Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Jaki film widziałeś ostatnio?

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Pią 12:31, 23 Maj 2008 Temat postu:

I stało się. 22 maja mamy już za sobą.
Wczoraj o 21.30 zaczął się mój seans. "Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki" przyciągnęło do kina ok. 200 osób. Mam na myśli, oczywiście, jedynie moją salę... a takich wypełnionych po brzegi było pięć, w całym budynku.

Przejdę od razu do sedna: PRZESADZILI.
Film gnał do przodu, jak szalony. Nie dawał widzowi ani chwili wytchnienia. Seria przyzwyczaiła do nagłych zwrotów akcji i trzymania w nieustającym napięciu, ale wydaję mi się, że tym razem twórcy lekko przecholowali...
Co najbardziej mnie raziło? Realizacja! Obraz był sztucznie wystylizowany. Efekty specjalne pozostawiały wiele do życzenia... tak, jakby Lucas i Spielberg nie mogli się zdecydować, czy utrzymać je w duchu 80s, czy zrealizować całkowicie przy pomocy komputera. Ja osobiście wolałam te stare...
Bardzo miłym zaskoczeniem był Harrison Ford. Z rolą Indiany poradził sobie znakomicie. Nadal zabawny, odważny i zabójczo przystojny - czyli wszystko w absolutnym porządku Wink Irytował mnie Shia LeBeouf, grający jego towarzysza (przyjmijmy tę wersję, by nie spojlerować). Kilkakrotnie scenarzysta wyraźnie sugerował, że to niewiadomo-co ma zastąpić Forda. Ma być następcą Indiany Jonesa. No, pięknie... Laughing Neutral
Mnóstwo scen było zwyczajnie... przesadzonych. Chciano pokazać zbyt wiele. Nie będę tu ich wymieniać, bo nie chcę nikomu psuć niespodzianki (niestety - niezbyt miłej dla fanów starej trylogii), ale niektóre fragmenty były, po prostu żenujące...
A! I czarne charaktery. Zabrakło tego "czegoś". Niestety... kiedy myślę: "przeciwnicy Indiany Jonesa", widzę nazistów. A tu? Niestety... mamy rok 1957 i po nazistach ani śladu, jak uczy historia. W zamian otrzymujemy niemrawych komunistów z fatalnie podrobionym, rosyjskim akcentem (nie zdzierżę tego w filmach - ja uwielbiam język rosyjski!). Ani oni demoniczni (nie to, co hitlerowcy!), ani przekonywujący, ani - o zgrozo - zbytnio komunistyczni. Nie, nie, nie i jeszcze raz NIE.

Czym "Królestwo Kryształowej Czaszki" się broni? Standardowo: muzyką. Motyw przewodni usłyszymy nie raz. Chwała Williamsowi za stworzenie tak wspaniałej ścieżki dźwiękowej! Jak wspominałam: rola Harrisona... chociaż odrobinę przyćmiona i nie do końca wykorzystana - bolesne. Sceny początkowe są udane. Mają bardzo fajny klimat. Mam tu na myśli samą czołówkę, bo kiedy dochodzi już do konfrontacji... jest gorzej.
Film jest miejscami bardzo zabawny, a miejscami tylko stara się być śmieszny. Jeżeli zapomnieć o tych kilku nachalnych próbach rozbawienia widza - okazuję się, że charakterystyczne poczucie humoru znane z poprzednich części jest zachowane. Dostajemy też mnóstwo ukłonów w stronę fanów - smaczków da się wyłapać naprawdę sporo.

Podsumowując: nowa, czwarta część "Indiany Jonesa" nie jest filmem złym. Psuję ją przede wszystkim dzisiejsza technologia i niedociągnięcia scenariusza. Mimo to widz nastawiony na czystą rozrywkę nie będzie rozczarowany. Z kina nie wyszłam załamana, czy zła. To dobry znak. Pamiętam siebie po premierze drugiej części "Piratów...". To był koszmar. Zniszczyli kompletnie moją wizję świata Jack'a Sparrowa i spółki. A tu? Pozostał jedynie niedosyt i świadomość, że gdyby za film wzięto się 15 lat temu - mielibyśmy, prawdopodobnie, kolejną doskonałą część, a nie tylko próbę wskrzeszenia legendy w naszych nudnych i przewidywalnych czasach.


Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Pią 12:36, 23 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lizbeth Rackham
Artylerzysta


Dołączył: 08 Kwi 2007
Posty: 502
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Helheim
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 17:36, 27 Maj 2008 Temat postu:

Mówisz, że nazistów nie ma? Niedobrze... Confused
Ja na Indianę Jonesa idę dzisiaj na 20.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Śro 0:28, 28 Maj 2008 Temat postu:

Niestety, nietesty... A komuchów niestety ukazano jakoś tak... zero klasy Confused Naziści mieli styl, byli źli, podli... w pewnym sensie jednowymiarowi, ale o to przecież chodziło, prawda? Natomiast komuniści w "Królestwie..." są tacy, tacy... tacy nijacy. Po prostu. Szkoda - niewykorzystany potencjał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Śro 21:31, 28 Maj 2008 Temat postu:

Oj...duuużo obejrzałam ostatnio. Zwłaszcza takich kanonów, których - wstyd się przyznać - nie znałam.

"Ojciec Chrzestny" - Wszystkie trzy, po kolei. Jeden za drugim. Dużo oczekiwałam od filmów, filmów, które znajdują się w pierwszej setce na FilmWebie'ie (którego lista NAj jest dla mnie wiarygodna i zgadzam się z nią). Oczekiwałam wiele i nie zawiodłam się. Po tylu latach filmy trzymają w napięciu, pozwalają zżyć się z bohaterami, popatrzeć na nich w różnym świetle i momentach życia. Wielowymiarowe postacie, bogate wewnętrznie. W pierwszym "Ojcu" niezapomniana rola Marlona Brando...No i Al Pacino w kwiecie wieku! (Przyznam się, że to pierwszy film, w któym go widziałam :p) I zrobił duże wrażenie.
Cała historia rodu Corleone mnie wciągnęła, weszłam w świat mafii i niespawiedliwości. Wczułam się mocno. I przeżywałam. Co oznacza, że film mocno trafił do serca. Po tylu latach...wiciąż porusza swoją doskonałością, klimatem i stylem.

"Rain Man" - Ponownie klasyka. Genialny Dustin Hoffman i nieco mniej genialny, ale dobrze się prezentujący Tom Cruise. Poruszający dramat i śmieszna komedia w jednym. Początkowo zaskakujący, potem coraz ciekawszy, śmieszny. Dobra rozrywka oraz trochę informacji na temat człowieka z autyzmem. Człowieka - geniusza. Smile

"Zapach Kobiety" - Kolejny film z Al Pacino, niestety już lekko podstarzałym, lecz ciągle w doskonałej formie. Zagrał tak, jakby naprawdę był niewidomy. Przyjemny, pozytywny...Dobrze się ogląda. Sporo idei zawiera, mądrych wniosków Smile

"Siedem" - Trochę inny gatunek, lecz wciąż kanon Very Happy Zaskakujący! Trzymający w napięciu! Nie spodziewałam się tak niespotykanego zakończenia, tak zawiłej fabuły i...dobrych aktorów. Morgan wspaniały. Uwielbiam gościa Smile Również z przesłaniem, wywrotowym. Jak najbardziej mi się podobał.

I teraz odskocznia od kanonu....

"Dzieci Diuny" - Kontynuacja "Diuny". Mini-serial na podstawie "Mesjasza Diuny" i "Dzieci Diuny" Franka Herberta. Przyjemna s-f, ale dla lubiących klimat. Film nie rzuca na kolana, jest raczej przeciętny. Mnie jednak siedzi w głowie, głównie przez jedną scenę, a właściwie MUZYKĘ połączoną z tak poruszającymi obrazami. Podobał mi się, ale bez rewelacji.

"Wielkie nadzieje" - Ciekawy melodramat, z pięknymi krajobrazami i tłem. Piękna aktorka. Nietypowy przebieg sprawy....interesujący film Smile Chociaż, szczerze mówiąc, oczekiwałam czegoś bardziej rzucającego na kolana Kwadratowy


Ostatnio zmieniony przez Elizabeth dnia Wto 9:18, 01 Lip 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 13:08, 07 Cze 2008 Temat postu:

Ostatnio, szczerze powiedziawszy, filmów miałam serdecznie dosyć, a to za sprawą niejakiego "King Konga", który (wersja piracka, ale ciiii ) zaciął mi się na 1h 38 min i ani prośbą, ani groźbą - nie chciał ruszyć dalej (film trwa ok. 3h) Na szczęście udało mi się zdobyć własną, śliczną (i działającą! działającą! Very Happy) wersję KK, więc do komentarza tego filmu jeszcze powrócę... Very Happy

Wczoraj obejrzałam "Podziemny Krąg" ("w oryginale "Fight Club" - angielski tytuł o wiele lepszy Wink). Na usta ciśnie mi się jedno, wielkie łał. Świetny film i pomimo tego, że w pewnym momencie można już domyślić jego rozwiązania, trzyma w napięciu, i to bardzo mocno. Zaczęłam oglądać film (poleciła mi go przyjaciółka) znając jedynie tytuł i obsadę, ale naprawdę mocno wciągnął mnie już po kilku pierwszych minutach. 2 i pół godziny minęły błyskawicznie - bez odrywania się od ekranu. Fabuła filmu świetna. Rola Narratora obsadzona genialnie. Scena w której Edward Norton rzuca się po gabinecie przełożonego, po czym udaje ofiarę - jedna z najlepszych, które widziałam. Brad Pitt w roli bezwzględnego Tylera Durdena zaskakiwał każdym swoim ruchem. A Helena Bonham Carter, którą wcześniej znałam raczej z produkcji Tima Burtona, wyczuła rolę bezbłędnie. Muszę przyznać (o zgrozo!), że w filmie, nie wiem dlaczego, ale nie zwróciłam zbytniej uwagi na muzykę. Udało mi się jedynie zarejestrować bardzo ciekawy wątek przewodni Wink
Poza tym, pomyśleć, że jeszcze do niedawna też miałam w domu mydło własnej roboty... Laughing


Ostatnio zmieniony przez Mrs.Sparrow dnia Sob 13:09, 07 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Sob 14:30, 07 Cze 2008 Temat postu:

Noooo! Wreszcie ktoś na forum, kto docenił geniusz mojego ukochanego "Fight Club"! Very Happy Uwielbiam ten film. Uwielbiam rolę Nortona. Uwielbiam wspomnianą scenę w gabinecie.
Gwarantuje Ci, że jeżeli obejrzysz "FC" po raz któryś z kolei - nadal będzie Cię zaskakiwać. Pełno tam ukrytych smaczków, np. przekazy podprogowe, albo po prostu, zabójczo inteligentne dialogi, których dwuznaczności da się wyłapać dopiero za drugim, lub trzecim podejściem.
A muzyka... ach! Dzięki OST-owi do "FC", przekonałam się do elektroniki. To był spory krok naprzód. Polecam Ci baaaaardzo gorąco. Zwłaszcza wersję "Special Edition" (zielone mydło na okładce).
I wspaniałe Where Is My Mind? na koniec Smile

"Fight Club" to ARCYDZIEŁO!!!


Ostatnio zmieniony przez Kaileena_Farah dnia Sob 14:31, 07 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 15:52, 07 Cze 2008 Temat postu:

Kaileena_Farah napisał:
"Fight Club" to ARCYDZIEŁO!!!

Z tym to się zgadzam już po pierwszym oglądnięciu! Very Happy Czuję, ze soundtracka trzeba będzie poszukać, a do filmu na 100% jeszcze się wróci, żeby poznać i wyłapać kolejne smaczki i dwuznaczności Very Happy

Teraz idę polować do wypożyczalni na "Malowany welon", kiedyś mi przed oczami mignął, ale teraz to go chętnie do obejrzenia przygarnę... Twisted Evil


Ostatnio zmieniony przez Mrs.Sparrow dnia Sob 15:53, 07 Cze 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Sob 21:32, 07 Cze 2008 Temat postu:

"Fight Club" ... uch, to była moja najpowniejsza faza, jeśli nie liczyć Beatlesów i RHCP... Teraz, co prawda, Bowie pobił ich wszystkich i ranking przedstawia się wiadomo-jak, ale sentyment i miłość do "FC" pozostały Smile Zwłaszcza ze względu na rolę Nortona, która jest, po prostu, bezbłędna! "Malowany Welon" polecam baaaaaaaardzo. Przepiękny film - niebanalny, inteligentny, świetnie zagrany... Cudo.

A ja przed chwilą skończyłam oglądać "Labirynt". Siostra namówiła mnie na kolejny seans Wink Aaach... kocham to! Bajkowość, kukiełki, muzyka, kiczowaty klimat 80s... i Bowie w roli Jaretha <3333. Czego chcieć więcej?!?!?! 10000000000000/10. (no dobra... więcej, więcej... więcej mogłoby być Króla Goblinów na ekranie, bo rola jest niewykorzystana!)

Poza tym, od paru dni, zbieram się do napisania czegoś o filmie, który obejrzałam już kawałek czasu temu... Zachwycił mnie i powalił na kolana, więc warto, by było go tu zareklamować, ale chyba jeszcze się po nim nie pozbierałam i z postem "na poziomie" muszę poczekać...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 16:02, 13 Cze 2008 Temat postu:

Niedawno wróciłam z premiery "The Incredible Hulk". Na usta ciśnie mi się -krótka recenzja - kawał dobrej rozrywki i to na naprawdę dobrym poziomie. Kiedy po raz pierwszy spotkałam się z historią Hulka jakoś mnie ona specjalnie nie wciągnęła. Wręcz przeciwnie - nie bardzo wręcz zainteresowała. Jednak teraz, po kinowej premierze muszę przyznać, że się myliłam. Z początku film zdawał mi się "za fantastyczny" jak dla mnie. Nigdy w takich filmach nie gustowałam. Teraz jednak, kiedy Hulk okazał się o wiele lepszy niż się spodziewałam, chyba zmienię zdanie... Wink
Pierwsze co się wybija z filmowej opowieści i na bardzo długo nie daje o sobie zapomnieć to, przede wszystkim, efekty specjalne. Może i nie widziałam wielu filmów w których mogłabym zobaczyć podobne, ażeby później je porównać, jednak według mnie, te z Hulka, były genialne. Sceny walk naprawdę wbijały w fotel, a kroki Hulka sprawiały, iż miało się wrażenie, że całe kino trzęsie się od tego dudnienia Wink
Dużo, bardzo dużo ognia i ciekawie poprowadzonych scen walk - jak dla mnie bomba Very Happy
Sama hulkowa fabuła może i nie powala na kolana makabrycznie zawiłymi sytuacjami, ale według mnie - byłoby to nie potrzebne. Opowieść jest dość prosta, ale dzięki takim składnikom jak efekty specjalne, akcja, obsada czy muzyka, opowieść ta zyskała naprawdę wysoki poziom.
Nie jest to może film po którym przez kolejne dni rozpatrujemy wszelkie aspekty życia uczuciowego bohaterów - wręcz przeciwnie. Zaczyna się i kończy. Chociaż... kończy się w dość wyrafinowany sposób i z Nortonowskim błyskiem w oku Wink
A skoro już doszłam do obsady... W filmie laury zbiera, oczywiście, Edward Norton. I pomimo tego, iż może jego rola nie była nie wiadomo jak skomplikowana, to jednak wszystkie zebrane laury są jak najbardziej zasłużone. Postać Bruce'a Bannera nie mogła chyba znaleźć lepszego filmowego odzwierciedlania. Edward Norton w roli cichego naukowca, któremu odebraną cząstkę własnej osobowości i zamieniono ją w bestię nie mającą z nim nic wspólnego, wypadł świetnie. Aż chciało by się powiedzieć, że cicha woda brzegi rwie Very Happy Norton, bez dwóch zdań popisał się swoim talentem. I, oczywiście, na dobre mu to wyszło Wink
Jednak jak już zostało zauważone wielkie brawa należą się również Timowi Roth'owi za Blonsky'ego. Pierwsze moje skojarzenie z tym bohaterem to pragnienie potęgi, a zrazem nienawiść do wszystkiego co się rusza. Postać z ogromną determinacją, żądzą zemsty i zwycięstwem za wszelką cenę. Momentami wprost przerażająca.
No i oczywiście jeszcze rola Liv Tyler. Co prawda profesor Betty Ross bardziej było widać, niż słychać (to chyba za sprawą mało rozbudowanych kwestii... Laughing) jednak nie da się ukryć, że po długiej nie obecności pani Tyler na ekranie, "Hulk" znów pozwolił jej się wybić. I to bardzo mocno Wink
Podsumowując - Hulk spodobał mi się bardziej niż przypuszczałam. Film wciąż zbiera bardzo pozytywnie recenzje - i bardzo dobrze Very Happy Ciekawe, czy będzie druga część? Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 17:20, 13 Cze 2008 Temat postu:

A ja byłam w czwartek na Indiana Jonesie... taki sobie, lekki, łatwo przyswajalny... da się oglądnąć... ale nie rzucił mnie na kolana w sumie... nie oglądałam wcześniejszych części, więc trudno mi porównać... ale tak na raz to da się oglądnąć Smile
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Pią 20:25, 13 Cze 2008 Temat postu:

O! Właśnie, Indiana! Scarlett, dobrze, że przypomniałaś. Byłyśmy z klasą w kinie w czwartek. Z wyboru filmu byłam jak najbardziej zadowolna, gdyż sama zapewne bym się nie wybrała. Cóż powiedzieć ?
Zgadzam się z przedmówczyniami. Zdecydowanie przesadzili. Zwłaszcza końcówka filmu mnie zraziła straszliwie. Co to ma być, s-f ? Indiana Jones kojarzy mi się z historią, z atrefaktami, religią. Ale coś bardziej baśniowego, niż fantastycznego. Arka Przymierza, Święty Graal - coś takiego. No cóż, zakończeniu szczególnie - NIE. Bo do pewnego momentu było całkiem znośnie, natomiast kiedy Oni zaczęli tworzyć jedno stworzenie (wiecie o co chodzi Cool) to już przesada. Nie na ten film.
Sam Harrison spisał się świetnie! Byłam pod wrażeniem jego sprawności fizycznej Laughing
Młodego nie lubię i nie polubię. Najzwyczajniej mnie denerwował.
Cate mi się podobała. Akcent miała zjawiskowy, fajnie brzmiała Very Happy
A i aluzje do widzów były świetną rozrywką! Zwłaszcza nawiązanie do "Star Wars" mnie rzuciło na kolana.
Generalnie - OK. Nie spodziewałam arcydziała na miarę straszych części, więc nie wyszłam zawiedziona. Mogło być lepiej, ale źle nie jest. Dobre kino, fajna rozrywka. Obejrzeć warto Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Pią 21:05, 13 Cze 2008 Temat postu:

Mrs.Sparrow napisał:
Niedawno wróciłam z premiery "The Incredible Hulk". Na usta ciśnie mi się -krótka recenzja - kawał dobrej rozrywki i to na naprawdę dobrym poziomie... (...)


Dziękuję Ci za krótką, treściwą recenzję Very Happy A co najważniejsze - bez spojlerów Wink Nie mogłam się dziś wybrać. Wycieczka do kina w weekend też stoi pod znakiem zapytania, bo mój ojciec wyjechał na parę dni do Holandii i często muszę zostawać z siostrą, gdy mama jest w pracy. No, ale... może jakoś się uda, kto wie... Teraz żyję bez trosk, więc seans hulkowy jest tylko kwestią czasu Wink Cool Nie mogę się doczekać Nortona na ekranie! Ja już wiem, że w fotel wbiję mnie coś innego niż efekty specjalne!... Twisted Evil Laughing
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Wto 20:25, 17 Cze 2008 Temat postu:

A ja dziś byłam w kinie na dramacie historycznym (jak ja lubię ten gatunek Dancing ) o tytule - "The Other Boleyn Girl". Polskiego tłumaczenia lepiej nawet nie znać, bo razi na odległość. Pusty i nie oddający nastroju filmu - "Kochanice Króla" - takowoż film zostal okrutnie nazwany (nie cierpię polskich tłumaczeń). Ale zostawiając ten tytuł lećmy dalej.
Film - jak się można domyślić z tytułu - opowiada historię dwóch sióstr Boleyn. Anny (Natalie Portman) - drugiej żony Henryka VIII (Eric Bana; Hektor w "Troji") oraz Marii (Scarlett Johansson). Uwikłane w niezdrowe namiętności, chorą ambicję, chciwość i niszczczące klimaty królewskiego otoczenia obie siostry walczą o miłość i szczęście w strasznym świecie.
Do kina wybrałam się głównie dla zjawiskowej i lubianej obsady, oraz historii. Interesuje mnie mentalność Henryka i jego kobiet Laughing. W ogóle historią Anglii z tamtych czasów jestem od jakiegoś czasu głęboko oczarowana.
Miałam nadzieje zobaczyć coś na miarę "Elizabeth" i nie zawiodłam się. Podobał mi się. Cały dramat najpierw jednej, potem drugiej siostry mocno wyrył się w głowie. Poruszyła mnie historia siostrzanej miłości, ślepego oddania królowi. Wczułam się mocno. Nawet miałam łzy w oczach, a wiadomo, że nieczęsto miewam. A chciałam żeby mnie jakiś film wreszcie poruszył. I oto mam Smile Ach i och! Uwielbiam historyczne dramaty.
Co do gry, hmmm...właściwie nie mam do czego się przyczepić. Natalie świetnie zagrała rolę żywiołowej i zżeranej ambicją intrygantki, a Scarlett wspaniale wczuła się w niewinną duszkę o nieskazitelnym sercu. Król majestatyczny i pełen władzy - robił należyte wrażenie.
Piękne kostiumy, dobrze trzymane napięcie.
Uczta emocjonalna.
Jestem jak najbardziej na TAK! Smile I oczywiście - polecam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 12:51, 24 Cze 2008 Temat postu:

Pociągnę jeszcze temat filmu, o którym pisać zaczęła Elizabeth Wink Obejrzałam i, podobnie jak moja przedmówczyni, czuję się poruszona. Piękny film. Jednak po obejrzeniu i "ochłonięciu" z pierwszych wrażeń odniosłam wrażenie, ze skądś tę historię znam (bynajmniej nie chodzi mi tylko o podręcznik od historii Laughing). Skojarzyła mi się ona z "Balladyną" Juliusza Słowackiego. Nie wiem jak Wy, ale ja widzę ogromne podobieństwo. Z jednej strony niewinność i miłość, z drugiej nienawiść, żądza chwały i bogactwa. I to wszystko dla i przez mężczyznę. (No, tylko wątek morderstwa mi trochę umyka Laughing)
Od samego początku filmu, aż do końca towarzyszy nam rosnąca intryga, - rozwiązania są niekiedy szokujące. Szokujące swą szczerością, prostotą i niewyobrażalnym okrucieństwem. Świadomość, że życie jednej, zależy od życia drugiej, a to wszystko u boku mężczyzny, który dzięki jednemu skinieniu może zrobić z nimi co dusza zapragnie - pobawić się i jak lalkę odłożyć na półkę, lub w prosty sposób obie pozbawić życia. Zdanie sobie sprawy z całego okrucieństwa, jakie rodzice wyrządzili swym dzieciom jest przerażające.
I to właśnie w filmie zostało uchwycone. Wielkie brawa.
Co do obsady - mi również trudno będzie się do czegokolwiek przyczepić. Pomimo tego, że już nie raz udało mi się wyczytać iż rola Scarlett Johnansson była nieco "sztuczna i wiejska" za nic w świecie się pod tym nie podpisuję. Według mnie zagrała z lekkością, której to grana przez nią postać wymagała. Natalie Portman, istna Balladyna, przeszła na oczach widzów niesamowitą przemianę. Z oddanej siostry, przez bezwzględną przyszłą królową, aż do żałującej swych błędów kobiety. Eric Bana jako król Henryk VIII świetnie odnalazł się w roli wielkiego pana kuszonego przez dwie siostry. Pomimo miłości jaką czuł do sióstr Boleyn, wciąż władał państwem silną ręką.
Do tego jeszcze cudne kostiumy (kocham tamtą epokę! Rolling Eyes Very Happy) i oddająca klimat muzyka. Krótko mówiąc - polecam! Wink
Jedyne, do czego muszę się przyczepić to nie film, jednak jego promocja, a raczej to, co film promowało. Po pierwsze - i tu znów nie mogę nie zgodzić się z Elizabeth - okropny tytuł. Kogoś poniosła fantazja zamieniając "The other Boleyn girl" na "Kochanice Króla" Laughing (czyżby podobny przypadek do "Rozpustnika"?)
A po drugie - okropny plakat. Według mnie, nie oddaje on ani krzty z klimatu filmu. Jest nieco dziwny i przerysowany. Moim pierwszym skojarzeniem był plakat filmu reklamującego komedię romantyczną, a chyba nie o to chodziło... Laughing

EDIT by Elizabeth - Amen. Podpisuję się wszystkimi kończynami Mrs. Sparrow! Very Happy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
maly_iwan
Kuk


Dołączył: 03 Cze 2007
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Międzyzdroje / Szczecin
Płeć: pirat

PostWysłany: Pią 18:45, 27 Cze 2008 Temat postu:

No wiec od ostatniego razu kiedy tu pisalem troche sie tych filmow nazbieralo.

A wiec, udalo mi sie obejrzec nowego Indiane i musze powiedziec ze bardzo mi sie spodobal, troche niebylo to co pierwsze czesci ale niemial ten film tendencji podobnych produkcji odgrzewanych po latach, mily i przyjemny seans.

Moim oczom ukazal sie tez "Iluzjonista" i musze przyznac film niezly ale nic po za tym, rozpisujecie sie nad koncowka, ze taka zaskakujaca, jednakze nie dla mnie. Norton zle niezagral ale ma i lepsze role w swoim dorobku. W podobnym czasie wyszedl tez "Prestige" i jednak bardziej mi sie podobal.

Widzialem rowniez "Superhero movie" i mam takie same odczucia jak po filmie "Epic movie", poprostu zenada, szkoda czasu na takie produkcje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 9:54, 17 Sie 2008 Temat postu:

Nie zliczę filmów, z których wrażeniami chciałabym się tu podzielić, skutkiem czego wciąż odkładam to "na potem". Dla tego filmu muszę zrobić wyjątek. Otóż, obejrzałam "Mrocznego rycerza" i... I należało się spodziewać, że będzie to fantastyczne, wbijające w fotel widowisko (ergo - techniczna strona, bez cienia zarzutu), któremu nie zabraknie i szczypty przewrotnego humoru i dreszczu szczerej emocji...
Po świetnym "Początku" należało się spodziewać nieźle nakreślonej fabuły, odświeżającej ekranowy mit Batmana poprzez potraktowanie tematu z całkowitą powagą... co więcej, tym razem mamy naprawdę niesamowicie i przewrotnie skrojoną wizję apokalipsy w Gotham, bo oto eskalacja dobra pociąga za sobą eskalację zła w myśli idei, że równowaga pomiędzy siłami światła i ciemności musi zostać zachowana Wink... i tylko zakończenie pozostawia pewien niedosyt, jest nieco nazbyt po hollywoodzku wygładzone w kontekście cudownego chaosu panującego w całej reszcie i aż żal, że Nolan nie odważył się popełnić jakiejś mniej poprawnej puenty... i oczywiście Heath Ledger w życiowej roli jednego z najwspanialszych czarnych charakterów naszych czasów... i to wszystko przy dźwiękach muzyki Zimmera... i cóż, tyle i aż... i nie wiem, dlaczego nie mogę się otrząsnąć i przestać o tym filmie myśleć, a Joker śmieje się szyderczo "szaleństwo jest jak grawitacja, wystarczy człowieka lekko popchnąć..."
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Łapka
Nawigator


Dołączył: 24 Lip 2006
Posty: 915
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Shreveport, LA ;)
Płeć: piratka

PostWysłany: Pią 13:50, 05 Wrz 2008 Temat postu:

Wczoraj obejrzałam "Nieustraszonych zabójców wampirów" R.Polańskiego. Szczerze mówiąc odczuwam pewien niedosyt. Wiem, że film ten ma swoje lata, ale mimo wszystko chyba jednak spodziewałam się czegoś więcej. Zwłaszcza, że na jego podstawie stworzono "Taniec Wampirów", który zdobył uznanie i sławę na całym świecie. No, ale żeby nie było, że widzę same minusy: bardzo mi się podobał moment w krypcie, kiedy to Alfred zdejmował wieka z trumien i w jednej z nich ujrzał śpiącego Herberta i Chagala Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 14:41, 15 Wrz 2008 Temat postu:

W niedzielę, byłam w kinie sobie, na "Mama mia", jak mam być szczera, to film nie powalił mnie na kolana. Owszem, można było sobie posłuchać fajnej muzyki, generalnie można było to oglądnąć i wyjść zadowolonym, że się na tym było. Jednak co mi nie pasowało to Pierce Brosnan w roli romantyka, to było straszne, on jest o wiele lepszy w graniu masowego kochanka-agenta 007. Po za tym - fausz. Ktokolwiek nie śpiewał (no może po za córką głównej bohaterki, nie pamiętam teraz jak się nazywała) to dało się słyszeć wyraźny fausz.
Jednak po mimo tych wad, film przyjemny, lekki do oglądnięcia i posłuchania, ale nic co by mogło mnie wprawić w zachwyt... Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Pon 15:08, 15 Wrz 2008 Temat postu:

A mnie "Mamma Mia" powaliło na kolona. Wielki pozytyw, masa optymizmu, moc kolorów, duużo śmiechu no i Abba!. Czego chcieć więcej ? Mocno mnie kopnęło po seansie. Słucham Abby! Taak i powiem, ze bardzo mnie chwyciły te nutki Wink. Śpiewy mi wcale nie wadziły, Brosnana z lekkim uśmiechem zobaczyłam w zupełnie innej (i zjawiskowej!) roli no i Firth, na którego patrzyłam z błyskiem w oku Very Happy. O pani Streep nie wspominam, gdyż - of course - klasa sama w sobie. Jak dla mnie - bomba.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Scarlett
Korsarz


Dołączył: 20 Gru 2007
Posty: 1457
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 15:22, 15 Wrz 2008 Temat postu:

No cóż, po raz kolejny wychodzi, że mamy dwa zupełnie różne gusty Wink
Co do ABBY to u mnie leci ona non stop bez przerwy, a na MP4 nie słucham niczego innego Laughing
Niestety dla mnie niektóre role były lekko nie do grane... a co do śpiewów, jak słuchałam Sweeney'a, to nie słyszałam fauszu, a tu większość forumowiczek pisało, że każdy równo fauszował z wyjątkiem sędziego, a w Mama mia to ja się opowiadam po stronie fauszu, choć pewnie również tym razem nikt się ze mną nie zgodzi... ale lait Very Happy
Jak mówiłam, wg mnie to był lekki, łatwy, przyjemny filmik, na którego można iść, oglądnąć - i w moim przypadku - poryczeć się na scenach, w których nie powinno mieć coś takiego miejsca Very Happy. Jednak ponownie zaznaczam, że jak dla mnie to nie było coś mega, takiego, co by mnie z nóg zwaliło Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Pon 20:20, 06 Paź 2008 Temat postu:

"Mamma Mia!", wtrącę niewinnie, jest rewelacyjna. Jako film rozrywkowy, oczywiście. Fantastyczne, rozśpiewane widowisko z niewymuszonym humorem i zabójczą dawką optymizmu. Wyszłam z kina i darłam się "Gimme! Gimme! Gimme!..." i "Dancing Queen" na pół Warszawy. Ogółem - wielki pozytyw + cudowna, jak zawsze, Meryl Streep na dokładkę. Mniam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Madzix
Buszujący pod pokładem


Dołączył: 01 Paź 2008
Posty: 43
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Singapur
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 20:51, 06 Paź 2008 Temat postu:

Co za zabawny zbieg okoliczności xD Ale byli to PzK... jakiś tydzień temu..nie musze pisać o czym to i jaki jest ten film xD a jeżeli chodzi o taki kinowy to tak jak Kaileena_Farah była to "Mamma mia" BOSKI ta muzyka piekna!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savvy
Piracki Lord


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Desolation Row
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 22:07, 26 Paź 2008 Temat postu:

Nie pamiętam wszystkich filmów, które widziałam od ostatniej mojej wizyty w tym wątku, o innych nie odważę się pisać ("Prestiż"). Za to pozachwycam się nad "Mrocznym rycerzem". Po pierwsze - podobał mi się film o Batmanie Shocked Nie mam pojęcia jak to możliwe, żebym JA brała na poważnie coś, gdzie (przynajmniej z założenia) główne skrzypce ma grać samozwańczy stróż sprawiedliwości w geterkach i plastikowych, kocich uszach za kilka milionów dolarów... No i nie brałam. Pewnie nie sięgnęłabym w ogóle po "Mrocznego rycerza", gdyby nie rekomendacja Anajulii (a jakże by inaczej Very Happy ). Ciężko mi poukładać myśli w jakąś spójną całość, bo mimo ostrzeżenia Wink że to nie jest jakaś tam głupiutka megaprodukcja i tak dałam się zaskoczyć, podejść i rozłożyć na łopatki. Cały czas zastanawiam się jak to jest możliwe, że nie skreśliłam Nolanowych Batmanów za samego Batmana Very Happy Może to przez Jokera, o którym nie trzeba wiele mówić – trzeba go zobaczyć. Ale w „Początku” nie ma przecież Ledgera, a film i tak się broni. Nie mogę się powstrzymać, żeby nie pokpić sobie trochę z wyglądu, misji czy chrapliwego głosu człowieka nietoperza Wink ale nie przeszkadza mi to o dziwo w zachwycie nad hmmm… no właśnie – czym? W „Mrocznym rycerzu” główny bohater jakby ginie w mroku, nie da się nim zachwycić, bo go nie widać (dosłownie i w przenośni). Odnajduje się dopiero pod koniec, jakby twórcy przypomnieli sobie, że trzeba jakoś zamknąć wątek Batmana (co zrobiono całkiem nieźle wg mnie – ale o tym zaraz). Film właściwie nie jest o Batmanie – i chyba dlatego mnie porwał. A o czym jest? Ciężko mi to zgrabnie wytłumaczyć, poza tym nie chcę psuć przyjemności bycia zaskakiwanym przyszłym potencjalnym widzom Wink Ujęłabym to szkolniackim językiem tak: epickość tapla się tam w przyziemnym, odrażającym brudzie. Mniam! Mlask, mlask! Twisted Evil
Anajulia napisał:
i tylko zakończenie pozostawia pewien niedosyt, jest nieco nazbyt po hollywoodzku wygładzone w kontekście cudownego chaosu panującego w całej reszcie i aż żal, że Nolan nie odważył się popełnić jakiejś mniej poprawnej puenty...

Nie zgodzę się (dziwne… Very Happy ). Zakończenie według mnie nie jest ‘nieskalane’, może faktycznie też nie typowo antyhollywoodzkie. Nie ma chaosu Jokera, ale jest jego duch, jego prawda o ludziach. Poza tym gdyby puenta była zupełnie niepoprawna (wierz mi, też chciałabym się dowiedzieć jaka byłaby to puenta Twisted Evil ) to głównym bohaterem trzebaby było oficjalnie okrzyknąć Jokera Laughing Ale tak właściwie…to nie mam nic przeciwko Laughing


Ostatnio zmieniony przez Savvy dnia Nie 22:09, 26 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Nie 18:12, 02 Lis 2008 Temat postu:

Ooo, jak widzę Ty też złapałaś się na wrzucony przez Anajulię haczyk ? Wink Ech, ta wiedźma Very Happy.
Ja mam do powiedzenia dwie rzeczy. Mroczny Rycerz i 3.10 do Yumy.
Co je łączy ? Rekomendacja pani Kapitan, obecność Bale'a w roli głównej i...to, że pod przykrywką hoolywodzkiego produkcyjniaka ukrywa się bardzo ciekawe źródełko mądrości, refleksjii i drugiego dna Smile. Ooo tak Very Happy
"Mroczny Rycerz" objawił mi swoją wielkość jakiś już czas temu, w kinie (bo gdzieżby indziej! Świetne widowisko, moi mili Very Happy). I co tu powiedzieć ladnego i składnego? Film jeszcze lepszy niż część pierwsza, oprócz świetnych efektów specjalnych i zjawiskowych pomysłów film posiada głębię. Nie jest zwykłą bajeczką, ma w sobie to coś. A tym czymś w większej mierze jest najprawdopodobniej Joker, który zauroczył nie mnie pierwszą. Genialna charyzma, nieprzeciętny umysł i pokrętna filozofia. Cud, miód i orzeszki. Ja chcę jeszcze raz! Smile
Natomias Yuma...ach, ten Dziki Zachód! Nigdy nie przepadałam za westernami, raczej omijałam je wielkim łukiem i nie byłam przekonana do żadnego z nich. A tu - bęc. Nastała i moja 3.10. Film ma klimat. Ma głębokich bohaterów. Ma moc oddziaływania. I ma muuzykę! Ogromnie mnie zafascynowała postać Bena, ja nie wiem...chyba za bardzo lubię Crowe'a. Cudowny aktor, bohater. To jego spojrzenie i łzy w oczach - warte miliona. W ogóle jak widzę faceta ze łzami to coś we mnie pęka...Very Happy
No, nie ma co tu dużo gadać - oglądać trza, kto jeszcze nie widział Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Savvy
Piracki Lord


Dołączył: 10 Sty 2007
Posty: 1136
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Desolation Row
Płeć: piratka

PostWysłany: Nie 19:46, 02 Lis 2008 Temat postu:

Ach.... Yuma.... Tak, tak, połknęłam haczyk, a właściwie dałam się cała złapać podbierakiem Very Happy No i obejrzałam Yumę oczywiście, i tak jak Ty, Elizabeth nie przepadałam i nadal nie przepadam za westernami, ale ten... Film jest cudownie klasyczny, ale nie odrealniony, przede wszystkim ze względu na niezwykle prawdziwe postacie. Daaaawno nie widziałam filmu, który czerpałby z tych najprostszych, najpiękniejszych pokładów uczuć, wzruszał i zmuszał do refleksji. No i Dan.... Ja w przeciwieństwie do Ciebie Elizabeth dostałam obłędu na punkcie Dana, ale fascynuje mnie też bezgranicznie relacja między nim i Benem. Plus czarny charakter, zaryzykuję stwierdzenie, godny (niepowtarzalnego i tak Very Happy ) Jokera. Ach... klasyka, klasyka, klasyka! A jednak tak aktualna i zdolna wgnieść w ziemię... Prosta i piękna... No i ta muzyka... Niesamowita.

edit: Obejrzałam też niedawno "Laurel Canyon" ("Na wzgórzach Hollywood") - dziwny i pełen specyficznego humoru film. Żałuję tylko, że brakuje polskich napisów do niego, bo czuję, że uciekło mi kilka smaczków. Anyway... To jeden z tych filmów, który opowiadając o zwykłym życiu obnaża jego absurdalności, dziwactwa i 'nienormalność'. Cud, miód i orzeszki Wink ale w innym wymiarze. Po prostu kawał dobrego kina, ciekawe postacie, niezbyt odkrywcza fabuła, a jednak całość robi wrażenie. Gratka dla cyników, takich jak ja Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Savvy dnia Nie 21:29, 02 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Kino i TV Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 10, 11, 12 ... 19, 20, 21  Następny
Strona 11 z 21


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin