Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Saga

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Twórczość Załogi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Jack Sparrow
Czyściciel zęz


Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Carribean

PostWysłany: Nie 23:06, 22 Sty 2006 Temat postu:

- Nie powinnaś płynąć z nami. Nie masz pojęcia ani o żeglowaniu, ani o sztuce walki. To niebezpieczna wyprawa. Narażam życie i zdrowie swoich ludzi, ale dla nich to chleb powszedni, wszak są piratami, a ty...
- Na litość, Jack! Myślisz, że nie potrafię się posługiwać pistoletem? Żyjemy na Tortudze, tak?
- Kochana Scarlett! Nie wystarczy pociągać za spust i trafiać do celu. Zresztą, do kroćset, jak mam dowodzić załogą, jednocześnie troszcząc się o ciebie? To nie do pogodzenia...
- Poradzę sobie, nie martw się. Tylko mi pozwól być z sobą! Ta ciągła rozłąka jest dla mnie bardziej nieznośna niż sztormy i po zęby uzbrojeni agresorzy!
- Nie wiesz co mówisz, dziewczyno!
- Jack! Widzę, że chcesz mnie spławić za wszelką cenę! Nie tak się umawialiśmy, pamiętasz?
Jack spuścił wzrok, jakby Scarlett przypomniała mu o czymś niezwykle kłopotliwym dla niego, czymś, z czym nawet sławny kapitan Czarnej Perły nie potrafił sobie poradzić.
- Tak.. - powiedział cicho
- Właśnie - triumfowała Scarlett - Dlatego zabierzesz mnie na Czarną Perłę. I nie musisz troszczyć sie o mnie bardziej niż o resztę załogi. Sama się o siebie potrafię zatroszczyć - powiedziała butnie.
- Jasne - rzekł trochę ironicznie, a trochę z rezygnacją - Ale uprzedzam - nie schodzisz z pokładu Perły bez mojego pozwolenia! W razie ataku na okręt - chowasz się pod pokładem i nawet nie próbuj włączać się do walki! Masz mnie słuchać tak samo jak inni członkowie załogi - żadnych przywilejów... I nie próbuj się ze wszystkimi zaprzyjaźniać, jesteś inna niż oni. I nie rób mi scen - nie będę miał dla ciebie wiele czasu, ale nie chodź za mną, okręt to nie jest miejsce na amory...
- Coś jeszcze? - zapytała Scarlett bardzo uprzejmie, ale z przekorą.
Jack spojrzał na nią wyraźnie zakłopotany cała tą sytuacją, po czym machnął ręką i powiedział, popychając Scarlett lekko w stronę trapu:
- Chodź, pokażę ci naszą kajutę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Will_Turner
Kanaka


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław Dziwnów

PostWysłany: Pon 0:37, 23 Sty 2006 Temat postu:

Cała załoga Czarnej Perły - w tym Will, Sean, Szuwaks i Anajulia -przygotowywała okręt do wypłynięcia.
- Ale jestem głodny - narzekał Will.
- Trzeba było nie pić grogu na śniadanie! - zaśmiała się Anajulia.
- Trzymaj tu banana! - krzyknął Szuwaks, rzucając w Willa żółciutkim owocem.
Wiatr ciągle rósł w siłę co martwiło Willa i chyba całą załogę.
- Dochodzi do 9 - powiedział Sean.
- Niestety - odparł Szuwaks.
Will jedząc banana spojrzał na banderę, która latała na flaglince jak oszalała. Trochę go to zmartwiło, ale znał umiejętności Jacka. Dobrze pamiętał rejs na Isla de Muerta, kiedy jego przyjaciel nie kazał zrzucać żagli chociaż wiało mocniej niż teraz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 15:08, 23 Sty 2006 Temat postu:

Koło południa cała załoga była gotowa do drogi. Wszyscy, podekscytowani i zniecierpliwieni, czekali kiedy przyjdzie Jack i wreszcie będą mogli wypłynąć... Po dłuższej chwili (dając powód do jeszcze większego zniecierpliwienia) pojawił Jack razem ze Scarlett. Anajulia obrzuciłą ją niemiłym spojrzeniem. Załoga zaczęła wchodzić na pokład. Wszyscy byli uśmiechnięci i szczęśliwi, jakby nie wiedzieli, że czeka ich niebezpieczna przygoda.
- Tylko proszę - powiedział Jack do Scarlett - pamiętaj o czym mówiłem...
- Dobrze, Kapitanie - odparła Scarlett z uśmiechem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 0:39, 24 Sty 2006 Temat postu:

Anajulia stała oparta o sterburtę i krytycznym okiem obserwowała wchodzących na pokład nowych członków załogi.
- Co masz taką kwaśną minę? - zapytał wesoło Sean, który właśnie przechodził obok, tocząc przed sobą beczkę prochu.
- Mam całkowite zaufanie do waszych kompetencji i nie wątpię, że wybraliście najlepszych żeglarzy i wojowników na tej wyspie, ale... czemu oni u diabła tak się cieszą?! Przecież Jack trąbił od rana w Tawernie, że czeka ich niemal pewna śmierć...
- Che che - zarechotał Bucket - to taki chwyt psychologiczny, typowy dla Jacka. Nastraszył wszystkich, żeby wyłowić tych, których trudno przestraszyć. A my spośród nich wybraliśmy szaleńców, którzy nie tylko są odważni i gotowi na wszystko, ale w dodatku szukają silnych wrażeń. Cieszą się na samą myśl o przygodzie! Ale prawdę mówiąc... chyba nie wiedzą, na co się dokładnie porywają. Wiesz, zawsze jak ktoś cię straszy, to dzielisz to przez połowę, dopóki sam nie doświadczysz tego na własnej skórze...
- Acha - pokiwała głową Anajulia, nie tyle ze zrozumieniem, bo takiej odpowiedzi się spodziewała, co z politowaniem, bo na temat szaleńców szukających silnych wrażeń nie miała najlepszego mniemania - A ty? Wiesz na co się porywamy?
- Ja... ja mam zaufanie do Jacka. To mi wystarczy.
Anajulia zamyśliła się na chwilę i doszła do wniosku, że i w jej przypadku to dostateczny i poniekąd jedyny powód, dla którego stoi teraz na pokładzie Perły, ale nie zdążyła podzielić się tą refleksją z Seanem, bo zniknął już pod pokładem. Westchnęła więc tylko na wspomnienie drugiego powodu, które to natychmiast przywołało jej na myśl tajemniczą Scarlett. Dopiero teraz zauważyła, że ta dziewczyna jest już na pokładzie, ba!, w dodatku zmierza w jej kierunku.
- Cześć! - powiedziała swobodnie wyciągając dłoń w stronę Anajulii - Jestem Scarlett.
Anajulia podała jej rękę i odparła spokojnie:
- Tak, wiem. Miałyśmy już ...przyjemność w tawernie...
- Myślałam, że będziemy jedynymi kobietami na pokładzie, ale widzę, że jest nas więcej. Czyżby teoria o pechu została obalona? - zaśmiała się, a Anajulia pomyślała z niejasnym żalem, że Scarlett jest całkiem sympatyczna.
- Najwyraźniej - spróbowała się uśmiechnąć, choć wcale jej nie było do śmiechu.
- Pomyślałam, że powinnyśmy trzymać się razem, zawsze to jakoś raźniej wśród tylu mężczyzn...
- Mnie to nie przeszkadza - rzekła ciut wyniośle Anajulia - Całe życie spędzam niemal wyłącznie z mężczyznami. Ale tak, to miłe, że na pokładzie są też kobiety...
Anajulia zamilkła, a Scarlett przyglądała jej się badawczo.
- Nie spytasz mnie, kim jestem?
- Nie jestem wścibska, a poza tym nie ma to znaczenia - odparła szybko Anajulia - Kapitan życzy sobie, byś płynęła z nami, a zatem witaj na pokładzie Czarnej Perły!
- No ale wiesz, że nie jestem... zwykłym członkiem załogi... nie interesuje cię, jaka jest moja rola, jak powinnyśmy odnosić się do siebie, współpracować z sobą?...
- O tym na okręcie decyduje Kapitan, więc pewnie dowiem się w swoim czasie... A prywatnie... hmmm... możesz sobie być Jacka siostrą, córką, żoną, kochanką, znajomą... - to nie moja sprawa, więć nie pytam.
- Mhm... - Scarlett wydawała się nieco zbita z tropu tym brakiem zainteresowania - No cóż, może błędnie odczytałam twoją reakcję na mój widok... więc... ech... dobrze - uśmiechnęła się szeroko - Zatem będziemy kamratkami! Miło cię poznać! Nie wiem, ile czasu znajdziesz, bo Jack powierzył ci odpowiedzailną funkcję, ale jak tylko będziesz miała wolną chwilę, to z przyjemnością porozmawiam z tobą, no wiesz, jak kobieta z kobietą...
- Ja również - odpowiedziała możliwie najbardziej entuzjastycznie Anajulia. Kątem oka dostrzegła Jacka, który dawał Scarlett jakieś znaki. Dziewczyna wyraźnie spłoszyła się, pozdrowiła Anajulię i oddaliła w stronę kajut.
Anajulia posmutniała. Zaskoczył ją ten smutek, choć przecież złapała się na nim nie poraz pierwszy tego dnia. Odwróciła się w stronę kei, by nikt z przechodzących obok załogantów nie widział tego smutku w jej oczach... i tej łzy, która zaczęła kręcić się pod powieką. Chciała wziąć głęboki oddech, ale tylko krzyknęła, bo przestraszył ją ktoś, kto podszedł z tyłu i położył dłoń na jej ramieniu. Odwróciła się gwałtownie, nie zdążywszy przetrzeć wilgotnych oczu. To był Jack. Wyglądał jakby chciał powiedzieć jej coś bardzo ważnego, ale tylko patrzył na nią chwilę w milczeniu... a właściwie przeszywał ją wzrokiem na wylot, takie w każdym razie odniosła wrażenie. Nie miała pojęcia, ile trwała ta dziwna wymiana spojrzeń między nimi - parę sekund, a może minutę. Dla Anajulii czas nagle się zatrzymał. Po tej chwili Jack wręczył jej zwój map okolicznych akwenów.
- Przyjrzyj się temu, ale nie tu, w swojej kajucie... a potem przyjdź do mojej, musimy porozmawiać - odezwał się wreszcie pełnym powagi tonem. Anajulia zadrżała na myśl o tym, że Kapitan zamierza rozmawiać z nią na osobiste tematy, ale po chwili skarciła się w duchu za taki pomysł. Przecież jest z nim Scarlett... no i te mapy... ale wrażenie pozostało. Za to Jack się ulotnił i nie zdołał pewnie dosłyszeć cichego:
- Tak jest, Kapitanie!...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 11:42, 24 Sty 2006 Temat postu:

Scarlett weszła do kajuty i opadła na łóżko. Wiedziała, że Anajulia niezbyt miło zareagowała na pojawienie sie jej na pokładzie, ale myślała, że jednak będą potrafiły sie zaprzyjaźnić. Jak każda kobieta potrzebowała od czasu do czasu porozmawiać z inną dziewczyną. Rozmyślała też o tym, co powiedział jej Jack. Czy ta podróż naprawdę będzie aż tak niebezpieczna? ...nie, nie - to niemożliwe. Zapewne tylko dlatego tak powiedział, by zebrać najodważniejszych ludzi. Ale szczerze mówiąc, sama w to wątpiła...
Nagle ktoś wpadł do kajuty.
- Hej, jest tu Jack? - spytał Sean - nigdzie nie mogę go znaleźć.
- Nie, nie ma - odpowiedziła Scarlett zastnawiając się, gdzie Sparrow mógł się udać.
Drzwi się zamknęły, a dziewczynę znów ogarnęły wyrzuty sumienia. Może i Jack miał rację. To zbyt niebezpieczne dla niej... Nie! Stwierdziła, że co jak co, ale ona nie będzie się nad sobą użalać.
Niebo przejaśniło się, wiatr ustał i słońce wychodziło zza chmur. Scarlett wyszła na pokład. Statek delikatnie sunął po wodzie. Fal prawie nie było. Po prostu, płynęło się przyjemnie. Dziewczyna zobaczyła, że pozytywny nastrój udzielił się wszystkim. Momentami miało się wrażenie, że to zwykły rejs wycieczkowy. Słońce mocno świeciło, a morska bryza przyjemnie ochładzała powietrze. Scarlett pozwoliła sobie jeszcze na chwilę przyglądania się wodzie delikatnie falującej pod ciężarem statku, po czym postanowiła jednak (sama nie wiedząc czemu) udać się z powrotem do kajuty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Wto 17:32, 24 Sty 2006 Temat postu:

Perła płynęła baksztagiem na północny-zachód. Nikt z załogi nie znał współrzędnych miejsca, do którego zmierzała, ale wszyscy znali opowieść o niefortunnej przygodzie Sparrowa, jaka spotkała go onegdaj w drodze na Isla de Muerta. Pomni tego, jaki los zgotował Jackowi jego pierwszy oficer, kiedy ten zdradził mu współrzędne wyspy, nie zadawali żadnych pytań. Każdy wykonywał przydzielone sobie zadanie, z ufnością powierzając swój los Kapitanowi.
Elizabeth cerowała uszkodzony kliwer i bacznie przyglądała się reszcie załogi. Była jednym ze śmiałków, którzy nie zrezygnowali z wyprawy dowiedziawszy się o jej szczegółach - czyli o czyhającym na załogę śmiertelnym niebezpieczeństwie - ale jej kandydatura nie od początku przypadła do gustu "komisji rekrutacyjnej" w osobie Szuwaksa i Bucketa. Ten drugi, choć dziewczyna nie budziła jego zaufania, był nawet skłonny przyjąć ją do załogi, trochę przez przekorę wobec kolegi, który nie tolerował płci pięknej na pokładzie, ale dlatego przede wszystkim, że Elizabeth wyglądała na wyśmienitą wojowniczkę. Szuwaks był jednak nieugięty - dopóty, dopóki zdesperowana kobieta nie wręczyła mu dyskretnie łapówki w postaci trzech dużych rubinów. Wówczas przystał na jej udział w wyprawie, obiecując sobie w duchu, że będzie miał na nią oko.
I tak to oto na statku pojawiła się nikomu wcześniej nieznana dziewczyna, której jednak żaden z uczestników rejsu - odwołując się do autorytetu Sparrowa i jego oficerów - nie podejrzewał o to, że zechce pokrzyżować plany reszty załogi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Śro 19:00, 25 Sty 2006 Temat postu:

Scarlett nigdy wcześniej nie widziała Elizabeth, ale ucieszyła się, że na pokładzie Czarnej Perły znajduje się więcej kobiet. Pomyślała, że z chęcią pozna nową piratkę. Poczekała na stosowną chwilę i podeszła do kobiety, która akurat wpatrywała się w wodę.
- Witaj, jestem Scarlett - powiedziała - a Ty?
- Ja jestem Elizabeth - odpowiedziała dziewczyna.
- Miło Cię poznać - dodała Scarlett - Cieszę się, że Anajulia i ja nie jesteśmy jedynymi kobietami na pokładzie. Będzie nam raźniej.
- Ja też się cieszę. Z początku myślałam, że będę jedyną kobietą na CZarnej Perle - powiedziała Elizabeth - Na szczęście się myliłam.
- Zapoznałaś się już z resztą załogi? - spytała Scarlett.
- Nie... jeszcze nie - odpowiedziała.
Niedługo później kobiety zakończyły rozmowę i obie udały się w swoją stronę. Scarlett znów nie wiedziała co ze sobą począć. Udała się do kajuty i znalazła tam Jacka, co było dość dziwne, gdyż przeważnie można go było spotkać na pokładzie. Dziewczyna postanowiła podjąć rozmowę:
- Jack... - zaczęła nieśmiało - Hmm... Czy może mogłabym Wam w czymś pomóc?
- Nie - odpowiedział stanowczo, ale miło Sparrow - Pamiętaj, że obiecałaś mi nie mieszać się w takie sprawy.
- Tak, wiem - odpowiedziała - Ale może mogłabym się do czegoś przydać...?
- Narazie nie, w razie czego na pewno cię poinformuję - odpowiedział Jack.
Dziewczyna uśmiechnęła się do niego. Miała wrażenie, że nikt nie chciał powierzyć jej ważnego zadania, gdyż obawiał się, że może po prostu je zepsuć. Kobieta stwierdziła, że może kiedy pobędzie tu dłużej, reszta załogi jednak się do niej przekona.
Scarlett postanowiła skorzystać z okazji i spędzić parę chwil z Jackiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 6:21, 26 Sty 2006 Temat postu:

W tym momencie rozległo sie nieśmiałe pukanie do drzwi. Po chwili w progu stanęła Anajulia ze zwojem map w dłoni. Widok Scarlett nieco ją speszył, ale Jack gestem wskazał jej miejsce przy stole obok siebie, więc weszła do środka.
- Wybacz Scarlett - odezwał się Jack - ale musimy z Anajulią porozmawiać chwilę na osobności. Jeśli rzeczywiście chcesz zrobić coś dobrego dla załogi, to proszę cię, sprawdź jak radzi sobie nasz nowy kucharz - przecież jak chodzi o kuchnię - uśmiechnął się ciepło - nikt ci nie może dorównać.
Scarlett posłała Jackowi pełne żalu i niepokoju spojrzenie, ale posłusznie opuściła kajutę.
Anajulia była potwornie zdenerwowana, co skrzętnie starała się ukryć. Fakt ten nie umknął jednak uwadze Kapitana.
- Czego się obawiasz, Anajulio? - zapytał łagodnie - Nie sądzisz chyba, że może cię spotkać jakaś... przykrość z mojej strony? Znamy się już dość długo, więc...
- Oczywiście, Kapitanie! - przerwała mu szybko, bo nie chciała ciągnąć dłużej tego tematu - Niczego podobnego nie podejrzewam. Jestem zdenerwowana, bo czuję, że chcesz powierzyć mi jakieś niezwykle odpowiedzialne zadanie, a nie sądzę, bym była mu w stanie sprostać.
- Tak, to prawda. Chcę, byś była naszym przewodnikiem w tej wyprawie - powiedział bez ogródek, a Anajulii kamień spadł z serca. A zatem rozmowa dotyczyć będzie wyłącznie kwestii technicznych...
- Jakim sposobem mam tego dokonać, skoro nie wiem gdzie się kierujemy? - wyraziła zdziwienie, bardziej po to, by przerwać niezręczne milczenie, które na chwilę zapadło, niż dlatego, że była naprawdę zdziwiona.
- Jestem przekonany - znów spojrzał jej głęboko w oczy, więc serce Anajulii zamarło na moment - że wiesz dokąd płyniemy.
- Na Isla de Sangre - powiedziała z trudem i spuściła wzrok.
- Nigdy przedtem nie słyszałaś o tej wyspie, prawda?
- Owszem, nie ma jej nawet na mapie...
- Ale podałaś sternikowi kierunek kiedy wypływaliśmy z portu?
- Tak... - powiedziała niemal szeptem, zawstydzona nagle swą śmiałą, samozwolną decyzją o obraniu kursu na północny-zachód.
- Dlaczego to zrobiłaś? - zapytał Jack z naciskiem, ale bez pretensji w głosie.
- Bo to było logiczne - odparła spłoszona Anajulia - ...to znaczy... intuicja... sama nie wiem...
- Anajulio! Rozmawiam z tobą bez obecności świadków, bo ta sprawa musi pozostać między nami. Ja nie wiem dokąd powinniśmy się kierować. Wiem tyle tylko co wszyscy, którzy widzieli w Tawernie tego nieszczęśnika, nazywał się Greedy George, znałem go... Wiem, że u wybrzeży wyspy najpewniej kotwiczy porzucony okręt królewskiej floty. Poza tym wiem coś jeszcze, ale tą informacją nie podzielę się z nikim, nawet z tobą czy Szuwaksem - wiem mianowicie, co nas czeka u celu podróży... Ale nie wiem, gdzie leży Isla de Sangre. Legenda, którą onegdaj poznałem, a w którą do wczoraj nie byłem skłonny wierzyć, głosi, że kurs na wyspę może podać tylko... - Jack wyraźnie ugryzł się w język, by poszukać odpowiedniejszego sformułowania niż to, którego chciał użyć w pierwszej chwili - ...kobieta, którą zabierzemy na pokład. Że poprowadzi ją ta słynna kobieca intuicja właśnie...
- Ależ Kapitanie! Nie jestem jedyną kobietą na pokładzie! No choćby Scarlett...
- Anajulio! - przerwał jej - Po pierwsze, nie musisz mówić do mnie Kapitanie, jeśli jesteśmy sami i rozmawiamy jak przyjaciele... Po drugie, przyjmij jako omen to, że o tobie pomyślałem w pierwszej kolejności i w gruncie rzeczy tylko ciebie, spośród kobiet, chciałem widzieć teraz na Perle. Dopiero Sean przekonał mnie, że zasilenie naszej załogi innymi przedstawicielkami płci pięknej może okazać się korzystne dla powodzenia tej wyprawy.
- No ale Scarlett... - obecność tej dziewczyny wydawała się Anajulii najbardziej niezwykła i najbardziej nie dawała jej spokoju - Może to właśnie jej misja, skoro pojawiła się tak nagle i płynie z nami nie mając wyraźnie wyznaczonej roli...
- Scarlett jest z nami na pokładzie ponieważ jestem jej to winien - powiedział stanowczo Jack - Nie mówmy już o niej - dodał tonem nieznoszącym sprzeciwu, dając tym samym Anajulii do zrozumienia, że ten temat uważa za zamknięty na zawsze - Wiem, że zobaczyłaś na tych mapach więcej niż ja, i wiem, że czujesz, dokąd mamy się kierować. I to wystarczy. Nie będę miał do ciebie żalu, jeśli z jakiejś przyczyny zboczymy z kursu lub nigdy nie odnajdziemy Isla de Sangre. Jedyny kompas jaki mamy to twoja intuicja. Odwołuję się do tej szansy, ale wiem, że to zakrawa na szaleństwo i jeśli nam się nie uda, to siebie tylko mogę winić, że porwałem się na tę wyprawę.
Anajulia wciąż patrzyła w ziemię, więc delikatnie ujął jej brodę, by raz jeszcze wyczytać prawdę w jej oczach.
- Czy mogę liczyć na ciebie, na twoją pomoc i na dyskrecję w tej sprawie? - zapytał z powagą. Anajulia znów z trudem ukryła dreszcz, który przeszył jej drobne ciało.
- Oczywiście, Kap... oczywiście, Jack. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by nie okazało się, że płynęliśmy na marne.
- To dobrze. Wróć zatem teraz do siebie i w skupieniu spróbuj wyznaczyć kurs naszej podróży. Możesz się zwrócić do mnie, ilekroć będziesz mieć jakieś wątpliwości, pytania...
Anajulia wstała uznawszy rozmowę za zakończoną. Chciała jak najszybciej zostać sama, daleko od niepokojącego ją spojrzenia ciemnych oczu Jacka. Nie zatrzymywał jej, więc pożegnała się i pobiegła do swojej kajuty, wpadając tuż za drzwiami na Scarlett.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sean Bucket
Kuk


Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin eeee... Dziwnów!!! Po prostu z MORZA
Płeć: pirat

PostWysłany: Czw 22:11, 26 Sty 2006 Temat postu:

Bucket zadowolony z udanej rekrutacji, postanowił ją uczcić dobrym rumem. Teraz, obudziwszy się w swojej oficerskiej kajucie, postanowił przejść się do tawerny na klina. Jakież było jego zdziwienie, kiedy po wyjściu z kajuty, wdrapaniu się po schodkach zejściówki na pokład i wyglądnięciu na zewnątrz, jego oczom nie ukazała się Tortuga wraz ze swoją tawerną, a jedynie mała wysepka - która bez wątpienia nie była Tortugą - niknąca w oddali i bezmiar otaczającego go morza. Pierwszymi jego słowami było soczyste przekleństwo, po czym zadał pytanie dowodzącemu właśnie wachtą Szuwaksowi, na którego wpadł akurat w pierwszej kolejności:
- Dlaczego nikt mnie nie obudził?!?!
- Jeszcze nie twoja wachta.
- No tak, ale manewry... wyjście z portu...
- Anajulia była u ciebie, ale mówiła, że jak zobaczyła jak twardo śpisz, to dała sobie spokój. Will cię zastąpił na manewrach na dziobie. Musi się kształcić jak chce też zostać oficerem. Dobrze się młody spisał, widać, że ma to we krwi po ojcu... Będzie z niego dobry marynarz, zna się nie tylko na robieniu żelastwa.
- No to znakomicie. A co z obiadem? Dlaczego mnie nikt nie obudził chociaż na obiad?
- Spokojnie. Zadbali o ciebie. Elizabeth kazała odłożyć ci twoją porcję. Jak się pospieszysz to jeszcze nawet lekko ciepłe zjesz. Aha, i szykuj się na wachtę. Ja już stać na wachcie za ciebie nie będę.
- Ok, ok... A wiemy już w ogóle gdzie płyniemy??
- Na wyjściu Anajulia rzuciła kurs i tak płyniemy... Rozmawiała z Jackiem i odkąd zeszła z wachty siedzi w mapach. Może na twojej powie ci coś więcej. Idź jeść i zmieniaj mnie zaraz.
- Dobra, już idę... - rzekł Sean i poczłapał nadal zaspanym krokiem do mesy.
Po drodze spotkał Scarlett, która wydawała mu się dość dziwnym, mimo że miłym, członkiem załogi...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 17:40, 27 Sty 2006 Temat postu:

Scarlett weszła do kajuty, z której chwilę wcześniej wybiegła Anajulia.
- Nasz nowy kucharz radzi sobie naprawdę dobrze! - powiedziała do Jacka - Mam nadzieję, że Anajulii nic się nie stało, tak szybko stąd wybiegła...
- Ależ skąd - uśmiechnął się Jack
- Dużo myślałam o tym rejsie - zmieniła temat Scarlett - czy ta wyprawa naprawdę jest aż tak ryzykowna?
- Hmmm... wydaje mi się, że niestety tak - odpowiedział Sparrow - Niektórzy, przychodząc do Tawerny i zgłaszając się na ochotnkiów do rejsu Perły, nawet nie wiedzieli na jakie niebezpieczeństwo się narażają...
- Jestem pewna, że szczęśliwie dotrzemy do naszego... ekhem... celu - uśmiechnęła się dziewczyna
- Och Scarlett, Scarlett... gdyby wszystko co mówisz, mogło zdarzyć się naprawdę, życie byłoby piękne - zaśmiał się Jack
Scarlett lekko się zarumieniła. Wiedziała, że świat wcale nie jest taki cudowny, ale nie mogła znieść myśli, że coś mogłoby się stać teraz, kiedy jest tak pięknie... Jak na razie, na swojej drodze nie natknęli się na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Pogoda też im sprzyjała. Scarlett stwierdziła, że już nic nie powinno stanąć jej na przeszkodzie i wreszcie będzie mogła spędzić z Jackiem parę chwil na osobności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Sob 16:01, 28 Sty 2006 Temat postu:

Elizabeth - córka kpt. Barbossy - nie poznała nigdy swoich rodziców. Wychowywali ją piraci, których życie opierało się na przygodzie, podróżach i oczywiście piractwie. Dzięki temu Elizabeth świetnie władała bronią i bez trudu potrafiła się odnaleźć na pirackim statku. Kim był jej ojciec, dowiedziała się dopiero w wieku 18 lat - jednak już po jego śmierci. Nie wiedziała o nim wiele, ale jedno było dla niej pewne - zabił go Jack Sparrow. Postanowiła pomścić ojca, a przede wszystkim odzyskać Perłę. O Sparrowie wiedziała tylko tyle, że zabił Barbossę, więc uważała go za zwykłego rzezimieszka. Wzięcie udziału w podróży miało ułatwić jej realizację planu. Z biegiem czasu spędzanego na statku, jej zdanie na temat kapitana powoli zaczęło ulegać zmianie. Starała się jednak o tym nie myśleć, nie mogła przecież pozwolić na to, by zabójca jej ojca został przy życiu.
Elizabeth znów rozmyślała na ten temat. Wreszcie wstała i jej kroki skierowały się ku Anajulii, która właśnie obserwowała falujace morze.
- Witaj Anajulio, co tam wypatrujesz?
- Uwielbiam patrzeć na falującą wodę, jest taka tajemnicza...
- Tak... morze wygląda dziś szczególnie uroczo!
- Może pójdziemy coś przegryżć ?
- Dobrze! Propozycja nie do odrzucenia - strasznie zgłodniałam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 3:48, 29 Sty 2006 Temat postu:

Perła niespiesznie płynęła w wyznaczonym przez Anajulię kierunku. Wiatr prawie ustał, niebo przetarło się, i choć wytrawny żeglarz nie mógł mieć wątpliwości, że to cisza przed burzą, nic nie wskazywało na to, by tej nocy załoga musiała stawić czoła kaprysom pogody. Wachtę pełnił Sean, więc Anajulia snuła się po pokładzie, analizując wciąż w myślach rozmowę przeprowadzoną z Kapitanem. Z jednej strony zmagała się z ciężarem odpowiedzialności za powodzenie wyprawy, jaki niespodziewanie spadł na jej barki, a z drugiej... nie dawało jej wciąż spokoju wspomnienie przenikliwego spojrzenia Jacka. Miała nieodparte wrażenie, że chciał wyrazić w ten sposób coś ponad to, co zawarł w swych wypowiedziach. Anajulia próbowała uwolnić się od myśli, które były jej miłe, ale zapewne absurdalne zarazem, i zastanowić się raczej nad znaczeniem swej misji w rejsie Czarnej Perły na tajemniczą Isla de Sangre. Pogrążona w zadumie, wpatrywała się właśnie w taflę wody mieniącą się w świetle chylącego się ku zachodowi słońca, gdy dostrzegła kątem oka zmierzającą w jej stronę Elizabeth. Rozmawiała z tą dziewczyną jeszcze w tawernie i wywarła na niej bardzo pozytywne wrażenie. Była trochę młodsza od niej, ale szybko znalazły wspólny język. Może dlatego, że obie od dziecka żyły pomiędzy piratami i praktycznie wychowały się na morzu. Anajulia miała cichą nadzieję, że znajomość z Elizabeth okaże się dla niej otuchą podczas tego trudnego (z wiadomych względów - dla niej szczególnie) rejsu, toteż widok dziewczyny bardzo ją ucieszył. Wyrwana z zamyślenia, zdała sobie też sprawę, że z nadmiaru wrażeń nie zjadła dziś nic oprócz lekkiego śniadania i głód zaczyna dawać jej się we znaki. Postanowiła wyprosić u kucharza mocno spóźniony obiad i z przyjemnością stwierdziła, że Elizabeth chce jej towarzyszyć, choć przecież niedawno jadła. A zatem, zrobiła to ze względu na nią, Anajulię, a nie głód, jak twierdziła. Anajulia uśmiechnęła się w duchu - nie co dzień ktoś próbował się z nią zaprzyjaźnić. To było niezwykle miłe...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jack Sparrow
Czyściciel zęz


Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Carribean

PostWysłany: Pon 18:42, 30 Sty 2006 Temat postu:

Jack od dłużej chwili leżał wsparty na łokciu, wpatrując się w zadumie w nagie plecy śpiącej Scarlett. Ciałem był blisko niej, jak dawno, ale duchem tak bardzo daleko, że z pewnością nie byłaby zadowolona, gdyby mogła czytać teraz w jego myślach. Machinalnie bawił się ciemnymi kosmykami włosów dziewczyny rozrzuconymi na poduszce, ale nie czuł ani ich miękkości, ani zapachu. Naprawdę, to całym swym jestestwem znajdował się już u kresu podróży, choć zarazem wypełniał go niepokój dotyczacy jej powodzenia. Nigdy jeszcze nie czuł się tak bezradny w obliczu wyzwania, jakie postawił przed nim los, lub jakie on sam sobie postawił. Rejs na Isla de Sangre był jednym i drugim - jednocześnie zrządzeniem losu, jak i - nieodpowiedzialną być może - decyzją Kapitana Czarnej Perły. Jack miał przeświadczenie, że gra jest warta świeczki, ale irytował go fakt, że porusza się jak ślepiec - bo przecież aby dotrzeć do celu (a miał pewność, że nie nastąpi to po prostu z chwilą, w której dobiją do brzegu Krwawej Wyspy), potrzebował oczu Anajulii... oczu Anajulii. Na wspomnienie wielkich, zielonych oczu tej dziewczyny, Jacka ogarnęło nieznane mu uczucie, pokrewne trwodze, ale i rozkoszy. W Anajulii było coś co go fascynowało, intrygowało i przerażało zarazem, jakaś siła, jakiej nie dostrzegł nigdy w spojrzeniu żadnego z wojowników. Sparrow nie miał wątpliwości, że to właśnie ta dziewczyna zdoła poprowadzić Perłę we właściwym kierunku.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 20:16, 31 Sty 2006 Temat postu:

Na statku zaczęło robić się coraz ciszej. Większość załogi - oprócz nocnej wachty - udawała się na spoczynek. Tymczasem Scarlett właśnie obudziła się po krótkiej drzemce, w jaką zapadła po miłosnych igraszkach z Jackiem. Słońce chyliło się ku zachodowi, a jego ostatnie promienie padały przez okno kajuty prosto na jej uśmiechniętą twarz. Jack nie zauważył, że dziewczyna już nie śpi i dalej odruchowo bawił się kosmykiem jej włosów. Nadal też trawił go niepokój o to, czy i z jakim skutkiem Perła dotrze do celu podróży. Z jednej strony czuł, że nie może doczekać się, kiedy dopłyną do wyspy. Z drugiej jednak, wcale tego nie chciał, bo wiedział, że może tam czekać prawdziwe niebezpieczeństwo. Myślał także o Anajulii. Wiedział, że nie spodobałoby się to Scarlett, ale nie potrafił się powstrzymać. Pomimo tego, że był związany ze Scarlett, dostrzegał w Anajulii coś, co go ciekawiło. Zarazem dziwił się, że znosi ona trudy podróży.
W pewnej chwili poczuł ciepły dotyk dłoni kobiety, co wyrwało go z zamyślenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Czw 14:28, 02 Lut 2006 Temat postu:

Zadanie Elizabeth stawało się coraz trudniejsze. Co prawda bardzo chciała pomścić ojca i odzyskac Perłę, jednak od razu polubiła wielu członków załogi Perły, a szczególnie Anajulię. Jej początkowy plan opierał się na wykorzystaniu dziewczyny, szybko go jednak zaniechała. Anajulia stała się jej zbyt bliska...
Czas jednak biegł szybko i choć minął dopiero jeden dzień rejsu, Elizabeth czuła, że są coraz bliżej Isla de Sangre. Trzeba było działać. Dziewczyna uciekła się do dość prymitywnego, lecz skutecznego planu. Kiedy większość załogi już spała, a reszta odpoczywała przy butelkach ukochanego rumu, Elizabeth zakradła się do kajuty Anajulii i ukradła najważniejszą mapę, na której dziewczyna robiła notatki i naniosła informacje dotyczące miejsca położenia wyspy. Potem posunęła sie o krok dalej i wyrzuciła za burtę wszystkie butelki rumu, aby trochę zdezorientować i zdenerwować kapitana, a przede wszystkim załogę. Po wykonaniu tego dosyć trudnego i niebezpiecznego zadania Elizabeth dołączyła do nieco już zmęczonej załogi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 18:59, 03 Lut 2006 Temat postu:

Scarlett wydawało się, że Jacka naprawdę coś dręczy.
- Jack... - zaczęła dziewczyna - czy coś się stało?
- Nie zauważyłem, że już się obudziłaś - powiedział Jack - Nie, nic się nie stało...
Lecz Scarlett nie pozwoliła tak łatwo zbić się z tropu.
- Wyglądasz na zmartwionego - mówiła dalej - powiedz, co się stało.
- Naprawdę nic się nie stało - zapewniał ją dalej Sparrow.
- Jack, widać że kłamiesz - zaśmiała się dziewczyna.
- No dobrze - powiedział - martwi mnie to, w jaki sposób dostaniemy się na wyspę i... czy w ogóle się na nią dostaniemy...
- Na pewno uda nam się do niej dopłynąć - stwierdziła Scarlett - Przestań się zamartwiać, to i tak nic nie pomoże. Jeśli mamy dopłynąć, to dopłyniemy, jeśli nie - zawrócimy.
- O ile uda nam się zawrócić... i bezpiecznie wrócić...
Dziewczyna uśmiechnęła się. Wierzyła, że uda się im dotrzeć na wyspę, że osiągną cel podróży, a później bezpiecznie powrócą. Naprawdę chciała, aby tak było.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 0:26, 06 Lut 2006 Temat postu:

Podczas swego mocno spóźnionego obiadu, Anajulia na moment zapomniała o dręczących ją myślach. Elizabeth wydała się nie tylko życzliwą jej osobą o podobnych doświadczeniach i poglądach, ale też świetną rozmówczynią. W dodatku wspaniale i zabawnie opowiadała anegdoty ze swego burzliwego życia, więc Anajulia słuchając jej historii śmiała się jak dawno i przez chwilę zdołała tak bardzo oddalić się duchem od bieżących spraw, że omal nie przegapiła początku swojej wachty. Przeprosiła Elizabeth i szybko pobiegła do swojej kajuty, by raz jeszcze rzucić okiem na mapy, na których przez wiele godzin skrzętnie czyniła notatki i nanosiła przypuszczalny kurs Perły. Nauczyła się na pamięć trasy, jaką pokonywać będą przez najbliższe cztery godziny, po czym zgasiła świece, zamknęła na klucz drzwi kajuty i udała się zmienić Bucketa.
Wydawszy dyspozycje załodze, oparła się o koło sterowe i urzeczona wpatrywała się w krwistą tarczę słońca znikającą za linią horyzontu. Dziękowała w duchu Jackowi, że zorganizował ten rejs i że nalegał, by ona wzięła w nim udział. W ciągu kilku minut - choć początkowo była do wyprawy nastawiona bardzo sceptycznie - znów poczuła, że jej miejsce jest na okręcie i że bez tej niczym nie zmąconej perspektywy na linię widnokręgu, bez orzeźwiającego podmuchu morskiej bryzy smagającego jej policzki, czułaby się zaledwie częścią samej siebie, zupełnie jakby ktoś pozbawił ją któregoś ze zmysłów...
Anajulia najchętniej oddałaby się bez reszty kontemplacji widoków za burtą, ale wygląd słonecznego fenomenu był piękny i złowróżbny zarazem. Wszystkie znaki wciąż wskazywały na to, że aura nie będzie sprzyjać Perle dzisiejszej nocy i dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy nie zboczyć nieco z kursu, by przeczekać kaprysy pogody w pobliżu jakiegoś skrawka lądu. Okręt nie był w najlepszej kondycji po ostatnich eskapadach, więc w razie sztormu szaleńcza szarża pod pełnymi żaglami, do jakiej zdążył ich przyzwyczaić Kapitan, tym razem nie wchodziła w grę. Anajulia w skupieniu analizowała widoki na każdy z możliwych odcinków drogi, jakie Perła miałą przed sobą, jednocześnie przywołując w swej świetnej wzrokowej pamięci obraz sporządzanej dziś mapy, i doszła do wniosku, że powinni odbić nieco na północ, w stronę Isla de Fuego, u której wybrzeży mogliby zakotwiczyć, by przeczekać noc, jeśli pogoda pogorszy się zgodnie z przewidywaniami. Anajulia zmieniła pozycję steru i znów utkwiła spojrzenie na linii horyzontu - tym razem jej uwagę przykuł ciemny punkt, który z całą pewnością nie miał prawa być zarysem lądu. Obecność innych okrętów na tych wodach, i to o tej porze dnia, była też co najmniej dziwna. Dziewczyna wytężyła wzrok, ale punkt był zbyt odległy, by można go zidentyfikować - przynajmniej dla Anajulii. Postanowiła więc zaczepić Szuwaksa, który szwędał się właśnie po pokładzie z butelką rumu w dłoni, bo ten słynął z sokolego wzroku, nawet po wypiciu znacznej ilości wysokoprocentowych trunków.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szuwaks
Admi(n)rał


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dziwnów/Krosno
Płeć: pirat

PostWysłany: Pon 15:19, 06 Lut 2006 Temat postu:

Szuwaks sprawdzał właśnie, czy wszystkie fały oraz szoty na Perle są prawidłowo zaknagowane i sklarowane. Był na tym punkcie bardzo uczulony, bo jako wytrawny żeglarz doskonale wiedział, że wszelkie niedociągniecia w pracy załogi ujawnia się właśnie w najmniej odpowiednim momencie. Kątem oka dostrzegał Anajulię, która przyglądała się dziwnie horyzontowi. W głębi ducha podśmiewał się z niej, ale nie wiedział jeszcze, że Anajulia nie na darmo poświęca czas wpatrywaniu się w horyzont. Gdy zapytała go, co on o tym sądzi, parsknął śmiechem, po czym pociągnął solidny łyk rumu i wziął lunetę aby nie wzbudzać w załodze złości i chęci buntu.
Jego oczom, oprócz wspaniałego widoku, ukazał się jakiś mały punkcik na zachodzie, co go bardzo zaintrygowało.
- Cóż za głupiec by się wypuszczał w te okolice!! - według Szuwaksa, byli to albo inni piraci, albo jakiś statek handlowy, który miał bardzo słabego nawigatora. Jednak z powodu znaczącej odległości dzielącej Perłę od statku, Szuwaks postanowił uzupełnić swoją butelkę o dodatkową porcję rumu. W tym celu udał się do magazynu, gdzie znajdowały się wszystkie zapasy tego trunku, o które sam pieczołowicie zadbał. Po otwarciu drzwi, jego oczom ukazała się pustka. Poczuł straszne ukłucie w sercu oraz narastającą złość. Jednak znany ze swej porywczosci, Szuwaks postanowił tym razem to inaczej rozegrać. Jako oficer ograniczył racje żywnościowe dla załogi i oglosił że nie zwiększy ich póki sprawca sam nie ujawni się i nie podda karze nadanej przez kapitana. Znał Sparrowa doskonale i wiedział, że nie pozwoli on na żadne objawy samowoli ze strony załogi.
Tymczasem Czarna Perła, jako najszybszy statek na Karaibach, doganiała już tajemniczy okręt. Wprawne oko Szuwaksa dostrzegło w ogóle nie wybrane żagle i ogólny, wielki nieład w ożaglowaniu. Przeczuwał, że na statku rozegrała się jakaś tragedia, lecz nie potrafił się skupić na tym, co widział, gdyż cały czas doskwierał mu brak rumu w organiźmie.
Gdy statek podpłynął na tyle blisko, aby można było powoli myśleć już o jakiejś akcji, Szuwaks dostrzegł na flagsztoku czarną flagę. To mogło oznaczać tylko jedno. Wszczął alarm budząc cała załoge i nakazując jej pełną gotowość. Teraz tylko wszyscy czekali na decyzję Kapitana o ewentualnym abordażu i splądrowaniu dobytku...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 18:22, 09 Mar 2006 Temat postu:

Na pokładzie statku coraz bardziej wzrastał niepokój. Chwilami dało się słyszeć głosy mówiące do siebie o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Większość wiedziała, że statek widniejący na horyzoncie może nie okazać się "przyjacielski", jednak Szuwaksa coś gnębiło. Oprócz tego, że myśli krążyły mu wciąż wokół rumu, którego na statku brakowało rozmyślał o okręcie, który coraz bardziej podpływał do Czarnej Perły. Przeczuwał, że na tym statku coś musiało się wydażyć...
Wszyscy ze zniecierpliwieniem czekali na decyzję Kapitana. Anajulia denerwowała się, chociaż wiedziała, że decyzja którą podejmie Sparrow napewno będzie dobrą decyzją. Scarlett stała z boku i z niepokojem obserwowała całą sytuacje. Pamiętała, że obiecała Jackowi, że w razie napadu na Czarną Perłę ucieknie w bezpieczne miejsce, jednak coś mówiło jej, że będzie mogła pomóc.
Wrogi statek niebezpiecznie zbliżał się do Czarnej Perły...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Will_Turner
Kanaka


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław Dziwnów

PostWysłany: Czw 20:47, 08 Cze 2006 Temat postu:

Will wyszedł na pokład dopiero po zmroku. Z niepokojem obserwował 2 fregaty które płynęły za Czarną perłą już od południa. Willa niepokoiło to że cały czas fregaty płynęły w tej samej odległości. Nagle gdy wpatrywał się w światełka zauważył że nagle zaczęły się szybko przybliżać. Wyjął za pasa lunetę i gdy spojrzał na statki dostrzegł pirackie flagi powiewające na masztach okrętów. I teraz przez lunetę zobaczył że to nie były zwykłe fregaty to były fregaty wojenne które mają zazwyczaj od 40 do 50 dział. Will nie chcąc niepokoić całej załogi sam szybko poszedł do Jacka.
- Jack te fregaty co mówiłem ci że mnie niepokoją.
- No co? O co chodzi ? – spytał Jack
- To fregaty wojenne i to pirackie pewnie wzięli nas za statek kupiecki.
Jack i Will stali patrząc na siebie w ciszy.
- Będzie bitwa? – Zapytał się Jack tak dla upewnienia.
- Będzie i to na 100%
- Wezwij wszystkich na pokład i to szybko!!!
Will odwrócił się i już miał wychodzić z kajuty kapitańskiej.
- Will! Tylko nie mów o co chodzi.
Will tylko kiwnął głową pokazując że rozumie.
Na Czarnej perle rozległ się dzwon. Wszyscy szybko wyszli na pokład.
- Tylko bez nerwów – uspokajał zdenerwowaną załogę Will
Na pokład wyszedł Jack stanął przed całą załogą.
- Jak obiecywałem. Ten rejs jest bardzo niebezpieczny a teraz będzie pierwsza próba waszej odwagi!!
- Jack. Pospiesz się. Oni się zbliżają. – szepnął na ucho Jackowi
Will
- Załogo szykuje się bitwa!!!!!!!!!!! – wykrzyknął kapitan.
- Spokojnie Sean, Szuwaks i Will rozdadzą broń a ci którzy nic nie robią szykować działa i kule.
Wszyscy zaczęli się kręcić po pokładzie. Ci którzy mieli wsiąść pierwszy raz w bitwie zaczęli się strasznie denerwować.
- Ci którzy pierwszy raz będą się bili do mnie!! – Szuwaks krzyknął na całe gardło
Mała grupka ludzi podeszła do Szuwaksa który zaczął im wszystko tłumaczyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 12:10, 09 Cze 2006 Temat postu:

Scarlett przestraszona podeszła do Szuwaksa. Wiedziała, że wyprawa będzie niebezpieczna, ale wcześniej jakoś nie zdawała sobie z tego sprawy. Szuwaks przydzielał i tłumaczył zebranym ich zadnia. Nagle jego wzrok zatrzymał sie na Scarlett...
- Jack przeciez zabronił Ci przebywania na pokładzie statku, kiedy zbliżać się będą wrogie okręty.
- Wiem, ale ja chcę pomóc - mówiła dziweczyna
- Przecież słyszałaś, co powiedział Ci Jack!
- Wiem, jednak ja chcę zostać - dalej upierała sie Scarlett
Załoga kręciła się po pokładzie Czarnej Perły. Mozna było usłyszeć głośne rozmowy na temat zbliżających się wrogich statków.
Sean rozmawiał z Sparrowem. Anajulia przyglądała się zbliżajacym się okrętom. Will uspokajał zdenerwowaną załogę, jednak nic to nie dawało - wręcz przeciwnie, załoga denerwowała się jeszcze bardziej.
Szuwaks wciąż przyglądał się Scarlett nie wiedząc co robić. Może i dziewczyna przydłaby się na pokładzie, ale z drugiej strony Jack zabronił jej tu przebywać.
- Wiesz co poczekaj tu - powiedział nagle i podszedł do Sparrowa...
W oddali można było usłyszeć coś co przypominało wystrzał z działa...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Will_Turner
Kanaka


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 173
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Wrocław Dziwnów

PostWysłany: Pią 14:45, 09 Cze 2006 Temat postu:

Faktycznie Scarlett miała racje. Piraci już dawali znać że nadpływają. Will wyjął za pasa kord który sam sobie wykuł. Wszedł na wanty i obserwował fregaty które już dopływały do Czarnej perły.
Były tak blisko że nawet dało się zauważyć parszywe pyski piratów którzy wymachiwali kordami, szablami, toporkami i pistoletami. Jack który przejął ster od Anajulii.
- Przygotować się!!! Załadować dział!!! - Wykrzykiwali Szuwaks i Sean.
Fregaty już dopłynęły do Czarnej perły. Jedna z jednej burty druga z drugiej burty. Teraz dopiero Will zobaczył że piraci nie mają parszywych pysków tylko bardzo parszywe. Załogi fregat wykrzykiwały groźby które były skierowane do załogi Czarnej perły. Nagle rozległ się strzał który oddał kapitan jednej z fregat. Jeden z marynarzy czarnej perły pad na pokład. Po deskach zaczęła płynąć mała rzeczka krwi.
Ognia!!!!!!!!!!!!! – krzyknął Jack. Widać było że zachowanie jednego z kapitanów wrogich okrętów nie spodobało się Jackowi. Rozległ się straszliwy huk. Sześć rzędów dział po obu burtach czarnej perły pokazały co potrafi. Fregaty odpowiedziały ogniem. Rozległ się krzyk z pod pokładu Czarnej perły.
- Do abordażu – Krzyknął kapitan jednej z fregat. Na Czarną perłę spadł deszcz lin z kotwiczkami.
Rozwścieczeni piraci zaczęli przechodzić na pokład Czarnej perły. Wszyscy z załogi Czarnej perły rzucili się z furią na piratów którzy już stali na pokładzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Tia Dalma
Kanaka


Dołączył: 02 Sie 2006
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z tajemniczej wyspy na Karaibach:)

PostWysłany: Czw 22:32, 03 Sie 2006 Temat postu:

W tym samym czasie, na małej wyspie skrytej przed światem, mieszkała dawna znajoma kapitana Sparrowa. Kto raz ją poznał, ten nigdy nie zapominał. Tia Dalma, bo tak zwała sie owa wieszczka, siedziała przy wyszorowanym stole na którym leżał rozsypany piasek. Przecietny czlowiek nie widział by w nim nic niezwykłego, ale ona wiedziała.
- Grożą im klopoty...Duże kłopoty...Porywasz się na coś tak odległego jak gwiazdy, Jacku Sparrowie. Chociaż... - Podeszła do półki pełnej słojów z tylko jej znaną zawartością i spomiedzy kupy starych szmat wyjęła zawiniatko. Zawartość zamknęła w dloniach i mrucząc pod nosem formuły zaklęć potrząsała rękoma. - Shawekaz! - krzyknęła rzucając na stół garść muszelek - A więc w niej cala nadzieja... - rzekła zdziwiona - Nadzieja w Naznaczonej...

W tym momencie kapitan Czarnej Perły poczuł ukłucie pirackiej intuicji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Arasapa
Czyściciel zęz


Dołączył: 02 Sty 2012
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tortuga
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 23:50, 02 Sty 2012 Temat postu:

Tymczasem Arasapa krzątała się po Czarnej Perle, tylko wyczekując, aż ktoś zleci jej jakieś zadanie.
- Dawno już nie było takiej nudy - mruknęła do siebie.
Przez prawie miesiąc nic specjalnego się nie wydarzyło, poza jednym postojem na Tortudze. Ale co można robić na pirackim porcie, oprócz picia rumu...
Była gotowa przeżyć prawdziwą przygodę... Była gotowa nawet opuścić statek w szalupie, za choćby jeden incydent... Nawet by się uszczęśliwiła gdyby mieli wyruszyć do Zatoki Białych Pian...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Twórczość Załogi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin