Forum CZARNA PERŁA Strona Główna
  FAQ  Szukaj  Użytkownicy  Grupy  Galerie   Rejestracja   Profil  Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości  Zaloguj 

Podróż filozoficzna w stronę horyzontu (Klątwa wg Anajulii)

Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Interpretacje, analizy, polemiki...
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat
Autor Wiadomość
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 3:51, 03 Sty 2006 Temat postu: Podróż filozoficzna w stronę horyzontu (Klątwa wg Anajulii)

"Piraci z Karaibów" to współczesna - choć osadzona w realiach XVIII wieku - baśń, po której, zdawałoby się, nie należy się spodziewać niczego oprócz wysokich lotów (zważywszy na budżet filmu i nazwiska zaangażowanych w ten projekt ludzi kina) rozrywki, dobrze nakręconej i zajmująco opowiedzianej historii, która wypełni kolorami 137 minut z jakiegoś ponurego popołudnia naszego życia. Tymczasem - w moim przekonaniu - "Piraci" to opowieść pełna znaczeń, świetnie rysująca psychologiczne profile postaci, ich troski i pragnienia, lekko i z humorem poruszająca ważne zagadnienia egzystencjalne, bez aspiracji do moralizatorstwa, a jednak odciskająca swym przesłaniem piętno w duszy wrażliwego widza... Jakiś czas temu, będąc pod silnym wrażeniem filmu z przyczyn osobistych, postanowiłam opisać to wszystko, co zobaczyłam w "Piratach..." między słowami. To dość długa, wnikliwa analiza i nie polecam jej tym, co jeszcze filmu nie widzieli (to nie recenzja, a jak na streszczenie ten tekst jest nazbyt rozwlekły i drobiazgowy), ani tym, którzy upatrywanie głębszego sensu w czymś tak banalnym jak film przygodowy, uznają za bezsensowne. Zachęcam do lektury cierpliwych i tych zarazem, którzy przeczuwają (lub wiedzą), czym jest Czarna Perła, ale brakuje im czasu, skupienia czy środków wyrazu, by jakoś to sobie w duszy poukładać i wyciągnąć konsekwencje...

Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Śro 14:49, 07 Mar 2007, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 3:56, 03 Sty 2006 Temat postu: Podróż filozoficzna w stronę horyzontu

PODRÓŻ FILOZOFICZA W STRONĘ HORYZONTU
czyli "Klątwa Czarnej Perły" według Anajulii



SCENA 1 – SEN ELIZABETH

Wiek XVIII. W niezwykle mglisty dzień okręt królewskiej floty płynie w stronę Port Royal na Karaibach. Na pokładzie przebywa gubernator wyspy, Weatherby Swann, oraz jego nieletnia córka Elizabeth. Dziewczynka wygląda na bystrą i ciekawą świata. Marzy o tym, by spotkać postać znaną z – niezbyt wprawdzie odpowiednich dla niej, ale za to pasjonujących – lektur: prawdziwego pirata. Teraz stoi na dziobie okrętu i cichutko śpiewa: „Yo, ho, dla mnie jest życie pirata! Rabujemy, porywamy i o nic nie dbamy! Jesteśmy wcielonymi diabłami, czarnymi owcami! Pijcie, kompani, do dna!”. Gibbs, podkomendny gubernatora, słysząc tę piosenkę chce uświadomić dziewczynce, że piraci są bardzo niebezpieczni. Do rozmowy włącza się młody pułkownik Norrington, dumny pogromca piratów wód Morza Karaibskiego. „To podli ludzie”, mówi małej Elizabeth, „więc każdego, którego spotkam, czeka rychła śmierć na stryczku!”. Elizabeth jest przestraszona, ale niezmiennie twierdzi, że spotkanie z piratem musi być fascynujące. Jej słowa okazują się przepowiednią. Po chwili bowiem dostrzega za burtą nieprzytomnego chłopca i płonący okręt, którym zapewne płynął zanim wydarzyła się katastrofa. Statek jest doszczętnie zniszczony i nikt nie ma wątpliwości, że padł ofiarą piratów, choć tylko Gibbs ma odwagę głośno o tym powiedzieć. Podczas gdy zaniepokojeni dorośli mobilizują załogę na wypadek ewentualnego ataku, Elizabeth czuwa przy chłopcu. Czułym gestem odgarnia z jego czoła mokry kosmyk włosów – może właśnie w tej chwili zakwita w jej młodym sercu pierwsza miłość... Chłopiec, od którego zdołała dowiedzieć się tyle tylko, że nazywa się Will Turner, ma na szyi złoty medalion. Elizabeth spostrzega go i – zapewne dzięki studiowanym lekturom – nie ma wątpliwości, że medalion jest piracki. Prawdopodobnie więc chłopiec, który wzbudził w niej tyle czułości, jest piratem, a zatem czeka go los, o jakim wspominał przed chwilą pułkownik Norrington! Przerażona Elizabeth chowa medalion i odchodzi na bok, by z daleka od spojrzeń dorosłych przyjrzeć mu się uważnie. Dzięki temu jako jedyna dostrzega na horyzoncie uciekający z miejsca wypadku okręt – pod czarną banderą...
Ta przesiąknięta poetyką grozy i tajemnicy, pełna wspaniałych zdjęć scena, to sen o zdarzeniu z dzieciństwa starszej już o osiem lat Elizabeth. Po tamtej przygodzie pozostała jej sekretna miłość do ocalonego chłopca oraz równie sekretna pamiątka w postaci rekwizytu, który okaże się kluczowy dla fabuły filmu – pirackiego medalionu.

SCENA 2 – PORANEK W REZYDENCJI GUBERNATORA

Elizabeth budzi się we własnym łóżku i pod wrażeniem swego snu z dna szuflady biurka wyciąga medalion Willa. Zakłada go i tym pozornie przypadkowym gestem daje początek ciągowi niezwykłych wydarzeń, w których wkrótce będzie uczestniczyć.
W Port Royal na Karaibach nastał uroczysty dzień – ceremonia mianowania komodorem pułkownika Norringtona. Z tej okazji gubernator Swann podarowuje swej córce modną suknię, prosto z Londynu. Elizabeth podejrzewa, iż nie jest to całkiem bezinteresowny podarunek – wie, że ojciec próbuje ją pozytywnie usposobić, by zgodziła się poślubić najlepszą partię w Port Royal, czyli bohatera dnia – Jamesa Norringtona. Mimo to suknię przyjmuje z wdzięcznością. Jest naprawdę piękna, choć ma pewną wadę – gorset, w którym niezwykle trudno oddychać. To symbol obyczajowości epoki, który stanie się kolejnym istotnym w opowieści rekwizytem.
Tymczasem w rezydencji gubernatora pojawia się Will Turner. To jego Elizabeth wolałaby poślubić, ale nie ma na to nadziei, bo chłopak nie stanowi odpowiedniej dla niej partii. Jest tylko prostym kowalem – za to wyśmienitym. Miecz, który sporządził na zamówienie Swanna, to istne arcydzieło – i zarazem pierwsza odsłona osobowości Willa. Wszak dbałość i precyzja, z jaką wykonał prezent dla Norringtona (z okazji jego awansu), są świadectwem charakteru. Kolejnym staje się reakcja Willa na policzek, jaki nieświadomie wymierza mu gubernator. „Przekaż moje wyrazy uznania swemu mistrzowi”, mówi. Ale pan Brown, u którego podstaw fachu nauczył się Turner, to pijak, notorycznie zaniedbujący swą pracę odkąd zyskał zdolnego pomocnika. Will nie wyprowadza Swanna z błędu – bo jest pruderyjny, brak mu wiary w siebie, bo wierzy, że jedynie słusznym sposobem na życie jest respektowanie prawa, obyczaju, nienagannych manier i honorowych zasad. Z tych samych powodów musi przyjąć drugi policzek, tym razem od Elizabeth, której uczucia skrycie odwzajemnia. Wydaje się, że to nie dziewczyna, lecz Will nosi angielski gorset. Elizabeth bez skrępowania wita się z kolegą z dzieciństwa i opowiada mu o swoim śnie. Chłopak jest zażenowany jej bezpośredniością i, mimo próśb dziewczyny, zwraca się do niej „panienko”. Urażona Elizabeth podejmuje oficjalny ton Willa, żegna się z nim i wyrusza z ojcem na ceremonię.

SCENA 3 – JACK SPARROW PRZYBYWA DO PORT ROYAL

Scena, która stanowi swego rodzaju kwintesencję „Piratów z Karaibów” – malownicza, przepiękna, przekomiczna, pełna treści wyrażonej nieomal bez słowa, mistrzowsko zagrana przez najjaśniejszą gwiazdę filmu, Johnnego Deppa. Pojawia się główny bohater opowieści – owiany legendą wilk morski Jack Sparrow. To wejście w kilku „odsłonach”, z których każda zdradza pewien aspekt osobowości postaci. W pierwszej chwili widzimy mężczyznę, który z rozwianym włosem i wzrokiem utkwionym w dali, stoi na bocianim gnieździe statku. Temu widokowi towarzyszy wspaniała (o!), podniosła muzyka i wszystko wskazuje na to, że mamy do czynienia z postacią wyjątkową, nieprzeciętną – najpewniej kapitanem potężnego okrętu. W drugiej odsłonie odkryta zostaje gra pozorów – w rzeczywistości Jack Sparrow płynie samotnie niedużą łodzią, w dodatku bliską zatonięcia, bo mocno przeciekającą. Gdy bohater oddaje cześć wisielcom, których ciała ku przestrodze wywieszono u wejścia do portu, dowiadujemy się, że Jack jest piratem, i to nie byle jakim (w jego spojrzeniu wydaje się być zapisany cały burzliwy życiorys). A już po chwili wiadomo, że jest piratem cokolwiek niekonwencjonalnym i zwariowanym (w takim stylu dobija do brzegu), a przy tym bystrym, przebiegłym i z ogromnym tupetem (tak załatwia formalności z administratorem doku).

SCENA 4 – JACK SPARROW KONTRA MURTOGG I MULLROY

Jack, utraciwszy swą pływającą jednostkę, wyrusza na rekonesans w porcie, by zdobyć nową. Trwa ceremonia mianowania Norringtona komodorem, więc znakomita część królewskiej armii zajęta jest uroczystą prezentacją broni – to świetna okazja, by zarekwirować łódź, może nawet okręt. Doku pilnuje tylko dwóch strażników, a Jack ma dość elokwencji i umiejętności psychologicznej manipulacji przeciwnikiem, by bezkrwawo zrealizować swój zamiar. Wdaje się z Murtoggiem i Mullroyem w dyskusję rodem z najlepszych wodewilowych komedii sprzed pół wieku. Już sama mimika tych trojga powala śmiechem. Zabawny dialog jest jednak także pełen cennych dla widza informacji. Dowiadujemy się, że w porcie kotwiczą dwa statki – „Dauntless”, potężny okręt flagowy brytyjskiej floty oraz mniejszy, ale za to znacznie szybszy i zwinniejszy „Interceptor”, czyli dokładnie taka jednostka, z jakiej najchętniej korzystali ówcześni piraci. Murtogg i Mullroy są przekonani, że to najszybszy okręt na Karaibach. Jack twierdzi jednak, że słyszał o statku znacznie szybszym, niedościgłym – „Czarnej Perle”. Sprzeczka, jaka z tego powodu wywiązuje się pomiędzy strażnikami, staje się dla Sparrowa okazją, by niepostrzeżenie wejść na pokład interesującego go okrętu. Widz natomiast dowiaduje się, że „Czarna Perła” to korsarska jednostka, o której krążą na Karaibach niezwykłe legendy. Według nich bowiem statkiem żegluje przeklęta załoga pod wodzą kapitana tak złego, że nie chce go nawet Piekło...

SCENA 5 – NIEFORTUNNY UPADEK ELIZABETH

Norrington postanawia oświadczyć się córce gubernatora w trakcie ceremonii. Podczas rozmowy ze świeżo upieczonym komodorem Elizabeth omdlewa, bynajmniej nie ze wzruszenia propozycją małżeństwa, lecz z powodu gorsetu, który utrudnia jej oddychanie. Ponieważ Norrington wybrał na miejsce oświadczyn blanki fortu zbudowane na wysokim klifie z malowniczym widokiem na morze, Elizabeth spada do wody, cudem omijając niebezpieczne skały. Scena ta rozgrywa się na oczach zajętych dyskusją Murtogga, Mullroya i Jacka. Nikt nie kwapi się, by ratować tonącą dziewczynę, więc Jack podejmuje szybką i ryzykowną dla niego (jak się wkrótce okaże) decyzję – powierza swój dobytek strażnikom i wskakuje do wody. Murtogg i Mullroy rejestrują zaś nagłą, dziwną zmianę aury – razem z Elizabeth wpadł do morza medalion, dzięki czemu zaczął przyzywać swego prawdziwego właściciela.
Jack wyławia nieprzytomną dziewczynę i przywraca jej oddech sprawnie rozcinając zbyt ciasny gorset (to zabawna scena, ale zarazem niezwykle symboliczna). I choć ratuje życie Elizabeth, to tym gestem naraża się na gniew jej ojca i niedoszłego narzeczonego (to przecież nieobyczajne, i cokolwiek dwuznaczne, że obcy mężczyzna zrywa z damy gorset). Protest gubernatorówny nie może uchronić go przed aresztowaniem i niechybną śmiercią na stryczku – Norrington wie, że ma do czynienia z piratem, bo Jacka zdradzają tatuaże, które ma na przedramieniu. Mullroy wręcza komodorowi rzeczy Sparrowa – jego osobliwy dobytek wskazuje na to, iż jest raczej nieszkodliwym szaleńcem niż złoczyńcą, ale Norrington nie ma wątpliwości, że właśnie ujął najgorszego pirata, o jakim kiedykolwiek słyszał. Oto kolejna humorystyczna scena (znów – choćby przez wzgląd na przekomiczną mimikę Jacka), w której zostały zawarte niezwykle istotne dla fabuły informacje. W skład dobytku Sparrowa – który domaga się, by tytułować go kapitanem – wchodzi pistolet z jedną tylko kulą i kompas, który nie wskazuje północy. Sprytnie wymykając się z rąk uzbrojonych żołnierzy, Jack dowodzi, że – wbrew pozorom – potrafi być niebezpieczny (grozi Elizabeth), a zatem dziwne przedmioty, z którymi nie chce się rozstać nawet w obliczu zagrożenia życia, muszą mieć dla niego naprawdę istotne znaczenie.

SCENA 6 – POJEDYNEK W KUŹNI

Jack ukrywa się przed pościgiem w kuźni – odpowiednim miejscu, by pozbyć się krępujących go kajdanów. W warsztacie nie ma nikogo – oprócz burego osła i kompletnie pijanego pana Browna – więc Sparrow bez większych przeszkód odzyskuje, niezbędną mu w dalszej ucieczce, swobodę ruchów. Po chwili jednak na jego drodze ku wolności staje Will Turner. Niezwykle efektowny pojedynek, jaki staczają, jest pretekstem do przybliżenia charakterów postaci, ukazania ich motywów i przekonań, a także relacji, jaka się w tym momencie między nimi nawiązuje. Jack nie zamierza krzywdzić Willa (warto zauważyć, że ten wydaje mu się znajomy) i nie jest skory do walki – chce tylko jak najszybciej opuścić kuźnię i kontynuować swą ucieczkę. Will, wprost przeciwnie, jest gotów zabić pirata, zwłaszcza takiego, który groził Elizabeth. Początkowo Sparrow, przekonany o sile własnych atutów, lekceważy Turnera jako przeciwnika. Szybko orientuje się jednak, że chłopak jest doskonałym szermierzem, lepszym od niego. Wiedząc, że nie pokona go w walce według zasad fair play, odwołuje się do metody, w której nie ma sobie równych – zagaduje Willa, kpi z niego, by w ten sposób odwrócić jego uwagę. Ostatecznie posuwa się do oszustwa i próbuje wydostać się z kuźni biorąc chłopaka na muszkę pistoletu. Mówi jednak: „odsuń się – ta kula nie jest przeznaczona dla ciebie!”. Ta scena podkreśla moralną dwuznaczność postaci Sparrowa. To osobowość trudna do rozgryzienia. Nie wiadomo, w gruncie rzeczy, czy to dobry czy zły człowiek, i jakie są jego intencje. Grozi Willowi, ale nie chce go zabić. A może po prostu nie chce zużyć kuli, wobec której najwyraźniej ma inne plany? Tak czy owak, Turner nie zamierza ustąpić. To siła charakteru, czy może okazjonalna zapalczywość, którą kompensuje porażki, jakie ponosi w codziennej konfrontacji z rzeczywistością? Raczej to drugie, sądząc po tym, że po chwili pozwala wymierzyć sobie kolejny tego dnia policzek – Norrington nie jemu, lecz pijanemu Brownowi dziękuje za pomoc w ujęciu zbiega. Will potrzebuje jeszcze trochę czasu i niezwykle silnej motywacji, by wydostać się ze swojego gorsetu.

SCENA 7 – ATAK PIRATÓW Z „CZARNEJ PERŁY” NA PORT ROYAL

Oto jak każdy z bohaterów spędza wieczór w Port Royal. Jack – w celi, gdzie oczekuje na wykonanie wyroku. Wydaje się jednak, że wierzy w kolejne w swym życiu cudowne ocalenie, bo nie traci poczucia humoru. Scena w więzieniu jest o tyle interesująca, że nawiązuje do atrakcji z disneyowskich parków rozrywki – to hołd złożony miejscu, które stało się inspiracją do nakręcenia filmu. W tym samym momencie Will Turner odreagowuje swe frustracje wykuwając kolejny wspaniały miecz. Wiele dowiadujemy się na temat szykującej się do snu Elizabeth. Wydaje się, że tego dnia silnego wrażenia nie zrobił na niej ani upadek do wody, który mógł przecież okazać się tragiczny w skutkach, ani równie niebezpieczne spotkanie z piratem (o czym marzyła w dzieciństwie). Martwią ją wyłącznie oświadczyny komodora, któremu – zgodnie z oczekiwaniami ojca – powinna wkrótce udzielić twierdzącej odpowiedzi. Jej serce należy jednak do Willa. Tymczasem Norrington i gubernator Swann przechadzają się po forcie, gdy nagle zaskakują ich strzały z dział okrętowych. Spokojny wieczór zamienia się w istne piekło – i tylko Jack nie jest ani zdezorientowany, ani przestraszony. „To „Perła”!”, mówi nieomal z rozkoszą i wszystko wskazuje na to, że z okrętem, który zaatakował Port Royal, ma wiele wspólnego.
Ponownie mamy do czynienia ze sceną, która mogłaby stanowić wyłącznie pole do popisu dla choreografów czy fachowców od efektów specjalnych – ale to film, w którym każde ujęcie wnosi istotny element do fabuły, a zatem znów znacznie wzbogaca się nasza wiedza o bohaterach i o historii, która połączy ich losy. Należało się spodziewać, że do ataku ruszy młody, zapalczywy Will Turner, ale okazuje się, że postacią nie mniej waleczną jest Elizabeth. Nie zamierza poddać się piratom bez walki, a gdy musi już uznać siłową przewagę przeciwnika, odważnie przystępuje z nim do negocjacji. Ratuje ją wyniesiona z lektur dzieciństwa znajomość pirackiego Kodeksu (którego istnienie jest faktem historycznym) – zaskoczeni Pintel i Ragetti nie robią jej krzywdy i prowadzą ją do swojego kapitana. Dowiadujemy się przy tym, w jakim celu „Czarna Perła” zaatakowała Port Royal – jej załoga poszukuje medalionu, który wciąż ma na szyi Elizabeth...
Rąbka tajemnicy legendarnych piratów z „Czarnej Perły” uchylają także dwie inne sceny z ataku na Port Royal. Przede wszystkim rozmowa Twigga i Koehlera z – pozostającym nadal w celi – Sparrowem. Okazuje się, że Jacka łączą z piratami wydarzenia z przeszłości i spowodowana nimi wzajemna niechęć. Dowiadujemy się, że ci dwaj ostatnio widzieli kapitana malejącego w oddali na jakiejś bezludnej wyspie. Sparrow oskarża Twigga i Koehlera o bunt i zdradę. Po chwili okazuje się, że w świetle księżyca postać Koehlera jest szkieletem pokrytym resztkami ciała i postrzępionej odzieży. „A więc klątwa istnieje...”, stwierdza z pewnym zaskoczeniem Jack. Odkrywa, że jego dawni podkomendni są przeklęci (czyli – klątwa spadła na nich po tym jak zostawili Sparrowa na wyspie), a zatem prawdziwe są również sensacyjne opowieści o „Czarnej Perle”. Zaskoczenie spotyka też walczącego z piratami Willa. W jednego z nich celnie rzuca toporem – takiego ciosu w plecy przeciętny człowiek nie ma prawa przeżyć. Po kilku chwilach jednak Turner widzi swoją ofiarę żywą i cieszącą się dobrym zdrowiem.

SCENA 8 – ELIZABETH SWANN KONTRA BARBOSSA

Elizabeth, zgodnie ze swoim życzeniem i chroniącym ją prawem Kodeksu, zostaje doprowadzona na „Czarną Perłę” przed oblicze kapitana Barbossy. Następuje kolejne w filmie, wspaniałe wprowadzenie postaci. W pierwszej „odsłonie” z mroku wyłania się jedynie ciemna sylwetka Barbossy z nieodłączną małpką na ramieniu. W kolejnym ujęciu przeklęty kapitan okazuje się dżentelmenem, lub przynajmniej kimś, kto pragnie za niego uchodzić. Niemniej, podejmując rozmowę z Elizabeth prosi, by nie używała zbyt długich słów, niezrozumiałych dla prostego pirata. Po chwili jednak zaprzecza takiemu wizerunkowi swej osoby, odpowiadając dziewczynie równie okrągłymi sformułowaniami. Wreszcie, dowodzi swej nieprzeciętnej inteligencji i sprytu finalnym efektem negocjacji z gubernatorówną – Elizabeth zbyt późno orientuje się, że ten, kto układa się z Barbossą, powinien starannie ważyć każde słowo, gdyż wszelkie dwuznaczności czy niedomówienia zostaną wykorzystane przeciw niemu.
W tym momencie warto zwrócić uwagę na motyw pirackiego Kodeksu. Piraci z natury rzeczy łamią wszelkie prawa. Respektują jednak to, które umożliwia funkcjonowanie ich społeczności. Niemniej Barbossa jest mistrzem w naginaniu rzeczywistości do własnych potrzeb, więc nawet Kodeks traktuje raczej jako zbiór wskazówek, niźli reguł. Mówiąc o tym Elizabeth, wpływa na bieg wydarzeń, które wkrótce mają nastąpić.
Scena negocjacji, wprowadzająca groźną postać przebiegłego kapitana „Czarnej Perły”, to następny element układanki, z której wyłania się sens opowiadanej historii. Widok medalionu w ręku Elizabeth budzi spore emocje piratów, ale wiemy już, że tego właśnie szukali w Port Royal. Wie o tym także panna Swann, która widziała „Czarną Perłę” osiem lat temu, w dniu katastrofy okrętu, z jakiej cudownie ocalał Will Turner. Prawdziwe poruszenie wśród załogi następuje w momencie, w którym Elizabeth wymawia swoje nazwisko – a właściwie nie swoje, lecz Willa. Przedstawia się nazwiskiem ukochanego (które pewnie nie raz przymierzała w marzeniach do swego imienia), ponieważ nie chce zdradzić, że jest córką gubernatora – podczas ataku na fort służąca zasugerowała Elizabeth, że piraci właśnie z tego powodu chcą ją porwać (na przykład – dla wysokiego okupu). Tymczasem to nazwisko „Turner” elektryzuje załogę „Czarnej Perły”. „Bootstrap!”, szepczą z przejęciem...

SCENA 9 – POROZUMIENIE POMIĘDZY JACKIEM I WILLEM

W słoneczny poranek na ulicy Port Royal Will odzyskuje przytomność po stoczonej w nocy walce. „Czarna Perła” odpłynęła uprowadzając jego ukochaną. Turner jako jedyny widział Pintela i Ragettiego wiodących Elizabeth na okręt. Biegnie do fortu, by podzielić się tą informacją z gubernatorem. Wydaje się, że żaden z Anglików flegmatycznie wyliczających przypuszczalny kurs załogi Barbossy, nie jest autentycznie poruszony zniknięciem Elizabeth. Zakochany Will nie może znieść ich opieszałości i pod wpływem silnej emocji po raz pierwszy okazuje swój prawdziwy charakter. Podnosi głos, unosi się gniewem, kwestionuje kompetencje Norringtona. Przy tej okazji nakreślony zostaje obraz relacji pomiędzy kolejną parą bohaterów – Norrington i Turner szczerze się nie znoszą, bo choć pewnie żaden z nich nigdy tego nie przyznał, rywalizują o względy gubernatorówny. Dla komodora kwestia ocalenia Elizabeth jest okazją do manifestacji swej siły i przewagi nad prostym kowalem. Tym razem jednak Will nie przyjmuje policzka z pokorą. Postanawia ratować ukochaną na własną rękę i w tym celu porozumieć się ze Sparrowem, który nie tylko jest piratem, ale też wie to i owo o „Czarnej Perle”. Will gardzi wprawdzie piratami, lecz dla informacji pomocnych w odnalezieniu Elizabeth gotów jest zniżyć się do negocjacji ze złoczyńcą. Sparrow początkowo droczy się z Willem i nie widzi sensu w udzielaniu mu wskazówek, choć wygląda na to, że wie dokładnie dokąd płynie Barbossa i jakie ma plany. Wspomina tylko o Wyspie Umarłych, u wybrzeży której kotwiczy „Czarna Perła”, ale podkreśla, że nie sposób ją znaleźć, jeśli nie wie się, gdzie jej szukać. Will domyśla się, że Jack posiada tę wiedzę, więc po raz kolejny rozluźnia gorset swych sztywnych zasad i proponuje piratowi, którego jeszcze wczoraj chciał posłać do piekła, że uwolni go z celi, jeśli ten doprowadzi go do Elizabeth. Sparrow zaczyna postrzegać porozumienie z młodzieńcem jako korzystne dla siebie. Ale decyduje się mu pomóc dopiero wówczas, gdy poznaje jego imię i nazwisko. Już wie, dlaczego Turner wydał mu się znajomy.

SCENA 10 – JACK I WILL REKWIRUJĄ STATEK

Panowie Sparrow i Turner doraźnie doszli do porozumienia, opartego jednak wyłącznie na zgodności interesów. Minie sporo czasu, nim poczują do siebie sympatię. Póki co Jack pozostaje dla Willa odrażającym złoczyńcą, a Sparrow, który zdążył już wprawdzie dostrzec kilka przymiotów młodego kowala, ma świadomość, że góruje nad nim doświadczeniem, sprytem i życiową mądrością, a ponadto wiedzą o intencjach Barbossy, za którym wyruszają w pościg. Turner nie jest zatem dla kapitana piratów partnerem, a jedynie narzędziem, jakim zamierza się posłużyć przy realizacji własnych celów, niejasnych jeszcze ani dla widza, ani tym bardziej dla Willa. Póki co, ten ostatni ma okazję przekonać się, że Jack nie jest przeciętnym rzezimieszkiem, lecz wytrawnym strategiem.
Sparrow i Turner zakradają się do portu, gdzie Norrington i jego ludzie szykują „Interceptora”, by wyruszyć na poszukiwanie Elizabeth. Jack zdążył już poznać wady i zalety kotwiczących w Port Royal okrętów, więc ma doskonały pomysł na to, jak uprowadzić jeden z nich. Brakuje mu tylko pewności, na ile może liczyć na pomoc Willa. „Jak wiele gotów jesteś uczynić, by ratować tę dziewczynę?”, pyta. „Nawet umrzeć”, zapewnia go żarliwie Turner. „Świetnie! Zatem nie ma powodu do obaw”, odpowiada Jack, co wydaje się czarnym dowcipem w obliczu faktu, że widmo czyjejś śmierci bywa zwykle dość poważną podstawą obawy. W rzeczywistości jednak Sparrow zyskuje spokój – wie jak ogromne niebezpieczeństwo czyha na Willa ze strony Barbossy i teraz z czystym sumieniem może go na nie narazić. Turner wykonuje polecenia Jacka nie mając pewności, czy działa pod komendą geniusza czy raczej szaleńca. Wdrapują się na pokład potężnego „Dauntless” i domagają się od znajdującej się w znacznej liczebnej przewadze załogi, by opuściła okręt. Will nie pojmuje jeszcze sensu fortelu kapitana piratów i próbuje bojowym okrzykiem zastraszyć żołnierzy, budząc jednak jedynie ich szczerą radość. Po raz kolejny znacznie skuteczniejsze okazują się sprawdzone metody Sparrowa, który bierze pułkownika na muszkę swego załadowanego jedną kulą pistoletu. Dzięki temu trudnemu do odparcia argumentowi, już po chwili Norrington obserwuje z „Interceptora” swych podkomendnych miotających się w spuszczonej na wodę szalupie oraz Willa i Jacka rozwijających żagle „Dauntless”. Czuje swą przewagę nad porywczym młodzieńcem i nieokrzesanym piratem, bo wie, że stojący pod pełnymi żaglami „Interceptor” doścignie zarekwirowany statek zanim tych dwoje zdąży go wyprowadzić z portu. Na to tylko czeka Sparrow. Wszak potrzebny mu szybki, zwinny okręt pod pełnymi żaglami. Dzięki efektownemu przejęciu „Interceptora”, kapitan piratów zyskuje uznanie w oczach lekceważącego go dotąd Norringtona oraz gardzącego piratami Willa. Przede wszystkim jednak Jack zyskuje wolność i okręt, którym wyrusza w pogoni za swoim marzeniem – i zdając sobie z tego sprawę, ogląda się jedną z najpiękniejszych scen filmu.

SCENA 11 – JACK I WILL NA POKŁADZIE „INTERCEPTORA”

Rozmowa żeglujących w pogoni za „Czarną Perłą” bohaterów dotyczy ojca Willa. Jack zdecydował się na współpracę z młodym kowalem w chwili, w której poznał jego imię i nazwisko oraz upewnił się, że dziedziczy je po rodzicu, Williamie Turnerze. Ten fakt nie umknął uwadze, bystrego przecież, Willa. Chłopak słusznie podejrzewa, że Sparrow znał jego ojca-marynarza, którego on sam bezskutecznie próbował odszukać po śmierci matki. Jack waha się przez chwilę nad odpowiedzią, ale ostatecznie nie zaprzecza. „Byłem jednym z nielicznych, którzy wiedzieli, że nazywa się William Turner”, mówi. „Inni wołali na niego Bootstrap, lub Bootstrap Bill. Był dobrym człowiekiem i dobrym piratem. Wyglądasz zupełnie jak on...”. A zatem ojciec Willa był niegdyś członkiem załogi Sparrowa (tej samej, która zbuntowała się przeciw niemu przed laty, pozostawiając go na bezludnej wyspie), a przy tym cieszył się jego uznaniem i sympatią. Will nie dojrzał jeszcze do myśli, że pirat może okazać się dobrym człowiekiem. Pirat to pirat – złoczyńca. Jack zatem, nazywając Williama Turnera piratem, kłamie i szkaluje pamięć o nim. Młody Turner wierzy, że jego ojciec żeglował na statkach handlowych i nie może znieść zniewagi, jakiej dopuszcza się Sparrow – znów wyciąga przeciw niemu miecz, tym razem gotów walczyć o honor swego rodzica. Do pojedynku jednak nie dochodzi, a Will ponownie zostaje zmuszony do zweryfikowania własnych przekonań i zmiany związanych z nimi postaw – oto pirat okazuje się człowiekiem mądrym i rozsądnym. Jack wygłasza szalenie celną i zarazem jedną z najpiękniejszych filmie kwestii. Najcenniejszą w życiu wskazówką jest świadomość własnych możliwości i ograniczeń. To ona powinna przyświecać wszelkim ludzkim działaniom, dodawać nam pewności siebie, ale też pokory wobec tego, czego zmienić nie jesteśmy w stanie.

SCENA 12 – WIECZÓR NA TORTUDZE

Wyspa Tortuga, podobnie jak więzienie w Port Royal, to miejsce, które pojawia się w filmie w nawiązaniu do atrakcji Disneylandu. Przede wszystkim jednak to kolejna odsłona osobowości kapitana Sparrowa i jego burzliwej historii. Dowiadujemy się, że Jack dobrze zna wyspę, uwielbia jej dekadencką atmosferę i zapewne spędził na niej sporo czasu. Są tu kobiety, z którymi łączyło go to i owo (sądząc po ich reakcji na widok Sparrowa – niezłe z niego ziółko) oraz starzy przyjaciele uradowani jego przybyciem – a konkretnie Gibbs, który przed ośmiu laty żeglował królewskim okrętem. Jack ma nadzieję, że Gibbs pomoże mu skompletować załogę, czego wymaga dalszy pościg za Barbossą. Mężczyzna dobrze zna Sparrowa i wie, że stać go na niejedno szaleństwo. Niemniej zaskakuje go ryzykowny pomysł przejęcia „Czarnej Perły”. Gibbs także słyszał krążące o niej legendy, więc zdaje sobie sprawę, że Barbossa jest bardzo niebezpiecznym przeciwnikiem, którego w dodatku nie sposób pokonać. Zmienia zdanie gdy poznaje nazwisko towarzyszącego Jackowi chłopaka. „To dziecko Bootstrap Billa – jedyne dziecko”, podkreśla Sparrow. Wszystko wskazuje na to, że nieżyjący ojciec Willa jest dla całej historii postacią kluczową i że wiedza na temat rodowodu młodego Turnera powinna okazać się skutecznym orężem w konfrontacji z Barbossą.

SCENA 13 – KLĄTWA „CZARNEJ PERŁY”

Scena, w której poznajemy tajemnicę mrocznej klątwy ciążącej nad załogą Barbossy, to wspaniały popis aktorskich zdolności Geoffrey’a Rusha i Keiry Knightley oraz możliwości współczesnej grafiki komputerowej – i choćby z tego względu zasługuje na szczególną uwagę. Przede wszystkim jednak jasne stają się motywy i intencje działania kapitana Barbossy, który decyduje się wtajemniczyć w nie uprowadzoną Elizabeth. W tym celu zaprasza ją na uroczystą kolację w swojej kajucie („Czarna Perła” wciąż płynie w stronę Wyspy Umarłych). Głodna Elizabeth pochłania wręcz swój posiłek, Barbossa – pochłania wzrokiem widok jedzącej dziewczyny. To w jego oczach widać prawdziwy głód, choć wygląda na to, że wyśmienitego jadła i napojów ma zawsze pod dostatkiem. Elizabeth błędnie odczytuje jego spojrzenie – podejrzewa, że kapitan chce ją otruć. „To nie miałoby sensu”, odpowiada Barbossa i rozpoczyna swą opowieść.
Medalion, który przez osiem lat znajdował się w szufladzie Elizabeth (a przedtem należał do Willa) jest jedną z 882 identycznych sztuk złota, które Aztekowie ofiarowali jednemu z hiszpańskich konkwistadorów, Cortésowi, by powstrzymać rzeź, jakiej dopuszczała się jego armia. To jednak nie zaspokoiło chciwości Cortésa, więc pogańscy bogowie rzucili na skarb straszliwą klątwę. Ktokolwiek okaże zachłanność wyjmując ze skrzyni choćby jedną sztukę złota, zostanie dotkliwie ukarany – skazany na wieczne istnienie w pół drogi pomiędzy światem żywych i martwych. Będzie go trawić głód i pragnienie i choć nie umrze z tego powodu, nigdy nie zazna sytości ani nawet nie poczuje smaku pożywienia. Nie poczuje już niczego – bólu ani rozkoszy, podmuchu wiatru na twarzy, zapachu morza, ciepła czyjegoś ciała. Jego cierpień nie ukróci śmierć, bo nie będąc prawdziwie żywym, nie można umrzeć. Barbossa poznał tę legendę zanim on i jego załoga znaleźli Wyspę Umarłych, zabrali i roztrwonili ukryty na niej skarb. Nie uwierzył w nią jednak – bo kto wierzy w duchy w oświeconych czasach? Kiedy zorientował się, że opowieści o azteckim skarbie są prawdziwe, było już za późno. Istnieje jednak jeden sposób na to, by pozbyć się klątwy – należy zwrócić każdą sztukę złota i zapłacić własną krwią za krew, którą się przelało. Oba warunki, dotyczące armii Cortésa, okazały się zasadne w przypadku pirackiej załogi.
Odszukanie wszystkich medalionów zajęło Barbossie długie lata – ten, który znajdował się w posiadaniu Elizabeth, jest ostatnim. Każdy z członków załogi, która zabrała złoto Azteków z ukrytej na Wyspie Umarłych skrzyni, złożył już także ofiarę ze swej krwi – oprócz jednego, który stracił życie zanim klątwa zaczęła działać. Na szczęście żyje krew z jego krwi – jego dziecko. Dlatego właśnie zabicie dziewczyny, która przedstawiła się jako Elizabeth Turner, Barbossa uznaje za bezsensowne...

SCENA 14 – ZAŁOGA JACKA

Na Tortudze Gibbs prezentuje Jackowi jego nową, złożoną z niezwykłych oryginałów załogę. Ta scena, choć wprowadza nowe postaci (jest wśród nich niemowa Cotton i jego gadająca papuga oraz kobieta – pirat, Anamaria), nie wnosi do fabuły kolejnych istotnych elementów – oprócz przepysznego humoru. To zabieg słuszny z punktu widzenia dynamiki filmu. Po pełnej dramaturgii i kipiącej od treści scenie na „Czarnej Perle”, potrzebny jest spadek napięcia, chwila wytchnienia przy obłędnym popisie komediowego talentu Johnnego Deppa.

SCENA 15 – SZTORM

„Interceptor” pokonuje ostatni etap drogi na Wyspę Umarłych w niezwykle trudnych i niebezpiecznych dla żeglugi warunkach atmosferycznych. Jest noc, niebo co chwilę przecinają błyskawice, wiatr targa żagle, fale i ulewny deszcz zalewają pokład. Załoga Sparrowa z trudem zmaga się z żywiołem. Willa ogarnia zwątpienie. „Jak dopłyniemy do wyspy, której nikt nie potrafi znaleźć, z kompasem, który nie działa?”, pyta Gibbsa. Jego odpowiedź brzmi, w kontekście panującej aury, nieco komicznie. „Nie martw się, kompas nie działa tylko troszeczkę”, zdaje się mówić („Kompas nie wskazuje północy, ale przecież nie płyniemy na północ”). Ale Gibbs wie o Jacku coś, czego jeszcze nie wie Turner – że jest szaleńcem, ale nie jest głupcem, i że dokładnie wie, w którą stronę należy się kierować. Kapitan Sparrow nie przypadkiem w największej nawet opresji troszczy się o swój dobytek – kompas wskazuje kurs na Wyspę Umarłych.
Scena sztormu zdradza kolejny sekret Jacka Sparrowa. Ale to przede wszystkim niesamowicie piękny obraz szaleństwa i prawdziwej pasji, obraz symboliczny, oszczędny w środkach wyrazu i może właśnie przez to tak przejmujący, przyprawiający o dreszcze. „Powinniśmy zwinąć żagle, Kapitanie”, mówi Gibbs. „Wytrzymają!”, odpowiada z przekonaniem Sparrow. Jego nieskończoną determinację odzwierciedla szaleńczy uśmiech, niezwykły wyraz oczu. Determinację i bezgraniczne szczęście. Nawet żywioły są niczym w obliczu możliwości spełnienia naprawdę wielkich marzeń. Wystarczy je mieć.

SCENA 16 – HISTORIA JACKA SPARROWA

Załoga „Interceptora” szczęśliwie dopłynęła do Wyspy Umarłych, gdzie Barbossa przystępuje już do rytualnego zdejmowania klątwy. Will nie może nadziwić się że Jack trafił do celu. Wypytuje Gibbsa, jak to możliwe. I dopiero w tej chwili zaczyna pojmować intencje Sparrowa. Dowiaduje się bowiem, że Jack był niegdyś kapitanem „Czarnej Perły” i to on, posiadłszy wiedzę na temat azteckiego skarbu, postanowił go odszukać. Nim jednak dopłynął do celu, wyjawił tajemnicę współrzędnych Wyspy Umarłych swemu pierwszemu oficerowi, który nie tylko okazał się zdrajcą, ale też nakłonił do buntu resztę załogi. To właśnie wówczas porzucili oni kapitana na bezludnej wyspie i wyruszyli po złoto pod komendą Barbossy. Zgodnie z pirackim obyczajem, pozostawili Jackowi pistolet – z jedną kulą, więc posłużyć się nim mógł co najwyżej po to, by ukrócić swe cierpienia odbierając sobie życie. Sparrow jednak w jakiś cudowny sposób wydostał się z wyspy, a kulę zachował dla swojego pierwszego oficera – Barbossy. Will Turner od początku podejrzewał, że Jack pomaga mu nie tyle z wdzięczności za wyswobodzenie, ile dlatego, że pogoń za „Czarną Perłą” jest zbieżna z jego własnymi interesami. Teraz jednak nabiera przekonania, że Sparrow wcale nie dba o los Elizabeth, ani jego – Willa, i oboje mają jedynie stać się narzędziem w konfrontacji z Barbossą.
Kiedy Jack i Will opuszczają „Interceptora”, by dopłynąć łodzią do wnętrza ukrytej na Wyspie Umarłych jaskini, powraca znów motyw pirackiego Kodeksu. Kapitan informuje Gibbsa, że mają zastosować się do jego zasad, jeśli wydarzy się najgorsze i on i młody Turner nie powrócą z wyspy.

SCENA 17 – NIESKUTECZNOŚĆ KRWAWEGO RYTUAŁU

Rozgrywający się we wspaniałej scenografii rytuał zdjęcia klątwy to tylko jedna z płaszczyzn tej sceny. Jednocześnie bowiem ukazuje ona kolejny, ważny moment metamorfozy Willa, uzupełnia portret postaci Barbossy i rzuca nieco światła na zamiary kapitana Sparrowa.
W drodze do jaskini Turner kpi z poznanej właśnie reguły Kodeksu, według której w sytuacjach zagrożenia załoga ma uciekać nie czekając na maruderów, nawet jeśli oznacza to pozostawienie kogoś w opresji. Jack uświadamia chłopakowi, że pomimo kiepskiego mniemania na temat piratów, staje się jednym z nich. Will nie potrafi zaakceptować tej myśli, ale brakuje mu argumentów, by ją odeprzeć. Wciąż jeszcze „nosi” swój gorset, ale przecież nie jest już tym samym, respektującym ograniczenia swego statusu, prostym kowalem oraz lojalnym poddanym Korony, za jakiego chciał uchodzić jeszcze przed kilkoma dniami. Parokrotnie złamał prawo i odstąpił od społecznie akceptowanych norm. Przede wszystkim jednak wykroczył poza sztywne ramy własnych przekonań i wartości. I może dzięki temu wyzwoleniu ma dość odwagi i pewności siebie, by podjąć samodzielną próbę ocalenia swej ukochanej. Jack bowiem, choć krwawy rytuał z udziałem Elizabeth jest już w toku, prosi Willa, by na razie powstrzymał się od działania. Twierdzi, że należy poczekać na stosowny moment. Turner nie ufa kapitanowi i podejrzewa go o najgorsze intencje, toteż postanawia wyeliminować go z akcji. Ogłusza go wiosłem i rusza na ratunek Elizabeth.
Barbossa celebruje chwilę zdjęcia klątwy jak najwspanialszą ucztę, na którą czekał przecież przez dziesięć lat. Ma marzenie, jak na pirata, dość nietypowe – zjeść cały kosz jabłek delektując się ich smakiem. Od spełnienia dzieli go tylko ofiara, jaką musi złożyć ze swej krwi ostatni z członków załogi, która nieroztropnie roztrwoniła azteckie złoto – a konkretnie jego dziecko. Barbossa jest okrutny, ale nie lubi marnotrawstwa. Dlatego – wbrew obawom przerażonej Elizabeth i Willa, który obserwuje całą scenę, ale nie zdąża podążyć ukochanej na ratunek – nie zabija dziewczyny. Potrzebuje jedynie kilku kropel krwi osoby, co do której ma pewność, iż jest córką Bootstrap Billa – wszak miała przy sobie medalion, jest w odpowiednim wieku, nazywa się Turner... Niestety, ofiara Elizabeth i wrzucenie ostatniej sztuki złota do skrzyni Cortésa, nie zmienia samopoczucia żadnego z członków przeklętej załogi „Czarnej Perły”. Co więcej – dzięki pomocy Willa, Elizabeth niepostrzeżenie znika z jaskini zabierając z sobą medalion. Barbossa zapewne jest rozczarowany, zrozpaczony, wściekły, ale nie może pozwolić sobie na chwilę słabości – jest przecież kapitanem. Szybko zapanowuje nad wrzącą od emocji załogą i wysyła ją w pogoń za Elizabeth, a właściwie – za medalionem, bo wiadomo już, że dziewczyna nie jest tą osobą, której szukali.
Na drodze piratów niespodziewanie pojawia się Jack Sparrow, który jeszcze nie całkiem doszedł do siebie po nokaucie, jaki zadał mu Turner. I znów wspaniały dowcip scenarzystów pozwala odetchnąć po scenie trzymającej w ogromnym napięciu.

SCENA 18 – DYLEMAT GIBBSA

Will i Elizabeth docierają na pokład „Interceptora” – bez Jacka. Zapytany o niego Turner odpowiada: „został w tyle”, co dla Gibbsa ma być czytelną wskazówką, jaką należy podjąć decyzję. Wszak kapitan kazał mu przestrzegać Kodeksu, jeśli wydarzy się najgorsze. Ale Jack jest także jego przyjacielem. Gibbs wie, że pozostawiony na Wyspie Umarłych zginie z rąk Barbossy, o ile w ogóle jeszcze żyje. Mimo to decyduje się postępować zgodnie z literą Kodeksu. „Interceptor” podnosi kotwicę i odpływa. Niezwykle poruszająca scena, która wydaje się – nie pierwszą i nie ostatnią w filmie – aluzją na temat zła, jakie można wyrządzić upraszczając rzeczywistość stereotypami, trzymając się zasad sztywnych niczym gorset angielskiej damy.

SCENA 19 – WILL TURNER I ELIZABETH SWANN

„Piraci z Karaibów” to poniekąd film o wielkiej i trudnej miłości niczym z ekranowego „Titanica”. To ona staje się motorem akcji i decyduje o jej kolejnych zwrotach. Mimo to, wątek uczucia łączącego Elizabeth i Willa pozostaje w tle wydarzeń i, w porównaniu z większością współczesnych, przesyconych erotyką filmów, zarysowany jest niezwykle subtelnie, niedosłownie. Scena pod pokładem „Interceptora” jest jedną z nielicznych, w których zakochani występują razem i jedyną, w jakiej znajdują się sam na sam. Jedyną, w której wyczuwa się istniejące między nimi napięcie. Nie dochodzi jednak nawet do pocałunku, którego w tym momencie można by oczekiwać. Temperatura relacji określona zostaje nie wprost, choć zupełnie jednoznacznie. To piękne i świeże w swej prostocie.
Ta scena zawiera także momenty niezwykle istotne dla fabuły. Jeden dotyczy relacji Jacka i Elizabeth. Ta właściwie jeszcze się nie zawiązała. Pomiędzy Sparrowem i panną Swann, jak dotąd, doszło tylko do krótkiego, choć niezwykle intensywnego spotkania. Jack wie o dziewczynie to wyłącznie, że jest córką gubernatora, damą o wysokim społecznym statusie, więc zapewne także o obyczajach i światopoglądzie dalekim od tego, jaki reprezentuje on, piracki kapitan. Z kolei Elizabeth po ostatnich wydarzeniach zdążyła już zwątpić w urok piratów, jaki wyimaginowała sobie w dzieciństwie, i choć Sparrow uratował jej życie, ma go za łajdaka. Fakt, że groził jej w trakcie ucieczki przed Norringtonem nie zrobił na niej może wielkiego wrażenia, ale teraz – słuchając opowieści Willa – odkrywa, jak niskie intencje kierowały Jackiem, gdy zdecydował się na pogoń za Barbossą. Wszystko wskazuje bowiem na to, że swą wiedzę o młodym Turnerze chciał wymienić na okręt, narażając tym samym chłopaka na śmiertelne niebezpieczeństwo. Z pewnością do podobnych wniosków dochodzi Will, kiedy dostaje od Elizabeth swój medalion. Krótko przed śmiercią ojciec posłał mu go w prezencie. Will był przekonany, że stracił ten podarek w czasie katastrofy okrętu, którym przed ośmiu laty płynął na Karaiby. Teraz widok medalionu pozwala mu skojarzyć wszystkie fakty – Jack nie kłamał mówiąc, że Bill Turner był piratem, a Barbossa nie potrzebuje krwi Elizabeth, lecz jego – Willa.

SCENA 20 – JACK SPARROW KONTRA BARBOSSA

Relacja pomiędzy Jackiem i Barbossą przywodzi na myśl mityczne starcie sił Światła i Ciemności. Jest niczym pojedynek dwóch bogów, którzy szczerze się nienawidzą, lecz zarazem uzupełniają się, w jakimś sensie nie mogą bez siebie istnieć, nadając sobie wzajemnie osobowość, motywy i cele działania. I choć parę antagonistów dzieli ostry konflikt interesów, różni stosunek do niektórych wartości, są to, w gruncie rzeczy, postaci podobne do siebie – dwie niezwykle silne osobowości, o jednakowo nieprzeciętnej inteligencji i sprycie, podobnych pragnieniach i namiętnościach. Toteż ich konfrontacja jest jednym z najbardziej fascynujących wątków filmu.
Kiedy po dziesięciu latach spotykają się w jaskini na Wyspie Umarłych, Jack znajduje się w dość kiepskim położeniu w stosunku do swego przeciwnika. Jego atuty to efekt zaskoczenia (już dawno powinien nie żyć, a jednak w tajemniczy dla Barbossy sposób wydostał się z bezludnej wyspy) i wiedza o dziecku Bootstrap Billa. To jednak niewiele w stosunku do liczebnej przewagi piratów, znajdujących się na znanym sobie terenie i w dodatku nieśmiertelnych. Informacje, jakie Sparrow posiada na temat Willa, będą chronić go tak długo tylko, jak długo Barbossa sam nie pozna młodego Turnera. Jack wie, że niebawem to nastąpi – „Czarna Perła” wyrusza w pościg za „Interceptorem”, by odzyskać medalion, który zabrała Elizabeth. Nie pozostaje mu zatem inna broń, jak tylko psychologiczna manipulacja. Ponownie okazuje się, że jest mistrzem w jej użyciu. W jednej kwestii Sparrow ma nad Barbossą przewagę – nie dotyczy go klątwa. Wykorzystując ten fakt, gra na uczuciach swego wroga i umiejętnie wytrąca go z równowagi, co zdradza choćby przejmujące spojrzenie, jakie Barbossa posyła Jackowi objadającemu się na jego oczach soczystymi jabłkami. Ale Barbossa nie tylko jest równym przeciwnikiem, ale też zbyt dobrze zna Sparrowa, by łatwo poddać się jego fortelom. Na wszelki wypadek każe go zamknąć w celi, gdy „Czarna Perła” dogania „Interceptora”.

SCENA 21 – „INTERCEPTOR” KONTRA „CZARNA PERŁA”

Ku ogromnemu zaskoczeniu Elizabeth (przekonanej, że „Interceptor” to najszybszy okręt na Karaibach), na horyzoncie pojawia się „Czarna Perła”. Dziewczyna jednak nie zamierza łatwo się poddać. Ponownie okazuje się, że panna Swann ma niewiele wspólnego ze stereotypem XVIII-wiecznej damy. To niezwykle mocna i odważna kobieta. Oczywiście, jej siła nie tkwi w mięśniach – pochodzi ze znacznie subtelniejszych źródeł i może dlatego w krytycznych sytuacjach Elizabeth potrafi być bardziej twarda niż otaczający ją mężczyźni. To ona – znów korzystając z wiedzy wyniesionej ze swej fascynacji piratami – kieruje ucieczką „Interceptora”, a w końcu podejmuje strategiczne decyzje w starciu z „Czarną Perłą”.
Pościg „Czarnej Perły” za „Interceptorem” to bez wątpienia jedna z najwspanialszych scen w całym filmie – ze względu na fantastyczne zdjęcia, doskonałą scenografię (zarówno plenery jak i statki są jak najbardziej prawdziwe), absolutnie piękną muzykę i pełną emocji grę aktorów. Przy okazji dowiadujemy się, co czyni „Czarną Perłę” statkiem niedościgłym, szybszym od innych wyśmienitych jednostek pływających po wodach Morza Karaibskiego – ma wiosła. To dość rzadkie w ówczesnych okrętach rozwiązanie, ale jest ono historyczną prawdą. Wprawdzie do „Czarnej Perły” akurat fakty mają się nijak. To statek – widmo, przeklęty jak cała jego załoga. Ma mocno postrzępione żagle, liczne przecieki, więc z logicznego punktu widzenia w ogóle nie powinien płynąć. Ale w „Piratach z Karaibów” baśń stapia się z rzeczywistością, więc wszystko, co logiczne w obszarze tego świata, jest możliwe. Możliwe jest zatem istnienie szybkiego okrętu o postrzępionych żaglach, który jednak potrzebuje wioseł, by dogonić „Interceptora”.
Załoga Sparrowa – chwilowo pod komendą trio Swann, Turner i Gibbs – podejmuje walkę pomimo przeważającej siły wroga. Barbossa działa według sprawdzonej taktyki, jakiej efekty można było dostrzec w pierwszej scenie filmu, gdy ofiarą „Czarnej Perły” padł okręt z nieletnim Willem Turnerem na pokładzie (zapewne właśnie ze względu na tego pasażera – już wówczas trwały poszukiwania azteckiego złota). Piraci z „Interceptora” mają zatem marne szanse na zwycięstwo. Starcie wrogich załóg jest bez wątpienia krwawe i pełne ofiar, nawet jeśli członkowie jednej z nich cieszą się nieśmiertelnością. Ale film, mimo iż o piratach, z założenia miał nie być okrutny. Toteż scena bitwy, choć trzyma w napięciu, obfituje w ujęcia raczej komiczne niż straszne. Ostatecznie, „kradnie” ją Jack Sparrow, który w wielkim (i przezabawnym) stylu powraca na pokład „Interceptora”, by włączyć się do walki po stronie... no właśnie – jak zwykle po własnej. Chcąc pokonać Barbossę i odzyskać „Czarną Perłę”, musi mieć w ręku jakiś atut. Troszczy się zatem głównie o los Willa i medalionu. Elizabeth, która spotyka Sparrowa po raz pierwszy od czasu swego niefortunnego upadku (notabene, Jack znów ratuje jej życie), nie ma mu więc do powiedzenia nic poza wściekłym „ty nędzny łajdaku!”. Jednak ich burzliwie nawiązana znajomość wkrótce okaże się jedną z najciekawszych relacji pomiędzy bohaterami filmu.

SCENA 22 – WILL TURNER KONTRA BARBOSSA

Ocalała część załogi „Interceptora” znajduje się na „Czarnej Perle” w rękach piratów Barbossy. Brakuje Willa, który w trakcie bitwy udał się pod pokład w poszukiwaniu medalionu i utknął tam po zawaleniu głównego masztu. Teraz na okręcie następuje wybuch prochu i zostają z niego płonące szczątki. Elizabeth znów okazuje niezwykły hart ducha – jako jedyna lekceważy groźby Pintela i rzuca się z pięściami Barbossę. Jest zrozpaczona i wściekła. Na szczęście Will uchodzi z życiem z katastrofy (identycznej jak ta przed ośmiu laty). Co więcej, przybywa na ratunek swej ukochanej. Will, zapewne dzięki swej metamorfozie, jak nigdy czuje się zdolny do szalonych, brawurowych czynów. Wciąż jednak brakuje mu sprytu i – najwyraźniej – zdrowego rozsądku. Jego położenie w konfrontacji z Barbossą jest tak beznadziejne, że aż komiczne. Demoniczny kapitan ma za sobą liczną załogę. Jest nieśmiertelny i Will zdaje sobie z tego sprawę. „Czarna Perła” znajduje się na pełnym morzu, a wrak „Interceptora” zapewne spoczął już na dnie. Mimo to Will chwyta załadowany jedną kulą pistolet Jacka i mierząc do Barbossy woła: „uwolnij Elizabeth!”. Po chwili reflektuje się, że jego działanie jest pozbawione sensu i – choć Sparrow zaklina go, by nie robił głupstw – postanawia użyć najsilniejszego argumentu, jaki może skłonić Barbossę do negocjacji. Ku zaskoczeniu wszystkich, wymierza pistolet w swoją stronę. Wie już przecież, że jest potrzebny przeklętym piratom – żywy. Pozostaje jedynie zdradzić im swoje nazwisko.
Jack Sparrow przegrał bitwę, może nawet wojnę. W rękach jego przeciwnika znajduje się i medalion, i dziecko Bootstrap Billa – a zatem także „Czarna Perła” i los wszystkich pokonanych (w tym Jacka), którzy znajdują się na jej pokładzie. Will nieskładnie przedstawia swoje warunki. Młody Turner nie miał jeszcze okazji przekonać się, że negocjując z Barbossą należy zachować ogromną ostrożność. Jego „zgadzam się” przyjmuje za dobrą monetę – kapitan obiecuje nie skrzywdzić załogi i uwolnić Elizabeth. Honorowo dotrzymuje słowa. Co więcej, uwalnia także Jacka! On i panna Swann mają opuścić okręt – niezwłocznie.


Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Czw 14:42, 21 Cze 2007, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 4:03, 03 Sty 2006 Temat postu: Podróż filozoficzna w stronę horyzontu

SCENA 23 – JACK I ELIZABETH NA BEZLUDNEJ WYSPIE

Scena, o której mowa, znalazła się w filmie w wersji znacznie okrojonej w stosunku do pierwotnej. Ten zabieg nie zmienił sensu całości (choć zubożył wątek relacji pomiędzy Jackiem i Elizabeth). Sprawił jednak, że postać Sparrowa pozostaje niezwykle zagadkowa niemal do ostatniej chwili, a jego intencje nigdy nie stają się w pełni czytelne. Ów brak dosłowności w przedstawieniu bohatera takiego jak Jack wydaje się uzasadniony. Kapitan piratów jest skomplikowaną osobowością, której działania i postawy trudno poddać jednoznacznej ocenie. O ile w przypadku Willa czy Elizabeth nie ma wątpliwości, czy opowiadają się po stronie ekranowego Dobra czy raczej Zła, Sparrow wciąż zaskakuje swym postępowaniem – dlatego przede wszystkim, że zwykle trzyma swoją stronę, to jest, w pierwszej kolejności dba o dobro własnych interesów. Jack umiejętnie lawiruje pomiędzy ludźmi i okolicznościami, zawsze wybierając te opcje, które są w danym momencie najdogodniejsze dla niego. Nie jest przy tym okrutny czy bezwzględny, ale potrafi być niebezpieczny. Jednocześnie jednak nie brak mu moralnego kręgosłupa – ma pewne zasady i wartości, nie lekceważy drugiego człowieka, nawet wroga. Obdarzony jest nieprzeciętną wrażliwością, zdolnością przenikliwej obserwacji otaczającej go rzeczywistości, w tym oczywiście ludzi. Zyskuje w ten sposób narzędzie do realizacji swych celów, ale jednocześnie umiejętność rozumienia innych i akceptowania ich takimi, jacy są. Jack Sparrow to zatem postać o na wskroś dualistycznych rysach charakteru. Trudno go rozszyfrować, tym bardziej, że niewiele (i wyraźnie niechętnie) mówi sam o sobie, a to, co mówi, nie zawsze okazuje się prawdą. Scena na wyspie jest pod tym względem wyjątkowa – Jack zdradza niektóre spośród swych sekretów, opowiada o swoich marzeniach i planach. I nawet jeśli usunięcie tych sekwencji z ostatecznej wersji filmu jest uzasadnione, to pewnie nie przypadkowo umieszczono je w suplemencie do wydania DVD. Warto je prześledzić choćby po to, by zaobserwować rozwój relacji pomiędzy Jackiem i Elizabeth.
Barbossa jest na tyle perfidny, że zmusza parę bohaterów do opuszczenia pokładu w pobliżu tej samej wyspy, na której porzucił Sparrowa dziesięć lat temu. Na pożegnanie zwraca mu jego pistolet – i znów odpływa „Czarną Perłą” w stronę Wyspy Umarłych. Jack obserwuje z plaży znikający na horyzoncie punkcik – jego upragniony okręt. Wygląda jednak na to, że i tym razem nie zamierza się poddać. Wszak legendarny Jack Sparrow wychodzi zwycięsko z każdej opresji – zapewne głównie dzięki niezłomnej wierze we własną nieprzeciętność. Być może los znów zechce mu sprzyjać. Kapitan pieczołowicie suszy więc swój pistolet i kulę przeznaczoną dla Barbossy. Elizabeth, która ma o Jacku jak najgorsze mniemanie, podejrzewa, że pirat zamierza ją zastrzelić. Jak zwykle nie brak jej odwagi, by wprost powiedzieć to, co myśli. Sparrow nie wydaje się zaskoczony słowami Elizabeth (zapewne przywykł do tego, że praworządni obywatele nie spodziewają się po nim niczego dobrego), ale zadziornie pyta: „Czy między nami jest jakiś konflikt, panno Swann?”. Dziewczyna wykrzykuje mu swoje oburzenie i żal o to, że chciał sprzedać człowieka (a konkretnie – jej ukochanego Willa) za okręt. Rzeczywiście, aż do tej chwili można było snuć takie przypuszczenia odnośnie intencji Jacka. W tym momencie jednak kapitan rozwiewa wątpliwości – zarówno Elizabeth, jak i widza. Staje się jasne, że jego plan działania nie zakładał oddania Willa w ręce okrutnego Barbossy. Nie tylko dlatego, że Sparrow nie jest złym człowiekiem, ale dlatego przede wszystkim, że nie jest głupcem. Zdradzając informacje o Willu, straciłby jedyny atut w konfrontacji z Barbossą. Nie chciał sprzedać chłopaka, lecz umiejętnie wykorzystać swą wiedzę na jego temat w starciu z wrogą załogą „Czarnej Perły”. Teraz nie jest to już możliwe – Will sam lekkomyślnie zdał się na łaskę i niełaskę Barbossy, grzebiąc jedyną szansę pokonania go. Elizabeth w lot pojmuje sposób myślenia Jacka – i przyznaje mu słuszność. I tylko miłość do Willa i troska o niego wciąż nie pozwalają jej na w pełni racjonalną ocenę sytuacji. Mimo dość beznadziejnego położenia, jakim jest uwięzienie na bezludnej wyspie, domaga się podjęcia próby ratowania młodego Turnera. Znajomość sensacyjnych opowieści o niezwykłych dokonaniach legendarnego pirata dodaje jej wiary, że Sparrow znajdzie wyjście i z takiej opresji. Raz już przecież wydostał się z wyspy...
Elizabeth, tak bardzo niegdyś zafascynowaną pirackim etosem, spotyka kolejne rozczarowanie. Bo nawet słynny Jack Sparrow, choć wyszedł obronną ręką z niejednych tarapatów, nie ma nadludzkich zdolności. Rozwiązanie zagadki jego ucieczki z bezludnej wyspy okazuje się trywialne – ponieważ dziesięć lat temu mieli tu swoją tajną bazę przemytnicy rumu, Jack samotnie spędził na wyspie zaledwie trzy dni. Teraz po przemytnikach pozostała jedynie kryjówka pełna rumu – najpewniej dopadł ich najgorliwszy na Karaibach stróż prawa, James Norrington. Nie można zatem i tym razem liczyć na ich pomoc. Nie można liczyć na nic – prócz szczęścia. Być może będzie tędy przepływał jakiś statek i wybawi Jacka i Elizabeth od niechybnej śmierci. O ratowaniu Willa oczywiście nie ma mowy, choć panna Swann słabo próbuje jeszcze przekonać Sparrowa o konieczności podjęcia jakichś działań. Scena, w której Jack wręcza Elizabeth butelkę rumu i sam wznosi toast za powodzenie młodego Turnera, jest wyrazem mądrości, jaką kapitan przekazał chłopakowi na pokładzie „Interceptora” – w życiu należy się kierować świadomością własnych możliwości i ograniczeń. Niedojrzały, porywczy Will potrzebuje jeszcze czasu, by pogodzić się z tą myślą. Elizabeth nie ma wątpliwości, że Sparrow ma słuszność. „Pijcie, kompani, do dna!”, przyłącza się do toastu. Te słowa w ustach damy intrygują Jacka. „To piosenka, którą śpiewałam w dzieciństwie marząc o spotkaniu z piratem”, wyjaśnia panna Swann.
Wieczorem, kiedy obojgu rum dostatecznie szumi już w głowach, oddają się dekadenckim tańcom wokół ogniska – ich jedynej nadziei na ocalenie. Elizabeth nauczyła Jacka piosenki o wspaniałej, pirackiej egzystencji i teraz śpiewają ją oboje: „Jesteśmy wcielonymi diabłami, czarnymi owcami! Pijcie, kompani, do dna!”. Sparrow snuje wizję odzyskania „Czarnej Perły”. Obiecuje sobie, że kiedy to nastąpi, piosenka Elizabeth stanie się hymnem całej załogi. „Będziemy ją śpiewać na okrągło”, rozmarza się. W tym momencie dowiadujemy się, o co naprawdę walczy Jack. Uczucie, jakim darzy swój okręt, to w gruncie rzeczy pragnienie niezależności, którą daje jego posiadanie – to umiłowanie wolności. Pojmuje to także Elizabeth i o ile dotąd miała Sparrowa za niegodziwca, teraz zaczyna darzyć pirata sympatią i życzy mu szczęścia. Zapewne odkrywa także, że – w gruncie rzeczy – ich światopoglądy są do siebie zbliżone. Niemniej, dziewczyna nie jest skłonna zaufać towarzyszowi swej niedoli, ani zdać się w pełni na jego doświadczenie. Ma swój rozum i własne zamiary, nie całkiem zbieżne z pomysłami Jacka. Wie, że najlepiej pokieruje swym losem nie zważając na sentymenty i nie licząc się nazbyt z opiniami innych – i to kolejna cecha, która łączy parę bohaterów. Elizabeth, choć wydaje się świetnie bawić, przygotowuje grunt do realizacji własnego planu wydostania się z wyspy. Aby go przeprowadzić, musi uśpić czujność Jacka, co do którego ma słuszne podejrzenia, że za nic nie przystałby na zaproponowane przez nią rozwiązanie. Dziewczyna zatem dąży do tego, by Sparrow kompletnie się upił.
Panna Swann zamierza rozpalić ognisko tak gigantyczne, że nie sposób będzie je przeoczyć z dużej nawet odległości. Postanawia w tym celu zużyć cały zapas rumu – a to jeden z ostatnich czynów, jakiego mógłby się dopuścić pirat. Bo rum wydaje się potrzebny piratom do życia nie mniej niż woda, żywność czy powietrze. Tę tezę znakomicie odzwierciedla reakcja trzeźwiejącego nad ranem Jacka. „Nie! Nie dobrze! Przestań! Nie dobrze! Co ty wyprawiasz?! Spaliłaś cały cień, jedzenie... i rum!”, wykrzykuje. Elizabeth przekonuje go, że to właściwe i zapewne jedyne rozwiązanie. „Ale dlaczego nie ma już rumu?!” – Jacka nie interesuje nic poza tym. To doskonale zagrana, cudownie komiczna scena, kwintesencja świeżego, inteligentnego dowcipu, jakim przesycony jest cały film. To także triumf Elizabeth. Legendarny kapitan Sparrow, który długie lata umiejętnie zwodził i oszukiwał silniejszych niekiedy od siebie przeciwników, kpił z komodora Norringtona i jemu podobnych, a teraz ostrzył swe złote zęby na Barbossę, dał się podejść pannie z socjety! Co więcej, musi przyznać jej rację – na horyzoncie pojawiają się białe żagle.

SCENA 24 – „DAUNTLESS” WYRUSZA NA ODSIECZ WILLOWI

Elizabeth i Jack zostają ocaleni przez załogę „Dauntless”, ale oboje nadal znajdują się w położeniu, które za wszelką cenę pragną zmienić. Kapitan Sparrow wciąż nie odzyskał „Czarnej Perły”, a w dodatku znów wpadł w ręce Norringtona. Panna Swann jest rozczarowana postawą swego ojca – liczyła na to, że popłyną na ratunek Willowi. Gubernatora interesuje jednak wyłącznie bezpieczeństwo córki. Nie zamierza znów narażać jej na ryzyko ruszając w pościg za Barbossą, a młody Turner – w jego mniemaniu – sam ściągnął na siebie zły los. Nikt przecież nie prosił go o to, by zadawał się z piratami. Podobnego zdania jest Norrington. Nie ugina się pod celującymi w jego ambicje argumentami zdesperowanego Sparrowa, który – mimo swej słabej pozycji – próbuje nakłonić komodora do wyprawy na Wyspę Umarłych. To Elizabeth sprawi, że Norrington zmieni zdanie i ostatecznie spełni życzenie pirata. Dziewczyna posuwa się do czynu z gatunku tych, o jakie można by posądzać raczej przebiegłego Jacka niż córkę gubernatora. W tym bowiem momencie decyduje się przyjąć oświadczyny Norringtona i prosi go, by próbę ratowania Willa potraktował jako prezent ślubny dla niej. Dla komodora staje się oczywiste to, co dla widza jest jasne od samego początku – serce Elizabeth należy do młodego Turnera. Mimo to, Norrington decyduje się spełnić prośbę swej narzeczonej. Być może ma nadzieję, że w ten sposób zaskarbi sobie jej względy, że dziewczyna – rozczarowana światem, jaki zawsze uważała za fascynujący (czyli życiem piratów, ludzi ceniących niezależność, lekceważących wszelkie prawa i normy) – zaakceptuje wreszcie rzeczywistość klasowych podziałów oraz obyczajów, zgodnie z którymi jej miejsce znajduje się na salonach, u boku mężczyzny o odpowiednim społecznym statusie. Tymczasem Jack powierza komodorowi swój kompas i „Dauntless” obiera kurs na Wyspę Umarłych.

SCENA 25 – HISTORIA BOOTSTRAP BILLA

Barbossa dotrzymał danej Willowi obietnicy i nie skrzywdził nikogo z załogi „Interceptora” – wszyscy cali i zdrowi przebywają w celi pod pokładem „Czarnej Perły”. Wśród nich jest także młody Turner, który nadal pragnie dowiedzieć się czegoś na temat swojego ojca. Teraz ma ku temu okazję – Pintel i Ragetti dobrze znali Williama Turnera. Dowiadujemy się, że Bootstrap Bill zginął dlatego właśnie, że był lojalny wobec Sparrowa. Nie tylko potępił bunt załogi jako niezgodny z Kodeksem, ale też twierdził, że Barbossa i wszyscy, którzy go poparli, w pełni zasłużyli na karę klątwy, o ile opowieści o niej są prawdziwe. Dlatego właśnie podarował jeden z medalionów swojemu synowi. Za niesubordynację Barbossa posłał Turnera na dno morza – wówczas nie wiedział jeszcze, że będzie potrzebował jego krwi...
Scena pod pokładem „Czarnej Perły” to kolejna, która dowodzi wielkości scenariusza napisanego przez spółkę Elliott & Rossio. Opowiedziana przez nich historia kipi świeżym dowcipem, choć nie jest otwartą komedią, trzyma w napięciu, zaskakuje zwrotami akcji, choć ogólny kierunek jej rozwoju wydaje się przewidywalny. To zasługa świetnej narracji. Oczywiście, film ogląda się z przyjemnością i niesłabnącym zainteresowaniem z wielu względów – doskonała obsada, wspaniała scenografia, imponująca choreografia i efekty specjalne, piękna muzyka, barwne, wyraziste postaci bohaterów, których los nie jest widzowi obojętny... Ale nie da się przecenić roli inteligentnie przeprowadzonej i zręcznie dopiętej fabuły. Elliott i Rossio zadbali o odpowiednie tempo narracji, umiejętnie dozując w swej opowieści zarówno treść jak i emocje. Widowiskowe sceny akcji zawsze wnoszą kolejną porcję wiedzy na temat osobowości czy historii bohaterów. Ujęcia, w których w usta postaci należy włożyć wyjaśnienie istotnych i niekiedy skomplikowanych spraw, zawierają elementy komiczne lub dramatyczne. Opowieść o ojcu Willa jest w filmie potrzebna, ale gdyby nie wiecznie przekomarzający się Pintel i Ragetti, mogłaby się okazać śmiertelnie nudna. Tymczasem znów trudno się nie uśmiechnąć – i niepostrzeżenie staje się jasne, dlaczego Barbossa uśmiercił Bootstrap Billa, a młody Turner wszedł w posiadanie medalionu, od czego przecież zaczyna się cała intryga.

SCENA 26 – JACK SPARROW I ELIZABETH SWANN

Kolejna scena, która nie znalazła się w ostatecznej wersji filmu. Wielka szkoda, bo uzupełnia obraz relacji pomiędzy Jackiem i Elizabeth. To bohaterowie reprezentujący odrębne, skonfliktowane światy. Wbrew pozorom jednak, nie różnią się bardzo od siebie, z czego oboje zdają już sobie sprawę. „Dauntless” dopływa do Wyspy Umarłych. Sparrow i panna Swann rozmawiają na osobności. „Nie powiedziałeś Norringtonowi o klątwie”, mówi dziewczyna, a w jej głosie pobrzmiewa nuta wątpliwości co do intencji pirata. „Ty również. Domyślam się, że z tego samego powodu”, odparowuje bez złośliwości Sparrow. „Nie podjąłby wówczas ryzyka”, usprawiedliwia się Elizabeth. „Och, przecież mogłaś go upić!”, żartuje Jack i dodaje: „Nie zrozum mnie źle – podziwiam ludzi gotowych uczynić wszystko, by osiągnąć swój cel... Jesteśmy jak dwie krople wody, moja droga”. To moment, w którym oboje przyznają, że początkowo pomylili się we wzajemnych sądach na swój temat. Elizabeth zrozumiała, że Jack jest mądrym, wartościowym człowiekiem, z którym bez trudu może znaleźć wspólny język. Sparrow przekonał się, że ma do czynienia z niezwykle silną kobietą, która nie ustępuje mu sprytem czy determinacją. Oboje wiedzą także, że nie mogą sobie w pełni zaufać – ich zamiary, choć poniekąd zbieżne, różnią się w sferze realizacji. Jack spodziewa się, że zdesperowana Elizabeth może przeszkodzić w przeprowadzeniu jego planu. Dlatego właśnie sugeruje Norringtonowi, że bezpieczeństwo dziewczyny wymaga trzymania jej w czasie akcji pod kluczem...

SCENA 27 – PLAN JACKA

Jack Sparrow ma jasno określony cel – pomścić zniewagę, jakiej zaznał od Barbossy, i odzyskać swój okręt. Toteż jego plan jest w pełni podporządkowany realizacji tych zamiarów i raczej nie ma w nim miejsca na jakiekolwiek sentymenty. Przynajmniej wszystko na to wskazuje i obserwując rozgrywkę Sparrowa niezbyt wnikliwie, można dojść do wniosku, że z rozmysłem wystawia na pewną śmierć wszystkich pozytywnych bohaterów filmu – byle tylko znów stanąć za sterem „Czarnej Perły”. Nie wiadomo, jak daleko posunąłby się Sparrow, gdyby przyszło mu działać w innych okolicznościach. Jednak tym razem, wbrew pozorom, jego plan nie zakłada żadnych ofiar po stronie Dobra – jest zbieżny (choć być może to przypadek) z dążeniami Willa, Elizabeth, a nawet Norringtona.
Trwa księżycowa noc. Kapitan Sparrow i część załogi „Dauntless” znajdują się w szalupach u wejścia do sekretnej jaskini na Wyspie Umarłych. Jack twierdzi, że najlepiej będzie, jeśli on uda się do środka i nakłoni ludzi Barbossy, by wypłynęli łodziami przed swoją kryjówkę, zaś Norrington wróci w tym czasie na okręt i przygotuje się do ostrzału piratów. Komodor wietrzy postęp i nie zamierza zastosować się do sugestii Jacka. Zezwala mu jedynie na podjęcie negocjacji z Barbossą. Mocno krzyżuje w ten sposób cześć planu Sparrowa (zakładającą zmasowany atak na załogę „Czarnej Perły”), ale nie skazuje go na niepowodzenie. Jack wie, że Norrington nie podda się łatwo, choć ignorując jego rady i rozdzielając siły „Dauntless” naraża swych ludzi na ogromne niebezpieczeństwo. Wszak piraci (o czym nie wie Norrington) są nieśmiertelni – jeszcze.
W jaskini znów trwa rytuał zdjęcia klątwy – tym razem z udziałem Willa. Nic nie wskazuje na to, że chłopak będzie miał tyle szczęścia, co Elizabeth – Barbossa chce go zabić. Ceremonię przerywa, ku bezgranicznemu zaskoczeniu piratów, pojawienie się Jacka Sparrowa, który jak zwykle dezorientuje swych przeciwników, sieje zamęt umiejętnie dobierając słowa i teatralne gesty. Tym razem jednak na jego korzyść działa przede wszystkim obecność wojsk Norringtona u wejścia do jaskini. Barbossa, dowiedziawszy się o zasadzce, bezwiednie realizuje drugą część planu Sparrowa. Przerywa rytuał zdjęcia klątwy, by zmierzyć się z przeważającymi siłami królewskiej floty nim on i jego ludzie utracą nieśmiertelność – od dziesięciu lat ich najmocniejszy atut w walce. Teraz Jack musi jeszcze uśpić czujność Barbossy. Przekonuje go zatem o korzyściach płynących z przejęcia „Dauntless”, łechce jego ambicje tytułując go komodorem i deklarując, że on sam będzie odtąd wieść swój piracki żywot pod jego komendą. W dodatku Sparrow wydaje się nie mieć nic przeciwko zdjęciu klątwy poprzez zabicie młodego Turnera – proponuje jedynie Barbossie, by poczekał z tym na odpowiedni moment. Wypowiadając te słowa nie patrzy jednak na swego antagonistę, lecz głęboko spogląda w oczy przerażonemu i rozczarowanemu jego postawą Willowi. W tej właśnie chwili chłopak pojmuje nareszcie intencje Jacka, który przecież od początku twierdził, że należy wyczekać stosownego momentu – momentu, w którym warto zdjąć klątwę, momentu, w którym pokonanie Barbossy będzie możliwe. Jednocześnie Will rejestruje coś, co umyka uwadze piratów – Jack wykrada z azteckiej skrzyni jeden medalion. Sparrow i Turner przez sekundę porozumiewają się wzrokiem. To chwila, która zmienia jakość ich relacji – stają się partnerami. To także kolejna ważna chwila metamorfozy Willa. Chłopak wyciąga wreszcie wnioski z lekcji, jakiej udzielił mu Jack. Miecz nie zawsze jest wystarczającym orężem, nawet w ręku wytrawnego szermierza. W każdej walce należy posługiwać się przede wszystkim rozumem, wykorzystywać pełny wachlarz swych możliwości, respektować ograniczenia. Turner zaczyna walczyć bronią Sparrowa. Udaje oburzenie postawą Jacka, dowodząc w ten sposób szczerości jego słów. Zadowolony z przebiegu negocjacji Barbossa posyła znakomitą większość załogi na „Dauntless”. Sparrow osiąga swój cel – podzielił siły wroga i teraz ma szansę go pokonać.

SCENA 28a – ATAK PIRATÓW Z „CZARNEJ PERŁY” NA „DAUNTLESS”

Komenda, jaką Barbossa wydaje swoim ludziom, zaskakuje Jacka i krzyżuje część jego planu – tę samą, której realizację nieświadomie skomplikował Norrington. Załoga „Czarnej Perły” nie płynie bowiem na „Dauntless” łodziami – rusza... piechotą. W końcu piraci są nieśmiertelni – mogą pozwolić sobie na wykorzystanie w walce takiego elementu zaskoczenia. Łodzią w kobiecych strojach wypływają Pintel i Ragetti – aby odwrócić uwagę ludzi Norringtona do chwili, w której załoga Barbossy opanuje pokład okrętu. Tego Sparrow nie przewidział, ale teraz nie może się już wycofać – musi szybko doprowadzić do zdjęcia klątwy, by piraci nie zdążyli zdziesiątkować żołnierzy.
Przeklęta załoga „Czarnej Perły” dociera na „Dauntless”, gdzie rozpoczyna rzeź zaskoczonych podwładnych Norringtona. Komodor ze zdumieniem obserwuje osobliwą parę, która wypłynęła łodzią z jaskini (i znów, Pintel i Ragetti wprowadzają komiczny element do pełnej napięcia sceny). Dopiero słysząc dźwięk okrętowego dzwonu orientuje się, jak ogromny błąd popełnił nie stosując się do sugestii Sparrowa. Zawraca szalupy na „Dauntless” i spotyka się z ostrzałem z własnych dział. Piraci opanowali statek. Walka toczy się w świetle księżyca, więc należy do najbardziej efektownych (i z pewnością najtrudniejszych do nakręcenia) scen filmu – żołnierze walczą ze szkieletami. To oczywiście efekt ciężkiej pracy aktorów i grafików komputerowych, niemniej przeklęci piraci wydają się najzupełniej naturalnym elementem rzeczywistości. Imponujące!

SCENA 28b – ELIZABETH SWANN KONTRA ZAŁOGA JACKA

Tymczasem Elizabeth nie zamierza cierpliwie czekać na rozwój wydarzeń uwięziona na „Dauntless”. Wie, że żołnierze mają marne szanse w starciu z nieśmiertelnymi piratami. Nie ufa też Jackowi, w związku z czym postanawia uciec z zamkniętej kajuty, by ratować Willa na własną rękę. Przy okazji tej sceny zostaje przepięknie sportretowana postać gubernatora Swanna. Reprezentuje on władzę, prawo, obyczajowość epoki – biegunowe przeciwieństwa ekranowej apoteozy pirackiego mitu. Widz, utożsamiając się z ideą wolności, niezależności, przełamywania konwenansów – czyli z postacią Sparrowa czy Elizabeth – nie akceptuje postaw i decyzji gubernatora. Niemniej jest on bohaterem, który nie budzi niechęci. Przeciwnie – jest w nim wiele ciepła (może to zasługa wspaniałej gry Johnatana Pryce’a) i trudno nie obdarzyć tej postaci sympatią – choćby przez wzgląd na to, jak wielką miłość okazuje swej córce. Od początku filmu widoczna jest jego, pozbawiona surowości, troska o dobro jedynaczki (nawet w próbie nakłonienia jej do małżeństwa z Norringtonem). Scena na „Dauntless” to sygnał, że Weatherby Swann nie jest ślepo zapatrzony w normy i reguły, których uosobieniem się wydaje. To mądry, wrażliwy człowiek, gotów odstąpić od sztywnych zasad w imię wyższego dobra, jakim jest choćby szczęście jego ukochanej córki. Jego postawa zaważy wkrótce na losie reszty bohaterów. Póki co, znów można się przekonać, że „Piraci z Karaibów” to niezwykle ciepły film, w którym nie ma postaci do szpiku złych i antypatycznych – jak w życiu.
Elizabeth płynie szalupą na „Czarną Perłę”, by uwolnić z celi załogę Sparrowa. Być może ma nadzieję, że wciąż jest wśród nich Will. Być może liczy jedynie na pomoc w ocaleniu ukochanego. I znów spotyka ją rozczarowanie. Okręt udaje się opanować z łatwością. Na pokładzie pozostało jedynie dwóch strażników (nie licząc małpki) – większość ludzi Barbossy walczy na „Dauntless”, reszta jest w jaskini. Jednak oswobodzona załoga Jacka nie kwapi się, by wyruszyć na ratunek Turnerowi. Nie wydaje się również zainteresowana losem Jacka. Przejęli statek – a taki był cel ich wyprawy. Zgodnie z Kodeksem, zamierzają odpłynąć nie czekając na maruderów. W życiu piratów nie ma miejsca na sentymenty czy akty bohaterstwa – obowiązują niepisane reguły, dzięki którym korsarska załoga może sprawnie funkcjonować, osiągając swe zasadnicze cele. Elizabeth nie rozumie takiego sposobu myślenia. Dla niej liczy się przede wszystkim dobro jednostki. Poza tym, dziewczyna najwyraźniej wciąż nie potrafi pogodzić się z faktem, że świat piratów ma niewiele wspólnego z jej dziecięcymi wyobrażeniami. Kiedy Gibbs zasłania się Kodeksem, obrzuca go pełnym niedowierzania spojrzeniem, które wydaje się mówić: „Do diabła z Kodeksem! Przecież jesteście piratami! Jesteście wolni i możecie czynić, co tylko zechcecie!”. Ostatecznie zdesperowana Elizabeth przekazuje załodze Sparrowa słowa, które kilka dni temu usłyszała od Barbossy. „Proszę bardzo! Przestrzegajcie swojego Kodeksu, jednak to przecież tylko wskazówki – nie reguły!”. Mimo to „Czarna Perła” odpływa, a Elizabeth musi samotnie wyruszyć ze swą misją ratowania Willa.

SCENA 28c – POJEDYNEK W JASKINI

W jaskini pozostał Barbossa i kilkoro jego ludzi, pilnowany przez nich Will, a także Jack, który wciąż odgrywa rolę sprzymierzeńca swego największego wroga. Jego deklaracje zaskoczyły Barbossę, ale najwyraźniej uwierzył w ich szczerość. Triumfuje – przekonany o bliskości spełnienia swego największego pragnienia (pozbycia się okrutnej klątwy), o powiększeniu swej potęgi o królewski „Dauntless”, o moralnym zwycięstwie nad znienawidzonym Sparrowem. Jack osiągnął swój cel – Barbossa nie spodziewa się ataku, ani nie jest na niego przygotowany. To właśnie odpowiedni moment, by go pokonać. Dodatkowym atutem Sparrowa jest obecność Willa, który nie tylko stanowi ostatnie brakujące ogniwo w procesie zdejmowania klątwy ciążącej nad „Czarną Perłą”, lecz jest także wyśmienitym szermierzem. Jack może być zatem spokojny o to, że chłopak poradzi sobie w starciu z garstką piratów – nawet nieśmiertelnych. On tym czasem może stoczyć walkę, na którą czekał od dziesięciu lat – zmierzyć się z Barbossą.
Scena pojedynku pomiędzy Sparrowem i Barbossą pod każdym względem zasługuje na wyróżnienie. Łączy w sobie wszystkie najmocniejsze walory filmu – świetną choreografię, imponujące efekty specjalne, urzekającą magią i pięknem scenerię, porywającą muzykę, dramaturgię, finezyjny dowcip, wybitną grę aktorów. Pojedynek bohaterów jest interesujący z dwóch powodów. Przede wszystkim, ze względu na temperaturę ich wzajemnych uczuć. Tych dwoje, jak nigdy, walczy z prawdziwą pasją, bo w grę wchodzą najsilniejsze namiętności, życiowe marzenia i ambicje. Po drugie, ich starcie ma dość tragikomiczny charakter – Jack wykradł ze skrzyni medalion, a zatem oboje są nieśmiertelni. Moment, w którym nawzajem przebijają się mieczami, po czym przystępują do dalszej walki, nie ma prawa zdarzyć się w żadnym innym filmie – może z wyjątkiem jakiegoś krwawego horroru, gdzie byłby po prostu niesmaczny. Tu jest dramatyczny i przezabawny zarazem. Majstersztyk!

SCENA 29 – ZDJĘCIE KLĄTWY

Elizabeth dociera do jaskini w samą porę – niewiele brakowało, a Will zginąłby z ręki Jacoby’ego. To scena, po jakiej można się spodziewać atmosfery pełnej napięcia i grozy. Zostajemy jednak poczęstowani kolejną porcją przepysznego dowcipu – zgodnie z uznawanymi przez Elliota i Rossio zasadami budowy scenariusza filmu przygodowego. Napisana przez nich historia jest pełna emocjonalnych wzlotów i upadków, zmian nastroju, zaskakujących zwrotów akcji, bo tylko w taki sposób opowiedziana fabuła angażuje widza – „płaski teren” jest zazwyczaj nudny. Oto następuje najbardziej dramatyczna w filmie scena, więc poprzedzające ją ujęcia są, dla kontrastu, zabawne. Być może właśnie dzięki temu śmiertelna powaga, jaka maluje się na twarzy Sparrowa (to bodaj jedyny w całym filmie moment, w którym jest zupełnie poważny), przyprawia o dreszcze.
Stosowny moment, na który czekał Jack, nareszcie nastał. Will z pomocą Elizabeth unieszkodliwił znajdujących się w jaskini piratów i teraz – zgodnie z planem Sparrowa – jest gotów złożyć ofiarę, dzięki której przeklęta załoga „Czarnej Perły” utraci swą nieśmiertelność. Jack nadal walczy z Barbossą. Wciąż także ma przy sobie jeden z medalionów. Dostrzegając Turnera wdrapującego się na górę złota, na której stoi aztecka skrzynia, kaleczy sobie dłoń – bo i on ściągnął na siebie klątwę – po czym odwraca uwagę Barbossy i umoczony w swej krwi medalion rzuca Willowi. Następuje wspaniałe, klasyczne ujęcie – Barbossa mierzy do Turnera z pistoletu, ale widzimy tylko jego twarz, pada pojedynczy strzał, cichnie muzyka, przez chwilę nie wiadomo, co dokładnie się wydarzyło... Pełne przejmującej powagi spojrzenie Jacka wyjaśnia wszystko – wykorzystał swą jedyną kulę zgodnie z powziętym dziesięć lat temu zamiarem. Barbossa nie zdążył w pełni zorientować się w sytuacji, więc kpi z przeciwnika – wszak strzelanie do osoby nieśmiertelnej to marnotrawstwo. Ale Sparrow, celując prosto w serce swego największego wroga, nie zmarnował kuli – klątwa przestała działać, Barbossa został pokonany.
Przezwyciężenie czarnego charakteru to w filmach zazwyczaj moment euforii – zarówno dla pozytywnych bohaterów, jak i dla widza. W „Piratach z Karaibów” jest inaczej. Może to zasługa mistrzowskiej gry Geoffrey’a Rusha, może odpowiednio dobranej muzyki, a może to kolejny dowód, że w tej niezwykłej opowieści nie ma postaci jednoznacznie antypatycznych, złych do szpiku kości. Okrutny i przebiegły Barbossa niespodziewanie budzi współczucie – bo przejmująca jest ironia jego losu. Dziesięć lat czekał na to, by poczuć cokolwiek i teraz czuje wreszcie – własną śmierć. Nieodłącznego jabłka, które wypada z jego bezwładnej dłoni, nie zdążył już skosztować... W podobnej sytuacji znajdują się jego podkomendni, którzy nadal toczą bitwę z królewskimi żołnierzami. Są tak zaskoczeni zmianą własnej kondycji, że poddają się bez dalszej walki. Ich los jest już zresztą przesądzony. Teraz przewagę mają ludzie Norringtona. „Czarna Perła” odpłynęła. Poważnie ranni piraci, tak jak Barbossa, umierają od razu. Pozostałych czeka stryczek.
W nie najlepszym położeniu znajdują się także pozytywni bohaterowie. Jack pokonał Barbossę, ale nie odzyskał swego okrętu. Nie ma o to żalu do swojej załogi – odpływając postąpili zgodnie z Kodeksem, który nie nakazuje heroizmu lecz działanie w myśl zasad demokracji i zdrowego rozsądku. Piraci zrobili to, co dla nich najlepsze, to, co zapewne nakazałby im czynić kapitan – gdyby znajdował się na pokładzie. Elizabeth uratowała ukochanego Willa, ale teraz – w związku z danym słowem – musi poślubić Norringtona. Turner, mimo swej metamorfozy, wciąż nie ma dość odwagi, by walczyć o dziewczynę, by chociaż wreszcie wyznać jej swoją miłość – a właśnie nastała stosowna ku temu chwila. Para zakochanych wiele wspólnie przeszła i teraz ma możliwość porozmawiać na osobności. „Powinniśmy wrócić na „Dauntless””, mówi bez przekonania Elizabeth, najwyraźniej oczekując, że Will jakimś stanowczym słowem czy gestem odmieni jej przyszły los. Jednak chłopak, ku ogromnemu rozczarowaniu ukochanej, odpowiada: „Twój narzeczony na pewno chciałby wiedzieć, że jesteś już bezpieczna”. Elizabeth odchodzi, a Jack, który do tej pory zajęty był wybieraniem trofeów spośród zgromadzonych w jaskini skarbów, udziela Tunerowi jeszcze jednej ważnej lekcji. „Jeśli czekałeś na stosowny moment, to właśnie minął”, stwierdza, co uświadamia Willowi, jakie faux-pas popełnił. Czasem zasady – bez względu na to, czy są to dobre maniery, klasowe podziały, piracki Kodeks, czy ustanowione prawo – warto potraktować raczej jako wskazówki niż reguły. W imię wyższego dobra. Warto też walczyć o coś, w co się wierzy, czego się pragnie, i łatwo się przy tym nie poddawać – bo przegranym jest ten, kto uznał swą porażkę. Czasem warto poczekać, choćby dziesięć lat, na stosowny moment – ale nie wolno go przegapić.

SCENA 30 – EGZEKUCJA JACKA

Kapitan Sparrow – znów bez załogi i okrętu, a nawet bez takich atrybutów jak płaszcz czy kapelusz (za to w koronie!) – musi podzielić los swych dawnych podkomendnych z „Czarnej Perły”. Jest przecież piratem. W dodatku najgorszym, o jakim Norrington kiedykolwiek słyszał. Egzekucja odbywa się w forcie na oczach tłumu gapiów (takie widowisko musiało być nie lada gratką w czasach bez telewizji, a im bardziej znany był przestępca, tym większą publiczność gromadził). Tym razem wydaje się mało prawdopodobne, by Jack – jak zawsze – wyszedł obronną ręką z opresji. Nic jednak nie wskazuje na to, że Sparrow stracił nadzieję. Najwyraźniej wciąż dopisuje mu dobry humor i zadziwiająca pewność siebie. Nie czuje skruchy czy żalu, że wiódł życie, które doprowadziło go na szubienicę. Przeciwnie, wydaje się dość dumny z popełnionych czynów, których długą listę odczytuje królewski urzędnik.
Wbrew pozorom, to nie Jack jest centralną postacią w tej scenie. Wbrew pozorom – bo, jak zwykle, bohater wykreowany przez Johnnego Deppa skupia na sobie całą uwagę. Aktor gra po prostu fantastycznie, w każdym ujęciu silnie zaznaczając swoją obecność. Sam reżyser – Gore Verbinski – przyznał, że nie mógł oderwać od Deppa oczu i czasem wręcz musiał wycinać go z kadru, by nie przyćmiewał pozostałych postaci. Tym razem scena należy do Willa, który wspaniale manifestuje zmiany, jakie zaszły w jego osobowości dzięki krótkiej przygodzie z piratami, a dokładnie – dzięki znajomości ze Sparrowem. Turner zdobywa się wreszcie na odwagę, by wyznać miłość Elizabeth (i to w obecności jej ojca i narzeczonego!), podkreślając przy tym: „powinienem był mówić ci to codziennie od chwili, w której cię spotkałem”. Przede wszystkim jednak świat nie jest już dla Willa czarno-biały. Pojmuje, że ktoś, kto łamie prawo, nie musi być bezdusznym złoczyńcą – może okazać się dobrym człowiekiem. Toteż chłopak nie zamierza bezczynnie patrzeć na egzekucję Jacka, który wzbudził jego podziw i sympatię, który wiele go nauczył i wreszcie – uratował mu życie, a wcześniej dopomógł w ocaleniu Elizabeth. Szybką decyzję pomaga mu podjąć widok papugi Cottona (znów klasyczna scena, niczym z serialowego „Robin Hooda”) – „Czarna Perła” jest u wybrzeży Port Royal, a zatem istnieją realne szanse na ocalenie jej kapitana. Papugę dostrzega także Elizabeth. I ona nie potrafi pogodzić się z wykonywanym na Jacku wyrokiem. Widząc, że Will zamierza zapobiec egzekucji, skutecznie odwraca uwagę swego ojca i Norringtona. Młody Turner ma dzięki temu chwilę czasu, by uczynić coś, na co przedtem nie pozwoliłby mu jego symboliczny gorset – wprawdzie działa w imię wyższych wartości, niemniej poważnie łamie prawo. Ratując Sparrowa staje się taki jak on – jest piratem, gotowym zapłacić każdą cenę za obronę swych przekonań i czystości własnego sumienia.
Niezwykle efektowna ucieczka Jacka spod szubienicy nie zostaje zwieńczona sukcesem. Sparrow i Turner potrafią już porozumieć się bez słów, więc udaje im się wspólnie przedrzeć aż na blanki fortu. Tu jednak zostają otoczeni przez królewskich żołnierzy. Will odkłada miecz, ale tym razem nie pozwala wymierzyć sobie policzka. Z podniesionym czołem odpowiada na zarzuty gubernatora i komodora, gotów ponieść konsekwencje czynu, który uważa za słuszny. „Zapominasz gdzie twoje miejsce, Turner”, denerwuje się Norrington czując, że traci przewagę nad swoim rywalem (bo jego najmocniejszym atutem w walce o względy gubernatorówny jest silna społeczna pozycja, którą Will nagle zaczął lekceważyć). „Właśnie tutaj – pomiędzy tobą a Jackiem”, odpowiada odważnie chłopak, co skłania Elizabeth do podobnej deklaracji – jej miejsce jest przy Willu. Kompletne zaskoczenie ojca panny Swann i jej pechowego narzeczonego to dla Sparrowa wymarzona okoliczność, by wydostać się z opresji. Teraz i on spostrzega papugę Cottona. Zna także drogę ucieczki na morze – tę samą, którą pokonała Elizabeth w chwili swego upadku z klifu. Pozostaje zatem zasiać trochę dodatkowego zamieszania, by nikt nie próbował go powstrzymać. Tę część planu Jack, jak zwykle, rozgrywa po mistrzowsku, przy okazji pięknie i z właściwym sobie zawadiackim wdziękiem żegnając się z Willem i Elizabeth. Na oczach gubernatora, komodora i całego zastępu żołnierzy, w pół zdania znika z blanki. Na horyzoncie łopoczą żagle „Czarnej Perły” – już nie są postrzępione.
Los bohaterów nie jest jeszcze jednak przesądzony – teraz zależy od reakcji gubernatora Swanna i komodora. Oboje dowodzą swej wielkiej klasy i mądrości, która – mimo, iż są w Port Royal stróżami prawa i obyczaju – pozwala im odstąpić niekiedy od obowiązujących norm i zasad, potraktować je raczej jako wskazówki... „Być może w niektórych przypadkach działanie w słusznej sprawie wymaga pirackich czynów i wówczas piractwo jako takie może okazać się słuszne”, stwierdza Swann posyłając znaczące spojrzenie Norringtonowi. Ma na myśli Willa, Jacka, czy oboje? Tak czy owak, komodor decyduje, że oba przypadki mieszczą się w ramach tego wyjątku od reguły. Norrington potrafi z godnością przełknąć swą porażkę, okazując uznanie swemu rywalowi i życząc szczęścia narzeczonej, którą właśnie utracił. Wbrew pozorom, nie zamierza także szukać odwetu za poniesioną zniewagę na Sparrowie. „Możemy pozwolić sobie na to, by dać mu jeden dzień przewagi”, mówi swoim ludziom, gotowym ruszyć w pościg za piratem. Komodor wie jednak przecież, że nie dogoni „Czarnej Perły”. Nie mógł się z nią równać nawet „Interceptor”.
Gubernator Swann, choć nie popiera wyboru córki, gotów jest go zaakceptować – zależy mu przede wszystkim na szczęściu Elizabeth. Dziewczyna ma swą mądrość i silny charakter, więc można zaufać, że postępuje słusznie – i można być pewnym, że i tak zawsze podążać będzie taką drogą, jaką sama wybierze. Swann uznaje jednak za swój ojcowski obowiązek powiedzieć córce: „pamiętaj, on jest tylko kowalem”, dzięki czemu w ostatniej scenie z udziałem Keiry Knightley jej bohaterka ma okazję zrehabilitować piracki etos, w który zdawała się całkowicie zwątpić. „Nie, on jest piratem!”, odpowiada ojcu. Jest właśnie takim człowiekiem, jakiego chciała spotkać będąc nastolatką, ucieleśnieniem tego, co w legendach o piratach najwspanialsze. Nawet jeśli to tylko legendy.

SCENA 31 – JACK SPARROW I „CZARNA PERŁA”

Jack Sparrow ma co najmniej dwa powody do silnego wzruszenia. Po pierwsze, jego załoga niespodziewanie przypłynęła mu na ratunek. Po drugie, znów stoi za sterem „Czarnej Perły”. Jako kapitan nie może pozwolić sobie na chwilę słabości wobec swych podkomendnych i zapewne dlatego przekomarza się z Gibbsem: „O ile pamiętam, mieliście przestrzegać Kodeksu!”. „Czarna Perła” wróciła jednak po Jacka – dzięki lekcji, jakiej Elizabeth udzieliła piratom na Wyspie Umarłych. Gibbs powtarza słowa Barbossy, którym dziewczyna nadała moc życiowej maksymy: „Doszliśmy do wniosku, że to tylko wskazówki”... Z pewnością „w niektórych przypadkach działanie w słusznej sprawie wymaga pirackich czynów”, złamania zasad, odrzucenia norm i konwenansów. Nie każdy akt piractwa służy słusznej sprawie, lecz zwykle łamanie prawa jest aktem piractwa. I właśnie dlatego piractwo bywa uzasadnionym, a nawet jedynym słusznym sposobem działania.
Dla Jacka Sparrowa piractwo to przede wszystkim wolność. To „Czarna Perła”, dzięki której cały świat stoi przed nim otworem. Może popłynąć gdzie zechce i żyć tak, jak tylko zapragnie. Bo jest wolny. Wyrusza zatem w swą podróż w stronę horyzontu, ze wzrokiem utkwionym w marzeniach – tych, które już posiada, i tych, które dopiero się narodzą. Najwyższy czas zanucić: „...czarnymi owcami! Pijcie, kompani, do dna!”.


Ostatnio zmieniony przez Anajulia dnia Śro 1:13, 04 Sty 2006, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szuwaks
Admi(n)rał


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dziwnów/Krosno
Płeć: pirat

PostWysłany: Wto 9:47, 03 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:45, 09 Lut 2008 Temat postu: Dyskusja wokół "Podróży filozoficznej..."

Szczerze mówiąc zatkało mnie, ale jeszcze nie zdążyłem wszystkiego dokładnie przestudiować. Brawo brawo.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Wto 14:13, 17 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:46, 09 Lut 2008 Temat postu:

Popieram, faktycznie "zatkanie" na miejscu. WIELKIE BRAWA !!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 6:21, 19 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:46, 09 Lut 2008 Temat postu:

A! Dziękuję! Bardzo miło to słyszeć... Starałam się napisać coś, co godne byłoby filmu i choć wiem, że każde słowa mają się nijak do tego, co dzieje się na ekranie, to naprawdę czuję się zaszczycona tym, że a) ktoś przez ten mój elaborat przebrnął lub przynajmniej próbował, b) wrażenie po lekturze ma coś wspólnego z tym, z jakim wychodzi się z seansu... Nie wiem jak Was, ale mnie przy "Piratach" zatyka za każdym razem...
A przy okazji - witam na forum Elizabeth! I znów postać, której nam było potrzeba. Mam cichą nadzieję, że nie opuści nas po jednym poście, bo czymże jest załoga Czarnej Perły bez Elizabeth!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szuwaks
Admi(n)rał


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dziwnów/Krosno
Płeć: pirat

PostWysłany: Czw 11:32, 19 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:47, 09 Lut 2008 Temat postu:

Właśnie, ja to nawet mam cichą nadzieje ze owa Elizabeth bedzie brała aktywny udział w życiu forum bo przeciez trzeba horyzonty poszerzac!! Witam jeszcze raz w imieniu wszystkich forumowiczów. Czekamy na dalsza aktywność i moze na notke w pirackiej sadze...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 16:57, 19 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:47, 09 Lut 2008 Temat postu:

Trzeba przyznać, że Piraci z Karaibów to taki film, który można obejrzeć z 30 razy i jeszcze się nie znudzi (przynajmniej w moim przypadku)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Czw 18:06, 19 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:48, 09 Lut 2008 Temat postu:

Ano - pewnie wszyscy tu obecni mogą się podpisać pod tym stwierdzeniem. Był czas, że oglądałam "Piratów" niemal codziennie, na wyrywki - i nie mogłam przestać. Mają aurę, która po prostu zasysa, chce się pozostawać w ekranowej rzeczywistości bez końca. Dziś znam ten film na pamięć, a mimo to zawsze z przyjemnością i wzruszeniem do niego powracam, kiedy tylko nadarza się taka okazja. Dla mnie to fenomen... choć pewnie każdy ma jakiś taki film, oglądany dziesiątki razy, zawsze z podobnym entuzjazmem... Dlaczego właśnie "Piraci"? Hmmm... aa, to dobre pytanie, na osobny temat dyskusji...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sean Bucket
Kuk


Dołączył: 30 Gru 2005
Posty: 313
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin eeee... Dziwnów!!! Po prostu z MORZA
Płeć: pirat

PostWysłany: Czw 20:48, 19 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:51, 09 Lut 2008 Temat postu:

Ja tam nawet z discmanem z muzyką z Piratów chodzę po mieście, a jak fajnie się samochodem przy Piratach jeździ, normalnie płynie... ... niestety latem to tylko po asfalcie Sad no bo bojerów w szczecińskim klimacie nie opłaca się budować, co by pożeglować i zimą, bo lód jest i mrozy, tak więc jachty należy wyciągać, ale z nowu rzadko jest taki pewny i gruby na długo, żeby na bojerach pożeglować (a tak swoją drogą podobno niesamowita frajda, bo śmigają kilkadziesiąt, a podobno nawet do stu km/h)

Aha przepraszam to troche nie ten Temat ale jak się już rozpisałem...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elizabeth
Oficer


Dołączył: 16 Sty 2006
Posty: 2101
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Islandia

PostWysłany: Wto 15:10, 24 Sty 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:52, 09 Lut 2008 Temat postu:

Dzięki za miłe słowa i ... nie martwcie się, nie zamierzam opuścić was po jednym poście (mam nadzieję, że to już zauważyliście). Piratów nie da się opuścić obojętnie Razz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Nie 13:29, 07 Maj 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:54, 09 Lut 2008 Temat postu:

Kto nie czytał - niech żałuje.
Tak wspaniałego opracowania historii bohaterów jeszcze nie czytałam. Pozostaje nadal pod ogromnym wrażeniem powyższej pracy, ale postaram się napisać krótką recenzję.

Mamy tu doczynienia z rozebraniem opowieści na czynniki pierwsze. Dogłębne przestudiowanie całego tekstu zajęłoby pewnie z tydzień, dlatego wstyd mi trochę, że zdobyłam się jedynie na przeczytanie całości - nie zastanawiając się zbytnio nad każdym kolejnym zdaniem. Mimo, że były one barwne, wnosiły mnóstwo nie do końca jasnych dla przeciętnego widza czy czytelnika apektów historii. Doskonale opisana postać Jack'a Sparrowa. Na to zwracałam chyba najbardziej uwagę - bądź co bądź, niezmienne to mój ulubiony bohater, o którym mogłabym opowiadać i rozmyślać godzinami. Dokładnie przeanalizowałaś wszystkie intencje kapitana i podałaś je w wyśmienitej oprawie.
Po raz pierwszy wnikliwie przemyślałam zachowanie i decyzje z pozoru prostej Elizabeth. To rzeczywiście silna, wręcz współczesna dziewczyna. Jestem pod wrażeniem jej osobowości, stanowczości - jak nigdy dotąd!
Nawet Will wydał mi się teraz bardziej znaczący. Nie chodzi o jego rolę w zdjęciu klątwy... Był zagubionym, niepewnym chłopcem, który ponad wszystko chciał uchodzić za kogoś wielkiego, a jednocześnie nie czynił żadnych kroków w kierunku uzyskania znacznego statusu... A jednak. Spotkanie z Jackiem wiele go nauczyło. Fragmenty, gdy opisujesz relacje rodzące się między piratem a Willem są poprowadzone iście po mistrzowsku!
Wreszcie mamy wyłuskanie z filmu wszystkich najciekawszych scen. Nie chodzi o ich opis. To co przeczytałam wpłynie na mój obraz tego filmu, mimo, że nigdy nie uważałam go za prostą opowiastkę. Wręcz przeciwnie - za historię z poważnym przesłaniem, które trzeba umieć odnaleźć.

Tobie się to udało.

Z wyrazami najwyższego szacunku - Kaileena_Farah
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szuwaks
Admi(n)rał


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dziwnów/Krosno
Płeć: pirat

PostWysłany: Nie 17:59, 07 Maj 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:54, 09 Lut 2008 Temat postu:

Anajulia to taka nasza Pani profesor od Piratów hehe Uszanowanko
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Wto 18:44, 09 Maj 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:55, 09 Lut 2008 Temat postu:

AAACH! Admin! No no! Admin przemówił! Smile Zaszczycałbyś nas częściej...

Kaileena! Dziękuję! Od paru dni próbuję zebrać słowa, by odpisać na Twojego pięknego posta, ale naprawdę nie wiem jak wyrazić swoją radość z jego powodu. "Piraci..." to dla mnie film szczególny z przyczyn osobistych. Może to dziwne, ale diametralnie zmienił moje życie. I właśnie dlatego tyle czasu i tyle myśli poświęciłam, by zrozumieć jego fenomen. Któregoś dnia zaczęłam o tym pisać. Dla siebie. W pół "dzieła" ogarnęło mnie zwątpienie w sens tego przedsięwzięcia. Smarowanie 35 stron w Wordzie na temat filmu nagle wydało mi się irracjonalnym, nikomu do niczego nie potrzebnym zajęciem. Ale pomyślałam, że skoro mam juz zacząć żyć lepiej i mądrzej, to czas też najwyższy zmienić to, że prawie nigdy nie kończę tego, co zaczynam - zwłaszcza pisanych do szuflady tekstów. Skończyłam. A ostatnio wyjęłam z "szuflady". Z nadzieją, że może przeczyta te moje przemyślenia choć jedna osoba i na coś się jej przydadzą. Jeśli jesteś właśnie tą osobą - jestem przeszczęśliwa i jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe słowa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
nieczytelna
Kuk


Dołączył: 14 Maj 2006
Posty: 329
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków

PostWysłany: Pon 16:24, 15 Maj 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:55, 09 Lut 2008 Temat postu:

Wogóle czy do tej całej recenzji mozna jeszcze cos dodac??Smile nic. dlatego zamykam sie w sobie:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Pon 23:25, 15 Maj 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:56, 09 Lut 2008 Temat postu:

Cała przyjemność po mojej stronie. Naprawdę podziwiam twoje zaangażowanie w tę pracę, Anajulio.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Sob 16:50, 20 Maj 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:56, 09 Lut 2008 Temat postu:

Recenzja jest piękna i bogata w informacje. Nic dodać, nic ująć Smile)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Stasia
Piracki Lord


Dołączył: 14 Lip 2006
Posty: 1283
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tarnów

PostWysłany: Nie 21:23, 16 Lip 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:57, 09 Lut 2008 Temat postu:

Anajulia - Twój tekst jest po prostu wspaniały! Nie da się od niego oderwac - prawdziwy majstersztyk! Masz talent do pisania kobieto, zazdroszczę Ci Smile.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Nie 22:16, 16 Lip 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:57, 09 Lut 2008 Temat postu:

Nie ma to jak teksty Anajulii! Nigdzie nie znajdziesz lepszych. Bez wazeliny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Anajulia
Kapitan


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 4438
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Drogi
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 0:55, 17 Lip 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:58, 09 Lut 2008 Temat postu:

Very Happy Dziękuję serdecznie za miłe słowa. Miłe i budujące, bo w czasie twórczej posuchy (praca, praca ...) przypominają mi, że mam pisać, pisać i jeszcze raz pisać... Skoro komuś to się na coś przydaje..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mrs.Sparrow
Piracki Lord


Dołączył: 19 Sty 2006
Posty: 2524
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z teatru
Płeć: piratka

PostWysłany: Pon 9:46, 17 Lip 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:58, 09 Lut 2008 Temat postu:

No pewnie, że się przydaje Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zły Los
Czyściciel zęz


Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią 21:07, 21 Lip 2006
PRZENIESIONY
Sob 23:59, 09 Lut 2008 Temat postu:

Przepraszam cię Anajulia ale to nie jest jednak analiza. To jest, choć przyznaję że imponujący, bardzo dokładny opis filmu, prawie klatka po klatce. Nie udało ci się mimo wszystko nadać temu żadnej filozoficznej głębi, bo jej tam zwyczajnie nie ma. Po co w pewnym sensie na siłę dodawać POTC drugie dno? Ten film jest na tyle dobry w swoim rodzaju (film przygodowy i rozrywkowy) z prostym jak drut przesłaniem o wolności, niezależności i łamaniu zasad (słynne "guidelines"), które nawet dziecko dostrzeże z łatwością , że nie potrzebuje tego typu protezy by się utrzymać na powierzchni i by zostawić coś w głowach i sercach widzów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Szuwaks
Admi(n)rał


Dołączył: 28 Gru 2005
Posty: 666
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Dziwnów/Krosno
Płeć: pirat

PostWysłany: Czw 15:41, 27 Lip 2006
PRZENIESIONY
Nie 0:00, 10 Lut 2008 Temat postu:

Albo po prostu czasem niektórzy niepotrafią dostrzec tego:)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zły Los
Czyściciel zęz


Dołączył: 15 Lip 2006
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 20:42, 31 Lip 2006
PRZENIESIONY
Nie 0:00, 10 Lut 2008 Temat postu:

Szuwaks trudno dostrzec coś co nie istnieje Cool
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaileena_Farah
Piracki Lord


Dołączył: 05 Kwi 2006
Posty: 2678
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ul. Sezamkowa 17, Mars.

PostWysłany: Wto 1:52, 01 Sie 2006
PRZENIESIONY
Nie 0:01, 10 Lut 2008 Temat postu:

Cytat:
Nie udało ci się mimo wszystko nadać temu żadnej filozoficznej głębi, bo jej tam zwyczajnie nie ma


To ty tak uważasz. Za to według mnie film jest jak najbardziej ambitny i pełen przemyśleń. Widz nastawiony na zwykłe kino rozrywkowe z doborową obsadą i świetnymi efektami wizualnymi - na pewno ich nie dostrzeże. Jednakże są ludzie, którzy oglądając "Piratów..." zauważyli dużo, dużo więcej. Potrafili wychwycić sens poszczególnych scen... Do takich osób należy np. Anajulia, a jej opis/analiza są tego doskonałym przykładem!

Cytat:
Po co w pewnym sensie na siłę dodawać POTC drugie dno?


Potrzeba idealnego wręcz zrozumienia tego co kochamy, zwykle zżera od środka. W tym przypadku nie jest inaczej ... Cool

Cytat:
Ten film jest na tyle dobry w swoim rodzaju (film przygodowy i rozrywkowy) z prostym jak drut przesłaniem o wolności, niezależności i łamaniu zasad (słynne "guidelines"), które nawet dziecko dostrzeże z łatwością , że nie potrzebuje tego typu protezy by się utrzymać na powierzchni i by zostawić coś w głowach i sercach widzów.


Oczywiście, że nie, ale to punkt widzenia przeciętnego widza, nastawionego na wspomnianą prostotę... Ja idąc do kina nie oczekiwałam niczego super-ambitnego i skłaniającego do przemyśleń, a tu zostałam wprost wrzucona w rzekę pytań: co, dlaczego, jak?! Wszystko w tym filmie ma dla mnie sens, każda najprostsza scena emanuje nowym morałem i nową wartością. I nie liczy się to jak bardzo oklepane jest ogólne przesłanie - ważne jest jak to ukazano.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:
Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Forum CZARNA PERŁA Strona Główna -> Film / Interpretacje, analizy, polemiki... Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3


Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB Š 2001, 2005 phpBB Group
Theme bLock created by JR9 for stylerbb.net
Regulamin