jeszcze raz, bo przedwczesna śmierć Jamesa zbiła mnie nieco z tropu i przeszkodziła w skupieniu się na dalszej akcji. Spodziewałam się tego, ale nie tak szybko.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 19:35, 31 Maj 2007 Temat postu:

jan_boruta napisał:
(w końcu w Royal Navy się dochrapał tego komodora, nie?)

No właśnie. Też to zauważyłam. Przez cały film nie dostał okazji do wykazania się. A szkoda.

Elizabeth napisał:
Prawdę mówiąc nie zawsze go lubiłam

W pierwszej części owszem, lubiłam go, ale nie był wtedy jeszcze jednym z moich ulubionych bohaterów. Po drugiej części zmieniło się to radykalnie Wink Kiedy po raz pierwszy pokazał się w pirackim wcieleniu od razu mnie zauroczył swoją postacią. W trzeciej części było podobnie. ucieszyłam się, kiedy na zdjęciach z POTC3 go zobaczyłam. Spodobał mi się pomysł z tym, aby wystąpił w kolejnej części.

Muszę się też zgodzić z Aaylą. Jego śmierć dosłownie zbiła mnie z tropu. Niestety później niektóre wątki mi nieco pouciekały Sad (trzeba się będzie jeszcze raz wybrać Wink) Ja również spodziewałam się, że w trzeciej części zakończy żywot, jednak zaskoczeniem było dla mnie to, że zakończył go tak wcześnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aayla Secura
Sternik


Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coruscant

PostWysłany: Czw 20:43, 31 Maj 2007 Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]

Interesujące... Widać, że z dwójki, a jednak niczego na DVD nie ma. Może na DVD AWE pojawią się te niepotrzebnie wycięte sceny z udziałem Norringtona i Becketta.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 20:47, 31 Maj 2007 Temat postu:

Bardzo, nawet bardzo bardzo interesujące... Mam nadzieję, że już niedługą będziemy mieli możliwość zobaczyć te wszystkie sceny Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 22:08, 31 Maj 2007 Temat postu:

To może być także zdjęcie z planu po prostu. Bruckheimer pstryka namiętnie Smile. Choćby to z mojego avatara. Ach! Nie mogę się doczekać DVD AWE!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 14:12, 01 Cze 2007 Temat postu:

Anajulia napisał:
Bruckheimer pstryka namiętnie Smile.

A niech pstryka, pstryka! I niech nie przestaje! Wink

Hmmm... jakby się tak zastanowić to rzeczywiście możliwe. Aczkolwiek chętnie zobaczyłabym taką scenę w filmie Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aayla Secura
Sternik


Dołączył: 17 Sie 2006
Posty: 608
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Coruscant

PostWysłany: Pią 17:27, 01 Cze 2007 Temat postu:

Możliwe, ale niekoniecznie musi tak być. Scena z Norringtonem, który zastanawia się, czy przebić serce to też raczej nie jest zwykła fotka z planu. Ta w sumie też na taką fotkę nie wygląda. To wygląda tak, jakby patrzyli na potężną flotę Kompanii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 15:18, 08 Mar 2009 Temat postu:

Larry2903 napisał:
No i Norringtona zabili . Nie ma co, typowo komediowa scena.

...? Zdziwiony

Aayla Secura napisał:
Myślałam, że w tej części będzie wielka bitwa morska na końcu, a Norrington będzie dowodził flotą EITC

Ciekawy pomysł (ma jeszcze ktoś kontakt z Aaylą?), a raczej spostrzeżenie, bo gdyby dożył do tego momentu, to byłoby raczej nieuniknione. Sytuacja stworzyłaby interesujące możliwości - aktorowi, scnarzystom... ogólnie postaci. Uważam za bardzo prawdopodobne, że w takim wypadku też "wybrałby stronę" (wiadomo którą Wink ) tylko siłą rzeczy bardziej spektakularnie.

Kaileena_Farah napisał:
James'a naprawdę lubiłam...

Rety, Ty też? Very Happy

Aayla Secura napisał:
Ale przynajmniej w odpowiedzi na "Do you fear death?" dźgnął Jonesa, zawsze coś

To uważam za bardzo znaczące. Należy to rozpatrywać w kontekście wszystkich innych, którym Davy Jones zadawał Pytanie. I Norrington jest jedynym, który nie uciekał przed własną śmiercią. Jakby odpowiadał, że przyjmie cokolwiek go spotka (pamiętajmy - tamci uciekali przed rozliczeniem swojego życia). Norrington i Will uosabiają honor, prawość. Ale w innym zabarwieniu. U Willa to jest takie ...porywcze, zapalczywe, naiwne. Baśniowe. Wyidealizowane. U Norringtona jest za to dojrzałość, której brakuje Willowi. Bardziej gorzka, ale poważniejsza. Jak sądzicie?

Anajulia napisał:
Niejeden z umierających powiadał Jonesowi z drżeniem, że śmierci się nie boi aż tak. Ale nikt nie próbował go zlekceważyć

Protestuję! Very Happy Lekceważenie nie jest właściwym słowem. Wyżej spróbowałam napisać, że według mnie traktował to serio. "Stawić czoła śmierci" bynajmniej nie znaczy "zlekceważyć ją." Tak uważam.

Jak wygladało to zdjęcie, o którym piszecie? Jakoś nie kojarzę co to mogło być. Sad O i jeszcze jakieś drugie...

Elizabeth napisał:
Co powiecie na zmianę obrotu sprawy, typu Liz/James James oczywiście jako pirat z wybranką u boku, achhh to mi się podoba

Nieee... XD Oczywiście, że Lizzie głupia, taki asortyment ma i co bierze...? Laughing Ale jak jeszcze i James pirat to kto w końcu niepirat? Laughing Co prawda ja też go wielbię w wersji DMC, ale... no nie wiem. Samo hasło Norrington-pirat to za mało, żeby mnie przekonać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 1:35, 09 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
...? Zdziwiony


Nie no, chyba ktoś tak ironicznie napisał - w sensie, że nie podoba mu się uśmiercanie Norringtona na początku filmu. Tylko powinien dodać emotkę "Rolling Eyes", żeby uniknąć nieporozumień Very Happy.

Aletheia napisał:
Należy to rozpatrywać w kontekście wszystkich innych, którym Davy Jones zadawał Pytanie. I Norrington jest jedynym, który nie uciekał przed własną śmiercią. Jakby odpowiadał, że przyjmie cokolwiek go spotka (pamiętajmy - tamci uciekali przed rozliczeniem swojego życia).


Ja bym rzekła, że to należy rozpatrywać w kontekście pytania - w sensie - gierek, które prowadził Jones z tymi wszystkimi umierającymi - kwik kweszczyn - Do you fear death?, na które odpowiedź twierdząca = wstępna zgoda na zaciąg do załogi Holendra. Norrington oczywiście parsknął śmiechem - znaczy się - wbił mu tę szablę - co miało znaczyć "forget it".

Aletheia napisał:
Protestuję! Lekceważenie nie jest właściwym słowem. Wyżej spróbowałam napisać, że według mnie traktował to serio. "Stawić czoła śmierci" bynajmniej nie znaczy "zlekceważyć ją." Tak uważam.


W związku z powyższym (moim powyższym Razz), bardziej adekwatne wydaje mi się tutaj jednak to "lekceważenie" - z tym, że może nie śmierci, a Jonesa po prostu. Powiedział mu "fick dich" i tyle Laughing.

Aletheia napisał:
Norrington i Will uosabiają honor, prawość. Ale w innym zabarwieniu. U Willa to jest takie ...porywcze, zapalczywe, naiwne. Baśniowe. Wyidealizowane. U Norringtona jest za to dojrzałość, której brakuje Willowi. Bardziej gorzka, ale poważniejsza. Jak sądzicie?


Dla mnie Norrington, owszem, uosabia honor i prawość, ale w zabarwieniu betonicznym Laughing. Znaczy się - nie lubię go w ogóle, ha ha, chyba widać Laughing - on jest taki strasznie "odtąd dotąd" - ma zakodowane w mózgu, że ta strona jest dobra, a ta zła - i już - święty podział. I pazurami się trzyma, żeby zostać po tej "dobrej". Do tego ciągnie za sobą Lizzie Rolling Eyes, bo jak to się wszystko skończy - w sensie - ta cała wojna, to dalej już będzie okej i fajnie - tak jak jemu się wydaje, że powinno być Rolling Eyes. Partykularysta wstrętny Laughing. A przecież zdaje sobie sprawę z tego, że reżim Becketta to tak naprawdę kpina z prawa - to czemu jest tak twardogłowy i tak mało elastyczny? Rolling Eyes Dopiero jak Liz mu focha strzeliła, to mu się ten przełącznik w mózgu jakimś cudem przełączył. I kończy jednak w pięknym stylu Very Happy. Właściwie to (cud, że w ogóle!) polubiłam tę postać dzięki AWE (czyli dzięki temu, że umarł Laughing). To co się z nim dzieje w ostatnich godzinach życia sprawia, że jestem w stanie wybaczyć mu jaki jest przez całe CBP i DMC i powiedzieć, że naprawdę go lubię Very Happy. Serio - przechodzi mi to przez gardło gładko Very Happy.

A o fotkach nic nie wiem - nawet nie kojarzę, żeby w ogóle jakieś były tutaj omawiane Sad.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 21:43, 09 Mar 2009 Temat postu:

Eddie napisał:
Ja bym rzekła, że to należy rozpatrywać w kontekście pytania - w sensie - gierek, które prowadził Jones z tymi wszystkimi umierającymi - kwik kweszczyn - Do you fear death?, na które odpowiedź twierdząca = wstępna zgoda na zaciąg do załogi Holendra. Norrington oczywiście parsknął śmiechem - znaczy się - wbił mu tę szablę - co miało znaczyć "forget it".

No jasne. Szczególnie, że prawdopodobnie Norrington już widział jakieś poprzednie zaciągi Jonesa. Tym bardziej wiedział o co chodzi i tym bardziej wyraźnie wyłożył Jonesowi swoją odpowiedź. Ale nadal nie pasuje mi "lekceważenie". Mimo, że zgadzam się z Twoim przekładem tego co mu konkretnie "powiedział". Laughing

Eddie napisał:
on jest taki strasznie "odtąd dotąd" - ma zakodowane w mózgu, że ta strona jest dobra, a ta zła - i już - święty podział. I pazurami się trzyma, żeby zostać po tej "dobrej".

A czy ja powiedziałam, że nie? Very Happy W DMC wygląda jak wygląda właśnie przez swoje poczucie honoru, odpowiedzialności itepe. Cała afera ze straconym statkiem (czyżby Dauntless?), ludźmi...

Eddie napisał:
A przecież zdaje sobie sprawę z tego, że reżim Becketta to tak naprawdę kpina z prawa - to czemu jest tak twardogłowy i tak mało elastyczny?

Najpierw chciał dostać z powrotem co stracił - stanowisko, możliwość dowodzenia... a nie tylko szorowania pokładu. Laughing Pewnie też sądził, że Beckett jest tą właściwą stroną - cywilizacja, porządek na Karaibach itede. Tylko że nie przypuszczał jak wygląda zaprowadzanie porządku w wykonaniu Becketta. Jak się już przekonał, to było za późno. Przypadek gotującej się powoli żaby. Wink W AWE, pod tymi całymi admiralskimi szmatkami jest cały czas jakiś... pogubiony, nie na swoim miejscu. Zupełnie inaczej niż w CBP. Czuć, że cały czas mu się tłucze po łbie "to wszystko nie tak miało być, to wszystko cholernie nie gra...". Aż wreszcie nie wytrzymał. Ze skutkiem znanym. Chlip. Rolling Eyes Chlipałam już w tym wątku? A, to jeszcze sobie chlipnę, chlip.

Eddie napisał:
polubiłam tę postać dzięki AWE (czyli dzięki temu, że umarł

Czyli pewnie byś go już więcej nie chciała? To spadaj, lubisz go w niewłaściwy sposób. Laughing Nie zwracaj uwagi, odbija mi. Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 16:48, 11 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
A czy ja powiedziałam, że nie? Very Happy


I jeszcze się cieszy! Laughing

Aletheia napisał:
W DMC wygląda jak wygląda właśnie przez swoje poczucie honoru, odpowiedzialności itepe. Cała afera ze straconym statkiem (czyżby Dauntless?), ludźmi...


Temu nie sposób zaprzeczyć. I właśnie znamienne, że upadł aż tak nisko - czyli rzeczywiście musiał to wszystko bardzo przeżywać - a więc te wszystkie wartości naprawdę musiały dla niego coś znaczyć - a nie, że jakieś puste frazesy. Bo przecież nawet jak się przestaje być komodorem, to nie oznacza to automatycznej degradacji do aż tak niskiego poziomu - nie ma tak, że komodor, a później już tylko totalne dno. A więc ta zmiana z CBP na DMC na pewno poraża tak dosyć. I pokazuje jak bardzo serio to wszystko traktował - skoro w wyniku wspomnianych wydarzeń stał się takim zapijaczonym mętem. Ale co z tego? I tak go nie lubię Laughing. Bleeee... Laughing

Aletheia napisał:
Pewnie też sądził, że Beckett jest tą właściwą stroną - cywilizacja, porządek na Karaibach itede.


Z tym też się zgodzę. Pod tym względem Norringtonowi znacznie bliżej do Becketta niż do gubernatora. Swann jakoś niespecjalnie odczuwał potrzebę uganiania się za piratami - no chyba, że by się naprawdę jakoś bardzo rozpanoszyli i porwali mu córkę czy coś takiego Laughing. A Norringtonowi - praktycznie od momentu, w którym go poznajemy - wyeliminowanie tego podłego rodzaju (piratów, znaczy się) wydawało się nader kuszącą perspektywą. Zatem w tym punkcie na pewno popierał program Becketta. Ale, na miłość boską, Beckett jest ludobójcą!!! Laughing Owszem, widać, że:

Aletheia napisał:
W AWE, pod tymi całymi admiralskimi szmatkami jest cały czas jakiś... pogubiony, nie na swoim miejscu.


Ale w takim razie po co cały czas pracuje dla tego reżimu? Rolling Eyes Powinien wykazać się jakąś przyzwoitością i podziękować (to przynajmniej), jeśli nie zrobić czegoś dla ukrócenia tego bezprawia Rolling Eyes.

Aletheia napisał:
cały czas mu się tłucze po łbie "to wszystko nie tak miało być, to wszystko cholernie nie gra..."


Ale mimo wszystko brnie w to dalej Rolling Eyes. A już naprawdę szczytem jest ta zagrywka: Thank God you're alive! Your father will be overjoyed to know you're safe. Rolling Eyes W ogóle uwielbiam tę kwestię Mr. Green. Cudnie zełgane - wygląda jakby sam Norrington wierzył, że to co mówi jest jak najbardziej prawdziwe Laughing. Brawa dla aktora! Very HappyVery HappyVery Happy W każdym razie - to naprawdę obrzydliwe Rolling Eyes. Na co on liczył Rolling Eyes.

Paradoksalnie - to mi się właśnie najbardziej podoba - ta końcówka jego życia w AWE Very Happy. I gdyby nie te parę ostatnich scen - to zapewne w ogóle nigdy nie poczułabym nawet odrobiny sympatii w stosunku do tej postaci. A tak to - spokojnie mogę powiedzieć, że naprawdę lubię Norringtona Very Happy. Chociaż jest też sporo racji w stwierdzeniu Alethei, że w niewłaściwy sposób Laughing.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 21:50, 11 Mar 2009 Temat postu:

Eddie napisał:
znamienne, że upadł aż tak nisko - czyli rzeczywiście musiał to wszystko bardzo przeżywać - a więc te wszystkie wartości naprawdę musiały dla niego coś znaczyć - a nie, że jakieś puste frazesy. Bo przecież nawet jak się przestaje być komodorem, to nie oznacza to automatycznej degradacji do aż tak niskiego poziomu - nie ma tak, że komodor, a później już tylko totalne dno. A więc ta zmiana z CBP na DMC na pewno poraża tak dosyć. I pokazuje jak bardzo serio to wszystko traktował - skoro w wyniku wspomnianych wydarzeń stał się takim zapijaczonym mętem.

Q.E.D. Twisted Evil
Aż sobie całe zacytowałam, dawno tak mądrze nie gadałaś. Laughing

Eddie napisał:
I jeszcze się cieszy! Laughing

A co! O, jak się cieszy --> Very Happy Very Happy Very Happy Nie tylko Ty masz swojego szlachetnego. Weź se przystojnego Williamka, a Norrie the Bold Commodore (nie moje, ale celne Laughing ) zostaje cały dla mnie! No chyba, że jeszcze jakaś chętna się przyzna? Very Happy

Eddie napisał:
Norringtonowi znacznie bliżej do Becketta niż do gubernatora

O, racja. Nie pomyślałam o tym. Czyli tym bardziej mógł z początku uważać, że Beckett to dobry wybór, właściwa strona i w ogóle. Wreszcie ktoś weźmie za twarz tą dzicz i przerobi na cywilizowaną kolonię. Te klimaty, kumasz.

Eddie napisał:
Ale, na miłość boską, Beckett jest ludobójcą!!!

Ale nie ma tego na czole, nie???!!! To tylko pirat ma napisane że pirat!!! A Pan Władza z pudrowaną peruczką i gładkim manikierkiem jest cywilizowany i gentleman i w ogóle! Lord, skubana jego parafia! Lordowie z definicji nie są łotrami, bo łotry zaczynają się za drzwiami powozów, na ulicach! (Co prawda Norrington też taki durny nie jest, żeby uważać, że tytuł to od razu certyfikat jakości. To w końcu jego krąg ludzi przez całe życie, więc musiał takich znać.) Ale uważasz, że Norrington go osobiście znał? Wiedział czego się po nim spodziewać? Z jego punktu widzenia, przyszedł jakiś nowy transport władzy z Imperium, i wygląda na gościa, który bierze się serio do rzeczy, nie jak tamten miły piernik gubernator. Gubernatora Norrington, głowę dam, faktycznie szanował, ale jak co do czego, zmiataj dziadku z drogi, bo tu kule będą gwizdać. Widziałaś jak to wyglądało w CBP. Norrington był faktycznym wykonawczym Prawem i to było OK, pominąwszy przypadki pojedynczych "dobrych piratów". A potem przyszedł Beckett i faktycznie się wziął serio za robotę... z subtelnością tony prochu. Tylko, że a. porządnie się rozkręcił dopiero jak dostał serce; b. cokolwiek było wcześniej, Norrington tego nie widział, bo był zajęty suszeniem butelek na Tortudze. Ciekawi mnie, jak by to wyglądało, gdyby był wtedy na niedoszłym ślubie. I gdyby Beckett nie miał i na niego papierka...

Eddie napisał:
Ale w takim razie po co cały czas pracuje dla tego reżimu?

Weź pod uwagę, że w praktyce był cały czas na łasce Becketta. "Nie podoba mi się waści styl działania. To ja już sobie pójdę, tu jest mundur, do niewidzenia.", tak? Zaraz by się znalazł stary wyrok, gdzieś w biurku, Beckett nie z tych co wyrzucają haki. Jeśli Norrington miał to rzucić, to mógł tylko z hukiem, tak jak to właśnie zrobił. A do tego musiał dojrzeć.

Eddie napisał:
Cudnie zełgane - wygląda jakby sam Norrington wierzył, że to co mówi jest jak najbardziej prawdziwe

No wiesz???!!! Oczywiście, że wierzy! Co, myślisz, że Beckett mu zlecił zaciukanie starego? I że w ogóle mu się spowiadał z każdego kroku? Wcześniej czy później by się dowiedział, trudno ukrywać to wiecznie, ale jeszcze nie wtedy. To też wiele mówi o Norringtonie - że Beckett mu nie ufał, nawet mając go w ręku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Czw 21:29, 12 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
Ale uważasz, że Norrington go osobiście znał? Wiedział czego się po nim spodziewać?


Nie sądzę, żeby znali się osobiście. Ale Norrington zapewne nie jedno o nim słyszał - choćby od gubernatora. Myślę, że do ich pierwszego spotkania dochodzi jakoś na krótko przed niedoszłym ślubem Willa i Liz. Ale nie wydaje mi się, żeby Norrington wówczas zdawał sobie sprawę z tego, że Beckett okaże się ludobójcą Laughing. Bo, jak słusznie zauważyłaś, ten tak naprawdę rozkręca się dopiero w AWE. Chociaż już w DMC ma (Norrie) jakieś tam sygnały o jego nieuczciwości - kiedy na Perle, gdy płyną na Isla Cruces, okazuje się, że ułaskawienie jest chyba jedno, a osób, którym zostało ono obiecane - kilka Laughing. Także słabo Laughing.

Aletheia napisał:
Weź pod uwagę, że w praktyce był cały czas na łasce Becketta. "Nie podoba mi się waści styl działania. To ja już sobie pójdę, tu jest mundur, do niewidzenia.", tak? Zaraz by się znalazł stary wyrok, gdzieś w biurku, Beckett nie z tych co wyrzucają haki.


Ale Norrie dostał ułaskawienie - taki akt zasadniczo wydaje król i Beckett sam nie może go sobie cofnąć. Więc stare wyroki absolutnie nie są tu żadnym straszakiem.

Aletheia napisał:
No wiesz???!!! Oczywiście, że wierzy! Co, myślisz, że Beckett mu zlecił zaciukanie starego? I że w ogóle mu się spowiadał z każdego kroku? Wcześniej czy później by się dowiedział, trudno ukrywać to wiecznie, ale jeszcze nie wtedy.


Nie no - nie może wierzyć w to co mówi, bo kłamie Laughing. Oczywiście, że wiedział, że gubernator nie żyje - skoro tak nagle i bez śladu zniknął ze statku, którym dowodził Rolling Eyes. No chyba, że go osobiście odstawił do Anglii Laughing. Ale to już by był absurd - właśnie tą Anglią się wkopał Laughing. Ale nie powiedziałam, że to on konkretnie go zabił. Myślę, że zrobił to Mercer. Ew. Jones - chociaż to raczej mniej prawdopodobne. Mercer.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 22:39, 12 Mar 2009 Temat postu:

Eddie napisał:
Myślę, że do ich pierwszego spotkania dochodzi jakoś na krótko przed niedoszłym ślubem Willa i Liz.

Wątpię czy w ogóle kiedykolwiek się spotkali, tzn. wcześniej niż przed końcem DMC. Norrington odszedł przed ślubem (nie wiadomo jak wcześnie), a Beckett pierwszy raz pojawia się właśnie wtedy. Norrington dowiaduje się o jego istnieniu dopiero gdy Elizabeth daje Jackowi listy kaperskie.

Eddie napisał:
stare wyroki absolutnie nie są tu żadnym straszakiem.

Drobiazg, paragraf zawsze się znajdzie. Skoro Norringtonowi nie podobało się właśnie Beckettowe "Prawo To Ja" (a uważam, że się nie podobało), to raczej nie mógł się spodziewać po nim miłego pożegnania w przyjacielsko-dżentelmeńskiej atmosferze.

Eddie napisał:
nie może wierzyć w to co mówi, bo kłamie

Dowody, dowody! Twisted Evil Nawet słowa Elizabeth wskazują, że sam z siebie żadnej Anglii nie wymyślił. Beckett mu ciemnoty nawciskał. I czemu miałby coś podejrzewać? Norrington może i formalnie dowodził flotą, ale widziałaś ile miał tam do powiedzenia - wskazywałam Ci różnicę między CBP a AWE właśnie. A kiedy się dowiedział, prawdopodobnie to była właśnie ostatnia kropla. A tak w ogóle, to oczywiście że Mercer. W tym rzecz: "Załatw dziadka tak żeby nasz admirałek nic nie zwąchał, bo zacząłby wierzgać, a jeszcze przez jakiś czas się przyda."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 0:48, 13 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
Wątpię czy w ogóle kiedykolwiek się spotkali, tzn. wcześniej niż przed końcem DMC. Norrington odszedł przed ślubem (nie wiadomo jak wcześnie), a Beckett pierwszy raz pojawia się właśnie wtedy.


Gubernator mówi tak Commodore Norrington resigned his commision some months ago - no ale nadal nie wiadomo jak szybko wyprowadził się później z Port Royal Laughing. Ale to nie jest ważne. Moim zdaniem to, że Beckett pojawia się w filmie w momencie kiedy Jamesa nie ma już w PR nie jest dowodem na to, że wcześniej nie mogli się spotkać w jakimś innym miejscu. Ta ich rozmowa z końcówki DMC wygląda właśnie jakby się już wcześniej widzieli. Beckett się pyta Do you have the compass? - zupełnie jakby wcześniej było uzgodnione, że Norrington ma mu go przynieść. Norrie też - startuje z wyrzutem na dzień dobry - I took the liberty of filling in my name - zmiast jakiegoś my name is, czy cokolwiek... Jakby to było ich pierwsze spotkanie, to ta scena by wyglądała inaczej, myślę... Acha - w związku z czym wyczuwam ironię w pytaniu lorda z początku filmu - Is he (chodziło o Jamesa, ofc) present? Laughing

Aletheia napisał:
Norrington dowiaduje się o jego istnieniu dopiero gdy Elizabeth daje Jackowi listy kaperskie.


Nie no - wtedy by tak nie skupił uwagi na jedynie wspomnienie jego (Becketta) nazwiska - musiał go znać i wiedzieć kto to jest. W tej scenie dowiaduje się po co konkretnie Beckettowi kompas i że tego ułaskawienia jest egzemplarz jeden, a potencjalnych beneficjentów kilku. Ale o istnieniu lorda musiał wiedzieć na pewno wcześniej.

Aletheia napisał:
Drobiazg, paragraf zawsze się znajdzie. Skoro Norringtonowi nie podobało się właśnie Beckettowe "Prawo To Ja" (a uważam, że się nie podobało), to raczej nie mógł się spodziewać po nim miłego pożegnania w przyjacielsko-dżentelmeńskiej atmosferze.


Przecież zawsze można zrezygnować z urzędu... Ha ha - ale myślę, że jeśli James rozważał taką ewentualność, to nie obawiał się chłodnego pożegnania, tylko raczej tego co może być potem Laughing. W sumie zgadzam się z tym, że after all, lordowi nie tak łatwo powiedzieć "do wiedzenia" Laughing.

Aletheia napisał:
Dowody, dowody! Nawet słowa Elizabeth wskazują, że sam z siebie żadnej Anglii nie wymyślił. Beckett mu ciemnoty nawciskał. I czemu miałby coś podejrzewać? Norrington może i formalnie dowodził flotą, ale widziałaś ile miał tam do powiedzenia - wskazywałam Ci różnicę między CBP a AWE właśnie.


No właśnie to jest totalnie bzdurne. Bo po pierwsze - Swann by w życiu nie wrócił do żadnej Anglii! Co stwierdził se nagle, że on ma to gdzieś - niech tu se Beckett robi co chce - ściga jego córkę - on se wróci do Anglii i poczeka spokojnie - jeśli uda jej się przeżyć to fajnie, jeśli nie - drugie fajnie Rolling Eyes. Natomiast Beckett - zapewne wołaby w tej sprawie milczeć - ale na pewno - gdyby James go o to pytał - nie wygadywałby takich pierdół, że Swann wrócił do Anglii - musiałby coś mądrzejszego wymyślić jakby co. Bo gdyby nawet gubernator postanowił wrócić - olewając Liz, Becketta i wszystko - to by się zapewne z Jamesem przed wyjazdem pożegnał chociaż Rolling Eyes. I pewnie też powiedział, żeby robił co się da w sprawie Elizabeth. W każdym razie - Norrie na pewno wiedziałby o takich planach. Jeśli by gubernator coś takiego rozważał - w co jednak wątpię... To jest absurdalne z każdej strony Rolling Eyes. A te słowa Liz Did lord Beckett tell you that? to takie "James - kłamiesz - wiem o tym". I w tym momencie Norrie już wie, że ona wie.... że go przjerzała Neutral. Słabo wyszło Neutral. Przykro mi, James Laughing.

Acha - Norrie wiedział, że Swann nie żyje - bo był z nim na jednym statku - na Holendrze - już mniejsza z większym kto tam dowodził najbardziej - ale jak się pływa na tej samej jednostce - to się wie o tym, że człowiek, z którym się pływa pałęta się gdzieś po pokładzie. I jeśli faktycznie by nic nie wiedział o śmierci gubernatora - to na widok Liz obwieściłby, że jej ojciec tu jest. A więc - kłamał. Ale pewnie nie wiedział, że Beckett zamierza go zlikwidować - w to akurat mu wierzę (Elizabeth, I swear, I did not know; i później I had nothing to do with your father's death...). No ale to nie zmienia faktu, że kłamał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aletheia
Oficer


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 4636
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 19:04, 20 Mar 2009 Temat postu:

Eddie napisał:
nie wiadomo jak szybko wyprowadził się później z Port Royal

Raczej nie czekał nawet na imprezę pożegnalną, zmył się czym prędzej. Wyobrażam sobie, że po zatonięciu tamtego statku (ktoś go musiał wyłowić?) przemyślał sobie wszystko po drodze, dostał depresji, napisał rezygnację, złożył ją natychmiast po dotarciu do Port Royal i pięć minut poźniej był już w drodze... gdziekolwiek indziej. Wypadło mu akurat na Tortudze, na zasadzie spływania do najgłębszego dołka.

Eddie napisał:
Moim zdaniem to, że Beckett pojawia się w filmie w momencie kiedy Jamesa nie ma już w PR nie jest dowodem na to, że wcześniej nie mogli się spotkać w jakimś innym miejscu.

Nie jest też dowodem, że się spotkać musieli.

Eddie napisał:
Ta ich rozmowa z końcówki DMC wygląda właśnie jakby się już wcześniej widzieli.

Mnie nie wygląda. Wygląda jakby Norrington po drodze przed Najwyżej Jaśnie Oświecone Biurko w Port Royal przeszedł ileś tam kolejnych kręgów strażników, służących i sekretarzy, co dość oczywiste. Z rewizjami, coraz bardziej osobistymi. To co miał powiedzieć jak już tam stanął? "Cześć, pewnie o mnie nie słyszałeś"? Czy raczej "Odpuśćmy sobie formalności, wiesz kto jestem i co tu robię".

Eddie napisał:
Beckett się pyta Do you have the compass? - zupełnie jakby wcześniej było uzgodnione, że Norrington ma mu go przynieść.

Czytaj: "Z bezkompasowymi zawracaczami głowy w ogóle nie gadam, ale każdy kto mi go przyniesie jest godny uwagi". I oznaczałoby, że jednak te rewizje AŻ TAK osobiste nie były. Laughing

Eddie napisał:
Norrie też - startuje z wyrzutem na dzień dobry - I took the liberty of filling in my name - zmiast jakiegoś my name is, czy cokolwiek...

Co do my name is, patrz wyżej. A to pierwsze wcale przecież nie brzmi jak wyrzut. Raczej jak "dasz te papiery komukolwiek, od kogo dostaniesz czego szukasz i obaj o tym wiemy".

Eddie napisał:
Swann by w życiu nie wrócił do żadnej Anglii! Co stwierdził se nagle, że on ma to gdzieś - niech tu se Beckett robi co chce - ściga jego córkę - on se wróci do Anglii i poczeka spokojnie - jeśli uda jej się przeżyć to fajnie, jeśli nie - drugie fajnie

Z punktu widzenia Norringtona, to mogło oznaczać, że stary wrócił do Anglii, żeby znaleźć się właśnie wyżej od Becketta. Żeby znaleźć coś, co go powstrzyma. Bo i tak, co mógł zrobić na miejscu? Jego siła polegała na wpływach i znajomościach, nawet Beckett to mówi. Norrington mógł co najwyzej sie dziwić, że Beckett mu na to pozwolił, ale tym bardziej by tego Beckettowi nie wytykał, z cichą myślą "spieprzaj dziadku jak najszybciej, może wszystkich nas uratujesz".

Eddie napisał:
Norrie na pewno wiedziałby o takich planach

Jak mówie, Norrie był ogólnie skołowany, coś mu na pewno nie grało, ale w takich wypadkach człowiekowi się włącza mechanizm usprawiedliwiania na siłę w stylu "na pewno był jakiś powód". Jeszcze nie pomyślałby "stary zniknął bez słowa, to podejrzane, na pewno Beckett go cichcem utopił". Pamiętaj, że Beckett był dla niego nadal tym po właściwej stronie - chocby Norrington osobiście nadzorował wieszanie setki włóczęgów z bladym podejrzeniem piractwa, to nie skojarzyłby tego tak od razu z mozliwościa równie lekkiego pozbycia się gubernatora. Nie ten poziom. Szczególnie w oczach kogoś, kto pół życia ścigał i wieszał piratów. Cały czas powtarzam, w Norringtonie stopniowo narastała świadomość ile wart jest Beckett. Nie sądzę, żeby od początku, choć przez chwilę Norrington go szanował, ale też nie zdawał sobie sprawy jak jest groźny.

Eddie napisał:
A te słowa Liz Did lord Beckett tell you that? to takie "James - kłamiesz - wiem o tym".

Ja to czytam jako "Co, pewnie widziałeś jak odpływał? On ci o tym powiedział, czy Beckett, a ty naiwnie uwierzyłeś? Włącz myślenie, durniu!" No i wreszcie włączył, to znaczy dodał dwa do dwóch i podjął decyzję.

Eddie napisał:
Norrie wiedział, że Swann nie żyje - bo był z nim na jednym statku - na Holendrze

Coś mi tu nie gra... Cały czas?

Eddie napisał:
jeśli faktycznie by nic nie wiedział o śmierci gubernatora - to na widok Liz obwieściłby, że jej ojciec tu jest

No przecież powiedział, że ojciec się o nią martwi i w ogóle... Zdziwiony
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Eddie
Piracki Lord


Dołączył: 31 Sty 2007
Posty: 770
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 23:42, 20 Mar 2009 Temat postu:

Aletheia napisał:
Nie jest też dowodem, że się spotkać musieli.


Wiem, że nie jest, ale pisałam to w odpowiedzi na to co napisałaś w poprzednim poście - że wątpisz czy kiedykolwiek wcześniej się spotkali, bo Beckett zjawia się w Port Royal kiedy James'a tam już nie ma. Dowodem jest zasadniczo ich rozmowa z końcówki DMC - uważam Cool.

Aletheia napisał:
Eddie napisał:
Ta ich rozmowa z końcówki DMC wygląda właśnie jakby się już wcześniej widzieli.
Mnie nie wygląda. Wygląda jakby Norrington po drodze przed Najwyżej Jaśnie Oświecone Biurko w Port Royal przeszedł ileś tam kolejnych kręgów strażników, służących i sekretarzy, co dość oczywiste. Z rewizjami, coraz bardziej osobistymi. To co miał powiedzieć jak już tam stanął? "Cześć, pewnie o mnie nie słyszałeś"? Czy raczej "Odpuśćmy sobie formalności, wiesz kto jestem i co tu robię".

Eddie napisał:
Beckett się pyta Do you have the compass? - zupełnie jakby wcześniej było uzgodnione, że Norrington ma mu go przynieść.
Czytaj: "Z bezkompasowymi zawracaczami głowy w ogóle nie gadam, ale każdy kto mi go przyniesie jest godny uwagi". I oznaczałoby, że jednak te rewizje AŻ TAK osobiste nie były. Laughing

Eddie napisał:
Norrie też - startuje z wyrzutem na dzień dobry - I took the liberty of filling in my name - zmiast jakiegoś my name is, czy cokolwiek...
Co do my name is, patrz wyżej. A to pierwsze wcale przecież nie brzmi jak wyrzut. Raczej jak "dasz te papiery komukolwiek, od kogo dostaniesz czego szukasz i obaj o tym wiemy".


Nie no - James - jeśli nigdy wcześniej się nie widzieli - powinien zacząć "Mam coś, co myślę, że cię zainteresuje" albo jakoś w ten deseń. Acha - no i oczywiście się przedstawić Laughing. Natomiast Beckett - jeśli nigdy wcześniej się nie widzieli - zdecydowanie nie zadawałby pytania Do you have the compass? - bo przecież nie rozwieszał po mieście plakatów, że szuka kompasu i kto mu go dostarczy otrzyma nagrodę Rolling Eyes. Powinien się (po tym jak by mu już Norrington rzucił na biurko kompas) zdziwić - skąd w ogóle Norrie o tym wszystkim wie.

O te papiery - które tak w ogóle miały iść do Jacka - Beckett umówił się z dwoma konkretnymi osobami - Willem i Norringtonem - których i tak od początku zamierzał wystawić - nawet jeśli by mu któryś z nich ten kompas dostarczył. I teraz tak - Norrington dowiaduje się na Perle, że Will zawarł z Beckettem taką samą umowę jak on. Gibbs: Will was working for Beckett and never said a word - Beckett wants tha compass. I dalej - Jack: Will strikes a deal for these and upholds it with honor, yet you are the one standing here with the prize. Full pardon, commission as a privateer on behalf of England and the East India Trading Company. As if I could be bought for such a low price. Ze słów Jacka wynika, że ułaskawienie jest jedno - na nikogo konkretnego nie wypisane - Will zawarł w tej sprawie układ z lordem i liczy, że Beckett się wywiąże, podczas gdy ten, tak naprawdę, ma ochotę ułaskawić Jacka. A jeszcze na dodatek - lord nie może tak naprawdę przyznać Willowi tego co mu obiecał - bo nagrodę zgarnęła Liz (używając odpowiednio silnych argumentów) - a więc fizycznie jej (tej nagrody) nie posiada Rolling Eyes. A gdzie jeszcze w tym wszystkim miejsce dla niego - James'a? Rolling Eyes To jest więcej niż absurdalne Laughing. Stąd to ironiczne I took the liberty of filling in my name.

Dobrze, dalej - Norrington - po tym co usłyszał na Perle - wie, że jest słabo i że musi zgarnąć te listy. Już samo to jest dowodem, że wcześniej ze sobą gadali. Bo inaczej skąd by Norrie wiedział, że mu też grozi kara śmierci? Nie było go przecież w Port Royal w chwili gdy Beckett zjawił się z nakazem aresztowania dla niego. Żeby odzyskać stanowisko i dawne życie wystarczyłoby mu zgarnąć ten kompas czy to serce żeby się podlizać lordowi i styka. Ale on wie, że musi jeszcze zaopiekować się listami.

Pewnie strasznie mętnie to tłumaczę, ale - jak dla mnie - wszystko przemawia za tym, że wcześniej się widzieli i umawiali o to, że Norrie dostarczy Beckettowi kompas w zamian za ułaskawienie.

Aletheia napisał:
Z punktu widzenia Norringtona, to mogło oznaczać, że stary wrócił do Anglii, żeby znaleźć się właśnie wyżej od Becketta. Żeby znaleźć coś, co go powstrzyma. Bo i tak, co mógł zrobić na miejscu? Jego siła polegała na wpływach i znajomościach, nawet Beckett to mówi. Norrington mógł co najwyzej sie dziwić, że Beckett mu na to pozwolił, ale tym bardziej by tego Beckettowi nie wytykał, z cichą myślą "spieprzaj dziadku jak najszybciej, może wszystkich nas uratujesz".


No właśnie zapomniałam o tym poprzednio napisać, a już nie chciałam edytować tamtego posta, bo mogłabyś nie zauważyć. Że Beckett w życiu by gubernatora nie wypuścił - bo ten by zapewne próbował coś zdziałać u króla przeciwko niemu - i w ogóle wszystko by się wydało - co się tak naprawdę wyprawia w Port Royal... Także - te słowa Liz to drwina - bo jakby Beckett miał Norringtonowi kłamać w sprawie jej ojca - to musiałby coś mądrzejszego (raz, że bajka pod tytułem "Swann wraca do Anglii" to lol, a dwa, że Norrie na pewno by wiedział o takich planach od samego gubernatora) wymyślić. Plus fakt, że Swann sam by nie chciał wracać do żadnej Anglii - bo na miejscu mógł przynajmniej patrzeć Beckettowi na ręce - czy wywiązuje się z ich umowy z DMC (uczynienie z lorda władcy wszechświata za bezpieczeństwo Elizabeth). A gdyby podjął decyzję o powrocie i jakoś by mu się udało przekonać Becketta, to musiałoby to oznaczać olanie Elizabeth - bo lord zapewne by za nim kogoś posłał - żeby go zlikwidował - jeśli by się okazało, że próbuje coś pisnąć królowi. Także - Liz wie, że Norrie kłamał. Bo zaistnienie takiej sytuacji byłoby totalnie nieprawdopodobne.

Aletheia napisał:
Ja to czytam jako "Co, pewnie widziałeś jak odpływał? On ci o tym powiedział, czy Beckett, a ty naiwnie uwierzyłeś? Włącz myślenie, durniu!" No i wreszcie włączył, to znaczy dodał dwa do dwóch i podjął decyzję.


Nie mógł widzieć jak odpływa, ani też Beckett nie mógł czegoś takiego powiedzieć - i Liz zdaje sobie z tego sprawę - mam nadzieję, że już teraz jasno wyłuszczyłam dlaczego w akpicie powyżej.

Aletheia napisał:
Coś mi tu nie gra... Cały czas?

Aletheia napisał:
No przecież powiedział, że ojciec się o nią martwi i w ogóle... Zdziwiony


Tam jest tak - Beckett - gdy w celu przytemperowania Jonesa posyła na Holendra skrzynię i milard ludzi z bagnetami, którzy mieli strzelać w serce - posyła tam też Norringtona i gubernatora. A więc pływają razem na jednym statku. Gubernator zostaje zlikwidowany na Holendrze. I Norrington musiał to zauważyć - że był i nagle go nie ma - czyli - domyśla się, że stało się coś niedobrego. Gdyby - bo teoretycznie istnieje taka możliwość - w momencie kiedy na Holendrze pojawia się Liz - jeszcze nie wiedział o śmierci gubernatora, to by jej nie mówił, że ojciec wrócił do Anglii - tylko - że jest tutaj - na tym właśnie statku. To jest chyba logiczne Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Bohaterowie POTC Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny
Strona 2 z 5


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin